Wiem, trochę to dziwne ale ,,Książki, kawa i całusy" to moja pierwsza książka świąteczna, jaką czytam w życiu. Oczywiście, jeśli pominiemy ,,Opowieść wigilijną". Dotychczas omijałam ten rodzaj, szerokim łukiem ale skoro przełamuję swoje uprzedzenia czytelnicze to czemu nie sięgnąć po coś nowego i właśnie świątecznego.
Zaczyna się banalnie. Lily to największa wielbicielka świąt Bożego Narodzenia w Nowym Jorku. Reid, brat jej najlepszej przyjaciółki, to jej dokładne przeciwieństwo. Znają się od lat i doskonale znają swoje wady. Jednak teraz coś się zmienia. A gdy koło Lily zacznie kręcić się bardzo sympatyczny księgarz Sam, Reid nagle uświadomi sobie, że dziewczyna znaczy dla niego coś więcej. Czy zadziała tutaj magia świąt?
,,Książki, kawa i całusy" nie odmieni waszego życia, nie wyląduje nawet w pierwszej dziesiątce waszych ulubionych książek ale nie o to tutaj chodzi. Ta książka jest jak filmy Hallmarku. Uroczo przesłodzona, rozbrajająco naiwna, ślicznie malowana jak z obrazka, momentami zabawna i cudnie relaksująca. Ma sprawić, że na chwilę opuści nas przedświąteczna gorączka, zamarzymy by poczuć romantyczną magię świąt i oderwiemy się od nieustannego pędu. Można znaleźć milion powodów by nie czytać tej książki ale myślę, że jeden za może je wszystkie przebić: to urocza książka by się uśmiechnąć.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Filia!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz