środa, 29 września 2021

,,Córka diabła" Lisa Kleypas

 

Tytuł oryginału: Devil's Daughter

Na początek zaskoczenie! Przyznaję, że serie Ravenals czytam na wyrywki i nie znam jeszcze dokładnie wszystkich bohaterów dlatego chyba nie będzie dziwne, była zaskoczona, że główna bohaterka, Phoebe, jest córką Evie i Sebastiana, bohaterów ,,Zimowego ślubu", trzeciego tomu serii Wallflowers. Jak już to odkryłam, z tym większą przyjemnością czytałam, bo nie tylko mogłam obserwować perypetie pomiędzy Phoebe i Westem ale także dowiedzieć się co po latach porabiają inni bohaterowie.

Chyba każdy kto choć trochę zna powieści Lisy Kleypas nie będzie zaskoczony tym jak toczy się akcja. Na przeciw siebie staje dwoje doświadczonych przez życie bohaterów. Ona - młoda, piękna wdowa z dwójką małych dzieci, musi stawić czoła rzeczywistości i spróbować zadbać o pozostawione w jej rękach dziedzictwo. On - hulaka, grzesznik, typ z możliwie najgorszą reputacją, który próbuje znaleźć swoje miejsce na ziemi i odpracować szkody jaki wyrządził. Spotykają się i chociaż wszystko ich dzieli, pojawia się niepokojąca siła, która pcha ich ku sobie.

Humor, pasja, wewnętrzna siła bohaterów, upór, zdecydowanie, pewność siebie. Można by wymieniać wiele cech jakimi Kleypas z reguły obdarza swoich bohaterów. I tak jest również i tym razem. Dzięki temu czytelnik ma zapewnioną świetną rozrywkę, pełną wzlotów i potknięć, ciętych ripost i zaskakujących, wywołujących uśmiech na twarzy zdarzeń. Czy trzeba dodawać coś więcej? Nic tylko zabierać się do lektury!

wtorek, 28 września 2021

,,Głęboki grób" Mick Finlay

 

Tytuł oryginału: The Murder Pit

Pamiętacie Arrowooda? Konkurenta Sherlocka Holmesa? Nie? To zaraz sobie przypomnicie bo Arrowood podjął się właśnie nowej sprawy. Pozornie banalna. Ma nawiązać kontakt z młodą kobietą, która pół roku temu wyszła za mąż i zerwała relacje z rodzicami. I jak to zawsze bywa w przypadku pozornie prostych spraw, nagle wszystko się komplikuje. Wychodzą na jaw nowe wątki, okoliczności stają się podejrzane a to co miało być rutynowym zadaniem nagle staje się przerażającą sprawą, skrywająca mroczne dno i zataczającą bardzo szerokie kręgi.

Arrowood w poszukiwaniu młodej damy trafia na wiejską farmę, prowadzoną przez trójkę rodzeństwa. Atmosfera panująca na miejscu oraz zachowanie pracowników sugeruje, że może się tam rozgrywać coś niepokojącego. Jednak gdy w tajemniczych okolicznościach ginie Cyganka, która dostarczyła detektywowi cennych wskazówek, wie on już na pewno, że nie będzie to łatwa sprawa i trzeba się przygotować na zbliżające się niebezpieczeństwo.

,,Głęboki grób" to nie tylko sprawnie napisany kryminał ale tak że bardzo poruszająca powieść z wątkami osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi. To właśnie im oraz sposobom ich traktowania poświęca autor wiele miejsca. Buduje bardzo przekonywający, brutalny obraz (choć pewnie i tak dużo łagodniejszy niż był on w XIX-wiecznej rzeczywistości). Zagadka kryminalna toczy się wokół szpitala dla osób chorych psychicznie więc temu miejscu i jego podopiecznym poświęca się wiele miejsca. Okrucieństwo, zgroza, horror - to pierwsze skojarzenia jakie wywołuje. I dlatego, tym mocniej kibicuje się w działaniach bohaterowi, który w swój specyficzny, trochę pokraczny, sposób próbuje nieść pomoc. Jego charakter jest niejednoznaczny, trochę wypaczony ale w tej konkretnej powieści, jego wady schodzą na dalszy plan a zamiast tego mocno pragnie się by znalazł i ukarał winnych wszelkich krzywd.

,,Głęboki grób" trudno nazwać lekką i przyjemną kryminalną rozrywką. Jest mroczny, brutalny, okrutny. Koncentruje się na krzywdzie tych, którzy sami nie mogą się obronić. Budzi sprzeczne uczucia i zaskakuje rozwiązaniem. 

p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 34,6 cm - 2,5 cm = 32,1  cm.   

piątek, 24 września 2021

,,Gozo. Radosna siostra Malty" Piotr Ibrahim Kalwas


Ma ktoś może nadmiarowy urlop i najlepiej wolny bilet na Maltę? Chętnie przygarnę i ładnie podziękuję :D Serio, jak ktoś chce mnie zabrać, to dajcie mi pół godziny i jestem spakowana i gotowa by zwiedzać, podziwiać, smakować i spacerować.

Lubię reportaże o innych krajach, relacje z podróży, wszelkiego rodzaju wspomnienia z pobytów. Ale chyba jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby w trakcie lektury chcieć tak bardzo się spakować i jechać do opisywanego miejsca. Dopiero Piotrowi Ibrahimowi Kalwasowi się to udało. Już znajomym jęczałam że ja chcę jechać. Ale trudno się dziwić. Kalwas opowiada tak przekonująco o Gozo (bliźniaczej wyspie Malty). To nie jest suchy przewodnik, to nie są wskazówki czy sugestie. To cały zachwyt nad wyspą, na której przyszło mu mieszkać, przelany na karty książki. Wypełniona zwykłymi-niezwykłymi miejscami, smakami, aromatami, przepełniona niezwykłą energią. Wręcz namacalnie na się wrażenie, że spaceruje się z autorem po wyspie i podziwia znajome mu miejsca. Zresztą piękne zdjęcia też dużo robią.

,,Gozo. Radosna siostra wyspy" to wręcz wciśnięcie biletu lotniczego do ręki, bo nie wierzę, że każdy kto przeczytał nie miał takich skłonności. To gorące pragnienie by samemu na własnej skórze, własnymi zmysłami odczuć to co Kalwas tak sugestywnie przekazuje. By spróbować potraw, win, by zrobić zakupy w polecanych miejscach oraz pospacerować drogami, które wskazuje. Namiastką podróży na Gozo będą załączone przepisy, pozwalające w szarej, jesiennej Polsce poczuć przez chwilę słońce i wiatr gozytański. Jeśli chcecie choć na chwilę zapomnieć o zbliżającej się zimie, gorąco polecam! 

p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 37,0 cm - 2,4 cm = 34,6  cm.  

,,NOrWAY. Półdzienniki z emigracji" Piotr Mikołajczak

 

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

Chyba dla każdego na hasło ,,emigracja zarobkowa" pierwsze i jedyne oczywiste skojarzenie to pieniądze, pieniądze i to duże pieniądze. Każdy zna kogoś, kto pracuje za granicą i wraca by chwalić się tym jak wiele można zarobić i o ile te zarobki przebijają krajowe. Łatwo można wpaść w spirale myślenia, że to są łatwe pieniądze. A tak nie jest. Za kolorową fasadą kryje się smutny, gorzki, przeplatany śmiechem przez łzy, obraz.

Piotr Mikołajczak wyjechał do Norwegii przyciśnięty okolicznościami. Rozwód, ponad dwieście tysięcy długu. Skandynawski kraj wydawał mu się nadzieją na odbicie się od dna i załatanie dziur. Aby to mogło się udać imał się różnych prac i przebywał w specyficznym środowisku polskich emigrantów, szczególnie tych wykonujących najprostsze prace.

Nie, nie jest to motywacyjna opowieść o radzeniu sobie z kłopotami i podnoszeniu się z upadku, chociaż finalnie autorowi udaje się wyjść na 0. Opowieść Mikołajczaka to polska emigracja w pigułce - smutno-gorzka opowieść o ludziach, którzy wyruszyli w świat w poszukiwanie szczęścia, które w ich znaczeniu to pieniądze. Wyrywają się w świat, żyją tam w najgorszych warunkach, dni zapełniają pracą, weekendy alkoholem i powoli tracą nadzieję, przesyłając zarobki do pozostawionych w Polsce bliskich. To prosty świat, w którym liczą się proste rzeczy. Świat szary, bolesny i trudny. Momentami tragikomiczny. Autor doskonale go oddaje, opisując całą galerię postaci z jakimi się zetknął w trakcie trzech lat, które spędził w Norwegii - cwaniaków, kombinatorów, kłamców, ludzi przegranych, żyjących nieistniejącymi złudzeniami.

Skończyłam czytać reportaż, półdziennik Mikołajczaka i czułam ten smutek, chociaż autor robi wszystko by wywołać śmiech. Chociaż ma konkretny cel, konkretny plan i wyjazd zarobkowy był tylko czasowy to i tak czuć przygnębienie wywołane otaczającą rzeczywistością, powtarzalnością zadań, samotnością i niezrozumieniem. To świat ograniczających się smutnych trzech P - pracuj, przeżyj, płać. To świat okradziony z radości, celów innych niż finansowe, sprowadzony do alkoholu w weekend i wszechobecnego papierosa. To świat prostych, czasem trochę prymitywnych ludzi, którzy tam rozgościli się na dobre. To męski, mroczny świat. Niestety, tylko jeszcze dobitniej uwypukla, że pieniądze nie są w stanie zapełnić pewnych dziur w życiu. Życie nawet w jednym z najbogatszych państw świata nie czyni szczęśliwym. To bardzo gorzki obraz ludzi pędzących za czymś przy okazji tracących bardzo dużo. 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Otwarte!

czwartek, 16 września 2021

,,Nazajutrz cię odnajdę" Magdalena Wala

 

Zarówno historia Adriany jak i wojenna Agnes docierają do swojego punktu kulminacyjnego. Już nie można tylko trwać. Trzeba działać i podejmować decyzje, często trudne.

Adriana nie ma już sił by walczyć o małżeństwo. Na jaw wychodzą kolejne tajemnice i młoda kobieta jest coraz bardziej zdeterminowana by zawalczyć o siebie i swoją wolność. Musi jednak zrobić ten ostateczny krok, przed którym się waha. Ma jednak obok siebie ludzi, którym na niej zależy. Po latach milczenia odnawia znajomości z przyjaciółką oraz wreszcie nawiązuje kontakt z rodzicami. Jednak nadal największym wsparciem jest dla niej wojenna opowieść Agnes, która mimo zbliżającego się finału jest coraz bardziej dramatyczna.

Ostatni tom to historia Śląska z lat 1945-46. Decydują się losy świata. Wojna jest już prawie rozstrzygnięta. Nie znaczy to jednak, że na Śląsku zapanował spokój. Wręcz przeciwnie. Zaczyna się okres rozliczeń i szukania winnych a w miejscu o tak skomplikowanych relacjach jak tutaj nic nie jest proste. To właśnie w Mysłowicach najlepiej widać, że nie ma jednoznacznej linii oddzielającej dobro od zła, czerń od bieli, Niemców od Polaków. I chociaż chciałoby się uporządkować świat według prostych zasad nie jest to możliwe.

,,Nazajutrz cię odnajdę" jest chyba najbardziej przejmującą częścią trylogii. Pełna dramaturgii, rozdarta pomiędzy sprzecznymi emocjami, pełna smutku ale i nadziei na poprawę losu. Mierzy się zarówno z trudną wojenną historią jak i osobistymi ludzkimi dramatami. I pokazuje, że nie ważne w jakich czasach przyszło żyć problemy i przeszkody zawsze są te same a do ich rozwiązania potrzeba wiele siły, odwagi i samozaparcia. Polecam! 

p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 40,0 cm - 3,0 cm = 37,0  cm. 

środa, 15 września 2021

,,Dzieci Getta. Ostatni świadkowie zagłady" Magda Łucyan


Takie książki jak ta ciężko się ocenia. Bo co tutaj napisać? Fascynująca? Wciągająca? Trochę nie wypada. Prawdziwa? Autentyczna? To jednak nie oddaje wszystkiego. Czy zwracać uwagę na styl, formę? Nie, tutaj najważniejsze jest przesłanie i pamięć. A wszystko inne schodzi na drugi plan.

Magda Łucyan przeprowadziła pięć poruszających rozmów z ludźmi, którzy jako dzieci doświadczyli prawdziwego piekła. Z dnia na dzień zostali ograbieni ze wszystkiego i zamknięci w getcie. Skazani na cierpienie, niewyobrażalny głód, choroby, zimno. Wszystko to miało jeden cel - wymordowanie. Oni jednak jakimś cudem przeżyli. Wiele lat zajęło im uporanie się z traumą i dotarcie do punktu, w którym mówią i opowiadają o tym czego doświadczyli. Mówią by to co wydarzyło się w trakcie II wojny światowej nigdy nie zostało zapomniane i nigdy więcej się nie powtórzyło.

Gdy zaczynałam czytać wydawało mi się, że wiem czego mogę się spodziewać. Mam całkiem niezły ogląd na temat II wojny światowej i zdaję sobie sprawę z tego co wtedy działo się na świecie i jak niewyobrażalne, bestialskie rzeczy wtedy się rozgrywały. Jednak cała moja wiedza nie przygotowała mnie na to co znalazłam w tej książce. Magda Łucyan nie koncentruje się tylko na doświadczeniach z getta. Ona pokazuje szerszy obraz. Zderza spokojny świat sprzed wojny z piekłem getta. Jej bohaterowie to zwyczajny ludzie, jedni pochodzili z trochę biedniejszych rodzin, inni byli całkiem nieźle sytuowani. Żyli podobnie do nas. I nagle, z dnia na dzień, wszystko im odebrano a ich samych pozbawiono nawet statusu człowieka. Te opowieści bolą gdy się je czyta, szczególnie gdy patrzy się na świat oczami dzieci, jakimi wtedy byli bohaterowie. Zostali okradzeni nie tylko z dóbr materialnych ale przede wszystkim z dziecęcej niewinności i radości. Odebrano im możliwość dorastania i uczenia się. Wystawiono na niewyobrażalne okrucieństwo, paraliżujący strach, zamknięto i zmuszono do ukrywania się. Zamordowano ich najbliższych. I to wszystko działo się tutaj w centrum Europy, nawet nie 100 lat temu.

Podziwiam odwagę i siłę rozmówców. Zdecydowali się mówić głośno o tym co ich spotkało, aby nie pozwolić na zapomnienie. Ich przesłaniem jest pamięć i niedopuszczenie do tego aby takie zło ponownie kiedykolwiek się wydarzyło. Skoro oni mówią my powinniśmy słuchać i realizować ich przesłanie. Warto, bo ,,holokaust nie spadł z nieba" on rodził się powoli obok, a skoro pojawił się raz, może znowu wrócić. Dlatego trzeba być czujnym i pamiętać aby cierpienie milionów nie poszło na marne. Polecam gorąco!

wtorek, 14 września 2021

,,Całun nieśmiertelności" Terry Goodkind

Tytuł oryginału: Shroud of Eternity

Podróż czarodziejki Nicci z Nathanem Rahlem i Bannonen Farmerem po Starym Świecie nadal trwa. Tym razem trafiają do starożytnego miasta Ildakar. Miasto przez prawie piętnaście stuleci spowijał całun, który izolował je od świata zewnętrznego. Także czas płynie tam inaczej, a rządzący nim czarodzieje są wręcz nieśmiertelni. Pozornie społeczność Ildakaru jawi się jako miejsce idealne. Wszystko jest dobrze przemyślane, zagwarantowane jest bezpieczeństwo oraz spełniane każde kaprysy. Jednak to tylko iluzja. I lepiej Nicci i jej towarzysze odkrywają tajemnicze miasto tym bardziej przekonują się, że jest ono zgniłe od wnętrza, mroczne, niebezpieczne i pozbawione zasad a opiera się na cierpieniu i krzywdzie wielu osób. Po raz kolejny czarodziejka będzie musiała stanąć do walki, żeby wprowadzić w życie zasady głoszone przez swojego władcę Richarda Rahla.

,,Całun nieśmiertelności" może nie wnosi wiele świeżości do całego uniwersum ale jak na tak długo ciągnącą się serię jest bardzo dobry. Terry Goodkind nie tylko sięgnął po wszystkie motywy dobrze znane w wcześniejszych jego tomów ale także bawił się cywilizacyjnymi skojarzeniami. Mamy tutaj odwołania do antycznego Rzymu, cywilizacji Majów i Wikingów. Niby spory misz-masz ale wyszła z tego całkiem interesująca i wciągająca opowieść. Z jednej strony historyczne smaczki, a poza tym magia, przygoda, tajemnice i walka. Wiernych czytelników cyklu raczej tutaj nic nie zaskoczy bo fabuła toczy się według utartego wzoru ale zawsze dobrze jest obserwować ulubionych bohaterów w działaniu. Szczególnie, że oprócz Nicci i Nathana mamy możliwość obserwowania także ksieni Verny, która z nowym zadaniem wraca do działania. Brakuje mi tylko Richarda i Kahlan ale cóż, ich opowieść dobiegła końca, chociaż mam nadzieję, że jeszcze w jakimś epizodzie się pojawią.

,,Całun nieśmiertelności" to po raz kolejny powrót do dobrze znanego świata, dobrze znanych bohaterów. Raczej nie jest to opowieść dla osób, które nie znają całych dziejów Nowego i Starego Świata.  

,p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 42,7 cm - 2,7 cm = 40,0  cm. 

,,Demon carskiej Rosji" Ludwik Marian Kurnatowski


Króciutka relacja z początku XX wieku polskiego urzędnika Ludwika Kurnatowskiego, który został oddelegowany do carskiej Rosji. Koncentruje się na Grzegorzu Rasputinie, demonicznym mnichu i szarej eminencji dworu carskiego.

Wydaje się, że o Rasputinie tak wiele napisano i powiedziano, że już trudno wnieść do tego obrazu coś nowego. I raczej nie jest to odkrywczy portret. Chyba najbardziej uderza subiektywizm relacji i wspomnień. Autor nie posiłku się faktami czy źródłami historycznymi - bazuje na własnych wspomnieniach, zasłyszanych plotkach i tym co widział i słyszał jako carski urzędnik. Tak, przebija niechęć i nieufność do Rasputina ale także widać pod jak wielkim jego wpływem był dwór. Wyraźnie uwidacznia się jego chamski, bezpardonowy charakter i zupełny brak szacunku do innych. Traktuje kobiety w najgorszy z możliwych sposobów. Ale jest tak pewny swojej pozycji, że nikt nie jest w stanie na niego wpłynąć.

Poprzez tą króciutką relację doskonale widać carski dwór w swej finalnej fazie, słaby, popadający w szaleństwo, chylący się ku upadkowi. Rewolucja październikowa i przejęcie władzy przez bolszewików, z tej perspektywy, staje naturalną konsekwencją tak mocno dekadenckiego stylu życia.

,,Demon carskiej Rosji" może nie wniesie wiele nowego ale jest autentycznym zapiskiem wrażenie z tego dramatycznego okresu. Można poczuć prawdziwe emocje, nastroje a nie tylko przefiltrowane przez sito źródeł historycznych i czasu.

sobota, 11 września 2021

,,Święty Wrocław" Łukasz Orbitowski


,,Święty Wrocław" to powieść specyficzna, mroczna, dziwna, trochę oderwana od rzeczywistości i paradoksalnie bardzo mocno z nią spleciona. To powieść o strachu, izolacji, o niebezpieczeństwie, które jest ale którego nie umiemy nazwać.

Pierwsza dekada XXI wieku, Wrocław. Zimny, wiosenny, spowity mgłą i deszczowy. To tam nagle na jednym z osiedli ściany bloków stają się czarne a ludzie, którzy tam wchodzą przepadają na zawsze. ,,Święty Wrocław" jednych przyzywa, innych przeraża. Miasto nie umie poradzić sobie z sytuacją a ludzie znikają.

Tej powieści nie da się odbierać jednoznacznie. Z zamierzenia ma być urban horrorem i taka jest. Przepełniona nienazwaną grozą, niebezpieczeństwem, wszechobecnym mrokiem. Ale to także, a może przede wszystkim opowieść o ludziach i mroku oraz złu czającym się wewnątrz nich. O pierwotnych lękach, pierwotnych instynktach. które pod wpływem nienormalnych okoliczności wreszcie dochodzą do głosu. To opowieść o drzemiącym w każdym z nas strachu, nienawiści oraz poczuciu wyobcowania. Orbitowski tym wszystkim przeraża nie siląc się na makabrę czy drastyczne opisy. Trochę leniwie, trochę niespiesznie i tak od niechcenia snuje swoją mroczną opowieść, która tak naprawdę może siedzieć w każdym z nas i czekać tylko na odpowiednio niesprzyjające okoliczności. 

,p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 44,8 cm - 2,1 cm = 42,7  cm. 

poniedziałek, 6 września 2021

,,Wiele hałasu o ciebie" Samantha Young

Tytuł oryginału: Much Ado About You

Dotychczas czytałam dwie inne powieści Samanthy Young i idealnie trafiły w mój gust wakacyjno-urlopowy. A że właśnie zaczynam urlop i książki Young stały się taką urlopową tradycją to sięgnęłam w ciemno i cóż... trochę czegoś innego się spodziewałam.

Evie to trzydziestokilkuletnia asystentka redaktora w pewnym czasopiśmie w Chicago. Gdy prawie równocześnie po raz kolejny zostaje pominięta przy awansie oraz rozpada się relacja, z którą wiązała nadzieje, rzuca wszystko i decyduje się wyjechać do Anglii by tam przez miesiąc prowadzić maleńką, lokalną księgarnię. Trafia do Anglii z silnym postanowieniem, że przede wszystkim zero facetów. Traf jednak chce, że już pierwszego dnia ratuje psa pewnego bardzo przystojnego farmera.

Tak książka może i nie byłaby aż tak zła gdyby nie była aż tak bardzo stereotypowa i zbudowana na standardowych schematach. Sfrustrowana trzydziestolatka z wielkiego miasta rzuca wszystko i jedzie na wieś - odhaczone; wszyscy od razu ją kochają i włączają w życie społeczności - odhaczone; turbo przystojny, jedyny wolny facet oczywiście od strzała się w niej zakochuje - odhaczone; nasza bohaterka miesza się w życie wszystkich naokoło bez pardonu - odhaczone; finałowy foch i ucieczka - odhaczone i absolutna wisienka na torcie - czy mamy scenę z mokrym, spoconym farmerem, obmywającym się na zewnątrz - a jakże, że szczegółami wiemy gdzie ta kropla poleciała.

Nie mam nic złego w schematach i sięganiu po utarte wątki ale, kurcze, tutaj to jest taka kumulacja pozbawiona zupełnie świeżości i lekkości. Wręcz czuje się jak autorka po kolei odhacza kolejne punkty z listy sprawdzając czy na pewno wszystko uwzględniła. Nie bójcie się - o niczym nie zapomniała oprócz chemii między bohaterami. I może u innego autora przymknęłabym oko ale tu jestem rozczarowana i znudzona. Czytadło na jedno popołudnie i do zapomnienia. Nawet odniesienia do Szekspira go nie ratują (zresztą to też bardzo oklepany wątek).

,,Podróż na sto stóp" Richard C. Morais

Tytuł oryginału:  The Hundred-Foot Journey

  ,,Wibrująca kolorami, zapachami i smakami" - dokładnie to możemy przeczytać na okładce gdy tylko sięgniemy po książce. I coś rzeczywiście w tym jest. Historia młodego Hindusa, Hassana, który z przedmieść Mumbaju trafił do Francji i tam stanął przed ogromną szansą zostania francuskim szefem kuchni to tak naprawdę historia jedzenia, historia zaplecza restauracji, historia restauratorów stale napędzanych pragnieniem zdobycia trzeciej gwiazdki Michelina - symbolu dostania się na prawdziwy kulinarny panteon.

,,Podróż na sto stóp" ma w sobie szczyptę każdej z kultur jakie opisuje - jest aromatyczna, kolorowa, przepełniona dynamiką i niespożytą energią, jak kuchnia indyjska także wysublimowana, elitarna, dystyngowana niczym kuchnia francuska. Zderzenie tych dwóch światów, tych zupełnie sprzecznych wizji musi wywołać chaos doskonale widać to w okolicach połowy książki. To właśnie, tak mniej więcej do 200 strony, ta powieść jest najlepsza - energetyczna, żywiołowa, porywająca, pełna kontrastów i zachwycająca. Potem znacznie przygasa staje się nużąca, przepełniona zniechęceniem, stabilizacją bo wkroczeniu na ścieżkę, która musi doprowadzić prosto do sukcesu. Cała fabuła zostaje obdarta z finezji i energii, która była jej siłą na początku. Cóż.. dopada ją brutalna rzeczywistość.

,,Podróż na sto stóp" jest powieścią nierówną ale posiadającą niekwestionowany klimat. Dużo w niej jedzenia, zachwytu nad jedzeniem i miłości do sztuki kulinarnej. Nie jestem smakoszem, wstyd się przyznać, ale bardzo małą uwagę przykładam do jedzenia jako sztuki, i ciężko było mi się odnaleźć i właściwie docenić to co autor chciał przekazać. Jednak nawet taki ignorant jak ja widzi świat gdzie jedzenie staje się czymś więcej niż tylko koniecznym pożywieniem. Gotowanie to prawdziwa sztuka, misterium, celebracja życia i zachwyt nad smakiem, zapachem.

,p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 47,1 cm - 2,3 cm = 44,8  cm. 

 

sobota, 4 września 2021

,,Felicia zaginęła" Jørn Lier Horst

Tytuł oryginału: Felicia Forsvant

Bardzo skaczę po serii kryminalnej z komisarzem Williamem Wistingiem. Poprzednio czytałam bieżące tomy i trochę dziwnie było wrócić do początków historii a przecież ,,Felicia zaginęła" to właściwie początek, bo drugi tom.

Punktem wyjścia jest znalezienie szkieletu w trakcie prac przy budowie drogi. Dosyć szybko śledczy powiążą szczątki ze sprawą zaginięcia młodej kobiety sprzed dwudziestu pięciu lat. Ta zagadka będzie musiała jednak ustąpić miejsca aktualnemu przestępstwu. Wisting zaczyna wyścig z czasem, ma zaledwie kilka dni zanim stara zbrodnia się przedawni a instynkt podpowiada mu, że istnieje związek z tym co dzieje się współcześnie.

W serii o Williamie Wistingu cenię przede wszystkim skrupulatność i autentyzm. Horst, sam były komisarz policji, dba o to aby jego opowieści były mocno ugruntowane w prawdziwych realiach. Dlatego wszyscy bohaterowie, wszystkie zdarzenia są bardzo prawdziwe i prawdopodobne. Tak samo jest i tutaj. Horst nie żongluje faktami, raczej opiera się na metodycznym zbieraniu dowodów, łączeniu porozrzucanych śladów i drążeniu, bo wie, że gdzieś, w tym chaosie, jest ukryta prawda, którą ktoś za wszelką cenę chce ukryć. Komisarz Wisting obserwuje, pyta, rozmawia i dzięki temu ma szanse znaleźć rozwiązane zagadki. Jak zawsze polecam bo to prawdziwy, rasowy kryminał, od którego ciężko się oderwać.

p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 49,8 cm - 2,7 cm = 47,1  cm.