Trzeba przyznać, że pomysł J.K.Rowling aby powołać do życia Roberta Galbraitha był strzałem w dziesiątkę. Za jednym zamachem otworzyła dla siebie nową furtkę powieściopisarską oraz częściowo odcięła się od popularności jaką przyniosła jej seria o Harrym Potterze. Pokazała, że drzemią w niej o wiele większe możliwości i że jej talent oraz pomysłowość nie został wyczerpany na serię o małym czarodzieju.
W Cormoranie Strike nie ma nic co upodabniałoby go do wcześniejszych bohaterów Rowling. Jest ciężko doświadczonym przez życie, trzydziestosześcioletnim weteranem wojennym, trochę antypatycznym, aspołecznym ale obdarzonym ogromną przenikliwością. Razem z asystentką Robin próbuje prowadzić agencję detektywistyczną. Ich najnowsze zlecenie to odnalezienie pisarza. Dosyć szybko okazuje się, że został on zamordowany a zlecenie zmienia się w poszukiwanie mordercy. Podejrzanych jest oczywiście kilku, a nowe tropy, podejrzenia, wątki, czy domniemane motywy tylko się mnożą.
Jestem całkiem pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mnie wciągnie. Bardzo szybko się ją czytało i chyba co kilka stron zmieniałam swoje przekonania co do tego kto w finale okaże się prawdziwym mordercą. Fakt, nie jest to kryminał, który by mnie tak pochłoną, że z kartką i długopisem rozrysowywałabym wzajemne zależności między podejrzanymi (tak, kiedyś, dawno temu, tak robiłam aby sama dojść do rozwiązania) ale spędziłam z nią kilkanaście przyjemnych godzin. Na pewno będę wypatrywać kolejnych tomów cyklu.
p.s. WYZWANIE 2015 - Autor pod pseudonimem
Mam w planach :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam Twoją opinię gdy już skończysz :)
UsuńNie czytałam, ale słyszałam dużo dobrego :) Chyba się zastanowię nad nadrobieniem tej lektury :)
OdpowiedzUsuń