Na wstępie muszę ostrzec. Opinia jest całkowicie nie obiektywna i nikt nie musi się ze mną zgadzać ani sugerować tym co napisałam poniżej.
,,Góra bezprawia" to książka, która chyba lepiej nie mogła trafić w mój gust. Porusza ważny społeczny temat - rabunkowa działalność koncernów wydobywczych węgla metodą odkrywkową oraz los górników zmagających się z pylicą. W to wszystko zupełnym przypadkiem zostaje wrzucona młoda prawniczka, która w wyniku załamania rynku musi opuścić wielką nowojorską korporację adwokacką. Początkowo brak jej doświadczenia i wiedzy aby podejmować choćby najprostsze działania. Przy okazji zostaje ona wplątana w nie całkiem legalną kampanię wymierzoną w jeden z największych koncernów węglowych.
Najnowsza powieść Grishama dotyka wiele bliskich i znanych mi tematów. Górnictwo odkrywkowe było jednym z przedmiotów z jakimi musiałam zmierzyć się w trakcie studiów. Dostrzegam i rozumiem jego zalety, widzę cel, spokojnie mogę rozmawiać o korzyściach jakie przynosi jak i zagrożeniach jakie się z nim wiążą. Oczywiście, nie byłoby dobrego thrilleru prawniczego, gdyby autor skoncentrował się na tym co dobre. Przedstawił wizję zachłannych, bezdusznych i bezosobowych koncernów węglowych, które za nic mają degradację środowiska jakiej się dopuszczają i los górników - skazanych na powolne umieranie w wyniku zatrucia pyłem węglowym. Ludzie są biedni, niedoinformowani ale przede wszystkim tak zastraszeni, że nie podejmują żadnej walki. Tylko jeden człowiek ma odwagę stanąć i głośno oskarżyć potentatów i to w jego działania zostaje wplątana główna bohaterka - tak na prawdę wbrew jej woli.
Uwielbiam Grishama, więc chyba nie będzie zaskoczeniem jak powiem, że tą książką wraca do korzeni. Klimatem nawiązuje do Rainmakera, Firmy czy Ławy przysięgłych. Jeden samotny bojownik przeciwko systemowi. Nie nastawiajcie się jednak na spektakularne akcje - to w końcu prawo. Tu chodzi bardziej o pewną manipulację, wojnę nerwów, korzystanie z kruczków prawnych. Ważny jest też kontekst społeczny - zwrócenie uwagi na działalność organizacji non-profit, ochronę gór czy problemy zanieczyszczeń spowodowanych górnictwem (spokojnie, w Europie mamy bardzo restrykcyjne normy). Jest trochę akcji ale jakoś ten motyw do mnie nie trafiał - zdecydowanie wolę całą resztę. Czytałam z wypiekami na twarzy ciekawa jak zakończą się sprawy, jakie decyzje podejmą bohaterowie. Obserwowałam dojrzewanie Samanthy, w obliczu prawdziwych ludzkich problemów. I do końca trzymałam kciuki aby wszystko znalazło swoje dobre zakończenie. Cóż, Grisham jako pisarz jest nieobliczalny i po drodze wiele razy pokrzyżuje plany naszym domysłom oraz wstrząśnie bohaterami.
Dobra, może ktoś zarzucić naiwność bohaterki, spłycenie tematu, pewne uproszczenie fabularne ale co tam! Dla mnie idealna książka. To taki Grisham jakiego polubiłam 15 lat temu. Taki, który spowodował, że chciałam być prawnikiem. Pokazujący, że prawnicy to nie tylko banda zachłannych gaduł ale także ludzie walczący o innych.
Mam tę książkę, jeszcze nie czytałam. Ale cenię Grishama jeszcze z dawnych lat.
OdpowiedzUsuńja też lubię Grishama i myślę, że można zaufać twojej rekomendacji :)
OdpowiedzUsuńja też lubię Grishama i myślę, że można zaufać twojej rekomendacji :)
OdpowiedzUsuń