wtorek, 30 stycznia 2018

,,Wiosna don Camilla" Guareschi

 Tytuł oryginału: L'anno di don Camillo

Ta książka to jak ponowne spotkanie ze starymi znajomymi. Wpadamy na chwilkę na równinę Padeńską by sprawdzić co słychać u don Camilla i Peppone’a. Jak się ma nieustanny konflikt między wójtem a plebanem? Co słychać u mieszkańców? Może pojawił się ktoś nowy? Szybkie migawki, proste anegdoty, w których przeplata się śmiech ze łzami.

,,Wiosna don Camilla” to szybkie spotkanie. Zaledwie trochę ponad 100 stron. Kilka opowiadań, których akcja rozgrywa się wiosną. Jednym z głównych, przewijających się wątków są zbliżające się wybory. W tle kampanii wyborczej toczy się normalne życie, pełne niespodzianek i zawirowań. Jest i opowieść o nieoczekiwanej miłości na przekór poglądom politycznym, jest zaskakująca dobroć, jest historia konfliktu, który podzielił rodzinę, są opowieści zabawne i są opowieści wzruszające, poruszające emocje, zmuszające do zastanowienia. Bo wszystkie tak naprawdę są boleśnie uniwersalne i mimo upływu lat przybliżają prawdę o człowieku i stosunkach międzyludzkich. Mówią o dobru i złu. O życzliwości, złośliwości, sprycie, pomysłowości. Są różnorodne tak jak różnorodni są ludzie. Ale z wszystkich bije nadzieją i optymizm, że człowiek nigdy nie jest do końca zły. A z każdego nieszczęścia można wyciągnąć coś dobrego.

Lubię wracać do don Camilla bo opowieści o tym wiejskim księdzu i jego owieczkach to idealna odskocznia od rzeczywistości. Zabawna ale nie lekka, prostoduszna, uniwersalna opowieść, z której można wiele wyciągnać. Zupełnie inna niż to co oferuje hałaśliwy, zabiegany świat. Wystarczy kubek herbaty, otwarcie książki, rozpoczęcie czytania i już jest lepiej – spokojniej, ciszej, mądrzej. 

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  153,6 cm - 0,7 cm = 152,9  cm 

,,Niecne zamiary" Elizabeth Hoyt

 Tytuł oryginału: Wicked Intentions

Temperance Dews poświęciła się pracy w przytułku dla porzuconych dzieci. Jej świat jest prosty, zwyczajny chociaż otoczony wszelkimi możliwymi niebezpieczeństwami jakie ma w sobie najniebezpieczniejsza dzielnica Londynu St. Giles. Wszystko zmienia noc gdy w jednym z zaułków Temperance spotyka niesławnego lorda Caire. On szuka mordercy kochanki, ona ma być jego przewodnikiem po mrocznych uliczkach. Ona - pozornie perfekcyjna, rozsądna wręcz święta, on - mroczny, niebezpieczny, rozpustny. Los jednak bywa przewrotny wspólne śledztwo i zagrożenia z nim związane zbliżają bohaterów do siebie i wtedy zaczyna być wyraźnie widać jacy są naprawdę. Ona wcale nie taka święta, on wcale nie taki zły.

Elizabeth Hoyt wdarła się przebojem do mojej czytelniczej świadomości. Skradła miejsca, które dotychczas miałam zarezerwowane dla Lisy Kleypas czy Sabriny Jeffries. Pokazała, że romans historyczny wcale nie mówi wiecznie bazować na tych samych motywach. Wprowadziła nowy typ bohaterów - bardziej skomplikowanych, różnorodnych, targanych przez sprzeczne emocje, nie umiejących radzić sobie z własnymi uczuciami. Dopiero spotkanie z realnymi wydarzeniami, zagrożeniem oraz wystawienie na czyste, wręcz fizyczne zmierzenie się z instynktami wyzwoli z nich to co próbują skrywać przed światem. Oprócz pogłębionego wizerunku psychologicznego postaci to także dobra, sprawnie nakreślona intryga oraz pełną emocji opowieść miłosna. Autorka na kartach powieści zawarła wszystkie najważniejsze elementy, które sprawiają, że nie można się oderwać od lektury.

poniedziałek, 29 stycznia 2018

,,Cztery łabędzie" Winston Graham

 Tytuł oryginału: Four swans

W rodzinie Rossa Poldarka zapanowała względna stabilizacja. Szczególnie na linii Poldark - Warleggan. Obie rodziny starają się tak żyć aby wzajemnie nie wchodzić sobie w drogę. Ross ma kopalnie, rodzinę, swój krąg znajomych a George zyskuje najpierw mandat sędziego pokoju potem posła w parlamencie. Wydaje sie, że nic nie powinno zakłócić kruchego i niewypowiedzianego rozejmu. Nic bardziej mylnego.

W tym tomie na pierwszy plan bardzo mocno wysuwają się kobiety i to wcale nie Demelza jest najważniejszą z nich. Przyjdzie nam obserwować bolesne i trudne wydarzenia w życiu Morwenny, wątpliwości targające Caroline i Emmą, niepokój Elizabeth i niespodziewany wybuch namiętności w życiu Demelzy. Postawy różne tak i różne są te kobiety, każda inaczej podejdzie do poprzeczek jakie postawi przed nimi los. Jedne pokażą nowe, inne, odważne oblicze i zawalczą o to co im się należy. Ale i będą porażki, upokorzenia, błędy. Jak to się wszystko rozwinie? Pozostaje czekać i obserwować.

W ,,Czterech łabędziach" jest wszystko to za co lubię te serię: prawdziwe, naturalne ludzkie uczucia i emocje wystawione na próbę. Mierzenie się z własnym człowieczeństwem, doświadczenie całej gamy uczuć. Wszystko jednak ubrane w proste słowa i proste obrazy. Brak niepotrzebnego patosu czy moralizatorstwa. Dodatkowo coraz szerszy obraz historyczny rzeczywistości widzimy. Z perspektywy Anglii obserwujemy dochodzenie do władzy Napoleona i widzimy jakie konsekwencje miało to dla Europy. 

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  157,3 cm - 3,7 cm = 153,6  cm 

,,Rzeka złodziei" Michael Crummey

 Tytuł oryginału: River Thieves

,,Rzeka złodziei" to dokładnie taka opowieść jak postacie, które przedstawia i miejsca jakie opisuje: surowa, mroczna, pozornie nieprzenikniona ale gdy spojrzy się głębiej widać buzujące emocje.

Początek XIX wieku, Nowa Fundlandia to nadal świat dziki i surowy. Miejsce gdzie pomimo prawnych zakazów rządzi prawo siły, gdzie brutalnie i z pełnym okrucieństwem traktuje się tzw. ,,Czerwonych Indian". Centralnymi postaciami opowieści jest trójka ludzi: ojciec i syn oraz pracująca u nich kobieta. Cała trójka zaplątana jest w skomplikowany układ emocjonalny, którego nie umieją rozwiązać a przede wszystkim o nim rozmawiać. Dodatkowo napięcie potęguje przybycie przedstawiciela władz, który organizuje wyprawę w głąb terytorium Indian. To co stanie się w trakcie wyprawy na zawsze zmieni kruchy układ sił i życie wszystkich bohaterów.

Autor bardzo przekonująco opowiada o Nowej Fundlandii i ludziach ją zamieszkujących. Ludziach silnych, zdecydowanych, nieustępliwych, ale chowających głęboko w sobie przed światem ból i zranienie. Ludzi, którzy sami siebie krzywdzą trwając w milczeniu i wiecznym niedopowiedzeniu. Ale to także opowieść o okrucieństwie, nietolerancji i niezrozumieniu, które zawsze towarzyszy ,,zdobywcom". Opowieść o tym jak łatwo obejść prawdę. Powieść jest nakreślona w mrocznych, ciemnych barwach, nie ma tutaj nic pięknego a i dobra trudno się dopatrzeć. Mimo to , surowość klimatu zachwyca i paradoksalnie przyciąga, czuć chęć zagłębienia się w to wszystko, po to tylko by na koniec wszystko z siebie strząsnąć.

poniedziałek, 15 stycznia 2018

,,Intrygantki" Éric-Emmanuel Schmitt


 Tytuł oryginału: Théâtre. La Nuit de Valognes, Le Visiteur, Le Bâillon, L'École du diable

,,Intrygantki” to zbiór trzech sztuk teatralnych autorstwa Erica-Emmanueala Schmitta oraz jeden monolog. Różnorodne tematy, różni bohaterowie – jest i Don Juan na ławie oskarżonych, Sigmund Freud mierzący się z brutalną rzeczywistością, jest i chory, opuszczony człowiek oraz jako swoista wisienka na torcie – szatan i jego misterny plan przejęcia władzy nad światem. Każdy z utworów dotyka jakiejś ważnej kwestii, powoli ją analizuje, rozkłada na czynniki pierwsze i uwypukla to co najważniejsze, celnie trafiając w punkt. 

Schmitt zaczyna delikatnie. Sprawiając, że czytelnik początkowo bawi się intrygą, mistrzowską szermierką słowną i powolnym stopniowaniem napięcia. Dopiero po chwili do intrygi dołącza coś więcej – głębia, refleksja, namysł. Pod płaszczykiem akcji ukryte są uniwersalne prawdy o świecie i istocie człowieka. Na wierzch wychodzi odwieczne poszukiwanie szczęścia, prawdy, kogoś drugiego obok siebie ale widać też jak łatwo można człowieka zmanipulować, oszukać, wmówić mu coś. Nie trzeba się specjalnie wysilać bo człowiek chętnie przyjmie najprostrze wyjście, najprostrze wyjaśnienie.

Czytanie ,,Intrygantek” było ogromną przyjemnością, która minęła zbyt szybko. Proste ale bardzo uniwersalne przesłanie,  które może trafić do każdego. Ważne prawdy ubrane w proste słowa. Mądrość, która nie przemija. Czy trzeba czegoś więcej?


piątek, 12 stycznia 2018

,,Ósemka wygrywa" Janet Evanovich


Tytuł oryginału:  Hard Eight
Po dość długiej przerwie wracam do przygód szalonej Stephanie Plum i cóż.. to nadal nie zawodzi. 

Stephanie dostała tym razem dosyć nietypowe zlecenie. Nie szuka zbiega ale porwane przez rodzica dziecko. Nowe okoliczności, nowe doświadczenie ale Grajdoł, Stephanie i jej wręcz magiczna umiejętność ściągania niebezpieczeństw niezmienne. Wszystko czego oczekujemy czyli Lula, jakiś upierdliwy NS, wybuchające samochody, włamania do mieszkania i bezcenna babcia - wszystko jest w dawkach, które rozbawią nawet największego ponuraka. Oczywiście Komandos i Morelli także się pojawią a życie uczuciowe Steph bardzo ale to bardzo się skomplikuje. 

,,Ósemka wygrywa" to powrót do rozrywki z najwyższej półki. Wybuchy .. śmiechu i niekontrolowane ataki ... głupawki gwarantowane. Płacze się tylko ze śmiechu bo dawno Plumka nie była tak zabawna w swej nieporadności. Trzeba jej przyznać, że duża zasługa w tym też jej przeciwnika, którego kreatywność dorównuje pechowości Steph. Poza babcią do akcji włącza się także mama i Valerie to co nie może skończyć się dobrze. Pozostaje tylko podziwiać żelazną cierpliwość Morelli'ego i Komandosa w obliczu tego co się tam wyrabia. Ale dzięki czemu czytelnik jest szczęśliwy.
p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  160,1 cm - 2,8 cm = 157,3  cm 

czwartek, 11 stycznia 2018

,,Australijczyk" Marek Niedźwiecki


W pracy mamy zwyczaj, że każdy kto wraca po urlopie, szczególnie spędzonym w jakimś ciekawym miejscu przynosi zdjęcia, pocztówkę oraz dzieli się z pozostałymi wrażeniami ze swoich podróży. A że jesteśmy zespołem ciekawym świata więc trochę miejsc już ,,zwiedziliśmy". Dlaczego o tym wspominam? Bo książka Marka Niedźwieckiego (albo raczej album) jest właśnie taki szybkim dzieleniem się wrażeniami. 

Niedźwiecki, znany i ceniony dziennikarz radiowy jako cel swoich wypraw szczególnie upodobał sobie Australię, którą odwiedził już kilkanaście razy. Już od pierwszej wyprawy robił i kolekcjonował zdjęcia a razem z nimi wrażenia i emocje. Bo to przede wszystkim jest w tej książce. Dziennikarz pokazuje swoje ulubione miejsca, chwali się zdjęciami, przedstawia to co go zachwyciło na Antypodach i co poleciłby każdemu wybierającemu się tam do zobaczenia. Raczej nie znajdziemy tutaj zbyt wiele wiedzy merytorycznej o Australii. Jest garść powierzchownych informacji przeplatana zdjęciami, które, to trzeba przyznać, są bardzo urokliwe. 

Sięgając po książkę, nie tego szukałam, co otrzymałam. Całość bardziej nadaje się na materiał na bloga niż do wydania w formie książki. Chciałam dowiedzieć się czegoś o tym kontynencie a zamiast tego zdjęciami rozbudzono mój apetyt by tam się wybrać (co narazie jest niemożliwe). Poczułam się jak wtedy gdy ktoś wraca z rewelacyjnymi opowieściami i macha przed nosem zdjęciami i mówi musisz tam pojechać :) Fakt pan Marek opowiada ciekawie i kusi bardzo. Szkoda jednak, że nie przygotował trochę więcej informacji na temat miejsc, które zwiedził. Wtedy zdecydowanie wszystko to stałoby się bliższe, bardziej namacalne a tak jest trochę powierzchowne i mało realne.

środa, 10 stycznia 2018

,,Siedem sióstr" Lucinda Riley

 Tytuł oryginału: The Seven Sisters

,,Siedem sióstr" wpisuje się w nurt powieści, które w niewielkim stopniu zaskakują ale mimo wszystko przyjemnie się je czyta.

Przesycona magicznym, baśniowym klimatem opowieść o Mai, która po śmierci adopcyjnego ojca wyrusza w świat zachwyca swoją różnorodnością. Tak jak lubię, współczesność miesza się z przeszłością. Koleje losu ludzi żyjących na początku XX wieku określają to co dzieje się z bohaterami. Muszą oni na nowo złożyć w całość historię by lepiej zrozumieć samych siebie, pokonać strach i odważyć się stawić czoła nowemu. 

Takie schematy znane są z wielu innych powieści, mimo to z przyjemnością śledziłam wątki z przeszłości - Paryż okresu bohemy, opowieść o budowie Christo w Rio de Janeiro, Brazylię początku wieku. Takie tło sprawiło, że opowieść nabrała wyjątkowego smaku i egzotycznego klimatu. Dodało pikanterii głównemu wątkowi, który wypada dosyć słabo i mdło. Sama Maja także nie byłaby w stanie udźwignąć historii, jest kolejną heroiną, która nagle musi zmierzyć się z rzeczywistością i opuścić swój szklany pałac. Na szczęście, autorka w tle umieściła wystarczająco dużo niuansów i smaczków, które zachęcają do lektury a także do oczekiwania na kolejne tomy.

wtorek, 9 stycznia 2018

,,Moje córki krowy" Kinga Dębska


Ta powieść to gorzka ale bardzo prawdziwa opowieść. Czasem tragiczna, pełna rozpaczy, żałości, bólu a czasem śmieszna, wręcz komiczna.

Dwie siostry, które nigdy nie umiały ani nie chciały się zrozumieć nagle muszą wspólnie zmierzyć się z chorobami rodziców. Cios spada znienacka. Miały swoje popaprane życie, każdej z nich wydawało się, że ta druga ma lepiej ale dopiero tragedie rodzinne pokazały, że tak różne są jednak bardzo podobne. 

Powieść Kingi Dębskiej wyciąga na światło dzienne małostkowe, skrywane oblicze ludzi. Pokazuje ich prawdziwe problemy, różne oblicza radzenia sobie z dramatami, odsłania wady i głośno mówi o tym co wszyscy znamy. Z jednej strony jest aspirujący, racjonalny, miejski i nowoczesny wielki świat a obok niego kościelno - pogańskie zabobony. Jest nadzieja ale i zniechęcenie. Jest chęć przerzucenia odpowiedzialności na innych i stawianie czoło problemom. Jest dyrygowanie i działanie. Ucieczka i obecność. Wszystko zebrane i zestawione w osobach Marty i Kasi. Wszystkie te postawy cały czas, kłócą się że sobą, przeciwstawiają się i wzajemnie zwalczają. Ale mimo wszystko idą wspólnie do przodu.

Rzadko trafiam na tak mądrze napisana historię o współczesnej Polsce, gdzie mimo że temat przewodni to choroba znalazło się miejsce na pokazanie czegoś więcej a główny temat nie przytłacza. Jest smutno ale ten smutek zmusza do zastanowienia. Jest też śmiech trochę szalony, z nas samych, naszych głupich wojenek i bzdurnego rozczulania się nad sobą. Jest też nadzieja, że da się udźwignąć nawet największe cierpienie o ile uda się otworzyć na innego człowieka.

piątek, 5 stycznia 2018

,,Barcelona - stolica Polski" Ewa Wysocka


Zaintrygował mnie tytuł, trochę prowokacyjny i tajemniczy, bo co wspólnego ma Barcelona z Polską? Dwa przeciwne krańce Europy, odmienne temperamenty, kultury, języki. Inna historia, sytuacja polityczna i inna mentalność. To wszystko prawda ale paradoksalnie Polska i Barcelona (albo szerzej Katalonia) mają wiele wspólnego. Katalończyków w Hiszpanii nazywają Polakami - początkowo pejoratywne określenie, umieli przekuć w coś zupełnie odmiennego i z dumą przyznawać się do swojej ,,drugiej ojczyzny" Polski.

,,Barcelona - stolica Polski" to zbiór krótkich impresji, notatek, wrażeń poprzez które autorka chce pokazać wspólne zależności pomiędzy regionem Hiszpanii a krajem nad Wisłą. Historycznie sięga aż do XVII wieku, poprzez wojny napoleońskie i XX wiek by odnaleźć genezę. Pokazuje jak bardzo splątana jest nasza wspólna historia i w ilu miejsca mieliśmy punkty wspólne. Wysocka nie koncentruje się jednak tylko na historii ale także opowiada o ludziach mieszkających w Barcelonie, o trudnych wojennych losach, o kulturze, sporcie i religii. Wskazuje ile nas łączy, co wspólnie nas zachwyca, co jest dla nas wspólne. Jest i o jedzeniu, i o Barcie, o Janie Pawle II, Kantorze, Krystianie Lupie, Mrożku. Niesamowite jak szczera, choć powierzchowna jest wzajemna fascynacja zarówno ze strony Katalończyków jak i Polaków.

Chyba największym minusem jest fakt, że wszystkiego jest tak mało i podane jest w takiej skrótowej formie. Krótkie notatki poprzetykane zdjęciami zaostrzają apetyt i ledwie nakreślają temat. Dowiadujemy się sporo ale nie wystarczająco. Autorka skacze z tematu na temat chcą ogarną wszystko i wspomnieć o wszystkim. To jest dobrym rozwiązaniem dla czytelników nieobeznanych z tematem. Pokazuje im kierunek i zachęca do własnych poszukiwań, bo tak naprawdę to tylko zbiór ciekawostek o wzajemnych relacjach Barcelony i Polski.

czwartek, 4 stycznia 2018

,,Nikt mi się nie oprze" Susan Elizabeth Phillips

 Tytuł oryginału: Call Me Irresistible

Powieści Susan Elizabeth Phillips to pewniak jeśli szuka się lekkiej, zabawnej komedii romantycznej. Nie inaczej jest i tym razem. ,,Nikt mi się nie oprze" to pełna latających iskier, słownych utarczek i nieoczekiwanych zbiegów okoliczności opowieść o tym co stanie się, gdy na przeciw siebie staną dwa zupełnie inne ale równie silne charaktery.

Wszyscy w maleńskim miasteczku w Teksasie uważają, że to właśnie Meg odpowiada za to, że nie doszło do ślubu ich burmistrza z córką byłej prezydent. Jednak Meg uparcie trwa przy tym, że ten związek jest jak najbardziej nie trafiony. Tylko ona widzi, że Pan Idealny nie jest bez skaz. Po ucieczce sprzed ołtarza swojej najlepszej przyjaciółki, dziewczyna utknęła w miasteczku bez pieniędzy, mieszkania, z roklekotanym samochodem i natrętnym inwestorem i ... Panem Idealnym.

Dawno się tak nie uśmiałam czytając książkę. Meg i Ted to tak wyraźne przeciwieństwa, że bez pudła można założyć, że będzie się działo. On - niewzruszona skała, ona - szalejące tornado. Ich zderzenia nie obejdą się bez emocji. Wręcz z przyjemnością obserwuje się jak wzajemnie doprowadzają się do szału by przy okazji powoli odkrywać co naprawdę między nimi jest. Wybuchy niekontrolowanego śmiechu gwarantowane. Autorka nie zawodzi w kreowaniu zabawnych ale przy tym bardzo prawdopodobnych i wiarygodnych sytuacji, fakt czasem wszystko jest wyolbrzymione i przerysowane. Ogromnym plusem są też postaci drugoplanowe: przewijają się tam bohaterowie znani z innych powieści SEP ale także nowi bardzo wyraziści i nieszablonowi bohaterowie, którzy dodają tylko smaku całości.

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  163 cm - 2,9 cm = 160,1  cm 

środa, 3 stycznia 2018

,,Sen Zimowy" Goli Taraghi

Tytuł oryginału:  خواب زمستاني

,,Sen zimowy" to opowieść zupełnie inna od tego co czytam normalnie. Niespieszna, opowiedziana jakby zza mgły, oderwana od rzeczywistości, zagubiona w bezmiarze otaczającego świata. Opowieść taka jak jej bohaterowie, którzy uparcie nie przyjmują do wiadomości że świat obok nich się zmienia i pędzi do przodu. Oni naiwnie stoją w miejscu i mają nadzieje, że to wystarczy. Że nic więcej nie trzeba. Jednak nie ma tak prosto - brak decyzji to też decyzja. Udawanie, że nic nie dzieje się obok to nie rozwiązanie.

,,Sen zimowy" to przewrotny wybór na wieczór sylwestrowy - w moim przypadku trochę przypadkowy. Nastraja refleksyjnie w ostatni dzień roku bo przypomina o nieubłaganym upływie czasu, powoli zbliżającej się starości, przed którą nikt nie ucieknie, przypomina o zmianach jakie niesie życie. Mimo, że przebija z opowieści pewien pesymizm, my mamy szansę jeszcze wszystko zmienić. Wyrwać się z kręgu, czego nie mogą zrobić bohaterowie. Jutro zaczyna się Nowy Rok a z nim nowe szanse i nowe nadzieje.