,,Zbyt często wysuwał wnioski na wyrost i podejmował błędne decyzje. Jednocześnie uważał, że umiejętność przyznania się do błędu była jedną z jego najmocniejszych stron jako oficera śledczego. Nie upierał się przy pierwszej lepszej teorii. Przyjmując do wiadomości, że to, co wydawało mu się słuszne, w rzeczywistości słuszne nie było, posuwał śledztwo do przodu. Miał pełną świadomość tego, że dobry śledczy musi być zawsze gotowy zniszczyć mylne wyobrażenia na temat przebiegu zdarzeń, by na jego miejscu mogło powstać nowe."
Czekając na nowy tom serii, który mam nadzieję powstanie i zostanie wydany w Polsce, nadrabiam to co ominęłam. Wracam prawie do początku serii bo tym razem sięgnęłam po trzeci tom serii kryminalnej o komisarzu Williamie Wistingu. Zdecydowanie młodszy, bardziej energiczny ale nadal znajomy i tak samo metodyczny w podejściu do śledztwa. Tym razem sprawa zaczyna się podejrzanie spokojnie. Wisting zostaje wezwany do apteki, w której włączył się alarm. Tam znajduje rannego, niezidentyfikowanego mężczyznę. Równocześnie w innym miejscu wybucha pożar i płonie domek letniskowy. Pozornie nic nie łączy tych spraw jednak instynkt śledczego mówi komisarzowi, że za tymi prostymi sprawami kryje się znacznie więcej i znacznie niebezpieczniejsze niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Akcja powieści rozgrywa się w 2005 roku i bardzo mocno oddaje klimat tamtego okresu. Metodyczne śledztwo zaczyna zataczać bardzo szerokie kręgi i zahacza o zupełnie niespodziewane regiony. Odsłania zagrożenie, które nadchodzi z nieoczekiwanej strony. Kolejny raz Horst udowadnia, że można zbudować solidny, zaskakujący, trzymający w napięciu i bardzo realistyczny kryminał wykorzystując dostępne środki. On wykorzystał to czym żył świat na początku XXI wieku a co obecnie zeszło na drugi plan. Krok za krokiem idziemy za Wistingiem i odkrywamy coraz więcej, łączymy mozolnie kolejne elementy by dotrzeć do przerażającej prawdy.
W kryminałach Horsta najbardziej cenię to, że zupełnie nie wiem, w jakim kierunku one skręcą. Zaczynają się niepozornie i mogą być zarówno prostym lokalnym śledztwem, historią sięgającą przeszłości, historią ludzkich dramatów lub wielką międzynarodową aferą. Ale nie ważne co się stanie, zawsze na William Wisting pozostanie ten sam. Podchodzący poważnie do każdej sprawy, szukający rozwiązań i nie zatrzymujący się na pierwszym możliwym. Patrzący szerzej i słuchający ale jednocześnie cały czas będący sobą, zwykłym komisarzem z Norwegii. ,,Gdy morze cichnie" ma w sobie to wszystko i znacznie więcej. To wbijający w fotel, inteligentny kryminał, zbudowany na realnych zagrożeniach początku XXI wieku. Polecam!
p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 20,8 cm - 2,4 cm = 18,4 cm
Będę miała na oku autora. Mąż mi go już kiedyś polecał.
OdpowiedzUsuńDawno już nie czytałam żadnego kryminału skandynawskiego, a bardzo lubię ten klimat. Chyba sobie zerknę na tę serię.
OdpowiedzUsuń