Po wakacyjnej przerwie cztery przyjaciółki wracają do Akademii Rosenholm. Dramatyczne wydarzenia jakie rozegrały się w poprzednim roku szkolnym położyły się cieniem na ich życiu. Obietnica złożona duchowi zamordowanej Trine bardzo im ciąży i z większym zaangażowaniem spróbują odkryć co wydarzyło się przed laty. Jednak drugi rok nauki w akademii to czas gdy muszą podjąć pierwsze decyzje co do swojej przyszłości. Zaczynają się ukierunkowywać ich zdolności, jednak nie wszystko przebiega tak jak to zostało zaplanowane.
,,Na zawsze w sercu" to tom lepszy niż ,,Róże i fiołki". Mocniej skoncentrowany na głównym wątku, którym jest poszukiwanie zabójcy Trine. To właśnie na śledztwie skupi się cała uwaga, szczególnie, że dziewczyny wpadną na ważny trop. Nie ma tutaj też aż tylu romantycznych zawirowań, chociaż to co wydarzyło się wcześniej zaważy na rodzącej się przyjaźni. Odkryte zostanie kilka sekretów oraz do głosu dojdą tłumione pragnienia, szczególnie, że dostaną wsparcie z nieoczekiwanej strony. Jak wcześniejszy tom koncentrował się głównie na Kristine, to teraz na pierwszy plan wysuwa się Malou - bohaterka najbardziej niejednoznaczna, zadziorna i zdeterminowana. To ona będzie siłą napędową całej opowieści i nada jej charakter.
Trzeba przyznać, że robi się ciekawiej w tym tomie. Po pierwszym uważałam, że jest to tylko miła historyjka, lekka, łatwa i przyjemna do czytania ale równie szybko uciekającą z pamięci. I tak w sumie było, bo gdy zaczynałam czytać ten miałam problem żeby się połapać. Jednak ta część mnie wciągnęła. Jest mroczniejsza, bardziej skupiona na wątku kryminalnym, ujawnia kilka zaskakujących sekretów, które zmieniają perspektywę a przede wszystkim ma zakończenie, które woła: ja chcę ostatni tom! Warto dać tej serii szansę, bo zdecydowanie pierwszy tom nie zapowiadał tego co dzieje się później. I tak,nadal jest to opowieść dla młodszych czytelników, więc mimo wszystko całość jest w wersji soft, ale nadal wciąga.
poniedziałek, 30 grudnia 2024
,,Na zawsze w sercu" Gry Kappel Jensen
niedziela, 29 grudnia 2024
,,Grzech śmiertelny" Margit Sandemo
Tytuł oryginału: Dödssynden
,,Grzech śmiertelny" rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, gdzie zakończyła się ,,Tęsknota". Cecylia Meiden wraca do Danii po wizycie w domu rodzinnym. Zdaje sobie sprawę, że to co zrobiła było błędem ale jeszcze nie wie jakie wywoła to konsekwencje. Szybko orientuje się, że jest w ciąży co może grozić całkowitą kompromitacją. Jednak w znacznie gorszej sytuacji jest jej przyjaciel, Alexander Paladin. Dlatego postanawiają pomóc sobie nawzajem i zawrzeć małżeństwo. Nikogo to zbytnio też nie dziwi pośpiech bo wojna trzydziestoletnia puka do bram. I to właśnie wojna wyzwoli coś, co Tengel Dobry tylko podejrzewał.
Historia Cecylii i Alexandra ma w sobie dużo uroku. Dwoje bardzo dobrych przyjaciół, których okoliczności zmusiły do małżeństwa i którzy powoli odkrywają, że jednak łączy ich coś więcej. Ale to nie tylko opowieść o miłości ale także o zagrożeniu jakim był w XVII wieku homoseksualizm. Alexander mimo, że był dobrym, mądrym i wrażliwym człowiekiem oraz zdolnym żołnierzem jako homoseksualista mógłby ponieść najsurowszą karę. Jego wątek, trochę dziwny ze współczesnej perspektywy, jest mimo wszystko bardzo pozytywny. Alexander to jest postacią, którą czytelnik może polubić i ją wspierać. Razem z Cecylią muszą pokonać wiele przeszkód, czasem nawet uciec się do kłamstw, by finalnie móc osiągnąć szczęście.
Oprócz wątku Cecylii i Alexandra, którzy dominują w tym tomie, na scenie pojawiają się synowie Arego. To ich oczami obserwujemy przerażającą rzeczywistość żołnierską. Tarjei jako utalentowany medyk będzie miał ważną rolę do odegrania, również Trond i Brand przekonają się, jak walka i zabijanie mogą zmienić człowieka.
,,Grzech śmiertelny" można pochłonąć na raz. To historia wciągająca i zaskakująca. Może mniej w niej fantastyki a więcej prawdziwej historii i obserwacji społecznych, jednak nadal mocno czuć klimat sagi.
1. Zauroczenie
2.Polowanie na czarownice
3.Otchłań
4. Tęsknota
5. Grzech śmiertelny
piątek, 27 grudnia 2024
,,Rozdroże kruków" Andrzej Sapkowski
poniedziałek, 23 grudnia 2024
..Mrok jest miejscem" Ariadna Castellarnau
Tytuł oryginału: La oscuridad es un lugar
piątek, 20 grudnia 2024
,,Leśna obietnica" Patrycja Żurek
Zdecydowanie odkryciem tego roku są dla mnie książki wydawnictwa Dragon. Różna tematy, różny poziom ale dotychczas miałam wrażenie, że to takie ciepłe, pozytywne, czasem bardziej poruszające, czasem bardziej życiowe książki, które są idealną odskocznią od rzeczywistości. Po ostatnich kilku bardzo dobrych spotkaniach, trafiłam na coś co mi nie zagrało.
,,Leśna obietnica" to opowieść, która wpisuje się w modny ostatnio motyw słowiańszczyzny. Żaneta wraz z matką ukryły się w lesie przed okrucieństwem wojny. Tam właśnie matka dziewczyny zawarła okrutny układ z leśnym bóstwem Dziewanną. Od tego momentu męski potomek musi być oddany w ręce bogini. Żaneta dopiero gdy spotka na swojej drodze drwala Jaromira dowie się, że obietnicę złożoną Dziewannie trudno jest zerwać.
,,Leśna obietnica" to powieść bardzo chaotyczna i z ogromnym zmarnowanym potencjałem. Zaczyna się ciekawie jednak szybko okazuje się, że właściwie z podejmowanych wątków nic nie wynika. Historia relacji matki z córką, miłości Żanety i Jaromira zanim się na dobre rozkręcą już się skończyły. Opowieść o dzieciach z niepełnosprawnościami, która miałam nadzieję, że będzie potężną lekcją wrażliwości i tolerancji, ogranicza się tylko do rzucenia kilku skomplikowanych nazw i właściwie nie dowiadujemy się dlaczego. Nawet samej mitologii słowiańskiej jest tutaj jak na lekarstwo.
Denerwowało mnie też zagubienie faktograficzne. Teoretycznie akcja powieści zaczyna się pod koniec II wojny światowej czyli ok 1945 roku i wtedy Żaneta jest młodą wchodzącą w życie dziewczyną. Po czym chwilę później, gdy nadal jej dzieci są małe dowiadujemy się, że nastały rządy Gierka. Zaskakująco szybko minęło ćwierć wieku. Jakoś też ciężko mi uwierzyć, że dziewczyna wychowana w środku lasu, tuż po wojnie rzuca pojęciami jak gen i mutacja genu. I przymknęłabym oko na wszystkie babole gdyby z tej historii coś wynikało. Jest tylko zlepek luźnych pomysłów ubrany w lekką historyjkę. Chyba największym plusem jest lekki styl pisarki bo da się to doczytać do końca.
Miałam ogromne oczekiwania wobec tej książki i chyba dlatego mocniej czuje się rozczarowana. Tutaj nie ma nic z tego na co liczyłam. Nie ma ciepła, mądrości, emocji. Nie ma słowiańskiego, baśniowego klimatu. Jest piękna okładka. Przykro mi to pisać ale jestem zdecydowanie na ,,nie" jeśli chodzi o tę książkę ale mam nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Dragon!
poniedziałek, 16 grudnia 2024
,,Uranova" Lenka Elbe
Tytuł oryginału: Uranova
Narzeczona Henry'go przed trzydziestu laty zapadła się pod ziemię (dosłownie). Teraz on, w ramach terapii, jedzie do małej miejscowości gdzieś w Czechach bo podobno wykrzyczenie się dokładnie tam może mu pomóc poradzić sobie z problemami. I tak Henry wraz z obecną żoną trafia do Jachymowa a zaraz potem do hotelu Skłodowska. Kiedyś w tej mieścinie wydobywano uran. Dziś kopalnia jest już zamknięta jednak to właśnie hotel zdaje się być miejscem gdzie dochodzi do dziwnych zdarzeń. Już jego mieszkańcy są nietuzinkowi, a gdy jeszcze doda się pięciu fizyków z Heidelbergu, tajemniczego Chuchina oraz Henry'ego i jego neurotyczną żoną, zdecydowanie coś się zdarzy.
,,Uranova" to powieść, z którą mam problem. Miałam ochotę na absurdalny czeski humor i w sumie na początku trochę tego jest. Zaintrygował mnie też opis i do samego końca czekałam na jakieś wow, które nie bardzo nadeszło. Powieść opiera się na ciekawym koncepcie. Jest zderzenie trochę nauki, trochę fantastyki z absurdami życia oraz przemyconą w tle trudną historią z czasów komunizmu. Początkowo próbuje powieść udawać horror, szczególnie przez kreację kilku postaci ale szybko się to rozwiewa, bo nie do końca wykorzystany zostaje potencjał.
Bardzo długo czytałam ,,Uranovą" ale mimo wszystko miałam nadzieję na wielkie spektakularne rozwiązanie wszystkich wątków. Czy nadeszło? Cóż, w pewien sposób nadeszło i wpisało się w czeski humor. Z pewnością jest to powieść zaskakująca i nieoczywista. Trochę miszmasz wszystkiego, przez co trudno zaklasyfikować ją do jednego gatunku czy jednoznacznie ocenić. Ma momenty lepsze, ma gorsze. Zaskakuje zwrotami akcji i zupełnie nieoczekiwanymi puentami (nauka Schmitta pamiętamy!). Jest pełna sprzeczności. Z pewnością nie jest to historia dla każdego, a raczej do osób, które lubią absurd, groteskę, przerysowanie pomieszane z lekkim horrorem i powieścią science fiction. Bo dokładnie to tutaj znajdą.
niedziela, 15 grudnia 2024
,,Ludzie na mydło" Tomasz Bonek
Dorastaliśmy z pełnym przeświadczeniem jak straszliwe i niewyobrażalne były zbrodnie dokonane przez nazistów w trakcie II wojny światowej. Krematoria, Zagłada, wywóz na przymusowe roboty - odczłowieczony świat, w którym życie ludzkie nie było nic warte. I gdzieś pośród całego tego zła krążyły nazwiska takie jak doktora Mengele, który dokonywał przerażających eksperymentów na ludziach, czy oprawców jak Rudolf Hoess. Dodatkowo przebijał się do świadomości ,,fakt" o tym, że naziści przerabiali ludzi na mydło. Tylko czy naprawdę tak było?
Tomasz Bonek przeprowadza reporterskie śledztwo podążając tropem doktora Spannera, patologa i profesora w Instytucie Anatomii w Gdańsku. To właśnie on był oskarżany o przerabianie ludzi na mydło. To właśnie na zapleczu jego instytutu dokonano przerażających odkryć, i to właśnie tam między innymi Zofia Nałkowska wysnuła tezę na temat tej przerażającej działalności. A jak właściwie było? Prawda jest może mniej szokująca ale nadal porażająca i bulwersująca. Może nie było mydła z ludzi ale była fabryka przerabiająca ,,materiał ludzki" na preparaty potrzebne studentom do nauki. Była dehumanizacja zwłok, odbieranie godności zmarłym, traktowanie ich jak przedmiotu oraz oderwanie od najbardziej oczywistych wartości w imię źle pojętej nauki.
,,Ludzie na mydło" przypominają mi książkę, którą czytałam w zeszłym roku ,,Mroczne archiwa". Tam autorka poszukiwała książek oprawionych w ludzką skórę, równocześnie snując opowieść o tym jak łatwo stracić właściwą perspektywę. Dokładnie tak samo jest tutaj. Bonek dokładnie i rzetelnie opisuje zbrodnie hitlerowskie ale równocześnie pokazuje tą zaburzoną perspektywę. Ludzkie ciało straciło swoją godność, stało się materiałem, który bezrefleksyjnie się pozyskiwało z obozów pracy, szpitali psychiatrycznych, więzień, tuż po egzekucji. Wojna była momentem, który zapewniał wręcz niekontrolowany, nieprzerwany dopływ ciał, które nie były ludźmi ale ,,materiałem". Szokujące jest, że w imię nauki i rozwoju medycyny bezrefleksyjnie podchodziło się do ciała ludzkiego po śmierci. Została tylko chora ambicja i pragnienie sławy.
,,Ludzie na mydło" to reportaż w formie krótkich migawek, które dokumentują kolejne szokujące fakty. Pozornie niezwiązane ze sobą. Całościowo budują szokujący obraz. Bo nawet jeśli nie było ludzi na mydło to jednak było szaleństwo, które prowadziło do zachowań, które nie mieszczą się w granicach rozsądku i przyzwoitości. Granica zła została przesunięta bardzo daleko i to co niewyobrażalne się dokonało. I najtragiczniejsze jest, że robiono to w imię nauki. Polecam!
wtorek, 10 grudnia 2024
,,Śmierć w Kornwalii" Daniel Silva
Na kornwalijskim wybrzeżu zostają ujawnione zwłoki znanej i cenionej profesor historii sztuki. Początkowo sprawa zostaje uznana za kolejną napaść nieuchwytnego mordercy Rębajły. Jednak młody policjant nie jest o tym do końca przekonany. Dlatego gdy nadarza się okazja, prosi o pomoc Gabriela Allona -legendarnego szpiega izraelskiego wywiadu, obecnie w stanie spoczynku. Allon szybko odkrywa, że oprócz zaginionego telefonu komórkowego ofiary, interesujący jest także jej zakres zainteresowań. Zamordowana profesor badała sprawę zaginionego obrazu Picassa. Pierwszy trop kieruje Allona do Paryża, gdzie dowiaduje się, że to nie jedyna ofiara powiązana z tym właśnie obrazem. Podążając tropem Picassa wpada na trop afery o znacznie większym zasięgu, która ma na celu coś znacznie bardziej niebezpiecznego.
Dawno temu czytałam kilka tomów serii o Gabrielu Allonie, więc z ogromną przyjemnością do niej wróciłam. Ten tom zaczyna się pozornie banalnie by potem rozkręcić się na całego. Zdecydowanie na początku nie ma szans by odgadnąć, w którym kierunku podąży intryga. Jest zaskakująca, pełna zwrotów akcji i mocnych odniesień do współczesnych wydarzeń zarówno ze sfery politycznej jak i ekonomicznej czy kulturalnej. Daniel Silva pokazuje ciemną stronę współczesnej finansjery oraz handlu sztuką, który staje się idealnym narzędziem do prania brudnych pieniędzy.
Cała akcja ,,Śmierci w Kornwalii" to jedna wielka jazda bez trzymanki po całej Europie. Czego tam nie ma? Pościgi, kradzieże, ataki hakerskie, przebieranki czy porwania. Nie ma czasu na oddech bo cały czas coś się dzieje. A wszystko okraszone celnymi ripostami, przenikliwymi spostrzeżeniami na temat współczesności oraz niewymuszonym humorem. Daniel Silva daje czytelnikowi prawdziwy, rasowy thriller szpiegowski, który zapewni emocje do samego końca. Polecam!
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska!
niedziela, 8 grudnia 2024
,,Once Upon a Christmas Eve" Elizabeth Hoyt
Tytuł oryginału: Once Upon a Christmas Eve
Kilka lat temu zaczytywałam się w serii romansów historycznych ,,Tajemnice Maiden Lane". W Polsce wydawanie serii zostało przerwane po szóstym tomie a szkoda bo zdecydowanie była to jedna z lepszych. Nieoczywista, bardzo dobrze napisana, pełna wyrazistych bohaterów oraz rozgrywająca się na tle ciemniejszej strony society. Tłem były nie tylko bale i wieczorki ale także ciemne zaułki ubogich dzielnic, gdzie oko sprawiedliwości rzadko zaglądało. Więc chyba nie jest zaskakujące, że gdy trafiłam na ,,Once Upon a Christmas Eve" koniecznie chciałam jeszcze raz zanurzyć się w świecie bohaterów, których dobrze już poznałam i polubiłam.
,,Once Upon a Christmas Eve" nie jest pełnoprawną powieścią. To zaledwie nowelka będąca uzupełnieniem cyklu. Jej bohaterami są postaci, które pojawiają się na drugim planie w tomie piątym. Sarah St. John to młodsza, uparta i bardzo samodzielna siostra Godricka. Natomiast wicehrabia D'Arque przewijał się przez cały cykl gdzieś w tle i był bardzo niejednoznaczną postacią. W tym tomiku, uszkodzony powóz i choroba ukochanej babki D'Arque sprawiają, że muszą spędzić wspólnie okres świąteczny. Zaczyna się od słownych złośliwości i celnych ripost, jest kilka śmiesznych splotów okoliczności ale finalnie okaże się, że pod powłoką szorstkości, złośliwości kryje się nieodparta chemia i coś znacznie mocniejszego.
Największa zaleta tej historii jest to, że jest króciutka i bardzo lekka. Nie ma tutaj tematów znanych z poprzednich tomów, raczej wszystko koncentruje się wokół świątecznej atmosfery. Jest uroczo, zabawnie ale z lekkim pazurem i szczyptą romantyzmu. Od początku widać, że Sarę i Adama coś łączy, chociaż oni stanowczo temu zaprzeczają. Tylko kto nie ulegnie magii świąt, nie podda się czarowi wieczoru i nie odkryje, że pozory czasem mylą. Trochę szkoda, że Sarah i Adam nie doczekali się prawdziwej powieści bo zdecydowanie ich historia miała potencjał na więcej. Bardzo zostały uproszczone ich postaci. Adam nagle przestał być łajdakiem a Sarah okazała się mieć historię, która aż prosiła się o rozwinięcie. Ale to nic, mimo to spędziłam z nimi cudowne popołudnie i bawiłam się świetnie.
piątek, 6 grudnia 2024
,,Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach" Henryk Biegeleisen
,,Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach" to kolejna z publikacji w cyklu ,,Wierzenia i Zwyczaje" od Wydawnictwa Replika, które sięga do korzeni polskich badań nad ludowością. Tym razem jest to klasyczna praca wybitnego badacza etnografii Henryka Biegeleisena poświęcona śmierci. Praca powstawała w 1930 roku i jest zbiorem wierzeń dotyczących śmierci, jednak nie odwołuje się tylko do tradycji polskich ale przywołuje przykłady z całego świata. Praca ta jest fascynującym kompendium wiedzy o dawnych, zapomnianych wierzeniach.
Zaczyna się od symboli i znaków które uprzedzały przodków o nadchodzącej lub możliwej śmierci. Dokładnie opisuje wszystkie jej elementy oraz oznaki. Potem przywołane jest pojęcie duszy i to jak ona jest pojmowana oraz co może dziać się z nią po śmierci. Sporo miejsca poświęcone jest właśnie życiu pozagrobowemu - wierze w powroty zmarłych pod różnymi postaciami oraz jak sobie z tym radzić. To zarówno przykłady upiorów, duchów pokutujących oraz tych skazanych na wędrówkę po ziemi przez żywych, którzy nie dopełnili pewnych rytuałów. Bo świat dawnych wierzeń dotyczących śmierci pełen był określonych zachowań, znaczeń. Miał swój rytm i przebieg, którego zakłócenie mogło sprowadzić cierpienie i potępienie. Dawne obcowanie ze śmiercią nie kończyło się na cmentarzu w trakcie pogrzebu. Był to punkt kulminacyjny ale poprzedzony wieloma obrzędami, nie kończący się też w momencie umieszczenia ciała w grobie.
Gdy czytałam pracę Henryka Biegeleisena cały czas towarzyszyło mi poczucie, jak biedne są współczesne zwyczaje związane ze śmiercią. Wyrugowaliśmy wszelkie zapowiedzi śmierci jako zabobony, o duszy nie myślimy, nasi bliscy odchodzą w bezosobowo w szpitalu, pogrzeb ogranicza się do szybciej ceremonii, czasem poprzedzonej jakimś czuwaniem. Odhaczamy bezrefleksyjnie kolejne punkty równocześnie nie umiejąc sobie radzić z żałobą. Natomiast cały dawny ceremoniał, wszystkie zwyczaje, wierzenia i obrzędy przygotowywały i oswajały ze śmiercią. Nie odcinały drastycznie więzi, raczej tworzyły poczucie sprawczości wśród żyjących. Oni nadal mieli swoje zadanie wobec zmarłego, które równocześnie mogły ich uchronić przed śmiercią. Śmierć paradoksalnie nie była tabu, była obecna, była znajoma, można było sobie z nią radzić (a przynajmniej mieć takie poczucie). Była nieuchronna ale spersonifikowana.
,,Śmierć w obrzędach, zwyczajach i wierzeniach" to pozycja ciekawa ale równocześnie bardzo trudna. Już pierwszą przeszkodą jest archaiczny język, do którego trzeba się przyzwyczaić bo początkowo mocno utrudnia odbiór. Nie jest to też publikacja popularnonaukowa ale naukowa, co doskonale widać w konstrukcji czy obszernej bibliografii. Mimo tych trudności zachwyca ogromem zgromadzonego materiału źródłowego, bogactwem anegdot, zebranych autentycznych wierzeń i obrzędów. Jest cennym zabytkiem opisującym jak postrzegano śmierć i rytuały z nią związane jeszcze na początku XX wieku. Polecam!
wtorek, 3 grudnia 2024
,,Uciekająca narzeczona" Denise Hunter
Tytuł oryginału: The Goodbye Bride
Lucy budzi się na podłodze w łazience w przypadkowej knajpce. Jest w sukni ślubnej a przecież ślub z ukochanym Zakiem ma odbyć się za miesiąc. Dziewczyna jest zdezorientowana i zagubiona, nie wie czemu znajduje się w mieście oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od miejsca jej zamieszkania. Wie tylko, że kocha Zaka i tylko on może jej pomóc. Więc będzie w szoku gdy dowie się, że rzuciła ukochanego siedem miesięcy temu a obecnie miała wyjść za kogoś innego. Tylko, że ona nie umie przypomnieć sobie ostatnich miesięcy a wszystko co dzieje się wokół niej jest jej obce. Jedyną spokojną przystanią jest Zac i Summer Harbor. Jest tylko jeden problem, on jej nie wierzy a powrót do stanu sprzed miesięcy nie jest możliwy.
,,Uciekająca narzeczona" to drugi tom serii o trzech braciach mieszkających w malowniczym miasteczku Summer Harbor. Dawno temu czytałam pierwszą część, więc gdy na półce w bibliotece wypatrzyłam tę, wiedziałam, że chcę wrócić do tego cyklu i się nie rozczarowałam. Denise Hunter kolejny raz serwuje nam ciepłą, mądrą opowieść w duchu romansu chrześcijańskiego o dwojgu zagubionych, rozdartych ludzi. Amnezja jaka dopada Lucy nie jest jej największym problemem. Dużo bardziej ciążą jej przeżycia i doświadczenia ciągnące się za nią od lat, z którymi nie umie się dzielić i nie umie z nimi walczyć. Z ogromną ciekawością obserwujemy jak dziewczyna uparcie walczy o to by Zac ponownie jej zaufał ale równocześnie próbuje ona zrozumieć samą siebie i odtworzyć brakujące siedem miesięcy. Co sprawiło, że z dnia na dzień opuściła ukochanego?
,,Uciekająca narzeczona" wnosi dużo ciepła. To dobra, pozytywna opowieść. Może i momentami naiwna ale pełna uroku. Z zainteresowaniem i sympatią śledzi się perypetie pary głównych bohaterów, którzy próbują naprawić to co wydawało się już, że przepadło. To też opowieść o walce z własnym strachem, poczuciem odrzucenia i zagubieniem. Kolejny raz Denise Hunter udowadnia, że da się napisać mądrą powieść romantyczną bez popadania w banał czy moralizowania. Jest zwyczajnie, pozytywnie i kojąco, wręcz idealna opowieść na szare listopadowe wieczory.Polecam!
niedziela, 1 grudnia 2024
,,Katedra" Ben Hopkins
Początek XIII wieku, Hagenburg. Urzędujący biskup podjął się karkołomnego zadania przebudowy tamtejszej katedry Najświętszej Marii Panny. Ma ona stać się symbolem miasta i jego panowania. Jednak to nie sama katedra jest najważniejsza. Ona jest tylko tłem dla toczącego się w jej cieniu. To u jej stóp skrywa się skarbnik biskupi, dwaj bracia, którzy wyrwali się ze wsi i próbują zmienić swoje życie, mistrz kamieniarski, rodzące się gildie kupieckie. Na tle powstającej katedry doskonale widać spiski, intrygi i podziały. To tutaj zapalają się stosy, na których giną ci, których oskarżono o bycie heretykami, to tutaj rozgrywają się dramaty, tu powstają i upadają fortuny, tu widać kiedy pycha, chciwość, pragnienie władzy dochodzi do głosu.
,,Katedra" jest powieścią monumentalną tak jak budowla, która stała się jej punktem wyjścia. Przepełniona szczegółami, barwnie i bardzo detalicznie opisuje tło historyczne. Jest pełna niuansów, polityki, rozgrywek, mniejszych i większych intryg. Skupiona na losach wielu bohaterów daje ogląd na prawie każdą z warstw średniowiecznego społeczeństwa. Jednak takie rozdrobnienie powoduje też chaos i nie pozwala się dobrze skupić na fabule. Cały czas trzeba przeskakiwać pomiędzy postaciami i próbować spamiętać ich wzajemne koligacje. Trudno jest zidentyfikować bohaterów ale myślę, że jest to celowy zabieg, trochę zgodny z duchem epoki. W średniowieczu jednostka nie była istotna, indywidualizm dopiero miał nadejść. W średniowieczu liczyło się całe społeczeństwo a dokładnie to też widać z perspektywy monumentalnej katedry. Bohaterowie nie są ważni jako oni sami ale jako przykład czegoś większego. Stają się symbolem wydarzeń, ich jednostkowe losy nie mają większego znaczenia bo równowaga sił się nie zmienia. Władza zostaje tam gdzie była, zakulisowe rozgrywki są takie same jak zawsze. A katedra trwa i nie ważne co zmienia się u jej stóp.
Przyznam, że miałam obawy ale jednak ,,Katedra" mnie pochłonęła. Ma swój klimat, genialne tło historyczne i mimo, że są momenty gdy można się zgubić w gąszczu postaci to świetnie są uchwycone pewne uniwersalne prawdy. Powieść dotyka najważniejszych problemów epoki: polowania na heretyków, konflikty możnych, rozgrywki na linii państwo-kościół, niezaspokojone pragnienie władzy i bogactwa. A równocześnie świetnie pokazuje, że los ludzki jest ulotny, i o ile katedra trwa, to oni są tylko mgnieniem oka. Polecam!
środa, 27 listopada 2024
,,Dawno temu w telewizji" Kamil Bałuk
Zdajecie sobie sprawę, że już za kilkadziesiąt dni będzie rok 2025! A to znaczy, że 2000 rok był ćwierć wieku temu. Milenialsi stają się poważnymi ludźmi i chyba zaczyna łapać nas nostalgia bo pojawia się coraz więcej publikacji, które próbują uporządkować wspomnienia lub chociaż je odświeżyć. Lata 90 XX wieku i początek milenium to, jak się okazuje, bardzo wdzięczny czas, szczególnie jeśli chodzi o telewizję. Była ona głównym medium, to tam najlepiej widać było zachodzące zmiany. Pojawiały się programy, które zapadały w pamięć. Kształtowały się podstawy pod media, które znamy obecnie. I chociaż obecnie telewizja ustąpiła miejsca internetowi to przecież można powspominać.
Praca Kamila Bałuka to zbiór wywiadów z osobami, które miały znaczący wpływ na wyobraźnię. Jacek Kawalec i ,,Randka w ciemno" rozpalały marzenia, przede wszystkim o podróżach, bo randki było tam jak na lekarstwo. Pamiętam jak z zapartym tchem patrzyło się, którą kopertę wybierze para a potem jakie miejsca zwiedziła. Czytając wywiad z zaskoczeniem odkryłam, że wszystko było ściśle wyreżyserowane i nie było tam za dużo miejsca na spontaniczność. Kolejna rozmowa z Pauliną Chylewską przywołała wspomnienia o ,,Rowerze Błażeja" - kultowym programie dla młodzieży, który był kuźnią dla przyszłych dziennikarzy, reporterów czy wydawców. Ciekawe spojrzenie na to jak młodzi ludzie zdobywali doświadczenie i uczyli się zawodu, próbując równocześnie tworzyć profesjonalny, dorosły program. Rozmowa z Rafałem Rykowskim to szaleństwo i fantazja, pełna kwintesencja lat 90tych. Opowieść o tym jak koleś z pomysłem poderwał Polskę i do dziś każdy kto wychował się w latach 90tych i początku dwutysięcznych zna ,,Kogo witam, kogo goszczę".
I można by pisać tak dalej. Każda rozmowa to kolejne spojrzenie, kolejne doświadczenia, kolejne wspomnienia. To też historie uporu, tworzenia się świadomości, ogromu pracy i czasem kombinowania by widz zobaczył coś innego. Czytało się to świetnie i świetnie okrywało się świat telewizji od drugiej strony. Każda rozmowa jest pełna ciekawostek, prawdziwych, zaskakujących historii i szans, które pojawiały się i były wykorzystywane do maksimum. Szalone, niewykonalne pomysły, które udawało się na przekór wszystkiemu zrealizować. I ludzie, który dawali z siebie co najlepsze.
,,Dawno temu w telewizji" to pozycja obowiązkowa. Nie tylko dla nostalgicznych milenialsów ale dla każdego, kto jest ciekawy jak kształtowała się telewizja. Inteligentne, zaskakujące rozmowy, przepełnione wiedzą, doświadczeniem i wspomnieniami. Z perspektywy ponad ćwierćwiecza widać doskonale błędy, niedociągnięcia. Rozmówcy są szczerzy i bez kompleksów rozliczają się ze swoją przeszłością co sprawia, że te rozmowy są niepowtarzalne i ciekawe. Polecam!
poniedziałek, 25 listopada 2024
,,Walhalla" Graham Masterton
Adwokat Craig Bellman dochodzi do siebie po brutalnym napadzie jakiego doświadczył kilka miesięcy wcześniej. Okaleczony, zraniony, pogrążony w depresji przypadkiem trafia w okolice porzuconej posiadłości zwanej ,,Walhallą". Od razu, pod wpływem niezwykłego impulsu decyduje się kupić zrujnowany budynek, co nie budzi zachwytu w jego żonie. Od pierwszej wizyty czuje ona w budynku czyjąś obecność, słyszy płacz kobiety. Jednak Craig jest zdeterminowany i nawet śmierć inspektora budowlanego nie jest w stanie go powstrzymać by zamieszkać właśnie w Walhalli.
Powieść Mastertona ma zdecydowanie klimat. Może nie straszy dosłownością czy ilością wylanej krwi ale od początku buduje napięcie wokół posiadłości. Wiemy, że coś jest z nią nie tak, obserwujemy zachodzące w bohaterach zmiany, widzimy to czego nie powinno tam być i cały czas snujemy domysły. Walhalla-budynek odrzuca ale i przyciąga i tak samo jest z Walhallą-powieścią. Pozornie prosta historia, jednak największą frajdę sprawia powolne odkrywanie jest tajemnic i zła, które czekało uśpione w zrujnowanych murach. Jest to bardzo mroczna, bardzo klimatyczna powieść grozy z motywem nawiedzonego domu ale równocześnie to opowieść o starciu słabości z siłą. Dwie przeciwstawne osobowości, które staną naprzeciw siebie i tylko jedna z nich może wyjść cało.
,,Walhalla" może nie straszy ale intryguje, elektryzuje, wciąga swoimi tajemnicami i niedopowiedzeniami. Jest też pełna scen, które zapadają w pamięć i tylko potęgują klimat. Tak, jest przewidywalna i schematyczna ale zapewnia rozrywkę na naprawdę dobrym poziomie i dlatego polecam!
niedziela, 24 listopada 2024
,,Kobiety wojowniczki" Iwona Kienzler
Gdy sięgałam po ,,Kobiety wojowniczki" wydawało mi się, że mam pewniaka. Temat ciekawy a przy okazji znam już kilka innych książek Iwony Kienzler i wiem czego mogę się spodziewać. W pewien sposób moje oczekiwania zostały pokryte, jednak nie jest to zdecydowanie najlepsza z pozycji jakie wyszły spod pióra Kienzler.
Autorka tym razem na warsztat bierze kobiety, które zdecydowały się porzucić kobiece obowiązki a zamiast tego przewodziły wojskom lub zaciągały się w szeregi jako zwykłe żołnierki. Wychodzi o mitycznych Amazonek by przejść czasy antyczne (Agrypina Starsza), średniowiecze (Joanna D'Arc), renesans by skoncentrować się na polskich bohaterkach z okresu siedemnastowiecznych wojen oraz powstań narodowych, by zakończyć na legionistkach Piłsudskiego. Postacie, które są przywołana w książce, z pewnością są nietuzinkowe i warte uwagi jednak zginęły zupełnie w gąszczu pobocznych faktów, dodatkowych biografii, rozbudowanych genealogii oraz danych, które tylko zaciemniają obraz zamiast go wyostrzać.
Iwona Kienzler jest gawędziarką ale w tej pracy jej gawędziarki styl zabił sedno. Kobiety, o których chciała opowiadać zupełnie zniknęły, przytłoczone przez historie mężczyzn. Z jednej strony to rozumiem bo jednak cała historia jest pisana z męskiej perspektywy. Ale chyba nie taki był cel pracy. Oprócz tego autorka trochę bardzo odpłynęła z detalach i własnej interpretacji co sprawia, że niektóre momenty brzmią co najmniej fantastycznie. Na plus jednak zaliczam przywołanie nazwisk takich kobiet jak Joanna Żubr, Henryka Pustowójtówna czy kobiet walczących w szeregach legionów. Zdecydowanie jestem ich bardzo ciekawa ale chyba poszukam innych opracowań na ich temat.
,,Kobiety wojowniczki" są słabą pozycją. Nie wiem czy to jest spowodowane zbyt pobieżnym zapoznaniem się z materiałami źródłowymi, automatycznym pisaniem kolejnej książki czy nie wystarczającą liczbą materiałów ale brakło w tej pracy iskry. Temat jest świetny jednak przegrał ze słabym wykonaniem. Umyka główny temat i zupełnie nic nie zostaje w pamięci po skończonej lekturze. Przytłacza ogrom szczegółów, z których właściwie nic nie wynika. A same bohaterki gubią się pomiędzy mężczyznami i trudno dlaczego właśnie one zostały wybrane do zestawienia. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału.
piątek, 22 listopada 2024
,,Bestseller" Paulina Świst
Popularna pisarka powieści erotycznych właśnie ma wydać książkę, która będzie przełomem w jej karierze. Wszystko jest już przygotowane: głośna premiera, zaplanowana akcja marketingowa, zaciekawienie czytelników i recenzentów. Wszystko wskazuje na prawdziwy bestseller. Jednak tuż przed premierą znika sama autorka. Pierwsze podejrzenia mówią, że może być to celowy zabieg aby tylko podkręcić sprzedaż. Jednak gdy zaczynają się zabójstwa, która niepokojąco przypominają te z książki, pewna pani prokurator wraz z przystojnym policjantem nie spoczną, póki nie odkryją prawdy.
Dotychczas nie po drodze było mi z Pauliną Świst. Raczej jej książki nasuwały mi skojarzenia z erotyką i raczej wydawało mi się, że rozmijamy się. Jednak tym razem postanowiłam zaryzykować. Jedno jest pewne, nie jest to literatura, która zmieni całe moje życie. Szybka akcja, mnóstwo przepychanek słownych, bohaterowie od których bije chemia i którzy tylko przerzucają się podtekstami, ale równocześnie są zdeterminowani i pełni sprzeczności, niejednoznaczne tło oraz zagadka kryminalna, którą skumulowano do tego co najistotniejsze bez żadnych niepotrzebnych dłużyzn czy zawirowań. To na plus. A na minus to właściwie nic ponad to nie ma w powieści.
,,Bestseller" to czysta, prosta rozrywka. Umila czas, sprawia, że podróż szybko zleci, odmóżdży po całym tygodniu, specjalnie nie trzeba się wysilać, żeby było przyjemnie.
Dodatkowo powieść jest stosunkowo krótka więc ledwie się ją zacznie już kończy. Pełna specyficznego humoru, zapewniająca lekki dreszczyk emocji (bardzo, bardzo lekki) idealnie nada się na przerywnik. Ja bawiłam się świetnie, ale też podeszłam do niej na luzie i bez jakichkolwiek oczekiwań. Jest lekko pikantna ale wszystko jest w granicach, które akceptuję. Świst ma bardzo lekki styl pisania więc właściwie przez książkę się przelatuje. Nie ma wielkich zaskoczeń ale jest fajnie. I chyba to najlepiej podsumowuje całość: bardzo lekka, fajna powieść rozrywkowa, bez niczego ponad.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MUZA!
poniedziałek, 18 listopada 2024
,,Moja przyjaciółka śmierć" Robert GRABARZ Konieczny
Rok temu czytałam ,,Wszystko, co powinieneś wiedzieć, zanim umrzesz" Małgorzaty Węglarz i wtedy uświadomiłam sobie jak nie wiele wiem o tym co dzieje się z człowiekiem w momencie śmierci, jak przebiegają procedury, jak wygląda praca w branży pogrzebowej. Przyznam, że temat mnie bardzo zaciekawił. Do tego stopnia, że gdy akurat wtedy byłam na etapie zmiany pracy, to mówiłam, że jak mi nie wyjdzie w korpo to założę swój własny zakład pogrzebowy. Spoiler, nadal jestem w korpo ale temat nadal mnie ciekawi więc z ogromną przyjemnością sięgnęłam po rozmowę z grabarzem o tym jak śmierć, pogrzeb wygląda z perspektywy pogrzebnika, kogoś kto wydawałoby się, jest z śmiercią za pan brat.
,,Moja przyjaciółka śmierć" to krótka książka, spokojnie można ją przeczytać w jeden wieczór. Prezentuje ciekawą, bardzo osobistą perspektywę. Robert Konieczny pracuje w branży pogrzebowej od ośmiu lat i jak sam mówi po latach poszukiwań wreszcie znalazł miejsce dla siebie. To praca wbrew pozorom nie dla osób o mocnych nerwach ale raczej dla tych z ogromną empatią, zrozumieniem i odpowiednim podejściem do ludzi. Pogrzebnik spotyka się z ludźmi w najtrudniejszym momencie :gdy trzeba zabrać ciało z domu, a potem w trakcie ceremonii. Konieczny dementuje mity ale i przywołuje wiele autentycznych ciekawostek i historii z własnego doświadczenia zawodowego. Czasem są to przykłady bolesne, tragiczne, czasem zdecydowanie lżejsze, wręcz wywołujące lekki uśmiech.
Bo Konieczny umie mówić. Opowiada ciekawie, z pasją. Nawet z kart książki czuć jego ogromny szacunek i oddanie zawodowi, którego się podjął. Ma też sporą wiedzę ogólną i szeroki ogląd na to jak wygląda podejście do śmierci. Chce oswajać, edukować i pokazywać, że tak na prawdę nie ma się czego bać. Ta rozmowa przepełniona jest wyrozumiałością, szacunkiem do zmarłych i empatycznym podejściem do rodziny.
I mimo, że rozmowa jest ciekawa to pozostawia uczucie niedosytu. Czegoś tam brakło. Sporo już wcześniej dowiedziałam się z książki M.Węglarz. Dużo też miejsca zajmuje sama osoba Koniecznego. Tak, to on opowiada o swoich doświadczeniach jako pogrzebnika i to jest jego historia. Tak, tylko gdy zrozumiemy jaką osobą jest Robert Konieczny, to zrozumiemy dlaczego doskonale odnalazł się w tej branży ale nadal gdzieś miałam poczucie zaburzonych proporcji. Generalnie bardzo polecam sięgnąć, szczególnie jeśli ktoś nigdy wcześniej zetknął się z tą tematyką. Grabarz z TikToka umie zainteresować i zdecydowanie zmienia sposób patrzenia na pogrzebników. Polecam!
sobota, 16 listopada 2024
,,Tęsknota" Margit Sandemo
Tytuł oryginału: Lengsel
Główną bohaterką tej części zostaje Irja Mattiasdatter, biedna, niezdarna dziewczyna ze wsi, która niespodziewanie staje się towarzyszką zabaw dla dorastających wnuków Tengela i Silje. Wychowuje się wspólnie z Sunivą, Cecylią i Taraldem, w którym jest zakochana od najmłodszych lat. Co z tego jak on świata nie widzi za swoją kuzynką. Starsze pokolenie patrzy z przerażeniem na to co dzieje się ale żadne napomnienia nie działają gdy do głosu dochodzą zmysły i nieoczekiwane sploty wydarzeń.
,,Tęsknota" zaczęła się bardzo spokojnie. Pełne pasji, namiętności i zawirowań dzieje Sol powoli odchodzą w zapomnienie. Tak samo jak świadomość rodzinnej klątwy. Pokolenie wnuków Tengela i Silje pozornie jest od tego wolne. Wydaje się, że strach w oczach nestora rodu to tylko zabobony jednak straszliwe dziedzictwo uderzy i spowoduje tragiczne konsekwencje.
Kolejny raz Margit Sandemo zafundowała czytelnikowi całą paletę emocji. Delikatny uśmiech na początku, rozczulenie gdy obserwuje się powoli rozrastającą się rodzinę, poczucie spokoju, gdy ma się wrażenie, że wreszcie wszystko jest na właściwym miejscu oraz ból i łzy gdy trzeba się pożegnać z bohaterami. Ma ochotę potrzepać Taraldem by wreszcie zrozumiał, że przy jego boku jest ktoś kto jest jego siłą i oparciem. Ale też chce się objąć i przytulić Cecylię rzucą w świat, który nie jest taki jak z pozoru się wydaje. Jedno jest pewne wnuki Tengela dorastają, wchodzą w świat i żadne emocje nie są im oszczędzone. A dodatkowo mają już pełną świadomość, że nad nimi wisi coś strasznego, co powoli dochodzi do głosu.
1. Zauroczenie
2.Polowanie na czarownice
3.Otchłań
4. Tęsknota
piątek, 15 listopada 2024
,,Czarna wiedźma" Laurie Forest
W tym roku to już kolejna książka z motywem Dark Academy, po którą sięgnęłam i zdecydowanie najlepsza z dotychczasowym przeze mnie czytanych. Pozornie zaczyna się podobnie do poprzednich. Młoda dziewczyna, Elloren, wychowywana z dala od świata, nagle trafia na uniwersytet. Jednak to nie jest typowa uczelnia. To uczelnia, w której kształcą się magowie. Elloren nie posiada mocy ale ma nadzieję wykształcić się na aptekarkę. Również świat, gdzie żyje dziewczyna jest dużo bardziej skomplikowany, niż może się to wydawać. Podzielony jest pomiędzy różne skonfliktowane nacje a rządzi nim lud, z którego wywodzi się Elloren. Ba, jej babka wygrała wojnę i pokonała wrogów, doprowadzając do przejęcia władzy właśnie przez Gardnerian. Uczelnia, która w zamiarze ma być miejscem tolerancyjnym, dzieli uczniów na lepszych i gorszych, tych z czystą krwią i tych, których najlepiej byłoby się pozbyć. Dziewczyna próbuje odnaleźć się w tym środowisku ale szybko znajduje wrogów i przyjaciół, nie do końca po tych stronach, po których się tego od niej oczekuje. Zaczyna też zadawać pytania a odpowiedzi nie są zbieżne z oficjalną linią władzy.
,,Czarna wiedźma" to opowieść pozornie banalna i na początku wpadająca w schematyzm. Nie spodziewałam się po niej wiele. Trochę magii, trochę romantycznych zawirowań, jakieś zagrożenia. Tylko, że szybko ta historia wychodzi poza te ramy. Nabiera mocy. Staje się bardziej wielowymiarowa. Proste podziały zanikają. Schemat zostaje zastąpiony przez Opowieść. Relacje między postaciami się komplikują a przestrzeń uczelni, która miała być tylko tłem nabiera wyrazu i staje się odzwierciedleniem różnorodności świata. Bezpieczne mury odkrywają swoje mroczne tajemnice i paradoksalnie nie ci są niebezpieczni, których się o to podejrzewa.
Pierwszy tom cyklu ,,Czarna wiedźma" koncentruje się bardzo mocno na relacjach wewnątrz uczelni i na samej Elloren, które powoli odkrywa, że świat nie jest taki jednoznaczny jak myślała. Ale powoli, w końcówce, wkrada się tam coś większego i zdecydowanie mocniejszego. Coś co może zmienić bieg wydarzeń. Tylko czy dziewczyna podejmie wyzwanie?
,,Czarną wiedźmę" nie czytałam, ja ją pochłonęłam. Coś co zaczęłam jako przyjemną odskocznię i lekturę na relaks, wciągnęło mnie tak bardzo, że nie wiem kiedy to pochłonęłam i zdecydowanie chcę drugi tom. Czuję, że ta historia tylko rozwinie się lepiej bo już teraz wzbudziła cały ogrom pytań. Jest przepełniona magią ale równocześnie jest w niej coś znacznie bardziej uniwersalnego. Początkowo zapowiadała się banalnie, jednak nabrała wyrazu, głębi, stała się bardziej skomplikowana i niejednoznaczna. Tak, bazuje na ogranych motywach jak trójkąty miłosne, czy historie o przyjaźni, przekraczaniu granic ale robi to z ogromną lekkością. Ta historia wchłania. Jak dla mnie jest to najlepszy przykład Dark Academy jaki czytałam w tym roku i zdecydowanie polecam!
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Jaguar!