niedziela, 31 lipca 2022

,,Mam na imię Marytė" Alvydas Šlepikas

 Tytuł oryginału: Mano vardas – Marytė

Wojna to zło i już nie jeden autor to podkreślał. Ale niezależnie od strony konfliktu, jest grupa, która zawsze cierpi najbardziej i jako jedyna jest niewinna. To dzieci. Z pewnością wielu nasuwa się jako pierwsze skojarzenie poruszający reportaż Swietłany Aleksijewicz ,,Ostatni świadkowie". Tam były autentyczne zapisy wspomnień dorosłych już ludzi, którzy opowiadali o wojnie z perspektywy dziecka. Powieść ,,Mam na imię Maryte" porusza podobny temat, mówi o wojnie widzianej oczami dziecka. Porusza trudny i mało znany fakt o ,,Wilczych Dzieciach".

,,Wilcze Dzieci" to niemieckie dzieci, zamieszkujące przed wojną Prusy Wschodnie czyli terany m.in Litwy. W trakcie wojennej zawieruchy znalazły się na wrogim terenie. Często musiały oglądać śmierć najbliższych a potem przeganiane przez nowych najeźdźców, tułały się po wsiach i miasteczkach, licząc na jakikolwiek gest dobroci. To właśnie z perspektywy takich dzieci oglądamy wojnę i świat który wraz z wkroczeniem wojsk radzieckich się rozpoczyna. Jest przerażająco, szokująco, wprost nie do uwierzenia. Ta króciutka powieść ocieka wręcz szokującym   i porażającym cierpieniem i niewyobrażalnym okrucieństwem. Nagle pojawia się świat, gdzie można nie być wrogiem, można jeszcze chwilę temu być sąsiadem a teraz nagle stajesz się nikim. Kimś kogo można przegnać, pobić, zabić, odmówić jedzenia czy nawet chwilowego schronienia. Z każdej strony wylewa się cierpienie, głód, desperacja i brak nadziei.

Właściwie nie wiem co mam powiedzieć o tej książce oprócz tego, że przygniata. Pokazuje tak szokujący obraz wojny, przepełniony okrucieństwem, wręcz bestialstwem. Jest to obraz czystego zła, tym bardziej porażającego, że jego ofiarami są dzieci, które za wszelką cenę próbują przetrwać i dostosować się. Ich pochodzenie jest ich jedyną winą. Samo to kim się urodziły sprowadza na nie pogardę i często wyrok śmierci. Dodatkowo porażający jest sposób prowadzenia narracji. Autor nie bawi się w żadne ozdobniki czy metafory. Jest konkretny, rzeczowy, bardzo oszczędny w słowa i opisy. Pozostają surowe fakty i sytuacje. To uderza bardzo mocno. Nie daje zapomnieć, odpocząć. Zostajemy bezpośrednio skonfrontowani z czymś na co nikt nie jest gotowy. To nie daje spokoju. To zostawia ślad. Sprawia, że trzeba pamiętać.

sobota, 30 lipca 2022

,,Dom na Riwierze" Natasha Lester

 

Tytuł oryginału: The Riviera House

W tym roku zdecydowanie mam szczęście do dobrych, wciągających książek, w których przeszłość splata się z teraźniejszością (tylko by wymienić ,,Ogród kobiet" C.Montero czy ,,Wenecki szkicownik" R.Bowen). Obecnie mogę dodać kolejną - ,,Dom na Riwierze".

Po raz kolejny stykamy się z tym samym schematem. Dwie kobiety, dwa różne okresy historyczne i przeszłość, która znajduje sposób by wpłynąć na teraźniejszość. Pierwszą bohaterką jest Eliane, młoda dziewczyna zafascynowa sztuką, żyjąca wraz z rodziną w Paryżu, w przededniu II wojny światowej. Na część etatu pracuje w Luwrze. Gdy wybuchnie wojna razem z innymi pracownikami muzeum podejmą się karkołomnego i śmiertelnie niebezpiecznego zadania by chronić zgromadzone tam dzieła sztuki. Wojenna rzeczywistość, niebezpieczne zadanie a jeszcze dodatkowo pojawi się kolejna komplikacja. Dziewczyna wpadnie w oko jednemu z gestapowców. Równocześnie gdzieś w tle pojawia się jej dawny ukochany, który już kiedyś mocno ją zranił i zostawił.

Losy Eliane wpłyną w niezwykły sposób na życie kobiety, żyjącej współcześnie. Remy zaszyła się w domu na francuskiej Riwierze by dojść do siebie po tragedii, która, wydaje się, że na zawsze przekreśliła jej życie. Jeszcze nie wie, że tajemniczy zapis w testamencie i mężczyzna poznany na plaży zupełnie wywrócą do góry nogami to co sobie zaplanowała i na co była nastawiona.

,,Dom na Riwierze" to powieść, którą się pochłania. Dwie historie - obie tak samo przepełnione emocjami i poruszające. Jedna odsłania nowy wojenny epizod. Pokazuje heroizm nieoczekiwanych osób. Zwykli pracownicy muzeum podejmują śmiertelne ryzyko by chronić dziedzictwo narodowe i najcenniejsze dzieła sztuki. To także przypomnienie, że naziści nie tylko polowali na ludzi, oni także okradali i niszczyli kulturę i próbowali ją zagrabić sami dla siebie. W tym okresie nawet takie pozornie błahe działania jak przygotowanie spisu zagrabionych rzeczy nabierało ogromnego znaczenia i mogło ściągnąć śmierć, gdyby wyszło na jaw. Jednak przede wszystkim to opowieść o silnych, zdecydowanych kobietach, które próbują podnieść się po tragedii i działać. Zarówno Remy jak i Eliane nie poddają się. Działają i szukają własnej drogi. Popełniają pomyłki, cierpią ale potem znowu się podnoszą i idą dalej. Ich historie są przepełnione emocjami i poruszające. Dają nadzieję, że w nawet najmroczniejszych czasach, najczarniejszym okresie życia może pojawić się iskra, która wszystko zmieni albo przynajmniej sprawi, że ból stanie się lżejszy. To wzruszająca opowieść o miłości silniejszej niż wojna, cierpienie czy nawet śmierć. Polecam!

 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Słowne!

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  59,9 m - 3,1 cm =56,8 cm.     

 

wtorek, 26 lipca 2022

,,Czas zabijania" John Grisham

 Tytuł oryginału: A Time to Kill

Johna Grishama uwielbiam bez reszty i sięgam w ciemno. Czytam go od prawie dwudziestu lat i aż wstyd się przyznać, że prawdopodobnie jedyną książką, która nie przeczytałam był właśnie ,,Czas zabijania". Pamiętam, że kiedyś, w czasach licealnych, zrobiłam jedno podejście - pamiętam okładkę filmową wydawnictwa Amber - ale z jakiegoś powodu nigdy nie skończyłam. Książka wróciła do biblioteki i musiało minąć kilkanaście lat, żebym znowu po nią sięgnęła. Na szczęście tym razem już po mój własny egzemplarza.

,,Czas zabijania" to debiut Johna Grishama. Ale jak debiutować to właśnie w takim stylu. Południe Stanów Zjednoczonych, lata 80-te. Dwóch białych napada brutalnie gwałci i pobiło dziesięcioletnią czarną dziewczynkę. Jej ojciec nie czekając na wyrok sądu sam wymierza sprawiedliwość i zabija oprawców. Sytuacja byłaby jasna i klarowna w przeciwnej sytuacji - gdyby ofiara była biała a oprawca czarny. Wtedy wszyscy jednogłośnie zaakceptowaliby samosąd a zdesperowany ojciec stałby się bohaterem. W obecnym układzie nic nie jest jasne, a sytuacja zaognia się z każdym dniem. Obrony ojca podejmuje się młody prawnik Jack Brigance. Ma on trudne zadanie stanąć przed ławą przysięgłych, która już wydała wyrok i próbować znaleźć sposób by ocalić swojego klienta. Ale sala sądowa nie jest jedyną areną walk - także to co dzieje się poza sądem staje się coraz bardziej niebezpieczne i zagrażające wszystkim, którzy się  zaangażują.

Właściwie nie rozumiem, czemu kiedyś odłożyłam i nie przeczytałam ,,Czasu zabijania". To Grisham w pigułce. Wszystko to za co go uwielbiam. Szokująca, kontrowersyjna sprawa, zaciekłe utarczki prawnicze oraz celne spostrzeżenia społeczne. To co dzieje się wokół procesu doskonale pokazuje jak przebiegają podziały społeczne i jak mocno społeczeństwo amerykańskie jest zakłamane i pełne hipokryzji. Prezentuje także sylwetkę typowego, złaknionego popularności i sławy prawnika, który w pierwszej kolejności myśli o sobie a dopiero potem o kliencie. Odsłania mechanizm działania systemu sądowniczego, bardzo podatnego na manipulację i naciski. Bohater właściwie nie ma szans na sprawiedliwy proces, wszystko to kuglarskie sztuczki i tylko ten z prawników, który jest sprawniejszy odniesie sukces.

,,Czas zabijania" może i jest trochę rozwleczony, przegadany ale mimo wszystko ma coś w sobie, że pochłania się go praktycznie na raz. Elektryzuje, cały czas trzyma w napięciu i zaskakuje praktycznie co chwilę. A bohaterowie także nie są jednoznaczni i kryształowo czyści. Dzięki temu wszystkiemu ta powieść jest praktycznie nie odkładalna. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  64,1 m - 4,2 cm =59,9 cm.     

 

poniedziałek, 25 lipca 2022

,,Chąśba" Katarzyna Puzyńska

 


Katarzyny Puzyńskiej fanom polskich serii kryminalnych przedstawiać nie trzeba. Jej seria o policjantach z Lipowa, mimo kilkunastu tomów, nadal cieszy się nie słabnącą popularnością. Teraz jednak autorka chciała sprawdzić swoje siły w zupełnie innym gatunku literackim, przy okazji pozwalając też dojść do głosu swoim fascynacjom mitologią słowiańską.

,,Chąśba" to opowieść przesycona pierwotną, słowiańską magią. W nienazwanym grodzie, w nienazwanym królestwie dochodzi do tajemniczej zbrodni. Karczmarka zostaje znaleziona martwa a o jej zamordowanie zostaje oskarżony mąż. Równocześnie zbliża się Jare Święto. Moment przesilenia między zimą a wiosną. Wydaje się, że nagle skumulowały się wszystkie pierwotne siły i zaczęły dochodzić do głosu istoty dotychczas pozostające w cieniu.

Jak lubię serie o Lipowie i styl w jakim jest ona prowadzona, to tutaj muszę przyznać, że zupełnie nie podeszła mi ta historia. Już na wstępie rozprasza specyficzna konstrukcja historii. Podzielenie całości na gawędy i anegdoty, które można czytać oddzielnie a gdy chce się czytać jako całość trzeba przeskakiwać z początku książki na koniec co mocno zaburza naturalny rytm czytania. To powoduje także, że mija trochę czasu zanim oswoimy się z bohaterami i zaczynamy widzieć zależności między nimi. Właściwie miałam takie wrażenie jakby mnie ktoś wrzucił w sam środek jakiejś serii, gdzie czytelnik czytający od początku zna bohaterów, rozumie ich, a ja jako przypadkowy, nie mogę się totalnie połapać kto jest kto i dlaczego jest dokładnie w tym miejscu. Dopiero gdy uporządkowałam sobie w głowie bohaterów i wydarzenia zaczęłam widzieć zależności ale wtedy już właściwie fabuła się kończyła.

Ogromnym plusem tej powieści jest sięgnięcie po mitologię słowiańską i pokazanie jest bogactwa i niesamowitości. Świat, którzy stworzyła Puzyńska przepełniony jest magią, cudami i niezwykłymi istotami - zarówno dobrymi jak i złymi. Za każdym rogiem czai się coś co może równocześnie zachwycić lub przerazić. Pojawiają się nieoczekiwani sojusznicy jak i niespodziewani wrogowie. Jest zaskakująco i bardzo nieoczywiście. Minusem jest chaos powieści i bardzo powierzchowna fabuła. Właściwie wszystko bardzo szybko się wyjaśnia i emocje pojawiają się i znikają. Trochę przypomina to taki ognik, który ledwo zapłonie już gaśnie. Puzyńska chciała spróbować czegoś nowego ale zdecydowanie nie jest to jej działka. Jako eksperyment literacki ,,Chąśba" jest ok, ale mam nadzieję, że nie będą one powtarzane bo jest to tylko męczące i nużące.

niedziela, 24 lipca 2022

,,Szpiedzy Watykanu" Ulrich Nersinger

Tytuł oryginału: Schattenkrieg im Haus des Herrn. Katholische Kirche und Spionage

 Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Kościół katolicki to instytucja wyjątkowa. Nie trzeba być katolikiem, nie trzeba być wierzącym aby dostrzec jak wielki wpływ i oddziaływanie wymiera ona na ludzi. W różnym, nie tylko religijnym wymiarze steruje ona i wpływa na ludzi i ich zachowania. Nie zależnie od poglądów, trzeba przyznać, że w ciągu ponad dwóch tysięcy lat istnienia kościół doszedł praktycznie do perfekcji w adaptacji i przetrwaniu. Chyba nie wielu instytucjom, imperiom, systemom czy nawet religiom udała się taka sztuka. Jedno jest pewne, aby skutecznie działać trzeba skutecznie i systemowo pozyskiwać dane i informacje.

Właściwie nikogo chyba nie zaskoczy informacja, że Watykan na przestrzeni wieków posiadał rozbudowaną i bardzo dobrze zorganizowaną siatkę informatorów, którzy działali praktycznie na każdym kontynencie i w większości krajów. Angażowani się mniej lub bardziej w działalność polityczną i wpływali na losy państw, przy okazji realizując interesy papiestwa. Dodatkowo Watykan sam w sobie musiał dosyć mocno się chronić przed ingerencją z zewnątrz - między innymi poprzez chronienie tajności procesu konklawe.  W okresie II wojny światowej czy potem Zimnej Wojny Watykan stał się areną na której mierzyły się przeciwstawne siły, próbując właśnie tam, poprzez zebranie informacji, uzyskać przewagę. Chyba jedną z ciekawszych kwestii poruszanych w publikacji jest też sprawa Banku Watykańskiego i nie do końca jasnych zasad na jakich on funkcjonuje.

,,Szpiedzy Watykanu" to książka fascynująca i pokazująca dzieje papiestwa i Kościoła od zupełnie innej, mniej jasnej i mniej chlubnej strony. Ale z drugiej strony to właśnie też w pewien sposób tłumaczy dlaczego Kościół z taką łatwością reaguje na sytuacje oraz zawsze znajduje drogę wyjścia aby przetrwać. Umiejętne rozmieszczenie odpowiednich osób, nieograniczony dostęp do sekretów  i ważnych informacji oraz perfekcja w pilnowaniu własnych interesów. Historia Kościoła i Watykanu to nie tylko wiara, dobro, kult religijny. Jak każda wielowiekowa instytucja tutaj także trzeba mieć świadomość istnienia mrocznej, ciemnej, zagmatwanej relacji, która często ocierała się o zdrady, spiski czy nawet morderstwa. Polecam!

piątek, 22 lipca 2022

,,Jak rozkochałam w sobie księcia" Lenora Bell

 Tytuł oryginału: How the Duke Was Won

Charlene zna świat tylko od tej gorszej strony. Jako nieślubna córka arystokraty i właścicielki domu publicznego nie ma łatwo w życiu. Atakowana przez nachalnych mężczyzn nauczyła się sobie z nimi radzić. Tylko co gdy jeden jest wyjątkowo natarczywy a przy okazji zagraża także jej młodszej siostrze? Wtedy okazja sama się pojawia - jej przyrodnia siostra, legalna córka zostaje zaproszona do książęcej rezydencji jako jedna z kandydatek na żonę. Tylko, że ona sama jest w trakcie podróży z Włoch. Przedsiębiorcza matka nie może zmarnować takiej okazji i wynajmuje Charlene aby udawała przyrodnią siostrę, do której jest łudząco podobna. Kilka dni, które mają był prostą i łatwą drogą do zarobienia pieniędzy okazują się nie lada wyznaniem bo książę, nie jest wcale taki jak mogłoby by się to wydawać.

Kiedyś dosyć często sięgałam po romanse historyczne. ,,Jak rozkochałam w sobie księcia" to mój powrót po dosyć długiej przerwie. Autorka, jak i seria były dla mnie zagadką ale muszę przyznać, że już sam opis był zachęcający więc z pewną ciekawością rozpoczynałam lekturę. Uczciwie przyznaję, że powieść jest lekka, łatwa, napisana przyjemnym językiem i okraszona dużą dawką niewymuszonego humoru. Fabuła jest w prawdzie trochę naciągana ale mieści się w granicach konwencji i tego wszystkiego co wchodzi w ramy romansu historycznego. A jak zawsze mamy tutaj stracie dwóch osobowości, które ma swoje bardzo praktyczne cele i totalnie nie są przygotowane na to co ma się wydarzyć. Każde z nich w potencjalnym związku widzi interes. Ona -jest tylko wabikiem aby jej przyrodnia siostra mogła zostać księżną, on - szuka arystokratycznych koneksji aby rozszerzyć swoją działalność i poprawić zszarganą reputację. Na wstępie każde widzi interes i nudę. Jednak już od pierwszego spotkania jest pewne, że ani jedno ani drugie nie wchodzi w rachubę. Będzie intensywnie, wybuchowo a iskry będą strzelać z każdej strony.

,,Jak rozkochałam w sobie księcia" to bardzo udane rozpoczęcie serii, która może uprzyjemnić nie jeden wieczór. Lekka, zabawna, romantyczna. Czy trzeba dodawać coś więcej? 

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  66,2 m - 2,1 cm = 64,1 cm.     

wtorek, 12 lipca 2022

,,W ciemnej dolinie. Rodzinna tragedia i tajemnica schizofrenii" Robert Kolker


Tytuł oryginału: Hidden Valley Road: Inside the Mind of an American Family

 Schizofrenia to choroba psychiczna, o której nadal, mimo postępu medycyny, nie wiele wiadomo. Sprecyzowano zespół objawów, które są dla niej charakterystyczne, określono w pewien sposób przebieg ale nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi. Jednak dzięki zaangażowaniu naukowców oraz jednej wyjątkowej rodzinie, naznaczonej ogromną tragedią, udało się zrobić znaczący krok do przodu i wskazać bardzo istotny kierunek badań.

,,W ciemnej dolinie" to zapis poruszającej, tragicznej historii rodzinnej, rozciągniętej na ponad sześćdziesiąt lat. Mimi i Don Galvinowie praktycznie od początku swojego małżeństwa, chcieli posiadać dużą rodzinę. Czy zdawali sobie sprawę jakie to niesie konsekwencje? Chyba nie. Doczekali się dwanaściorga dzieci - dziesięciu chłopców i dwóch dziewczynek. Zapanowanie nad tak potężną gromadką zdrowych dzieci jest wyzwanie, natomiast gdy zaczynają się pojawiać się niepokojące objawy - może stać się zadaniem przerastającym siły niejednego. Najpierw zachorował Donald - najstarszy. Potem objawy zaburzeń psychicznych, finalnie zdiagnozowanych jako schizofrenia dotknęły pięciu następnych synów. Choroba rozwijała się w różnym stopniu. Żadnego z nich nie dotknęła w taki sam sposób. Pozostali członkowie rodziny, chociaż zdrowi, także zostali dotknięci chorobą, która odcisnęła na nich trwałe piętno. Każdy inaczej próbował sobie poradzić ze świadomością tego co dzieje się z najbliższymi i jak  bardzo wpływa to na rozpad rodziny. Tak jak to w życiu bywa. Tragedia jednych okazała się szansą dla innych. Galvinowie okazali się idealnym materiałem do badań - duża rodzina, w której połowa zachowała. Naturalny podział na grupę badawczą i kontrolną. Jednak badania to właściwie finał tej wstrząsającej i tragicznej historii.

Robert Kolker z ogromną wrażliwością i delikatnością podchodzi do tematu. Chce wnikliwie i jak najbardziej dogłębnie zbadać temat, wchodząc w intymne szczegóły życia rodziny Galvinów ale cały czas czuć ogromny szacunek jakim darzy tę rodzinę i próbując zachować ich godność. Jest szczerze, bezpośrednio. Wiele razy wyciąga na światło dzienne trudne, bolesne wspomnienia. Rozdrapuje stare rany ale nie osądza. Nie próbuje szokować ani szukać taniej sensacji. Zdaje sobie sprawę, że reportaż, który pisze ma pomóc innym. Nagłośnić temat i go oswoić. Ma pomóc innym, nawet jeśli dla samym Galvinów nie da się już wiele zrobić. To zapis dramatu, który rozgrywał się przez wiele lat za zamkniętymi drzwiami domu, gdzie jedne problemy były bagatelizowane a inne nie właściwie oceniane. Zaowocowało to cierpieniem, obok którego nawet teraz trudno przejść obojętnie. To poraża i na długo nie daje o sobie zapomnieć. Polecam!

środa, 6 lipca 2022

,,Alert" Piotr Głuchowski


 W Polsce właśnie dobiega końca fala upałów. Żar leje się z nieba, szukamy ochłody. Są jednak takie momenty i takie wiadomości, które potrafią zmrozić krew nawet największym twardzielom i wręcz sparaliżować. To wykorzystywanie i zadawanie cierpienia niewinnym i bezbronnym a w szczególności dzieciom. Właśnie wokół tego tematu krąży najnowsza powieść Piotra Głuchowskiego.

Toruń, niezdyscyplinowany i niepodporządkowujący się nikomu redaktor naczelny wirtualnej gazety ,,Głos Torunia" Robert Pruski wpada na trop afery, która może zatrzęś w posadach lokalnych notabli. Pojawiają się dowody, że w jednym z miejscowych klubów odbywały się imprezy, w których brali udział czołowi przedstawiciele najważniejszych a hostessami (i nie tylko) były nastolatki. Jednak sprawa okazuje się być zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Trop prowadzi także w kierunku wcześniejszego zaginięcia młodej cyganki. Jej ojciec, w geście protestu,podpalił się na komendzie policji. Wszystko wskazuje, że tuż przed tym otrzymał przerażające nagranie. Jego pochodzenie może wskazywać na kogoś, kto ma dużą władzę oraz niepokojące powiązania. Pruski podejmuje śledztwo nie zdając sobie sprawy z czym przyjdzie mu się zmierzyć.

,,Alert" to moje pierwsze spotkanie z prozą Piotra Głuchowskiego. Nastawiłam się na typowy thriller - emocjonujący ale jednak mocno stawiający granicę pomiędzy fikcją a rzeczywistością. Tutaj autor sprawił, że granica ta się zaciera. Fikcja przenika się z rzeczywistością, tworzą coś co przerazi bardziej niż najstraszniejszy horror. Autor bardzo mocno bazuje na prawdziwych aferach o których było głośno na przestrzeni ostatnich lat. Jednak pogłębia ich tło, dodaje detale, które nie przejdą w ogólnodostępnych mediach oraz sięga do najmroczniejszych czeluści internetu by stamtąd wyciągnąć prawdziwe zło. Jest dosadny i nie pozostawia miejsca na wyobraźnię. Krzywda, cierpienie i degeneracją, które wylewają się z kart powieści mogą przytłoczyć. Równocześnie chce się odłożyć książkę na półkę ale także coś ciągnie aby poznać zakończenie, mając nadzieję, że w brudnym, szarym, okrutnym świecie istnieje jeszcze szczęśliwe zakończenie. Fascynujące jest jak szeroki kontekst autor zbudował dla tej powieści. Nie ograniczył się tylko do pedofilii (która już sama w sobie jest przytłaczająca) ale dodał też wierzenie azjatyckie, demonologię ludową, darknet i filmy snuff. To sprawia, że całość jest bardzo mroczna, bardzo przerażająca i cały czas z niepokojem oczekuje się na kolejne ruchy wymierzone z bohaterów, którzy całkiem zręcznie lawirują pomiędzy czyhającymi zagrożeniami i odpierając kolejne ciosy.

,,Alert" nie jest powieścią dla każdego. Przesycony czystym złem i niewyobrażalnym bestialstwem pokazuje najgorsze możliwe oblicze ludzkości. Jest thrillerem mrocznym i bezwzględnie obchodzącym się z ofiarami ale przez to bardzo elektryzującym i wciągającym dla czytelnika. Może wywołać odrazę ale równocześnie mówi głośno o sprawach, które przemykają gdzieś w tle. Fikcja literacka, mam nadzieję, że mocno przejaskrawiona, ma przypominać o tym co rzeczywistość zamiata pod dywan. Polecam czytelnikom o mocnych nerwach. 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Agora SA!

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  68,5 m - 2,3 cm = 66,2 cm.     

niedziela, 3 lipca 2022

,,Kobieta na krańcu świata 2" Martyna Wojciechowska

 

Martyny Wojciechowskiej i jej flagowego programu ,,Kobieta na krańcu świata" właściwie przedstawiać nie trzeba. Od dekady dziennikarka przemierza świat wzdłuż i wszerz i pokazuje życie kobiet w różnych częściach globu. Mówi o sprawach trudnych, bolących, takich, które powinny wywoływać wyrzuty sumienia u innych ale także o radościach, sukcesach czy odmienności. Jest głosem kobiet z różnych zakątków świata.

Reportaż ,,Kobieta na krańcu świata 2" powstał prawie dekadę temu i koncentruje się na 7 historiach, głównie z Afryki i Azji. Znajdziemy tam sylwetkę kobiety, która zdecydowała się zostać mamą hipopotama, młodej kandydatki do bycia gejszą, pilotki z Tanzanii czy opiekunek orangutanów na Borneo. Każda opowieść jest poruszająca i zapadająca w pamięć. Opowiada o różnorodności zwyczajów, zachowań i ludzkich emocji. Każda pokazuje kobiecą i siłę oraz zdolność do adaptacji w różnych, najczęściej niesprzyjających warunkach. Odkrywa zupełnie inny, fascynujący obraz świata, który przecież istnieje i nie jest wcale fikcją literacką. Każda z bohaterek reportażu przyjmuje zupełnie inną postawę - jedne walczą aby wedrzeć się do męskiego świata, inne wykorzystują kobiece atrybuty, jak piękno, wrażliwość, empatię by stworzyć coś dobrego i ocalić jakiś kawałek planety.

Reportaż powstał w okolicach 2010 roku - prawie 12 lat temu i przyznam, że pytaniem jakie cały czas w trakcie czytania do mnie powracało było jak zmieniła się sytuacja poszczególnych kobiet w tym czasie. Czy w ogóle się zmieniła? Co z niedowidzącymi w szpitalu w Etiopii? A las deszczowy na Borneo? Jako ludzkość obecnie mamy większą świadomość ekologiczną ale czy wystarczającą by wprowadzić rzeczywiste zmiany na lepsze? Z jednej strony bardzo chciałabym dowiedzieć się jak potoczyły się dalsze losy bohaterek, ale z drugiej boję się, że mogłoby się okazać, że w ciągu tych dwunastu lat nic się nie zmieniło, albo zmieniło się na gorsze. Jednak gorąco polecam ten reportaż. Uwrażliwia na problemy świata, otwiera oczy i uczy tolerancji dla inności. Robi to z ogromną kulturą i poszanowanie odrębności każdej z prezentowanych postaci. Nic tylko czytać i zachwycać się pięknymi zdjęciami. 

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  70,8 m - 2,3 cm = 68,5 cm.     

sobota, 2 lipca 2022

,,Plantacja Somerset" Leila Meacham


 Tytuł oryginału: Somerset
 
Kilka lat temu czytałam ,,Róże" Leili Meacham i wtedy naturalnym krokiem wydawało się, że koniecznie MUSZĘ przeczytać ,,Plantację Somerset" - powieść, która stanowi prequel ,,Róż". Wiedziałam mniej więcej czego mogę się spodziewać. Że znowu będzie to emocjonalna, barwa opowieść o ludziach, których los nie oszczędza a którzy mimo wszystko stają w z nim w szranki. Z jednej strony chciałam dowiedzieć, się co zapoczątkowało całą sagę rodzin Tolliverów, Warwicków i DuMontów ale równocześnie nie byłam na to gotowa. Zaczęłam czytać i szybko odłożyłam powieść na półkę, gdzie przeleżała kilka lat by właśnie teraz nadszedł na nią czas. Emocje opadły, wspomnienia przybladły i otwierając ją teraz na nowo mogłam cieszyć się i zachwycać opowieścią.

,,Plantacja Somerset" to z rozmachem napisana saga rodzinna. Losy trzech rodzin splatają się ze sobą i uzupełniają. Podobno nad nimi ciąży klątwa. I chociaż kolejne pokolenia próbują tak żyć jakby nie wierzyły w jej istnienie to zawsze w najmniej odpowiednim momencie dochodzi ona do głosu i rujnuje mozolnie budowane szczęście. To także pasjonująca opowieść o fascynujących czasach - rodzący się Teksas, ruch abolicjonistyczny, zderzenie różnych typów ludzi a w tle także echa wojny secesyjnej. Powieść próbuje uchwycić okres ponad siedemdziesięcioletni z wszystkimi jego problemami, bolączkami i konfliktami. Na tym tle mogą sobie poradzić tylko ludzie twardzi i zdecydowani a przy tym nie pozbawieni wrażliwości i wyobraźni. I tacy właśnie są bohaterowie, którzy podejmują szaloną decyzję by wyruszyć na zachód w poszukiwaniu swojego miejsca do życia oraz tam budujący nową społeczność.

Powieści Leili Meacham to także skomplikowane historie miłosne. Bohaterowie kochają i pożądają ale nic nie jest tam łatwe. Każda miłość okupiona jest ofiarą albo poświęceniem. I nawet Ci, którzy wydawałoby się żyją w szczęśliwym związku skrywają tajemnice, które ujawnione, mogłyby zrujnować życie innych. Miłość musi zejść na dalszy plan gdy do głosu dochodzą takie emocje jak honor, duma, poświęcenie czy powinność w stosunku do innych. Nikt tak jak bohaterowie nie przekona się jak wielki ciężar przyjdzie im dźwigać, decydując się na rezygnację z miłości.

,,Plantacja Somerset" to pełna rozmachu i emocji powieść. Zachwyca różnorodnością bohaterów, zawiłością czasów w których przyszło im żyć, nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Nic tutaj nie da się przewidzieć. Los płynie w dowolnym kierunku zmuszając bohaterów by dostosowały się albo ogłosiły porażkę. Teksańczycy to jednak twardy naród więc raz za razem stają do walki i pokazują, że nikt, nawet los i życie, nie będzie im grał na nosie. Polecam! 

p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  74,9 m - 4,1 cm = 70,8 cm.