Trudno jest do tej książki podejść obiektywnie i potraktować ją jako 100% fikcję literacką. W końca sama Małgorzata Halber przyznała się do alkoholizmu ale z drugiej strony w pewien sposób odcina się od swojej bohaterki. Nie da się jednak nie zauważyć punktów stycznych w historiach i autorki i bohaterki.
Krystyna to trzydziestokilkuletnia współczesna kobieta. Ma ciekawą pracę w telewizji, chłopaka, tytuł magistra filozofii, mnóstwo znajomych i jest ... alkoholiczką i narkomanką. Cała książka to przede wszystkim jej droga do życia bez alkoholu i narkotyków. Sama narratorka nie wierzy w całkowite uzdrowienie, doskonale zdaje sobie sprawę, że przed nią jest wyboisty szlak - ma chwile zwątpienia, rezygnacji, momenty gdy wydaje się że popada z jednego nałogu w inny a także nawroty uzależnienia. Terapia oraz jej przeżycia, myśli, odczucia są brutalnie i bezpośrednio przedstawione. Nie ma tu miejsca na zabawę w ładne epitety i metafory.
W tej książce boli przede wszystkim fakt, że jest boleśnie realistyczna. Nie trzeba być nawet specjalnie wnikliwym obserwatorem rzeczywistości, żeby zobaczyć, że jest to książka o naszym pokoleniu: dwudziestokilku- , trzydziestolatkach. Wszędzie można zauważyć, że nastąpiła zmiana wartości. Szalone imprezy stały się topowym tematem medialnym. Alkohol jest standardem ale nikt nie zastanawia się nad ryzykiem jakie ze sobą niesie. Bo dla tego pokolenia - alkoholik to żul leżący na ławce obok sklepu a nie kobieta czy mężczyzna w eleganckim ubraniu. Autorce skutecznie udało się obalić ten mit. Pokazuje co jest za pięknymi fasadami i jak trudno jest później wrócić do w miarę normalnego życia. Bo o ile bawi się wspólnie, to walczy się samotnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz