środa, 31 lipca 2019

,,The Cowboy's Return" Carolyne Aarsen

Lukas wrócił po kilku latach nieobecności do rodzinnej miejscowości Rockyview by przejąć dom i farmę po zmarłym dziadku ze strony ojca. Dopiero co, po wypadku w piach obróciła się jego kariera wojskowa i na nowo musi szukać swojego miejsca w życiu. Powrót do domu nie jest łatwy. Wraca do miejsca, które nigdy nie było jego miejscem i do babki, która po śmierci jego rodziców oddała go na wychowanie obcym ludziom. Teraz to ona dochodzi do siebie po operacji i nieoczekiwanie jej pielęgniarką jest Summer, dawna dziewczyna Lukasa, obecnie będąca w zaawansowanej ciąży. Spotkanie całej trójki w jednym domu oraz śnieżyca staną się momentem przełomowym dla wszystkich bohaterów. Zostaną skonfrontowani ze swoją przeszłością, problemami i zobaczą, że wszystko ma swoją drugą, mniej oczywistą i bardziej bolesną stronę.

,,The Cowboy's Return" to opowieść wpisująca się w kanony romansu chrześcijańskiego. To nie tylko subtelnie opowiedziana historia o uczuciu, które nigdy nie wygasło ale zostało przytłoczone przez niezrozumienie i problemy codzienności ale także bardzo poruszająca opowieść o wybaczeniu i otwieraniu się na innych ludzi. Cała trójka głównych bohaterów: Lukas, Summer i Glenda najpierw sami zostali boleśnie zranieni - przeżyli śmierć bliskich im osób i nie umieli sobie z tym poradzić. Zamknęli się na innych i oddalili od tych, którzy powinni być ich oparciem, uparcie trwali w swoim własnym zranieniu nie zauważając, że sami też ranią swoja postawą innych. Nauczyli się uciekać zamiast stawać twarzą w twarz ze swoimi problemami. Dopiero wymuszona przez okoliczności konfrontacja pozwoli im znaleźć upragniony spokój duszy i zdobyć się na najtrudniejszy krok - wybaczenie.

,,The Cowboy's Return" nie jest może spektakularną powieścią, nie ma w niej wielu zaskoczeń ale niesie w sobie ogromne pokłady ciekła i pozytywnych uczuć. Skupia się na małych życiowych gestach, prostych elementach każdego dnia, spokojnym budowaniu relacji międzyludzkich. Koncentruje się na tych wszystkich prostych rzeczach, które traktujemy za tak duży pewnik, że wręcz nie zauważamy a przecież to one decydują o szczęściu i budują spokojne, normalne życie.

Ja książkę Carolyne Aarsen czytałam w ramach swojego corocznego postanowienia, by doskonalić znajomość angielskiego i przyznam, że po raz pierwszy był to tak idealny strzał w dziesiątkę. Ciekawa, wciągająca fabuła oraz prosty i łatwo trafiający do odbiorcy język sprawiły, że czytałam w ekspresowym tempie, prawie w ogóle nie zauważając, że czytam w innym języku niż polski. Dlatego polecam zarówno tym, którzy szukają książki by rozwijać angielki jak i tym, co chcą po prostu poczytać lekką ale mądrą opowieść.

wtorek, 30 lipca 2019

,,Mason. CIA, narkotyki, mroczne tajemnice Hollywood" - I Rozdział

Książka wydana nakładem wydawnictwa Akurat - Premiera 17 lipca 2019




Wkrótce, na początku sierpnia, minie dokładnie 50 lat od chwili gdy wyznawcy sekty założonej przez Charlesa Mansona dokonali serii brutalnych zbrodni, z których niewątpliwie najgłośniejszą i najbardziej makabryczną była ta popełniona w willi Romana Polańskiego przy Cielo Drive. Została wtedy wraz z grupą przyjaciół zamordowana ciężarna żona Polańskiego, Sharon Tate. I chociaż minęło tyle lat, powiedziano na ten temat tak wiele, ta zbrodnia oraz sama postać Mansona nadal elektryzuje społeczeństwo, budzi ciekawość, nadal wywołuje dreszcze. Bo chociaż tak wiele powiedziano, ma się cały czas poczucie, że równie dużo pozostało niedopowiedziane i to nie tylko w sferze samego morderstwa ale także jeśli chodzi o szerszy konspekt wydarzeń jakie rozegrały się latem 1969.

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Akurat miałam możliwość z zapoznaniem się z fragmentem najnowszej publikacji poświęconej Mansonowi i tamtym wydarzeniom. Mimo, że prolog i pierwszy rozdział to zaledwie przedsmak całej książki można już wyczuć wyraźny klimat w jakim autor, Tom O'Neil podążą. Prolog sporo wyjaśnia, dlaczego w ogóle powstała kolejna publikacja na ten sam temat, temat do którego nikt już nie chce wracać i który zdaje się być dla wielu bardzo niewygodny. O'Neil chce sięgnąć głębiej, odkopać to co przykryto i wydobyć na światło dzienne wszystkie przekłamania i niedopowiedzenia.  Chce skonfrontować oficjalną prawdę głoszoną przez byłego prokuratora Vincenta Bugliosi z własnymi odkryciami i własnym dziennikarskim śledztwem. Takie wyraźne postawienie sprawy nadaje książce cel i kierunek, gdzie ma nadzieję znaleźć odpowiedzi na stawiane sobie pytania.

Rozdział 1 to reporterskie odtworzenie zdarzeń z 9 sierpnia 1969, prezentacja najważniejszych osób biorących w nich udział oraz pobieżne zapoznanie z śledztwem a w finale procesem sądowym. Na tym etapie przywoływane są tylko suche, ogólnodostępne fakty. Jednak nie da się ukryć, że jest to bardzo mocne podłoże by móc zacząć zadawać pytania i wyciągać wnioski. Wyraźnie czuć, że autor nie będzie koncentrował się na tym co widać na pierwszy rzut oka ale chce drążyć głębiej i zrozumieć dlaczego w ogóle doszło do zbrodni, co kierowało sprawcami i jakie, w dalszej perspektywie, miało to przełożenie na całe społeczeństwo.

Fragment, który czytałam, nie dał odpowiedzi, nic nie wyjaśnił, wręcz przeciwnie sprawił, że zaczęłam szukać i wiem na pewno, że chcę przeczytać całość. Raczej nie spodziewam się radykalnej i jednoznacznej odpowiedzi na wątpliwości, które mnie nurtują. Ale jeśli całość poprowadzona jest w duchu tej samej konkretności, dociekliwości i rzeczowego podejścia do tematu to z pewnością może dostarczyć wielu zaskoczeń i rzucić zupełnie nowe światło na tę zbrodnię. Mam nadzieję, że wyjaśni także dlaczego akurat Manson, zbrodniarz siedzący przez pół wieku za kratkami, tak mocno zapisał się na kartach popkultury.

niedziela, 28 lipca 2019

,,Zabójstwo Pitagorasa" Marcos Chicot

 Tytuł oryginału: El asesinato de Pitágoras

Pitagorasa z pewnością, każdy kojarzy, bo któż nie musiał uczyć się na pamięć jednego z najważniejszych matematycznych twierdzeń. Z pewnością wtedy też każdy się zastanawiał po co jest mu potrzebna wiedza, że suma kwadratów boków przy kącie prostym jest równa kwadratowi przeciwprostokątnej (tak, nadal to pamiętam :). Dlatego pomysł Marcosa Chicota, żeby wykorzystać wiedzę matematyczną i na jej podstawie zbudować wątek sensacyjny jest trochę ryzykowna ale i rozbudza ciekawość.

V w. p.n.e. Wspólnota założona przez Pitagorasa wyrosła na swego rodzaju potęgę. Wartości wyznawane przez wielkiego filozofa są podstawą funkcjonowania całej społeczności a wyznacznikiem pozycji jest stopień wtajemniczenia i ilość posiadanej wiedzy naukowej. Sam Pitagoras zaczyna myśleć nad wyznaczeniem swojego następcy, gdy całą społecznością wstrząsają kolejno brutalne zabójstwa uczniów, którzy są brani pod uwagę jako jego potencjalni następcy. Tajemniczy wróg zdaje się wyprzedzać o krok wszystkie działania jakie podejmuje Pitagoras wraz ze swoją córką Ariadną i przyjacielem Akeonem.

,,Zabójstwo Pitagorasa" nie jest książką naukową, chociaż przemyca sporo wiedzy matematycznej ani historyczną, chociaż autor twierdzi, że wiele zdarzeń jest autentycznych i opartych na źródłach historycznych. To tak naprawdę powieść sensacyjno-przygodowa ubrana w ładny choć trochę naiwny płaszczyk historyczny. Ma swoje plusy: trzyma w napięciu, zaskakuje, łączy wiele wątków w jedną ciekawą opowieść ale równocześnie nie sposób nie uśmiechać się czytając o zachowaniach i metodach, które nierozłącznie kojarzą się z czasami współczesnymi. Ale wiecie co, to nie ważne. Bo tak książka to powieść czysto rozrywkowa i w taki sposób najlepiej ją traktować. Obserwowanie rozgrywki Pitagorasa z jego arcywrogiem dostarcza wiele emocji, niepewności i zaskoczeń. Jest sporo makabry, która ma chyba na celu podkreślenie jak bardzo zły jest ten, kto chowa się w cieniu. Szkoda tylko, że w finale autor poszedł po najmniejszej linii oporu i zniszczył to co udało mu się wcześniej zbudować.

Jak ktoś zastanawia się co zabrać ze sobą na urlop to ,,Zabójstwo Pitagorasa" będzie idealne. Przykuje uwagę ale zbytnio nie zmęczy, zaciekawi ale potem bez żalu odłożymy na półkę, sprawi, że dowiemy się czegoś nowego ale tak nie za dużo i w lekki sposób. Chyba dzięki tej książce wyszedł mi idealny przepis na wakacyjną lekturę :) 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 80,20 cm - 4,4 cm = 75,8 cm.

piątek, 26 lipca 2019

,,Książę zmienia wszystko" Christy Carlyle

 Tytuł oryginału: A Duke Changes Everything

,,Książę zmienia wszystko" to książka rozpoczynająca serię ,,Klub książąt" nowej na polskim rynku Christy Carlyle. Opowieść całkiem sympatyczna choć trudno ją nazwać oryginalną. Już pierwsze kilka stron nasunęło mi dosyć wyraźne skojarzenia z książkami Grace Burrows  (,,Miłość barona") czy Sarah McLean (cykl ,,Zasady łajdaków"). Tak, wiem, romans historyczny to taki rodzaj literatury gdzie ciężko wymyślić coś zupełnie nowego ale dobra autorka może wnieść w niego trochę świeżości i wyraźnie zaznaczyć swój styl.

Opowieść o Nicku i Minie jest już od początku naznaczona schematami. On - bogaty, zły, owiany mroczną przeszłością zjawia się w posiadłości, którą odziedziczył i której chce się jak najszybciej pozbyć. Ona - piękna córka zarządcy, po ojcu przejęła stery nas posiadłością i zrobi wszystko by przekonać nowego księcia, że jest to miejsce, o które warto się troszczyć i które warto pokochać. Zanim książę dostrzeże piękno posiadłości, zauważa piękno dziewczyny i traci dla niej głowę. I szczerze, tu mógłby być koniec opowieści, bo chociaż jeszcze przez chwilę się broni to jednak dosyć szybko podporządkowuje się Minie i jakoś tak słabo pokazuje swój charakter. Potem jest tylko różowo, cukierkowo i ...dosyć nudno. Przyznam, że brakło mi humoru, napięcia, emocji, wzruszeń. I wcale nie mam na myśli scen erotycznych (ta, oczywiście jest) ale wszystkich tych elementów, które decydują o wyjątkowości opowieści. Przecież nie musi być dramatycznie żeby było wzruszająco, nie musi być komicznie żeby się uśmiechnąć przy lekturze, mogą istry strzelać w trakcie wymiany zdań a charakter to nie mówienie, że wszyscy się kogoś boją.

,,Książę zmienia wszystko" miało potencjał ale jakoś tak się on rozmył. Została poprawna historia, którą się przeczyta i o niej zapomni. A szkoda!

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 82,0 cm - 1,8 cm = 80,2 cm.

środa, 24 lipca 2019

,,Mortem" Łukasz Jarosz

,,Mortem" to debiut Łukasza Jarosza. Książka ma zarówno dużo wad jak i zalet ale z pewnością wyróżnia ją styl w jakim została napisana. Już początek jest inny, żeby nie powiedzieć dziwny. Psychodeliczna atmosfera, wręcz narkotyczny sen. Z tej szalonej atmosfery wyłania się postać głównego bohatera, policjanta śledczego Łukasza Kowalczyka zwanego Nietzsche. Kowalczyk nie jest lubiany przez współpracowników ale ma instynkt i potrafi dotrzeć do sprawcy. Za sobą ma trudne dzieciństwo i tragiczny wypadek, które są blokadami w kontaktach międzyludzkich. A kontakt z innymi będzie bardzo ważny gdy przyjdzie mu prowadzić śledztwo w sprawie Przystojniaka, brutalnego zabójcy mordującego kobiety.

,,Mortem" nie jest łatwą lekturą. Przede wszystkim autor za bardzo miesza style językowe (ja jestem na tym punkcie bardzo przewrażliwiona i czasem za bardzo działa mi to na nerwy) - raz próbuje prowadzić narrację wysokim stylem, po to by za chwilę skoczyć do kolokwializmów czy wulgaryzmów a potem wrócić na poziom standardowej polszczyzny. O ile są momenty kiedy ma to swoje uzasadnienie, to niestety więcej jest takich kiedy wprowadza to tylko niepotrzebny chaos do historii, w której i tak już dużo się dzieje.

Fabuła to w rzeczywistości kilka spraw prowadzonych równocześnie z główną wycelowaną w Przystojniaka. I o ile ta rozciąga się na całą książkę, pozostałe są tylko wypełniaczami miejsca oraz pokazują brutalne oblicze rzeczywistości. Bo brutalność, makabra, czyste zło przebija się przez całą historię. Wręcz ma się wrażenie, że nie ma dobra, piękna, wrażliwości bo gdy tylko pojawiają się jakieś ich przebłyski, szybko zostają stłumione przez ciemność. Zaciera się granica między dobrem i złem. Policjanci tutaj to nie ci, zwalczający zło ale zmęczeni, skorumpowani, zniechęceni ludzie, którzy już za bardzo nie wiedzą co i po co robią.

,,Mortem" nie jest powieścią, która zapadnie w pamięć. Nie ma w niej też nic co sprawiałoby, że chętnie bym ją innym polecała. Jest brutalna, makabryczna, przesycona złem, psychodeliczna, budząca zniechęcenie. Chyba tylko chęć poznania finalnego rozwiązanie kierowała mną, że ją dokończyłam.

wtorek, 23 lipca 2019

,,Wodnik" Karol Gmyrek


Przyznam, że bardzo trudno było mi zebrać myśli by napisać tę opinię. I nie, nie wynika to z faktu, że książka jest słaba. Wręcz przeciwnie. Trudność wynikała głównie z przeniesienia mojego ,,dorosłego" spojrzenia na książki i odniesienia go do książki, która jest skierowana do dzieci w przedziale 7-12. Dopiero wczorajszy seans ,,Króla Lwa" uświadomił mi, a może raczej przypomniał o co tak naprawdę chodzi w opowieściach, które mają znaleźć swojego odbiorcę w dziecku.

,,Wodnik" to zbiór opowiadań, który łączy główny bohater, młody Wodnik, nagle pojawiający się w okolicach wsi i przygarnięty przez jedną z rodzin. Młody stworek żyje pomiędzy mieszkańcami i uczy się tego czym ludzie się zajmują oraz poznaje świat i otoczenie. Jest ciekawy świata, chętny do pomocy oraz pełen dobroci i zrozumienia. Stanowi zupełne zaprzeczenie tego z czym dotychczas kojarzyły się wodniki ze słowiańskich legend. Jego cechy sprawiają, że staje się idealnym przewodnikiem po trudnej i skomplikowanej rzeczywistości. Zachowaniem uczy na czym polega rozsądek, dobroć ale także oswaja ze strachem i tym co innego, nieznane, dziwne. Z pełną wrażliwością i delikatnością porusza także tak trudne tematy jak podejście do niepełnosprawności czy temat nienazwanego zagrożenia.

Gdy na tą opowieść spojrzy się z perspektywy dorosłego, widzi się te wielkie tematy, które wcześniej przywołałam. Ale dziecko może także dostrzec opowieść o przyjaźni i przygodzie. Przygodzie zupełnie innej niż znana z codzienności. Jest i trochę śmiechu, jest niezwykłość, są tajemnice i zaskakujące wydarzenia. Ja sama czułam się jak dziecko gdy wieczorem do poduszki przez kilka wieczorów, dawkując sobie wrażenia, czytałam poszczególne opowiadania. Ciekawiło mnie co będzie dalej ale i nie chciałam by za szybko się skończyło.

,,Wodnik" ma wiele cech, które mogą sprawić, że zapadnie w pamięć i serce młodego czytelnika. Jest uniwersalną opowieścią oswajają z dobrem i złem, pokazującą w prosty sposób bogactwo słowiańskiej mitologii ale przy tym opowieścią o przygodach i zwyczajnych, małych bohaterach.

Za egzemplarz dziękuję Autorowi!

niedziela, 14 lipca 2019

,,Klinika śmierci" Harlan Coben

 Tytuł oryginału: Miracle Cure

,,Klinika śmierci" to pierwszy thriller medyczny w dorobku Harlana Cobena i równocześnie jedna z wczesnych jego książek. Sam w przedmowie tłumaczy, że obecnie widzi jej braki i niedociągnięcia ale nie chce jej poprawiać, bo straciłaby swój klimat. Przyznam, że coś w tym jest bo powieść mimo swojej prostoty i przewidywalności ma to ,,coś" co sprawia, że trudno się od niej oderwać.

Początek lat 90-tych XX wieku. AIDS nadal istnieje jako choroba, która jednoznacznie kojarzy się z homoseksualizmem. Żadne rządowe agencje nie chcą być z nią kojarzone oraz co za tym idzie, nie chcą przekazywać środków na badania nad wirusem HIV. Jednym z nielicznych miejsc gdzie leczy się zakażonych jest klinika stworzona przez Harveya Rikera. Sam lekarz wkrótce ma ogłosić niezwykły medyczny przełom - znalazł lek na AIDS. Jednak ktoś nie chce aby do tego doszło - pacjenci i jeden ze współpracowników giną w dziwnych okolicznościach. Gdy pacjentem kliniki zostaje znany koszykarz, jego żona, uznana dziennikarka zaczyna własne śledztwo by odkryć spisek, którego osią jest właśnie ta klinika.

W ,,Klinice śmierci" chyba najlepszym elementem jest tło społeczne. Wyraźnie czuć klimat lat 90-tych, gdy słowo AIDS było postrachem ale i czymś co szeroko kojarzyło się z homoseksualizmem i było potępiane przez ogól społeczeństwa. Coben uchwycił ten tragiczny podział i świetnie nakreślił świat, który piętnował i nie rozumiał istoty tej choroby. W centrum tego świata, trochę przypadkowo znajdują się bohaterowie, który zdają się być marionetkami sterowanymi i kierowanymi przez kogoś innego. Dramatyczne zdarzenia następują po sobie w szybkim tempie, zaskoczenie goni zaskoczenie, nic nie jest oczywiste ani jednoznaczne ale jak już trochę zna się twórczość Cobena można bez pudła przewidzieć zakończenie.

,,Klinika śmierci" to powieść, która się już trochę zestarzała ale mimo to jeszcze dzielnie się broni przed definitywnym odstawieniem na półkę. Z pewnością nie można w niej oczekiwać na efekt wow, ale mimo wszystko sprawny warsztat Cobena zapewnia trochę emocji i zaskoczeń.

czwartek, 11 lipca 2019

,,Z dala od świateł" Samantha Young

 Tytuł oryginału: As Dust Dances

Samantha Young przekonała mnie do siebie rok temu, gdy czytałam ,,Wszystko przed nami". Wtedy zaprezentowała się jako ta, która potrafi ciekawie opowiadać historie niezwykłych związków, pokazywać narodziny uczucia a dodatkowo umiejętnie komponować to z przezwyciężaniem przeszkód. Niby brzmi banalnie bo większość romansów opiera się na tym samym schemacie ale u Young ma to zawsze nuty świeżości oraz zaprezentowane jest tak, że ma się wrażenie, że ta historia jest właśnie tą jedyną i wyjątkową.

Nie inaczej jest i w przypadku ,,Z dala od świateł". Historia Skylar rozpoczyna się nietypowo. Dziewczyna była gwiazdą pop rocka, po tragicznej śmierci matki i ojczyma rzuca wszystko i wyrusza na podróż po Europie. Jej wędrówka kończy się w Glasgow, gdzie pozbawiona środków do życia, koczuje jako bezdomna na cmentarzu a na jedzenie zarabia śpiewając na ulicy. Tam spotyka Killiana, poważnego i nieprzystępnego dyrektora w jednej z wytwórni muzycznych. Mężczyzna od razu dostrzega szansę jak zasłużyć sobie na upragniony awans. Jego drogą do sukcesu ma być płyta nagrana przez Skylar. Szantażem zmusza dziewczynę do współpracy. Nie wie jednak, że to zaowocuje czymś czego żadne z nich się nie spodziewało.

,,Z dala od świateł" to piękna, wzruszająca historia narodzin uczucia między dwojgiem zranionych ludzi, który obwarowali się murami by nie pozwolić nikomu po raz kolejny się zranić. Ich uczucie dojrzewa powoli, trochę na przekór ich woli. Ale zanim w pełni rozkwitnie oboje będą musieli pogodzić się z przeszłością, poradzić sobie z trudnościami oraz zrozumieć co tak naprawdę jest ważne w ich życiu, by na nowo ustawić priorytety. Dodatkowo autorka bierze na tapetę temat życia w świetle sławy, nieustannego obserwowania i istnienia w social mediach, zabiegania o popularność. Skylar nie radzi sobie z życiem pod ostrzałem mediów i próbuje walczyć z tym co inni za nią chcą kreować.

,,Z dala od świateł" nie jest może powieścią wybitną ale z pewnością taką, z którą przyjemnie spędza się czas. Pod pozorem lekkiej opowieści romantycznej niesie sporo emocji. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko ją polecać.

środa, 10 lipca 2019

,,Przemytnicy książek z Timbuktu" Charlie English

Tytuł oryginału: The Storied City: The Quest for Timbuktu and the Fantastic Mission to Save Its Past

Wręcz niesamowitym jest, że takie historie rozgrywają się współcześnie i to dokładnie pod nosem opinii publicznej. Wydarzenia jakie rozegrały się w Mali w 2012 i 2013 roku stanowią gotowy materiał na niezły film sensacyjno-przygodowy pełen akcji, napięcia, chociaż z jednym komercyjnym minusem - głównym bohaterem nie będzie amerykański przystojniak ale zwykły malijski bibliotekarz.

Afryka przez bardzo długi okres czasu uważana była za gorszy kontynent. U podstaw tego leżało przeświadczenie, że nie powstała tam żadna ciągła i udokumentowana kultura. Dopiero odkrycie w XIX wieku manuskryptów pochodzących z XV i XVI wieku zaczęło zmieniać ten błędny pogląd. Okrycie wyraźnie udowadniało, że w Afryce Zachodniej prężnie działał ośrodek kulturalny i naukowy, rozwijało się cywilizowane państwo a bezcenne manuskrypty, są jego rezultatem. Były to nie tylko traktaty naukowe, pisma religijne, prawnicze ale także zwykłe notatki, wiersze, listy. Wszystko to było przechowywane i zabezpieczane nie tylko w publicznych bibliotekach ale przede wszystkich w prywatnych kolekcjach.

Zagrożenie dla istnienia manuskryptów pojawiło się nagle, wraz z agresją dżihadystów w 2012. Wtedy to grupka osób pod kierunkiem Abdela Haidary zdecydowała się na szalony, niebezpieczny krok jakim było wywiezienie rękopisów z Timbuktu. Działali tak aby dżihadyści się nie zorientowali i aby uprzedzić prawdopodobnie nieuchronne spalenie manuskryptów. Było to wręcz tytaniczne dzieło polegające na przetransportowaniu z okupowanego Timbuktu ok. 400 000 (!!!) manuskryptów zgromadzonych w ponad 2000 skrzyń. Czyste, trudne do skoordynowania i zorganizowania szaleństwo.

Ale powieść Charliego Englisha to nie tylko opowieść o tej nieprawdopodobnej akcji. To także historia eksplorowania Afryki, historia poznawania, zdobywania i w końcu doceniania Czarnego Lądu. Autor stworzył reportaż, w którym przeszłość przenika się z teraźniejszością i ją uzupełnia, dając odpowiedź dlaczego akurat te dokumenty są aż tak ważne. Mimo, że to całkiem rzetelny reportaż nie brakuje w nim ducha przygody, szaleństwa i brawury jakimi to cechami kierowali się XIX-wieczni odkrywcy.

Reportaż mnie zaskoczył i zaciekawił, nie zdawałam sobie sprawy, że takie rzeczy mogą mieć miejsce współcześnie. Reportaż przede wszystkim uświadamia, że międzynarodowy patronat to za mało jeśli chodzi o zachowanie i zabezpieczenie dziedzictwa kulturowego danej społeczności, bo najważniejsze jest osobiste zaangażowanie i poczucie tego co ważne. 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 85,8 cm - 3,8 cm = 82,0 cm.

poniedziałek, 8 lipca 2019

,,Stulecie Winnych. Opowiadania" Ałbena Grabowska


Ze zbiorami opowiadań z reguły jest tak, że nie wszystkie są na takim samym poziomie i nie wszystkie prezentują ten sam punkt widzenia. Ma to swoje plusy i minusy. Z pewnością nadaje to zbiorowi różnorodność, nie wszystko musi do siebie pasować, nie wszystko musi być spod jednego klucza czy skupiające się na jednym głównym wątku. Zbiór Ałbeny Grabowskiej to powrót do świata rodziny Winnych oraz ludzi ich otaczających. I chociaż to oni oraz Brwinowo są punktem spajającym wszystkie opowiadania to tak na prawdę każde jest indywidualną zamkniętą historią.

Sam cykl ,,Stulecie Winnych" czytałam chyba trzy lata temu. To dosyć dawno, pewne szczegóły zdążyły mi już uciec z pamięci, mimo to bez problemu odnalazłam się w rzeczywistości wykreowanej przez Grabowską. Podobnie jak w głównym  cyklu, tak i tutaj autorka pokazuje przekrój przez całe stulecie. Zaczyna od opowiadania skupiającego się na doktorze Brzozowskim i jego zalotach do przyszłej żony jeszcze przed I wojną światową, potem jest lekkie i zaskakujące opowiadanie poświęcone hrabiemu Krasnodębskiemu, potem są opowiadania skupiające się na czasach wojennych oraz na tym co działo się po II wojnie światowej. Ciekawym zabiegiem jest to, że aż trzy skupiając się na mężczyznach powiązanych z kobietami Winnymi: Kazimierzu, Pawle oraz już bardziej współcześnie na Jeremim. Dopełnieniem i zamknięciem całego cyklu jest z pewnością opowiadanie ostatnie, którego akcja rozgrywa się na przełomie roku 2017/2018 w sylwestrową noc. Jeszcze raz, choć na kilka chwil widzimy cały przekrój rodziny, ich problemy, konflikty, trudności, przez które jednak przebija cała miłość, wsparcie i siła jaka tkwiła w rodzinie oraz decydowała o ich istnieniu.

Raczej trudno jest wskazać jeden główny wątek spajający całość. Bo jest tam dużo różnych obrazów, migawek, wiele zdarzeń, które dopełniają lub uzupełniają całość cyklu, rozwijają to co tam pokazane było pospiesznie czy fragmentarycznie. Wyjaśniają kilka zaskoczeń jakie tam mieliśmy. Jednak przede wszystkim to opowiadania o ludziach, ich pasjach, namiętnościach, słabościach i mocnych stronach. O raczeniu sobie z nowym, podejmowaniu właściwych decyzji i przezwyciężaniu trudności. Po raz kolejny Grabowska pokazała że umie opowiadać i robi to dobrze, z zachowaniem klimatu czasów, o których mówi. Nie jest to zbiór, który można czytać w oderwaniu od całości ,,Stulecia Winnych" bo wtedy trudno będzie zrozumieć pewne wątki i odniesienia. Jest on silnie spleciony z tym co działo się w pierwotnej trylogii i tylko ją dopełnia.

czwartek, 4 lipca 2019

,,Irlandzkie łąki" Susan Anne Mason

 Tytuł oryginału: Irish Meadows

,,Irlandzkie łąki" to książka, której ewidentnie potrzebowałam w tym momencie. Potrzebowałam czegoś ciepłego, sympatycznego, prostej opowieści, zawierającej proste prawdy i pokazującej, że świat nie jest taki zły ani tak bardzo skomplikowany. To powieść określana mianem romansu chrześcijańskiego, bo oprócz dwóch historii miłosnych promuje też wartości chrześcijańskie.

Nikt chyba nie może różnić się bardziej niż dwie siostry O'Leary: Brianna i Colleen. Pierwsza chciałaby kontynuować naukę, druga skupiona jest na sobie. Nie umieją się wzajemnie porozumieć, podświadomie jedna drugiej zazdroszcząc praktycznie wszystkiego. Ich życie zmieni się radykalnie gdy po okresie studiów wróci przyjaciel rodziny Gilbert Whelan oraz chwilowo zatrzyma się daleki kuzyn, pragnący zostać księdzem Rylan Montgomery. Dodatkowo surowy i despotyczny ojciec dziewcząt sam zaplanuje przyszłość swoich córek i postanowi wydać je za bogatych sąsiadów. Każdy z bohaterów będzie musiał odnaleźć w sobie odwagę by zawalczyć o to czego pragnie i chociaż nie będzie to łatwe, muszą podjąć też wiele trudnych, a czasem bolesnych decyzji.

,,Irlandzkie łąki" to powieść, w której krytyczny czytelnik znajdzie wiele wad i może skupić się tylko na jej naiwności oraz schematyzmie. To wszystko prawda. Dla mnie była to jednak książka jakiej mi brakowała. Wniosła we mnie wiele spokoju, ciepła, dała mi poczucie, że ze wszystkim można sobie poradzić oraz sprawiła, że tak po prostu zrobiło mi się lepiej. Nie jest to jakieś wybitne dzieło literatury ale potrafi z taktem i wyczuciem, wprowadzać i rozwiązywać wielkie problemy, może trochę za prosto ale to nieważne. To przede wszystkim piękna, wręcz baśniowa opowieść, w której dobro zwycięża zło, determinacja i odwaga są nagradzane, gdzie wybaczenie stanowi o sile, nie słabości. To baśń, nierealna, ale przyjemna. Taka, jakiej czasem każdy potrzebuje.