poniedziałek, 21 października 2024

,,Świat sprzed #MeToo" Agnès Grossmann

Tytuł oryginału: Le Monde avant #MeToo

 Gdzieś mignęła mi ta książka na relacjach na Instagramie i od razu rozbudziła moją ciekawość. Znalazłam ją na Legimi (przynajmniej 15.10.2024 była) i stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Przyznam, że temat zaskakujący, gorący, szokujący i wręcz proszący się o wyczerpującą analizę. Książka obiecuje spojrzenie na kinematografię z współczesnej, feministycznej perspektywy i pokazanie tych scen, które najlepiej ilustrują sposób w jaki traktowano kobiety i rolę do jakiej je sprowadzano.

No cóż, nie trzeba być znawcą kina czy wybitnym kulturoznawcą, żeby zauważyć przedmiotowy sposób obchodzenia się z kobietami. Często są tylko tłem, obiektem seksualnym (jak na przykład w serii o Jamsie Bondzie), ładnym dodatkiem czy sprowadza się je do roli służebnej. To wszystko wiemy i to wcale nie szokuje. Dostrzegliśmy to i zmieniamy.

I dlatego trochę nie rozumiem idei całej książki. Czuć wyraźnie, że jest pisana na gorąco tuż po wybuchu afery z Harveyem Weinsteinem i na początku ruchu #meToo. Znajdziemy sporo odniesień do tych wydarzeń i to one są motorem napędowym. Czuć emocje z tym związane i na szybko gromadzone przykłady. I chyba pośpiech pisania i chęć wydanie książki gdy jeszcze temat jest gorący i na językach wszystkich zabił cały temat. Bo w tej książce właściwie nic nie ma oprócz zlepku przykładów bez głębszego kontekstu czy refleksji. To mogłaby być prezentacja, bo na pewno nie zebrano materiału na całą książkę. Kilka filmów (westerny z Johnem Waynem, seria o markizie Angelice czy Bondy), parę reklam z różnych lat i jedno odniesienie do baśni o Czerwonym Kapturku. Tyle plus kilka zdań komentarza to zdecydowanie za mało. Szkoda, bo temat z pewnością jest ciekawy i odpowiednio potraktowany może szokować, otwierać oczy i zmuszać do refleksji. Tutaj widać tylko pośpiech i kucie żelaza na gorąco co niczemu nie służy. Szczególnie, że całość można spokojnie przekartkować i już poznaje się treść, bo AŻ tyle jej jest.

sobota, 19 października 2024

,,Spuścizna" Nora Roberts

Tytuł oryginału: Inheritance

 Przyznam, że po książki Nory Roberts sięgam w ciemno. Mam swoje ulubione trylogie takie jak Kwartet weselny czy cykl o braciach Quinn. Więc chyba oczywistym jest, że gdy tylko dowiedziałam się, że pojawia się nowa trylogia i to jeszcze mieszcząca w sobie elementy powieści gotyckiej wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać. Jednak ,,Spuścizna" to zaledwie cień tego co znam z innych powieści autorki.

Na Sonyę ostatnio wiele się zwaliło: zdrada narzeczonego, utrata pracy a na koniec dowiaduje się, że wuj, o którego istnieniu nie wiedziała, zostawił jej w spadku ogromną wiktoriańską posiadłość na wybrzeżu Maine. Jako, że w Bostonie nic już jej nie trzyma, postanawia przyjąć spadek i zamieszkać w domu po przodkach. Jakież jest jej zaskoczenie, gdy na progu wita ją przystojny prawnik Trey, który z pełną powagą informuje ją, że dom jest nawiedzony a nad jej rodziną ciąży klątwa: w każdym pokoleniu umiera jedna panna młoda. Młoda kobieta nic sobie z tego nie robi, jednak wkrótce okazuje się, że nie jest sama pomiędzy wiekowymi murami.

,,Spuścizna" jest przede wszystkim nudna i przegadana. Główny motyw byłyby ciekawy i nawet rozbudza emocje ale zostaje całkowicie przytłoczony przez miliony bzdur. Każde wydarzenie jest powtarzane i analizowane po kilka razy, dodatkowo zasypiamy czytając o kolejnym projekcie zawodowym bohaterki, właściwie każdy szczegół jej zwyczajnego życia urasta do rangi wydarzenia co tylko sprawia, że klątwa, tajemnicze zdarzenia, gotycka aura schodzą na bardzo daleki plan. To nawet nie jest romans, bo tego tu jak na lekarstwo. Popatrzyli na siebie i chwilę później mają dorosły związek. Jakby faza zauroczenia, iskrzących emocji, niepewności, romantyzmu w ogóle nie istniała. Ta powieść jest też bardzo wtórna. Podobne motywy już widziałam w innych trylogiach Roberts, żeby tylko przywołać ,,Znak siedmiu".

Jedynym plusem tej historii jest klimat. Bo co jak co, ale Roberts umie budować klimat swojskości, ciepła, zwyczajności, taki otulający i kojący. I trochę miałam wrażenie, że widać już, że Roberts nie pisze dla kobiet w wieku 25-40 lat, tylko raczej swoich równolatek czyli dojrzałych pań. Bo nawet jeśli bohaterowie są około  30tki to brak im energii, pazura, ognia. Zachowują się zdecydowanie ostrożniej, są bardziej przesyceni dziwną mistyką i ezoteryką. Roberts ma wypracowany solidny warsztat pisarski jednak brak już w nim świeżości. I dokładnie taka jest ,,Spuścizna". Bardzo poprawna a przy tym nudna. Idealnie nada się na lekturę przed snem. Ja po rozdziale zasypiałam bez problemu.

środa, 16 października 2024

,,Dobranoc, Tokio" Atsuhiro Yoshida

Tytuł oryginału: Oyasumi, Tokyo

 ,,Była już pierwsza w nocy.
O której chodzisz spać, o której wstajesz? Gdzie zaczyna się dzień, a gdzie kończy
?"

Miastem, które kojarzy się z tym, że nigdy nie zasypia, z całą pewnością jest Nowy Jork. Jednak okazuje się, że po przeciwnej stronie świata jest Tokio, gdzie również życie toczy się nocą. Życie pozornie bardzo zwyczajne. Ktoś wychodzi do pracy, ktoś wsiada do taksówki, ktoś otwiera dopiero sklep, ktoś idzie do nocnego kina, a ktoś inny siada przy biurku i podnosi słuchawkę telefonu. Zwyczajność. Jednak to tylko pozory bo życie toczące się nocą nabiera zupełnie innego wymiaru. Rozmywają się kontury, zacierają granice, nieprawdopodobne staje się możliwe, a sen miesza się z jawą.

I właśnie wewnątrz tego świata funkcjonują bohaterowie. Pozornie wydaje się, że jest to zbiór opowiadań, którzy koncentruje się na grupie obcych sobie osób. Ich jedynym wspólnym czynnikiem jest to wyszli z mieszkań i zanurzyli się w noc. Jednak szybko okazuje się, że są ze sobą powiązani i wspólnie tworzą niezwykłą sieć. Wzajemne współzależności otwierają im drzwi do czegoś nowego, pozwalają inaczej spojrzeć na samych siebie, odkrywają złożoność emocji, pomagają rozprawić się z przeszłością.

,,Dobranoc, Tokio" to powieść magiczna, oniryczna, przepełniona spokojem ale także opowiadająca dużo o ludziach i ich wyborach, ich zależnościach. Nocne tło nie jest czymś strasznym, jest ciepłe, przyjemne, otulające. Stanowi przeciwwagę do zagonionego dnia. To właśnie noc pozwala widzieć wyraźniej i nadaje znaczenie, temu co w dziennym świetle jest ignorowane. To też piękna, wzruszająca opowieść o odnajdywaniu się - zarówno tej drugiej połówki jak i siebie samego. Nocne Tokio to miejsce, które można pokochać, gdzie każdy znajdzie swoje miejsce.

,,Dobranoc, Tokio" z pewnością wpisuje się w nurt azjatyckich ,,cozy books". Jest historią nienachalnie mądrą, ciepłą i otulającą. Wnosi spokój, delikatność a przy tym relaksuje. Jest też zaskakująca i nieoczywista czyli ma dokładnie to wszystko to, co sprawia, że można w niej bez reszty zatonąć. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu KIRIN!

 

czwartek, 10 października 2024

,,Wszyscy zakochani nocą" Mieko Kawakami

Tytuł oryginału:  すべて真夜中の恋人たち

 W tym roku całkiem sporo czytam książek azjatyckich i za każdym razem zaskakuje mnie jak nie wiele trzeba by przekazać emocje. Nie potrzebne są wielkie czyny, spektakularne rozdrapywanie ran czy skomplikowane słowa. Wystarczy cisza, minimalizm, skupienie i wtedy wszystko widać jak na dłoni,. ,,Wszyscy zakochani nocą" to właśnie taka opowieść.

Fuyuko jest korektorką. Kiedyś pracowała w wydawnictwie ale od kilka lat temu, za namową przebojowej Hijiri, przeszła na freelancerstwo. To sprawia, że nie prawie nie wychodzi z mieszkania oraz unika kontaktu z ludźmi. Przypadek stawia na jej drodze mężczyznę. Rozpoczyna się ich nietypowa relacja, która jest mieszaniną milczenia oraz rozmów o świetle i muzyce klasycznej.

Można by powiedzieć, że jest to powieść bardzo statyczna. Kilka zdań i mamy całe streszczenie. Pozornie nic się nie dzieje. Jest tylko trójka osób uwikłana w skomplikowaną, nie do końca wypowiedzianą sieć zależności. W centrum znajduje się introwertyczna, wycofana Fuyuko, która sama siebie uwięziła w wewnątrz. Została oszukana przez wszystkich już na samym początku swojej drogi życiowej a potem tylko poddała się nurtowi. Ona nie żyje, ona egzystuje gdzieś pomiędzy, sprowadzona do roli użytecznego narzędzia. Jej historia tylko z wierzchu jest spokojna i monotonna - pod powierzchnią kipi od uczuć i emocji, które szukają ujścia. Bije z niej straszliwa samotność, poszukiwanie kontaktu z drugim człowiekiem wymieszane z strachem, nie tyle przed odrzuceniem, co strachem wyjściem i pokazaniem się, strachem przed światem.

,,Wszyscy zakochani nocą" to piękna ale i bolesna proza. Precyzyjnie i dosadnie punktuje współczesny świat i rozpad więzi międzyludzkich. To także społeczna diagnoza japońskiego społeczeństwa, gdzie kobieta bez mężczyzny nie istnieje, jest pusta, zastygła w nicości, czekająca na zmiany, które nie nadchodzą. Pięknie ale i gorzko opisuje najmroczniejsze emocje, wyciąga na wierzch lęki oraz niewypowiedziane traumy, poraża kontrastem. Burzy przyjęte wyobrażenie o domu, bo mieszkanie nie jest przytulną otulającą przestrzenią, jest więzieniem, sztywną klatką, która oddziela od świata i więzi wewnątrz strachu oraz własnych traum. Chłód i spokój narracji są tylko pozorne, ona kipi, ona rezonuje, ją się czuje i dlatego nie da się przejść obojętnie. Jest porażająca w swoim minimalizmie. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MOVA!

 

poniedziałek, 7 października 2024

,,Kolor magii" Terry Pratchett

Tytuł oryginału: The Colour Of Magic

 ,,Kolor magii" to pierwszy tom kultowej serii fantasy Terry'ego Pratchetta rozgrywającej się w Świecie Dysku. Wcześniej czytałam tylko ,,Straż! Straż!" i bawiłam się świetnie. Czytałam opinie, że ,,Kolor magii" jest jednym ze słabszych tomów i raczej może bardziej zniechęcić do kontynuowania niż zachęcić. Ja zaryzykowałam i ... było różnie.

Cały tomik to właściwie kilka opowiadań, które łączą bohaterowie: nieudany mag Rincewind oraz turysta z innego świata Dwukwiat. Rincewind dostaje zadanie czuwania nad turystą w trakcie jego odwiedzić w Świecie Dysku i jak mu to idzie można zobaczyć w kolejnych opowiadaniach. Powiem tylko nie ma nudy, jest absurdalnie, chaotycznie, śmiesznie, wszystko co nieprawdopodobne na pewno się zdarzy a bohaterowie wędrują od jednej wpadki do kolejnej. Oprócz tego czuć specyficzny humor, który jest satyrycznym i ironicznym rozprawieniem się z współczesnością.

Jednak to wcale nie oznacza, że całość jest jednorodna i taka sama od początku do końca. Najlepiej czytało mi się pierwsze (najdłuższe) opowiadanie. Pochłonęłam go na raz i śmiałam się jak norka. Absurd, szaleństwo, czarny humor i cudowna ironia. Fakt, na początku można czuć się zagubionym bo Pratchett nie wprowadza powoli czytelnika w swój szalony świat. On go wrzuca na główkę i radź sobie. Co tylko dodaje klimatu. Jednak po świetnym pierwszym opowiadaniu nadchodzą kolejne przy których już można poczuć znużenie i zniechęcenie. Nadal jest śmiesznie, nadal rządzi przypadek ale brakuje czegoś co by to równoważyło. Ja czułam się już mocno przytłoczona i trochę na siłę skończyłam, z nadzieją, że coś mnie tam jeszcze zainteresuje.

Mimo słabości tego tomiku warto go przeczytać, żeby poznać tę historię i zobaczyć punkt wyjścia dla całego universum. I mimo, że książka jest króciutka to może lepiej czytać ją na raty a nie próbować przeczytać na raz bo tylko zmęczy i przytłoczy.  Ja jednak będą ją dobrze wspominać dzięki początkowi, na którym bawiłam się rewelacyjnie. I dlatego polecam!

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 1,0 cm - 1,3 cm = 0,0 cm

piątek, 4 października 2024

,,Magiczny świat Słowian" Kamil Gołdowski


 W ostatnich latach możemy zaobserwować zwrot zainteresowania tematami związanymi z mitologią słowiańską. Popularnością cieszą się wznowienia klasycznych prac Bohdana Baranowskiego czy Leonarda Pełki jak i literatura inspirowana tymi tematami. Sama chętnie sięgam po te książki bo jestem ciekawa. Dlatego chyba nie dziwi fakt, że bez wahania sięgnęłam po ,,Magiczny świat Słowian" licząc na trochę świeższe spojrzenie niż to które znałam z prac wcześniej wspomnianych badaczy.

,,Magiczny świat Słowian" to nie do końca to co sugeruje tytuł. Ja liczyłam trochę na słowiańską mitologię natomiast dostałam pracę, która łączy w sobie wiele różnych tematów, i wcale nie odnosi się tylko do okresu przedchrześcijańskiego. Właściwie autor zaczyna od zderzenia świata Słowian z religią chrześcijańską. Jego opowieść to cały czas konfrontacja dwóch światów, które cały czas się przenikają i uzupełniają. Moment zaprowadzenia chrześcijaństwa paradoksalnie najwięcej mówi o kulturze, która była już obecna na ziemiach polskich. Wtedy też pojawiali się na tych terenach kupcy, podróżnicy, zakonnicy, który dokumentując równocześnie ,,pogaństwo".

Ale praca Gołdowskiego to nie tylko historia. To przede wszystkim fascynująca opowieść o zwyczajach i tradycjach. I wcale nie o tych dawnych ale także tych obecnie kultywowanych będących łącznością z przodkami. Zaskakująca jest geneza wielu zwyczajów, ale także zaskakujące jest spojrzenie na rok i jego przebieg z zupełnie innej perspektywy. To nie mitologia, chociaż odniesienia do wierzeń także znajdziemy, ale głębokie spojrzenie na codzienność i rytuały. To wędrówka przez uśpiony, niewidoczny ale cały czas obecny świat. Świat, który przetrwał mimo skrupulatnych prób wyrugowania i zniszczenia.

,,Magiczny świat Słowian" to zaskakująca praca, która opowiada o znanej rzeczywistości ale robi z nowej perspektywy. To nie jest kopia klasycznych prac antropologicznych ani przypadkowa zbieranina ciekawostek. To wnikliwe spojrzenie na słowiańską, magiczną rzeczywistość. Słowo ,,magia" może nie odnosi się do czarów czy zaklęć - bardziej jest to odpowiedź na to jak Słowianie patrzyli na świat i jak się z nim identyfikowali, co dla nich oznaczały kolejne pory roku, i jak sami siebie umiejscawiali w czasie. Pokazany jest obraz rzeczywistości pełnej znaczeń i rytuałów. Czytałam to z ogromnym zaciekawieniem nawet jeśli początkowo byłam zaskoczona formą i obranym zakresem tematycznym. Z pewnością nie znajdziemy tu wszystkich odpowiedzi ani pełnej analizy dawnych Słowian ale jest idealnym wstępem i punktem wyjścia do dalszych poszukiwań. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu RM!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 2,5 cm - 1,5 cm = 1,0 cm

 

wtorek, 1 października 2024

,,Śmiertelnie ciche miasto" Murong Xuecun

Tytuł oryginału: Deadly Quiet City: True Stories from Wuhan

 Pamiętacie marzec 2020 roku? Moment gdy cały nasz świat został wywrócony do góry nogami? Moment gdy cały świat nagle doświadczył lockdownu i nagle okazało się, że wszystko da się zrobić zdalnie? Z perspektywy dzisiaj (jesieni 2024) wydaje się to już nieprawdopodobne. Jednak się wydarzyło i to przeżyliśmy. Jednak zanim Europa i cały świat zostały objęte globalną kwarantanną, pierwszy akt dramatu rozegrał się w Wuhan, w Chinach. I właśnie o tym opowiada zbiór reportaży ,,Śmiertelnie ciche miasto".

Reportaż koncentruje się na samym początku pandemii czyli przełomie 2019 i 2020 roku. To właśnie wtedy w Wuhan zostają zaobserwowane nasilone przypadki ostrego zapalenia płuc, które nie pasowało do typowych objawów. ,,Śmiertelnie ciche miasto" to zapis osobistych historii kilku osób, które jako pierwsze zderzyły się z pandemią i doświadczyły pierwszego, najważniejszego chińskiego lockdownu. Lekarz, sprzątaczka w szpitalu, nielegalny przewoźnik, działaczka społeczna, kilku przedstawicieli chińskiej klasy średniej. Każda z tych osób inaczej przeżyła początek pandemii i każda to inny element dramatu, który całościowo buduje obraz niewydolności, niekompetencji chińskich rządów oraz prezentuje ogrom chaosu, zafałszowania, biurokracji, która finalnie przekłada się na cierpienie najsłabszych jednostek systemu.

Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że w Europie panował wtedy chaos i dezinformacja, jednak to nic w porównaniu z tym co działo się w Wuhan. Przeciążenie systemu szpitalnego zestawiony z rygorystycznym, totalitarnym systemem pokazuje świat, w którym najsłabsze jednostki nie mają żadnych szans. Są wystawieni na straty, usunięci z rejestru po to tylko by system, partia, państwo mogło obwieścić sukces i zwycięstwo nad śmiercionośnym wirusem.

Historie przytoczone w reportażu są bardzo osobiste jednak więcej mówią o Chinach niż o danych jednostkach. Są tylko przykładami, pewnie jednymi z tysięcy podobnych, jednak widać przez nie szaleństwo i strach, które ogarnęło cały świat. Widać ogrom braku wiedzy, strachu, paraliżu społecznego ale także przebijają się elementy chińskiej mentalności, która tylko potęgowała tragedię. Z pewnością jest to ważny zapis, który pokazuje genezę wszystkiego co wydarzyło się na całym świecie wiosną 2020. Pomaga zrozumieć, dlaczego cały świat zareagował tak a nie inaczej. Stanowią genezę i punkt wyjścia i dlatego warto się z nimi zapoznać a przy okazji są cennym źródłem wiedzy pokazującej Państwo Środka od wewnątrz i obnażającymi wszystko to co chciano ukryć przed opinią publiczną. Polecam!

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 4,6 cm - 2,1 cm = 2,5 cm

piątek, 27 września 2024

,,Dziewczyna o mocnym głosie" Abi Daré

Tytuł oryginału: The Girl with the Louding Voice

 ,,Mama mówiła, że wykształcenie da mi głos. A ja chcę mieć głos. I nie tylko taki zwykły głos, chcę mieć głośny, mocny głos. Chcę wejść do pokoju i coby ludzie słyszeli mnie, jak nawet jeszcze nie otworzę ust."

Adunni ma czternaście lat, gdy ojciec wydaje ją za mąż za dużo starszego taksówkarza. Ten związek ma przynieść mu pieniądze a dla samej dziewczynki staje się pierwszym krokiem do jej dramatu. Gwałcona, upokarzana przez pierwszą żonę, marzy o tym by kontynuować naukę, którą przerwała gdy zmarła jej matka. Tragiczne zrządzenie losu sprawia, że Adunni musi uciekać z rodzinnej wioski i trafia do Lagos. Tam podejmuje pracę jako pomoc domowa w domu bogatej Wielkiej Madam. Tu nie kończy się dramat dziewczynki, wręcz przeciwnie rozpoczyna się jego kolejny akt naznaczony biciem, upokorzeniami, pracą ponad siły oraz ciągłym strachem przed mężem pracodawczyni. Jednak dla Adunni jest to także szansa bo właśnie w Lagos spotyka ludzi, którzy próbują pomóc jej spełnić największe marzenie o powrocie do szkoły.

Żyjąc w Europie bardzo łatwo zapomnieć, że większość świata taka nie jest. Łatwo zapomnieć, że coś, co dla nas jest oczywiste i na co często narzekamy, wcale nie jest dostępne dla wszystkich, a szczególnie dla kobiet. Nadal istnieją miejsca gdzie wartość kobiety określa to, ile można za nią otrzymać. Są pozbawione dostępu do edukacji, prawa do własności, prawa do podejmowania własnych decyzji, zamiast tego sprowadza się je do funkcji rozrodczej czy służebnej. Nadal są miejsca, gdzie urodzenie się kobietą to przekleństwo. I właśnie o tym opowiada powieść ,,Dziewczyna o mocnym głosie".

Ogrom cierpienia oraz tragedii jakie dotyka Adunni przeraża. W trakcie swojego krótkiego życia doświadczyła każdego możliwego cierpienia. Jednak mimo to, nie jest to pesymistyczna opowieść. To opowieść o odwadze, nadziei, nieprawdopodobnym uporze, pełna optymizmu i wiary w to, że może nadejść zmiana. Adunni się nie poddaje, ona walczy i nie tylko o siebie ale także w imieniu innych kobiet. Jej opowieść wzrusza i dotyka najgłębszych emocji. Biedna niewykształcona, zepchnięta na samo dno dziewczynka, która wykazuje się ogromną przenikliwością i życiową mądrością. Jej mądrość płynie prosto z serca i ma ogromną siłę wpływania na innych.

Doskonałym zabiegiem podkreślającym przemiany jakie zachodzą w dziewczynce jest sam język powieści. Początkowo przepełniony błędami, z czasem zaczyna się zmieniać, poprawiać. Podkreśla upór bohaterki by zdobyć ,,mocny głos" - stypendium w szkole i móc się uczyć.

,,Dziewczyna o mocnym głosie" to książka, którą trzeba przeczytać. Idealnie wyważona, bezpośrednia, szczera. Otwiera oczy na świat, który jest obok a który ignorujemy. Mówi o biedzie i ludzkich dramatach ale bez patosu czy sztucznego wzbudzania litości. Raczej motywuje do działania i napełnia odwagą by uparcie łapać okazje, które się pojawiają. Pokazuje wartość wykształcenia i robi to lepiej niż nic nie znaczące slogany.  Jest autentyczna i dobitna. Jest głosem, który każdy powinien usłyszeć!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MUZA!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 6,8 cm - 2,2 cm = 4,6 cm

 

środa, 25 września 2024

,,Otchłań" Margit Sandemo

Tytuł oryginału: Avgrunnen

 W trzecim tomie wreszcie na pierwszy plan wysuwa się Sol, przybrana córka Tengela i Silje. Już wcześniej obserwowaliśmy zadatki tego, do czego jest zdolna. Bo Sol nie jest przeciętna. Jest obciążona, naznaczona przeklętym dziedzictwem Ludzi Lodu, chociaż nie widać tego na pierwszy rzut oka. Teraz, gdy wreszcie osiągnęła dwadzieścia lat, może wyrwać się na wolność i próbować żyć tak jak zawsze chciała oraz wykorzystywać swoje moce. I robi to od pierwszej chwili - zarówno w dobrym jak i złym celu. Jej działania, często na pograniczu, w większości zdeterminowane są przez miłość i oddanie. By chronić słabszych gotowa jest na wiele.

,,Otchłań" to chyba właśnie to czego spodziewamy się po Sadze o Ludziach Lodu. Dynamiczna, niemogąca usiedzieć w miejscu bohaterka, magia, mrok, tajemnica wymieszana z erotyzmem, pragnienie tak silne, że warto dla niego poświęcić wszystko. Historia Sol jest pełna pasji, namiętności i dzikiego pragnienia, które pcha ją do przodu ku zatraceniu. Dziewczyna jest rozdarta między straszliwym dziedzictwem oraz tym co wpoiło jej pełne miłości i oddania dzieciństwo pod opieką Tengela i Silje. ,,Otchłań" zabiera czytelnika w świat mrocznej magii ale także zabobonów, naiwności i strachu, które mieszają zielarstwo z szamanizmem oraz silną intuicją czy sprytnymi zabiegami psychologicznymi. Mimo, że wiele rzeczy zostaje finalnie racjonalnie wyjaśnione, to mimo wszystko w tle czai się mrok i przekleństwo, które próbuje dojść do głosu.

,,Otchłań" to tomik, który pochłania się na raz. Dokładnie tego każdy się spodziewał i tego oczekiwał. Dynamiczna, zaskakująca, niepokojąca i tajemnicza akcja zapewnia rozrywkę od pierwszej strony. Nic tylko czytać dalej!

1. Zauroczenie

2.Polowanie na czarownice 

3.Otchłań

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 8,4 cm - 1,6  cm = 6,8 cm.

 

poniedziałek, 23 września 2024

,,Węże na ziemi, węże na niebie" Hanna S. Białys


 Zaczyna się lato 1997 roku a razem z nich nad Bydgoszcz nadciąga fala upałów. Nic więc dziwnego, że ludzi ciągnie nad wodę i to właśnie tam znalezione zostaje ciało, które szybko zostaje zidentyfikowane jako znany bydgoski adwokat. Bondys, który zajmuje się sprawę, już na pierwszy rzut oka wie, że nie będzie to jednorazowy przypadek. Ofiara została okaleczona a w je gardło wciśnięto węża. Wszystko wskazuje na zbrodnię rytualną a pierwsze tropy prowadzą do tajemniczej organizacji pomagającej kobietom.  Przeczucie komisarza nie myli, zaczyna się gra pełna napięć i błędnych tropów, w której nikt nie jest tym za kogo się podaje i kim zdaje się być.

Trzeci tom serii jest bardzo specyficzny. Z jednej strony widać, że domyka i uzupełnia poprzednie dwa. Wreszcie poznajemy tajemniczą Anitę, byłą narzeczoną Bondysa, obserwujemy to co dzieje się z jego sąsiadką Esterą, dalej wnikamy w romansowe perypetie na linii Beata-Radek i mocno wchodzimy w życie rodzinne Aleksa, przyjaciele Bondysa. Praktycznie każda ze znanych nam już postaci mocno się odsłania i równocześnie jest to w jakiś dziwny sposób powiązana ze śledztwem, które właśnie się rozpoczęło. Tajemnicze symbole, złowrogie rytuały i ciała ofiar pojawiają się nieoczekiwanie i wydają się być przez kogoś z premedytacją podsuwane. Bondys jako jedyny próbuje patrzeć szerzej i wyłapać to co próbuje kryć się w cieniu, zdecydowanie nie pomaga mu osobiste zaangażowanie i to na bardzo wielu frontach.

,,Węże na ziemi, węże na niebie" domyka poprzednie tomy, wyjaśnia zaczęte tam wątki ale równocześnie zostawia otwartą furtkę na przyszłość i w sumie jestem ciekawa czy autorka z niej skorzysta. Ten tom, tak jak poprzednie, od początku trzyma w napięciu. Dziwna, zagmatwana sprawa, która właściwie sama się rozwiązuje skrywa jednak drugie dno. Jest pełna niedopowiedzeń, tajemnic skrywanych przez lata i mocno podparta przez uczucia: nienawiść, zranienie, nienormalne poczucie wyższości. To historia, gdzie nic nie jest oczywiste i do ostatniej strony gra z emocjami czytelnika, zapewniając mu ogrom zaskoczeń. Nadchodzą rozwiązania i odpowiedzi na pytania ale niekoniecznie takie jakich by można było się spodziewać lub oczekiwać.

,,Węże na ziemi, węże na niebie" to przykład solidnej i skupiającej uwagę  prozy kryminalnej. Autorka zrobiła dużo by wbić czytelnika w fotel i właśnie dzięki temu można przymknąć oko na wszelkie uproszczenia, bo dzięki nim, cały czas jest dynamicznie i poziom adrenaliny utrzymuje się na tym samym poziomie. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 11,7 cm - 3,3 cm = 8,4 cm

 

 

niedziela, 15 września 2024

,,Arystokratka pod ostrzałem miłości vol 2" Evžen Boček

Tytuł oryginału: Aristokratka pod palbou lásky

 Wszystko co dobre, kiedyś się kończy! I na serię o Arystokratce też nadeszła pora. Zbliża się pierwsza rocznica gdy rodzina Kostków objęła we władanie zamek w Kostce. Rok szalony, pełen absurdalnych zdarzeń i zaskakujących zwrotów akcji. Wydaje się, że nic już nas nie może zaskoczyć bo tam wydarzyło się już prawie wszystko. Jednak zanim nastąpi upragniony finał i poznamy odpowiedź na to kogo wybierze Maria, zamek Kostka będzie świętował zamknięcie sezonu oraz opanuje go miłosne szaleństwo. Pan Spock i Józef (tak, nawet Józef) staną się obiektami westchnień.

Trochę szkoda żegnać mi się z szalonymi mieszkańcami Kostki. Rozśmieszali mnie do łez a czasami wywoływani ciary zażenowania. Absurdalność ich zachowań, czarny humor, groteska i totalny miszmasz sprawiały, że nie dało się przejść obojętnie. Cała gama totalnie odjechanych postaci, które się uwielbiało od pierwszej strony. I tak ostatnia część najlepiej to podkreśla i pokazuje, że ta dysfunkcyjna zbieranina jednak ma wiele wspólnego i tworzy nieprzewidywalny ale bardzo zgrany zespół. Jest tutaj jak zawsze zabawnie ale też trochę nostalgicznie. Przychodzi moment podsumować i chyba największym minusem jest zakończenie, które jest bardzo nijakie. Jak na wszystko co wydarzyło się po drodze to tam zupełnie brakło pomysłu i energii. Więc żegnamy się Kostką byle jak i mamy nadzieję, że zamek nadal gdzieś tam stoi i nie został rozniesiony w drobny pył przez stada muflonów.

sobota, 14 września 2024

,,Niezapominajka" Ewelina Klimko


 ,,Niezapominajka" to moje czytelnicze zaskoczenie. Przyznaję, że ta książka nie zaczyna się zbyt fortunnie. Początek sugeruje leciutką, infantylną, trochę nawiedzoną opowieść dla znudzonych czytelniczek. Jednak to tylko pozory bo zaraz zaczyna się opowieść, od której nie sposób się oderwać. Opowieść pasjonująca, poruszająca, pokazująca siłę kobiet, przepełniona bólem i dramatem ale nie pozbawiona optymizmu i nadziei, opowieść zaskakująca i trafiająca bezpośrednio w emocje.

Zaczyna się niepozornie. Matylda znajduje w ruinach klasztoru list napisany w dziwnym języku. Zaciekawiona próbuje poznać jego treść i w ten sposób trafia do gabinetu profesora archeologii Jakuba, który kieruje ją do starszej pani. Dla starszej kobiety pojawienie się Matyldy staje się pretekstem by opowiedzieć swoją historię, rozgrywającą się w trakcie II wojny światowej.

Trzy kobiety, trzy okresy historii ale jedna wspólna tajemnica. Początkowo byłam przekonana, że wiem co kryje się za tym stwierdzeniem bo czy może być coś banalniejszego niż opowieść o miłości? Autorka mnie jednak zaskoczyła bo stworzyła historię nieoczywistą. Gdy już zacznie się czytać, trudno się oderwać bo widzimy inne oblicze wojny - z perspektywy młodej kobiety, która podjęła się zadania niemożliwego - poświęciła swoją tożsamość by pomagać. Ta bardzo prosta w konstrukcji opowieść niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny, jest pełna zwrotów akcji, niepewności, niepokoju oraz cały czas łudzi nadzieją, że będzie dobrze. To także opowieść o miłości ale innej niż można się spodziewać, to nie banalna historia zakochania ale bardziej skomplikowana relacja, która rozgrywa się na wielu poziomach i skutkująca różnymi zachowaniami, doprowadzającymi zarówno do radości jak i tragedii.

,,Niezapominajka" to książka po którą warto sięgnąć. Niebanalna, poruszająca i napisana w taki sposób, że właściwie nie da się jej odłożyć przed końcem. To opowieść, którą po prostu chce się czytać. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Dragon!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 14,1 cm - 2,4 cm = 11,7 cm

 

poniedziałek, 9 września 2024

,,Pamiętnik pani Hanki" Tadeusz Dołęga-Mostowicz


 Tadeusza Dołęgi-Mostowicza po sukcesie wznowienia ,,Znachora" chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Pisarz, który stał się symbolem XX-lecia międzywojennego. Przez jednych uwielbiany, przez drugich krytykowany.Jednak każdy go czytał (trochę jak współcześnie R. Mroza :) ). ,,Pamiętnik pani Hanki" to ostatnia powieść autora, zresztą widać to nawet w treści bo akcja rozgrywa się tuż przed wybuchem II wojny światowej na przełomie 1938 i 1939 roku.

Bohaterką i narratorką jest pani Hanka, młoda żona dyplomaty, która przypadkiem dowiaduje się, że jej mąż ma ... żonę. Zszokowana i przerażona co ludzie powiedzą zaczyna własne prywatne śledztwo. Tylko, że pani Hanka to kobieta nietuzinkowa. Obraca się w najwyższych towarzyskich sferach, bale, wieczorki, kuligi czy wypady na narty do Krynicy to jej codzienność. Obok niej kręci się cały tabun mężczyzn, z którymi wplątana jest w mniej lub bardziej niezobowiązujące romanse, czasem tak zaskakujące, że zostaje nawet wplątana w aferę szpiegowską. Pani Hanka zna wszystkich i wszyscy znają panią Hankę, wszak jej przyjacielem i powiernikiem jest sam Dołęga-Mostowicz.

Ta powieść jest absolutnie genialna. Napisana w formie pamiętnika typowej, zapatrzonej w siebie i przekonanej o własnej inteligencji panienki (bo pani Hanka ma 22 lata) jest cudną satyrą na wyższe sfery życia towarzyskiego w przededniu II wojny światowej. Pani Hanka jest naiwna, bezrefleksyjna, skupiona na sobie i bez reszty zatopiona w świecie ploteczek i romansów. Romansuje na prawo i lewo ale oburza się gdy odkrywa tajemnicę męża. Brakuje jej podstawowej wiedzy o świecie co genialnie jest podkreślone gdy zaczyna mówić o polityce czy sytuacji w Europie, gdzie Hitler coraz mocniej dochodzi do władzy. Jest groteskowa, przerysowana ale oddaje ducha czasów, beztroskiej, bawiącej się, zapatrzonej w siebie bohemy.

Dołęga-Mostowicz bezlitośnie rozprawia się ze wyższymi sferami. Wytyka ich wszelkie wady ale robi to z lekkością, humorem i bezwstydną szczerością. Wplata swoje nazwisko oraz kilku innych literatów, a niektórzy bohaterowie inspirowani są prawdziwymi postaciami co dodaje powieści pikanterii i domyślam się, że musiało rozgrzać do czerwoności czytelników przed wojną. Jest zabawnie, absurdalnie, zaskakująco i do ostatniej strony bawimy się świetnie obserwując kolejne perypetie pani Hanki. Pełne ironii są też wplatane tu i ówdzie komentarze, które mają niby tonować akcje a tylko podkreślają wszelkie wady bohaterki.

Nie myślałam, że jakaś powieść jest w stanie mnie zaskoczyć a ,,Pamiętnikowi.. " to się udało. Pełen ironii, sarkazmu, celnej krytyki bawi i współcześnie oraz wcale się nie zestarzał. Myślę, że niewiele trzeba aby znaleźć analogie do współczesnych realiów. Polecam!

środa, 4 września 2024

,,Obserwatorium" Jarosław Szczyżowski


 Powoli kończy się lato. Zbliża się jesień a z nią pora na jesienne spacery po górach. Niektórzy już pewnie planują trasy a jednym z popularniejszych celów są Karkonosze. Piękne góry, piękne widoki, majestatyczna i tajemnicza moc, która drzemie gdzieś pomiędzy nimi. Tylko, że nasi rodzimi pisarze robią wszystko aby pokazać nam zupełnie inne ich oblicze. Przekonałam się o tym już na początku roku gdy czytałam ,,Schronisko.." Sławka Gortycha a teraz przyszło mi się zmierzyć z obserwatorium na Śnieżce, które jest dużo bardziej tajemnicze niż się wydaje.

Późna jesień. Meteorolodzy dyżurujący na Śnieżce rejestrują serię dziwnych dźwięków. Początkowo traktują je jak ciekawostkę jednak gdy wokół szczytu pojawia się dziwna chmura a dźwięki odkrywają niesamowity przekaz, dziwne zjawisko zaczyna budzić niepokój. W Karkonoszach zaczyna robić się coraz bardziej niebezpiecznie, znikają ludzie a ci, którzy przetrwali zderzenie z dziwną chmurą nie są już tacy sami. Administracja państwowa, wojsko i wszystkie możliwe służby próbują odkryć co kryje się za zjawiskiem, które pojawia się już w starych almanachach. Właściwie tylko kilka osób zbliża się do okrycia prawdy, która jest dziwna, niepokojąca oraz zmieniająca obraz rzeczywistości.

,,Obserwatorium" jest debiutem ale takim debiutem, który dużo obiecuje. Autor wykorzystuje mocno tło, mroczne, niepokojące, skryte za mgłą Karkonosze, gdzie wszystko sprawia wrażenie bycia na granicy - na granicy państw, na granicy ziemi i nieba, na granicy światów. To właśnie ten stan zawieszenia podkreślony przez dziwne, niepokojące, powtarzające się dźwięki, spotęgowany przez mgłę i chłód, sprawia, że nagle wszystko nabiera zupełnie innych konturów. Świat, który widać w słoneczny dzień znika, a jego miejsce zajmuje rozmycie, w którym może zdarzyć się wszystko. I właśnie ku temu nas prowadzi. Jest narastające poczucie niepokoju, jest nienazwane zagrożenie, są zdarzenia, które sięgają przeszłości i mocno oddziałują na ludzi, jest świat, który przestaje być światem. A dodatkowo klimat, który przywołuje ,,Szczelinę" Kariki czy ,,Paradoks" Urbanowicza.

Jarosław Szczyżowski ma pomysł i umie go wykorzystać. Rozbija na drobne znany nam obraz i wrzuca czytelnika w mrok. Jest dziwnie, są ciarki na plecach i cały czas pojawia się pytanie co dalej. Jednak równocześnie nie wykorzystał potencjału wszystkich wątków i postaci, które wprowadził. Pomysły, które mogłoby jeszcze bardziej podkręcić akcję i nadać jej więcej głębi zostaje porzucone w połowie książki. Cześć rzeczy zostaje tylko zasygnalizowana ale bez pociągnięcia dalej co znacznie rozmywa tło. Jest za dużo postaci, które intrygują i rozbudzają ciekawość ale nie dane im się rozwinąć. Wiem, narzekam. Ale to takie narzekanie na dobry thriller, w którym widzę całe mnóstwo możliwości aby był lepszy i zupełnie nie pozwolił zasnąć, a wszelkie wędrówki po górach na bardzo długo wybił z głowy. Mimo to, Szczyżowki to nazwisko, warte obserwacji, bo jeśli ktoś tak debiutuje to potem mam nadzieję, że będzie tylko straszniej. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 16,7 cm - 2,6 cm = 14,1 cm

 

 

sobota, 31 sierpnia 2024

,,Siostra Słońca" Lucinda Riley

Tytuł oryginału: The Sun Sister

 Początkowo bardzo opornie szło mi czytanie ,,Siostry słońca". Z jednej strony byłam ciekawa jak dalej potoczy się opowieść o siedmiu siostrach i ich tajemniczym ojcu ale jednocześnie zupełnie nie mogłam przekonać się do głównej bohaterki, Elektry. Jej postać znacznie odbiega od schematu, do którego przyzwyczailiśmy się w poprzednich tomach. Elektra jest bardziej gwałtowna, pełna sprzeczności, podchodząca do życia i innych agresywnie. To wszystko sprawia, że bardzo łatwo wpada w sidła uzależnień od narkotyków i alkoholu. W ,,Siostrze słońca"  widzimy to właśnie najgorsze jej wcielenie ale jednocześnie odsłania się jej zupełnie inna strona. Ale zanim do tego dojdzie Elektra musi odnaleźć siebie i swoją przeszłość. Jak zawsze, ma jej w tym pomóc wskazówka pozostawiona przez Pa Salta, prowadząca ją do ... jej własnej babki.

Równocześnie z historią Elektry poznajemy historię Cecily, która tuż przed wybuchem II wojny światowej trafia to Kenii. Młoda kobieta jest zagubiona, na rozdrożu swojego życia i kilka nieoczekiwanych zbiegów okoliczności sprawi, że odmieni swoje życie oraz kilku innych osób. To także poruszająca opowieść o tłumionych uczuciach i zmianach jakie zachodziły w świecie, szczególnie w przypadku osób o ciemnym kolorze skóry.

Gdy zaczynałam ,,Siostrę słońca" miałam kilka kryzysów i parę razy chciałam odłożyć książkę na półkę bo wydawało mi się, że w historii Elektry nie ma nic co mogłoby mnie do siebie przekonać. Finalnie cieszę się, że tego nie zrobiłam. Kolejny raz Lucinda Riley stworzyła trochę baśniową, pozornie naiwną i uproszczoną opowieść, które powoli odsłania swoje prawdziwe oblicze i zapewnia czytelnikowi całą gamę emocji. To kolejny raz opowieść o poszukiwaniu siebie ale tym razem dotyka także tak trudnych tematów jak uzależnienia, nierówność społeczna czy rasizm. Robi to z ogromną delikatnością i wrażliwością. Historia Elektry ma szansę  na baśniowy happy end ale przypomina, że na całym świecie jest mnóstwo osób dla których jest on poza zasięgiem.

Szkoda mi trochę, że już powoli zbliżam się do końca serii. ,,Siostra słońca" tak jak każdy poprzedni tom dostarczył mi wiele zaskoczeń i pozytywnych emocji. Ruszyłam w podróż jakiej się nie spodziewałam, zanurzyłam się w magii ale jednocześnie dotknęłam ludzkich dramatów. Zachwycałam się egzotycznym klimatem Afryki by po chwili trafić do Nowego Jorku. Ta historia ma w sobie coś i dlatego nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po kolejny tom. Polecam!

czwartek, 29 sierpnia 2024

,,Bestie Antyku" Anna Jankowiak


O mitologii greckiej i rzymskiej bardzo trudno powiedzieć coś nowego lub odkrywczego. Wychowaliśmy się na niej, wałkowaliśmy kilka razy w szkole, znany filmy czy popularne książki nawiązujące do tej tematyki. Dlatego zaskakujące jest gdy ktoś mimo wszystko podejmuje ten temat i pokazuje go z zupełnie nowej perspektywy. Nie bogów, nie herosów ale bestie i potwory. Początkowo byłam zaskoczona i zaciekawiona, a już w trakcie lektury stwierdziłam, że to bardzo logiczna perspektywa bo kimże byłby Perseusz bez pokonania Meduzy albo Herakles bez obezwładnienia Cerbera? Bez bestii i potworów świat antyku byłby pozbawiony niezwykłości, bohaterskie czyny straciłyby wyjątkowość, jamy, rzeki, morza, lasy pozbawiono by elementu zagrożenia i ostrzeżenia. Czy tego chcemy czy nie, świat antyku był pełen potworów, które miały swoje określone zadania i przypisane funkcje.

,,Bestie Antyku" to ciekawa praca, systematyzująca i szeregująca najpopularniejsze bestie jakie możemy znaleźć na kartach mitologii Greków i Rzymian. Zaczynając od smoków i węży przez fauny, satyry, centaury, wilkołaki i stworzy będące pierwowzorem wampirów aż po gigantów i sfinksa, Anna Jankowiak wydobywa na światło dzienne większość stworów zamieszkujących antyczne krainy. Podpiera się mocno klasyczną literaturą, nie tylko po to by straszyć ale także by pokazać jaką funkcję mogły sprawować dane straszydła. Stara się sięgać głębiej i pokazać ich rodowód, koligacje oraz historie z nimi związane. Tam gdzie jest to możliwe wychodzi znacznie poza ramy i pokazuje także kontekst społeczny i antropologiczny. Bo wiele z opisanych stworów było objęte kultem i wiązały się z nimi konkretne zachowania religijne.

,,Bestie Antyku" to ciekawa pozycja pokazująca mitologię z innej strony i wyciągająca na pierwszy plan te kreatury, które normalnie czają się gdzieś na drugim planie. Może i trudno dowiedzieć się czegoś nowego ale systematyzuje wiedzę oraz nadaje jej odmienny kontekst. Pokazuje bogactwo i różnorodność świata antycznego oddalonego od zboczy Olimpu oraz próbuje tłumaczyć niektóre zjawiska widziane oczami starożytnych. Z pewnością jest to książka, która zainteresuje czytelników w każdym wieku i zapewni owocne i satysfakcjonujące popołudnie. Chyba największym minusem jest bardzo krótka forma, która tylko rozbudza apetyt na więcej. Mimo to polecam!
 
 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 18,4 cm - 1,7 cm = 16,7 cm  

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

,,Gdy morze cichnie" Jørn Lier Horst

Tytuł oryginału: Når havet stilner

 ,,Zbyt często wysuwał wnioski na wyrost i podejmował błędne decyzje. Jednocześnie uważał, że umiejętność przyznania się do błędu była jedną z jego najmocniejszych stron jako oficera śledczego. Nie upierał się przy pierwszej lepszej teorii. Przyjmując do wiadomości, że to, co wydawało mu się słuszne, w rzeczywistości słuszne nie było, posuwał śledztwo do przodu. Miał pełną świadomość tego, że dobry śledczy musi być zawsze gotowy zniszczyć mylne wyobrażenia na temat przebiegu zdarzeń, by na jego miejscu mogło powstać nowe."

Czekając na nowy tom serii, który mam nadzieję powstanie i zostanie wydany w Polsce, nadrabiam to co ominęłam. Wracam prawie do początku serii bo tym razem sięgnęłam po trzeci tom serii kryminalnej o komisarzu Williamie Wistingu. Zdecydowanie młodszy, bardziej energiczny ale nadal znajomy i tak samo metodyczny w podejściu do śledztwa. Tym razem sprawa zaczyna się podejrzanie spokojnie. Wisting zostaje wezwany do apteki, w której włączył się alarm. Tam znajduje rannego, niezidentyfikowanego mężczyznę. Równocześnie w innym miejscu wybucha pożar i płonie domek letniskowy. Pozornie nic nie łączy tych spraw jednak instynkt śledczego mówi komisarzowi, że za tymi prostymi sprawami kryje się znacznie więcej i znacznie niebezpieczniejsze niż wydaje się na pierwszy rzut oka.

Akcja powieści rozgrywa się w 2005 roku i bardzo mocno oddaje klimat tamtego okresu. Metodyczne śledztwo zaczyna zataczać bardzo szerokie kręgi i zahacza o zupełnie niespodziewane regiony. Odsłania zagrożenie, które nadchodzi z nieoczekiwanej strony. Kolejny raz Horst udowadnia, że można zbudować solidny, zaskakujący, trzymający w napięciu i bardzo realistyczny kryminał wykorzystując dostępne środki. On wykorzystał to czym żył świat na początku XXI wieku a co obecnie zeszło na drugi plan. Krok za krokiem idziemy za Wistingiem i odkrywamy coraz więcej, łączymy mozolnie kolejne elementy by dotrzeć do przerażającej prawdy.

W kryminałach Horsta najbardziej cenię to, że zupełnie nie wiem, w jakim kierunku one skręcą. Zaczynają się niepozornie i mogą być zarówno prostym lokalnym śledztwem, historią sięgającą przeszłości, historią ludzkich dramatów lub wielką międzynarodową aferą. Ale nie ważne co się stanie, zawsze na William Wisting pozostanie ten sam. Podchodzący poważnie do każdej sprawy, szukający rozwiązań i nie zatrzymujący się na pierwszym możliwym. Patrzący szerzej i słuchający ale jednocześnie cały czas będący sobą, zwykłym komisarzem z Norwegii. ,,Gdy morze cichnie" ma w sobie to wszystko i znacznie więcej. To wbijający w fotel, inteligentny kryminał, zbudowany na realnych zagrożeniach początku XXI wieku. Polecam!

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 20,8 cm - 2,4 cm = 18,4 cm 

wtorek, 20 sierpnia 2024

,,Prawdziwa historia czekolady" Sophie D. Coe, Michael D. Coe

Tytuł oryginału: The true history of chocolate

 Kto z nas nie kocha czekolady? Tabliczka mlecznej poprawi nastrój, a tej z orzechami pomoże się skupić. Dobrze mieć czekoladę w plecaku gdy idziemy w góry, albo kubek gorącej czekolady przyjemnie rozgrzeje w jesienny czy zimowy wieczór. Tak, czekolada towarzyszy nam na co dzień. Batonik, tabliczka czy napój stały się czymś oczywistym, tak oczywistym, że z jednej strony nie zauważamy jej a drugiem niej umiemy bez niej wyobrazić sobie świata.  Ale czy zastanawialiśmy się skąd właściwie pochodzi czekolada i jaką drogę przeszła zanim na dobre rozgościła się w naszych domach?

,,Prawdziwa historia czekolady" to fascynująca podróż w przeszłość. W prawdzie utarło się przekonanie, że historia czekolady zaczyna się wraz z Aztekami, jednak autorzy zabierają nas dalej przeszłość do czasów Olmeków i innych ludów Mezoameryki by pokazać, że czekoladę pito i handlowano nią znacznie wcześniej. Nasza podróż przez historię zaczyna się od zidentyfikowania specyficznych warunków, w których może rosnąć drzewo kakaowca oraz na czym polega jego wyjątkowość. Dopiero gdy zapoznamy się z rośliną lepiej zrozumiemy od czego zaczął się fenomen tych właśnie ziaren a potem już rozpoczyna się opowieść o napoju, który zmienił bardzo wiele.

Ta praca to absolutnie fascynujące spojrzenie na pozornie bardzo zwyczajne pożywienie (przynajmniej z współczesnej perspektywy). Jednak nie zawsze tak było. Przez wiele wieków czekolada była napojem elit. Była narzędziem handlu ale i środkiem płatniczym. Raz utożsamiana i hołubiona jako środek medyczny, następnie potępiana jako źródło pożądliwości. Czekolada przeszła długą drogę by móc stać się powszechnie dostępną i jej dzieje są pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji i zaskakujących momentów. To wszystko bardzo szczegółowo przywołane jest na kartach pracy małżeństwa Coe. Krok po kroku prowadzą czytelnika od czasów Olmeków do współczesności, wyjaśniając kolejne zawiłości i pokazując jak następował postęp w technikach przetwarzania i przygotowywania czekolady.

,,Prawdziwa historia czekolady" to solidna, gruntownie przygotowana i podparta wieloletnimi badaniami praca, którą czyta się jednym tchem. Porywająca historia pełna antropologicznych, historycznych, archeologicznych czy społecznych odniesień. Mówi nie tylko o samym ziarnie i jego historii ale także o tym jaki miał wpływ na społeczności oraz o wszelkich nietycznych czy wręcz haniebnych momentach, które są z nim związane. Jak zawsze gdy mamy do czynienia z czymś wartościowym, tutaj także pojawia się opowieść o zachłanności i oszustwach.  Gorąco polecam bo to jest podróż, w którą warto się wybrać!

niedziela, 18 sierpnia 2024

,,Lekcje chemii" Bonnie Garmus

Tytuł oryginału: Lessons in Chemistry

Elizabeth Zott absolutnie wyłamuje się poza ramy świata, w którym przyszło jej żyć. Lata 50te XX wieku to czas gdy kobiety powinny być ,,kobiece" a ich jedynym zmartwieniem jest idealne zarządzanie domem. Nie dla nich praca, rozwój czy inne szaleństwa.  To mężczyzna ma być na pierwszym planie a kobieta niewidoczna w tle, ewentualnie robić za miłą ozdobę. Elizabeth nie godzi się na to. Jest utalentowaną chemiczką, które pokazuje innym kobietom, że zmiany choć trudne, są możliwe. Sama zakochała się z wzajemnością w błyskotliwym naukowcu, gwieździe, która miała w zasięgu ręki Nagrodę Nobla i gdy wydawało się, że razem są w stanie zburzyć mur (albo chociaż go nadkruszyć) to on ginie. Elizabeth zostaje sama z córeczką, traci pracę w instytucie naukowym i ... przez przypadek zostanie gwiazdą kulinarnego programu telewizyjnego. Bo jak się okazuje chemia i gotowanie mają wiele wspólnego.

,,Lekcje chemii" to powieść fenomenalna. Błyskotliwa, inteligentna, nie pozbawiona ironicznego humoru a przy okazji pełna celnych obserwacji społecznych. Z lekkością pokazuje świat, w którym mężczyźni panowali niepodzielnie i w którym nie było miejsca dla kobiet. Z brutalną, rozbrajającą szczerością przedstawia schematy zachowań i wszelkie metody, które miały na celu deprecjonowanie roli kobiet oraz zamykania im wszystkich drzwi do rozwoju, nauki czy nawet samodzielnego podejmowania decyzji o samej sobie. Postać Elizabeth jest kroplą, która powoli ale nieustanie drąży skałę. Uparta, zdecydowana, nieustępliwa, ambitna prze do przodu, nie poddając się. Ze spokojem podważa przyjęty, absurdalny status quo. Za swoje narzędzie przyjęła jedno z podstawowych ,,kobiecych" zajęć za jakie przyjęło się uważać przygotowanie posiłków dla rodziny.

Powieść Bonnie Garmus perfekcyjnie pokazuje idee feminizmu w kontraście do lat 50tych i 60tych, które dzisiaj czasem uznaje się, za okres kiedy kobiety były najbardziej kobiece (taaa, bo nosiły ładne sukienki i siedziały w domu). To powieść o męskim szowinizmie i opresyjnym systemie, który wykluczał połowę społeczeństwa. I chyba najlepsze w tej powieści jest, że nie ma tutaj jednej linii podziału odróżniającej dobrych od złych. Są mądrzy, dojrzali, wspierający mężczyźni, którzy widzą, że panujący układ trzeba zmienić ale też są zawistne, rozgoryczone kobiety, uparcie go broniące i wręcz podkopujące pozycje innych kobiet. Prezentowany świat ma wiele odcieni, wiele wskazówek, ale najważniejsza to, że życie to nieustanna zmiana. Polecam!

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 24,4 cm - 3,6 cm = 20,8 cm

sobota, 17 sierpnia 2024

,,Przetrwają najżyczliwsi" Brian Hare, Vanessa Woods

Tytuł oryginału: Survival of the Friendliest: Understanding Our Origins and Rediscovering Our Common Humanity

 Chyba panuje powszechne przekonanie, że to siła i przemoc ukształtowały współczesne cywilizacje. ,,Przetrwają najsilniejsi, najlepiej przystosowani" - znajome, prawda? Nawet teoria Darwina o ewolucji gatunków bazuje na tym przekonaniu. Co by było jednak gdybyśmy to wszystko spróbowali obalić? Co gdyby to nie siła, nie przemoc, nie spryt, nie dostosowanie się do panujących warunków ale życzliwość była tą cechą, która zdecydowała o tym, że nasz gatunek przetrwał i zdominował świat? Zaskakujące? Szokujące? Nieprawdopodobne?

Ale właśnie taką tezę stawiają Brian Hare i Vanessa Woods w swojej pracy. Zaczęli od doświadczeń z psami, obserwowali udomowione lisy oraz przyglądali się małpom bonobo by wysnuć teorię, że życzliwość zadecydowała o tym, że to właśnie homo sapiens przetrwał ze wszystkich gatunków ludzkich. I wcale nie chodzi tu o mówienie ,,proszę" czy ,,dziękuję". Chodzi o znacznie głębsze zachowania takie jak ochrona najbliższych, budowanie grup i identyfikacja ich członków, dzielenie się czy pomoc. Wszystko w prawdzie wydaje się oczywiste ale z punktu widzenia nauki wcale takie nie jest. To ogromne zmiany, które wpłynęły na przetrwanie gatunków i ich rozmnażanie i rozprzestrzenianie się. To nawet z perspektywy społecznej czy antropologicznej ciekawe zagadnienie z którym wiążą się takie zagadnienia jak rasizm czy wykluczenie. Autorzy sporo miejsca poświęcają na wytłumaczenie jak doszło do samoudomowienia człowieka (czyli zmienienia perspektywy z siły na współpracę)a razem z nim budowanie grup, które uznajemy za bliskie (w tym także społeczności) oraz do czego prowadzi zjawisko gdy kogoś próbuje się zdehumanizować.

,,Przetrwają najżyczliwsi" to bardzo ciekawa praca sygnalizująca fascynujące zjawisko. Oparta na bardzo solidnych podstawach i wieloletnich badaniach co potwierdza choćby spojrzenie na rozbudowaną bibliografię. Jednak mimo to, to zaledwie wstęp i z pewnością by lepiej zrozumieć całe zjawisko trzeba szukać dalszej literatury. Nie zmienia to jednak faktu, że ta praca rzuca nowe światło na ewolucję i pokazuje jak bardzo skomplikowany, wieloaspektowy był to proces a dobór naturalny wcale nie działa tak jak można by oczekiwać. Nie tylko siła jest cechą która dominowała. Obok niej stało wiele innych, zupełnie zaskakujących i nieoczywistych cech, które zadecydowały o obecnym kształcie świata. Polecam!

wtorek, 13 sierpnia 2024

,,Piękne życie" Virginie Grimaldi

Tytuł oryginału: Une belle vie

 Siostry Emma i Agathe nie widziały się przez ostatnie pięć lat. Teraz postanawiają spędzić wspólnie tydzień w domku ukochanej babci, zanim zostanie on sprzedany. Kobiety mimo, że tak różne, zawsze były sobie bliskie. Teraz czas spędzony w małej galicyjskiej wiosce nad morzem ma być szansą oraz pożegnaniem - ze wspomnieniami, babcią, oraz rozliczeniem z przeszłością. Kobiety próbują łapać chwile, koncentrować się na tym co je łączy jednak przeszłość dochodzi do głosu i pokaże, że piękne życie dla każdej z nich znaczy jednak co innego.

,,Piękne życie" to powieść bardzo autentyczna. Napisana z prostotą i humorem, w której przenika się przeszłość z teraźniejszością. To opowieść o siostrzanej miłości, która działa mimo wszystko i nie raz jest ocaleniem. Pokazuje jak łapać dobre chwile i na nich budować życie, nawet jeśli co rusz z każdej strony coś się wali. Ta historia jest zaskakująca, przejmująca i wzruszająca. Niesie w sobie ogromne pokłady optymizmu ale nie tego patrzącego przez różowe okulary ale bardziej konkretnego, namacalnego, wykonywalnego.

Powieść pokazuje też dwie zupełnie inne postawy życiowe, które wydawałoby się muszą się wykluczać lub prowadzić do konfliktu. Tutaj bardzo pięknie pokazane jest, że wcale tak być nie musi. Spięcia i konflikty są nieuniknione ale siostrzana więź i lojalność jest silniejsza i to ona nie pozwala na ostateczne rozdzielenie.

Dużo miejsca w powieści poświęcone jest różnego rodzaju zaburzeniom i chorobom psychicznym. Porusza się ten temat z ogromną wrażliwością, delikatnością oraz podejściem nakierowanym na pomoc. Nie wyklucza, nie dyskryminuje, raczej wskazuję drogę o ile ktoś chce zawalczyć.

,,Piękne życie" to doskonały przykład mądrej literatury kobiecej. To dojrzała, przejmująca opowieść o życiu, rodzinie i tym jak przeszłość na nas wpływa. O poszukiwaniu własnej drogi i próbie wyrwania się z narzuconych schematów. To opowieść o bezinteresownej, siostrzanej miłości oraz o radości z tego płynącej. Nie unika trudnych tematów, przeprowadza bolesny rozrachunek z przeszłością ale pokazuje, że z tego trzeba wyciągnąć to co najlepsze i cały czas próbować swoje piękne życie. Polecam! 

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 26,6 cm - 2,2 cm = 24,4 cm

 

niedziela, 11 sierpnia 2024

,,Ukochane równanie profesora" Yōko Ogawa

Tytuł oryginału: 博士の愛した数式

 Jeśli komuś miałabym polecić jedną książkę, z tych które przeczytałam w tym roku, to zdecydowanie byłoby to ,,Ukochane równanie profesora". Ta opowieść jest tak prosta, tak urocza, tak wyważona i mądra, z jednej strony przepełniona dobrocią i optymizmem, a z drugiej popłakałam się na końcówce.

Narratorka, pracuje jako gosposia w agencji. Nie spodziewa się, że jej kolejne zlecenie odmieni na zawsze życie jej oraz jej syna. Ma prowadzić dom emerytowanego profesora. Jednak jej pracodawca przed laty uległ wypadkowi i obecnie jego pamięć trwa tylko osiemdziesiąt minut. Codziennie od nowa wspólnie zaczynają relację opartą na matematyce i baseballu.

,,Ukochane równanie profesora" to opowieść pełna ciepła i delikatności, pokazująca piękno matematyki oraz ucząca wrażliwości na innego człowieka. Jest w niej ogromny spokój, który wzrusza. Jest trochę magiczna, chociaż mogła zdarzyć się w każdym miejscu na świecie. Nie ma tutaj pośpiechu, nie ma nerwowości - jest tylko zamknięta przestrzeń, którą tworzą Gosposia, jej syn zwany Pierwiastkiem i Profesor. Czuć potężną moc bezinteresownej przyjaźni i radości płynącej z małych gestów, mogących na zawsze odmienić życie. Dodatkowo, w absolutnie cudowny sposób przedstawiona jest matematyka. Nie jako nudna dziedzina, sprowadzona tylko do funkcji użytkowej ale jako tajemnica, magia, sekret wyrwany z księgi Boga.

W tym roku czytałam już kilka książek azjatyckich w podobnym klimacie ale ,,Ukochane równanie profesora" wygrywa. Zachwyciło mnie swoją prostotą i czułością. Pokazuje to co powinno być esencją człowieczeństwo i przywraca wiarę w bezinteresowną dobroć, równocześnie wychodząc poza schematy i sięgając po nieoczywiste środki. To mądra, dobra i emocjonalna historia, która zapada w pamięć. Polecam! 


 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 28,0 cm - 1,4 cm = 26,6 cm