Pięć Stawów to obok Morskiego Oka dwa miejsca tam mocno wpisujące się w
ogólną świadomość, że nie trzeba być zapalonym górskim turystom, żeby je
kojarzyć. Szczególnie schronisko w Pięciu Stawach, od pokoleń związane z
rodziną Krzeptowskich, znana jest ze swojej specyfiki i wyjątkowej
atmosfery. Ale czym właściwie jest to schronisko? Co decyduje o jego
wyjątkowości? To tylko miejsce wytchnienia w trakcie górskiej wędrówki
czy może coś więcej?
Beata Sabała-Zielińska pokusiła się o wejście za zasłonę niedostępną dla
przeciętnego turysty. Poprzez to chciała przybliżyć historię miejsca i
wyjątkowych ludzi, który je tworzą. Rozmawiała z przedstawicielami
rodziny Krzeptowskich, którzy od wielu lat odpowiadają za zarządzanie
schroniskiem i dla których Pięć Stawów to właściwie drugi (albo
pierwszy) dom ale także ich pracownikami i zaprzyjaźnionymi turystami.
Ba, sięgnęła nawet do źródła, czyli pamiętników nestorki rodu,
założycielki schroniska Marii Krzeptowskiej. Opowieść jaka wyłania się z
tych rozmów to przede wszystkim opowieść o pasji i miłości. Trzeba być
trochę szalonym, trochę upartym, ale przede wszystkim pełnym pasji i
miłości do gór aby wykonywać tak trudną i pozbawioną udogodnień pracę. I
dokładnie wszystkie te elementy widać w ludziach, którzy decydują się
tam pracować. Kreatywni, uparci, zdecydowani ale oddani temu co robią.
Nie przejmują się przeciwnościami, szukają plusów i dobrych stron,
zachwycają się górami i wolnością, przestrzenią jakie ona dają.
Doceniają ich piękna ale czują pełen respekt przed nich
niebezpieczeństwem. I chociaż w tej pracy każdy dzień jest wyzwaniem,
każdy dzień jest trudem, walką z żywiołem aby zapewnić serwis i
bezpieczeństwo turystom to oni z tego umieją wyciągnąć całe mnóstwo
anegdot - zarówno tych do śmiechu, jak i tych ku przestrodze.
Książka jest fascynująca i uświadamia coś co obecnie nie zauważamy - żeby ktoś mógł odpocząć i zjeść, ktoś inny musi pracować i to ciężko. Niby oczywista oczywistość ale obecnie gdy wszystko jest na wyciągnięcie ręki, jakoś tak spychana na drugi tor. Ale mimo, że dobrze się czyta i z każdej strony bije niesamowita energia mam jakiś lekki zgrzyt. Gdzieś ten świat jest trochę za idealny, zbyt cukierkowa a Krzeptowscy to prawie mitologiczni bogowie. Nie kwestionuje, że coś w tym jest z prawdy bo trzeba mieć w sobie krzepę, zapał i hart ducha aby podołać takiej pracy i to przez tyle lat. Jednak czegoś mi brakło, czegoś co jeszcze mocniej zakotwiczyłoby opowieść w rzeczywistości. A może skoro Pięć Stawów to miejsce wyjątkowe, magiczne to nie ma co oczekiwać odzwierciedlenie w tym co znamy i rozumiemy?
p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 133,9 cm - 2,4 cm = 131,5 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz