Chyba wystarczy przeczytać jedną powieść Jakuba Małeckiego by się
zakochać. Zakochać w jego opowieściach, zwyczajnych ale skrywających w
sobie magię. Niby takich jakich miliony rozgrywa się obok nas. Jednak on
z mistrzostwem i niesamowitym wręcz wdziękiem wyłuskuje z tej
przeciętności to co najważniejsze. Z czułością i delikatnością pochyla
się na problemami i bezbłędnie uwypukla bolące miejsce.
Dokładnie tak jest w jego najnowszej powieści - opowieści ,,Święto
ognia". Tym razem bohaterami jest trzyosobowa rodzina. Najmłodsza córka,
Anastazja, urodziła się z porażeniem mózgowym. Opiekują się nią ojciec i
starsza siostra, Łucja - tancerka Baletu Polskiego. Autor po kolei
każdego z bohaterów dopuszcza do głosu. To pozwala lepiej poznać zarówno
historię pozbawionej matki rodziny, jak i lepiej zrozumieć wzajemne
relacje pomiędzy bohaterami. Pomimo wzajemnej troski, panuje pomiędzy
wiele niedomówień, niezrozumienia, opuszczenia. Każdy próbuje na swój
sposób radzić sobie z życiem, nie próbując nawet szukać wsparcia.
Małecki jak zawsze jest oszczędny w słowach. Tutaj także nie potrzeba ozdobników czy wielu opisów by oddać osamotnienie bohaterów, ich przytłoczenie czy chorobliwą, mogącą doprowadzić do tragedii ambicję. Autor kolejny raz pięknie opowiada o zwyczajnych ludziach. Bez nadęcia, z prostotą. Stają się oni dzięki temu bardziej bliscy a nich problemy wręcz namacalne. To kolejna opowieść, którą nie tylko się czyta ale także przeżywa. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz