Wiedziałam, że tę książkę chcę przeczytać ale nie byłam pewna czy chcę ją mieć w domu. Dlatego w drugiej połowie lipca zapisałam się do kolejki w bibliotece. Wtedy byłam trzecia lub czwarta i teoretycznie gdzieś w okolicach przełomu listopada lub grudnia miała nadejść moja kolej. Nie tak źle. Zanim jednak doczekałam się, końcówką października świat obiegła informacja o śmierci Matthew Perry'ego. Zapanowała żałoba i smutek, mnie też dotknęła bo Chandler Bing to moja absolutnie ulubiona postać serialowa na równi z Deanem Winchesterem. Razem ze śmiercią Perry'ego skończyła się jakaś epoka. Mimo, że Chandler będzie żył wiecznie i wiecznie będzie nam poprawiał humor to obecnie zupełnie inaczej patrzy się na tę postać, szczególnie po lekturze autobiografii.
Historia Perry'ego to doskonały przykład jak bardzo może rozminąć się wyobrażenie z prawdę. Jak sam Matthew przyznał on i Chandler byli jednym i startowali dokładnie z tego samego punktu. Dwóch zakompleksionych, nieporadnych młodzieńców, którzy pokrywali swoje niedostatki humorem i sarkazmem. Tylko, że Chandler przez 10 sezonów serialu ewoluował, dojrzał, znalazł swoją drogę i swoje oparcie. A Matthew? U Matthew pojawiła się Ta Wielka Straszna Rzecz - uzależnienie. Tragiczna choroba, która stopniowo niszczyła mu życie bo to finalnie je zabrać. Tak, wszyscy byli zszokowani na wiadomość o jego śmierci ale chyba nikt nie był zaskoczony. Od lat portale plotkarskie snuły teorie ale dopiero teraz otwarcie wszyscy mogli stanąć twarzą w twarz z namiastkę tego co przeżył sam Perry. Mówi otwarcie o kolejnych stadiach popadania w alkoholizm i uzależnienie od leków i innych środków. Dobitnie opisuje stan w jakim się znajdował i całą gamę myśli i emocji jakie mu towarzyszyły. Miał wszystko ale nigdy nie czuł się wystarczający, zawsze czuł braki, niepokój, które próbował zagłuszyć przez alkohol i inne używki. Jego życie to opis walki, opis staczania się i chwiejnego powstawania. Krótkich chwil gdy był ,,czysty" by potem za chwilę znów trafić na kolejny odwyk. To straszna opowieść o tym jak bardzo człowiek nie jest w stanie panować nad swoimi myślami, zachowaniami i nic nie jest w stanie go z tego stanu wyrwać. Żadne pieniądze, kobiety, sława, rodzina. Gdy masz gen uzależnienia to jesteś na przegranej pozycji, możesz walczyć z całych sił ale jedna chwila słabości zrujnuje cały ciężko wypracowany efekt.
Pierwszą myślą po skończeniu autobiografii Matthew Perry'ego było, że jest to list pożegnalny, szczególnie ostatnie rozdziały tak brzmią. Podsumowuje swoje życie, rozlicza się z tym co było, wyraża żal, że nie ma żony i dzieci oraz dziękuje bliskim i przyjaciołom. Mówi w zawoalowany sposób ,,żegnajcie". Trudno powiedzieć czy miał świadomość, że jego zrujnowane ciało zbyt wiele już nie zniesie, czy miał jakiś plan. To już nie ważne. Otwarcie pokazał jak wygląda uzależnienie i pożegnał się. Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jest znalazł spokój, którego całe życie nie miał. Jest to ogromna tragedia ale może jego otwartość, komuś pomoże i zatrzyma zanim popadnie w nałóg, z którego nie mam już odwrotu.
p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 3,9 cm - 2,4 cm = 1,5 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz