poniedziałek, 29 kwietnia 2024

,,Plecy, które chcę kopnąć" Risa Wataya

Tytuł oryginału: 蹴りたい背中 [Keritai Senaka]

 ,,Chciałam, żeby mnie dostrzegano. Chciałam, żeby mnie akceptowano. Chciałam pochwycić w palce czarne pasma, które oplatają moje serce, tak samo jak ściąga się z grzebienia pozostałe na nim włosy i wyrzuca do śmieci."

Ostatnio można zauważyć znaczny wysyp powieści azjatyckich. Sama z dużym zaskoczeniem przekonałam się, że jest to niezwykła literacka przygoda, pełna ciepła i mądrości. Bo takie właśnie były książki, które niedawno czytałam. Jednak ,,Plecy, które chcę kopnąć" znajdują się w pewnym oddaleniu od tego trendu.

Jest to niepokojąca ale i przejmująca opowieść z nurtu Young Adult opowiadająca o samotności. Hatsu zaczęła liceum ale zupełnie nie może znaleźć tam swojego miejsca. Nie nawiązała nowych znajomości, a te z gimnazjum, nie przetrwały próby czasu. Przypadek sprawia, że na zajęciach zostaje sparowana z Ninagawą - chłopakiem tak samo nie pasującym nigdzie jak ona. On jednak ma ukrytą pasję, jest fanem, wręcz stalkerem, znanej modelki. Gdy okazuje się, że kilka lat wcześniej Hatsu osobiście ją spotkała, zaczyna tworzyć się między nimi dziwna więź.

Powieść jest prosta w budowie i bardzo oszczędna w środki wyrazu, to sprawia, że staje się bardziej przyjmująca i mocniej oddziałuje na czytelnika. Mocniej odczuwa się osamotnienie, zagubienie bohaterki, która nie umie odnaleźć się w rzeczywistości. Wydaje się, że jej znajomi ruszyli do przodu a ona została gdzieś w oddali, nie umiejąc podjąć żadnej decyzji. Dlatego łapie się jedynej szansy na kontakt z drugim człowiekiem, jaką jest pogrążony w swoim świecie Ninagawa. Te dwa różne światy znajdą przestrzeń by się spotkać, by dać sobie namiastkę relacji i ciepła.  Oboje są wycofani, zagubieni, osamotnieni i wystraszeni ale za wszelką cenę próbują nie dać tego po sobie poznać. Ich relacja jest dziwna, pełna sprzeczności i nie do końca zdrowa ale daje im nadzieję i punkt zaczepienia.

,,Plecy, które chcę kopnąć" pozostawiły mnie w stanie niepokoju i dyskomfortu. Powieść urywa się, nie dając żadnej odpowiedzi. Jednak zmusiła do spojrzenia w przeszłość i przypomnienia sobie jak trudne były szkolne czasy i jak łatwo można było wypaść poza ramy, które wtedy obowiązywały. Nie trzeba być innym, dziwnym, złym - wystarczyło tylko nie być takim jak inni tego oczekiwali. Taka jest Hatsu - chce być sobą ale nie pasuje wtedy nigdzie i to tylko pogłębia jest stan zagubienia, bo nigdzie nie ma dla niej odpowiedniego miejsca.  W powieści bardzo wyraźnie i dobitnie to widać. Nawet przy zachowaniu prostoty formy czuć targające bohaterką wątpliwości oraz emocje, które nieustannie jej towarzyszą. Ta historia doskonale pokazuje, że nawet gdy z pozoru wszystko wydaje się być w porządku to jednak takie nie jest a okres nastoletni to dobrze ukryty dramat. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu KIRIN! 

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 98,2 cm - 0,9 cm = 97,3 cm.  

czwartek, 25 kwietnia 2024

,,Kuchnia książek" Kim Jee Hye

 Tytuł oryginału:

                     책들의 부엌

Trzydziestokilkulenia Yujin sprzedaje start-up, nad którym pracowała przez ostatnie kilka lat i decyduje się na kupienie ziemi na wsi by tam otworzyć nietypową księgarnię. Nie jest to tradycyjna księgarnia raczej połączenie hotelu, restauracji, domu pracy twórczej i komuną, w której dla każdego znajdzie się miejsce. I tak właśnie jest.W ciągu roku przez jej ,,Kuchnię książek" przewijają się różni ludzie. Najczęściej są to ludzie wkraczający w trzydziestkę i szukający swojego miejsca na świecie. Zagubieni, zniechęceni, odarci z marzeń i przytłoczeni pracą próbują na nowo zrozumieć co dla nich jest ważne i co powinni dalej robić ze swoim życiem. Yujin i jej pracownicy z ogromną wrażliwością i zrozumieniem podchodzą do każdej sytuacji i próbują poprzez książki pomóc.

,,Kuchnia książek" to dopiero druga (po ,,Kameliowym Sklepie Papierniczym") koreańska książka, którą miałam przyjemność czytać. Zresztą do tej pierwszej znajdziemy tutaj wiele odwołań. Łączy je ogromna wrażliwość i delikatność, wręcz dyskrecja. Wydaje się, że okres nastoletni cechuje największe emocjonalne zagubienie i niezrozumienie ale także przekroczenie magicznej granicy 30 lat może takie być. I właśnie o takim zagubieniu we współczesnym świecie opowiada z wyczuciem i bez narzucania gotowych rozwiązań,zamiast tego podsuwa wskazówki ukryte w książkach. Dla postaci przekraczających próg nietypowej księgarni, książki stają się plastrem na zbolałe serce, dodają otuchy, otwierają na wspomnienia. Rozlewają ciepło i nadzieję oraz przywracają wiarę w coś lepszego.

Mam za sobą dosyć trudny zawodowo czas. Właściwie najczęściej pojawia się myśl żeby rzucić wszystko i zacząć żyć, gdzieś daleko od wielkich miast i korpo, otoczona naturą i książkami. Myśl piękna ale wiadomo jak wygląda rzeczywistość. Jednak takie książki jak ,,Kuchnia książek" sprawiają, że coś się zmienia, pojawia się ciepło i ma się znowu nadzieję, że nawet  jeśli nie dziś to kiedyś marzenia uda się zrealizować. To cudownie ciepła, pozytywna książka, otulająca niczym ulubiony koc. Jest przepełniona łagodnością i delikatnością oraz wprowadza spokój ducha. Doładowuje pozytywną energią i mimo, że wydaje się być banalna i trochę kiczowata to jednak tak prosto,mądrze i piękne mówi o najprostszej drodze do szczęścia i bycia tak zwyczajnie sobą. Już nie wspomnę, że idea miejsca takiego jak ,,Kuchnia książek" jest marzeniem każdego bibliofila. Polecam !

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca! 

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 100,1 cm - 1,9 cm = 98,2 cm.  

niedziela, 21 kwietnia 2024

,,Fantazje niewinnych lat" Edyta Świętek

 

Dramatyczne wydarzenia, które zakończyły poprzedni tom położyły się cieniem na Domu Pod Lipami. Emilia i Dionizy nie żyją a Aurelia zostaje opiekunką ich dzieci. Stara się najmocniej jak może by grzechy rodziców nie odcisnęły piętna na dzieciach jednak nie zawsze da się wszystko przewidzieć i dostrzec. Jednak mimo dramatów, które los nie oszczędza bohaterom, życie toczy się dalej. Aurelia jest nadal młodą, atrakcyjną kobietą i o jej rękę zaczyna się starać przedsiębiorca budowlany Filip. Młoda kobieta ma wiele wątpliwości i trudno jest je zdecydować co wybrać.

,,Fantazje niewinnych lat" wprowadzają serię w XX wiek. Nowy wiek, nowe możliwość ale nadal te same problemy i narastające tajemnice. Autorka nie oszczędza bohaterom dramatycznych zdarzeń. Problemy, śmierć, intrygi cały czas im towarzyszą jednak bohaterki muszą uczyć się z nimi radzić i łapać szczęście wtedy gdy ono się pojawia. Aurelia i Matylda są przykładem dobrych i nowoczesnych kobiet, umiejących wyjść poza ramy konwenansów i podążających za głosem serca. Jednak otoczone są małostkowością, zazdrością, intrygami, które nakierowane są by wyrządzić jak największą szkodę. Młode kobiety jednak dzielnie stawiają czoła przeszkodą i budują wyspy dobra wokół siebie.

Drugi tom sagi krynickiej to barwna opowieść, przede wszystkim o odważnych, nie bojących się życia kobietach. Na przekór przeciwnością losu idą do przodu i starają się żyć dobrze, chociaż wszyscy na około rzucają im kłody pod nogi. To równocześnie też opowieść o zwykłej ludzkiej zazdrości, zawiści, nieuczciwości i małostkowości. Autorka doskonale wplata w tło wszystkie negatywne emocje pokazując jak łatwo niszczyć komuś życie poprzez sączący się nieustanie jad. Nie trzeba uciekać się do zamachów by zrujnować komuś życie. Jej bohaterowie są bardzo zwyczajni a przez to bardzo prawdziwi i bliscy. Odnajdziemy tam bez problemów uniwersalne zachowania i uczucia. ,,Fantazje niewinnych lat" to nie tylko powieść obyczajowa ale także historyczna, w której w tle pojawia się Krynica i Kraków wchodzące w XX wiek ale nadal mocno trzymające się XIX wiecznych konwenansów i schematów. Powoli jednak pojawiają się iskierki zmian i postępu, który jest nieuchronny.

Spędziłam dwa świetne dni przenosząc się w czasie do Krynicy sprzed stu lat. Przyjemnie było zanurzyć się w świat bohaterów i razem z nimi przeżywać kolejne nieoczekiwane zawirowania losu. Ten tom nie był tak dramatyczny jak pierwszy. Bardziej wniósł spokój i nadzieję, mimo że los nie oszczędzał bohaterek. Z pewnością będę kontynuować serię. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 103,2 cm - 3,1 cm = 100,1 cm. 

 

sobota, 20 kwietnia 2024

,,Ogon skorpiona" Douglas Preston, Lincoln Child

Tytuł oryginału: The Scorpion's Tail

 Opuszczona chata gdzieś na zboczu gór w Nowym Meksyku. Miejsce tak zapomniane, że to wręcz nieprawdopodobne, że ktoś w tym miejscu odkrywa zmumifikowane zwłoki. Do sprawy, zapowiadającej się jako rutynowa, zostaje oddelegowana młodziutka agentka Corrie Swanson. Uparta młoda kobieta nie poprzestaje na ogólnym wrażeniu ale postanawia zagłębić się bardziej i odkrywa coś zupełnie nieoczekiwanego. Ponad pięćdziesięcioletnie zwłoki kryją w sobie wiele tajemnic, które nieoczekiwanie sięgają czasów gdy testy nad bombą atomową prowadził doktor Oppenheimer a nawet cofają się w czasie jeszcze dalej. Co dokładnie wydarzyło się w Wysokiej Samotni i komu zależy na tym aby prawda nie wyszła na jaw?

,,Ogon skorpiona" początkowo bardzo mi się dłużył. Wydawał się niespójny i chaotyczny. Wydawało mi się, że w tej historii jest wszystko i nic. Z jednej strony w tle przewija się operacja Trinity, XVII-wieczne legendy, współcześni poszukiwacze skarbów i dwie kobiety, które średnio za sobą przepadają. Z tego nie mogło wyjść nic dobrego. I pierwsza połowa jest słaba. Dopiero gdzieś w połowie coś zaskoczyło. Nagle akcja zaczęła nabierać rumieńców, zaczął wyłaniać się jakiś sens i zaczęło być naprawdę ciekawie. Akcja przyspieszyła, skierowała się w nieoczywistym kierunku i od tego momentu samo już poleciało. Było dokładnie tak jak powinno być - szybko, niebezpiecznie i tajemniczo.

Preston i Child dali tym razem trochę zaskakujące połączenie thrillera i powieści przygodowej, ze zdecydowaną przewagę jej drugiej. Odwołują się też do historii i nauki ale zdecydowanie słabiej niż w poprzednim tomie serii. Tutaj zdecydowanie mocniej czuć ducha poszukiwaczy skarbów i czegoś w klimacie starego dobrego Dzikiego Zachodu. Od początku też zarysowali podział na dobrych i złych, którego się trzymają, chociaż po drodze serwują kilka zaskoczeń. ,,Ogon skorpiona" to lekka rozrywka, w której jednak czegoś zabrakło by mogła rozłożyć na łopatki. Ma niezłe momenty ale całość wypada raczej średnio.

czwartek, 18 kwietnia 2024

,,Nic się nie działo" Tomasz S. Markiewka


 ,,Nic się nie działo" to historia bardzo intymna ale równocześnie mocno uniwersalna. Opowieść o jednej osobie, babce autora, ale osadzona w rzeczywistości ostatnich osiemdziesięciu lat. Nic się nie dzieje a równocześnie dzieje się wszystko. Jest wojna, przychodzą i odchodzą kolejne ustroje, zmieniają się miejsca, zmienia się rzeczywistość. Anna jest naszą przewodniczką po XX wieku i to dzięki losom jednej kobiety możemy zobaczyć jak wiele się zmienia i jak wiele może powiedzieć jedno zwyczajne życie.

Tomasz Markiewka ubrał w słowa historię, która mogłaby odpowiadać wielu ludziom. Pokazuje nie tylko jak Wielka Historia wpływa na ludzi ale przede wszystkim bardzo prosto i bez niepotrzebnych ozdobników opowiada o zwyczajnych, wiejskich realiach i jak się zmieniły. Podczas lektury sama, ze zdziwieniem, odnajdywałam wiele elementów, które znałam z opowieści moich dziadków i rodziców. To stwierdzenie ,,nic się nie działo" nie mówi, że na wsi panowała stagnacja czy marazm. Wręcz przeciwnie ono opisuje spokój i naturalnie następujące zmiany. Elektryfikacja, nowy dom, pierwszy telewizor, traktor, montaż linii telefonicznej, internet. Wszystko to się działo i następowało w trakcie życia naszych dziadków szybko i intensywnie ale równocześnie oszczędzono im wojen, zamachów, bezpośrednich wstrząsów czy zagrożeń. Pokolenie rozpoczęło życie od wojny doceniało ten spokój i to on był dla nich wyznacznikiem.

Ta króciutka książka mówi bardzo dużo o XX wieku i wsi. Jest pięknym pomnikiem pamięci i docenieniem zwykłego, prostego życia. To poruszająca opowieść o niezauważalnych zmianach i ludziach, który na to ciężko pracowali. To droga, którą przeszli po cichu, bez splendorów czy uznań nasi dziadkowie abyśmy my mogli znaleźć się w tym miejscu, w którym obecnie jesteśmy. Wreszcie na pierwszy plan zostaje wyciągnięte ,,to nic", które się działo przez tyle lat i kosztowało tak wiele wyrzeczeń. To bardzo prosta ale bardzo poruszająca opowieść, mówiąca po prostu ,,dziękuję". 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 104,8 cm - 1,6 cm = 103,2 cm. 

wtorek, 16 kwietnia 2024

,,Mroczne wody" Philippa Gregory

Tytuł oryginału: Dark Tides

 ,,Mroczne wody" to drugi tom sagi o kobietach, którą rozpoczęły ,,Mokradła". Akcja przesuwa się w czasie o ponad dwadzieścia lat. Bohaterki pierwszego tomu Alinor i jej córka Alys po dramatycznych wydarzeniach wieńczących poprzedni tom znalazły spokojną przystań na obrzeżach Londynu. Prowadzą małą rodzinną firmę a w ich życiu zapanował spokój. Wszystko się zmienia pewnego letniego dnia gdy do ich drzwi zawita dwójka gości. Po ponad 20 latach James, teraz angielski lord, chce odzyskać Alinor oraz syna, którego porzucił. Drugim gościem jest tajemnicza Włoszka, która podaje się za żonę Roba. Ich pojawienie zburzy tam długo budowany spokój i wprowadzi do domostwa sieć intryg, kłamstw i niepokojów. Jednak to nie jedyny wątek. Po drugiej stronie świata, w Nowym Świecie, Ned próbuje zbudować swoje życie i nieoczekiwanie znajdzie się pośrodku, pomiędzy Indianami a osadnikami.

,,Mroczne wody" są opowieścią dużo bardziej dynamiczną i intrygującą. Mają w sobie elementy thrillera psychologicznego, kryminału i powieści historycznej. Autorka przykłada ogromną wagę do detali i budowania tła, na którym jej bohaterowie stają się bardziej wyraziści oraz niejednoznaczni. Na pierwszy plan wysuwają się kobiety a każda z nich jest inna. Silne, odważne, zdeterminowane, tajemnicze, przekonane o własnych racjach i potrafiące zawalczyć o to co dla nich ważne, nawet jeśli kierują się uczuciami to te uczucia są silne i niszczycielskie. Z zapartym tchem obserwuje się intrygi jakie zawiązują oraz działania jakie podejmują by zdemaskować kłamstwo.

Obok kobiet z rodziny Reekie ciekawym wątkiem jest obraz Nowego Świata, który obserwujemy oczami Neda Ferrymana. Ten wątek jest dużo spokojniejszy ale nie mniej intrygujący. Nowy Świat znalazł się na rozdrożu. Sprzeczne interesy i zamiary pomiędzy Indianami i osadnikami zaczynają dawać o sobie znać. Coraz wyraźniejszy staje się podział, który nie pozwoli pokojowo współistnieć. To też obraz świata, który był obcy, wrogi i inny dla osadników. Czuć ich zagubienie i niezrozumienie rzeczywistości w jakiej się znaleźli.

,,Mroczne wody" wciągają. To wielowątkowa, intrygująca powieść o pełnokrwistych kobietach, nakreślona na wielowymiarowym tle historycznym, które kryje wiele zagadek. Niejednoznaczne postacie i zaskakujące zwroty akcji nie pozwolą się oderwać. To powieść, którą po prostu chce się czytać. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 104,8 cm - 3,3 cm = 101,5 cm. 

 

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

,,Sen o Jerozolimie" Éric-Emmanuel Schmitt

Tytuł oryginału: Le Défi de Jérusalem

 Ostatnią książką Schmitta, którą przeczytałam,  prawie równo rok temu, była ,,Noc ognia". Wtedy opowiadał on o początkach swojej wiary. O momencie gdy z agnostyka, wręcz ateisty, stał się człowiekiem wierzącym a przynajmniej poszukującym. Dziś skończyłam czytać ,,Sen o Jerozolimie", książkę która jest zapisem pielgrzymki po Ziemi Świętej odbytej w 2022 roku. I dopiero teraz widać jak bardzo te dwie książki się dopełniają. ,,Noc ognia" rozpoczyna coś, co dopiero w ,,Śnie o Jerozolimie" znajdzie swoje dopełnienie.

Schmitt wyrusza na pielgrzymkę po Ziemi Świętej jako zwykły uczestnik. Dołącza do grupy by odwiedzić najważniejsze miejsca, związane z religią chrześcijańską. Fizycznie odwiedza Nazaret, Kafarnaum, Betlejem by finalnie dotrzeć do Jerozolimy. Razem z nim odwiedzamy miejsca na mapie. Jednak jest też drugie, ważniejsze oblicze też pielgrzymki - wędrówka duchowa. Schmitt wchodzi głębiej i dla niego kolejne punkty na mapie są przyczynkiem do rozważań na temat wiary i odkrywania jej roli w jego życiu. Cały czas odwołuje się do swoich wcześniejszych utworów, w tym najmocniej do ,,Nocy ognia", by podkreślić jak długą i ważną drogę przeszedł.

,,Sen o Jerozolimie" to poruszająca wędrówka. Medytacyjna, bardzo intymna, pełna rozważań i przemyśleń, które zanurzone są w filozofii i Biblii. Zmusza do refleksji na temat obrazów z Pisma Świętego, które mamy zakorzenione, wobec których już zobojętnieliśmy. Schmitt patrzy na to z nowej perspektywy. Fizyczna droga, realne obrazy i miejsca są dla niego wyzwalającym doświadczeniem, które nasuwa mu nowe wnioski, otwiera drogę do nowej interpretacji symboli oraz co najważniejsze - zbliżenia się do Tajemnicy. Ta książka to wskazówka i zachęta do poszukiwań, do nowego spojrzenia, do bycia otwartym na chrześcijańskie życie.

,,Sen o Jerozolimie" dopełnia ,,Noc ognia" i pokazuje dwa odmienne punkty na drodze wiary, bez których nie da się odkrywać Boga. Jest punkt przełomu i punkt dopełnienia. Tylko poprzez osiągnięcie ich obu można zbliżyć się do Tajemnicy. One otwierają, zmuszają do poszukiwań, wyciągają poza sferę komfortu. A nikt, tak jak Schmitt, nie umie tego ubrać w słowa i zmusić do głębszego spojrzenia. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Znak!

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 106,9 cm - 2,1 cm = 104,8 cm. 

 

środa, 10 kwietnia 2024

,,Genesis" Chris Carter

 

 Tytuł oryginału: Genesis

Wydawało mi się, że z Chrisem Carterem już trochę miałam do czynienia i jestem przygotowana oraz uodporniona. No cóż... Tym razem wiedział jak przykuć uwagę i sparaliżować od pierwszej strony. Bo wyobraźcie sobie sytuację. Młoda dziewczyna wraca lekko pijana z imprezy. Wychodzi z taksówki, otwiera drzwi domu, idzie pod prysznic, trochę się kręci, po czym idzie do łóżka. I wtedy przychodzi sms. Ma nadzieję, że to facet, którego poznała chwilę wcześniej. Zamiast tego ktoś pisze: ,,nie zamknęłaś drzwi, ale nie martw się już są zamknięte". I może to zabrzmi śmiesznie bo zaczęłam czytać do poduszki ale poszłam sprawdzić czy mam zamknięte drzwi. Serio!

,,Genesis" to powieść gdzie Carter łączy nie tylko niewyobrażalne okrucieństwo ale i przemoc psychiczną, która rezonuje także na czytelnika. Każda kolejna zbrodnia jest bardziej okrutna, bardziej makabryczna a poprzedza ją strach ofiar, które zdają sobie sprawę z tego co może za chwilę się wydarzyć. Ale to nie wszystko, sprawca nie poprzestaje na ofierze, on rozciąga swoją zbrodnię na rodzinę i najbliższych ofiar. Dla Huntera i Garcii zaczyna się śledztwo po omacku bo pozornie ofiar nic nie łączy. Co rusz morderca zmienia modus operandi i uderza nim ciało poprzedniej ofiary zdąży okrzepną. Wiadomo, że jest cierpliwy, zdyscyplinowany i zaplanował kilka kroków do przodu. Jednak nawet tacy geniusze zbrodni popełniają błędy a Hunter i Garcia na pewno je wyłapią i wykorzystają.

,,Genesis" to thriller mroczny i mocno działający na psychikę. Autor nie poprzestał na czystej jatce ale poszedł o krok dalej i zbudował narrację sięgającą głębiej. Przepełniona strachem, desperacją, niespodziewanym zagrożeniem, które przekracza granice psychicznego bezpieczeństwa. Czuć, że zagrożenie czai się tuż obok i uderza z miejsc, które powinny być oazą. Ale z drugiej strony to nadal Carter, który sprowadził zbrodnię  do poziomu rozrywkowego. Po mocnym początku, zaczynają się pojawiać typowe motywy i już się wie, że nawet po najbardziej skomplikowanym śledztwie znajdzie się zaskakujące rozwiązanie i nie zostawi czytelnika bez odpowiedzi. Bardzo dobre, mocne, przesycone grozą momenty mieszają się z schematami, powtórzeniami i banałami dzięki czemu całość zostaje złagodzona i bardziej przystępna. Typowy Carter -czy trzeba dodawać coś więcej?

wtorek, 9 kwietnia 2024

,,Lizbona. Miasto, które przytula" Marta Stacewicz-Paixão, Weronika Wawrzkowicz-Nasternak


 Lubię serię podróżniczą wydawnictwa Wielka Litera ,,Podróż nieoczywista" bo otwiera drzwi do zupełnie nowego spojrzenia na wiele miejsc. Najczęściej jest to obraz bardzo subiektywny, indywidualny, wręcz intymny. Patrzymy na znane miejsca z perspektywy innej osoby, współodczuwając wszystko to co zdecydowało, że dana lokacja jest właśnie TĄ. Jest to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju, jednak w przypadku ,,Lizbona. Miasto, które przytula" czegoś zabrakło, żebym mogła z całą mocą powiedzieć, że tak rozumiem ten zachwyt.

Nie byłam nigdy w Lizbonie więc podziwiałam ją tylko poprzez fenomenalne zamieszczone w książce zdjęcia. To one są intymnym portretem miasta. Raczej nie znajdziemy tam monumentów czy popularnych atrakcji turystycznych, jest zamiast tego miasto samo w sobie. Cudowne detale i wizerunki miejsc oraz ludzi hipnotyzują. Są tym, dlaczego przede wszystkim warto sięgnąć po tę książkę. Sama treść to krótkie felietony i rozmowy - autorek pomiędzy sobą oraz z różnymi gośćmi m.in Polakami mieszkającymi w Portugalii. Można dowiedzieć się sporo o historii miasta oraz o jego zupełnie nieoczywistej stronie. Lizbona doskonale podkreślana charakter mieszkańców i w naturalny sposób jest ich odbiciem. To miasto małych knajpek, otwartych ludzi zmagające się z popularnością turystyczną, na którą nie jest przygotowane. To opowieść o życiu w zupełnie innej dynamice niż to co znamy z Polski. Brak pośpiechu, brak presji. Każdy z rozmówców prezentuje swoją wizję Lizbony jako miejsca, które stało się tym właściwym do (nawet czasowego) zamieszkania.

Obraz Lizbony jaki wyłania się z rozdziałów ma w sobie to coś, jednak wiele też brakuje. Autorki chciały wyjść poza ramy przewodnika i stworzyć bardziej intelektualny-kulturalny obraz Lizbony. W wielu miejscach znajdziemy mnóstwo odniesień do literatury, sztuki, kultury. Opowieść nabiera innego wymiary ale gdzieś gubi się istota. Nie czułam tych emocji, tego personalnego spojrzenia, którego oczekiwałam po kolejnej książce z serii. Lizbona jaka pojawia się na kartach książki jest piękna ale nie skierowana do mnie. I w pewien sposób jest clue - każdy z rozmówców podkreślał, że to miasto trzeba odkryć po swojemu, na własną rękę, a nie podążać śladami innych czy za przewodnikiem. Może w nieoczywisty sposób ta książka mówi, że muszę sama się tam udać i odkryć swoją Lizbonę bo ta na kartach książki z pewnością moją nie jest. Zachęcam!

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 109,3 cm - 2,4 cm = 106,9 cm. 

 

niedziela, 7 kwietnia 2024

,,Black Bird Academy. Zabij mrok" Stella Tack

Tytuł oryginału: Blackbird Academy. Töte die Dunkelheit

 Czy życie może być bardziej podle? Młoda nowojorska kelnerka dochodzi do siebie po rozstaniu z długoletnim chłopakiem. Współlokatorki postanawiają ją wyrwać z marazmu i namawiają na wspólny wypad do klubu. Pomysł ten mógłby skończyć się nawet dobrze, bo w klubie Leaf wpada w oko przystojniakowi, z którym decyduje się na one night stand tylko, że ... No właśnie przystojniak jest demonem, oczekującym od niej czegoś zdecydowanie innego niż szybki numerek. Jednak nic nie idzie tak jak powinno i gdy Leaf się budzi, okazuje się, że jest w lochu i w wyniku nieudanego opętania dzieli ciało z demonem. Wtedy też poznaje zupełnie nowe oblicze świata - nie jest on taki jednowymiarowy i kryje w sobie wiele tajemnic. Jedną z nich jest istnienie egzorcystów i ich Black Bird Akademy zlokalizowanej na jednej z nowojorskich wysp. Leaf nie jest już człowiekiem ale nie jest też demonem -  jest zagadką i czymś co nie wszystkim pasuje. Jej obecność w murach akademii wywołuje poruszenie i niechęć, jednak szkolenie się zaczęło i jej opiekunem zostaje Falco, w którym dziewczyna budzi wiele sprzecznych emocji.

Z pewnością, sama nigdy bym nie sięgnęła po książkę ,,Black Bird Academy. Zabij Mrok". Miałam, w swojej czytelniczej przeszłości, epizody z podobnymi książkami ale zdecydowanie nie jest to moja stylistyka. Traktuję je z przymrużeniem oka raczej jako odskocznię od tego co normalnie czytam oraz okazję do sprawdzenia co w piszczy w innych kręgach niż moje. Dlatego gdy dostałam tę do recenzji podeszłam do niej na luzie i bez oczekiwań. I to chyba zdecydowało o tym, że bawiłam się świetnie w trakcie lektury.

Powieść mocno oparta jest na schematach. Młoda, niewinna dziewczyna, która trafia nie tam gdzie powinna i musi zawalczyć o siebie. Mroczna, gotycka, tajemnicza akademia zarządzana przez ludzi sterujących światem. Świat, który nie jest taki jakby się wydawało i skrywa swoje drugie oblicze pełne monstrum i zła. Tajemniczy, niechętny, gburowaty bohater, skrywający swoje cieplejsze oblicze. Nie mówcie, że to wszystko nie brzmi znajomo. Jednak to wcale nie jest krytyka bo książka ma świetne tempo, świetne wyczucie postaci, całe pokłady ironicznego humoru oraz w całkiem niezły sposób buduje poczucie niepokoju i zagrożenia co sprawia, że czyta się to jednym tchem. Autorka wykorzystała wiele znanych i popularnych motywów w zaskakujący sposób tworząc coś świeżego i interesującego. Ani przez chwilę nie czuć nudy. Jest mrocznie, intensywnie, niebezpiecznie, emocjonująco i seksownie a zarazem wszystko podszyte jest ironią.

Nie umiem podejść to tej książki na poważnie ale to nie znaczy, że ją źle oceniam. Może po prostu mam więcej lat niż grupa docelowa ale i tak bawiłam się świetnie. Jak dla mnie jest to przykład dobrze napisanej literatury rozrywkowej, które garściami korzysta ze schematów popkulturalnych jednak w zupełnie nowy sposób. Szybka, pełna zwrotów akcja, bardzo dobrze wykreowane postacie i mroczne tło - czy trzeba czegoś więcej? Mimo, że nadal nie uważam się za fana motywu ,,dark academy" czy ,,romantasy" to chyba za jakiś czas sprawdzę co dalej z bohaterami bo czuję się zaintrygowana zakończeniem. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Jaguar


p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 113,1 cm - 3,8 cm = 109,3 cm. 

wtorek, 2 kwietnia 2024

,,Wodospad" Carla Neggers

Tytuł oryginału: Waterfall

 Lucy Swift to młoda wdowa po synu prominentnego i cenionego senatora. Zostawiła za sobą Waszyngton i zaczęła nowe, spokojne życie w Vermoncie. Prowadzi firmę zajmującą się organizacją wycieczek i wychowuje dwójkę dzieci. Jej życie wydaje się uporządkowane i szczęśliwe i takie jest do momentu aż ktoś postanawia zburzyć jej spokój. W otoczeniu Lucy zaczyna dochodzić do dziwnych zdarzeń a ona sama postanawia zgłosić się po pomoc do dawnego przyjaciela męża.

Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta te czasy gdy w telewizji można było znaleźć takie pseudothrillery z wątkiem romantycznym. Szczególnie kojarzą mi się z przełomem wieków. Sama pamiętam, że jako nastolatka uwielbiałam je oglądać. Udawały, że są straszne, udawały, że jest tam jakaś fabuła a wszystko miało na celu doprowadzenie do tego żeby w finałowej scenie bohaterowie wyznali sobie miłość. I dokładnie taka jest ta książka. Czuć w niej mocny klimat filmów telewizyjnych z lat 90tych, jest naiwna, przerysowana i chaotyczna. Czarni bohaterowie są albo totalnie niewidoczni i właściwie trudno zrozumieć, dlaczego wzbudzają taki strach albo przerysowani i wręcz groteskowi. A ci pozytywni? No cóż, wystarczy powiedzieć, że to macho i wszystko jasno, tylko że po fabule tego nie widać. Właściwie najwięcej charakteru mają postacie drugoplanowe dzieciaków i to dzięki nim moje skojarzenie z latami 90tymi.

,,Wodospad" to powieść naiwna i próbująca udawać thriller ale i romans. Właściwie z żadnej z tych prób niewiele wyszło. Na thriller za mało emocji i zupełnie zero napięcia,  i dokładnie to samo jest jeśli chodzi o romans. Właściwie nic z niczego nie wynika i motywacje bohaterów są zupełnie irracjonalne. Jeśli ktoś chce poczuć lekki vibe lat 90tych i przekonać się jak nie powinno się pisać książek, ewentualnie potrzebuje książki, z której i tak nic nie zostanie to polecam. Cała reszta spokojnie może omijać.