sobota, 30 września 2023

,,Pożegnanie z biblioteką" Alberto Manguel

Tytuł oryginału: Packing My Library

Alberto Manguel to postać nietuzinkowa. Wybitny tłumacz, antropolog, eseista a przede wszystkim bibliofil. O swojej miłości do książek opowiadał nie raz, a najlepszym dla tego hołdem jest jego książka ,,Moja historia czytania". Tam przeprowadza czytelnika przez cały proces czytania, pokazuje jego złożoność, rozkłada go na czynniki pierwsze. Teraz mamy do czynienia ze swoistym domknięciem.

Manguel po latach mieszkania we Francji przeprowadza się za ocean. Ta ogromna zmiana życiowa dla wiecznego nomady staje się punktem wyjścia do snucia kolejnej refleksji o książkach, bibliotece i tym wszystkim co ze sobą niosą. Manguel właśnie we Francji w przerobionej stodole stworzył wyjątkową bibliotekę. Tam gromadził wszystkie ważne dla siebie książki. Proces ich pakowania, likwidacja biblioteki tak pieczołowicie budowanej i tworzonej staje się czymś więcej. Pisarz odbiera to znacznie głębiej. Zaczyna snuć opowieść o tym czym dla niego są książki, dopasowuje je do różnych etapów swojego życia oraz próbuje wyjaśnić swoją bibliofilię. Całość eseju nabiera formy intymnego rozważania o znaczeniu książek, bibliotek, literatur oraz o nieuniknionych stratach, które wiążą się z nimi wiążą.

,,Tracenie nie jest wcale takie złe, bo uczy cię cieszyć się nie tym, co masz, ale tym, co pamiętasz. Trzeba się przyzwyczajać do utraty."

,,Pożegnanie z biblioteką" to esej, który trzeba przeczytać i trzeba poczuć. Pokazuje piękno książek, treści w nich zawartych, znaczeniu jakie literatura nadaje życiu. Mówi o słowach, kontekstach, znaczeniach w tak piękny sposób, że chce się tym delektować. Dla Manguela każda książka czy słownik to wyprawa w zupełnie nowy świat i to właśnie chce dalej przekazywać. Dla niego spakowanie swojej biblioteki do pudeł to wydarzenie o ogromnym znaczeniu, wyznaczające cezurę całemu dalszemu życiu. Zamyka etap, zmienia znaczenie i wyzwala refleksję. Wibruje emocjami, które zna każdy prawdziwy czytelnik i bibliofil. Że książki mają ogromne znaczenie i są ważną częścią życia! Polecam!

 

środa, 27 września 2023

,,Morelowa księgarnia" Oresta Osijczuk

 Tytuł oryginału: Абрикосова книгарня

Ten rok, póki co uważam za bardzo dobry czytelniczo. Miałam kilka pozytywnych zaskoczeń, parę razy wbito mnie w fotel lub zmuszono do zastanowienia. Jednak dopiero ,,Morelowa księgarnia" była pierwszą książką, która przeczytałam na raz, praktycznie bez odkładania. Jeden weekend. Zaczęłam w sobotę i pewnie bym skończyła od razu gdyby nie to, że odezwał się zdrowy rozsądek i zmusił do ogarnięcia życia bo myślę, że na stwierdzenie ,,nie ma co jeść bo czytałam" można by z lekka dziwnie patrzeć. I chyba już można by nic więcej nie mówić.

Dziesięcioletni Mykchajło (zwany Miśkiem) niespodziewanie zostaje oddany pod opiekę wujostwa. Matka, chociaż niechętnie, musiała zdecydować się na ten krok aby móc podjąć pracę. Początkowo wujostwo sprawia wrażenie oschłych, surowych i zupełnie nie przygotowanych na opiekę nad dziesięcioletnim chłopcem. Na szczęście szybko znajduje grono przyjaciół: rozrabiakę Romka, panienkę z dobrego domu Irenkę i tajemniczego Fecia. Razem obserwują i uczą się świata. Ich świat to rzeczywistość przepełniona zabawą, fantazją i dziecięcymi marzeniami. Jednak co pewien czas w tą bańkę komfortu przebija się okrutna rzeczywistość. W tle przebija się twardy obraz życia na Ukrainie na początku XX wieku, gdzie panuje bieda, wyzysk, okrucieństwo oraz niesprawiedliwość. Bohaterowie stają twarzą twarz z kolejnymi bolesnymi problemami, równocześnie wszyscy chronią Miśka przed najboleśniejszą prawdę, pozwalając mu nawet wtedy pozostać dzieckiem.

,,Morelowa księgarnia" w pewien sposób instynktownie nasuwa skojarzenia z ,,Anią z Zielonego Wzgórza". Tutaj także sierota trafia pod opiekę pozornie zgorzkniałych starszych ludzi, który pod warstwą oschłości chowają ogromne pokłady ciepła i miłości. Dom wujostwa i ich księgarnia to dla Miśka fundament, miejsce które zrodziło najpiękniejsze wspomnienia i zapewniało ochronę przez wiele lat. To tam dorastał, rodziły się przyjaźnie i pierwsza miłość, uczył się jak wygląda prawdziwy świat. Jednak to tylko połowa historii bo potem Wielka Historia dochodzi do głosu i burzy ustalone porządki, wywracając do góry nogami wszystko. Zakończenie zaskakuje i szokuje. Wywołuję całą lawinę nieoczekiwanych emocji i nie daje spokoju. Nagle pojawiają się nowe pytania, całość nabiera zupełnie innego wydźwięku. Dobitnie podkreślone jest jak bardzo wojny jakie przetoczyły się przez Europę na początku XX wieku zniszczyły ludzi, ich historie i obraz świata jaki chcielibyśmy widzieć.

Chciałabym pamiętać tylko pierwszą część książki, która była urocza, słodka, pełna dziecięcej naiwności i rodzących się przyjaźni. Ale gdyby tylko na tym pozostało to byłaby tylko jedną z wielu książek o dzieciństwie. Dopiero finał nadaje temu sens. To dzięki gorzko-tragicznemu zakończeniu inaczej patrzymy na całość, bardziej ją doceniamy i staje się ona ważna. Dzięki temu ta historia wzrusza i zapada w pamięć. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 42,2 cm - 2,6 cm = 39,6 cm.    

 

piątek, 22 września 2023

,,Stulecie samotnych" Noreena Hertz

Tytuł oryginału: The Lonely Century: Coming Together in a World that's Pulling Apart.

 Powoli już wypieramy z pamięci wszystko to co działo się w marcu 2020 roku. Jeśli już to przywołujemy to jako ciekawostkę: zamknięte lasy, puste miasta, limity osób w sklepach czy nagłe przejście na pracę i naukę zdalną. Pracuje w jednej z tych branż dla której konsekwencje tamtego okresu trwają nadal. Moja firma i wiele podobnych odkryły jak wielką zaletą jest praca z domu. Dla nich redukcja kosztów, przerzucenie odpowiedzialności na pracownika a jak wygląda to z drugiej strony. Tak, to ma swoje plusy. Ogromna oszczędność czasu, kosztów, możliwość pracy w dowolnym miejscu oraz swobodne dostosowanie do okoliczności, czy nie martwienie się pogodą. Wydawać by się mogło, że tu nie ma minusów. Jednak  ja jako osoba, która wiele lat pracowała z biura widzę jak zmienił się model pracy. Osoby, które zaczynały swoją karierę w trakcie pandemii są bardziej wycofane, trudniej budować im relacje w grupie, rzadziej proszą o pomoc i rzadziej tę pomoc oferują. Są a tak jakby ich nie było. I nie, nie mówię że z każdym w pracy trzeba się przyjaźnić, nie trzeba nawet ich lubić, nie trzeba nawet lubić swoją pracę ale jednak trzeba mieć podstawowe umiejętności społeczne aby móc łatwiej ,,odhaczyć" zlecone zadania.

,,Stulecie samotnych" było pisane właśnie w początkowej fazie pandemii i autorka już wtedy zauważała pewne zmiany w zachowaniu. Wtedy jeszcze niektóre z nich niosły iskierkę nadziei, że zjawiska, które rozpoczęły się wiele lat wcześniej można jeszcze zahamować, można zmienić. Bo wiek samotności nie zaczął się od pandemii. Dużo wcześniej zaczął następować sukcesywny rozpad relacji społecznych. I autorka po kolei prezentuje poszczególne obszary i pokazuje jak mocno i głęboko sięgają zmiany. A jest to już przerażające, szczególnie, że prawie wszyscy już się tak zachowujemy. A zaczyna się niewinnie: zamawiamy pizze za pomocą aplikacji, żeby nie musieć dzwonić i rozmawiać z drugą osobą, dajemy wyższą ocenę temu kierowcy taksówki, który nie odzywa się do nas przez całą drogę, zamawiamy zakupy przez internet aby uniknąć spotkania z innymi osobami. Przykłady można mnożyć. Kolejne wynalazki ułatwiają nam życie ale prowadzą do czegoś gorszego. Nastolatki nie umieją nawiązywać znajomości poza internetem, dla dorosłych utrzymanie relacji okazuje się zbyt trudne więc zadowalają się substytutami. Pojawiają się namiastki, które w rzeczywistości służą tylko temu aby ktoś zarabiał na tych osobach, które czują się osamotnione i złaknione uwagi.

,,Stulecie samotnych" to książka, którą powinien każdy przeczytać.  Napisana prostym językiem uświadamia jak wiele już straciliśmy. Część z tych strat spowodowana jest odgórną polityką władz czy wielkich koncernów ale na sporą część mamy nadal wpływ i możemy wpłynąć na to aby nie pogłębiać społecznej samotności. Książka pokazuje wiele mechanizmów jakie są wykorzystywane ale również próbuje znaleźć proste rozwiązania albo chociaż punkty startowe. Szokujące jest uświadomić sobie jak daleko już zabrnęliśmy w procesie unikania innych ludzi i unikania budowania długotrwałych, wartościowych relacji. To co powinno być podstawą społeczeństwa systematycznie i permanentnie jest spychane na dalszy plan. Może warto się nad tym zastanowić bo to odbija się nie tylko na kondycji psychicznej, ale także fizycznej oraz w całości na sposobie funkcjonowania społeczeństw czy nawet całych państw. Polecam!

środa, 20 września 2023

,,Ciało i krew" Marta Łysek

 

 

Wydawało mi się, że nic mnie nie jest już w stanie zaskoczyć jeśli chodzi o kryminały. Jest to gatunek dosyć mocno powtarzalny, gdzie jednak pewne motywy, zabiegi, zwroty akcji się przewijają. Jest zbrodnia, jest śledztwo, musi gdzieś być sprawca i tylko od umiejętności policji, detektywów czy innych śledczych zależy co wydarzy się po środku. Czasem jest to emocjonująca gra pomiędzy sprawcą a śledczymi, czasem mozolne zbieranie śladów i próba rekonstrukcji zdarzeń.

Jednak ,,Ciało i krew" to kryminał zupełnie inny od tego do czego byłam przyzwyczajona. Po pierwsze jest to kryminał religijny a nawet kościelny. I nie, nie jest to, to o czym pomyśleliście. Religia i kościół często są obecne w powieściach kryminalnych. Jednak stanowią zazwyczaj emocjonujące tło. Tutaj wysuwają się na pierwszy plan i pokazują wszystkie wydarzenia z zupełnie innej perspektywy. Akcja powieści rozgrywa się w Sokółce, małej miejscowości na Podlasiu gdzie kilka lat wcześniej dokonał się cud eucharystyczny. To tam przyjeżdża dziennikarz z Krakowa, który ma niewygodne zadanie dokopania się do jakichś brudów na pracujących w parafii księży. Jego przyjazd zbiega się w czasie z potworną zbrodnią.

Jest śledztwo, jest zbrodnia, są śledczy: policja, dziennikarze, ksiądz. Jednak to nie sprawca i nie zbrodnia są tutaj najważniejsze. Autorka przesuwa akcenty i morderca chociaż stale obecny, tak samo jak ofiara, schodzą gdzieś na drugi plan. Pierwszy za to zajmują dziennikarz Grzegorz, ksiądz Bartek i policjantka Sara. Każde z nich ma coś poplątanego w życiorysie. Zawirowania, wątpliwości, niepewność czy wewnętrzne niedopasowanie do sytuacji w jakiej się znajdują. Walczą sami ze sobą i dopiero zderzenie z zbrodnią oraz zbliżenie się do rzeczy, które nie są w stanie objąć rozumem sprawia, widzą siebie z nowej perspektywy. Całe śledztwo rozgrywa się na tle przygotowań do Pierwszej Komunii i wydaje się, że to jest czynnik, przez pryzmat którego rozgrywają się wszystkie wydarzenia. Jest zbrodnia, jest sprawca, jest śledztwo ale najważniejsza jest tutaj przemiana i rozpoznanie samego siebie i podjęcie właściwych decyzji.

,,Ciało i krew" to z pewnością ciekawy kryminał. Jego zaskakująca konstrukcja, przesunięcie akcentów sprawiają, że bliżej mu do powieści psychologicznej niż czystego kryminału. Fascynujące jest to, że wprowadza ogromny spokój u czytelnika. Tak, chcemy poznać rozwiązanie i dotrzeć do prawdy ale nie jest to najważniejsze. Dużo istotniejsze jest zapanowanie nad rozterkami bohaterów i doprowadzenia ich do stanu, gdy będą mogli znowu żyć w zgodzie z sobą. Właściwie wszystkie typowe zabiegi tracą na znaczeniu a wysuwa się na pierwszy plan coś czego nikt by się nie spodziewał. Jest to zaskakujące i przykuwające skutecznie uwagę. Dlatego spokojnie mogę polecać. 

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 45,6 cm - 3,4 cm = 42,2 cm.    

poniedziałek, 18 września 2023

,,Teksas! Lucky" Sandra Brown


Tytuł oryginału: Teksas! Lucky

Sandra Brown i seria Teksas! to jedno z moich absolutnych czytelniczych ,,guilty pleasure". Tak, seria ma wiele wad i gdy czyta się ją w 2023 to widać jak bardzo się postarzała. Ale to nie zmienia faktu, że ją lubię i lubię do niej wracać, żeby odpocząć.

Lucky Tyler jest tym, którego wszyscy znają w miasteczku. Kobiety do niego wzdychają ale żadnej nie dał się usidlić. Mężczyźni raczej nie widzą powodu aby wchodzić mu w paradę. Jednak ten wieczór w miejscowym barze na zawsze zmieni jego życie. Stanie w obronie tajemniczej piękności, pobije się z miejscowymi opryszkami a potem spędzi noc z tajemniczą kobietą. Niby sytuacja jest prosta ale dokładnie tej samej nocy ktoś podpali warsztat, który jest własnością jego rodziny. Jako że rodzina od pewnego czasu ma kłopoty finansowe to właśnie Lucky staje się głównym podejrzanym. On jednak twierdzi, że ma alibi ... tylko że tajemnicza nieznajoma znikła o świcie a on nawet nie zna jej imienia.

,,Teksas! Lucky" to pierwszy tom trylogii romansowej opowiadającej o rodzeństwie Tylerów. Na pierwszy ogień idzie średni z rodzeństwa - impulsywny i kochliwy ale bardzo honorowy i oddany Lucky. Dotychczas wszystkie napotkane kobiety mdlały i padały jak muchy przed nim, więc gdy spotyka taką, która jest wyzwaniem jedno jest pewne - będzie ciekawie, szczególnie że oprócz zabiegania o względy ukochanej musi jeszcze pokonać przeciwności, których wcale jest nie mało, opory kobiety i rozwiązać zagadkę podpalenia. Wcale nie mało jak na stosunkowo krótką historię.

Czytając ,,Teksas! Lucky" w 2023 roku mamy sporo momentów kiedy popatrzymy na tę historię z politowaniem. Bo to typowe dziecko przełomu lat 80/90tych. Pełno tam stereotypów, jak facet to w typie macho, kobieta musi być idealną panią domu. Iskierki zmian, które mają nadejść pojawiają się w tle ale są nadal bardzo delikatne. Nawet sama fabuła jest tak zbudowana, że chociaż pozornie wydaje się, że to Devon ma uratować Lucky'ego ale mimo wszystko to on cały czas czuwa nad nią. Ale mimo, że Brown mocno korzysta ze schematów i uproszczeń fabularnych to jednak jej bohaterowie nie są do końca tacy jednoznaczni. Wykraczają poza margines, są bardziej świadomi i zaczynają wkraczać w nową epokę, która nadchodzi. Przełamują schematy ale nie robią tego w sposób drastyczny, raczej łagodnie pokazują, że nie da się ich tak do końca zaklasyfikować. Dzięki czemu mamy przyjemny romans, który zapada w pamięć i nawet po latach świetnie się do niego wraca.  

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 47,1 cm - 1,5 cm = 45,6 cm.    

sobota, 16 września 2023

,,Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz" Małgorzata Węglarz


 W ostatnich kilku latach przeżyłam kilka ważnych pogrzebów, między innymi moich dziadków. I pamiętam ten pierwszy, sprzed ponad dziesięciu lat, gdy zmarł mój dziadek i tuż po nim mój brat stwierdził (wtedy może piętnastoletni dzieciak) że to był ten najłatwiejszy pogrzeb bo do tego dziadka najmniej przywiązani byliśmy. Z jednej strony smutne ale z drugiej bardzo prawdziwe bo każdy kolejny był coraz trudniejszy. Ale to tylko ta strona emocjonalna umierania, która każdego w mniejszym lub większym stopniu dotyka. Jest jeszcze ta druga, praktyczna w którą, mam nadzieję jeszcze długo się nie angażować. Jednak jak twierdzi autorka książki ,,Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz" każdy chociaż raz musi zorganizować pogrzeb, czy to rodziców, współmałżonka czy w najgorszym wypadku dziecka. Śmierć i jej konsekwencje z pewnością każdego spotkają ale nie wiemy kiedy, nie możemy się na to wcześniej przygotować i tego przećwiczyć. A równocześnie nie chcemy o tym myśleć, ani o tym rozmawiać. Udajemy, że śmierć nie istnieje. Jednak to nie prawda. Śmierć istnieje a wokół niej istnieje ogromna, prężnie funkcjonująca branża.

Pierwszym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że w Polsce nie istnieją właściwie żadne regulacje prawne dotyczące branży pogrzebowej. Ustawę mamy z 1959 roku, nie nowelizowaną. Więc nie tylko w przestrzeni prywatnej udajemy, że śmierci nie ma ale także z perspektywy państwa. To prowadzi do dowolności, przekrętów oraz działań na pograniczu etyki. Rozmówcy Małgorzaty Węglarz, którzy opowiadają o branży pogrzebowej - pracownicy zakładów pogrzebowych, tanatokosmetolodzy - kierują się swoistą etyką zawodową i empatią dla bliskich osób zmarłych, ale sami przyznają, że nie jest to standard. Są to fascynujące, ciekawe i poruszające rozmowy pokazujące zupełnie inny świat. Właściwie oni widzą ludzi, rodziny takimi jakie są naprawdę, bo wtedy gdy są najbardziej delikatne i osłaniają się. Ale to także opowieść o naszym podejściu do śmierci, do umierania, do osób zmarłych. To reportaż, który pokazuje branże z którą się zderzamy w naszym najsłabszym momencie i która z łatwością może tą słabość wykorzystać.

Reportaż to nie tylko ogrom wiedzy praktycznej, ciekawostek z branży czy przesądów i zwyczajów, które obrosły wokół śmierci. To także swoista ocena społeczna Polaków. Pokazuje nasze mocne i słabe strony, ocenia jak podchodzimy do siebie w najtrudniejszych momentach życia, jak zmienił się sposób umierania i podejście do zmarłych. Współczesność wyrzuciła śmierć za margines naszego życia. Bliscy nie odchodzą (albo bardzo rzadko) już w domu, w otoczeniu rodziny ale osamotnieni, anonimowi w szpitalu czy hospicjum. Zmieniło się nasze postępowanie, zniknęły rytuały mające na celu pomóc przejść przez żałobę. Dlatego tak wzrosła rola pracowników zewnętrznych, którzy przejęli rolę bliskich. To obcy ludzie myją, ubierają, przygotowują zmarłego do jego ostatniej drogi. Ciekawe jest też spojrzenie jak zmienił się sam pogrzeb. Obecnie to wcale nie musi być religijne nabożeństwo. Coraz częściej jest to świecka celebracja, która ma na celu bardziej podkreślić życie zmarłego.

Chyba ten reportaż ma najlepszy tytuł z możliwych. Tak to jest wszystko co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz. Albo przynajmniej jest punktem wyjścia aby siebie i innych przygotować do tego co z pewnością któregoś dnia nadejdzie. Prezentuje głównie stronę praktyczną, daje wskazówki jak uniknąć pułapek. Wszystko to napisane lekkim, przystępnym tonem, który nie potęguje pesymizmu a raczej z zainteresowaniem, życzliwością i empatią podchodzi do całego zjawiska. Polecam gorąco!

środa, 13 września 2023

,,Gothikana" Runyx

Tytuł oryginału: Gothikana

 Gdy brałam tę książkę z półki w bibliotece, raczej zdawałam sobie sprawę, że nie jest to coś co będzie w moim kręgu zainteresowań. A logotyp ,,Niegrzeczne książki" sugerował rodzaj. Mimo to zaintrygowała mnie okładka i postanowiłam dać szansę. A nóż trafię na coś co będzie dobrym odmóżdżaczem. I w sumie dokładnie coś takiego dostałam.

Corvina to młoda dziewczyna wychowana w dosyć nietypowy sposób. Dorasta z dala od ludzi, nie chodzi do szkoły a jej nauczycielką jest matka-schizofreniczka. Dlatego jest dla niej zaskakujące gdy w wieku dwudziestu jeden lat dostaje zaproszenie i stypendium w tajemniczym Uniwersytecie Verenmore. Dziewczyna podejmuje wyzwanie i trafia do miejsca przypominającego gotycki zamek, które ma swoje tajemnice, legendy i zdaje się być przeklęty. Szczególnie, że co kilka lat organizowany jest tam Czarny Bal, na którym zawsze ktoś ginie. Ale sam zamek to nie jedyne zmartwienie dziewczyny. Praktycznie od pierwszych chwil jej uwagę przykuwa ktoś jeszcze - tajemniczy nauczyciel, który roztacza wokół siebie elektryzującą aurę.

Czytając ,,Gothikanę" miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie o jakieś dziesięć - piętnaście lat do czasów gdy w literaturze królował ,,Zmierzch", ,,Pamiętniki wampirów" czy Harry Potter. ,,Gothikana" to właśnie taki miks motywów znanych z różnych książek dla młodzieży, które przewinęły się przez ostatnie kilkanaście lat. Początek nasunął mi skojarzenia z serią ,,Szeptem" ale potem dosyć szybko to się rozmyło. Bo wprawdzie autorka garściami czerpie z ogranych motywów to jednak nie do końca umie je wykorzystać. Próbuje budować ciężki, gotycki klimat ale szybko on się rozsypuje. Wszystko jest zaprezentowane w wersji light. Oczywiście jak na ,,Niegrzeczne książki" całość dopełniają pikantne sceny ale na szczęście nie ma ich aż tak dużo, żeby przeszkadzały. W sumie całość to typowe young adult okraszone z lekka mrocznym tłem. Nic specjalnego ale też nic co by drażniło, irytowało czy przeszkadzało. To może być dobra książka na długą podróż bo nie trzeba się angażować a czas jakoś szybciej zleci a po zakończeniu szybko o niej zapomnimy. 

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 49,7 cm - 2,6 cm = 47,1 cm.    

poniedziałek, 11 września 2023

,,Testament" Remigiusz Mróz


 Pierwszym moim zaskoczeniem było kiedy czytałam poprzedni tom (i w ogóle ostatni raz sięgnęłam po Mroza). Chyłkę ostatnio czytałam w 2018 (!!) roku. Tak że tak!  Chyba ten drobny fakt najlepiej pokazuje, że gdzieś się rozminęło moje zainteresowanie serią. A wrażenie po skończeniu ,,Testamentu" tylko to podkreślają.

,,Testament" rozpoczyna się bardzo niepewnie dla bohaterów.  Zordon jest w więzieniu oskarżony o dokonanie eutanazji na matce a Chyłka dochodzi do siebie po utracie ciąży i niespodziewanie zostaje zmuszona do obrony znanego warszawskiego ginekologa. Nieoczekiwanie otrzymuje on znaczący spadek od jednej ze swoich pacjentek, którą, jak twierdzi, spotkał tylko raz. Sprawa od początku wydaje się być dziwna ale ginekolog twierdzi, że potrafi wyciągnąć Zordona z więzienia i doprowadzić do jego uniewinnienia. Jest to argument, który przekonuje Chyłkę, choć nie zdaje sobie sprawy, że zagłębia się w coś co sięga bardzo głęboko w przeszłość i zagraża wielu osobom.

Z jednej strony ,,Testament" to dobrze napisany thriller prawniczy. Mróz zręcznie manewruje przepisami, lukami w prawie i niuansami aby wywoływały odpowiedni efekt. Są zaskakujące zwroty akcji, szybkie nieoczekiwane rozwiązania i mnóstwo kluczenia i manewrowania po szarościach i zakamarkach prawa. Nie wiemy co wymyśli i z czego skorzysta o ile nie jesteśmy prawnikami ale jesteśmy pewni, że na pewno coś znajdzie i nie będzie to do końca jednoznaczne. Bo bohaterowie też tacy nie są. Nie ma tutaj podziału na dobrych i złych. Jest raczej udowadnianie, że wszystko da się naciągnąć i dopasować do własnych potrzeb. I w sumie się z tym nie kłócę bo taka jest konwencja serii i to z pewnością wywołuje ciekawość i emocje u czytelników.

Ale żeby nie było tak różowo to teraz dodam, że strasznie zmęczył mnie ten tom. Męczące jest bezsensowne przerzucanie się pseudo-ironicznymi tekstami, które nic nie wnoszą do akcji a tylko niepotrzebnie wydłużają. Męczące jest obserwowanie, że bohaterowie nadal tkwią w tym samym miejscu i właściwie ich charaktery nic się nie posunęły do przodu, mimo wszystkich doświadczeń jakie za nimi. Dodatkowo książka jest dosyć przewidywalna. Wątek eutanazji się już wyczerpał to go szybko zamknięto. I generalnie z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć w którym miejscu pojawi się zwrot akcji i gdzie akcja będzie się gmatwać a gdzie rozjaśniać. Mimo, że Mróz sięga po ciekawe wątki, które robią za tło (tym razem reprywatyzacja lat 90tych) to czegoś mi tu zabrakło albo zostało przygniecione przez schematyzm i wymuszoną błyskotliwość. Narzekam bo pamiętam z jakim napięciem czytałam ,,Kasację" i tego tu brakło. Mam wrażenie, że wszystko kręci się w kółku i cały czas mamy te same zabiegi, które po powtórzeniu któryś raz z kolei tylko męczą a nie porywają.

,,Testament" może nie jest zły ale też nie jest porywający. Można wrócić, sprawdzić co u bohaterów ale raczej nie ma co nastawiać się na wielkie napięcie czy zaskoczenie. Może to tylko spadek formy w środku serii? Nie wiem, kiedyś sprawdzę :)

czwartek, 7 września 2023

,,Zdrajca" Jørn Lier Horst

Tytuł oryginału: Forræderen

 Gdybym miała wskazać serię, na której kolejny tom czekam z niecierpliwością to obecnie chyba nie byłoby ich tak wielu. W przypadku większości już odpadłam i ewentualnie przy okazji jakiejś wizyty w bibliotece jak rzuci mi się w oko to z braku innego pomysłu wezmę do czytania. Zdecydowanie inaczej jest w przypadku serii powieści kryminalnych, których głównym bohaterem jest komisarz William Wisting. Tutaj zawsze czekam z niecierpliwością na nowe tomy, chociaż mam jeszcze kilka starszych do nadrobienia. Jest to taka seria, która ma w sobie to coś co przykuwa czytelnika i nic nie traci w miarę rozrastania się cyklu. Tego najlepszym przykładem jest obecny, siedemnasty już tom.

Intensywne opady deszczu doprowadzają do tragedii. Z naruszonego zbocza schodzi lawina błota, która niszczy osiedle domków. Dramatyczna akcja ratunkowa wydaje się przynosić owoce. Oficjalnie nikt z mieszkańców nie ponosi śmierci ani nie odnosi większych obrażeń. Jakie jest jednak zaskoczenie gdy dzień później na rumowisku policja odkrywa zwłoki młodego mężczyzny. Szybko okazuje się, że ofiara była uwikłana w sprawę kryminalną, która sięga Szwecji oraz wiąże się z porwaniami i wymuszeniami okupu w złocie. Do Norwegii przybywają szwedzcy śledczy i zaczyna się powiązane dochodzenie. Jednak nic nie idzie tak jak powinno. Wisting po raz pierwszy w swojej karierze musi przełożyć interes osobisty nad dobro sprawy a równocześnie zaczyna podejrzewać, że ktoś z jego współpracowników przekazuje dane przestępcom.

,,Zdrajca" to historia odbiegająca schematem od innych. Tutaj bardzo mocno sprawa wchodzi w życie prywatne komisarza i jego rodziny i właściwie to jego własne odczucia i emocje biorą górę na instynktem doświadczonego, wykwalifikowanego stróża prawa. Nagle Wisting znajduje się gdzieś na granicy pomiędzy sprawcami a policją. Rozerwany, mocno zaangażowany emocjonalnie pozostaje nadal rasowym gliną, którego celem jest doprowadzenie do rozwiązania. Sprawa się komplikuje, obraz co rusz zaciemnia, komisarz jako jedyny zdaje sobie sprawę, że przestępcy mogą być krok do przodu ale mimo wszystko nie poddaje się i próbuje znaleźć, nawet bardzo niekonwencjonalne i ryzykowne, wyjście z sytuacji w jakiej się znalazł.

,,Zdrajca" trzyma w napięciu właściwie od pierwszych stron. Horst, jak ma to w swoim stylu, nie szokuje, nie próbuje zaskoczyć brutalnością czy wulgarnością. On przeprowadza krok za krokiem, przez trudne śledztwo. Jest rzeczowa policyjna robota. Są emocje. Jest metodyka i rzetelność. Nie ma dróg na skróty, nie ma ułatwień. Trzeba popełnić błędy, zaryzykować ale przede wszystkim wykonać swoją pracę od początku do końca. I Wisting to właśnie robi. ,,Zdrajca" to rasowy kryminał, który wbije w fotel i nie pozwoli się oderwać. Polecam!

niedziela, 3 września 2023

,,Potosi. Góra, która zjada ludzi" Ander Izagirre

 Tytuł oryginału:      Potosí

 

Są historie, które nawet gdy skończymy i odłożymy na półkę, zostają z nami. Uderzają w nasz światopogląd, dotykają wrażliwości, zapadają w pamięć i długo nie dają o sobie zapomnieć. Krążą gdzieś w krwiobiegu, są nieustannie obecne w myślach. Jedną z takich historii z pewnością jest reportaż o kopalniach na stoku góry Potosi w Boliwii. Dla mnie osobiście jest ten reportaż bardziej osobisty, bardziej dotkliwy bo kilka lat temu byłam w kopalni-muzeum, otwartej dla turystów w Oruro. Tam widziałam maleńki fragment tego jak wygląda boliwijska kopalnia, jednak nie miałam wtedy świadomości co dokładnie za tym stoi. Ciasne, mroczne sztolnie, figurka ,,Wujka", narzędzia żywcem przeniesione z dawnych stuleci - to nie tylko wizja przeszłości stworzona na potrzeby turystów. Dla wielu Boliwijczyków to rzeczywistość, z którą mierzą się na co dzień.  

Autor reportażu zabiera czytelnika w szokującą podróż na stok góry Potosi do kopalni srebra. Główną bohaterką opowieści jest nastoletnia Alicja, która staje się swoistym symbolem. Nastolatka mieszka z rodziną w miejscu, gdzie nie powinien nikt mieszkać, pracuje w kopalni chociaż prawo tego zabrania, jej codzienność to bieda i ciągłe zagrożenie. Jej historia staje się punktem wyjścia do pokazania znacznie szerszej perspektywy. To opowieść o Boliwii, która od początku swojego istnienia była gnębiona i wykorzystywana, najpierw przez hiszpańskich kolonizatorów, potem kompanie górnicze. Zawsze najbardziej cierpieli ci najsłabsi. Byli niewolniczo wykorzystywani, zmuszani do pracy ponad siły, pozbawieni jakichkolwiek środków bezpieczeństwa. Mężczyźni żyją w tych warunkach krótko, średnio około czterdziestu lat. Ale to kobiety nie mają żadnych praw ani żadnej opieki. Wykonują pracę za minimalne wynagrodzenie albo nawet za darmo gdy muszą odpracowywać fikcyjne długi, a równocześnie cały czas narażone są na gwałty ze strony górników.

,,Potosi. Góra, która zjada ludzi" to straszna, szokująca opowieść o ludziach, którzy już za życia znaleźli się w piekle. Strach, beznadzieja, praca ponad siły, wykorzystywanie przez państwo ale innych ludzi, bezprawie, demoralizacja, choroby, cierpienie - to wszystko to ich rzeczywistość. Tam nie ma dzieciństwa, nie ma radości, nie ma stabilności. Można próbować coś zmieniać ale nadzieje są nikłe. Góra i kopalnia odarły z człowieczeństwa, ograbiły z nadziei, zostawiły tylko to co najgorsze. Dlatego optymizm głównej bohaterki reportażu na tle tego zła jest porażający. On tylko jeszcze bardziej wyolbrzymia błędy, które narosły przez wieki ucisku i odczłowieczania. Górnicy w Boliwii są ogromną siłą, która została skutecznie zmanipulowana oraz tak nastawiona, że czuja się bezkarni. Doprowadzono do sytuacji, gdzie już nie widać szans na zmiany, na poprawę. Kopalnia odebrała to co dobre, zostawiając tylko cierpienie, dramat kobiet i dzieci, śmierć i alkoholizm.

Warto  przeczytać bo to reportaż o miejscu, gdzie czas się zatrzymał. Gdzie nie ma prawa, nie ma szans na poprawę życia, nie ma życia. A jednak ludzie próbują. Mimo wszystko szukają drogi na zmianę. Cały czas mają nadzieję i optymizm. A to poraża! Polecam!

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 51,7 cm - 2,0 cm = 49,7 cm.