Przyznaję, że w trakcie czytania miałam kilka chwil zwątpienia gdy chciałam odłożyć książkę na bok i nigdy do niej nie wracać. A wszystko spowodowane było tym, że nie udało mi się uniknąć spoilerów zalewających internet. Po części wiedziałam czego mogę się spodziewać w tej części. Przeczytałam jednak. I cóż? Mam ochotę podejść do pana Martina i powiedzieć mu: ,,Chrzań się!". Kolejne śmierci nie są już tak zaskakujące i wstrząsające jak śmierć Neda czy Robba. Teraz już chyba z pewnym przyzwyczajeniem na to patrzę i staram się nie przywiązywać do postaci bo za chwilkę znikną.
Na pewno ta część jest dużo lepsza niż pierwsza cześć ,,Tańca ze smokami". Postacie trochę się ogarnęły i zaczęły walczyć o swoje. Cóż różnie im to wychodzi ale przynajmniej nie czekają już na znak z nieba. Jak zawsze na koniec tomu, sytuacja zostaje totalnie odwrócona. Nic nie jest takie jak było i nikt nie pozostaje bezpieczny. Ręce swędzą aby sięgnąć po kolejny tom a tu pustka... Pozostaje tylko cierpliwość i nadzieją, że Martin zaskoczy wszystkich i szybko wyda ,,Wichry zimy".
sobota, 27 grudnia 2014
piątek, 26 grudnia 2014
,,Kocham bohaterów" Susan Elizabeth Phillips
Cytując tytuł oryginału: ,,Heroes are my weakness". I to jaka słabość. Jedna z najpopularniejszych autorek książkowych komedii romantycznych, Susan Elizabeth Phillips, postanowiła tym razem zabawić się trochę pewną literacką konwencją. Niczym w prawdziwej powieści gotyckiej mamy mroczny, kryjący straszliwe tajemnice ,,dwór", w prawdzie nie jest on pośrodku wrzosowisk ale na maleńkiej, praktycznie odciętej od świata wysepce u wybrzeży Maine. Jest i mrukliwy, budzący grozę ,,pan na włościach" oraz ona - biedna, przeziębiona i bezdomna trzydziestotrzyletnia niespełniona artystka. Dorzućmy jeszcze zimowy krajobraz i niewyjaśnione zdarzenia i mamy pomysł na opowieść na jedno popołudnie.
Autorka bawi się tematem, daje bohaterom zadziorne charaktery co sprawia, że trochę oklepane motywy bawią i śmieszą. Jak w standardowej komedii romantycznej mamy też trochę wzruszeń, wybuchów namiętności, nieporozumień a wszystko zmierza do oczywistego zakończenia.
Autorka bawi się tematem, daje bohaterom zadziorne charaktery co sprawia, że trochę oklepane motywy bawią i śmieszą. Jak w standardowej komedii romantycznej mamy też trochę wzruszeń, wybuchów namiętności, nieporozumień a wszystko zmierza do oczywistego zakończenia.
piątek, 19 grudnia 2014
,,1913. Rok przed burzą" Florian Illies
Czym rok 1913 wyróżnił się na tle innych? Zasadniczo można by powiedzieć, że niczym specjalnym. Tak samo jak w innych ludzie rodzili się i umierali, zakochiwali i rozstawali, artyści tworzyli swoje dzieła, pisarze pisali nowe powieści: czasem lepsze, czasem gorsze. Jednak Florian Illies z jakiegoś powodu postanowił wyróżnić ten jeden wyjątkowy rok. Stał się on dla niego miejscem styku dwóch epok: zachowawczego klasycyzmu, tradycji ukształtowanej w wiekach wcześniejszych z szaleństwem nowoczesności, wyrażonej przez futuryzm i kubizm.
Polityki mamy tutaj jak na lekarstwo. Hitler, Stalin czy Josip Broz Tito to zaledwie przechodnie w tłumie. Na pierwszy plan wysuwają się artyści: Kokoshka, Pisasso, Kirchner, Thomas Mann, Alma Mahler, Kafka, Rilke obok nich kroczy otoczony nimbem niezwykłości Freund. Konstruowane są teorie, które mają zmienić na zawsze nasz światopogląd. Rzeczywistość ulega ogromnym przemianą a gdzieś w oddali pobrzmiewa zapowiedź nadchodzącej wojny w którą nikt nie wierzy.
Autorowi udało się stworzyć barwne kalendarium roku 1913. Całość napisana jest lekko, z dużą dawką ironii. Momentami czyta się jak artykuły z prasy bulwarowej: kto, z kim, kiedy? Ale cóż... sztuka zawsze otoczona była aurą skandalu. Przyznaję, że jestem pełna podziwu dla sposobu w jaki udało się na zaledwie 340 stronach upchnąć taką dawkę informacji kulturalnych. Trochę na minus, że przede wszystkim skoncentrowane jest na obszarze Niemiec i Austrii.
Mimo to polecam. Czytając, momentami chciałam wsiąść do pociągu i znaleźć się w Wiedniu w 1913.
p.s. Mona Lisa nadal wisi w Luwrze.... chyba.
Polityki mamy tutaj jak na lekarstwo. Hitler, Stalin czy Josip Broz Tito to zaledwie przechodnie w tłumie. Na pierwszy plan wysuwają się artyści: Kokoshka, Pisasso, Kirchner, Thomas Mann, Alma Mahler, Kafka, Rilke obok nich kroczy otoczony nimbem niezwykłości Freund. Konstruowane są teorie, które mają zmienić na zawsze nasz światopogląd. Rzeczywistość ulega ogromnym przemianą a gdzieś w oddali pobrzmiewa zapowiedź nadchodzącej wojny w którą nikt nie wierzy.
Autorowi udało się stworzyć barwne kalendarium roku 1913. Całość napisana jest lekko, z dużą dawką ironii. Momentami czyta się jak artykuły z prasy bulwarowej: kto, z kim, kiedy? Ale cóż... sztuka zawsze otoczona była aurą skandalu. Przyznaję, że jestem pełna podziwu dla sposobu w jaki udało się na zaledwie 340 stronach upchnąć taką dawkę informacji kulturalnych. Trochę na minus, że przede wszystkim skoncentrowane jest na obszarze Niemiec i Austrii.
Mimo to polecam. Czytając, momentami chciałam wsiąść do pociągu i znaleźć się w Wiedniu w 1913.
p.s. Mona Lisa nadal wisi w Luwrze.... chyba.
piątek, 12 grudnia 2014
,,Pudełko na modlitwy" Lisa Wingate
Do życia i osoby Tandi Jo Reese najlepiej pasuje powiedzenie, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Niby stara się, chce dobrze ale .. no właśnie, zawsze coś idzie nie tak. A to niewłaściwy facet, niewłaściwe miejsce, niewłaściwy czas. Fakt, ma za sobą bardzo trudne doświadczenia: rodzice porzucili ją i jej siostrę, tułała się po rodzinach zastępczych, potem ciąża w bardzo młodym wieku, wypadek, uzależnienie od leków, traumatyczny związek z mężczyzną a na koniec samotne macierzyństwo i próby utrzymania rodziny.
Aż tu nagle wydaje jej się, że wreszcie w jej życiu pojawił się pierwszy promień słońca. Wydaje jej się, że nareszcie spotkała idealnego faceta: przystojny, wysportowany surfer - wręcz spełnienie marzeń nastolatki. Nie widzi jednak, że za fasadą piękna kryje się samolubny, egoistyczny, wieczny chłopiec dla którego życie to wieczna zabawa a praca to obowiązek narzucony przez rodziców.
Tandi zajęta ratowaniem ,,idealnego" związku nie zauważa tego co dzieje się z jej dziećmi: 14-letnią córką i 9-letnim synem. Nie dostrzega ich problemów. Tego, że to jej córka wychowuje jej syna. Nie wie jak jej dzieci spędzają wolny czas.
Przełom w życiu kobiety następuje gdy dostaje zlecenie uporządkowania domu niedawno zmarłej sąsiadki, Ioli Anne Poole. W szafie znajduje osiemdziesiąt pudełek z modlitwami dokumentującymi życie starszej pani. Skrywają one wiele tajemnic, sekretów, wspomnień dobrych i złych, bolesnych i radosnych. Postać kobiety, która wyłania się z listów staje się dla Tandi przewodnikiem i drogowskazem. Pokazuje jak za pomocą maleńkich gestów można zmienić swoje życie.
Nie wiem jak Wy ale ja mam alergię na słowo ,,motywacyjne". Gdy przeczyłam, że autorka znana jest ze swoich książek motywacyjnych bardzo sceptycznie podeszłam do tej powieści. Wydawało mi się, że wszystko będzie hurraoptymistyczne, łatwe i bardzo odrealnione. Nic bardziej mylnego. Książka niesie w sobie ogromny ładunek optymizmu i pomaga uwierzyć w siebie oraz innych ale nie udowadnia że wszystko od razu musi się udać.Pokazuje zarówno dobre jak i złe strony życia. Uczy jednak, że trzeba czasem otworzyć się na potrzeby innych, rozglądnąć się, zrobić pierwszy mały gest a potem już może wszystko jakoś powoli pójdzie. Tak jak Tandi na pewno będę wracać do niektórych wskazówek wyczytanych w listach Ioli. Polecam gorąco.
Moja ocena: 8/10
Aż tu nagle wydaje jej się, że wreszcie w jej życiu pojawił się pierwszy promień słońca. Wydaje jej się, że nareszcie spotkała idealnego faceta: przystojny, wysportowany surfer - wręcz spełnienie marzeń nastolatki. Nie widzi jednak, że za fasadą piękna kryje się samolubny, egoistyczny, wieczny chłopiec dla którego życie to wieczna zabawa a praca to obowiązek narzucony przez rodziców.
Tandi zajęta ratowaniem ,,idealnego" związku nie zauważa tego co dzieje się z jej dziećmi: 14-letnią córką i 9-letnim synem. Nie dostrzega ich problemów. Tego, że to jej córka wychowuje jej syna. Nie wie jak jej dzieci spędzają wolny czas.
Przełom w życiu kobiety następuje gdy dostaje zlecenie uporządkowania domu niedawno zmarłej sąsiadki, Ioli Anne Poole. W szafie znajduje osiemdziesiąt pudełek z modlitwami dokumentującymi życie starszej pani. Skrywają one wiele tajemnic, sekretów, wspomnień dobrych i złych, bolesnych i radosnych. Postać kobiety, która wyłania się z listów staje się dla Tandi przewodnikiem i drogowskazem. Pokazuje jak za pomocą maleńkich gestów można zmienić swoje życie.
Nie wiem jak Wy ale ja mam alergię na słowo ,,motywacyjne". Gdy przeczyłam, że autorka znana jest ze swoich książek motywacyjnych bardzo sceptycznie podeszłam do tej powieści. Wydawało mi się, że wszystko będzie hurraoptymistyczne, łatwe i bardzo odrealnione. Nic bardziej mylnego. Książka niesie w sobie ogromny ładunek optymizmu i pomaga uwierzyć w siebie oraz innych ale nie udowadnia że wszystko od razu musi się udać.Pokazuje zarówno dobre jak i złe strony życia. Uczy jednak, że trzeba czasem otworzyć się na potrzeby innych, rozglądnąć się, zrobić pierwszy mały gest a potem już może wszystko jakoś powoli pójdzie. Tak jak Tandi na pewno będę wracać do niektórych wskazówek wyczytanych w listach Ioli. Polecam gorąco.
Moja ocena: 8/10
czwartek, 11 grudnia 2014
,,Ekslibris" Ross King
Dotychczas wydawało mi się, że książki o książkach, a przede wszystkim książki historyczne to to co lubię najbardziej. Cóż.. kiedyś musi pojawić się jakiś wyjątek potwierdzający regułę.
,,Ekslibris" Rossa Kinga w zamierzeniu miał być chyba książką przygodowo-awanturniczą ale coś nie do końca wyszło. Fakt, mamy tajemniczą książkę, która zawiera sekrety cenne dla wielu osób, mamy pościgi, zabójstwa, błędne tropy, czarne charaktery depczące po pietach ale to wszystko jest ... jakieś takie średnie. Przede wszystkim dosyć kiepsko skonstruowany główny bohater, Isaac Inchbold to taki stary tetryk, na którego cała przygoda jakoś nie bardzo wpływa. Coś się koło niego dzieje, ale sam nie bardzo chce w tym uczestniczyć ale i też jakoś nie bardzo musi. Krąży w kółko - nie za wiele robi, a ty już coś zrobi akurat koniec.
Po kilku momentach gdzie akcja zdecydowanie przyspiesza wpadamy w studnię nadmiernej retoryki. Autor chyba nie do końca mógł się zdecydować co pisze: przygodówkę czy pracę z zakresu historii książki. Na koniec nie wyszło z tego nic dobrego: bo dla jednych za mało, dla drugich za dużo. Chyba najbardziej zainteresowały mnie i podobały mi się rozdziały retrospektywne. Miały w sobie pewien urok. Gdyby tak poprowadzona była cała akcja mogłabym książkę ocenić zdecydowanie wyżej.
Ocena: 5/10
,,Ekslibris" Rossa Kinga w zamierzeniu miał być chyba książką przygodowo-awanturniczą ale coś nie do końca wyszło. Fakt, mamy tajemniczą książkę, która zawiera sekrety cenne dla wielu osób, mamy pościgi, zabójstwa, błędne tropy, czarne charaktery depczące po pietach ale to wszystko jest ... jakieś takie średnie. Przede wszystkim dosyć kiepsko skonstruowany główny bohater, Isaac Inchbold to taki stary tetryk, na którego cała przygoda jakoś nie bardzo wpływa. Coś się koło niego dzieje, ale sam nie bardzo chce w tym uczestniczyć ale i też jakoś nie bardzo musi. Krąży w kółko - nie za wiele robi, a ty już coś zrobi akurat koniec.
Po kilku momentach gdzie akcja zdecydowanie przyspiesza wpadamy w studnię nadmiernej retoryki. Autor chyba nie do końca mógł się zdecydować co pisze: przygodówkę czy pracę z zakresu historii książki. Na koniec nie wyszło z tego nic dobrego: bo dla jednych za mało, dla drugich za dużo. Chyba najbardziej zainteresowały mnie i podobały mi się rozdziały retrospektywne. Miały w sobie pewien urok. Gdyby tak poprowadzona była cała akcja mogłabym książkę ocenić zdecydowanie wyżej.
Ocena: 5/10
niedziela, 7 grudnia 2014
Stosik czytelniczy II grudzień 2014
Dzisiaj stosik podzielony na dwie części. Pierwsza czeka już od jakiegoś czasu. Druga świeżutka.
Od góry: Taniec ze smokami G.R.R. Martin - mój zakup
Don Camillo i jego trzódka Guareshi - wygrzebane w domowej biblioteczce
Dzielnica Obiecana P.Majka - z półki moich braci
Złota Skóra C.Montero - prezent urodzinowy :)
Od lewej: Jedwabnik R.Galbraith - promocja w Biedronce
Miasteczko Cold Spring Harbor R.Yates - Biblioteka Krowoderska filia 5
1913 Rok przed burzą F.Illies - BG Biblioteka Krowoderska
Od góry: Taniec ze smokami G.R.R. Martin - mój zakup
Don Camillo i jego trzódka Guareshi - wygrzebane w domowej biblioteczce
Dzielnica Obiecana P.Majka - z półki moich braci
Złota Skóra C.Montero - prezent urodzinowy :)
Miasteczko Cold Spring Harbor R.Yates - Biblioteka Krowoderska filia 5
1913 Rok przed burzą F.Illies - BG Biblioteka Krowoderska
środa, 3 grudnia 2014
,,Wyspa dusz" S.Tan
Kilka lat temu za sprawą mojej przyjaciółki przeżyłam okres fascynacji kulturą Dalekiego Wschodu. Przede wszystkim jednak oglądałam anime i czytałam mangi. Wiem, jest to element charakterystyczny dla Japonii. Nie sposób jednak podczas lektury ,,Wyspy Dusz" uniknąć pewnych skojarzeń.
Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat na maleńkiej wyspie, zwanej Czarną Wyspą, gdzieś u wybrzeży Chin. Jest to obszar, na którym krzyżują się i przenikają wzajemnie liczne kultury i cywilizacje. Są Chińczycy, Malaje, Brytyjczycy, pojawiają się Japończycy. Dodatkowo, może najważniejszymi mieszkańcami są dusze zmarłych. Główna bohaterka, Cassandra, posiada wyjątkowy dar - może ich dostrzec oraz się z nimi porozumiewać.
Historia Cassandry koncentruje się głównie na okresie II wojny światowej. Jest to zupełnie inny obraz wojny, różny od europejskiego. Bardziej brutalny, krwawy czasem wręcz wynaturzony i perwersyjny. Dodatkowo dochodzą zmarli, a nie są to spokojne zjawy. Demoniczne, krwawe, przerażające, żądne cierpienia i bólu, potrafią siać zniszczenie i śmierć na ogromną skalę.
Książka ma swoje mocne i słabe strony. Na plus zdecydowanie, sama kreacja świata - mrocznego, tajemniczego, takiego w którym nie można czuć się dobrze. Dodatkowo z dużą wyobraźnią wykreowane są duchy - autorka czerpała garściami z kultur wschodnich. Na minus: momentami miałam wrażenie, że książka jest trochę przegadana oraz nie do końca zrozumiałe epatowanie perwersją w niektórych scenach (np. tej z panią Nakamurą).
Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni kilkudziesięciu lat na maleńkiej wyspie, zwanej Czarną Wyspą, gdzieś u wybrzeży Chin. Jest to obszar, na którym krzyżują się i przenikają wzajemnie liczne kultury i cywilizacje. Są Chińczycy, Malaje, Brytyjczycy, pojawiają się Japończycy. Dodatkowo, może najważniejszymi mieszkańcami są dusze zmarłych. Główna bohaterka, Cassandra, posiada wyjątkowy dar - może ich dostrzec oraz się z nimi porozumiewać.
Historia Cassandry koncentruje się głównie na okresie II wojny światowej. Jest to zupełnie inny obraz wojny, różny od europejskiego. Bardziej brutalny, krwawy czasem wręcz wynaturzony i perwersyjny. Dodatkowo dochodzą zmarli, a nie są to spokojne zjawy. Demoniczne, krwawe, przerażające, żądne cierpienia i bólu, potrafią siać zniszczenie i śmierć na ogromną skalę.
Książka ma swoje mocne i słabe strony. Na plus zdecydowanie, sama kreacja świata - mrocznego, tajemniczego, takiego w którym nie można czuć się dobrze. Dodatkowo z dużą wyobraźnią wykreowane są duchy - autorka czerpała garściami z kultur wschodnich. Na minus: momentami miałam wrażenie, że książka jest trochę przegadana oraz nie do końca zrozumiałe epatowanie perwersją w niektórych scenach (np. tej z panią Nakamurą).
Subskrybuj:
Posty (Atom)