Tytuł oryginału: Flickan med snö i håret
Zastanawia mnie czasami fenomen skandynawskich kryminałów. Nie zawsze mogę mogę zrozumieć dlaczego są aż tak popularne. Może o ich sukcesie decyduje specyficzna aura. Bo czy może być miejsce, które bardziej prosi się o popełnianie zbrodni niż ponura, mroczna, zimna, odosobniona i pokryta lasami pełnymi kryjówek Północ? Wszystko to wykorzystała debiutująca pisarka Ninni Schulman.
Tuż po Nowym Roku policja odbiera zgłoszenie o zaginięciu nastolatki. Wkrótce znajdują zwłoki innej dziewczyny w ziemiance w lesie. Pozornie nic nie łączy obu spraw, funkcjonariusze nie mają żadnego punktu zaczepienia. Tropy się plączą. Wsparciem dla policji nieoczekiwanie staje się powracająca po latach do rodzinnej miejscowości dziennikarka Magdalena Hansson.
Każdy kto już wcześniej zetknął się z jakimkolwiek skandynawskim kryminałem doskonale odnajdzie się w fabule. Raczej nie można nastawiać się na coś nowego. Cały czas towarzyszy nam mroczne, zimowe tło, zmęczeni policjanci ze skomplikowanym życiem osobistym, wścibska dziennikarka. Sama sprawa nie jest może zbytnio skomplikowana ale zaskakuje swoim rozwiązaniem. Cóż, nie jest to powieść, którą można postawić na równi z najlepszymi przedstawicielami gatunku. Nawet porównanie do prozy Camilli Laeckberg to trochę za dużo. Jednak czytało się przyjemnie. Idealna pozycja na weekendowy relaks.
I ta mroczność to coś, co lubię w tego typu kryminałach :)
OdpowiedzUsuń