środa, 31 sierpnia 2022

,,Wiek niewinności" Edith Wharton

Tytuł oryginału: Age of Innocence

 Szeroka i szacowna kategoria, którą nazywamy ,,klasyką literatury" i którą z reguły omijamy szerokim łukiem, tylko wzdychając, że może kiedyś przeczytamy, wypełniona jest pięknymi opowieściami o miłości i emocjach jakie targają ludźmi. Nieszczęśliwa miłość to chyba jeden z czołowych tematów żeby tylko na szybko przypomnieć ,,Wichrowe wzgórza" czy ,,Przeminęło z wiatrem". Trochę mniej popularny jest ,,Wiek niewinności" a zupełnie niesłusznie bo to opowieść, którą koniecznie trzeba przeczytać. I chyba szczególnie teraz, w tak niespokojnych czasach jak współczesne.

On tyle co zaręczył się z jej kuzynką, ona odeszła od męża i po latach spędzonych w Europie wróciła do Nowego Jorku. Spotykają się, rozmawiają i od początku wiedzą, że jest między nimi coś więcej. Mogliby być razem gdyby nie krępujące ich konwenanse i surowe reguły społeczne. Ona chce być wolna i żyć na własny rachunek i na własnych zasadach. Jednak to wzbudza skandal i jest szokiem dla konserwatywnego otoczenia. Na siłę próbuje się ją wtłoczyć w życie, od którego uciekła.

,,Wiek niewinności" z jednej strony śmieszy. Śmieszy pruderia, staroświeckie zasady sterujące światem, śmieszą bohaterowie tak bardzo nimi skrępowani, że wręcz niezdolni do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Ale równocześnie ich świat przeraża. Jest klatką, więzieniem, z którego nie ma ucieczki. Skłębieni wewnątrz ludzie z przerażeniem patrzą na tych którym udało się uciec, wzdychając tylko, że kończy się świat i zmierza ku gorszemu. W tym przerażającym świecie nie ma miejsca na prawdziwe szalone, nieposkromione i zdolne do odważnych czynów uczucie. Nawet miłość musi chować się za maską, w drobnych gestach, spojrzeniach. Nie ma tutaj nawet pocałunku a mimo to czuć emocje, które kipią i próbują znaleźć drogę ujścia. Ich natężenie jest tak potężne, że gdy wybuchnie pewnym jest, że nie obejdzie się bez ofiar. Tylko nie wiadomo jeszcze kto stanie się tą ofiarą.

,,Wiek niewinności" to powieść o tragicznym miłosnym trójkącie ale równocześnie doskonała analiza społeczna i mocny głos w sprawie wolności, szczególnie kobiet. Wiele myśli, rozważań czy zdań wypowiadanych przez bohaterów nadal pozostaje aktualnych i dosadnie rozbrzmiewa także współcześnie. To powieść, którą można czytać na wielu różnych poziomach i nadal odnajdywać w niej coś nowego. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  43,3 m - 1,9 cm = 41,4 cm.     

 

wtorek, 23 sierpnia 2022

,,Stalowe niebo" Maria Paszyńska

 


Intrygi Borysa i dziejowe zawirowania rozdzielają zakochanych, Kazimierza i Anastazję. On jest pewien, że w gniewie dziewczyna go porzuciła, ona nie jest pewna tego co starszy przyrodni brat o niej nakłamał. Rozdzieleni, oboje znajdują się w trudnych sytuacjach i przez przypadek wikłają się w małżeństwa bez miłości. Nowe związki mają iluzorycznie zapełnić pustkę lub umożliwić w miarę bezpieczne funkcjonowanie w świecie gdzie nic nie jest pewne. Gdy obojgu wydaje się, że zapewnili sobie spokój, przewrotny los przecina ich drogi. Nie może obejść się bez iskier, a to będzie zapalnik, który wyzwoli kolejne, nieoczekiwane zmiany.

,,Stalowe niebo" pozornie pozbawione jest dramatycznych wydarzeń. Tło historyczne stabilizuje się, porewolucyjna Rosja dopiero zaczyna się kształtować. Jednak zachodzące zmiany stają się coraz bardziej widoczne i zaczynają oddziaływać na życie bohaterów. Zaczyna pojawiać się wszechobecna inwigilacja, podejrzliwość i nieufność do przedstawicieli starego porządku. To także idealny czas dla wybicia się dla wszelkiego rodzaju intrygantów i spekulantów. Śmielej do głosu dochodzą nowe idee, czy to w nauce czy w polityce. Czas zmian, czas niepewności. I to właśnie na tym tle rozgrywają się losy Anastazji i Kazimierza. Podczas gdy ona szuka drogi by przetrwać ale równocześnie się rozwijać, on popada w marazm i biernie poddaje się koleją losu i nawet nie zauważa, że jest pchany w kierunku, który tylko oddala go od ukochanej.

,,Stalowe niebo" przez większą część powieści jest wyciszeniem, uporządkowaniem i próbą zbudowania nowego życia po tych wszystkich dramatycznych wydarzeniach jakie rozegrały się w pierwszej części. Jednak finał niszczy spokój. Jest dramatyczny i zapowiada kolejne wielkie zmiany. Ale co przyniosą one bohaterom? Jak tym razem wpasują się w bieg zdarzeń przed nimi? Ja jestem ciekawa więc na pewno sięgnę po kolejne tomy. 

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  46,4 m - 3,1 cm = 46,3 cm.     

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

,,Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę" Tony Kososki


Przed pandemią, w czasach gdy jeszcze wszyscy normalnie chodzili do biura i jeszcze nikt nie wpadł na to, że możliwy jest home office właściwie na nieograniczoną skalę, częstym zjawiskiem była ,,korpogłupota", czyli pewne odrealnienie i przesadne koncentrowanie się na zadaniach w biurze, używanie ponglisha (czyli szalonej mieszaniny polskiego i angielskiego) oraz zapominanie, że istnieje jeszcze jakieś życie poza korpo. Wtedy to jeden z moich kolegów wymyślił hasło, które do dziś wisi przy moim kompie i przypomina mi co jest ważne. A brzmi ono ,,Gdy poczujesz zew korpogłupoty to wyjedź w Andy". I w pewien sposób ma to sens. Nie raz czuję chęć by rzucić wszystko i zaszyć się gdzieś na Altiplano, gdzie nie znajdą mnie wszechobecne macki korpo. Cóż, życie w pewnym wieku narzuca pewne ramy i ograniczenia i nie każdy szalony plan można zrealizować ... ale można czytać o tych, którzy takie mieli odwagę takie szalone plany realizować.

Tony Kososki (albo właściwie Przemek Śleziak) w 2010 roku zdecydował się spełnić jedno ze swoich marzeń. Najpierw jako wolontariusz wyjechał do Brazylii by pracować przy organizacji finałów Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Była to jedna, wyjątkowa okazja, która otworzyła mu drogę do wędrówki po Ameryce Południowej. Zaczął od Rio de Janeiro, gdzie nie tylko pracował jako wolontariusz na stadionie ale także przeżywał wraz z kibicami emocje. Wędrował po teoretycznie niebezpiecznych dzielnicach, wszędzie spotykając się z ludzką życzliwością i niesamowitą uprzejmością. Z Brazylii, praktycznie bez pieniędzy ruszył do Boliwii by potem udać się do Peru i zobaczyć Machu Picchu.

Chyba najlepsze z tym zapisie z podróży jest ogromny optymizm i wiara w to, że wszystko jest możliwe. Kososki nie ma wielkich funduszy ale ma plan i pomysł. I właściwie to mu wystarcza. Pełen optymizmu i radości z podróżowania przemierza kolejne kilometry łapiąc pojawiające się okazje  i przy okazji głęboko wnikając w społeczności. Na swojej drodze poznaje kulturę, tradycje. Rozmawia z ludźmi i zagląda tam gdzie komercyjny turysta nie trafi. Cały czas szuka także możliwości jak to wszystko zrobić praktycznie nie naruszając skromnych zapasów. Można się pukać w głowę czytając o jego przygodach i pomysłach ale tak właściwie to mu się zazdrości. Zazdrości odwagi, optymizmu, szaleństwa i upartego dążenia do celu. Tam gdzie wielu by się poddało (bo wyobraża sobie ktoś obecnie pisanie pracy inżynierskiej bez komputera, materiałów czy stałego dostępu do internetu) on jednak daje radę. Im bardziej coś nieprawdopodobne, to z pewnością znajdzie na to radę.

,,Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę" to nie tylko kawał niezłej literatury podróżniczej, to przede wszystkim skryte marzenia o szalonej, nieszablonowej przygodzie. Choć przez chwilę można się poczuć jakby samemu się podróżowało i nie ważne, że tak naprawdę siedzę w wygodnym, klimatyzowanym tramwaju w Krakowie. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  49,5 m - 3,1 cm =46,4 cm.     

 

niedziela, 14 sierpnia 2022

,,Mała matura" Janusz Majewski


 ,,Mała matura" to zabawna, wzruszająca, momentami przerażająca opowieść o świecie, który powoli przemijał i został na zawsze zrównany z ziemią przez kolejnych okupantów.

Ludwik rodzi się we Lwowie, gdzieś w połowie XX-lecia międzywojennego. Jako potomek lwowskiej inteligencji zajmuje stosowne mu miejsce i z ciekawością obserwuje świat, w którym przyszło mu żyć. Jego otoczenie jest pełna przedwojennej dystynkcji, fasonu, poczucia swojego miejsca na świecie. Chłopiec dorasta obserwując rodziców, wujostwo, sąsiadów i przeżywając pierwszą niewinną fascynację służącą. Wszystko to nagle rozpada się gdy wybucha II wojna światowa. Kolejni okupanci wkraczają do Lwowa i zaczynają swoje rządy. Jednak patrzenie na wojnę oczami Ludwika nadal jest niewinne. Chłopiec chroniony przez dorosłych, znacznie mniej odczuwa dramatyzm tego okresu. Wyrzuceni z własnego domu tułają się po krewnych i powinowatych ale nadal czuć, że realne zagrożenie jest odległe. Dopiero po wojnie, gdy osiedlą się w Krakowie, Ludwik na własnej skórze doświadczy barbarzyństwa i okrucieństwa nowej władzy.

,,Mała matura" to sentymentalna opowieść o chłopięcym dorastaniu, o świecie, który był ale już dawno go nie ma.  Spojrzenie na rzeczywistość jest bardzo nostalgiczne. Nawet najbardziej dramatyczne wydarzenia paradoksalnie nie odbierają niewinności. To opowieść o pierwszych fascynacjach, przyjaźniach, marzeniach i zmianach jakie zachodzą w życiu. Mimo całego dramatycznego tła i okrucieństwa jakie się rozgrywa, nie traci optymizmu i nadziei. Jest strasznie ale nadal pozostaje przestrzeń do uśmiechu czy bycia po prostu dorastającym chłopcem. 

sobota, 13 sierpnia 2022

,,I (nie) żyli długo i szczęśliwie" Jennifer Wright


Tytuł oryginału: It Ended Badly: Thirteen of the Worst Breakups in History

Prawie każdy dorosły człowiek zaliczył w swoim życiu jakieś rozstanie. Nieliczni szczęśliwcy spokojnie mówią sobie, że coś się skończyło i idą w swoją stronę, z pewną nostalgią wspominając to co właśnie się zakończyło. Niestety większość nie ma tego szczęścia ale, na szczęście, nie należą też do kategorii, która zaprezentowana jest w pracy Jennifer Wright.

Autorka z ogromny humorem i poczuciem dystansu opowiada historie niewątpliwie najgorszych rozstań w historii dziejów. Neron i Poppea, Henryk VIII i Anna Boleyn - to tylko najbardziej znane przykłady. Oprócz nich, cała plejada barwnych postaci, na które obecnie raczej patrzymy przez pryzmat ich dzieł. Bo przecież Edith Wharton bo dostojna autorka ,,Wieku niewinności" (właśnie kończę czytać - coś niesamowitego) a Oskara Kokoschke raczej tylko jako malarza kojarzymy. Zapominamy, że ci ludzie także żyli, odczuwali i kochali a ich życie nie ograniczało się do twórczości. Byli młodzi, zakochani, a co za tym idzie poznawali co znaczy rozstanie. I nie byłoby ich w tej książce gdyby te rozstania nie były spektakularne. Dla mnie osobiście największym szokiem było przeczytanie, że jedna z bohaterek została porzucona w noc poślubną, prawdopodobnie dlatego, że jej mąż nie wiedział jak wygląda naga, dorosła kobieta i że może posiadać włosy w różnych częściach ciała (!!!!)  Szok. Chyba już to powinno rozbudzić ciekawość i zachęcić do lektury. Bo Wright naprawdę się postarała i wybrała to co zaskakujące, szokujące i dające do myślenia. Płakanie w poduszkę i objadanie się lodami wcale nie jest najgorszym co może kogoś spotkać.

,,I (nie) żyli długo i szczęśliwie" to trochę Pudelek. Szokuje, zaskakuje i wyciąga na wierzch kontrowersyjne plotki. Pokazuje dostojne figury z kart historii z zupełnie innej, mniej dostojnej strony. Styl pisarstwa też przypomina trochę ten pudelkowy. Ma być lekko, łatwo i przyjemnie chociaż czasami to nuży, co nie zmienia fakty, że autorka solidnie oparła się na źródłach i stworzyła zupełnie nowe, bardzo kontrowersyjne i zmieniające spojrzenie na wiele osób. To także cenne źródło aby spojrzeć jak zmieniały się społeczne zachowania czy rytuały. Pewne zachowania (chociaż to nikogo nie tłumaczy) wynikały z czasów w jakich przyszło żyć postaciom, ich wychowania, edukacji czy wpływu innych osób. Z pewnością czas spędzony z tą książką nie będzie stracony i zapewniam nie raz będziecie zaszokowani. Polecam!

czwartek, 11 sierpnia 2022

,,Bracia Burgess" Elizabeth Strout

Tytuł oryginału: The Burgess Boys

 Czasem trafiamy na książki, o których właściwie trudno cokolwiek sensownego powiedzieć. Próbujemy streścić ale tam nic się spektakularnego nie dzieje. Nie ma drastycznych zwrotów akcji, nie ma szokujących odkryć, są tylko niepokojące odczucia i wrażenia, które ciężko przekazać. Jest zwyczajne, pozornie nudno, ale odkładając książkę na półkę, pozostajemy z wrażeniem, że coś się zmieniło. Jakaś równowaga została zachwiana. Opowieść pozornie banalna, pozostawia nas z nienazwanym niepokojem i natłokiem myśli, które trudno uporządkować i zaszeregować. I dokładnie tak jest w przypadku powieści ,,Bracia Burgess".

To bardzo statyczna powieść ale ma podskórną siłę, że wywraca do góry nogami zastały porządek świata, właściwie nic nie robiąc. Bob i Jim Burgessowie to dwóch braci różniących się od siebie jak dzień i noc. Jim odnosi sukcesy jako wzięty prawnik w wielkiej kancelarii. W przeszłości prowadził sprawę, która przyniosła mu sławę i ugruntowała jego pozycję. Udane życie rodzinne, odpowiedni krąg znajomych - wszystko to tylko potwierdza jego miejsce w świecie. Bob to jego przeciwieństwo. Pracuje w poradni prawniczej  i wiecznie podziwia starszego brata. Żyje w dziwnej zależności z byłą żoną i alkoholem próbuje zagłuszyć samotność. Bracia żyją obok siebie, przebywając obok i zarazem unikając się. Będą jednak musieli wyruszyć do rodzinnego miasteczka gdy ich siostrzeniec zostaje oskarżony o głupi wybryk. Wyprawa, przebywanie razem na małej przestrzeni całej trójki rodzeństwa mnóstwo zmieni w ich relacjach oraz postrzeganiu świata przez każdego z bohaterów.

,,Bracia Burgess" to skomplikowana opowieść o relacjach międzyludzkich, ludzkich emocjach i odczuciach oraz o własnym miejscu w świecie. Na początku wydaje się, że podział jest jasny. Od razu widać kto wygrał życie a kto jest przegranym. W miarę rozwoju fabuły widać, że to tylko fasada, która coraz bardziej się kruszy i w końcu musi runąć. A za nią nie ma nic. Jest pustka, tym straszniejsza że przez wiele lat celowo powiększana. Nikogo z bohaterów nie da się lubić, im można tylko współczuć. Ich doświadczenia wręcz bolą. To także opowieść o społeczeństwie - jego ignorancji, zawoalowanym rasizmie i hipokryzji. Wszyscy chcemy się czuć lepsi ale kosztem kogoś innego. Szukamy słabszych, kogoś kogo można wskazać palcem.

Powieść Strout jest bardzo niepokojąca. Burzy spokój. Bez używania wielkich słów czy dramatycznych obrazów niszczy wyobrażenie jakie sobie zbudowaliśmy. Wyciąga na wierzch hipokryzję i obłudę. Obnaża samotność. Pokazuje, że kolosi, których się podziwia są pustymi figurami. Chociaż to zwykła opowieść jakich wiele to jednak nie da się obok niej przejść obojętnie. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  52,8 m - 3,3 cm =49,5 cm.     

 

wtorek, 9 sierpnia 2022

,,Siedem głazów przeznaczenia" Diana Gabaldon

Tytuł oryginału: Seven Stones to Stand of Fall

 Moją relację z serią ,,Obca" najlepiej podsumowuje słowo ,,to skomplikowane". Uwielbiam bohaterów, zaskakują mnie kolejne ich perypetie, doceniam bogactwo detali i benedyktyńską pracę włożoną w przygotowanie każdego tomu. Ale równocześnie dokładnie to samo działa na nerwy. Często Diana Gabaldon za bardzo koncentruje się na detalach przygaszając akcje. Często zanim jej tomy (a to najczęściej ok 1000 stron) się rozkręcą trzeba przetrwać wiele rozwleczonych i przegadanych akcji, które paradoksalnie w finale nabierają sensu.

Tak jest z powieściami i chyba po takim wstępie nie dziwi stwierdzenie, że Gabaldon nie umie pisać opowiadań. To co dla wielu pisarzy jest już powieścią u niej nazywa się opowiadaniem. Cóż, fakt, ma mniej niż 300 stron. ,,Siedem głazów przeznaczenia" to zbiór krótszych form. 7 zaskakujących opowieści, których bohaterami są postaci dobrze znane z kart głównej sagi. Sposo, bo aż 3 opowiadania koncentrują się na osobie lorda Johna, jest jedno które opowiada o Jamie'm z czasów przed rozpoczęciem serii. Bohaterami pozostałych są m.in. Hal - brat lorda Johna czy ojciec Rogera. Właściwie, żadne z opowiadań nie jest bezpośrednio powiązane z serią. Raczej są jej uzupełnieniem, zaspokojeniem ciekawości co działo się z bohaterami gdy nie widzieliśmy ich na scenie.

Tak, jak zawsze jest w przypadku prozy Diany Gabaldon, jest barwnie, fascynująco, przygoda goni przygodę a niespodziewane spotkania obfitują w nieoczekiwane zdarzenia. Jest momentami zabawnie, czasem przerażająco i nerwowo, pojawiają się intrygi i szczypta tajemnicy oraz niezwykłych zdarzeń. To skondensowana dawka wszystkiego co uwielbiamy. Ale to wszystko nie byłoby pewne gdyby nie bardzo precyzyjne, detaliczne nakreślenie tła historycznego i umiejscowienie zdarzeń w konkretnym miejscu i czasie. Opowiadanie Gabaldon przenoszą w czasie i dają odczuć na skórze ten wyjątkowy dreszczyk niepewności, podniecenia i ciekawości. Może nie posuwają one fabuły do przodu, nie wyjawiają żadnych sekretów ale sprawiają, że po raz kolejny ulubione postacie nabierają kolorytu, zaczynają żyć, ich przeszłość odsłania kolejny, maleńki fragment. To idealna pozycja dla wszystkich, którzy tak jak ja, czekają na dziewiąty tom. Można odświeżyć sobie klimat, przypomnieć sobie za co się lubi (lub nienawidzi) serię oraz uczciwie przyznać, że czekamy niecierpliwie aby poznać odpowiedzi na pytania, z którymi zostawił nas finał ósmego tomu. Polecam! 

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  56,8 m - 4,0 cm =52,8 cm.     

niedziela, 7 sierpnia 2022

,,Kobieta w fioletowej spódnicy" Natsuko Imamura

Tytuł oryginału: The Woman in the Purple Skirt

 Gdyby nie to, że ,,Kobieta w fioletowej spódnicy" jest przykładem literatury japońskiej, powiedziałabym, że jest to absurdalne ale bardzo trafne studium najbardziej stereotypowych cech Polaka, takiego ,,januszowstwa". Ale cóż, uczciwie trzeba przyznać, że pewne cechy nie są tylko zarezerwowane dla naszej nacji a są dużo bardziej uniwersalne.

Ta króciutka powieść opowiada o dwóch kobietach - tytułowej Kobiecie w Fioletowej Spódnicy oraz podglądającej ją, uważającej się za Kobietę w Żółtym Kardiganie. Początkowo ta druga obserwuje ciąg nieporadności pierwszej - brak pracy, biedę, trudności z utrzymaniem higieny. Czuje się przez to lepsza i sama przed sobą demonstruje wyższość i swoją dobroć bo niezauważona chce pomagać Kobiecie w Fioletowej Spódnicy. Z jaką chorą satysfakcją obserwuje jej ubogie życie i na jej tle czuje się lepiej. Gdy z życiu tej pierwszej zaczyna się zmieniać na lepsze - znajduje pracę, jej zaangażowanie zostaje docenione, ktoś zwraca na nią uwagę - nagle równocześnie zaczyna zmieniać się też Kobieta w Żółtym Kardiganie. Nadal wydaje się być zaciekawiona, współczująca i skoncentrowana na dobru tej pierwszej. Wszystko to jednak ocieka fałszem, dobroć okazuje się pozorna, współczucie fałszywe, i powoli na wierzch zaczyna wylewać się zazdrość. Kobieta zaczyna czuć, że traci tło, z którym może się porównywać by czuć się lepszą. Gdzieś w tle zaczynają rozgrywać się wydarzenia, które nieuchronnie muszą doprowadzić do punktu kulminacyjnego. Nadchodzi nieuchronne przesilenie i tylko jedna z kobiet może wyjść z tego cało.

,,Kobieta w fioletowej spódnicy" to pozornie bardzo prosta powieść. Jeden wątek, bohaterka i obok niej narratorka. Bardzo skąpe środki narracyjne. Ale to tylko pozory. Gdy już wejdzie się w skomplikowany świat relacji i zależności jakie rozgrywają się pomiędzy kobietami, można dostrzec całe może buzujących emocji, skrywanych pragnień i bardzo trafnych obserwacji dotyczących natury ludzkiej. Nie od razu widoczny jest fałsz, zakłamanie, fałszywa przyjaźń i dobroczynność. Wychodzą one na wierzch stopniowo, sączą się niczym jad by finalnie zatruć i zniszczyć to co dobre zaczyna się rodzić. Jest to powieść skomplikowana, która z pewnością nie do każdego trafi ale doskonale pokazuje, że nawet bardzo mocne negatywne emocje nie potrzebują spektakularnej akcji by dojść do głosu. Polecam!