wtorek, 31 lipca 2018

,,Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy." Swietłana Aleksijewicz


Tytuł oryginału:  Poslednije swidietieli

Są takie przypadki gdy mniej znaczy więcej. Gdy pojedynczy głos nabiera mocy. A zebrane w jedną całość pojedyncze głosy stają się krzykiem, wymownym, bolesnym, takim obok którego nie można już przejść obojętnie. Taki właśnie jest ten reportaż Aleksijewicz.

Reporterka w jednym zbiorze zawarła kilkadziesiąt głosów dzieci, teraz już dorosłych ludzi, którzy przeżyli koszmar II wojny światowej. Są to zaledwie migawki, urwane wspomnienia, cienie koszmarów jakie ci ludzie doświadczyli. Czasem bardzo wyraźne, czasem nie do końca zrozumiałe - mroczne, bolesne, odarte z wrażliwości, dobra - tym gorsze i bardziej przejmujące, że widziane oczami dziecka. Pozbawione skali przez którą dorosły próbuje złagodzić, wybielić, wymazać pewne wydarzenia.

Reportażu, mimo jego niewielkich rozmiarów fizycznych, nie da się przeczytać na raz. Ja nie byłam w stanie. Każda historia wymaga pochylenia się nad nią, zrozumienia, zapamiętania i nie pozwolenia by kiedykolwiek coś takiego się powtórzyło. Trzeba w milczeniu wysłuchać co mówią ocaleni a potem wszelkie słowa stają się zbędne.

,,Zaginione Miasto Boga Małp" Douglas Preston

 Tytuł oryginału: The Lost City of the Monkey God

Skończyłam. I zostałam z poczuciem jakbym czytała dwie zupełnie różne książki, połączone w jeden tom.

Pierwsza połowa książki to reporterska relacja z poszukiwań owianego legendom, zaginionego miasta, które miało być siedzibą zapomnianej cywilizacji. Od wieków w Hondurasie znana była legenda o mieście poświęconym Bogu małp, nad którym rzekomo ciąży klątwa. Przez stulecia śmiałkowie wyruszali na wyprawy w jego poszukiwaniu ale nigdy jednoznacznie nie dało się zidentyfikować. Dopiero rozwój techniki w XXI wieku pozwolił przy użyciu skanowania lidarowego zlokalizować nie jedno ale dwa porzucone siedliska. Z zapartym tchem czytałam tę relację. Wręcz miałam wrażenie, że sama jestem jeszcze jednym uczestnikiem wyprawy, krok za krokiem dochodząc do prawdy i odsłaniając tajemnice jakie skrywa dżungla. Preston tak opowiada o tym co się działo, że wszystko staje się namacalne a emocje jakie towarzyszyły badaczom jeszcze raz odżywają i udzielają się czytelnikowi.

Słabiej, a nawet ludno jest w drugiej połowie książki, która nagle z niezwykłej przygody staje się nudnym traktatem o chorobach by potem stać się manifestem społeczno-polityczno-ekologicznym. Racjonalizm, przyziemność i realne problemy zabijają pasje i chłodzą entuzjazm. Odzierają mit z jego niezwykłej otoczki i pozostawiają to co zawsze: zniszczenia, choroby oraz borykanie się z brakiem funduszy.

Pomimo słabego zakończenia warto sięgnąć po tę książkę. Dzięki niej choć na chwilę przypominamy sobie, że świat może zadziwiać i skrywać niezwykle tajemnice. Chociaż białych plam na mapie nie zostało zbyt wiele zawsze jest coś do odkrycia i zbadania. Nawet zwykły laik przez moment poczuje jaka siłę ma prawdziwa pasja badacza i odkrywcy a przy okazji zetknie za kulisy wyprawy badawczej by zobaczyć zarówno dobre jak i złe czy wręcz niebezpieczne jej strony. 

 p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  66,3 cm - 2,9 cm = 63,4 cm,

środa, 18 lipca 2018

,,Otchłań. Tom I" Peter V. Brett

 Tytuł oryginału: The Core

Ostateczna rozgrywka między ludzkością a demonami jest coraz bliżej. Coraz wyraźniejsze staje się to na co od dawna przygotowywali się Arlen i Ahmann. Jednak ludzie nadal nie są gotowi: podzieleni, skłóceni, coraz bardziej koncentrujący się tylko na swoich własnych celach. Na szczęście są jednak ludzie, którzy nieustannie przypominają, że Sharum Ka już się zaczęła. Trzeba chwycić w dłonie każdy rodzaj broni i stanąć do walki.

,,Otchłań. Tom I" to powrót do najlepszych momentów sagi. Autor zaczyna domykać wszystkie wątki, ogranicza niepotrzebne dłużyzny a to co było nie do końca jasne, wreszcie nabiera znaczenia. Znów na scenę wkraczają główni bohaterowie, którzy mają jeden, jasny cel - pokonać i na zawsze unicestwić nękające ludzkość od zawsze demony. Najpierw jednak po raz kolejny muszą utemperować charaktery, schłodzić gorące głowy i jeszcze raz przypomnieć o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Polityka, intrygi, niesnaski schodzą na dalszy plan, teraz jest tylko jeden cel bo Nów się zaczął i demony przybrały na sile.

Wreszcie w tej części akcja ruszyła. Początkowo trochę ospale, ale z każdym kolejnym rozdziałem dzieje się coraz więcej. Wszystko co było przez tyle tomów przygotowywane wreszcie nabiera swojego prawdziwego znaczenia. Świat staje się jeszcze bardziej niebezpieczny ale nie czekają już bezsilni, kuląc się po kątach. Wybawiciele dali im nadzieję i pozwoli uwierzyć we własne siły. Czy jednak to wystarczy? Czy uda się wszystkich zjednoczyć? Czy demony zostaną pokonane? Ten tom zaostrza apetyt, daje do myślenia i ucina się w najciekawszym momencie. Nie pozostaje więc nic innego jak sięgnąć po kolejną, ostatnią część.

poniedziałek, 16 lipca 2018

,,Opowieści królowej pustyni" Gertrude Bell

Tytuł oryginału: Tales from the Queen of the Desert

Nie ukrywam, że jako nastolatka z zapartym tchem śledziłam serial ,,Przygody młodego Indiany Jonesa". Do dziś pamiętam szczególnie te, których akcja rozgrywała się na Bliskim Wschodzie. W pamięć zapadły mi niezwykły klimat niczym z baśni Tysiąca i Jednej Nocy oraz zapierające dech w piersiach przygody. Dlatego gdy na półce zobaczyłam ,,Opowieści królowej pustyni" wiedziałam, że jest to książka wobec, której nie mogę przejść obojętnie.

Sama autorka była postacią nietuzinkową. Już na początku XX wieku odważnie i z determinacją weszła w przestrzenie zarezerwowane dla mężczyzn. Jej życie było barwne, tajemnicze i nasycone przygodami a relacja z podróży, którą czytałam jest zaledwie znikomym odbiciem tego co naprawdę widziała i przeżyła. Reportaż skupia się właściwie na dwóch wędrówkach: przez Iran i Syrię. Nie ma tutaj jednak mrożących krew w żyłach historii ale jest ciekawy obraz świata, który niestety już w większości zniknął. Świata tajemniczego, przesyconego niesamowitością, otwartego na przybyszów z zewnątrz ale i dumnego oraz bardzo bogatego pod względem kulturalnym. Świata gdzie wspólnie egzystują przeszłość i teraźniejszość.

Bardzo interesujące jest także spojrzenie na podróż i wędrówkę samą w sobie. Teraz gdy podróżowanie stało się łatwe oraz dostępne dla każdego, ciekawie patrzy się na wszystko oczami kogoś kto wiedział, że należy do nielicznych i próbuje przybliżyć to co widzi i przeżywa innym. I mimo, że wiele się zmieniło. Jedno pozostaje niezmienne: Gertrude Bell tak jak wielu innych podróżników podkreśla, że najważniejsze jest spotkanie innego człowieka - nie ważne czy na chwilę czy na dłużej. To właśnie spotkania są wyróżnikami i determinują, określają prawdziwego podróżnika.

Bardzo przyjemnie spędziłam czas z ,,Opowieściami Królowej Pustyni". Mocno oddziałuje klimat retro, a jeśli ktoś, tak jak ja, lubi coś takiego, to na pewno się tutaj odnajdzie.

 p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  68,5 cm - 2,2 cm = 66,3 cm,

sobota, 14 lipca 2018

,,Grzeszne pragnienia" Elizabeth Hoyt

 Tytuł oryginału: Scandalous Desires
 
,,Grzeszne pragnienia" to trzeci tom serii o niesławnej dzielnicy Maiden Lane. W miejscu tym wszystko może się zdarzyć cnotliwa panna spotyka okrytego niesławą lorda a spokojnej wdowie przyjdzie zmierzyć się z piratem. Nic tam nie jest jednoznaczne, każdy skrywa swoje tajemnice, mroczna atmosfera pozwala wyjść na jaw ukrytym pragnieniom,coś co jawiło się jako złe i grzeszna nagle odsłania swoje całkowicie odmienne oblicze.

Para bohaterów, której poświęcony jest ten tom przewijała się w tle dwóch poprzednich. To spokojna Silence, która niedawno straciła męża na morzu oraz Czarujący Mickey - pirat rzeczny, który rok temu dla kaprysu zniszczył reputację Silence. Teraz ponownie krzyżują się ich drogi i okazuje się, że coś co pojawiło się przy ich poprzednim spotkaniu wcale nie znikło. Wręcz przeciwnie, nasila się i potęguje. Oboje uparcie próbują z tym walczyć ale los bywa przekorny a miłość zupełnie ślepa.

Dużo spodziewałam się po tej części. Silence i Michael wydawali mi się parą, która jak się spotka to będzie wrzeć i kipieć a i istry będą latać na wszystkie strony. Cóż, wyszło trochę blado. Ona nie jest aż tak silna i zdeterminowana jak przy pierwszym spotkaniu a i on nie jest aż tak zły i cyniczny jak można by się spodziewać. Praktycznie od początku jest różowo, cukierkowo i bajkowo. Pozostała zaledwie namiastka tego czego oczekiwałam. Ale nie narzekam, Elizabeth Hoyt to niezła pisarka, której romanse historyczne świetnie się czyta. Wnosi dużo świeżości do gatunku, umiejętnie łącząc lekką przygodę z wielką namiętnością i pasją. Nawet w okrojonej wersji czuć szalejące emocje, które targają bohaterami. Czy trzeba czegoś więcej na leniwe sobotnie popołudnie?

wtorek, 10 lipca 2018

,,Życie w średniowiecznym zamku" Frances Gies, Joseph Gies

Tytuł oryginału:  Life in a Medieval Castle

,,Życie w średniowiecznym zamku" to przystępnie i ciekawie napisane kompendium wiedzy o tym jak naprawdę wyglądało życie w średniowieczu oraz jak ważną rolę ogrywał zamek.

Autorzy wychodzą od faktów podstawowych takich jak sama historia powstania, wręcz geneza zamku, jego budowy, pomieszczeń z jakich się składał by potem przejść i zaprezentować dużo szersze spojrzenie. Już nie skupiają się na czysto formalnych zadaniach ale pokazują ludzi, kulturę, obyczajowość, mentalność mieszkańców fortecy oraz jej okolicy. Poruszają tak ważne i charakterystyczne zagadnienia jak stosunek wasal-senior, odniesienie do kobiet czy wręcz ikoniczny i nieodłącznie związany z myśleniem o wiekach średnich - motyw rycerza, jego roli, zachowania, zarówno w czasie pokoju jak i wojny.

Przystępna forma, lekki język tylko ułatwiają odbiór. Pozwalają nawet kompletnemu laikowi zmierzyć się z danymi historycznymi i przyswoić je. Dla autorów głównym przykładem jest angielski zamek Chepstow ale nie ograniczają się tylko do niego. Wręcz przeciwnie często sięgają po inne przykłady, tworząc pracę, którą czyta się jak powieść fabularną. 

 p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  71,4 cm - 2,9 cm = 68,5 cm,

niedziela, 8 lipca 2018

,,Dom czwarty" Katarzyna Puzyńska


Po dramatycznym zamknięciu sprawy Łaskuna bohaterowie są bardzo podzieleni. Każde z nich na swój sposób próbuje sobie poradzić z tym co się wydarzyło oraz w jaki sposób wpłynęło na ich życie. Gdy jednak dociera do nich wiadomość o tajemniczym zaginięciu Klementyny Kopp, Daniel, Emilia i Weronika na powrót zwierają szyki i podejmują działania. Wyruszają do nie tak odległych Złocin, by rozwiązać sprawę zaginięcia ale i zmierzyć się z tajemnicami sprzed lat, które sięgają swymi korzeniami aż do czasów II wojny światowej. Praca nad sprawą, nie będzie jednak łatwa: zderzą się z murem milczenia, zadawnionymi urazami ale i przede wszystkim sami ze sobą i swoimi demonami.

Katarzyna Puzyńska lubi komplikować życie bohaterom i wcale nie oszczędza ich. Szczególnie obrywa się Danielowi, który zaczyna stawać się modelowym ,,bad ass-em". Mimo to idealnie wpasowuje się w tło sprawy - tak samo jest mroczny, chamski, nieoczywisty i chwilami pozbawiony zahamowań. Dominuje w nim brutalna siła, szorstkość. Nie można jednak powiedzieć, że jego czyny przynoszą zamierzony skutek - wręcz przeciwnie, są źródłem chaosu i kolejnych problemów. Jeśli chodzi o skuteczność to zdecydowanie na pierwszy plan wysuwają się Emilia i Weronika - uparte, dociekliwe, inteligentne i zdeterminowane by poznać prawdę, wyjaśnić zagadkę oraz wreszcie wyrwać mieszkańców Złocin z kręgu milczenia.

,,Dom czwarty" to bardzo dobrze skonstruowany kryminał z pogłębioną warstwą psychologiczną. Wciąga zarówno misternie budowana intryga, w której z każdą stroną napięcie narasta ale także jest się pod wrażeniem jak postępuje z tomu na tom rozwój postaci. Bohaterowie przestali już być sympatycznymi, uśmiechniętymi funkcjonariuszami - nabrali wielowymiarowości, kipią od uczuć a ich zachowanie ciężko przewidzieć. Wpływa to zarówno na tok sprawy jak i na odbiór czytelniczy. Już niczego nie można być pewnym, a przecież to czytelnicy lubią najbardziej.

 p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  74,9 cm - 3,5 cm = 71,4 cm,

sobota, 7 lipca 2018

,,Gdy zapada zmrok" Jørn Lier Horst

 Tytuł oryginału: Når det mørkner

William Wisting jest początkującym policjantem. Próbuje radzić sobie łącząc trudy świeżaka w zawodzie z rolą młodego ojca. Instynkt pcha go jednak ku roli prawdziwego śledczego. Przypadek sprawia, że trafia na trop tajemniczej sprawy sprzed prawie sześćdziesięciu lat. W zapomnianej, nieużywanej stodole jest ukryte porzucone auto. Nikt nie wie do kogo należy oraz że jego historia skrywa mroczny sekret.

,,Gdy zapada zmrok" to moje pierwsze spotkanie z kryminałami J.L. Horsta. Pierwsze ale całkiem satysfakcjonujące. Prosta, pełna zagadek fabuła, oparta na dwóch zagadkach, które dzieli spory szmat czasu. A do tego nieopierzony policjant, który dopiero się uczy. Nie zdoła on uniknąć błędów i wpadek ale upór, dociekliwość i wrodzony instynkt doprowadzą go w końcu do rozwiązania sprawy oraz poznania skrywanej prawdy.

Ogromny plusem, przynajmniej dla mnie, jest kreacja bohatera. Nie jest to schematyczny sterany życiem, cyniczny i zgorzkniały śledczy ale typowy świeżak, który braki w doświadczeniu nadrabia entuzjazmem, ciekawością i uporem, który pcha go tam gdzie doświadczony śledczy by nie poszedł. Fakt, bywa nieporadny, popełnia błędy ale jest to jeden z elementów, który będzie budował jego doświadczenie oraz stanie się nauczką na przyszłość. Na szczęście nie stracił jeszcze ideałów więc ta cecha też bardzo mocno oddziałuje na prowadzoną sprawę i sprawia, że całe śledztwo prowadzone jest zupełnie inaczej niż można by się spodziewać.

,,Gdy zapada zmrok" to całkiem przyzwoity kryminał, inny, wykraczający poza schemat ale i nie pozbawiony elementów, przykuwających uwagę. 

 p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  76,3 cm - 1,4 cm = 74,9 cm,

piątek, 6 lipca 2018

,,Bossman" Vi Keeland

 Tytuł oryginału: Bossman

,,Bossman" to bardzo pozytywne zaskoczenie. Lekko napisana, pobudzająca zmysły i wyobraźnię historia dwójki trochę przypadkowych kochanków.

Ona jest na randce w ciemno, on - też umówiony. Każde z kimś innym ale początkowo tylko po to by przerwać nudę rozpoczynają bardzo zmysłową grę. I mimo, że iskry latają, wszystko naokoło wystawione jest na pożar, nie sprowadza się to tylko do seksu, trochę czasu minie. Zaostrza to tylko jeszcze bardziej apetyt i sprawia że im dalej tym lepiej.

Bo Reese i Chase są niebanalni: dowcipni, inteligentni, z pazurem ale i posiadający swoje drugie dno, które bardzo mocno wpływa na to jacy są obecnie i jakie decyzje podejmują. Nic w ich przypadku nie jest jednoznaczne i z góry ustalone. Sprawiają wrażenie wyluzowanych, czerpiących z życia pełnymi garściami, żadnych przyjemności ale to tylko pozory. Ich prawdziwe oblicze jest dużo bardziej skomplikowane i wieloznaczne.

Trzeba oddać autorce, że tworząc lekka opowieść o zabarwieniu erotycznym nie sprowadziła jej tylko do warstwy zmysłowej. Dużo szerzej rozbudowała opowieść, nadając jej mocniejszy wydźwięk. Dzięki temu przyjemnie się to czytało oraz z ogromnym zainteresowaniem obserwowało potyczki bohaterów. Świetna książka na wakacje chociaż okładka to akurat nie moje klimaty.

czwartek, 5 lipca 2018

,,Meksykański sen" Jean-Marie Gustave Le Clézio

Tytuł oryginału: Le rêve mexicain ou la pensée interrompue

Lubię czasem sięgać po książki nieoczywiste - takie po których nie wiem czego mogę się spodziewać. Lubię sama wyrabiać sobie zdanie a nie bazować czy odnosić się do innych. Taką książką jest właśnie literacki, bardzo nostalgiczny, dotykający jakich wrażliwych, uśpionych strun esej o zagładzie Majów.

Autor miesza historię, relacje współcześnie konkwiście żyjących świadków z własnymi odczuciami i przemyśleniami snując opowieść o świecie i ludziach, którzy padli łupem przebiegłości, chciwości, brutalności ale i równocześnie stali się ofiarami samych siebie: swoich wierzeń i przekonań. Autor chce się z tym wszystkim zmierzyć, skonfrontować to co przetrwało w ogólnej świadomości z tym co naprawdę miało miejsce. Przywołuje całe mnóstwo danych i faktów ubierając je w piękne słowa.

,, Meksykański sen" zmusza do refleksji, nie tylko o tym co było ale i o tym co jest. O tym jak jedna, bardziej ekspansywna kultura niszczy inną, o wzajemnym niezrozumieniu, o uniwersalnych ludzkich przywarach i grzechach, o tym co chcemy widzieć. Trudny, mocny esej, który czyta się bardzo powoli i powoli zajmuje miejsce w świadomości.

 p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  77,7 cm - 1,4 cm = 76,3 cm,

środa, 4 lipca 2018

,,Lapidarium VI" Ryszard Kapuściński

 
Wygrzebałam ten tomik na początku roku w jednym z koszy z tanimi książkami w hipermarkecie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam na jak niezwykłą książkę trafiłam.

,, Lapidarium VI" to ostatni ze zbiorów myśli Ryszarda Kapuścińskiego. Trudno wskazać jedna myśl przewodnią, która najlepiej scharakteryzowała by całość. Jest to raczej tomik pełen luźnych spostrzeżenia, niedokończonych myśli, notatek, cytatów - zapis tego co kłębiło się i narastało w umyśle Kapuścińskiego.

Mnie osobiście uderzyły dwa, cały czas przewijające się spostrzeżenia na temat Innego oraz postępującej globalizacji i cyfryzacji świata. Choć od śmierci Ryszarda Kapuścińskiego minęło już ponad dziesięć lat nie sposób odmówić mu ogromnej wrażliwości, umiejętności obserwacji świata i wysnuwania dalekowzrocznych wniosków. To co jego uderzało już dekadę temu teraz dochodzi coraz bardziej do głosu. Zdawał sobie sprawę, że świat może czekać kryzys migracyjny, bolesne zderzenie kultur chrześcijańskiej i islamskiej, dostrzegał także zagrożenia płynące w rozwoju technologii cyfrowych, to jak coraz bardziej Europa zamyka się na świat i zatraca się naturalna ciekawość świata oraz zdolność obserwacji. Już dekadę temu widział że coraz mniej chcemy dostrzegać i rozumieć, ludzkość gubi się pod nawałem informacji, które traci swoje znaczenia i ważność - wszystko staje się krótkoterminową sensacją, ekstremalnie szybko zastępowana nową.

Czytałam ten zbiórek bardzo długo. Często odkładałam bo wiele razy uderzała mnie aktualność i przenikliwość obserwacji w nim zawartych. Z pewnością nie jest to lektura na raz ale taka do której warto wracać. Poleca!

 p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  79,1 cm - 1,4 cm = 77,7 cm,

wtorek, 3 lipca 2018

,,Jestem śmiercią" Chris Carter

 Tytuł oryginału: I am Death

Do powieści Chrisa Cartera wraca się jak do ulubionego serialu kryminalnego. Bo jedno jest tutaj pewne: będzie niebezpiecznie, nieobliczalnie, nieoczekiwanie i z pewnością szybko nie uda się tego wyprzeć że świadomości.

I tak jest i tym razem. Carter nie bawi się w długie wprowadzenia od razu wrzuca czytelnika w środek nietypowej wydawałoby się zbrodni: młoda kobieta zostaje zuchwale porwana z domu gdzie opiekowała się dzieckiem. Kilka dni później zostają znalezione jest makabrycznie potraktowane zwłoki. Wtedy staje się jasne, że to sprawa dla Huntera i Garcii. Po raz kolejny przyjdzie zmierzyć im się że zwyrodnialcem, który zagraża mieszkańcom Los Angeles.

,,Jestem śmiercią" nie pozwala się nudzić. Od pierwszych stron trzyma w napięciu i elektryzuje. Metody postępowanie są tak różne, że nastrój waha się od zaskoczenia, przez niedowierzanie aż po czyste przerażenie. Carter umiejętnie stopniuje napięcie i podkręca tempo akcji by nie pozwolić choć na chwilę dekoncentracji. Trzeba być czujnym i uważnym by dotrzeć do prawdy, choć i tak ona dosyć mocno zaskoczy.

Pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy lubią bawić się w kotka i myszkę z nieobliczalnym psychopatą, czuć jego oddech na karku a potem...ze spokojem zamknąć książkę. Warto! 

 p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  81,0 cm - 1,9 cm = 79,1 cm,

,,Obrączka diabła" Vidar Sundstøl

 Tytuł oryginału: Djevelens giftering

W moim ,,książkowym życiu" istnieje specjalna kategoria książek. Przyznam, że od tych, szczególnych nie wymagam za wiele. Ale muszą mieć jedną ważną cechę - musi mi się je dobrze czytać w komunikacji miejskiej oraz być na tyle mało wciągające , żebym bez żalu je zamykała jak dojadę do swojego przystanku. Idealnie w to wpisuje się ,, Obrączka diabla".

Intryga nie jest specjalnie skomplikowana. Były policjant wraca po ponad ćwierćwiecznej nieobecności na pogrzeb byłego partnera. Ta dosyć tajemnicza i zagadkowa śmierć nie daje spokoju. Wywołuje skojarzenia z inną sprawą z przeszłości, która nigdy nie została rozwiązana. Zaczyna się śledztwo, pełne sprzeczność, niedopowiedzeń, dziwnych religijnych odniesień oraz głęboko sięgające do wewnętrznych wierzeń małej norweskiej społeczności.

Powieść ma swoje lepsze i gorsze momenty. Z pewnością do tych pierwszych należy powoli budowany klimat, stopniowo gęstniejącą atmosfera oraz niepewność i zagadkowość budowana na kanwie wyrugowanych wierzeń. Minusem jest chaos w śledztwie oraz słabiutkie rozwiązanie oraz niejasne jego umotywowanie. W sumie w powieści trochę brakuje silnej osi, wokół wszystko mogloby się toczyć. Sporo się dzieje ale wszystko jest trochę chaotyczne i wrażenie słabo ze sobą powiązanego. Pojawiają się wątki, które znikają i nie wiedzieć dlaczego w ogóle zostały wspomniane. Jednak tak jak pisałam na początku, do autobusu czy tramwaju nie potrzebuje dzieł wybitnych, raczej takich, które łatwo i szybko czyta. A ,, Obrączka diabła" taka właśnie jest.

poniedziałek, 2 lipca 2018

,,Kamienny krąg" Jean-Christophe Grangé


Tytuł oryginału: Le concile de pierre

Książki Grange były dla mnie synonimem świetnej rozrywki. Wspomnienia z nimi związane to mocny, pełen krwi i nieoczekiwanych zwrotów akcji z zakończeniem jakiego trudno wcześniej przewidzieć. Na to się właśnie nastawiłam sięgając po ,, Kamienny krąg".

Trudno zaprzeczyć. Mamy intrygujące otwarcie. Młoda kobieta adoptuje dziecko pochodzenia azjatyckiego wokół którego prawie natychmiast zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Ktoś czyha na ich życie a i samo pochodzenie chłopca okazuje się być dużo bardziej zawiłe niż początkowo się wydawało. Próbując odkryć zależności Diana krok za krokiem wplątuje się w głębsza intrygę, która sięga swoimi korzeniami daleko w przeszłość.

,, Kamienny krąg" miał potencjał. Mroczną zagadkę, nieustanne poczucie zagrożenia, następujące po sobie w szybkim tempie zwroty akcji. Jednak wszystko to zabił absurd i brak logiczności. Grange zbyt daleko poszedł w komplikowania i udziwnianiu intrygi przez co pozbawił ją ostatnich podrygów realizmu. Zamiast trzymającego w napięciu thrillera powstała ciężko strawna papka, która z każdą kolejną strona staje się coraz mniej strawna. W sumie trochę z rozbawieniem czekałam na to co on jeszcze wymyśli i jak absurdalnie spróbuję połączyć bardzo rozjechane wskazówki. Zakończenie wypadło słabo i absurdalnie. Ale chyba każdemu mogą zdarzyć się takie babole.

,,Małżeństwo do poniedziałku" Denise Hunter

Tytuł oryginału: Married 'til Monday

,,Małżeństwo do poniedziałku" to moje drugie spotkanie z Denise Hunter i jej opowieściami, które wpisują się w nurt romansów chrześcijańskich. Ale nie ma co się obawiać, wiara i Bóg są obecne ale jednak najważniejsze miejsce zajmuje opowieść o dwójce rozdartych ludzi i ich wzajemnych relacjach.

Abby i Ryan byli małżeństwem przez jakiś czas ale z powodu bolesnych wydarzeń zdecydowali się na rozstanie i rozwód. Trzy lata później Ryan nadal kocha swoją byłą żonę i postanawia o nią jeszcze raz zawalczyć. Okazja nadąża się wkrótce. Okazuje się że Abby nie powiedziała o rozwodzie swoim rodzicom, którzy teraz zapraszają ich na uroczystość 35-lecia ślubu. Abby i Ryan muszą spedzą razem w samochodzie mnóstwo czasu co pozwoli na nowo im się odkryć i zrozumieć dlaczego ich małżeństwo się skończyło.

To poruszająca opowieść o zrozumieniu, wybaczeniu, dokonywaniu wyborów oraz pozwalaniu innym by też mogli sami o sobie decydować. Delikatnie i z dużym wyczuciem taktu poruszane są ważne i bolesne tematy. Pojawiają się łzy wzruszenia, wściekłości ale i bezsilności. Mimo to autorka nie zapomina, że dobra opowieść musi oprócz wywoływania całej gamy emocji, mieć też dobre zakończenie a tutaj na takie możemy liczyć.

Przyznam, że coraz bardziej podobają mi się te lekkie ale poruszające i zapadające w pamięć opowieści. Przesycone są dobrymi wartościami oraz pokazują, że z każdej rozpaczy da się wyjść o ile zaufa się Bogu oraz pozna i rozliczy się ze sobą samym.