czwartek, 25 kwietnia 2024

,,Kuchnia książek" Kim Jee Hye

 Tytuł oryginału:

                     책들의 부엌

Trzydziestokilkulenia Yujin sprzedaje start-up, nad którym pracowała przez ostatnie kilka lat i decyduje się na kupienie ziemi na wsi by tam otworzyć nietypową księgarnię. Nie jest to tradycyjna księgarnia raczej połączenie hotelu, restauracji, domu pracy twórczej i komuną, w której dla każdego znajdzie się miejsce. I tak właśnie jest.W ciągu roku przez jej ,,Kuchnię książek" przewijają się różni ludzie. Najczęściej są to ludzie wkraczający w trzydziestkę i szukający swojego miejsca na świecie. Zagubieni, zniechęceni, odarci z marzeń i przytłoczeni pracą próbują na nowo zrozumieć co dla nich jest ważne i co powinni dalej robić ze swoim życiem. Yujin i jej pracownicy z ogromną wrażliwością i zrozumieniem podchodzą do każdej sytuacji i próbują poprzez książki pomóc.

,,Kuchnia książek" to dopiero druga (po ,,Kameliowym Sklepie Papierniczym") koreańska książka, którą miałam przyjemność czytać. Zresztą do tej pierwszej znajdziemy tutaj wiele odwołań. Łączy je ogromna wrażliwość i delikatność, wręcz dyskrecja. Wydaje się, że okres nastoletni cechuje największe emocjonalne zagubienie i niezrozumienie ale także przekroczenie magicznej granicy 30 lat może takie być. I właśnie o takim zagubieniu we współczesnym świecie opowiada z wyczuciem i bez narzucania gotowych rozwiązań,zamiast tego podsuwa wskazówki ukryte w książkach. Dla postaci przekraczających próg nietypowej księgarni, książki stają się plastrem na zbolałe serce, dodają otuchy, otwierają na wspomnienia. Rozlewają ciepło i nadzieję oraz przywracają wiarę w coś lepszego.

Mam za sobą dosyć trudny zawodowo czas. Właściwie najczęściej pojawia się myśl żeby rzucić wszystko i zacząć żyć, gdzieś daleko od wielkich miast i korpo, otoczona naturą i książkami. Myśl piękna ale wiadomo jak wygląda rzeczywistość. Jednak takie książki jak ,,Kuchnia książek" sprawiają, że coś się zmienia, pojawia się ciepło i ma się znowu nadzieję, że nawet  jeśli nie dziś to kiedyś marzenia uda się zrealizować. To cudownie ciepła, pozytywna książka, otulająca niczym ulubiony koc. Jest przepełniona łagodnością i delikatnością oraz wprowadza spokój ducha. Doładowuje pozytywną energią i mimo, że wydaje się być banalna i trochę kiczowata to jednak tak prosto,mądrze i piękne mówi o najprostszej drodze do szczęścia i bycia tak zwyczajnie sobą. Już nie wspomnę, że idea miejsca takiego jak ,,Kuchnia książek" jest marzeniem każdego bibliofila. Polecam !

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca! 

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 100,1 cm - 1,9 cm = 98,2 cm.  

niedziela, 21 kwietnia 2024

,,Fantazje niewinnych lat" Edyta Świętek

 

Dramatyczne wydarzenia, które zakończyły poprzedni tom położyły się cieniem na Domu Pod Lipami. Emilia i Dionizy nie żyją a Aurelia zostaje opiekunką ich dzieci. Stara się najmocniej jak może by grzechy rodziców nie odcisnęły piętna na dzieciach jednak nie zawsze da się wszystko przewidzieć i dostrzec. Jednak mimo dramatów, które los nie oszczędza bohaterom, życie toczy się dalej. Aurelia jest nadal młodą, atrakcyjną kobietą i o jej rękę zaczyna się starać przedsiębiorca budowlany Filip. Młoda kobieta ma wiele wątpliwości i trudno jest je zdecydować co wybrać.

,,Fantazje niewinnych lat" wprowadzają serię w XX wiek. Nowy wiek, nowe możliwość ale nadal te same problemy i narastające tajemnice. Autorka nie oszczędza bohaterom dramatycznych zdarzeń. Problemy, śmierć, intrygi cały czas im towarzyszą jednak bohaterki muszą uczyć się z nimi radzić i łapać szczęście wtedy gdy ono się pojawia. Aurelia i Matylda są przykładem dobrych i nowoczesnych kobiet, umiejących wyjść poza ramy konwenansów i podążających za głosem serca. Jednak otoczone są małostkowością, zazdrością, intrygami, które nakierowane są by wyrządzić jak największą szkodę. Młode kobiety jednak dzielnie stawiają czoła przeszkodą i budują wyspy dobra wokół siebie.

Drugi tom sagi krynickiej to barwna opowieść, przede wszystkim o odważnych, nie bojących się życia kobietach. Na przekór przeciwnością losu idą do przodu i starają się żyć dobrze, chociaż wszyscy na około rzucają im kłody pod nogi. To równocześnie też opowieść o zwykłej ludzkiej zazdrości, zawiści, nieuczciwości i małostkowości. Autorka doskonale wplata w tło wszystkie negatywne emocje pokazując jak łatwo niszczyć komuś życie poprzez sączący się nieustanie jad. Nie trzeba uciekać się do zamachów by zrujnować komuś życie. Jej bohaterowie są bardzo zwyczajni a przez to bardzo prawdziwi i bliscy. Odnajdziemy tam bez problemów uniwersalne zachowania i uczucia. ,,Fantazje niewinnych lat" to nie tylko powieść obyczajowa ale także historyczna, w której w tle pojawia się Krynica i Kraków wchodzące w XX wiek ale nadal mocno trzymające się XIX wiecznych konwenansów i schematów. Powoli jednak pojawiają się iskierki zmian i postępu, który jest nieuchronny.

Spędziłam dwa świetne dni przenosząc się w czasie do Krynicy sprzed stu lat. Przyjemnie było zanurzyć się w świat bohaterów i razem z nimi przeżywać kolejne nieoczekiwane zawirowania losu. Ten tom nie był tak dramatyczny jak pierwszy. Bardziej wniósł spokój i nadzieję, mimo że los nie oszczędzał bohaterek. Z pewnością będę kontynuować serię. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 103,2 cm - 3,1 cm = 100,1 cm. 

 

sobota, 20 kwietnia 2024

,,Ogon skorpiona" Douglas Preston, Lincoln Child

Tytuł oryginału: The Scorpion's Tail

 Opuszczona chata gdzieś na zboczu gór w Nowym Meksyku. Miejsce tak zapomniane, że to wręcz nieprawdopodobne, że ktoś w tym miejscu odkrywa zmumifikowane zwłoki. Do sprawy, zapowiadającej się jako rutynowa, zostaje oddelegowana młodziutka agentka Corrie Swanson. Uparta młoda kobieta nie poprzestaje na ogólnym wrażeniu ale postanawia zagłębić się bardziej i odkrywa coś zupełnie nieoczekiwanego. Ponad pięćdziesięcioletnie zwłoki kryją w sobie wiele tajemnic, które nieoczekiwanie sięgają czasów gdy testy nad bombą atomową prowadził doktor Oppenheimer a nawet cofają się w czasie jeszcze dalej. Co dokładnie wydarzyło się w Wysokiej Samotni i komu zależy na tym aby prawda nie wyszła na jaw?

,,Ogon skorpiona" początkowo bardzo mi się dłużył. Wydawał się niespójny i chaotyczny. Wydawało mi się, że w tej historii jest wszystko i nic. Z jednej strony w tle przewija się operacja Trinity, XVII-wieczne legendy, współcześni poszukiwacze skarbów i dwie kobiety, które średnio za sobą przepadają. Z tego nie mogło wyjść nic dobrego. I pierwsza połowa jest słaba. Dopiero gdzieś w połowie coś zaskoczyło. Nagle akcja zaczęła nabierać rumieńców, zaczął wyłaniać się jakiś sens i zaczęło być naprawdę ciekawie. Akcja przyspieszyła, skierowała się w nieoczywistym kierunku i od tego momentu samo już poleciało. Było dokładnie tak jak powinno być - szybko, niebezpiecznie i tajemniczo.

Preston i Child dali tym razem trochę zaskakujące połączenie thrillera i powieści przygodowej, ze zdecydowaną przewagę jej drugiej. Odwołują się też do historii i nauki ale zdecydowanie słabiej niż w poprzednim tomie serii. Tutaj zdecydowanie mocniej czuć ducha poszukiwaczy skarbów i czegoś w klimacie starego dobrego Dzikiego Zachodu. Od początku też zarysowali podział na dobrych i złych, którego się trzymają, chociaż po drodze serwują kilka zaskoczeń. ,,Ogon skorpiona" to lekka rozrywka, w której jednak czegoś zabrakło by mogła rozłożyć na łopatki. Ma niezłe momenty ale całość wypada raczej średnio.

czwartek, 18 kwietnia 2024

,,Nic się nie działo" Tomasz S. Markiewka


 ,,Nic się nie działo" to historia bardzo intymna ale równocześnie mocno uniwersalna. Opowieść o jednej osobie, babce autora, ale osadzona w rzeczywistości ostatnich osiemdziesięciu lat. Nic się nie dzieje a równocześnie dzieje się wszystko. Jest wojna, przychodzą i odchodzą kolejne ustroje, zmieniają się miejsca, zmienia się rzeczywistość. Anna jest naszą przewodniczką po XX wieku i to dzięki losom jednej kobiety możemy zobaczyć jak wiele się zmienia i jak wiele może powiedzieć jedno zwyczajne życie.

Tomasz Markiewka ubrał w słowa historię, która mogłaby odpowiadać wielu ludziom. Pokazuje nie tylko jak Wielka Historia wpływa na ludzi ale przede wszystkim bardzo prosto i bez niepotrzebnych ozdobników opowiada o zwyczajnych, wiejskich realiach i jak się zmieniły. Podczas lektury sama, ze zdziwieniem, odnajdywałam wiele elementów, które znałam z opowieści moich dziadków i rodziców. To stwierdzenie ,,nic się nie działo" nie mówi, że na wsi panowała stagnacja czy marazm. Wręcz przeciwnie ono opisuje spokój i naturalnie następujące zmiany. Elektryfikacja, nowy dom, pierwszy telewizor, traktor, montaż linii telefonicznej, internet. Wszystko to się działo i następowało w trakcie życia naszych dziadków szybko i intensywnie ale równocześnie oszczędzono im wojen, zamachów, bezpośrednich wstrząsów czy zagrożeń. Pokolenie rozpoczęło życie od wojny doceniało ten spokój i to on był dla nich wyznacznikiem.

Ta króciutka książka mówi bardzo dużo o XX wieku i wsi. Jest pięknym pomnikiem pamięci i docenieniem zwykłego, prostego życia. To poruszająca opowieść o niezauważalnych zmianach i ludziach, który na to ciężko pracowali. To droga, którą przeszli po cichu, bez splendorów czy uznań nasi dziadkowie abyśmy my mogli znaleźć się w tym miejscu, w którym obecnie jesteśmy. Wreszcie na pierwszy plan zostaje wyciągnięte ,,to nic", które się działo przez tyle lat i kosztowało tak wiele wyrzeczeń. To bardzo prosta ale bardzo poruszająca opowieść, mówiąca po prostu ,,dziękuję". 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 104,8 cm - 1,6 cm = 103,2 cm. 

wtorek, 16 kwietnia 2024

,,Mroczne wody" Philippa Gregory

Tytuł oryginału: Dark Tides

 ,,Mroczne wody" to drugi tom sagi o kobietach, którą rozpoczęły ,,Mokradła". Akcja przesuwa się w czasie o ponad dwadzieścia lat. Bohaterki pierwszego tomu Alinor i jej córka Alys po dramatycznych wydarzeniach wieńczących poprzedni tom znalazły spokojną przystań na obrzeżach Londynu. Prowadzą małą rodzinną firmę a w ich życiu zapanował spokój. Wszystko się zmienia pewnego letniego dnia gdy do ich drzwi zawita dwójka gości. Po ponad 20 latach James, teraz angielski lord, chce odzyskać Alinor oraz syna, którego porzucił. Drugim gościem jest tajemnicza Włoszka, która podaje się za żonę Roba. Ich pojawienie zburzy tam długo budowany spokój i wprowadzi do domostwa sieć intryg, kłamstw i niepokojów. Jednak to nie jedyny wątek. Po drugiej stronie świata, w Nowym Świecie, Ned próbuje zbudować swoje życie i nieoczekiwanie znajdzie się pośrodku, pomiędzy Indianami a osadnikami.

,,Mroczne wody" są opowieścią dużo bardziej dynamiczną i intrygującą. Mają w sobie elementy thrillera psychologicznego, kryminału i powieści historycznej. Autorka przykłada ogromną wagę do detali i budowania tła, na którym jej bohaterowie stają się bardziej wyraziści oraz niejednoznaczni. Na pierwszy plan wysuwają się kobiety a każda z nich jest inna. Silne, odważne, zdeterminowane, tajemnicze, przekonane o własnych racjach i potrafiące zawalczyć o to co dla nich ważne, nawet jeśli kierują się uczuciami to te uczucia są silne i niszczycielskie. Z zapartym tchem obserwuje się intrygi jakie zawiązują oraz działania jakie podejmują by zdemaskować kłamstwo.

Obok kobiet z rodziny Reekie ciekawym wątkiem jest obraz Nowego Świata, który obserwujemy oczami Neda Ferrymana. Ten wątek jest dużo spokojniejszy ale nie mniej intrygujący. Nowy Świat znalazł się na rozdrożu. Sprzeczne interesy i zamiary pomiędzy Indianami i osadnikami zaczynają dawać o sobie znać. Coraz wyraźniejszy staje się podział, który nie pozwoli pokojowo współistnieć. To też obraz świata, który był obcy, wrogi i inny dla osadników. Czuć ich zagubienie i niezrozumienie rzeczywistości w jakiej się znaleźli.

,,Mroczne wody" wciągają. To wielowątkowa, intrygująca powieść o pełnokrwistych kobietach, nakreślona na wielowymiarowym tle historycznym, które kryje wiele zagadek. Niejednoznaczne postacie i zaskakujące zwroty akcji nie pozwolą się oderwać. To powieść, którą po prostu chce się czytać. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 104,8 cm - 3,3 cm = 101,5 cm. 

 

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

,,Sen o Jerozolimie" Éric-Emmanuel Schmitt

Tytuł oryginału: Le Défi de Jérusalem

 Ostatnią książką Schmitta, którą przeczytałam,  prawie równo rok temu, była ,,Noc ognia". Wtedy opowiadał on o początkach swojej wiary. O momencie gdy z agnostyka, wręcz ateisty, stał się człowiekiem wierzącym a przynajmniej poszukującym. Dziś skończyłam czytać ,,Sen o Jerozolimie", książkę która jest zapisem pielgrzymki po Ziemi Świętej odbytej w 2022 roku. I dopiero teraz widać jak bardzo te dwie książki się dopełniają. ,,Noc ognia" rozpoczyna coś, co dopiero w ,,Śnie o Jerozolimie" znajdzie swoje dopełnienie.

Schmitt wyrusza na pielgrzymkę po Ziemi Świętej jako zwykły uczestnik. Dołącza do grupy by odwiedzić najważniejsze miejsca, związane z religią chrześcijańską. Fizycznie odwiedza Nazaret, Kafarnaum, Betlejem by finalnie dotrzeć do Jerozolimy. Razem z nim odwiedzamy miejsca na mapie. Jednak jest też drugie, ważniejsze oblicze też pielgrzymki - wędrówka duchowa. Schmitt wchodzi głębiej i dla niego kolejne punkty na mapie są przyczynkiem do rozważań na temat wiary i odkrywania jej roli w jego życiu. Cały czas odwołuje się do swoich wcześniejszych utworów, w tym najmocniej do ,,Nocy ognia", by podkreślić jak długą i ważną drogę przeszedł.

,,Sen o Jerozolimie" to poruszająca wędrówka. Medytacyjna, bardzo intymna, pełna rozważań i przemyśleń, które zanurzone są w filozofii i Biblii. Zmusza do refleksji na temat obrazów z Pisma Świętego, które mamy zakorzenione, wobec których już zobojętnieliśmy. Schmitt patrzy na to z nowej perspektywy. Fizyczna droga, realne obrazy i miejsca są dla niego wyzwalającym doświadczeniem, które nasuwa mu nowe wnioski, otwiera drogę do nowej interpretacji symboli oraz co najważniejsze - zbliżenia się do Tajemnicy. Ta książka to wskazówka i zachęta do poszukiwań, do nowego spojrzenia, do bycia otwartym na chrześcijańskie życie.

,,Sen o Jerozolimie" dopełnia ,,Noc ognia" i pokazuje dwa odmienne punkty na drodze wiary, bez których nie da się odkrywać Boga. Jest punkt przełomu i punkt dopełnienia. Tylko poprzez osiągnięcie ich obu można zbliżyć się do Tajemnicy. One otwierają, zmuszają do poszukiwań, wyciągają poza sferę komfortu. A nikt, tak jak Schmitt, nie umie tego ubrać w słowa i zmusić do głębszego spojrzenia. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Znak!

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 106,9 cm - 2,1 cm = 104,8 cm. 

 

środa, 10 kwietnia 2024

,,Genesis" Chris Carter

 

 Tytuł oryginału: Genesis

Wydawało mi się, że z Chrisem Carterem już trochę miałam do czynienia i jestem przygotowana oraz uodporniona. No cóż... Tym razem wiedział jak przykuć uwagę i sparaliżować od pierwszej strony. Bo wyobraźcie sobie sytuację. Młoda dziewczyna wraca lekko pijana z imprezy. Wychodzi z taksówki, otwiera drzwi domu, idzie pod prysznic, trochę się kręci, po czym idzie do łóżka. I wtedy przychodzi sms. Ma nadzieję, że to facet, którego poznała chwilę wcześniej. Zamiast tego ktoś pisze: ,,nie zamknęłaś drzwi, ale nie martw się już są zamknięte". I może to zabrzmi śmiesznie bo zaczęłam czytać do poduszki ale poszłam sprawdzić czy mam zamknięte drzwi. Serio!

,,Genesis" to powieść gdzie Carter łączy nie tylko niewyobrażalne okrucieństwo ale i przemoc psychiczną, która rezonuje także na czytelnika. Każda kolejna zbrodnia jest bardziej okrutna, bardziej makabryczna a poprzedza ją strach ofiar, które zdają sobie sprawę z tego co może za chwilę się wydarzyć. Ale to nie wszystko, sprawca nie poprzestaje na ofierze, on rozciąga swoją zbrodnię na rodzinę i najbliższych ofiar. Dla Huntera i Garcii zaczyna się śledztwo po omacku bo pozornie ofiar nic nie łączy. Co rusz morderca zmienia modus operandi i uderza nim ciało poprzedniej ofiary zdąży okrzepną. Wiadomo, że jest cierpliwy, zdyscyplinowany i zaplanował kilka kroków do przodu. Jednak nawet tacy geniusze zbrodni popełniają błędy a Hunter i Garcia na pewno je wyłapią i wykorzystają.

,,Genesis" to thriller mroczny i mocno działający na psychikę. Autor nie poprzestał na czystej jatce ale poszedł o krok dalej i zbudował narrację sięgającą głębiej. Przepełniona strachem, desperacją, niespodziewanym zagrożeniem, które przekracza granice psychicznego bezpieczeństwa. Czuć, że zagrożenie czai się tuż obok i uderza z miejsc, które powinny być oazą. Ale z drugiej strony to nadal Carter, który sprowadził zbrodnię  do poziomu rozrywkowego. Po mocnym początku, zaczynają się pojawiać typowe motywy i już się wie, że nawet po najbardziej skomplikowanym śledztwie znajdzie się zaskakujące rozwiązanie i nie zostawi czytelnika bez odpowiedzi. Bardzo dobre, mocne, przesycone grozą momenty mieszają się z schematami, powtórzeniami i banałami dzięki czemu całość zostaje złagodzona i bardziej przystępna. Typowy Carter -czy trzeba dodawać coś więcej?

wtorek, 9 kwietnia 2024

,,Lizbona. Miasto, które przytula" Marta Stacewicz-Paixão, Weronika Wawrzkowicz-Nasternak


 Lubię serię podróżniczą wydawnictwa Wielka Litera ,,Podróż nieoczywista" bo otwiera drzwi do zupełnie nowego spojrzenia na wiele miejsc. Najczęściej jest to obraz bardzo subiektywny, indywidualny, wręcz intymny. Patrzymy na znane miejsca z perspektywy innej osoby, współodczuwając wszystko to co zdecydowało, że dana lokacja jest właśnie TĄ. Jest to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju, jednak w przypadku ,,Lizbona. Miasto, które przytula" czegoś zabrakło, żebym mogła z całą mocą powiedzieć, że tak rozumiem ten zachwyt.

Nie byłam nigdy w Lizbonie więc podziwiałam ją tylko poprzez fenomenalne zamieszczone w książce zdjęcia. To one są intymnym portretem miasta. Raczej nie znajdziemy tam monumentów czy popularnych atrakcji turystycznych, jest zamiast tego miasto samo w sobie. Cudowne detale i wizerunki miejsc oraz ludzi hipnotyzują. Są tym, dlaczego przede wszystkim warto sięgnąć po tę książkę. Sama treść to krótkie felietony i rozmowy - autorek pomiędzy sobą oraz z różnymi gośćmi m.in Polakami mieszkającymi w Portugalii. Można dowiedzieć się sporo o historii miasta oraz o jego zupełnie nieoczywistej stronie. Lizbona doskonale podkreślana charakter mieszkańców i w naturalny sposób jest ich odbiciem. To miasto małych knajpek, otwartych ludzi zmagające się z popularnością turystyczną, na którą nie jest przygotowane. To opowieść o życiu w zupełnie innej dynamice niż to co znamy z Polski. Brak pośpiechu, brak presji. Każdy z rozmówców prezentuje swoją wizję Lizbony jako miejsca, które stało się tym właściwym do (nawet czasowego) zamieszkania.

Obraz Lizbony jaki wyłania się z rozdziałów ma w sobie to coś, jednak wiele też brakuje. Autorki chciały wyjść poza ramy przewodnika i stworzyć bardziej intelektualny-kulturalny obraz Lizbony. W wielu miejscach znajdziemy mnóstwo odniesień do literatury, sztuki, kultury. Opowieść nabiera innego wymiary ale gdzieś gubi się istota. Nie czułam tych emocji, tego personalnego spojrzenia, którego oczekiwałam po kolejnej książce z serii. Lizbona jaka pojawia się na kartach książki jest piękna ale nie skierowana do mnie. I w pewien sposób jest clue - każdy z rozmówców podkreślał, że to miasto trzeba odkryć po swojemu, na własną rękę, a nie podążać śladami innych czy za przewodnikiem. Może w nieoczywisty sposób ta książka mówi, że muszę sama się tam udać i odkryć swoją Lizbonę bo ta na kartach książki z pewnością moją nie jest. Zachęcam!

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 109,3 cm - 2,4 cm = 106,9 cm. 

 

niedziela, 7 kwietnia 2024

,,Black Bird Academy. Zabij mrok" Stella Tack

Tytuł oryginału: Blackbird Academy. Töte die Dunkelheit

 Czy życie może być bardziej podle? Młoda nowojorska kelnerka dochodzi do siebie po rozstaniu z długoletnim chłopakiem. Współlokatorki postanawiają ją wyrwać z marazmu i namawiają na wspólny wypad do klubu. Pomysł ten mógłby skończyć się nawet dobrze, bo w klubie Leaf wpada w oko przystojniakowi, z którym decyduje się na one night stand tylko, że ... No właśnie przystojniak jest demonem, oczekującym od niej czegoś zdecydowanie innego niż szybki numerek. Jednak nic nie idzie tak jak powinno i gdy Leaf się budzi, okazuje się, że jest w lochu i w wyniku nieudanego opętania dzieli ciało z demonem. Wtedy też poznaje zupełnie nowe oblicze świata - nie jest on taki jednowymiarowy i kryje w sobie wiele tajemnic. Jedną z nich jest istnienie egzorcystów i ich Black Bird Akademy zlokalizowanej na jednej z nowojorskich wysp. Leaf nie jest już człowiekiem ale nie jest też demonem -  jest zagadką i czymś co nie wszystkim pasuje. Jej obecność w murach akademii wywołuje poruszenie i niechęć, jednak szkolenie się zaczęło i jej opiekunem zostaje Falco, w którym dziewczyna budzi wiele sprzecznych emocji.

Z pewnością, sama nigdy bym nie sięgnęła po książkę ,,Black Bird Academy. Zabij Mrok". Miałam, w swojej czytelniczej przeszłości, epizody z podobnymi książkami ale zdecydowanie nie jest to moja stylistyka. Traktuję je z przymrużeniem oka raczej jako odskocznię od tego co normalnie czytam oraz okazję do sprawdzenia co w piszczy w innych kręgach niż moje. Dlatego gdy dostałam tę do recenzji podeszłam do niej na luzie i bez oczekiwań. I to chyba zdecydowało o tym, że bawiłam się świetnie w trakcie lektury.

Powieść mocno oparta jest na schematach. Młoda, niewinna dziewczyna, która trafia nie tam gdzie powinna i musi zawalczyć o siebie. Mroczna, gotycka, tajemnicza akademia zarządzana przez ludzi sterujących światem. Świat, który nie jest taki jakby się wydawało i skrywa swoje drugie oblicze pełne monstrum i zła. Tajemniczy, niechętny, gburowaty bohater, skrywający swoje cieplejsze oblicze. Nie mówcie, że to wszystko nie brzmi znajomo. Jednak to wcale nie jest krytyka bo książka ma świetne tempo, świetne wyczucie postaci, całe pokłady ironicznego humoru oraz w całkiem niezły sposób buduje poczucie niepokoju i zagrożenia co sprawia, że czyta się to jednym tchem. Autorka wykorzystała wiele znanych i popularnych motywów w zaskakujący sposób tworząc coś świeżego i interesującego. Ani przez chwilę nie czuć nudy. Jest mrocznie, intensywnie, niebezpiecznie, emocjonująco i seksownie a zarazem wszystko podszyte jest ironią.

Nie umiem podejść to tej książki na poważnie ale to nie znaczy, że ją źle oceniam. Może po prostu mam więcej lat niż grupa docelowa ale i tak bawiłam się świetnie. Jak dla mnie jest to przykład dobrze napisanej literatury rozrywkowej, które garściami korzysta ze schematów popkulturalnych jednak w zupełnie nowy sposób. Szybka, pełna zwrotów akcja, bardzo dobrze wykreowane postacie i mroczne tło - czy trzeba czegoś więcej? Mimo, że nadal nie uważam się za fana motywu ,,dark academy" czy ,,romantasy" to chyba za jakiś czas sprawdzę co dalej z bohaterami bo czuję się zaintrygowana zakończeniem. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Jaguar


p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 113,1 cm - 3,8 cm = 109,3 cm. 

wtorek, 2 kwietnia 2024

,,Wodospad" Carla Neggers

Tytuł oryginału: Waterfall

 Lucy Swift to młoda wdowa po synu prominentnego i cenionego senatora. Zostawiła za sobą Waszyngton i zaczęła nowe, spokojne życie w Vermoncie. Prowadzi firmę zajmującą się organizacją wycieczek i wychowuje dwójkę dzieci. Jej życie wydaje się uporządkowane i szczęśliwe i takie jest do momentu aż ktoś postanawia zburzyć jej spokój. W otoczeniu Lucy zaczyna dochodzić do dziwnych zdarzeń a ona sama postanawia zgłosić się po pomoc do dawnego przyjaciela męża.

Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta te czasy gdy w telewizji można było znaleźć takie pseudothrillery z wątkiem romantycznym. Szczególnie kojarzą mi się z przełomem wieków. Sama pamiętam, że jako nastolatka uwielbiałam je oglądać. Udawały, że są straszne, udawały, że jest tam jakaś fabuła a wszystko miało na celu doprowadzenie do tego żeby w finałowej scenie bohaterowie wyznali sobie miłość. I dokładnie taka jest ta książka. Czuć w niej mocny klimat filmów telewizyjnych z lat 90tych, jest naiwna, przerysowana i chaotyczna. Czarni bohaterowie są albo totalnie niewidoczni i właściwie trudno zrozumieć, dlaczego wzbudzają taki strach albo przerysowani i wręcz groteskowi. A ci pozytywni? No cóż, wystarczy powiedzieć, że to macho i wszystko jasno, tylko że po fabule tego nie widać. Właściwie najwięcej charakteru mają postacie drugoplanowe dzieciaków i to dzięki nim moje skojarzenie z latami 90tymi.

,,Wodospad" to powieść naiwna i próbująca udawać thriller ale i romans. Właściwie z żadnej z tych prób niewiele wyszło. Na thriller za mało emocji i zupełnie zero napięcia,  i dokładnie to samo jest jeśli chodzi o romans. Właściwie nic z niczego nie wynika i motywacje bohaterów są zupełnie irracjonalne. Jeśli ktoś chce poczuć lekki vibe lat 90tych i przekonać się jak nie powinno się pisać książek, ewentualnie potrzebuje książki, z której i tak nic nie zostanie to polecam. Cała reszta spokojnie może omijać.

środa, 27 marca 2024

,,Kiedy byłyśmy ptakami" Ayanna Lloyd Banwo

Tytuł oryginału: When We Were Birds

 Darwin został wychowany w duchu rastafariańskim, więc jedną z rzeczy, które powinien unikać są zmarli. Cmentarz, zmarli, pogrzeb to wszystko jest mu obce, jednak rzeczywistość zmusza go do podjęcia pracy jako grabarz. Jego przeciwieństwem jest Yejide, młoda dziewczyna dorastająca z wiedzą, że kiedyś, tak jak wszystkie kobiety w jej rodzinie, będzie musiała podjąć się specyficznej misji - zostanie przewodniczką zmarłych, na zawsze zawieszoną pomiędzy światami. Tych dwoje, tak różnych młodych ludzi, spotyka się w dramatycznych okolicznościach. Od pierwszej chwili czują, że połączyła ich specyficzna więź i ich losy się dopełniają.

,,Kiedy byłyśmy ptakami" to powieść przepełniona magią. W piękny, poruszający sposób opowiada o wierności wielopokoleniowej tradycji ale równocześnie o jej łamaniu by znaleźć własną drogę. To historia miłości silniejszej niż śmierć i przekraczającej jej granice. Ale i samej śmierci, która wcale nie jest końcem. Tutaj śmierć to tylko chwila przejścia pomiędzy dwoma równorzędnymi, współistniejącymi światami. Bohaterowie jako ci, którzy widzą, są na ich pograniczu i muszą zdecydować czy podejmą się wielkiej odpowiedzialności. Mimo, że autorka snuje baśniową narrację to równocześnie z tła wyłania się rzeczywistość karaibska. Pojawia się miasto, które pochłania, które zabija, gdzie ludzie znikają i nikt ich nie szuka, nikt nie zadaje pytań. Z niedomówień kreśli się obraz miasta zdominowanego przez bezprawie, przemoc i niebezpieczeństwo. Bohaterowie stają się głosem zmarłych zagubionych i zapomnianych. Dbają o nich i się nimi opiekują.

,,Kiedy byłyśmy ptakami" to cudowny ale trudny przykład realizmu magicznego. Zanurzony w klimacie i tradycji Karaibów oswaja śmierć i zmarłych.  Ale to też znacznie więcej niż pełna grozy opowieść o przejściu. Jest także poruszającą historią miłości od pierwszego wejrzenia i decyzji, które zaważą na całym życiu, tęsknoty i nadziei. Odkrywa świat, który z europejskiej perspektywy jest inny i obcy ale gdy się w nim zanurzy fascynuje, zadziwia i mimo nuty egzotyki niesie w sobie uniwersalny przekaz. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Echa


p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 115,4 cm - 2,3 cm = 113,1 cm. 

 

niedziela, 24 marca 2024

,,Ostatnia tajemnica" Anna Ziobro

 


To miał być kolejny, zwyczajny kurs chociaż umówiony z wyprzedzeniem. Artur nie zdawał sobie sprawy, że jedno spotkanie ze staruszką, która wyrusza z jedną walizką w ostatnią podróż swojego życia, tak bardzo wpłynie na życie jego i jego rodziny. Sabina wie, że ma ograniczony czas i już nie może polegać na własnej samodzielności, dlatego przed przeprowadzką do hospicjum wysyła list, z nadzieją, że dotrze on do rąk wnuczki, której nigdy nie poznała. Dwie rodziny, dwie linie czasowe, tajemnice, które dzielą i tylko jedna nadzieja, że jest jeszcze czas by coś naprawić.

Mimo, że ,,Ostatnia tajemnica" to dziewiąta powieść Anny Ziobro, to dla mnie była to absolutna nowość. Zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać i dlatego dałam się zaskoczyć. Pozytywnie, oczywiście! Powieść pozornie ma bardzo prostą i przewidywalną budowę. Od początku, łatwo można przewidzieć jak potoczą się losy bohaterów, jednak wcale to nie oznacza, że historia jest banalna i pozbawiona zaskoczeń. Jest to opowieść przepełniona uczuciami i emocjami, opowiadająca o zwykłych ludziach i zwykłych problemach, które przez nieumiejętną komunikację narastają i rozdzielają budując bariery, które trudno pokonać. Błędy i tajemnice z przeszłości kosztują bardzo wiele, ciągną się latami, sprowadzając ból i osamotnienie. Powieść dotyka trudnej i bolesnej strony życia jednak nie jest smutna, jest ciepła, pozytywna, dająca nadzieję i otuchę. Pięknie, ze spokojem, wrażliwością i szacunkiem opowiada o przygotowaniu do odejścia i samej śmierci.

Przyznam, że sądziłam, że ,,Ostatnia tajemnica" będzie powieścią, którą przeczytam i odłożę z myślą, że była sympatyczną obyczajówką umilającą jeden lub dwa wieczory. I w pewien sposób to się sprawdziło ale równocześnie ta historia ma w sobie coś więcej. Sięga w przeszłość i porusza ważne tematy, otula wrażliwością, wprowadza spokój i nadzieję. Jest prosta ale nie jest naiwna. W bardzo przystępny sposób mówi o tym co ważne i z ogromnym szacunkiem oswaja śmierć. To po prostu dobra i ciepła historia, idealna na trudne czasy. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Dragon!


p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 117,7 cm - 2,3 cm = 115,4 cm. 

 

czwartek, 21 marca 2024

,,Robaki w ścianie" Hanna S. Białys


 ,,A jednak miał rację. Robaki siedzą pod każdą boazerią i spod każdej boazerii w końcu wyłażą. Każda rodzina ma bowiem swoje sekrety i swoje robactwo ukryte w ścianach - wystarczy tylko poruszyć pierwszą deseczkę."(s.66)

Późna jesień 1996 w Bydgoszczy nie będzie przyjemna. Będzie mroczna, ciemna i klejąca się. Otuli swoimi zabójczymi mackami i sprawi, że nic nie będzie takie jak wcześniej. A zacznie się od jednej śmierci. Okaleczone ciało mężczyzny znajdzie w trakcie spaceru z psem kobieta cierpiąca na schizofrenię. Od początku wiadomo, że nie jest to przypadkowa zbrodnia bo morderca podpisał swoją ofiarę oraz wskazał motyw. Komisarz Marek Bondys od początku czuje, że nie będzie to proste śledztwo ani jedyna ofiara. I się nie myli. Wkrótce tropy pozostawione przez mordercę doprowadzają do kolejnego, w identyczny sposób okaleczonego ciała. Jednak coś się nie zgadza. Pozornie wyraźna ścieżka, którą podąża zabójca zaczyna się rozmywać, tropy i poszlaki same sobie zaprzeczają, nic nie jest tak oczywiste jak początkowo się wydawało a morderca wcale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Hanna S. Białys zabiera czytelnika w emocjonującą podróż w czasie, w sam środek lat 90tych. Jest szaro i depresyjnie. Nadal czuć spuściznę PRLu, która miesza się z nowobogackim zachłyśnięciem się wolnością. Jednak pozorna próba wkroczenia w nowe czasy tylko mocniej podkreśla głupotę, małostkowość, uprzedzenia i przypinanie krzywdzących łatek, tym którzy nie pasują. Osoba cierpiąca na problemy psychiczne musi być wariatką, homoseksualista - pedałem, ten kto się wyłamuje ze schematu - podejrzanym i złym, a kto chodzi do kościoła nawet jak jest pijakiem - to dobry kolega. Autorka doskonale wydobywa wszystkie te schematy i uprzedzenia po to by w nie wpisać śledztwo, które je obala. Wyciąga na światło dzienne to co chciałoby się by pozostało w ukryciu. Niszczy odgórnie ustalone podziały i odziera z przyczepionych łatek. Proste rozwiązania i podążanie za pozorami nie ma sensu, bo prawda jest ukryta pod powierzchnią i odbiega od przyjętej wizji. Nie da się zgadnąć wcześniej, trzeba podążać krok za krokiem i po kolei odrywać ,,deseczki" za którymi chowa się rozwiązanie.

,,Robaki w ścianie" jak na debiut są kryminałem bardzo dobrym. Dopracowanym, przemyślanym i hipnotyzującym na wielu poziomach. Czuje się mrok, szarość, beznadzieję lat 90tych, czuje się hipokryzję i obłudę tego okresu. Ale są też i bohaterowie, którzy idealnie się wpisują. Są niejednoznaczni, z problemami i nie podchodzący zero-jedynkowo do śledztwa. Komisarz Marek Bondys ma w sobie coś co przypomina trochę Harry'ego Hole'a - przenikliwy, nie pasujący do realiów ale równocześnie idealnie się w nich odnajdujący, widzący więcej niż kolejny schemat. Dzięki temu czuć sprawę, czuć jej zagmatwanie i niejednoznaczność. Czyta się to świetnie, zakończenie zaskakuje. Są pewne drobne elementy, które denerwują ale można przymknąć na nie oko bo całościowo to rozrywka na bardzo dobrym poziomie i tylko pozostaje czekać na kolejne tomy serii. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non


p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 121,1 cm - 3,4 cm = 117,7 cm. 

wtorek, 19 marca 2024

,,Powrót do Missing" Abraham Verghese

Tytuł oryginału: Cutting for Stone

 Tylko pozornie akcja powieści zaczyna się pewnego dramatycznego popołudnia roku 1954 gdy na świat przychodzą bliźnięta Shiva i Marion. Wtedy też ich matka, hinduska zakonnica umrze a ojciec - brytyjski chirurg zniknie na wiele lat. Pozornie ten dzień otwiera nową historię, tylko że ta historia zaczęła się znacznie wcześniej i obejmuje swym zakresem o wiele więcej. ,,Powrót do Missing" to epicka opowieść o medycynie i miłości, poświęceniu i ofierze. To historia wielu osób, dla których najważniejszym punktem na mapie jest mały etiopski szpital, błędnie nazywany jako Missing.

Abraham Verghese zabiera czytelnika w porywającą, dramatyczną podróż do miejsca gdzie w pewien sposób czas się zatrzymał. Wydaje się, że życie w małym szpitalu zostało raz na zawsze zdefiniowane. Kolejne,powtarzające się zabiegi nadają mu rytm a ciągłe prośby o pieniądze skierowane do Zachodu świadczą o upływie czasu. Wszystko zmienia jedno popołudnie. Ktoś uświadamia sobie swoją słabość, ktoś umiera a ktoś inny musi podjąć rzuconą rękawicę i podjąć wyzwanie. Wtedy też nagle wokół Missing zaczyna dochodzić do głosu historia i polityka, która już wkrótce odciśnie piętno na bohaterach. Zanim jednak to nastąpi muszą dorosnąć nowo narodzone bliźnięta. Będą one świadkami ludzkich tragedii i dramatów, poznają czym jest miłość, poświęcenie ale i złośliwe kaprysy losu. Idą wspólnie przez życie zostaną brutalnie rozdzieleni przez kobietę, która nie wie czego chce od życia.

Saga rodzinna, którą poznajemy rozgrywa się na bardzo emocjonującym tle. Etiopia w połowie XX wieku to państwo biedy, cierpienia i politycznych zawirowań. Wszystko to odciśnie piętno na bohaterach, szczególnie, że oni jako lekarze znajdą się zawsze bardzo blisko cierpienia. To także pasjonująca opowieść o medycynie i chirurgii. Wiele przypadków można znaleźć szczegółowo opisane co poszerza tło społeczne i podkreśla ogrom dramatu jaki doświadczają przede wszystkim najbiedniejsi. Przez całą powieść przewija się myśl, że oprócz technicznej sprawności chirurga ważna jest równiej wrażliwość i odpowiednie podejście. Piękną myślą spinającą powieść jest sentencja, że jedynym lekarstwem jakie podaje się przez ucho są słowa pociechy.

Mimo, że w powieści cierpienie i śmierć są stale obecne i to one zarówno otwierają jak i zamykają powieść to całość ma znacznie głębszy i pozytywny wydźwięk. To mądra, monumentalna, wielowątkowa powieść o miejscu, z istnienia którego nawet nie zdajemy sobie sprawy, o ludziach zapomnianych przez świat ale i o dobroci, wrażliwości, przebaczeniu i dorastaniu. Nieoczywista i zaskakująca jednak pokazująca co jest najważniejsze w życiu. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 126,5 cm - 5,4 cm = 121,1 cm. 

 

wtorek, 12 marca 2024

,,Kameliowy Sklep Papierniczy" Ito Ogawa

Tytuł oryginału: ツバキ文具店 Tsubaki Bunguten

 Poppo, młoda dziewczyna, wraca po kilkuletniej nieobecności do rodzinnej miejscowość nieopodal Tokio. Po śmierci Mistrzyni przejmuje sklep papierniczy, z którym wiąże się niezwykła tradycja. Jego właścicielki nie tylko sprzedają artykuły papiernicze najwyższej jakości ale także podejmują się pisania listów na zlecenie innych osób. Dla Poppo podjęcie pracy w sklepie i kontynuowanie rodzinnej tradycji stanie się niezwykłą podróżą, przede wszystkim w głąb siebie by poznać lepiej babcię, która przez wiele lat była dla niej surową Mistrzynią oraz odnaleźć samą siebie. W drzwiach jej sklepu stanie cała galeria, różnych osób, którym listy napisane przez Poppo odmienią życie.

,,Kameliowy Sklep Papierniczy" to opowieść, z której wręcz bije delikatność, czułość i wrażliwość. To bardzo subtelna historia wielu osób wzajemnie na siebie oddziałujących. To także opowieść o pięknie i sztuce jaką jest pisanie listów, o maestrii jaka tkwi w szczegółach i jak wiele można przekazać tylko przez dobranie odpowiednich środków. Poppo musi mierzyć się z wieloma ludzkimi problemami ale robi to z ogromnym wyczuciem, szacunkiem i delikatnością. To sprawi, że znajdzie swoją drogę ku miejscu i ludziom, przeciw którym kiedyś się buntowała. Pozna zupełnie nowe oblicze swojej babci - Mistrzyni i zrozumie jak wielką wagę ma jej niepozorna praca.

Czytanie tej powieści wnosi ogromny spokój. Zmusza do zwolnienia, do spojrzenia z zupełnie nowej perspektywy na wiele rzeczy. Zachęca do odkrywania niuansów i otwierania się na piękno. Jest przepełniona uczuciami i emocjami, choć są one bardzo stonowane i dyskretne, tak jak dyskretna jest praca Poppo. Zapewnia czas by dobre emocje miały czas na dojrzenie i rozwinięcie się niczym kwiaty wiśni. To także pełen czci hołd dla japońskiej kultury i tradycji, która ma swoje ważne miejsce nawet we współczesności. Polecam!

sobota, 9 marca 2024

,,I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks

Tytuł oryginału: Dear John

 Dzisiaj sobie uświadomiłam, że Nicholas Sparks to autor, którego czytam z zaskakującą regularnością. Dokładnie jedna książka rocznie. Właściwie nie wiem, co mnie do niego ciągnie bo zazwyczaj przed rozpoczęciem lektury wiem, że będzie romantycznie, ckliwie i będę się zastanawiać, czemu ja po raz kolejny daję się na to nabrać. Szczególnie, że najczęściej spotykamy się z podobnymi motywami. A gdy jeszcze dawno, dawno temu widziałam ekranizację to jestem prawie pewna, że nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć.

Początkowo ,,I wciąż ją kocham" to banalna historia. Właściwie pierwsze pół książki to opowieść o spotkaniu i zakochaniu się w sobie dwójki zupełnie zwyczajnych młodych ludzi. John, wrócił do domu na przepustkę, Savannah przyjechała do miasteczka aby budować domy dla ubogich. Jedna chwila, jedno małe zrządzenie losu i losy tych dwojga się przetną. I nie jest to opowieść o pokonywaniu przeciwności losu - to słodka, urocza, zwyczajna historia dwójki zakochanych. Jednak urlop dobiega końca, John wraca do jednostki a Savannah na uczelnię. I wtedy zaczyna się ta trudniejsza część historii. Związek na odległość nigdy nie jest łatwy, szczególnie że okoliczności tego też nie ułatwiają.

,,I wciąż ją kocham" to opowieść pozbawiona ładunku emocjonalnego, który znamy na przykład z ,,Pamiętnika" czy ,,Dla Ciebie wszystko". Jest bardzo zwyczajna i chyba dlatego bardzo bliska. Tutaj nie ma wielkich tragedii (chociaż przeciwności losu i dramaty są obecne) raczej kolejny raz Sparks pokazuje, że życie nie toczy się tak jakbyśmy chcieli to zaplanować w wieku dwudziestu lat. Przykład bohaterów pokazuje, że czasem wielka miłość nie wystarczy bo trzeba brać pod uwagę także innych ludzi oraz okoliczności. Trzeba wybierać i coś poświęcić, kogoś zranić. To też opowieść, że można kochać na wiele sposobów i nie zawsze nasze uczucia są najważniejsze. Ta powieść może tak nie wzrusza, nie oddziałuje na emocje ale z pewnością uspokaja, przywraca nadzieję i zapewnia zastrzyk optymizmu. To po prostu dobra, zwyczajna historia pokazująca jak nieoczywistymi drogami biegnie prawdziwa miłość.

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 129,2 cm - 2,7 cm = 126,5 cm. 

 

piątek, 8 marca 2024

,,Schronisko, które przestało istnieć" Sławek Gortych


 Maksymilian kilka miesięcy stracił wujka, z którym był mocno związany. W ramach ostatniego pożegnania postanawia wyruszyć w Karkonosze, do miejsca które wuj kupił przed śmiercią. Opuszczone schronisko nad Śnieżnymi Kotłami ma być miejsce gdzie Maksymilian pożegna się z bliskim oraz uporządkuje to co zostało. Jednak jego plany już od początku trzeba weryfikować. Po tym gdy chłopak zacznie rozmawiać z sąsiadami, śmierć wuja zacznie stawać się coraz bardziej zagadkowa a dodatkowo ktoś robi wszystko by napędzić chłopakowi stracha. A na dodatek odzywa się do niego ktoś, kto określa samego siebie jako Ducha Gór. Maksymilian jeszcze nie wie, ale wkroczył na trop zagadki, która sięga czasów II wojny światowej.

Chyba jedyne co mogę powiedzieć, że jeśli ktoś chce debiutować to tylko w taki sposób jak Sławek Gortych. ,,Schronisko,.. " to fascynujący kryminał, w którym przeszłość miesza się z teraźniejszością, nadal żywe są lokalne animozje a pamięć o trudnej powojennej historii regionu nadal jest żywa. W barwny, ciekawy i porywający sposób autor opowiada o tym burzliwym regionie, który nie bez powodu zyskał miano ,,Dzikiego Zachodu". Gortych ożywia legendy i przywołuje pamięć o czasach świetności, jednocześnie nie oceniają. Wskazuje winnych po każdej ze stron, dzięki czemu wątek kryminalny jest tak wciągający i trzyma w napięciu do samego końca. Bo chociaż to kryminał, to jakoś niepostrzeżenie oddaje plac wątkom historyczno-obyczajowym, które same w sobie mają tyle mocy, że wbijają w fotel.

Autor świetnie też konstruuje swoich bohaterów, zapełniając kartki powieści całą paletą barwnych, niejednoznacznych postaci. Każdą obdarza całą gamą cech, które sprawiają, że nie da się ich pomylić i zgubić. Ale obok ludzkich bohaterów pojawia się jeszcze jeden, który nadaje klimat całości -Karkonosze. Dawno nie czytałam nic gdzie te góry były odmalowane z takim zachwytem. Gdzieś cały czas w tle są obecne i czujemy ich piękno, dostojność, majestat i grozę. Stają się dodatkowym, bardzo ważnym bohaterem powieści.

Nie będę się rozwodzić. Jestem kupiona i z niecierpliwością czekam kiedy będę mogła sięgnąć po kolejną część. Sławek Gortych to nazwisko, które z pewnością warto zapamiętać i bez wahania sięgać po jego książki. Bo jeśli tak pisze w debiucie, to ja chcę tylko więcej.

wtorek, 5 marca 2024

,,Słowa wdzięczności" Anna H. Niemczynow


 Chyba gdybym miała zaryzykować stwierdzenie jakich książek unikam, to byłaby to wszelkiego rodzaju literatura couchingowa. Mimo, że sama jestem raczej optymistą, który patrzy na problem z nastawieniem ,,da się, chociaż jeszcze nie wiem jak" to nic mnie tak nie denerwuje jak wieczne przekonywanie, że powinnam więcej, że nastawienie wszystko zmienia, a napisanie kilku słów na kartce przyciągnie od razu miliony. No nie, jestem optymistycznym realistą więc puste słowa na mnie nie działają. Dlatego początkowo bardzo sceptycznie podeszłam do książki ,,Słowa wdzięczności". Postanowiłam potraktować to trochę jak eksperyment i wyjście poza moją bańkę.

Anna H. Niemczynow jest dla mnie autorką całkowicie nieznaną. Chyba gdzieś mignęły mi jej książki ale z automatu wrzucałam ją w kategorię książek, które omijam więc nawet nie mogę powiedzieć, że wiedziałam w jakiej kategorii ją umieścić. Jest pisarką i ma na swoim koncie powieści jednak ,,Słowa wdzięczności" niej jest powieścią. To nowe, zmienione i uzupełnione wydanie jednej z jej pierwszej książek ,,Sto dni wdzięczności". Ma formę notatnika, poradnika, zeszytu ćwiczeń. I jest to działanie zamierzone. Autorka dzieli tekst na sto koszyków, które można dowolnie czytać, dowolnie nad nim medytować, dowolnie wprowadzać w życie. Wszystkie jednak koncentrują się wokół tematu wdzięczności i tego magicznego, choć trochę już mało używanego słowa ,,dziękuję". Anna przywołuje przykłady ze swojego życia i na tej podstawie pokazuje jak w jej życiu wdzięczność znalazła swoje zastosowanie. Co zmieniła i dlaczego tak ważne jest jej praktykowanie. Na własnym przykładzie opowiada o najbardziej bolesnych doświadczeniach i uczy, że da się wiele zaakceptować i być za to wdzięcznym po to by następnie móc ruszyć dalej.

,,Słowa wdzięczności" przypominają o czymś, co powinno być oczywiste ale totalnie o tym zapomnieliśmy. Często w życie wkrada się postawa roszczeniowa, to słynne ,,mi się należy". Zapominamy, że to nie jest tak oczywiste. Że tak na prawdę to małe, codzienne rzeczy są najcenniejsze. To że mamy dach nad głową, coś do picia, coś do jedzenia, miejsce do spania. Zapominamy, że powinniśmy zatrzymać się i podziękować, zanim pójdziemy dalej zdobywać świat. Anna H. Niemczynow to robi. Dziękuje i zaraża pozytywnym myśleniem. Jej historia życia, chociaż naznaczona wieloma potknięciami i upadkami, nie jest historią porażki - to opowieść o sukcesie, przynajmniej tym mentalnym. I ona jest za tego świadoma i za to dziękuje. Czytając czułam dla niej podziw, że umie tak prosto, bez moralizowania o tym opowiadać i szukać w tym okazji do dziękowania. Fakt, wiele razy pojawiało się w mojej głowie ,, no dobrze, ale..." i milion wątpliwości ale to dobrze. Bo wcale nie trzeba dublować ścieżki, którą przeszła autorka ale trzeba znaleźć własną. Żeby zacząć wystarczy powiedzieć to pierwsze ,,dziękuję".

Nadal nie wiem, czy czuję się przekonana przez autorkę i jej książkę. Ale podobało mi się, że mówi tak naturalnie, spokojnie i wcale na siłę nie próbuje nikogo zmieniać. Jest świadoma swoich odbiorczyń i to do nich pisze. Myślę, że ktoś z zewnątrz (tak jak ja) znajdzie tam coś co może do niego trafić. Myślę, że pomaga też w tym sama forma książki, która zostawia miejsce na własne przemyślenia i refleksje i może być wstępem do prowadzenie pamiętnika, dziennika czy nawet dobrym miejscem na luźne myśli i pozytywne wspomnienia. Nie spodziewałam się, że tak pozytywnie odbiorę tę książkę. W natłoku publikacji powtarzających truizmy ta ma w sobie dużo autentyczności, prostoty i optymizmu. Dlatego zachęcam do zaryzykowania i sięgnięcia. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Luna!

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 132,6 cm - 3,4 cm = 129,2 cm. 

czwartek, 29 lutego 2024

,,Zima lwów" Jan Costin Wagner

Tytuł oryginału: Im Winter der Löwen

 Przyznam, że jestem trochę zaskoczona jak zbieżne są moje wybory książkowe. Trzeci kryminał w tym roku i trzeci rozgrywający się zimą. Tym razem padło na surową Finlandię.

Detektyw Joenntaa stracił żonę i od tego czasu jego święta to dyżur na posterunku i alkohol. Dokładnie takie same mają być te bieżące. Wszystko zmienia się gdy w drzwiach posterunku pojawia się młoda prostytutka. Wybija go ona z marazmu, w którym się znalazł. Ale to nie ona przykuje uwagę. Następnego ranka detektyw zostaje wezwany do ciała znalezionego w lesie. Zabitym okazuje się policyjny patolog. Krótko przed śmiercią był on gościem w popularnym talk-show. Wkrótce zostaje także zamordowany drugi z gości tego wieczora - wytwórca manekinów a sam gospodarz zostaje ranny. Wszystko koncentruje się wokół programu, który kogoś wprawił w taką wściekłość, że skłonił go do zbrodni.

,,Zima lwów" to kryminał surowy, zimny, bardzo precyzyjny i skrupulatnie zmierzający do celu. I mimo, że zagadka kryminalna jest ciekawa i nietuzinkowa to zdecydowanie więcej mówi o charakterze bohaterów. Jest opowieścią o surowych, zamkniętych w sobie ludziach, którzy nie umieją sobie radzić z traumą, śmiercią, żałobą. Są jak manekiny, wysoko funkcjonujące roboty obdarte z uczuć, na wierzchu chłodne, surowe ale wewnątrz pogubione i nie radzące sobie z uczuciami. Autor doskonale oddaje ten klimat, właściwie nie robiąc nic. Krótkie rozdziały, precyzyjnie skonstruowane sceny, niejednoznaczni bohaterowie. To wszystko wystarczy by czuć chłód i samotność. Właściwie ma się wrażenie, że cały czas panuje przytłaczający mrok i zima.

,,Zima lwów" może nie jest jakimś przełomowym kryminałem ale zdecydowanie odbiega od tego co ostatnio czytałam. Nie ma sielskiej, familiarnej atmosfery Fjallbacki czy Lipowa. Nie ma mrocznych tajemnic z przed lat. Nie ma szokujących zwrotów akcji. Jest tylko czyjś ból, czyjaś rozpacz, która musiała znaleźć ujście. Jest żałoba, jest mrok, jest pustka. Ten kryminał jest tak surowy jak finlandzka zima. I chyba dlatego tak bardzo przykuwa uwagę. Dlatego tak bardzo oddziałuje na emocje. Z pewnością jest warty uwagi.

wtorek, 27 lutego 2024

,,Cieszę się, że moja mama umarła" Jennette McCurdy

Tytuł oryginału: I'm glad my mom died

 Jeszcze przed otwarciem, ta książka szokuje! ,,Cieszę się, że moja mama umarła" to raczej nie jest zapowiedź sielskiej, cukierkowej opowieści, nawet jeśli jej bohaterką jest była dziecięca gwiazdka. Ale właśnie tak, Jennette McCurdy zdecydowała się opowiedzieć światu jak wygląda radosny, kolorowy świat, który miliony dzieci, nastolatków i dorosłych chłoną przez ekrany. Różowy, radosny i cudowny on wcale nie jest gdy gasną światła.

Chociaż wiele małych dziewczynek, na pytanie kim chcą zostać w przyszłości, odpowiada aktorką to Jennette McCurdy do nich nie należała. Wychowana w mocno specyficznym domu, na przedmieściach Los Angeles, nie marzyła o byciu w centrum. To było marzenie jej matki, która mocno pchała córkę (wtedy zaledwie sześcioletnie dziecko) w kierunku aktorstwa. Mała Jenny miała osiągnąć wszystko to co dla Debry było niedostępne. Pierwsze małe sukcesy prowadziły do silnego uzależnienia córki od matki. Wytworzyła się toksyczna zależność, która prowadziła kolejno do anoreksji, zatrzymania dorastania, bulimii, alkoholizmu a w dorosłym życiu niezdrowych związków z mężczyznami. Matka, w imię ,,dobra i kariery", kontrolowała każdy aspekt życia dziewczyny. Jej sposób jedzenia, ubierania czy co najbardziej szokujące kąpała ją i kontrolowała jej ciało do szesnastego roku życia. Jednak fizyczna przemoc to zaledwie jeden aspekt. Matka wywołała w Jennette tak silne poczucie uzależnienia oraz nieustanne poczucie winny, że dziewczyna nie umiała normalnie funkcjonować. Kolejne sukcesy aktorskie (aż do głównych ról w ,,iCarly" i ,,Sam i Cat") tylko to potęgowały. Dodatkowo cała odpowiedzialność za rodzinę, została przerzucona na barki nastolatki.

Jennette w swojej opowieści jest bezpośrednia i do bólu szczera. Lekkość jej pióra i swoboda z jaką opowiada o najbardziej traumatycznych momentach swojego życia są szokujące. Pisze z ironią ale nadal czuć tam zagubienie i zniszczoną psychikę dziecka. Jak sama mówi, wtedy gdy powinna dorastać i kształtować swój charakter, ona odgrywała kogoś innego i próbowała zadowolić najbliższych. To tłumienie własnego ja, w końcu wybuchło i doprowadziło sytuacji, z którymi niewielu dorosłych umiałoby sobie poradzić. McCurdy kosztowało to wiele wysiłku, bólu, trudu. Musiała podjąć radykalne kroki by zrozumieć kim jest i co chce robić dalej.

Ta autobiografia to książka, którą powinni czytać rodzice, szczególnie jeśli we wczesnym dzieciństwie próbują je wepchnąć na drogę kariery. Nie ma bezbolesnego dziecięcego sukcesu! Cukierkowy, telewizyjny świat nie istnieje bo zanim jest tylko przemoc - fizyczna, słowna, psychiczna, seksualna. Jest niszczenie psychiki dziecka i okradanie go z tego co najcenniejsze - dzieciństwa i własnego ja. To autobiografia, która boli, podczas lektury. Bardzo szczera, bardzo dobitna, bardzo osobista. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 135,1 cm - 2,5 cm = 132,6 cm. 

sobota, 24 lutego 2024

,,Ekipa do naprawy świata" Anne Sverdrup-Thygeson

Tytuł oryginału: Op de schouders van de natuur

Zasadniczo wszyscy wiemy, że nie jesteśmy sami na planecie. Wiemy też, że potrzebujemy wielu istot aby móc przetrwać. Tylko, że nasza wiedza ogólna mimo wszystko daleka jest od tego jak bardzo skomplikowane zależności nas otaczają. Wiemy, że potrzebujemy roślin i zwierząt jako źródła pożywienia czy okrycia. Jednak to zaledwie sam czubek góry lodowej.

,,Ekipa do naprawy świata" to fascynujący, skondensowany przewodnik po ekosystemie. Lekko, z humorem ale także ogromną wrażliwością opowiada o skomplikowanych relacjach pomiędzy gatunkami a ludźmi i jak to wpływa na świat oraz do czego można to wykorzystać. To arcyciekawa wyprawa do świata, którego nie dostrzega się na co dzień ale który ogrywa ogromną rolę. Wydaje nam się, że wszystko wiemy ale dopiero ta książka otwiera oczy jak doskonale skonstruowaną machiną jest nasza planeta i jak łatwo zakłócić jej naturalny cykl. Nigdy nie pomyślałabym, że z taką ciekawością będę czytać o osach i figowcach, owadach czy to jakie znaczenie ma przemieszczanie się wielkich ssaków morskich dla życia i prawidłowego funkcjonowania oceanów. To fascynujące i przerażające, że nie zdajemy sobie sprawy jak wiele zależy od małych organizmów, których nawet nie zauważamy lub nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia. Jak wiele odkryć a potem wynalazków zostało dokonanych dzięki obserwacji naturalnie funkcjonujących zależności czy istnień. Autorka dobitnie przypomina nam, że najważniejsze elementy naszego życia nie pochodzą ze sklepu, nie my jej wymyśliliśmy czy wytworzyliśmy - one są dziełem natury a my tylko je podbieramy lub próbujemy skopiować.

,,Ekipa do naprawy świata" to książka, która każdy powinien przeczytać. Bez patosu, czy nagany mówi o najważniejszym temacie współczesnego świata - o trosce o naszą planetę. Okraszona ogromną dawką humoru, w formie ciekawostek przemyca ogrom wiedzy z zakresu ekologii i biologii. To nie moralizatorstwo ale rozbudzanie ciekawości i w najbardziej naturalny sposób pokazywanie piękna i geniuszu natury, o który powinno się dbać aby przetrwał dla kolejnych pokoleń. To mądre, spokojne mówienie o ważnych sprawach budujące świadomość oraz rozbudzające ciekawość naturą. Polecam! 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 137,8 cm - 2,7 cm = 135,1 cm.

piątek, 23 lutego 2024

,,Jedyne prawdziwe miłości" Taylor Jenkins Reid

Tytuł oryginału: One True Loves

 Emma kilka lat wcześniej straciła ukochanego męża w wypadku samolotu. Był jej bratnią duszą, miłością życia, kimś z kim była związana od siedemnastego roku życia. Długo i boleśnie próbowała się pozbierać i zacząć na nowo żyć. Wróciła do rodzinnej miejscowości i tam spotkała Sama - przyjaciela z lat nastoletnich. Zakochała się a potem zaręczyła. Gdy wydawało się, że wszystko znowu w jej życiu jest na swoim miejscu, dostała szokującą wiadomość. Jess żyje i został odnaleziony. I co teraz z jej życiem? Która miłość była tą najważniejszą i prawdziwą?

,,Jedyne prawdziwe miłości" to moje drugie spotkanie z T.J. Reid. Wcześniej czytałam tylko późniejszą powieść autorki ,,Malibu płonie". Ta jest jedną z jej pierwszych. I bardzo to widać. Przyznam, że mam problem z tą autorką. Widzę zachwyty w internecie, jednak nie do końca rozumiem dlaczego. Chociaż może inaczej. Gdybym miała kilkanaście lat mniej może też bym się zachwycała bo Taylor Jenkins Reid pisze dobrze. Jest sprawną pisarką, która na maksa wykorzystuje różne zabiegi próbując oddziaływać na czytelnika. Tylko, że jest to bardzo powierzchowne. To nie jest powieść psychologiczna tylko dobrze napisane czytadło/romans/melodramat. I właśnie ta powieść jest tego najlepszym przykładem.

Czyta się to świetnie. Akcja płynie gładko, najpierw obserwujemy dorastanie, zakochanie się w sobie bohaterów, wchodzenie dorosłość i wtedy właśnie dochodzi do tragedii, która zmieni wszystko. Autorka próbuje oddać uczucia Emmy po stracie ukochanego i cały proces żałoby aż do momentu przełomowego. I tutaj zaczynają się schody, bo to co dzieje się po ponownym pojawieniu się Jessa jest naiwne, melodramatyczne i stereotypowe. Właściwie od razu można przewidzieć jaką decyzję podejmie Emma bo widać to nawet po konstrukcji bohaterów. Rozterki dziewczyny są spłycone maksymalnie i właściwie rozwiązują się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Zupełnie brakuje też jakichś reakcji ze strony otoczenia czy nawet samych zainteresowanych czyli Jessa i Sama.

,,Jedyne prawdziwe miłości" nie jest powieścią złą. Jest typowym romansem i można z nią spędzić doskonale czas. Idealnie nadaje się na momenty gdy potrzebujemy czegoś lekkiego, do bólu romantycznego i wzruszającego oraz przymkniemy oko na wszystkie uproszczenia. Absolutnie można się z nią bawić idealnie albo czytać jako przerywnik pomiędzy czymś mocniejszym. Autorka umie pisać, ma świetny styl ale tej historii brakuje tego czegoś co mogłoby wbić w fotel i zmusić do wylania morza łez wraz z bohaterką. Czyta się ekspresowo i chyba tylko dlatego Emma nie irytuje bo gdyby ta powieść była dłuższa to myślę, że można by mieć dość jej absurdalnych zachowań. Jeśli ktoś szuka czegoś na wieczór, pod kołdrę, co nie będzie zbytnio angażujące a uprzyjemni to polecam. Reszta spokojnie może się obejść bez tej książki.

środa, 21 lutego 2024

,,Arystokratka pod ostrzałem miłości vol. 1"

 

Tytuł oryginału: Aristokratka pod palbou lásky

Arystokratka wróciła. To znaczy wróciła do zamku Kostka. Po wszystkich przygodach na belgijskim dworze, po dumnym przekazaniu ,,Burdelu w kuchni" królowej Beatrice Maria, matka i pani Cicha powróciły. Tylko to co zastały w zamku to tylko cienie ludzi: ojciec, Józef i pan Spock chyba nigdy na czyjś widok się tak nie cieszyli, już nie mówiąc o dogach. Jednak pozostawienie ich samych z Deniską nie było mądre. I gdy wydaje się (przez całe 5 sekund), że w zamku zapanował spokój to nagle przybywa holenderska ekipa telewizyjna by kręcić reality show o mieszkańcach Kostki, nadciąga tornado zwane zjazd właścicieli psów a jak ktoś jeszcze narzeka na spokój to Maria w żaden sposób nie może zdecydować się, którego z wielbicieli wybrać.

Nie zdawałam sobie sprawy, że tak tęskniłam za szalonymi mieszkańcami zamku Kostka. ,,Arystokratka pod ostrzałem miłości vol 1" to absurdalny humor w najlepszym wydaniu. Wybuchy niekontrolowanego śmiechu gwarantowane, szczególnie jeśli się już trochę zaprzyjaźniło z bohaterami. Nawet główny wątek, czyli miłosne rozterki Marii nie jest tak ważny. Zdecydowanie zabawniejsze jest obserwowanie kolejnych perypetii mieszkańców, którzy teraz wszystko robią pod czujnym okiem kamer (oczywiście nie za darmo). Tam się tyle dzieje, że aż ciężko uwierzyć że to tylko sto kilkadziesiąt stron bo absurd goni absurd i właściwie nie można przestać się śmiać a gdy przestajemy to pojawia się myśl jakim cudem zamek jeszcze stoi a Maria nadal żyje.

Uwielbiam serię o Arystokratce a ten tom absolutnie mnie kupił. Jest tak jak powinno być. Szybko, szalenie, absurdalnie i śmiesznie, chociaż jest kilka zaskoczeń bo kto spodziewałby się, że Józef pisał opowiadania (!). Przyznam, że z niecierpliwością czekam na kolejny tomik bo jestem absolutnie ciekawa jak skończy się tak totalnie odklejona przygoda. Polecam!

niedziela, 18 lutego 2024

,,Pogromca lwów" Camilla Läckberg


Tytuł oryginału: Lejontämjaren

 Dawno nie sprawdzałam, co dzieje się we Fjällbacce ale po kilku letniej przerwie postanowiłam wrócić i nadrobić tomy. ,,Pogromca lwów" to też, mój dopiero drugi kryminał, jaki czytam w tym roku i moje pierwsze wrażenie było, że ponownie trafiam na ten sam motyw co we wcześniej czytanych ,,Rodzanicach". Cóż, trudno uciec od takich skojarzeń gdy w obu przypadkach mamy do czynienia z małymi miejscowościami skutki zimą i zbrodnią, której ofiarą jest nastolatka, która wcześniej zaginęła. Jednak to tylko pierwsze wrażenia bo potem jednak kierunek akcji jest zupełnie inny, no i lokalny koloryt też dużo wnosi.

Patrick i jego współpracownicy muszą zająć się sprawą Victorii. Nastolatka zaginęła kilka tygodni wcześniej i właśnie się odnalazła. Wyszła właściwie znikąd wprost pod nadjeżdżający samochód. Jednak to nie odrażenia jakich doznała w trakcie wypadku będą przyczyną jej zgonu. Ktoś już wcześniej się nad nią znęcał i brutalnie ją okaleczył. Nie jest ona jedyną zaginioną nastolatką. Posterunek we Fjällbacce będzie musiał podjąć współpracę z innymi w całej Szwecji aby znaleźć ślady, które mogłyby pomóc pozostałe zaginione dziewczęta. Równocześnie Erica zaczęła pracę na nową książką opisującą zbrodnię z przed lat. Jej rozmówczyni od kilku lat przebywa w wiezieniu za zabicie męża. Tylko, że tak właściwie nie chce mówić o tym co się stało. A sprawa jest dużo bardziej skomplikowana i sięgająca do współczesności.

,,Pogromca lwów" to powrót do stylu, do jakiego przyzwyczaiła nas Camilla Läckberg. Trudne, skomplikowane, wyniszczające psychicznie śledztwo łagodzone jest przez absurdy codzienności. Nadal mamy gapowatego Mellberga, wścibską Erikę, która trafi nie tam gdzie powinna, codziennie utarczki z dziećmi i teściową. Jednak nawet szara rzeczywistość nie jest do końca w stanie przykryć tego co stało się z Victorią i jak bardzo śledczy będą musieli się zaangażować by dotrzeć do prawdy, która nawet na koniec nie okaże się taka oczywista jak byśmy chcieli. ,,Pogromca lwów" to historia czystego zła, szaleństwa i okrucieństwa, które rozgrywa się przez wiele lat tuż obok i nikt nie ma odwagi powiedzieć dość. Dopiero zupełny przypadek doprowadzi do tego, że makabryczne wydarzenia wyjdą na wierzch. To też kolejny raz opowieść o rodzinach, które nie są takie jak je widzimy i chcielibyśmy wierzyć, że są. Zło wcale nie jest widoczne na pierwszy rzut okaz a pozory mylą i to bardzo.

Dziewiąty tom serii o Fjällbacce czytany po tak długiej przerwie był dla mnie idealnym powrotem. Cała sprawa kryminalna jest skomplikowana, wielowątkowa i sięgająca daleko w przeszłość. Ma spory ciężar emocjonalny ale autorka dwoi się i troi żeby nie przytłoczyć ani czytelnika, ani swoich bohaterów. Zachowuje odpowiedni poziom emocji aby skutecznie przykuć uwagę aż do samego finału,  i nawet wtedy serwuje najbardziej zaskakujący zwrot. Mimo, że pewne poszlaki pojawiają się od początku, to jednak trzeba czekać do samego końca by dowiedzieć się co właściwie się stało a będzie to z pewnością dla wielu szokujące. Jednak trzeba też pamiętać, że seria ta jest przede wszystkim rozrywką i to serwuje na naprawdę niezłym poziomie. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 141,0 cm - 3,2 cm = 137,8 cm.