Tytuł oryginału: Innocence
Dean Koontz kojarzył mi się głównie z horrorami i thrillerami, którymi zaczytywałam się w czasach gimnazjalnych. Pozostało mi wspomnienie historii, które mogłyby wyjść z połączenia Stephena Kinga z Grahamem Mastertonem. I tego właśnie się spodziewałam. Autorowi udało się mnie zaskoczyć. Zamiast horroru, na który byłam przygotowana dostałam historię, która wymyka się wszelkim klasyfikacjom.
Dwudziestosześcioletni Addison żyje samotnie w kanałach miejskich, ukrywając się przed ludźmi. Należy do nielicznych ,,kreatur", których wygląd budzi agresję w ludziach i każdy chce go zabić. Jego życie ulegnie zmianie gdy pewnej nocy spotka osiemnastoletnią Gwen. Dziewczyna ucieka przed zabójcą je ojca. Chłopak pomaga jej i tak rodzi się między nimi nietypowy związek. Ona nie może nigdy zobaczyć jego twarzy a jemu nie wolno jej dotknąć. Młodzi przemierzają pogrążone w ciemnościach nocy miasto próbując wzajemnie poznać i zrozumieć swoje lęki oraz uciec przed zagrażającym im złem.
Pierwszym moim skojarzeniem po lekturze było, że z ,,Niewinnością" jest trochę jak z muzyką rockową. Czasem rockmeni przyzwyczają nas do ostrych, głośnych, drapieżnych utworów by potem, nagle wydać delikatną balladę. Niby czuje się diametralną różnicę ale specyficzny styl pozostaje. I tak jest tutaj. Koontz zaserwował nastrojową, oniryczną ale i mroczną historię niezwykłego uczucia. Jego bohaterowie nie pasują do świata. Otoczenie zagraża im na każdym kroku. Muszą uciekać i ukrywać się. Wszystko jest mroczne, złe i niebezpieczne a oni trwają pośrodku. Początkowo historia wydaje się nie mieć sensu ani celu, do którego ma zmierzać. Dopiero finał wszystko wyjaśnia i nadaje kontekst każdemu zachowaniu czyniąc je zrozumiałym.
,,Niewinność" spodoba się wszystkim tym, którzy lubią niebanalne, tajemnicze historie silnie osadzone w świecie urban fantasy.
Chętnie przeczytam, gdyż lubię Koontza. Dawno nie czytałam jego książki.
OdpowiedzUsuń