Podstawową cechą baśni powinno być to, że powinny żyć. Powinny być opowiadane i przekazywane kolejnym pokoleniom, tak aby następne dzieci uczyły się poprzez nie rozróżniać dobro od zła, piękno od brzydoty, poznawały czym jest pracowitość, dzielność, sprawiedliwość czy mądrość. Zasadniczo baśnie może opowiadać każdy, lecz nie każdy potrafi robić to prawidłowo.
Swoją wersję najpopularniejszych baśni, tych zebranych przez braci Grimm, zaprezentował Philip Pullman. Wydanie dodatkowo zostało zaopatrzone o podtytuł ,,Bez cenzury". Przyznaję, że to on skłonił mnie do sięgnięcia. Oczekiwałam pierwotnych wersji baśni, bez wszystkich złagodzeń jakie narosły wokół nich przez lata. Niestety, bardzo się rozczarowałam. Pullman stworzył wersję, która tak na prawdę nie wiem do kogo jest adresowana. Na pewno nie dla najmłodszych bo baśnie zostały okradzione z magicznej otoczki. Zostały potraktowane bardzo rzeczowo, w wielu przypadkach znikło wszystko to co stanowiło o ich wyjątkowości i cudowności. Czytałam tak jak należy czyli do poduszki i po skończeniu wielu, np. Żabiego króla, Królewny Śnieżki, zastanawiałam się: ,,Ej, to już? Przecież tutaj nic nie ma! Jak można było to lubić". Zabrakło uroku, powodującego, że nawet po latach wraca się do nich.
Zbiór Pullmana można przeczytać ale nie jest to książka, która będzie żyła. Jego baśnie są jednorazowe. A nawet notki umieszczone na końcu każdej baśni nie podwyższają wartości książki. Dla osób naprawdę zainteresowanych zarówno teorią literatury jak i historią jest tak zdecydowanie za mało informacji.
p.s. WYZWANIE 2015 - Więcej niż 215 stron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz