wtorek, 3 kwietnia 2018

,,Krzyk Maorysów" Sarah Lark

Tytuł oryginału: Der Ruf des Kiwis

Bardzo nie lubię kończyć czytelniczej wędrówki z postaciami, które zapadły mi w pamięć, szczególnie gdy ich losy obejmują spory szmat czasu. A tak niestety było z bohaterami trylogii nowozelandzkiej Sarah Lark.

,,Krzyk Maorysów" to trzeci, wieńczący opowieść tom. Na pierwszy plan wysuwa się kolejne pokolenie. Centrum opowieści stanowią Gloria, Lilian i Jack. Ich losy będą nie mniej splątane niż ich poprzedników. Wydaje się wręcz, że los jeszcze bardziej ich doświadczy. Poznają zarówno miłość, szczęście jak i ból rozłąki, przeżyją śmierć bliskich, zostaną boleśnie zranieni na duszy i ciele ale mimo wszystko jak zawsze dojdzie do głosu rodzinny upór, siła woli oraz pragnienie życia. Gloria i Lilian muszą przejść sporo, zawalczyć o to na czym im naprawdę zależy by stać się godnymi swoich poprzedniczek.

Opowieść Sary Lark to nie tylko barwna i pasjonująca opowieść o ludziach i uczuciach jaki nimi targają. To także świetna opowieść historyczna - szczególnie w tym tomie widać szerszy kontekst historyczny, część wydarzeń rozgrywa się bowiem na tle I wojny światowej - oraz społeczno-obyczajowa z elementami wnikliwego studium kulturalnego, skupiającego się na społecznościach maoryskich. Autorka ciekawie i bardzo plastycznie przywołuje obrazy Nowej Zelandii, zarówno środowiska przyrodniczego jak i opisy ludzi tam zamieszkującego. Czytając ma się wrażenie, że przeniosło się w czasie by na własne oczy zobaczyć to wszystko co Lark przenosi na karty powieści.

Ten tom tak jak poprzednie obfitował w wiele dramatycznych wydarzeń, nieoczekiwanych zwrotów akcji, momentów niepokoju oraz chwil radości czy miłosnych uniesień. Jak w życiu dobre przeplata się ze smutnym i złym a opowieść płynie bardzo naturalnym rytmem pozwalając czytelnikowi zatopić się w nim. Jest możliwość i się uśmiechnąć ale i wzruszyć. Cóż, to po prostu historia, którą chce się czytać.

p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu:  123,8 cm - 4,0 cm = 119,8 cm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz