wtorek, 27 marca 2018

,,Tajemnica domu Helclów" Maryla Szymiczkowa



Czy istnieje lepszy detektyw niż wścibska kobieta? Chyba tylko wścibska, trochę znudzona życiem kobieta. I taka właśnie jest pani profesorowa Zofia Szczupaczyńska. Wścibska, żądna poklasku, przekona o własnej zaradności - to wręcz modelowy przykład mieszczańskiej i sąsiedzkiej żądzy wiedzy o innych. Gdy do tego doda się trochę wyolbrzymionych cech typowego Krakusa mamy idealny koncept na całkiem przyzwoity pastisz kryminału retro.

Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński powołali do życia potwora - bohaterkę zabawną, przenikliwą ale i jednocześnie stanowiącą karykaturę wszystkiego co typowe. To jej oczami patrzymy na Kraków XIX wieku. A jest to miejsce niezwykłe. Pełne uszczypliwości, wydaje się, że niczym wytrawni generałowie zarządzają nim kobiety i to one o wszystkim decydują. Ma się przeświadczenie, że wszystkie najważniejsze sprawy rozgrywają się na zapleczu. Ale to także miejsce pełne dobrze skrywanej zawiści, uszczypliwości, pychy i maskowanego wywyższania się. Przedstawione jest to w krzywym zwierciadle karykatury i wyolbrzymienia przez co nabiera mocno komediowego charakteru.

,,Tajemnica domu Helclów" to nie tylko zabawa językiem i gatunkami oraz karykaturalny obraz krakowskiego środowiska inteligenckiego, to także całkiem niezła zagadka kryminalna. Została ona trochę zepchnięta na drugi plan ale mimo to cały czas powoli się rozwija by dopiero w końcówce wybuchnąć z pełną siła. Trochę zaskakująca, momentami słabo uzasadniona i rozwodniona przez liczne dygresje ale jednak idealnie pasująca do całości.

Autorzy zaserwowali opowieść nieoczywistą, inną ale przez to ciekawą. Tym bardziej interesująca im lepiej zna się Kraków i jego specyfikę. Mocny lokalny klimat jest zarówno atutem jak i przeszkodą w odbiorze ale mam nadzieję, że nikogo on nie zrazi.

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  125,7 cm - 1,9 cm = 123,8 cm

sobota, 24 marca 2018

,,Czerwona Królowa" Victoria Aveyard

 Tytuł oryginału: Red Queen

Alternatywna rzeczywistość, w której ludzkość dzieli się na dwie kasty. Rządzą Srebrni, obdarzona niezwykłymi mocami rasa bogów. Ich poddanymi są Czerwoni, zwyczajni i słabi. Na pierwszy rzut oka nie widać różnicy, dopiero krew zdradza sekret. Mare Barrow jest Czerwoną, splot okoliczności sprawia, że trafia jako służąca do królewskiego pałacu. Tam, w najmniej oczekiwanym momencie wychodzi na jaw, że nie jest taką zwyczajną Czerwoną. Mimo, że jej krew jest czerwona ona posiada moce zarezerwowane dla Srebrnych. Dziewczyna zostaje wplątana w szereg intryg, które staną się zagrożeniem nie tylko dla niej ale i dla całego państwa oraz porządku na jakim się ono opiera.

,,Czerwona Królowa" powiela popularny schemat, opowiadający o zwyczajnej osobie, u której pod wpływem okoliczności wyzwalają się nieprzeciętne moce a ona sama podejmuje walkę z otaczającym ją systemem. Na tej podstawie stworzono już nie jedną opowieść. Tutaj też nie ma jakichś sensacyjnych nowości. Mimo to jest całkiem ciekawie. Autorka nie rozwleka wstępu, od razu wrzuca czytelnika na głęboką wodę i razem z bohaterką poznaje on świat rządzony przez Srebrnych. Tak jak Mare, odkrywamy moce jakie mają przeciwnicy i zaczynamy dostrzegać czyhające zagrożenie. Ja, w sumie szybciej połapałam się, że coś nie gra. Bohaterka długo była naiwnym choć trochę za bardzo pewnym siebie dziewczątkiem. Bo w sumie intryga jest prosta: wręcz tak poprowadzona, że czekamy na ten wielki zwrot akcji,który oczywiście musi nastąpić tuż przed finałem.

Finał w moim odczuciu był słaby. Autorka zapomniała wszystko co napisała wcześniej o wyjątkowej mocy Mare i całość poprowadziła najprostszymi schematami. Zamiast wielkiego zakończenia był zaledwie jego cień, który stanowi otwarcie dla fabuły kolejnego tomu.

Całość wypada całkiem nieźle. Dobrze i bardzo wyraziście nakreślony świat, przyzwoicie poprowadzone kreacje bohaterów, niezła choć trochę schematyczna intryga. Sporą zaletą jest także lekki styl narracji, dzięki któremu całość czyta się szybko i lekko.

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  128,6 cm - 2,9 cm = 125,7 cm

piątek, 23 marca 2018

,,Tysiąc wspaniałych słońc" Khaled Hosseini

 Tytuł oryginału: A Thousand Splendid Suns

Dwie zupełnie różne kobiety, wywodzące się z różnych środowisk - nieśmiała Mariam i wykształcona Lajla. Jedna od najmłodszych lat pogardzana, druga - kochana i uwielbiana. Ich życie splecie się, gdy zostają żonami okrutne Raszida. Każda z nich zostaje zmuszona do tego małżeństwa, chociaż ich motywacje są różne. Koleje ich życia staną się tłem do pokazania jak zmieniał się Afganistan na przestrzeni prawie trzydziestu lat.

,,Tysiąc wspaniałych słoń" to piękna, wzruszająca i uniwersalna opowieść o ukrytym dobru, odwadze, sile przyjaźni ale i o niczym nie uzasadnionym okrucieństwie, głupocie i fanatyzmie. Razem z bohaterami śledzimy cały szereg zachowań i zjawisk jakie targał Afganistanem od lat siedemdziesiątych XX wieku. Mimo tragedii jakie spadły na ten kraj, jego mieszkańcy nie stracili woli życia, nauczyli dostosowywać się do surowych warunków i okrutnych przywódców tak aby przeżyć. Tak samo bohaterki - stłamszone i pozbawione prawa do normalnego, cywilizowanego, humanitarnego życia ale mimo to nie pozbawione woli i chęci życia, umiejące doceniać drobne radości, pełne godności, gdy trzeba walczące o to co najcenniejsze. Ich życie: trudne, bolesne, pełne nieustannych upokorzeń mimo wszystko przepełnione jest nadzieją. Ciągle w nich kołacze się promień słońca, który przebija mroki codzienności.

Obok Mariam i Lajli ważnym bohaterem powieści jest sam Afganistan. Kraj pełen sprzeczności, który cofnął się w rozwoju społecznym gdy wpadł w ręce talibskich watażków. Autor pisał swoją powieść po zakończonej wojnie początku XXI wieku. W jego słowach, malowanych słowami obrazach przebija radość i nadzieja, że wreszcie po latach ciemiężenia kraj stanie o własnych nogach i odbuduje się. Stanie się miejscem, do którego wrócą, ci którzy uciekli. Wierzy, że wzejdzie nowe słońce. Cóż, rzeczywistość późniejsza okazała się być dużo trudniejsza i bardziej skomplikowana.

Ta powieść ma wszystko, co sprawia, że zapada w pamięć. Płynna narracja porywa i powoli pozwala odkrywać całe gamy uczuć i emocji. Jest miejsce na łzy ale i na śmiech, jest niedowierzanie i oburzenie. Jest szok i trwoga ale jest i nadzieja. Pojawia się zło ale jest i miejsce dla dobra. Wszystkie te elementy budują jedyny i niepowtarzalny klimat, któremu nie sposób nie ulec. Warto poświęcić trochę czasu by odkryć samemu wszystko to co skrywa się między okładkami.

czwartek, 22 marca 2018

,,Jak płatki na śniegu..." Denise Hunter

 Tytuł oryginału: Falling Like Snowfalkes
 
Eden Martelli razem z synkiem ucieka przed przeszłością. Jej cel jest prosty - jak najbardziej wtopić się w tło, tak aby nikt jej nie zauważył i jej nie zagrażał. Przemierza kraj w drodze do miejsca, które ma jej zapewnić kruche poczucie bezpieczeństwa i wolności. Pech sprawia, że w maleńkim miasteczku Summer Harbour zostaje okradziona ze wszystkiego co posiada. Młoda kobieta znajduje tymczasową posadę na farmie choinek. Niepewna, zastraszona i zagubiona kobieta trafia w otoczenie ciepłej, kochającej się rodziny. Mimo, że sami mierzą się ze swoimi problemami i kłopotami znajdują także siłę by pomóc dziewczynie i pokazać jej jak na prawdę powinno wyglądać życie.

,,Jak płatki śniegu" opiera się na mało oryginalnym pomyśle ucieczki przed przeszłością oraz pragnieniu rozpoczęcia nowego życia w zupełnie innym miejscu. Schemat banalny znany z powieści np. Nory Roberts czy Barbara Freethy, mimo to z powieści bije świeżość. Autorka, zamiast tak jak większość koncentrować się na fizycznej i zmysłowej stronie rodzących się uczuć, skupia uwagę na emocjach postaci. Odkrywa ich lęki i niepewności, bardzo mocno osadzając ich w rzeczywistości przepełnionej wartościami chrześcijańskimi. Jej postacie czują, przeżywają rozterki, są zagubieni i mają dylematy ale próbują postępować właściwie kierując się zasadami religii. Nie są jednak sztucznymi, wyidealizowanymi tworami. Są normalni, popełniają błędy, dają ponieść się emocjom, kierują się uczuciami. Wszystko to sprawia, że banalny pomysł przeradza się w niebanalną opowieść.

W opowieści Denise Hunter czuć świąteczny, bożonarodzeniowy klimat. Jest pełna ciepła, nadziei na lepsze jutro oraz pozwala wierzyć, że z odpowiednim wsparciem uda się pokonać wszelkie przeszkody.

piątek, 16 marca 2018

,,Z nienawiści do kobiet" Justyna Kopińska


Reportaże Justyny Kopińskiej poznałam wcześniej za sprawą jej dziennikarskiego śledztwa poświęconego siostrze Bernadetcie oraz zbioru ,,Polska odwraca oczy". Gdy brałam do ręki ,,Z nienawiści do kobiet" wiedziałam mniej więcej czego mogę się spodziewać. Próbowałam przygotować się na ogrom emocji i przeżyć jakie mogą teksty zawarte w książce spowodować. Niestety, nie da się przygotować na szok, niedowierzanie i bezsilność.

Zbiór zaczyna się dosyć delikatnym tekstem poświęconym Violetcie Villas. Chyba miał na celu trochę odwrócić uwagę, sprawić, że czytelnik ma nadzieję, że dalej nie będzie aż tak źle. Jest jednak inaczej. Kolejne są dwa bardzo mocne, dosadne teksty skupiające się na temacie molestowania seksualnego kobiet. Są to teksty trudne, bolesne, pełne beznadziei i niedowierzania jak kulawo skonstruowane jest prawo, jak łatwo oprawcy jest uniknąć odpowiedzialności, ba wręcz wyjść obronną ręką. Kopińska oddaje głos ofiarom, pozwala im opowiadać sama chowając się w cieniu. Staje się medium przez które pokrzywdzone mogą dojść do głosu.

Kolejne reportaże niosą w prawdzie mniejszy ciężar emocjonalny ale także poruszają sprawy trudne i podlegające niejednoznacznej ocenie. Jest i gejach w Kościele, o nieudolności służb zarówno tych sprawujących opiekę psychologiczną i psychiatryczną, jak i śledczych. Jest trochę o kolesiostwie, przymykaniu oczu, pozwalaniu by statystyka rządziła rzeczywistością. Każdy tekst jest inny ale zawsze bardzo prawdziwy, bardzo dobitny. Po raz kolejny Kopińska udowadnia, że chce szukać prawdy, wyciągać na wierzch to co niewygodne i wstydliwe. Chce pomagać. Nie przechodzi obojętnie obok spraw, które wielu bardzo chętnie zamiotłoby pod dywan. Jest głosem pokrzywdzonych, słabych, wykorzystanych.

Mimo, że zbiór ,,Z nienawiści do kobiet" jest bardzo nierówny i słabszy od ,,Polska odwraca oczy" warto po niego sięgnąć. To kolejna cegiełka uwrażliwiająca społeczeństwo na krzywdę innych, próbująca walczyć z utartymi schematami. Jak kropla drążąca skałę ta te reportaże powoli drążą sumienia i pozwalają widzieć więcej, co może kiedyś poskutkować tym, że opisanych zjawisk będzie mniej.

czwartek, 15 marca 2018

,,Skandynawski raj" Michael Booth

 Tytuł oryginału: The Almost Nearly Perfect People. Behind the Myth of the Scandinavian Utopia

Czy można za punkt wyjścia przyjąć sytuację ekonomiczno-gospodarczą i mimo to ciekawie opowiadać o jakimś państwie albo grupie państw? I to jeszcze o tych pozornie najnudniejszych, uporządkowanych, spokojnych jak kraje skandynawskie? Jeśli robi to Anglik okraszając całość szczyptą angielskiego humoru to wszystko jest możliwe.

Michael Booth mieszka od kilku lat w Danii, jego żona jest Dunką. Przy okazji z ogromną ciekawością i spostrzegawczością obserwuje nie tylko Danię ale cały region. Wnikliwie  obserwuje zmiany zachodzące w całej Skandynawii. Mimo, że widzi przewagę państw północnych nad innymi to ulega iluzji perfekcjonizmu. Zdaje sobie sprawę, że to czym zachwycają się niewtajemniczeni zewnętrzni widzowie jest tylko jedną z warstw. Bo pomimo dominacji w wielu rankingach jak ranking najszczęśliwszych ludzi (Dania a od dziś chyba Finlandia), najbogatsze państwo (Norwegia), najlepszy system edukacji (Finlandia), jeden z najszybszych rozwojów gospodarczych (Szwecja), kraje te borykają się z wieloma problemami a wiele innych zasłaniają pozornym idealizmem. Booth nie tylko wytyka mroczne sekrety, robi to jednak z humorem i taktem  również szuka przyczyn oraz dogłębnie analizuje problem. Zbiera różne głosy, próbując wyciągnąć z nich to co jest najważniejsze.

,,Skandynawski raj" to ciekawe spojrzenie na organizm państwowy z perspektywy gospodarczo-ekonomicznej miejscami uzupełniony spostrzeżeniami socjologicznymi pozwalającymi lepiej zrozumieć państwa skandynawskie: ich zapatrywania na kwestie pracy, równości klasowej, stosunek do pieniądza czy bogactwa, postrzegania zadań płci, zobowiązań wobec państwa. Każdy kto myśli lub chciałby pracować lub żyć w którymś z państw skandynawskich powinien koniecznie przeczytać tę książkę. Pomoże mu odnaleźć się w środowisku i zrozumieć mentalność Skandynawów.

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  131,0 cm - 2,4 cm = 128,6 cm

niedziela, 11 marca 2018

,,Trup na plaży i inne sekrety rodzinne" Aneta Jadowska


Ja naprawdę nie jestem jakąś skomplikowaną osobą. Prosta ze mnie dziewczyna więc lubię proste opowieści. Takie żeby się je dobrze czytało, czasem żeby zmusiły do myślenia a czasem pozwoliły się pośmiać lub wzruszyć. Poważnie, nic skomplikowanego. Po bardzo pozytywnych opiniach miałam nadzieję, że właśnie to znajdę w nowej powieści Anety Jadowskiej.

Z autorką wcześniej miałam do czynienia tylko raz ale dobrze ją wspominam. W tym przypadku niestety bardzo się rozczarowałam. ,,Trup na plaży" jest po prostu nudny. Nic, zero, null. Wszystko jest tak bardzo nudne, pozbawione jakichkolwiek emocji, czegokolwiek co motywowałoby do kontynuowania czytania. Nawet sama bohaterka, domorosła detektyw nie ma w sobie nic co pozwałaby na niej skupić uwagę. Zwyczajne, normalne życie, które zakłóca znalezienie trupa na plaży. W każdej innej powieści to byłby punkt przełomy, wyzwalający siły napędowe akcji. A tutaj jak nic się nie działo, tak nic się nie zmienia.

Żeby nie było, że nie zwróciłam uwagi. W powieści pojawia się wątek romansowy jeszcze bardziej nudny od kryminalnego. Ideał pojawia się i ... znika. W sumie nic o nim nie wiadomo, prawie nie istnieje ale jest. Miałam nadzieję, że tym wybrańcem będzie sierżant Straszewicz bo przynajmniej pojawiłyby się jakieś iskry. (btw. Straszewicz i jajko niespodzianka - chyba najlepsza scena powieści). Ja wiem, że najlepszy jest ten nudny ale litości, nie w książce!

,,Trup na plaży" może i miał potencjał ale ja go nie zauważyłam. Zasnęłam. Wniosek, jak ktoś szuka czegoś co pomoże szybciej zasnąć, powieść będzie jak znalazł.

sobota, 10 marca 2018

,,Serce wojny" Terry Goodkind

 Tytuł oryginału: Warheart

Świat taki jaki znamy znalazł się na krawędzi swojego istnienia a Richard Rahl, jedyny, który mógł go ocalić, nie żyje. Wszystko wydaje się być już stracone. Żyje jednak Kahlan, Matka Spowiedniczka nie wahająca się by wykonać ostatni, desperacki krok by uratować to co jest je bliskie. Razem z Nicci wyruszą na poszukiwanie środka, który miałby wyrwać Richarda z krainy zmarłych i pozwoliłoby mu pokonać raz na zawsze króla-ducha Sulachana i biskupa Arca.

Lektura ,,Serca wojny" to był dla mnie przede wszystkim sentymentalny powrót do uniwersum, które bardzo lubię. Widziałam wszystkie elementy tak charakterystyczne dla prozy Goodkinda - przegadanie, wielokrotne powtarzanie jednego i tego samego, skupianie się na szczegółach co pozbawia finał zaskoczenia - ale tym razem to mi zupełnie nie przeszkadzało. Po prostu się stęskniłam. Przymykałam oka, na to co kiedyś mnie denerwowało a zamiast tego cieszyłam się opowieścią, w sumie teraz to już raczej cień tej wielkiej przygody z pierwszych tomów. Chociaż Goodkind zrobił wielkie czystki wśród bohaterów, uśmiercając większość tych najważniejszych, znów przeżywałam przygodę z tymi co ocaleli. Walczyłam, podróżowałam, denerwowałam się i zastanawiałam się jak wybrnąć z opresji. Fakt, w wielu momentach można wytknąć uproszczenie i naiwność ale nie o to chodzi. Miałam poczucie, że powoli żegnam się z cyklem ,,Miecz prawdy" bo raczej nie powróci on już w swojej dotychczasowej formule. I dobrze, niech bohaterowie, którzy przeżyli wszystkie boje żyją sobie spokojnie :) a czytelnik niech wyrusza na nową, inną przygodę.

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  133,3 cm - 2,3 cm = 131,0 cm 

,,Połów" Ove Løgmansbø


Wyspy Owcze przygotowują się do jednego z najbardziej charakterystycznych dla nich wydarzeń: połowu grindwali. Gdy zwierzęta podpływają do wybrzeża oraz zaczynają się tradycyjne łowy, w ciele jednego ze zwierząt zostaje znaleziona ludzka czaszka. Do zbadania tajemniczego znaleziska na Faroje ponownie zostaje skierowana Katherine. Powrót na wyspy nie jest jednak dla niej łatwym zadaniem: po raz kolejny będzie musiała przedzierać się przez mury nieufności w stosunku do obcych, tak typowe dla mieszkańców Vestmanny i okolic oraz śledcza będzie musiała stawić czoła swojej przeszłości i teraźniejszości.

,,Połów" imituje skandynawski klimat i nawet robi to całkiem udanie. Jest mroczno, niepewnie, pojawia się wiele niedopowiedzeń oraz wyraźnie czuć niechęć miejscowych o rozmawianiu o swoich sprawach z obcymi. A Katherine jest obca. Jako przybysz z Danii, nie rozumie pewnych zależności i niuansów tak charakterystycznych dla Farerów. Krok po kroku, ślad po śladzie składa do kupy szczątki informacji próbując zbudować z nich właściwy obraz. Wielu elementów jej jednak brakuje i dopiero ponowne spotkanie z Hallbjornem, który po skazaniu wraca na wyspy, pomoże jej uporządkować informacje i skierować sprawę na właściwe tory.

Bardzo długo z ogromnym zainteresowaniem i prawdziwą ciekawością śledziłam rozwój zdarzeń. Powolne narastanie napięcia w miarę rozwoju akcji, błądzenie wśród nielicznych śladów sprawiało, że chciałam więcej. Dlatego poczułam się  trochę rozczarowana gdy nadszedł wielki finał i okazał się on być ... zwyczajny. Wszystkie emocje rozwiały się rozbite przez rozciągnięcie w czasie oraz totalną zwyczajność i zamknięcie małych społeczności. Mimo to dobrze się czytało przez większość czasu, dopiero pod koniec, gdy zaczynałam się domyślać, że nic nieoczekiwanego raczej nie da się stworzyć na bazie tych elementów jakie są, poczułam lekkie znudzenie. Ale i tak do samego końca miałam nadzieję na zaskoczenie.

czwartek, 8 marca 2018

,,Tron z czaszek. Księga II" Peter V. Brett

 Tytuł oryginału: The Skull Throne

Na długo, bo na ponad dwa lata, odłożyłam cykl demoniczny i nie byłam w stanie do niego wrócić. Dopiero premiera ,,Otchłani" zmotywowała mnie aby wrócić do ,,Tronu z czaszek", był to jednak bardzo trudny i mozolny powrót. Dosyć długo zmagałam się z mnogością imion, tytułów oraz wątków zanim połapałam się we wszystkich zależnościach. Także sposób prowadzenia fabuły nie ułatwia lektury.

Wracamy do świata nękanego przez demony nocy, dla akurat w tym tomie to zagrożenie schodzi bardzo mocno w tło. Ważniejsze i bardziej niebezpieczne są relacje międzyludzkie: drobne oraz większe wojenki, niezapomniane urazy, skrywane pragnienia zemsty, żądza władzy, duma i upór. Wszystko to dyktuje sposób postępowania teraz gdy na świecie nie ma już ani jednego Wybawiciela. Zarówno w Krasji jak i na thesańskim dworze nikt nie myśli o tym co stanowiła fundament działania zarówno Arlena jak i Jardira, zamiast tego coraz wyraźniejsze stają się podziały i dążenie do realizacji prywatnych celów. Jak dalej ma przebiegać wojna z demonami, która wchodzi w swoją decydującą fazę gdy struktura świata chwieje się w posadach?

Zdecydowana większość tomu to nurzanie się w polityce i pozornie nieistotnej sieci zależności, w których trudno się połapać. Powoli oraz niemrawo wszystko posuwa się do przodu po to by na koniec zaserwować prawdziwą bombę, która dosłownie rozwala wszystko. Finał zmienia spojrzenie na wszystko i zachęca do sięgnięcia po kolejną część. Finał nie sprawił jednak, że zmieniłam zdanie o całości, która jest nużąca i sprawia wrażenie pisanej tylko po to by jak najbardziej odwlec odpowiedzi na pytania, na które wszyscy czekają. Sama jestem ciekawa, bardzo ciekawa i chyba tylko dlatego zmęczyłam tę część. 

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  136,8 cm - 3,5 cm = 133,3  cm  

wtorek, 6 marca 2018

,,Zakazane przyjemności" Elizabeth Hoyt

 Tytuł oryginału: Notorious Pleasures

,,Zakazane przyjemności" to drugi tom cyklu Elizabeth Hoyt ,,Tajemnice Maiden Lane" luźno związany z otwierającym cykl romansem historycznym. Główną bohaterką jest lady Hero, którą poznaliśmy wcześniej jako zdystansowaną i zrównoważoną damę podejmującą się patronatu nad sierocińcem. Arystokratyczny spokój i dystans to tylko pozory, pod ich warstwą kryje się pełna pasji oraz wypełniona emocjami i uczuciami młoda kobieta, która tylko czeka na kogoś kto dostrzeże to w niej oraz pozwoli dojść do głosu jej prawdziwemu ja. Tym kimś okazuje się być brat jej narzeczonego, naznaczony piętnem skandalu, okrzyknięty rozpustnikiem i lekkoduchem, Griffin. Ale i on nie jest do końca taki jakie sprawia wrażenie. Jedno jak lód, drugie jak ogień. Gdy się spotkają emocje będą buzować, iskry latać a na wierzch wypłyną wszystkie ukryte namiętności.

Elizabeth Hoyt ma talent do tworzenia interesujących, skrzących się emocjami oraz bardzo dynamicznych opowieści. Wydobywa ze zwykłego romansu historycznego, tym razem bardziej wchodzącego w strefy arystokracji niż zaułków Maiden Laine, wszystko to co najlepsze. Jej powieść jest pełna żywiołowych dialogów, nieoczekiwanych sytuacji, pełnych pasji zbliżeń oraz wątpliwości miotających bohaterami. Oboje muszą przełamać obawy, zrobić ten decydujący krok oraz przekonać się, że nie da się wygrać z prawdziwym uczuciem, nawet jeśli pozornie wydaje się, że honor oraz rodowe zobowiązania są ważniejsze.

,,Zakazane przyjemności" to idealne guilty pleasure. Dobrze napisane, wciągające i niepozwalające się oderwać. Czegóż można chcieć więcej na leniwy wieczór?