środa, 23 stycznia 2019

,,List w butelce" Nicholas Sparks

Tytuł oryginału:  Message in the bottle

Nicholas Sparks ukradł mi półtorej dnia życia (tyle z przerwami na życie zajęła mi lektura). Znowu z pozornie banalnej historii stworzył coś co nie pozwala się oderwać.

,,List w butelce" to historia dwojga doświadczonych przez los ludzi, którzy spotykają się dzięki wyrzuconej do morza butelce. On jest wdowcem, który nie umie pogodzić się ze śmiercią żony i dlatego pisze do niej listy i wrzuca do morza. Ona - rozwódka z dzieckiem, która nie potrafi ponownie zaufać innym. Odnajdują się. Początkowe zauroczenie zaczyna zamieniać się w coś więcej. Ale w obojgu jest tyle niepewności, strachu, że nie od razu poddają się temu co ich łączy. Uczą się też zmagać z bardzo realnymi i przyziemnymi problemami jakie targają ich relacją. Wszystko to jednak przestanie mieć znaczenie w momencie gdy los postanowi z nich zakpić.

,,List w butelce" to bardzo spokojna opowieść, rozwijająca się w naturalny z sposób i pozwalająca obserwować jak może rozwijać się dojrzałe uczucie. Obojgu bohaterów nie jest łatwo wyjść poza własną strefę komfortu ale coś pcha ich ku nieznanemu. Sparks nie sili się na dramaty, on te dramaty oswaja, łagodzi, odsłania spokojne morze po burzy i pozwala zobaczyć słońce. Gdyby nie zakończenie (Cholera Sparks!) to można by powiedzieć, że to zwyczajna, poruszająca i przywracająca wiarę w miłość opowieść. 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 152,5 cm - 2,4 cm = 150,1 cm.

wtorek, 22 stycznia 2019

,,Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej" Michael Dylan Foster

Tytuł oryginału: The Book of Yōkai: Mysterious Creatures of Japanese Folklore

Na pierwszy rzut oka folklor japoński i zapełniające go fantastyczne stwory są dla Europejczyka (czy w ogóle członka kultury zachodniej) dziwaczne, niezwykłe a nawet niepokojące. I kształt, zachowanie a nawet odbiór jest zupełnie inne od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni. A gdy jeszcze uświadomimy sobie, że folklor ten nadal żyje i się rozwija, wtedy zostajemy zmuszeni do stanięcia twarzą w twarz ze zjawiskiem pozornie niezrozumiałym.

Michael Dylan Foster postanawia w swoim kompendium przybliżyć to zagadnienie koncentrując się na niezwykłych stworach jakie zapełniają kulturę japońską. Podchodzi do tego zagadnienia z kompletnym zestawem badacza - stosuje wszelkie dostępne mu metody badawcze. Właściwie pierwsza część książki to prezentacja warsztaty, wcześniejszych badaczy, który zajmowali się tematem Yokai (japoństkich stworów), historii oraz rozwoju i odbioru zjawiska. Niesamowitym jest to, że yokai nadal żyje oraz szeroko wpływa na kulturę. Ma swoje stałe miejsce w mangach, anime, literaturze i sztuce. Nadal fascynuje i inspiruje. Jest czymś normalnym.

Druga część to prezentacja kilkudziesięciu wybranych stworów. Sam autor podkreśla, że jest to niewielki wycinek z całego nieustanie przeobrażającego się zbioru. Początkowo gdy zaczęłam czytać o poszczególnych yokai wydawały mi się niezwykłe i było dla mnie nieprawdopodobnym, że ludzkość coś takiego stworzyła i zapełniła nimi świat. Potem jednak przyszła refleksja o podobieństwie do naszych strzyg, lich, płanetników, wodników itp. Europa odsunęła swoje stwory na dalszy plan - zjawiska, które za ich pomocą sobie tłumaczono zostały wyjaśnione. W Japonii jest inaczej. Rozwój cywilizacji nie do końca wyparł kappy, oni, kitsune. Trochę przesunął ich rolę, spychając je w kierunku legend miejskich.

Przygoda z opracowanie ,,Yokai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej" była dla mnie czymś niezwykłym. Pozwoliła mi głębiej wniknąć w niezwykły świat tego folkloru. Zrozumieć obrazy, które znałam wcześniej z mang czy anime ale i dostrzec jak w wielu miejscach kultura jest uniwersalna. Prosty, przystępny język, przejrzysta forma opracowania są dodatkową zaletą i sprawiają, że książkę się wprost połyka przemierzając świat pełen yokai. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 155,1 cm - 2,6 cm = 152,5 cm.

niedziela, 20 stycznia 2019

,,Ja, Klaudiusz" Robert Graves

 Tytuł oryginału: I, Claudius

Tiberius Claudius Drusus Nero Germanicus, czyli Klaudiusz. Spędził lata niezauważany, pogardzany, nieistotny. Chował się w cieniu przed babką, rodzicami, rodzeństwem. Starał się być samemu jak najmniej widocznym ale dzięki temu sam widział wszystko. Klaudiusz ze swojej perspektywy widzi się rodzący się okres cesarski w starożytnym Rzymie. Wyzysk, despotyzm i szaleństwa kolejnych cesarzy. Obserwuje misterną sieć intryg, zdrad, donosów oraz ataków na innych - wszystko to mam na celu albo umocnić władzę, pozbyć się wrogów albo pozyskać większy majątek. Klaudiusz jest inteligentnym i wnikliwym obserwatorem chowającym się za maską przygłupa i jąkały. Taka postawa zapewnia mu pewną dozę bezpieczeństwa, podczas gdy w Rzymie szaleją kolejne morderstwa, otrucia czy wymuszone samobójstwa. Po to by na koniec, ten który zawsze był na samym końcu, mógł zostać cesarzem.

Powieść Roberta Gravesa stylizowana jest na autobiografię dzięki czemu to sam Klaudiusz opowiada o wszystkich wydarzeniach jakie rozegrały się w Cesarstwie Rzymskim. Jako bezpośredni uczestnik wielu zdarzeń miał wgląd w najważniejsze wydarzenia i widział co działo się z wszystkimi na około. Jego relacja to brutalny, dramatyczny, pełen szaleństwa i niczym nieuzasadnionego terroru obraz walki o władzę, zasługi, pieniądze. To obraz wygodnego społeczeństwa, któremu wydaje się, że osiągnęło już wszystko a teraz coraz bardziej chyli się ku deprawacji i zdąża ku nieuniknionej zagładzie. Rzym jaki wyłania się z powieści Gravesa to nie jest kulturalna stolica świata ale młyn ogarnięty pożądaniem, samozadowoleniem, bezmyślnie podążający ku kolejnym pustym zaszczytom oraz sam siebie niszczący.

Można zaryzykować stwierdzenie, że powieść wydana w 1934 roku nic nie traci na swojej aktualności i przekazie. Starożytny Rzym jest maską pod którą można odnaleźć aluzje do współczesności. Wszystkie wady, bolączki społeczne jak na dłoni widać tam odbite. ,,Ja, Klaudiusz" to nie tylko świetnie napisana powieść historyczna ale także bardzo aktualna diagnoza społeczna. Polecam!

sobota, 19 stycznia 2019

,,Ryk kamiennego lwa" Janusz Majewski


Nie czytałam powieści ,,Czarny mercedes", którego kontynuacją jest ,,Ryk kamiennego lwa". Mimo bezpośrednich nawiązań do wcześniejszych wątków dosyć łatwo odnalazłam się w lwowskiej rzeczywistości jaką prezentuje Janusz Majewski.

Komisarz Rafał Król opuszcza Warszawę i udaje się do Lwowa. Jego pierwotnym celem jest spotkanie z wcześniej poznaną kobietą. Ta jednak tajemniczo znika, a osoby, które mogłyby pomóc giną w pożarze. Król szuka kobiety, przy okazji próbując rozwiązać sprawę pożaru, równocześnie dosyć mocno angażując się w działalność tajnego Wojska Polskiego. Wnika w jego szeregi, organizuje akcje i próbuje pomagać tym, których trudna wojenna codzienność dotknęła.

,,Ryk kamiennego lwa" to świetne połączenie kryminału, z powieścią wojenną oraz opowieścią o dawnym Lwowie. Poszczególne elementy nadają klimat oraz wyróżniają powieść na tle innych kryminałów retro. Elementy kryminału nadają tempo i intrygują, powieść wojenna wnosi niepewność, grozę ale i paradoksalnie przygodę a opowieść o dawnym Lwowie przesycona jest nostalgią, wspomnieniami i duchem czasów, które niestety na zawsze odeszły i pozostały tylko we wspomnieniach. Taki właśnie podział tonacji zapewnia niezwykłą i niezapomnianą ucztę czytelniczą, pełną nieoczywistych zdarzeń, zwrotów akcji z jednej strony ale i działającą na emocje. Lwów, jako miejsce akcji to miasto niejednolite, podzielone, przepełnione skomplikowanymi relacjami i wszystko to zostało świetnie uchwycone. A sama II wojna światowa choć groźna i wszechobecna, z lwowskiej perspektywy trochę się oddala.

Powieść Majewskiego przypomina mi trochę klimat jaki znam z powieści Marcina Wrońskiego. To samo drobiazgowe budowanie klimatu a na nim dobry kryminał retro. I chociaż styl Majewskiego jest inny to trafił w moje gusta czytelnicze i z pewnością nadrobię zaległości.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 157,3 cm - 2,2 cm = 155,1 cm.

środa, 16 stycznia 2019

,,Zima naszej goryczy" John Steinbeck

 Tytuł oryginału: The Winter of Our Discontent

Steinbeck to dla mnie mistrz łapania celnych obserwacji i zawierania w banalnych, zwyczajnych historiach uniwersalnych prawd. On nie tworzy herosów, on pokazuje zwykłych ludzi i emocje w nich narastające. Taka jest właśnie powieść ,,Zima naszej goryczy."

Historia rodziny Hawley to opis narastających uczuć i emocji, które w końcu muszą znaleźć jakieś swoje ujście. Kiedyś ceniona i zamożna rodzina, dziś walcząca o każdy dzień, przyciśnięta ciężarem utraconego prestiżu. Najbardziej odbija się to na głowie rodziny Ethanie, który nie do końca pogodził się z rolą subiekta we włoskim sklepie. Gorycz, zniechęcenie i pragnienie odzyskania utraconego miejsca w społeczeństwie miasteczka pchają go ku działaniom nieoczywistym, sprzecznym z jego naturą. Także boleśnie odczuwają obecną sytuację jego dzieci, wchodzące w okres nastoletni. Chcą być jak inni a nie zadowalać się tylko okruchami. Obok nich obserwujemy całą galerię postaci - słabych, zagubionych, chciwych, pogubionych, przerażonych. Wszyscy trwają w bańce jaką stworzyli.

Powieść Steinbecka jest bardzo prosta w swojej wymowie. Odbija się w niej gorzki śmiech przez łzy, który ma zasłonić prawdziwy ból i łzy. Gorzka puenta dobitnie podkreśla, że nie da się zmienić tego kim się jest, a każde działanie, na szkodę innych - choćby najmniejsze - pociąga za sobą coś większego i bardziej dosadnego. Steinbeck nie moralizuje, nie głosi kazań, on tylko pokazuje i odsłania nagie myśli. A to samo w sobie jest dosadne. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 159,7 cm - 2,4 cm = 157,3 cm.

poniedziałek, 14 stycznia 2019

,,Zapach prawdy" Iga Karst


Maleńkim miasteczkiem Syców, położonym nieopodal Wrocławia wstrząsa dramatyczne zdarzenie. Znany i ceniony profesor specjalizujący się w orchideach zostaje brutalnie zamordowany. Głównymi podejrzanymi stają się bezpośredni krewni zmarłego - syn, synowa i wnuk, którzy najwięcej mogliby zyskać na śmierci profesora, przejmując jego udziały w dobrze prosperującej firmie. I chociaż najprostsze rozwiązanie wydaje się być najbardziej logiczne, są osoby, które widzą luki i zaczynają drożyć aby odkryć prawdę. Komisarz Michał Orski i przyjaciółka podejrzanych, adwokat Anita Herbst nie szukają prostych rozwiązań ale podejmują wysiłki by zobaczyć cały obraz i rozwiązać zagadkę, która sięga daleko w przeszłość.

,,Zapach prawdy" to zgrabnie napisany kryminał prowincjonalny. Wyraźnie czuć klimat małego miasteczka gdzie każdy zna każdego a informacje przekazywane są w locie błyskawicy oraz widać zamkniętej społeczności, gdzie o pewnych sprawach się nie rozmawia. Podczas gdy policjanci wolną łączą wątki, tylko ktoś kto ma dostęp do wnętrza społeczności może zobaczyć trochę więcej i spróbować odkryć prawdziwe znaczenie tego co się stało. I tak jest tutaj.

Akcja spokojnie posuwa się do przodu, odsłaniając kolejne elementy układanki i pozwalając samemu dochodzić do rozwiązania. Były momenty gdy trochę się denerwowałam bo ja już coś zgadłam a bohaterowie uparcie trwali w niedomyślności. Chciałam ich popędzić by szybciej dotrzeć do finału. Bo sprawa jest intrygująca, nieoczywista i łącząca w sobie przeszłość z teraźniejszością. Mimo, że przebiega bez szokujących zwrotów akcji, nie ma w sobie nic nużącego czy banalnego.

Przeczytałam, że ,,Zapach prawdy" to pierwszy tom planowanej serii. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie bo cykl ma potencjał. I chociaż sprawa kryminalna została zamknięta to otwarte zostały wątki w tle, szczególnie te dotyczące życia prywatnego bohaterów. Z przyjemnością będę ponownie ich obserwować w akcji, przy okazji dowiadując się o nich coraz więcej.

środa, 9 stycznia 2019

,,Delhi. Stolica ze złota i snu" Rana Dasgupta

 Tytuł oryginału: Capital: The Eruption of Delhi

Z Indiami i Delhi nieodłącznie kojarzą mi się kontrasty: ogromne bogactwo i skrajna bieda, piękno i brud, pęd ku nowoczesności i zacofanie, angielskie wykształcenie i analfabetyzm. Dużo z tego co jest tylko moimi skojarzeniami znalazło swoje odzwierciedlenie w reportażu Rana Dasgupta.

Ten Anglik w pierwszym pokoleniu, potomek rodzimych mieszkańców Delhi próbuje poznać i zrozumieć miasto, które trwa w nieustannym ruchu. Miasto, które się przeobraża cały czas. Cykl życia Delhi jest zupełnie inny niż znanych nam miast europejskich. Szybko wybuchło, rozrosło się, pochłonęło co tylko było w stanie i wypluło całe mnóstwo zupełnie nowych tworów. Skrajne kontrasty żyją obok siebie, korupcja budująca imperia, niesamowite bogactwo ale tuż obok wyzysk najbiedniejszych. Rana Dasgupta sięga głęboko i próbuje rozmawiać z przedstawicielami każdej z warstw tak aby jego obraz Delhi nabrał jak najwięcej szczegółów i detali, by był bardziej prawdziwy. Nie jest to łatwe zadanie bo stolica Indii wymyka się z przyjętych i znanych ram.

Autor porusza wiele zagadnień ale z pewnością jest to zaledwie kropla w morzu problemów z jakimi zmaga się Delhi a razem z nią całe Indie. Dla mnie szczególnie interesujące były rozdziały poświęcone kwestii outsourcingu, kobiet, podziału na Indie i Pakistan, problemów z nieruchomościami. To tak niewiele ale bardzo ważne i sprawiające, że lepiej zrozumiałam pewne zagadnienia. Szczególnie, że zaprezentowane są w sposób prosty i zrozumiały. Naświetlony najpierw jest kontekst po to by później skoncentrować się na konkretnych przykładach, które chociaż unikalne stanowią reprezentację całości.

,,Delhi. Stolica ze złota i snu" to interesujący reportaż, wnikający za zasłonę i pokazujący miasto a poprzez nie ludzi i ich problemy. Porusza, uświadamia, rozszerza światopogląd. Polecam! 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 163 cm - 3,3 cm = -159,7 cm.

środa, 2 stycznia 2019

,,Immortaliści" Chloe Benjamin

 Tytuł oryginału: The Immortalists

Czwórka dzieci pewnego letniego dnia kierowana ciekawością udaje się do wróżki, która ma przepowiedzieć im datę ich śmierci. Wtedy jeszcze nie zdają sobie sprawy jak ta wiadomość na nich wpłynie oraz jakie przyniesie ze sobą skutki.

Cała powieść to cztery obrazy, kolejno skupiające się na Simonie, Klarze, Dawidzie i Varyi. Każde z nich wybrało zupełnie inną drogę by poradzić sobie z wiedzą o tym kiedy umrą. Każde z nich zupełnie inaczej postanowiło wykorzystać dany im czas. Łapali chwilę, żyli pełną piersią, wykorzystywali okazje, zagrzebywali się w rzeczywistości, pogrążali w marazmie. Cztery zupełnie odmienne ścieżki, które jednak złożone w jedną całość nabrały znaczenia i dobitniej oddziałują na czytelnika.

Historie młodych Goldów są rozdzierające serce, poruszające oraz zapadające w pamięć. Poruszają struny emocji i sprawiają, że zupełnie inaczej patrzy się na czas i to co go zapełnia. W którejś z ostatnio czytanych książek znalazłam fragment o tym, że u dorosłego czas płynie szybciej dlatego, że mniej w nim znaczących momentów: dzień przypomina dzień, tydzień pokrywa się z tygodniem; praca, rodzina, dom, znajomi. U dziecka czy nastolatka jest inaczej. Wszystko się zmienia, ewaluuje, każdy dzień jest nowy, każda chwila przynosi nowe wyzwanie. To tak idealnie pasuje do tej powieści: doskonale pokazuje jak łatwo zapełnić i nadać wartość krótkiemu życiu i jak łatwo na własne życzenie stworzyć pustkę w długim. Idealnie podkreślone, że samo życie nie jest tak ważne jak to co go zapełnia, co tworzy świat i pozostaje.

,,Immortaliści" to powieść, która zostanie ze mną na długo. Mądrość przekazu ubrana jest w proste ale dobitne formy, uniwersalność bez silenia się na przesadny patos, skupienie na rzeczywistości i przede wszystkim głębokie wzruszenie. Piękna opowieść, którą każdy powinien przeczytać.