Nie ukrywam tego, że okres Dwudziestolecia Międzywojennego i II Rzeczpospolitej mnie fascynuje. Lubię czytać o tym okresie i często takie właśnie książki wybieram. Jednak dopiero ta uświadomiła mi coś ważnego. Zazwyczaj to po co sięgam koncentruje się wokół centrów takich jak Kraków, Warszawa, Lwów. I w przypadków tych dwóch pierwszych raczej zmiana granic nie wiele zmieniła w społeczeństwie oprócz pewnych społecznych przesunięć. O Lwowie raczej pisze się w duchu nostalgii i poczucia oderwania czegoś co było ważne. Jednak wybuch II wojny światowej a potem radykalne zmiany granic nie były tylko korektą na mapie. Przyniosły ogromne zmiany, o których obecnie zapominamy, szczególnie gdy na Polskę patrzy się z perspektywy miejsc, które ,,zawsze" były polskie, jak np. ja z perspektywy Krakowa i okolic.
Tomasz Grzywaczewski zabiera nas w fascynująca, nostalgiczną i bardzo poruszającą podróż wzdłuż granic II Rzeczpospolitej. Zaczyna na Zachodzie, nad morzem w Dąbkach by posuwać się w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara i poszukiwać śladów świata, który znika w drastycznym tempie. Ostatni świadkowie odchodzą a razem z nimi wspomnienia o zupełnie innej rzeczywistości. Wystarczyło osiemdziesiąt lat by zatrzeć ślady materialne ale podskórne animozje, różnice nadal trwają.
Chyba pierwszym skojarzeniem o granicy i II Rzeczpospolitej są Kresy. Odebrane, odcięte, utracone. Jednak autor nie idzie tylko tym tropem. On pokazuje też tereny dodane do Polski. Pokazuje ludzi, którzy tam żyli. Pokazuje także tych co przyszli i tych co odeszli. Jego opowieść to nie tylko Ukraina, Białoruś i Litwa ale także Śląsk, Czechy i Rumunia. Miejsca gdzie przenikały się społeczności, kultury, religie. Miejsca, gdzie ludzie nie byli Polakami, Czechami, Niemcami ale byli ,,stąd". Nowy ład po wojnie nagle ich rozdzielił, dorobił etykiety, kazał się przeprowadzać, emigrować. To opowieść o ranach w społeczeństwach i miejscach, które dopiero teraz powoli się zabliźniają. Jednak to nie jest opowieść smutna czy depresyjna. Ma też momenty gdy z uśmiechem patrzy się na fantazję i kreatywność tych, którzy próbowali jak najlepiej wykorzystać moment dziejowej zawieruchy np. powołując do życia efemeryczne państwo.
,,Wymazana granica" to fascynujący reportaż. Pełen nostalgii i szacunku dla świata, który zniknął. Poszukuje odpowiedzi i wskazówek aby zachować pamięć o ludziach, miejscach, zdarzeniach. Pokazuje świat, który się zmieniał, dostosowywał i nadal próbuje dopasować się do współczesności. To świat gdzie niekoniecznie da się prosto określić przynależność narodową. I chyba, najbardziej poruszające i chwytające za serce są głosy tych, który widzieli, doświadczyli, pamiętają a których może już osobiście nie ma a ta publikacja zachowała ich pamięć na zawsze. Polecam!
p.s. WYZWANIE 2022 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 7,5 m - 2,9 cm =4,6 cm.
Dla naszego pokolenia granice wydają się czymś naturalnym, co było zawsze. A przecież tak niedawno uległy ogromnej zmianie. Ciekawa książka, zapisuję tytuł. Chętnie poczytam o tych fragmentach Polski, które nie zawsze były Polską.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Mamy stałe wyobrażenie o tym co należy do Polski i jakoś uciekła nam myśl, że nie zawsze tak było a w ciągu ostatniego stulenia nasza granica bardzo się zmieniła. A co za tym idzie, społeczeństwo także musiało się zmienić i dostosować.Polecam bo naprawdę warto.
Usuń