Właściwie chciałam przeczytać ,,Hacjendę" od momentu gdy tylko usłyszałam o niej na jednym z profili instagramowych. Wcześniej czytałam ,,Mexican Gothic" i byłam przekonana, że to pomieszanie grozy, kobiecości oraz meksykańskiej kultury to jest właśnie to czego zawsze szukałam w literaturze. Czy znalazłam?
,,Hacjenda" to opowieść o młodej kobiecie, Beatriz, która decyduje się na szybkie małżeństwo z mężczyzną, którego właściwie nie zna, po to tylko by zapewnić sobie i (kiedyś) matce, dom. Jej ojciec został stracony w trakcie rewolucji meksykańskiej a ona musiała znosić upokorzenia w domu ciotki. Zdaje sobie sprawę, że nie pasuje do kanonu piękna obowiązującego wśród elit. Ma ciemniejszą karnację, co, oraz losy ojca, dyskwalifikuje ją jako idealną kandydatkę na żonę. Więc gdy trafia się ktoś, kto chce ją poślubić, nie zadaje zbyt wielu pytań i trafia na oddaloną hacjendę San Isidro. To miejsce od początku jawi się jako dziwne. Zamieszkuje je władcza Juana, siostra męża a sąsiedzi ledwie pobąkują o poprzedniej żonie. Szybko Beatriz przekonuje się, że w domu nie jest sama. Zaczynają ją nękać wizje i głosy a potężny dom sprawia wrażenie, że nie jest zachwycony z pojawienia się nowej pani. Bojąca się coraz bardziej o swoje życie i zdrowie Beatriz prosi o pomoc lokalnego księdza, Andreasa, który jako jedyny zdaje się wiedzieć co naprawdę dzieje się w hacjendzie San Isidro.
,,Hacjenda" mimo, że osadzona fabularnie w podobnych czasach jak ,,Mexican Gothik" ma zdecydowanie inny klimat. Mimo, że przepełniona grozą iście gotycką to raczej budzi zaciekawienie, fascynację niż strach. Czuć wyraźnie, że zupełnie inaczej położone są akcenty. Strachy, duchy i wizje są bardziej namacalne, dosłowne. Autorka nie buduje napięcia przez niedopowiedzenia. Zamiast tego jej opowieść wnika głęboko w meksykański folklor, gdzie wszystko staje się bardziej oczywiste. Duchy nie są niedopowiedzeniem, tam one naprawdę żyją i ingerują w losy żyjących. Mogą odczuwać uczucia: złość, nienawiść, niepokój i pokazują to bardzo wyraźnie. Także miejsca nabierają głębi. Dom to nie tylko mury, to przestrzeń na której odciskają się lata emocji, konfliktów, radości, niepokojów. Dom to wszystko zbiera a potem oddaje. To wszystko widziane przez pryzmat meksykańskiego czarownika staje się żywe, prawdziwe, niebezpieczne nie tylko w przenośni ale też w rzeczywistości.
Jednak nie tylko gotycka groza dominuje w opowieści. Dużo miejsca poświęca się tutaj poszukiwaniu wolności. Beatriz wybiera małżeństwo bo tylko w nim widzi drogę do wolności i samostanowienia o sobie. Andreas wstępuje na ścieżkę kapłaństwa po to tylko by na widoku ukryć swoją prawdziwą naturę i zapewnić bezpieczeństwo innym. Wszyscy bohaterowie wiedzą, że krępują ich więzy konwenansów, czasów w których przyszło im żyć, nierówności społecznych ale i tak na swój własny sposób walczą by się wyrwać i znaleźć swoją drogę ku wolności.
,,Hacjenda" nie straszy, jeśli kogoś to interesuje ale i tak jest to pasjonująca opowieść, którą się pochłania. Jest tak wiele wątków, że każdy znajdzie coś interesującego. Autorka misternie konstruuje tło, dzięki czemu już od pierwszych stron wnikamy w gotycki klimat a potem zanurzamy się w opowieści o świecie mściwych duchów, nawiedzonych, odczuwających domów oraz ludzi targanych zakazanymi uczuciami wszystko w dusznym klimacie meksykańskiego folkloru. Ja czuje się kupiona!
p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 6,5 cm - 2,6 cm = 3,9 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz