Coś za co szczególnie cenię sobie kryminały Horsta to, to że mocno
osadzone są w rzeczywistości. To nie jest jakaś abstrakcja, odległa
rzeczywistość, miasto gdzie nigdy nie zamieszkamy, środowisko, do
którego nigdy nie wejdziemy. Wszystko to co dzieje się w jego
powieściach jest bliskie, jest zwyczajne - zaczynając od postaci, po
zdarzenia, procedury, zachowania - a przez to tak bliskie i w ten sposób
najbardziej przerażające.
,,Zła wola" to najnowsza odsłona działań prowadzonych przez komisarza
Williama Wistinga. Tym razem w trakcie prowadzonej wizji lokalnej ucieka
groźny zabójca. Wszystko wskazuje, że musiał mu pomóc ktoś z zewnątrz.
Zaczyna się szeroko zakrojona akcja mająca na celu pochwycenie mordercy i
zidentyfikowanie nieuchwytnego Tego Drugiego. Równocześnie w tle toczy
się śledztwo przeciw samemu Wistingowi, który jest głównym podejrzanym o
niedopełnienie zadań, przez co uciekł zbrodniarz.
,,Zła wola" to nie tylko świetnie rozpisany kryminał, trzymający w napięciu od pierwszych stron. To także swoiste rozmyślanie nad naturą zła i tym kiedy może zostać przekroczona ta niewidzialna granica, oddzielająca to co dozwolone od tego co niedopuszczalne. Gdzieś pomiędzy kolejnymi zaskakującymi zwrotami akcji cały czas przewija się zaskakujące założenie, że zło tkwi w człowieku i a on się mu poddaje. Przyznam, że ten sposób prowadzenie narracji niczego nie zaciemnia w fabule. Wręcz nadaje jej drugie dno, to wszystko co rozgrywa się na pierwszym planie staje się mroczniejsze, bardziej przerażające i zdecydowanie bardziej realne. To już przestaje być fikcją literacką, w jakiś sposób oddziałuje na czytelnika. Chyba tylko Horst potrafi tak wiele wyciągnąć z prostej sprawy i nadaje zupełnie nowy wymiar kryminałowi. Dlatego po raz kolejny wracam do tej serii i wrócę jeszcze na pewno w przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz