czwartek, 30 listopada 2017

,,To" Stephen King

 Tytuł oryginału: IT

Podobno to najlepsza powieść Kinga, podobno to jego najstraszniejszy horror... Podobno można nabawić się traumy a strach przed klaunami zostanie na zawsze... podobno...

Wszystko zaczęło się w 1958 by znów powrócić w 1985. Ukryte zło w małym miasteczku Derry, gdzieś w stanie Maine ponownie dochodzi do głosu. Zaczynają ginąć dzieci, dzieją się dziwne rzeczy, w mieście zaczyna panować strach. Jedynymi, którzy zdają sobie sprawę co naprawdę się dzieje jest siódemka obecnie dorosłych, która kiedyś, jako dzieci już raz stawili czoła swoim lękom. Od nowa będę musieli przejść tę samą drogę, przypominając sobie to co działo się wtedy a teraz znów się obudziło.

Misternie skonstruowana intryga przeplata przeszłość z współczesnością, równocześnie wydobywając na wierzch wszystkie tkwiące w bohaterach lęki, niepewności i obawy. Realne zagrożenie miesza się z czymś nieuchwytnym, wywodzącym się z najstraszniejszych, najbardziej niedorzecznych koszmarów. Mimo to nie ma między nimi zgrzytów, wszystko miesza się w przerażającą, budzącą lęk i niepewność historię, która u największych twardzieli wywołuje gęsią skórkę. King miesza grozę, z głęboką analizą psychologiczną, wywołuje nerwowy chichot i mimo, wszystko przypomina dobre czasy dzieciństwa. Dzięki temu sprawia, że dorosły strach jest gorszy, straszniejszy, bardziej realny bo już wiadomo co można stracić i ile trzeba poświęcić. Pojawia się kalkulacja, zastanowienie, próba przygotowania planu tak gdzie kiedyś był instynkt, odwaga i przyjaźń.

Doceniam kunszt i rozmach z jakim została opowiedziana ta historia, pełna zwrotów akcji, niepewności, budząca uśpiony lęk ale i wywołująca uśmiech. Tak pełna sprzecznych emocji, raz groteskowa i paranoidalna by za chwilę stać się nostalgiczną i pełną dawno odeszłych wspomnień, raz straszna, raz czuła. Wszystko w niej się miesza, wszystko zmienia. Nic nie jest pewne ale i nie wszystko jest rzeczywiste. Dobrze tutaj jednak widać to co leży u podstaw popularności i siły Kinga - po prostu (wybaczcie!) cholernie dobrze to opowiedział, tak rozkładając akcenty, że wierzymy mu, przynajmniej póki nie przewrócimy ostatniej strony.

  p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  18,5 cm - 5,5 cm = 13,0  cm                  ,

czwartek, 23 listopada 2017

,,Latarnik" Camilla Läckberg

Tytuł oryginału: Fyrvaktaren

,,Latarnik" to już moje siódme spotkanie z mieszkańcami Fjällbacki. Spokój tego nadmorskiego miasteczka po raz kolejny zostanie zburzony przez tajemnicze morderstwo. Tym razem ginie jeden z cenionych mieszkańców, który po latach nieobecności wrócił do miasteczka. Jego śmierć jest nieoczekiwana ale im bardziej Patrick i cała reszta policjantów wgłębia się w jego przeszłość tym więcej znaków zapytania w niej znajdują.

Jak zwykle Läckberg prowadzi akcję dwutorowo oprócz współczesnych wydarzeń w retrospekcjach pojawia się przeszłość. Tym razem cofamy się aż do 1871 by poznać burzliwą i skomplikowaną historię rodziny latarnika na Wyspie Duchów. Autorka bardzo mocno skupia się na emocjach i warstwie psychologicznej. Buduje w ten sposób mroczny, duszny klimat, pełen niedopowiedzeń i majaków, który zdaje się mieć też ogromny wpływ na współczesność.

Oczywiście nie byłoby opowieści o Fjällbace bez tła obyczajowego. Tym razem schodzi ono na dalszy plan ustępując miejsca śledztwu. Erica skoncentrowała się na bliźniakach i pomocy dochodzącej do siebie po wypadku siostrze, na szczęście nie miesza się bardzo do pracy policji, pozostawiając to Patrikowi. A on i przyjaciele działają bardzo sprawnie - szybko łapią najważniejsze tropy chociaż i tym razem nie uda im się uniknąć błędów czy ślepych uliczek. Niestety, pewne ich działania wywołają tragiczne konsekwencje co odwlecze w czasie ostateczne rozwiązanie sprawy.

Saga Camilli Läckberg to pewniak jeślii szuka się czegoś co gwarantuje delikatny dreszczyk emocji, zmusi do wysiłku szare komórki by odgarnąć sprawcę (ja wymyśliłam bardzo szybko) a przy okazji zapewnia odpowiednią dawkę relaksu i humoru. Wszystko tutaj jest w wersji light bo nawet przemycane w tle ważne tematy społeczne są podane w wersji bardzo przystępnej i nie burzącej harmonii świata. Jak zawsze czyta się to szybko, łatwo i przyjemnie.

  p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  21,7 cm - 3,2 cm = 18,5  cm                  ,

środa, 22 listopada 2017

,,Ścieżka Gniewomira" Piotr Skupnik


,,Ścieżka  Gniewomira" to opowieść, która rozpoczyna się w 1050 roku. Wtedy to tytułowy bohater, sędziwy już człowiek, postanawia się rozliczyć z przeszłością i zdecydował się opowiedzieć a także spisać swoje koleje losu. Gniewomir urodził się jako Oli w jednej z skandynawskich wiosek. Jego życie od początku obfitowało w wiele niezwykłych zdarzeń a kaprysy losu rzucały go zarówno po Skandynawii jak i po kraju Słowian. W szybkim czasie z młodzieńca musiał stać się mężczyzną a nawet jarlem odpowiedzialnym za życie innych. Los również sprawił, że dane mu było spotkać ważne postaci - zarówno króla norweskiego, duńskiego jak i służyć pod polskim księciem Bolesławem. Widział na własne oczy, najbardziej znaczące wydarzenie tego okresu Zjazd Gnieźnieński.

,,Ścieżka Gniewomira" to ciekawa opowieść, w której autor przeplata wątki skandynawskie i słowiańskie. Tworzy bohatera, który wiele doświadczył i którego odwaga, spryt i rozsądek pchały ku przygodzie. Zawsze znajduje się tam gdzie wiele się dzieje a przez to może sporo pokazać czytelnikowi. Szkoda tylko, że autor bardzo powierzchownie przechodzi nad poszczególnymi zdarzeniami, słabo się w nie wgłębiając. Kolejne epizody następują szybko jeden za drugim, sprawiając że czasem brakuje miejsca by lepiej przedstawić realia historyczne czy tło społeczne. Rozczarował mnie zresztą opis zjazdu gnieźnieńskiego - prawie nie wykracza on poza fakty znane z podręcznika do historii dla szkoły podstawowej czy gimnazjum co trochę dziwi bo autor w posłowiu podaje szeroką bibliografię.

Chyba nie jestem docelowym odbiorcą powieści. Ja w powieściach historycznych szukam jak najwięcej detali i szeroko odmalowanych realiów społeczno-obyczajowych. Chcę poczuć, posmakować, zrozumieć. ,,Ścieżka Gniewomira" mimo, że ciekawa to raczej nie pozycja dla mnie.  Zdecydowanie nadawałaby się dla młodszych czytelników, takich którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z powieściami historycznymi.Szybkie tempo, niezwykłe zwroty akcji, delikatnie i w nienachalny sposób przemycana wiedza historyczna a oprócz tego walki, wyprawy i wikingowie - to wręcz idealna mieszanka, dla czytelników w wieku 13-16 lat. Sama takimi ekscytowałam się gdy byłam w tym wieku, podobnie jak moi bracia. Powieść Piotra Skupnika mogłaby zacząć całkiem niezły wikingowski cykl opowieści dla młodych czytelników bo wydaje mi się, że z tego tematu można jeszcze wiele wyciągnąć. 

Za możliwość przeczytania ebooka dziękuję wydawnictwu Psychoskok

,,Księża wobec bezpieki" ks.Tadeusz Isakowicz-Zaleski

 
Pamiętam jaki skandal i medialną sensacje wywołała dziesięć lat temu tak książka, owoc pracy badawczej w archiwach IPN księdza Zaleskiego. Autor był oskarżany, obrażany bo wyciągnął na światło dzienne to o czym wielu chciałby zapomnieć. Głośno i bardzo rzeczowo przypomniał minioną epokę oraz pokazał, że nawet środowisko kościelne nie ustrzegło się inwigilacji ze strony SB. Wśród kapłanów praktycznie na każdym szczeblu hierarchii byli tajni współpracownicy, których zadaniem było zbieranie i przekazywanie zdobytych informacji SB. Jedni oparli się naciskom, byli tacy co udawali, tacy do myśleli, że uda im się lawirować gdzieś pomiędzy a także, co najbardziej tragiczne, tacy, którzy świadomie i w zamian za konkretne korzyści czy to pieniężne czy rzeczone czy dla pozycji, podjęli się zadania donoszenia na współ księży.

Nie chcę tutaj oceniać postaw, kolejnych przywoływanych postaci. To temat do osobistej refleksji, namysłu, oceny. Autor, także stara się unikać jednoznacznej oceny, raczej skupia się na przywołaniu obiektywnych faktów i wyciągnięciu jak najwięcej z archiwalnych dokumentów. Nie chce być katem ale kimś, kto zabiera głos by wreszcie mówić o tej trudnej prawdzie. Nad każdym przypadkiem pochyla się indywidualnie by pokazać dobre i złe strony. Znaleźć choć cień przeciwwagi do pojawiających się oskarżeń. Nie chce aby ta bolesna prawda została zamieciona pod dywan i zapomniana, wręcz przeciwnie: chce by mówić o niej głośno, pozwolić jej wybrzmieć by mogła zostać rozliczona, zrozumiana i w pełni wynagrodzona pokrzywdzonym. Nie chce aby, tak jak dotychczas iść po linii najmniejszego oporu, ale spróbować się zmierzyć z tym co trudne i bolesne.

Rzeczą, która najbardziej mnie zaskoczyła w trakcie lektury nie są nazwiska TW, bo te w ciągu ostatnich dziesięciu lat zostały wystarczająco przemaglowane a nawet doszły do nich kolejne, ale sam aparat inwigilacyjny SB. Obecnie żyjemy w czasach social mediów, gdzie nie trzeba wychodzić z domu by praktycznie wiedzieć wszystko o wszystkich. Sami upubliczniamy mnóstwo informacji o sobie i swoich bliskich. Robimy to nieświadomie i nieustannie. W okresie Polski Ludowej gromadzenie wrażliwych danych o ludziach było procesem trudnym i wymagającym zaangażowania całych grup ludzi. Tym bardziej budzi podziw ale i grozę to jak skonstruowana była siatka agenturalna obejmująca różne typu osób dostarczających informacji. Na dodatek wszystko to było skatalogowane, usystematyzowane i czekało na okazję do wykorzystania w każdym momencie a na dodatek utrzymane było w pełnej konspiracji.

,,Księża wobec bezpieki" to ważna pozycja pokazujące pewien wycinek trudnej historii PRL. Radzę jednak podejść do niej na chłodno, skupić się na faktach, spróbować je rozważyć, zrozumieć, odnieść do realiów epoki a nie doszukiwać się taniej sensacji. Nasza polska historia skrywa wiele mrocznych kart ale mam nadzieję, że będziemy umieli do nich podejść z rozsądkiem i mądrością.

sobota, 18 listopada 2017

,,Inwigilacja" Remigiusz Mróz

 
Ostatnio ciężko mi szło mieszenie się z twórczością Remigiusza Mroza. Już nie wiedziałam, czy to ja jestem bardziej krytyczna i bardziej kręcę nosem czy może to każda kolejna książka jest słabsza od poprzedniej. Na szczęście ,,Inwigilacja" to zwrot w dobrym kierunku.

Po raz kolejny Mróz sięgnął to gorący temat - tym razem imigranci, terroryzm i domniemane działania służb bezpieczeństwa - by skonfrontować z nim swoich czołowych prawników, Chyłkę i Zordona. Po wszystkich wcześniejszych perturbacjach wydaje się, że ich relacje przyjęły pewne znamiona normalności. Chyłka zaczyna wychodzić na prostą a Zordon zaczyna pokazywać trochę więcej charakteru. A sama sprawa - ciekawa, intrygująca, budząca sporo wątpliwości i oczywiście niejednoznaczna. Do końca nie wiemy czy prawnicy stoją po dobrej stronie barykady czy może zakopali się w największe bagno jakie tylko mogli znaleźć. I chociaż już dosyć wcześnie miałam podejrzenia, że to może się tak skończyć jak się skończyło, w najmniejszym stopniu nie zniszczyło mi to zabawy. Z ogromną przyjemnością obserwowałam świetne słowne potyczki między bohaterami, na sali sądowej także było gorąco i chociaż wyjątkowo nikt w tej części nie wylądował w szpitalu, nie znaczy, że było nudno.

Seria weszła na dobre tory i mam nadzieję, że na takich pozostanie. O ile w innych powieściach Mroza widać, że szuka swojego miejsca i stylu tutaj już ma i czuje się w nim całkiem nieźle. Da się odczuć lekkość stylu, zabawę językiem, umiejętne mieszanie tematów ważnych, skomplikowanych z humorem, proste i rzeczowe tłumaczenie nawet najbardziej skomplikowanej prawniczej terminologii. Tworzy to właściwy klimat dla czytelnika, który oprócz rozrywki znajduje tam dyskretnie przemycane ważne społeczne tematy.

p.s. Chyłka nie jest jedyną, która czytała ,,Ojca Chrzestnego" a nie widziała filmu. Ja też :)

czwartek, 16 listopada 2017

,,Beauty and the Blacksmith" Tessa Dare


,,Beauty and the Blacksmith" to uzupełnienie popularnego cyklu o damach spędzających czas w nadmorskiej miejscowości Spindle Cove. Bohaterką, która nie doczekała się pełnoprawnej książki, a tylko rozszerzone, niepublikowane w Polsce, opowiadanie jest najstarsza z sióstr Highwood - Diana. Ta, która despotyczna mama wybrała na przyszłą małżonkę księcia wybrała wioskowego kowala - Aarona Dawesa. Nim jednak będzie dane im stanąć na ślubnym kobiercu, najpierw muszą zmierzyć się z własnymi obawami, przydrożnym rabusiem oraz tajemniczym złodziejem, o bycie którym pierwotnie zostanie oskarżona ... Diana.

Z racji ograniczonej objętości, akcja toczy się wręcz błyskawicznie. Od momentu gdy bohaterowie uświadamiają sobie, że za ukradkowymi spojrzeniami obojga kryje się to samo do finalnego ,,Tak" mija bardzo niewiele czasu. Jest to jednak czas obfity w wiele zdarzeń, coraz bardziej zbliżający Dianę i Aarona do siebie. Nie brakuje też tak typowego dla cyklu humoru. Widać go wszędzie: w wyrazistych kreacjach bohaterów drugoplanowych, kompozycji zdarzeń a przede wszystkim w ujawnionym złodzieju. Tessa Dare tutaj niepotrzebnie nie przeciąga zdarzeń, przewidywalne i typowe dla tego gatunku są jednak wprawione w idealne tempo oraz ciekawie skonstruowane.

,,Beauty and the Blacksmith" to opowieść, której tak bardzo nie mogłam się doczekać, że zdecydowałam się czytać ją po angielsku. Początkowe obawy, czy poradzę sobie z tym językiem szybko się rozwiały. Dare używa na tyle prostego słownictwa i niezbyt skomplikowanych konstrukcji, że ktoś tak jak ja będący na poziomie średnio zaawansowanym będzie w stanie bez większych problemów z pomocą słownika poradzić sobie z tekstem. Dodatkowo ciekawa i pełna akcji intryga sprawia, że chce się wysilić by lepiej zrozumieć tekst i później mieć z tego ogromną satysfakcję.

Chyba już na dobre opuszczam Spindle Cove. Smutno mi opuszczać te szalone, ekscentryczne ale urocze młode damy. W prawdzie zostało jeszcze kilka tomów połówkowych więc może kiedyś w przypływie chęci by ćwiczyć angielski po nie sięgnę.

wtorek, 14 listopada 2017

,,Żar. Oddech Afryki" Dariusz Rosiak


 Z reportażami Dariusza Rosiaka spotkałam się niedawno gdy czytałam o bliskowschodnich chrześcijanach. Tym razem wraz z dziennikarzem wędrujemy przez Afrykę. ,,Żar. Oddech Afryki" to zbiór trzynastu reportaży, z których każdy skupia się na innym państwie afrykańskim.

Rosiak już wcześniej przekonał mnie do siebie i udowodnił, że jest dobrym obserwatorem oraz rozmówcą. Umiejętnie miesza dane historyczne, polityczne i społeczne, próbując w jak najbardziej przystępnej formie pokazać całość zjawisk. Także tutaj wychodzi od upadku kolonializmu afrykańskiego a potem już pokazuje ludzi na tle zjawisk społeczno-politycznych. Chce dotrzeć do różnych środowisk: zwykłych ludzi, polityków, przedstawicieli organizacji pomocowych, misjonarzy by móc zaprezentować różne oblicza Czarnego Lądu. Nie jest jego zamiarem koncentrowanie się na biedzi czy budowanie wrażenia ,,wyrzutu sumienia" bo Zachód ma a Afryka nie. Wręcz przeciwnie, chce pokazać zmiany: zarówno te dobre jak i złe, podkreślić dumę Afrykanów, ich różnorodność. Nie da się jednak mówić o Czarnym Lądzie w oderwaniu od problemów, więc i one są obecna: AIDS, korupcja, nieudolność władzy, problemy etniczne i religijne, bieda. Wszystko to tworzy różnorodną i fascynującą mieszankę pełną sprzecznych emocji i myśli. Jest współczucie i podziw, gniew i radość, fascynacja i niedowierzanie, ból i nadzieja, śmierć i życie.

Reportaż Rosiaka to kolejny głos apelujący aby przestać traktować Afrykę jako kontynent gorszy. Sami jego mieszkańcy zaczynają mieć dość nieustannego współczucia i traktowania ich jako idealnego środka, żeby poprawić swoje ego poprzez pomoc humanitarną. Tak, jest to ląd pełen problemów ale także taki, który w końcu chce wziąć swój los w swoje ręce i pokazać, że da radę. Kolejne państwa coraz głośniej  tym mówią i same powoli zaczynają radzić sobie z własnymi kłopotami. ,,Żar.Oddech Afryki" ma za zadanie choć trochę zmienić wizerunek Afryki, rzetelnie, z prawdziwym dziennikarskim zacięciem pokazując jak najszerszy obraz, skupiając się na ludziach. 

  p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 23,7 cm - 2,0 cm = 21,7  cm                  

poniedziałek, 6 listopada 2017

,,Kiedy byliśmy sierotami" Kazuo Ishiguro

 Tytuł oryginału: When We Were Orphans

Chyba najlepszy w tej powieści jest klimat: mroczny, ciężki, bardzo złożony, wręcz utkany z milionów maleńkich drobiazgów chociaż paradoksalnie naiwny i baśniowy. Bo fabuła wypada słabiej. Historia detektywa, który jak naiwne dziecko we mgle miota się i goni za dawno utraconymi duchami raz wciąga, po to by za chwilę zirytować swoją naiwnością i wręcz głupio dziecięcą wiarą. Ale może właśnie to było zamysłem twórcy. Stworzyć brutalne połączenie kontrastów: naiwności i okrucieństwa, głupoty i wiary, marzeń i bestialska, miłości i kłamstwa.

Bohater długie lata żyje w swojej własnej bańce. Nadal wierzy w lepszy świat, widzi przez okulary pewności, że zdoła dotrzeć do prawdy, z pomocą lupy zobaczy detale i odnajdzie rozwiązanie. Rzeczywistość jest jednak inna: musi spojrzeć szerzej, podnieść wzrok ponad lupę by zobaczyć, że świat bardzo szybko się zmienia. Po kilkudziesięciu latach nie ma szans wrócić do punktu zero. Każdy jest inny, oddarty ze złudzeń, pozbawiony ideałów i w końcu też bohater musi to dostrzec i przestać być dzieckiem. Czas stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością.

,,Kiedy byliśmy sierotami" to specyficzna, nastrojowa opowieść. Banalna ale jednocześnie skomplikowana. Prosta ale jeśli ktoś chce i wnikliwie szuka znajdzie w niej coś więcej. Naiwna, niczym spojrzenia dziecka i pozbawiona właściwego rozwiązania. Ale czyż życie je ma?

piątek, 3 listopada 2017

,,Moja historia czytania" Alberto Manguel

Tytuł oryginału: A history of reading

,,Moja historia czytania" Alberto Manguela powinna stać się dla każdego bibliofila pozycją obowiązkową. Sama zetknęłam się z nią po raz pierwszy prawie dekadę temu, na pierwszym roku studiów bibliotekoznawczych, kiedy to na przedmiocie ,,Historia książki" byliśmy zobligowani do przeczytania fragmentów. Jednak dopiero teraz udało mi się zapoznać z całością tekstu.

Alberto Manguel pisze o swojej prywatnej nauce czytania tzn. swoich prywatnych doświadczeniach lektury jako całości zjawiska. Nie jest to tylko opowieść o przeczytanych książkach ale szerzej o sposobie w jakim czytał (głośno czy po cichu), miejscach odpowiednich do lektury, potrzebnych ,,narzędziach" (np. okularach), o gromadzeniu tomów. Wszystko to przy okazji podnosi do historycznej perspektywy. Nagle okazuje się, że to większość z nas czyta po cichu i w łóżku nie jest taką oczywistością z perspektywy czasu. Początkowo jedyną właściwą metodą było głośne czytania a ktoś kto wpatrywał się w tekst i nie ruszał ustami budził zdziwienie. Tak samo było z czytaniem w sypialni - to miejsce długo nie oznaczało prywatności i ciszy odpowiedniej do lektury.

Manguel zabiera nas w niesamowitą podróż pełną niuansów i zaskoczeń. Mówi o pisarzach, autorach, spotkaniach autorskich, kradzieżach. Pokazuje jak mimo wszystko podobną grupą są czytelnicy, stanowiący wspólnotę podobnych zachowań czy przekonań. To świetny i bardzo przystępnie napisany przewodnik po historii książki od starożytności i współczesności, skupiający się na zaledwie kilku ważnych wątkach oraz wcale nie wyczerpujący całości zagadnienie. Pokazujący jak bogaty jest nasz ,,książkowy" styl życia a wiele zjawisk jak długą ma historię. 

  p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 26,5 cm - 2,8 cm = 23,7  cm                  

,,Na falach uniesień" Shana Galen

Tytuł oryginału: The Rogue Pirate's Bride

Gdy pełna temperamentu córka admirała floty angielskiej spotka na swej drodze pirata jedno jest pewne - będzie gorąco. A gdy na dodatek ona w ramach zemsty chce go zabić, chyba nikt nie ma wątpliwości, że emocje sięgną zenitu.

,,Na falach uniesień" to idealny przykład jak z sukcesem można pomieszać powieść awanturniczą, romans z humorem i opowieścią o zemście. Autorka umieściła swoich bohaterów na pirackim statku, zapewniła im całą gamę przygód oraz obdarzyła temperamentem i tupetem. Oboje uparci, zdecydowani, żądni przygód oraz dążący do wyznaczonego celu bez oglądania się na konsekwencje. Czyta się to rewelacyjnie, na zmianę to bawią, to sprawiają, że z niecierpliwością przerzuca się strony. Niby tylko romans historyczny ale dopracowany i wciągający. 

Powieść stanowi też finalną cześć trylogii zapoczątkowanej przez ,,Jak zostać księżną" o trzech braciach rozdzielonych w trakcie Rewolucji Francuskiej. Gdzieś umknęła mi środkowa część ale mam nadzieję, że jeszcze to nadrobię.

czwartek, 2 listopada 2017

,,Wołyń. Bez litości" Piotr Tymiński


,,Wołyń. Bez litości" to powieść historyczna oparta na prawdziwych zdarzeniach jakie rozegrały się na Wołyniu w latach 1943-1944. Nie jest to jednak zapis zbrodni czy całości zdarzeń sensu stricte jakie miały miejsce w tym okresie. Autor koncentruje się na małym oddziale samoobrony partyzanckiej będącej częścią Armii Krajowej.

Oddział najpierw ,,Pary" potem ,,Czarta" za główny cel obrał walkę z upowcami. I głównie kolejne potyczki, obrona ludności oraz także odkrywanie kolejnych śladów zbrodni na ludności polskiej stanowi rzeczywistość młodych partyzantów. W tle przewijają się tematy związane z niemiecką okupacją oraz zaczynają się pojawiać ,,przebłyski" tego jak będzie wyglądał świat po wyzwoleniu Polski przez Armię Czerwoną. Autor z kronikarką starannością odnotowuje rzeczywistość partyzancką - nieustanną wędrówkę, problemy ze zdobywaniem broni ale i obozowe życie stara się możliwie jak lepiej odnotować. Zlewa się to w jeden ciąg walki, zmęczenia, okrucieństwa. Tylko rutynowe zadania jak poranna modlitwa czy ogromna dbałość o honor polskiego żołnierza pozwalają zachować iskry człowieczeństwa w tym brutalnym świecie. I chociaż autor nie buduje portretów psychologicznych bohaterom opis zachowań pozwala zauważyć jak bardzo zmieniło się ich postrzeganie walki, obrony czy wreszcie zabijania w miarę rozwoju akcji.

Powieść czyta się trudno. I nie wynika to wcale z nadmiaru okrucieństwa, które właściwie autor stara się dawkować. Fabuła jest drobiazgowa, pełna faktów, miejsc i pseudonimów, surowa i konkretna. Nie ułatwia to zadania czytelnikowi przyzwyczajonemu do szaleńczych pościgów czy nagłych zwrotów akcji. Tutaj niczym w wojsku trzeba skupić się na konkretach. To staranny zapis walki, próbujący odtworzyć dzieje oddziału partyzanckiego równocześnie przemycając dużo wiedzy historycznej i budujący obraz zdarzeń jakie rozegrały się na Wołyniu. 

  p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 29,2 cm - 2,7 cm = 26,5  cm