Tytuł oryginału: Gebrauchanweisung für Berlin
Toż Berlin jest jak Kraków!!! Serio? Nie wierzycie mi? Już udowadniam!
1)Krakusem nie można się stać. Albo się urodziłeś w Krakowie i tutaj wychowałeś albo nie. Co z tego, że mieszkasz tutaj milion lat, znasz każdy zakątek. Nie jesteś Krakusem! Tak samo Berlin.
2) Nadal funkcjonuje podział na Kraków i Nową Hutę. Tydzień temu słyszałam jak gość 4 km od Rynku (odległość prawie jak na Rynku, choć już początek NH) mówił, że jedzie do Krakowa. W Berlinie podział na Wschód i Zachód to świętość.
3)Każda dzielnica ma swój wyjątkowy charakter, że nie wspomnę o hipsterskim Kazimierz. Tak samo Berlin - autor dokładnie wyjaśnia co, gdzie i kiedy można. A w ogóle, w której części najlepiej mieszkać.
4)Wiem, że całą Polskę denerwuje małopolskie weźże, zróbże a najbardziej chodź na pole ale w Berlinie unikają przypadków a rodzajniki losują na chybił trafił (że też tego nie wiedziałam na początku nauki niemieckiego. Nigdy bym sobie głowy nie zawracała wkuwaniem, że jest ,,ta kot" ,,to dziewczyna" ,,ten jabłko", ehhm.. tyle czasu!!!)
5) W Krakowie normalne jest, że jesteś turystom (albo pracownikiem korpo), tak samo Berlin żyje z tego, że zwalają się tłumy żądnych wrażeń podróżników, wędrujących z przewodnikiem z jednego miejsca na drugie.
6)Berlin ma trzy lotniska, z czego jedno nieużywane a Kraków jedno ... używane, ale to nieistotne. Ważne, że w obu miastach narzekają na wszystko i wszystko zawsze jest źle. Sami więc widzicie Kraków i Berlin są podobne.
Mam tylko nadzieję, że ktoś kiedyś gdy zdecyduje się napisać książkę o Krakowie zrobi to tak jak Jakob Hein. Zapominając o Wawelu, kościele Mariackim i Sukiennicach a pamiętając o miejscach, smakach, zapachach i ludziach. Przymknie jedno oko, potem drugie i z uśmiechem ironii nakreśli ścieżki nocnych wędrówek, dziennych powrotów, pokaże gdzie iść po pieczywo a czego unikać za wszelką cenę. Delikatnie nakreśli zalety a przez ironię wyśmieje wady. A przede wszystkim pokaże, że to wkurzające, szalone, nieustannie zmieniające miasto jest nasze i nie mamy zamiaru nikomu go oddać.
Mam tylko nadzieję, że ktoś kiedyś gdy zdecyduje się napisać książkę o Krakowie zrobi to tak jak Jakob Hein. Zapominając o Wawelu, kościele Mariackim i Sukiennicach a pamiętając o miejscach, smakach, zapachach i ludziach. Przymknie jedno oko, potem drugie i z uśmiechem ironii nakreśli ścieżki nocnych wędrówek, dziennych powrotów, pokaże gdzie iść po pieczywo a czego unikać za wszelką cenę. Delikatnie nakreśli zalety a przez ironię wyśmieje wady. A przede wszystkim pokaże, że to wkurzające, szalone, nieustannie zmieniające miasto jest nasze i nie mamy zamiaru nikomu go oddać.
p.s. WYZWANIE 2018 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 97,4 cm - 1,5 cm = 95,9 cm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz