Lucy Swift to młoda wdowa po synu prominentnego i cenionego senatora. Zostawiła za sobą Waszyngton i zaczęła nowe, spokojne życie w Vermoncie. Prowadzi firmę zajmującą się organizacją wycieczek i wychowuje dwójkę dzieci. Jej życie wydaje się uporządkowane i szczęśliwe i takie jest do momentu aż ktoś postanawia zburzyć jej spokój. W otoczeniu Lucy zaczyna dochodzić do dziwnych zdarzeń a ona sama postanawia zgłosić się po pomoc do dawnego przyjaciela męża.
Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta te czasy gdy w telewizji można było znaleźć takie pseudothrillery z wątkiem romantycznym. Szczególnie kojarzą mi się z przełomem wieków. Sama pamiętam, że jako nastolatka uwielbiałam je oglądać. Udawały, że są straszne, udawały, że jest tam jakaś fabuła a wszystko miało na celu doprowadzenie do tego żeby w finałowej scenie bohaterowie wyznali sobie miłość. I dokładnie taka jest ta książka. Czuć w niej mocny klimat filmów telewizyjnych z lat 90tych, jest naiwna, przerysowana i chaotyczna. Czarni bohaterowie są albo totalnie niewidoczni i właściwie trudno zrozumieć, dlaczego wzbudzają taki strach albo przerysowani i wręcz groteskowi. A ci pozytywni? No cóż, wystarczy powiedzieć, że to macho i wszystko jasno, tylko że po fabule tego nie widać. Właściwie najwięcej charakteru mają postacie drugoplanowe dzieciaków i to dzięki nim moje skojarzenie z latami 90tymi.
,,Wodospad" to powieść naiwna i próbująca udawać thriller ale i romans. Właściwie z żadnej z tych prób niewiele wyszło. Na thriller za mało emocji i zupełnie zero napięcia, i dokładnie to samo jest jeśli chodzi o romans. Właściwie nic z niczego nie wynika i motywacje bohaterów są zupełnie irracjonalne. Jeśli ktoś chce poczuć lekki vibe lat 90tych i przekonać się jak nie powinno się pisać książek, ewentualnie potrzebuje książki, z której i tak nic nie zostanie to polecam. Cała reszta spokojnie może omijać.
wtorek, 2 kwietnia 2024
,,Wodospad" Carla Neggers
Tytuł oryginału: Waterfall
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jakiś czas temu sięgnęłam po kilka takich starszych romansów i to zdecydowanie nie na moje nerwy. Nie lubię bohaterów większości współczesnych romansów (tych najbardziej oklepanych i stereotypowych), ale to co się wyrabiało trzydzieści lat temu to dla mnie dramat. Jeśli już chcę poczytać coś niewspółczesnego, wolę sięgnąć po Jane Austen.
OdpowiedzUsuń