środa, 18 czerwca 2025

,,Szwindel" Jakub Ćwiek


 Nie od dziś wiadomo, że wywrócić komuś życie do góry nogami jest bardzo łatwo. Czasem wystarczy tylko dzwonek do drzwi i jedna przesyłka. Tak właśnie trzydziestoletni Mikołaj dowiaduje się o śmierci ojca, który zostawił jego i matkę dawno temu. Ojciec nie dość, że zmarł to jeszcze pozostawił dość nietypowy spadek. Młody mężczyzna ma dostać prawie pół miliona złotych tylko jest jeden mały haczyk. Pieniądze ma wypłacić mu legendarny oszust Bosco i mają być zdobyczą w ostatnim, mistrzowskim pokazie umiejętności legendarnych oszustów. Zaczyna się gra, w której dosyć szybko zacierają się granice pomiędzy tym kto jest ofiarą - gapem a kto mistrzem oszustwa.

,,Szwindel" to bardzo ciekawa pozycja. Miałam przyjemność zapoznać się z nowym, poprawionym wydaniem i od samego początku byłam zaintrygowana pomysłem. Autor zabiera czytelnika w sam środek grupy oszustów, którzy sztukę iluzji, gry pozorów i nabierania naiwnych opanowali do perfekcji. To nie zwykli złodzieje, to mistrzowie budowania legendy i tworzenia drobiazgowych miraży po to by zrealizować swój cel. Rozproszenie uwagi klienta w kawiarni, wynajęcie kilka razy tego samego mieszkania, sprzedaż nieistniejącego apartamentu to tylko proste przygrywki aby nie wyjść z wprawy. Prawdziwe dzieło sztuki oszustwa dopiero przed nimi.

,,Szwindel" ma klimat i urok. Tu oszustwo urosło do rangi dzieła sztuki i właśnie w taki sposób jest odbierane. Z podziwem można obserwować drobiazgowe przygotowania do realizacji planu. To niczym dobrze zaplanowana partia szachów, w której nie ma miejsca na pomyłkę czy zaskoczenie. Tylko, że to nadchodzi i to ze strony, z której nikt się nie spodziewał. Przyznam, że od początku podejrzewałam, że coś tam się musi wydarzyć. Że z pewnością nie zobaczymy szczęśliwych bohaterów odjeżdżających w kierunku zachodzącego słońca ale  i tak byłam zaskoczona tym jak Ćwiek to rozegrał. Uśpił czujność czytelnika niczym wytrawny oszust, stworzył bańkę pewności co do tego co się wydarzy a potem w najmniej spodziewanym momencie uderzył i to z impetem. Ale dzięki temu dostajemy intrygę, od której nie można się oderwać, trochę w starym stylu, pełną dżentelmeńskiej gracji ale równocześnie mocną i szokującą. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu PulpBooks!

poniedziałek, 16 czerwca 2025

,,Konklawe. Między polityką a rytuałem" Hubert Wolf

Tytuł oryginału: Konklave: Die Geheimnisse der Papstwahl

 Jeszcze nie opadły emocje, którymi żył cały katolicki świat od końca kwietnia. Śmierć papieża Franciszka wyzwoliła ogrom emocji ale też ogromną ciekawość. Bo właśnie zaczął się ceremoniał, który przeciętny człowiek może obserwować zaledwie kilka razy w swoim życiu i w żaden sposób nie da się przewidzieć kiedy dokładnie wypadnie. To nie cykliczne wybory. To nie plebiscyt. To coś znacznie bardziej majestatycznego, osnutego wielowiekową tradycją i aurą tajemnicy. Tylko czy naprawdę konklawe to, to co chce nam się przekazać? Czy naprawdę to moment w którym Duch Święty działa realnie w Kościele? A może to taka sama polityczna gra jak każda inna?

,,Konklawe. Między polityką a rytuałem" to usystematyzowana i uporządkowana historia wyboru od prawie samego początku. Pokazuje schematy, którymi posługiwano się w kościele, kluczowe momenty, które zaważyły na tym, że konklawe wygląda tak jak wygląda. Bo wbrew chwytliwym sloganom, współczesne konklawe nie ma aż tak wiekowej tradycji. I bardzo długo było zwyczajną walką o władzę. Autor przytacza cały ogrom przykładów oraz najważniejszych papieży, których wybór był znaczący dla kształtowania się rytuału. Próbuje także na podstawie ogólnodostępnych papieskich dokumentów zrekonstruować to co dzieje się za zamkniętymi drzwiami Kaplicy Sykstyńskiej.

I o ile sama historia kształtowania się procesu konklawe, nabierania znaczenia instytucji papieża czy przebieg samego konklawe jest bardzo ciekawie i na tyle prosto opisane, że nawet laik może go zrozumieć, to mnie szczególnie zaciekawiło coś innego. Chyba moje największe zainteresowanie wzbudziły zmiany wprowadzone przez ostatnich papieży Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. JPII chciał dodać mistycyzmu i zbliżyć wybór przyszłego papieża do celebracji. BXVI swoją abdykacją stworzył precedens, który mógłby nieść ogromne, szkodliwe konsekwencje dla przyszłości Kościoła. Ciekawe jest, że również nie ma żadnego rozwiązania (przynajmniej oficjalnie) na wypadek niezdolności papieża do sprawowania urzędu. Kościelna struktura jest tak skonstruowana, że nad papieżem oprócz Boga nie ma żadnej instytucji mogącej go odwołać lub zdjąć z urzędu.

,,Konklawe" to ogrom wiedzy podanej w bardzo przystępnej formie. Myślę, że wiele bardzo skomplikowanych rytuałów i symboli zostało trochę spłyconych aby jak możliwie najprościej móc wytłumaczyć o co właściwie tutaj chodzi. Ale gdy chce się trochę na gorąco dowiedzieć trochę więcej o symbolice, znaczeniu i ceremoniale całego procesu, który właśnie się zakończył jest to pozycja idealna.

piątek, 13 czerwca 2025

,,The American Roommate Experiment" Elena Armas

Tytuł  oryginału: The American Roommate Experiment

 Rosie zdecydowała się na szalony krok. Rzuciła świetnie rozwijającą się karierę jako inżynierka by zostać pisarką powieści romantycznych. Sześć miesięcy temu, gdy jej pierwsza powieść okazała się sukcesem, wydawało się to krokiem w świetlaną przyszłość. Dziś, gdy termin oddania kolejnej zbliża się nieuchronnie a weny brak, raczej widać ciemność. A jeszcze na dodatek spada (dosłownie) sufit w jej mieszkaniu. Dziewczyna nie wiele myśląc przeprowadza się do mieszkania swojej przyjaciółki, która właśnie wyjechała w podróż poślubną. Jakby kumulacja pecha była niewystarczająca to tam wpada na przystojnego kuzyna Liny, którego od jakiegoś czasu podgląda w social mediach. Czy może zdarzyć się coś gorszego?

,,The American Roommate Experiment" to kontynuacja ,,The Spanish Love Deception". I o ile tam nie byłam przekonana co tej historii, coś mi tam brakowało, to druga cześć kupiła mnie już od samego początku. Lekka, zabawna, przepełniona romantyzmem historia dwójki zagubionych osób, które wpadają na siebie w momencie gdy najbardziej tego potrzebują. Lucasowi właśnie rozpadło się całe życie i nie wie co powinien ze sobą zrobić. Rosie pozornie na odwrót - ma cel, ma marzenie ale dopadł ją strach i zgubiła gdzieś wenę. I dopiero zetknięcie się tej dwójki, udowodni, że razem mogą wszystko. Początkowo jako przyjaciele ale szybko okaże się, że za ich przyjaźnią stoi znacznie więcej.

Ta historia ma wszystko by stać się czyjąś ulubioną. Nietuzinkowi bohaterowie, zabawni, romantyczni ale także obdarzeni ogromną empatią i stawiający innych ponad siebie. Marzenia, po które warto sięgać i dla których warto ryzykować. Druga szansa - gdy wydaje się, że nieodwracalnie zamknęły się drzwi, trzeba się tylko obejrzeć bo na pewno inne się otworzyły. Ogrom humoru, radości i pozytywnej energii. Romantyczna miłość, która przechodzi w gorący romans. Mam wymieniać dalej? Czy może sami sprawdzicie co jeszcze kryje w sobie ta książka? Polecam!

 

p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 81,0 cm - 2,8 cm = 78,2 cm.

środa, 11 czerwca 2025

,,Pan Kołysanka" J.H.Markert

Tytuł oryginału: Mister Lullaby

 To miał być radosny wieczór. Do miasteczka Harrod's Reach po kilkuletniej nieobecności wraca Gideon Dupree - teraz odznaczony weteran wojenny. Tylko szybko uroczystość zostaje zakłócona przez szokujący telefon, że młodszy brat Gideona wybudził się ze śpiączki, w której trwał od lat. Chłopiec budzi się, rzuca niepokojącymi zdaniami i znowu zapada w letarg. Jednak to nie jedyne niepokojące zdarzenie. Coś dziwnego zaczyna dziać się wokół nieczynnego tunelu kolejowego. Miejscowa szeryf, Gideona oraz grupka przypadkowych osób staną oko w oko z czymś co zagraża całemu miasteczku. Bo to już się zbliża, jest coraz silniejsze i coraz bardziej złaknione.

,,Pan Kołysanka" to niepokojący, klimatyczny horror, który początkowo może wprawić w lekką konsternację. Rozgrywa się na kilku planach czasowo-przestrzennych, które trudno ze sobą połączyć. Obserwujemy bohaterów, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych, z równych perspektyw i stopniowo odkrywamy kim naprawdę są i jaką rolę mają do odegrania. Jest niepokojąco już od pierwszych stron jednak nie strasznie. Klimat zagrożenia, niebezpieczeństwa i osaczenia pojawia się nieoczekiwanie w momencie gdy dopiero zrozumiemy jak bardzo mroczna siła zmierza do Harrod's Reach ale wtedy jest już za późno, bo wtedy wybucha szaleństwo.

W trakcie czytania miałam kilka momentów zwątpienia bo wydawało mi się, że nic się nie dzieje i akcja w żaden sposób nie posuwa się do przodu. Trochę to uśpiło czujność i dlatego zmiana nastroju okazała się zaskoczeniem. Obserwujemy bohaterów, którzy tak samo jak czytelnik są zagubieni i mozolnie przedzierają się przez pourywane ślady, by odkryć, że to co nadciąga nie zdarzyło się pierwszy raz ale tym razem może być bardziej destrukcyjne. Autor dodatkowo też bawi się z czytelnikiem wykorzystując w niepokojący sposób kołysanki. To co normalnie jest synonimem spokoju i bezpieczeństwa, nagle zabiera przerażającego znaczenia.

,,Pan Kołysanka" to moje pierwsze spotkanie z J.H. Markertem i była to zaskakująca przygoda. Lubię takie historię, gdzie początkowo pozornie nic się nie zmienia by potem wywrócić wszystko do góry nogami. Może nie straszy dosłownie ale systematycznie buduje klimat grozy, niepokoju i tajemnicy. Czuć, że coś narasta a przez to coraz bardziej chce się odkryć co dokładnie. Polecam!

niedziela, 8 czerwca 2025

,,Dziennik zbrodni Kiriko (lat 76)" Hika Harada

Tytuł oryginału: 橋桐子(76)の犯罪日記

 Kiriko (lat 76) pracuje jako pani sprzątająca w typowej japońskiej firmie. Gdy umiera jej przyjaciółka i współlokatorka, boleśnie uświadamia sobie, że została zupełnie sama i bez wystarczających środków na dalsze życie. Nigdy nie wyszła za mąż, nie ma dzieci a jedyną rodziną są siostrzeńcy, z którymi nie ma kontaktu. Wtedy przypadkiem trafia na informację, że wielu seniorów znajdujących się w podobnej sytuacji decyduje się popełnić przestępstwo by trafić do więzienia, gdzie będą mieć zapewnioną opiekę. Staruszka po pierwszych oporach, postanawia działać. Tylko nie będzie to takie łatwe bo Kiriko tak na prawdę nie chce nikomu wyrządzić krzywdy. Więc jak znaleźć i popełnić zbrodnię, która nikomu nie szkodzi ale prowadzi do więzienia?

,,Dziennik zbrodni Kiriko (lat 76)" to fenomenalna książka, trochę przypominająca ,,Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął". Jednak ta pozornie lekka, urocza opowieść o staruszce, która chce wejść na drogę zbrodni ale równocześnie pakuje się w kolejne zaskakujące przygody, ma znacznie głębszą wymowę. Z wrażliwością, wyczuciem i delikatnością opowiada o najstraszniejszych aspektach starości - samotności i biedzie. Kiriko jest jeszcze sprawna i w tym momencie umie o siebie zadbać ale zdaje sobie sprawę, że ten stan w każdej chwili może się zmienić. Doświadcza tego, że coraz łatwiej ją skrzywdzić, zepchnąć na margines i pozbyć się z najbłahszych powodów. A nie ma nikogo, kto mógłby jej pomóc. Dlatego wplątuje się w kolejne afery, które przynoszą zaskakujące efekty.

Mimo, że obraz jaki wyłania się z powieści jest smutny i przygnębiający oraz wystawia negatywną laurkę japońskiemu systemowi opieki społecznej, który właściwie nie funkcjonuje i pozostawia seniorów samych sobie, to powieść jest zaskakująco ciepła i pozytywna. Pokazuje to co w życiu jest naprawdę ważne - przyjaźń, solidność, budowanie więzi nawet nieświadomie. Kolejne przygody Kiriko są zarówno śmieszne jak i wzruszające ale doskonale oddają jej charakter - pełen dobroci, nastawiony na pomaganie każdemu, współczujący i współodczuwający. Mimo, że cały czas w trakcie lektury pojawia się myśl, że starość jest do bani, to jednak pocieszająca jest myśl, że nasze działania jednak odgrywają ogromną rolę w tym jak będzie wyglądać przyszłość.

Polecam gorąco bo to książka ciepła, mądra, zabawna ale równocześnie zmuszająca do refleksji i zmieniająca spojrzenie na świat.

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu KIRIN!


p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 82,9 cm - 1,9 cm = 81,0 cm.

 

piątek, 6 czerwca 2025

,,Wojenna nawałnica" Terry Goodkind

Tytuł oryginału: Siege of Stone

 Wręcz nie do uwierzenia jest, że moją przygodę z serią Terry'ego Goodkinda zaczęłam ponad 15 lat temu. Wtedy porwała mnie magia świata a teraz, niestety, wracam już tylko z sentymentu. Bo ,,Wojennej nawałnicy" daleko to pierwszych tomów Miecza Prawdy. W prawdzie cały czas jesteśmy w universum, cały czas trwa magia, powracają znani bohaterowie... No właśnie, jest jednak poważne ale.

Akcja zaczyna się dokładnie w tym samym punkcie gdzie skończył się poprzedni tom. Czarodziejka Nicci wraz czarodziejem Nathanem utknęli w mieście czarodziejów Ildakarze. Stłumili rebelię jaka targała wewnątrz miasto, by stanąć oko w oko z zagrożeniem, które tym razem czai się za murami. Starożytna armia, przed wiekami skamieniała, teraz zaczyna wracać do życia i zdaje się nie być świadoma czasu, który upłynął. Zaczyna się oblężenie. Jednak Nicci i Nathan muszą zmierzyć się także z nadal istniejącymi intrygami i podziałami wewnątrz.

Terry Goodkind miał jedną denerwującą manierę - żeby zapełnić czymś treść, w nieskończoność powtarzał to co zdarzyło się wcześniej. I o ile do pewnego momentu było to pomocne, bo pomagało odnaleźć się w akcji - szczególnie, że ja poprzedni tom czytałam chyba cztery lata temu - to w pewnym momencie nawet moja pamięć nie była, aż tak dziurawa. Gdy milionowy raz czytałam, że Richard Rahl ocalił Nowy Świat, że imperator Sulahan, że nie ma już proroctw, bo miałam ochotę krzyczeć. I to jest największa wada całego tomu. Brakuje tu już czegoś nowego i zaskakującego. Akcja jest wtórna, przewidywalna, mocno czerpie z tego co już kiedyś było w całym cyklu nie dając zbyt wiele nowości. W kółko pojawiają się podobne rozwiązania. Co rusz powtarzane są opisy postaci i to co zrobiły tom wcześniej. Czysto sentymentalnie i po długiej przerwie można do tego wrócić, jednak wyparował cały klimat i emocje jakie zapewniał.

wtorek, 3 czerwca 2025

,,Córka hycla" Margit Sandemo

Tytuł oryginału: Bodelns dotter

 Kilka lat spokoju to chyba jedyne na co może liczyć Lipowa Aleja i dwór Grastensholm. Matthias i Andreas zdążyli stać się dorosłymi mężczyznami i przejąć obowiązki. Jedyną troską rodziny jest, że obaj nadal nie założyli własnych rodzin. Gdy okolicą wstrząsa odnalezienie ciał czterech kobiet, uwaga całej społeczności koncentruje się na mieszkającym nieopodal hyclu i jego córce. To oni jako jedynymi mogli widzieć co się wydarzyło i to na nich czyha śmiertelne niebezpieczeństwo. Ale także najmłodsze pokolenie Ludzi Lodu znajdzie się w samym centrum zdarzeń.

,,Córka hycla" to połączenie horroru z powieścią kryminalną, oczywiście z obowiązkowym wątkiem romansowym. Ktoś próbuje wykorzystać zakorzenione w społeczeństwie przesądy i w ten sposób zatuszować swoje winy. Jednak potomkowie Ludzi Lodu zdecydowanie zbyt dobrze znają się na czarach by dać się nabrać i sami, na własną rękę, prowadzą śledztwo. To będzie idealna okazja by zarówno Matthias jak i Andreas mogli zbliżyć się do kobiet, które ich zauroczyły.

Ciekawy jest też sam wątek głównej bohaterki tego tomu, tytułowej córki hycla czyli Hildy. Dużo mówi on o podziałach społecznych, uprzedzeniach i niesprawiedliwości. Hilda - inteligentna, wrażliwa dziewczyna została wyrzucona poza nawias tylko ze względu na profesję jaką trudnił się jej ojciec. Dopiero spotkanie z Ludźmi Lodu otworzyło jej drogę by wykazać się oraz udowodnić swoją wartość.

,,Córka hycla" to uroczy tom, który ma w sobie wszystkie charakterystyczne cechy całej sagi. Może i motyw wilkołaka jest trochę naiwny, za szybko też rodzą się uczucia między bohaterami ale ta naiwność i uproszczenia to cecha wyróżniająca sagę i budująca jej klimat. 

 

 

p.s. WYZWANIE 2025 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 84,6 cm - 1,7 cm = 82,9 cm.

niedziela, 1 czerwca 2025

,,Plagiat" Paulina Świst


 Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Złamałam się i gdy tylko pojawił się ,,Plagiat" musiałam po to sięgnąć. No musiałam dowiedzieć się jak zakończy się sprawa, która tak namieszała w ,,Debiucie". No i wyjaśnienie się pojawia po całej serii dziwnych zdarzeń, podejrzanych akcji i lawirowania gdzieś pomiędzy. Bo oficjalnie Nina nie prowadzi tej właśnie sprawy. Jednak odsunięcie formalne nic nie znaczy dla Aresa i dla niej bo już po uszy w to uwikłani, będą za wszelką cenę dążyć by dowiedzieć się co dokładnie wydarzyło się przed 80 laty i dlaczego ktoś zagraża Ninie.

Już mówiłam, że seria Świst to rozrywka. I to mocno szalona. Sama akcja jest dosyć słaba i rozwiązuje się zdecydowanie za prosto. Takie szast prast i po krzyku. Dużo bardziej bawiłam się obserwując bohaterów i relacje pomiędzy nimi i nie mam tu tylko na myśli związku pomiędzy Niną i Aresem ale także ich relacji z postaciami drugoplanowymi (Marek to mój absolutny ulubieniec). Było pikantnie, ironicznie, trochę absurdalnie,czasem rozczulająco romantycznie a czasem przeraźliwie śmiesznie. Tak, przez chwilę głowiłam się jak potoczy się wątek kryminalny ale został on tak spłycony, że w sumie robił tylko za tło dla rozkmin uczuciowych.

Jeśli ktoś szuka mocnego kryminału - to omijać szerokim łukiem, zdecydowanie to nie ta bajka. Może i gdzieś akcja ociera się o mroczne zakamarki świata ale wszystko jest w wersji soft i więcej się mówi niż z tego coś wynika. Takie thrillerowe disco polo, czyli cudna rozrywka na leniwy weekend. Bardziej ,,Plagiat" pasuje mi do romansu z wątkiem kryminalnych. I jako taki sprawdza się idealnie.  Polubiłam bohaterów, polubiłam ich popaprany sposób myślenia i cięte riposty, dobrze obserwuje się ich w działaniu, więc gdyby okazało się, że to coś więcej niż trylogia to może wrócę.