Miłoszewski jest dobry, bardzo dobry. Po raz kolejny udało mu się mnie zaskoczyć i udowodnić, że da się w Polsce napisać świetny kryminał i jeszcze umiejscowić jego akcję w miejscu innym niż Warszawa.
Sandomierz w kwietniu 2009 staje się świadkiem brutalnego morderstwa. Wszystko wskazuje na mord rytualny. Budzą się stare upiory, na jaw wychodzą skrzętnie skrywane tajemnice a piękne miasto pokazuje swoje drugie oblicze. Prokurator Teodor Szacki jako przybysz do miasta, próbuje zachować obiektywizm ale dosyć szybko zostaje wciągnięty w świat małomiasteczkowych zależności. Utrudnia to prowadzenie już i tak skomplikowanego śledztwa, które coraz bardziej się mota. Pojawiają się kolejne wątki, fałszywe tropy - wszystko zdaje się łączyć ze starą żydowską klątwą.
Gdy już zacznie się czytać ,,Ziarno prawdy" trudno się od niego oderwać. Akcja jest tak skonstruowana aby czytelnik gubił się w domysłach. Fabuła zaskakuje co rusz, pojawiają się nowe tropy, wszyscy skrywają jakieś brudne sekrety. Na tym tle jaśnieją bohaterowie: wyraźni, zdecydowani, świetnie nakreśleni. Każda z nich to indywidualność, której nie łatwo zapomnieć. I jeszcze ten język powieści: jak dla mnie rewelacja. Dynamiczny, barwny, tam gdzie trzeba rzeczowy, w innych miejscach przesiąknięty sarkazmem.
Cóż, pozostaje mi tylko jeszcze napisać, że jeśli jeszcze ktoś nie czytał to zachęcam do sięgnięcia. Warto!
p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 132,3 cm - 2,6 cm = 129,7 cm
Oglądałam film i zakończenie mnie powaliło na kolana. Książkę muszę również przeczytać.
OdpowiedzUsuń