wtorek, 19 kwietnia 2022

,,Czarny Wygon. Tom I" Stefan Darda


 Prawie idealnie wstrzeliłam się w oś czasu. Zdążyłam skończyć przed Wielkim Piątkiem. A właśnie Wielki Piątek ogrywa znaczącą rolę w powieści. Nie żebym wierzyła w to co autor próbuje przekazać nam w swojej opowieści ale przyznam, że lubię takie zupełnie przypadkowe zbiegi okoliczności.

2005 rok, przełom marca  i kwietnia. Witold Uchmann, cyniczny dziennikarz zajmujący się zjawiskami paranormalnymi wyrusza na wschód Polski aby spotkać się z informatorem, który ma mu do przekazania niezwykłą historię. Sięga ona korzeniami prawie pół wieku wstecz, do miejscowości o której nikt już nie pamięta, a która tkwi uwięziona w niezwykłej pętli czasu. Jedynie kilku osobą udało się przezwyciężyć ciążącą na mieszkańcach klątwę i uciec do współczesnego świata. Jednak sama ucieczka nie rozwiązuje problemu - za barierą zostało zło, które jeszcze nie pokazało do czego jest zdolne.

,,Czarny Wygon. Tom I" to jak się okazuje właściwie dwa tomy połączone w jedno. Pierwsza część ma zaciekawić, nadać zarys i zaledwie delikatnie wprowadzić czytelnika w to czego można spodziewać się w Starzyźnia. Dużo więcej szczegółów ujawnione zostaje dopiero w drugiej części. Paradoksalnie, ta pierwsza pełna niedopowiedzeń, tajemniczości, nienazwanego niebezpieczeństwa oraz domysłów jest dużo ciekawsza. Dzieje się więcej, bardziej intryguje to czego nie wiemy  i co zaledwie możemy się domyślić. Właściwie zagadka czeka na każdej stronie. Druga część dużo wyjaśnia i dlatego staje się bardziej dosłowna. Niebezpieczeństwo zostaje zidentyfikowane, nazwane, nabiera konkretnego kształtu i zaczyna ziać ... nudą. Właściwie klaruje się jedna możliwa droga postępowania i dokładnie według niej, jak po sznurku podążają bohaterowie. Nadal pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi ale zostaje one odstawione na boczny tor, raczej ustępując miejsca doraźnemu, trochę schematycznemu prowadzeniu akcji.

Początkowo powieść bardzo mnie wciągnęła. Byłam ciekawa, bardzo ciekawa co właściwie się wydarzyło w Starzyźnie i jak można to zneutralizować. Było nieźle do pewnego momentu. Gdzieś jednak została przekroczona granica i zrobiło się nudno, przewidywalnie i schematycznie. Całe napięcie i groza rozmyły się, ustępując miejsca przyzwoitej powieści, chociaż trochę bezkształtnej. Końcówka to takie dociągnięcie na oparach byle by tylko zamknąć niektóre wątki i zostawić możliwości na nowe otwarcie, którym można będzie zapełnić pozostałe części. Prawdopodobnie po nie sięgnę żeby przekonać się czy jeszcze można coś wyciągnąć z tego konceptu czy raczej fajny pomysł został rozmyty i przegadany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz