Po lekturze ,,Inkuba" wydawało mi się, że mam już jakieś pojęcie o
prozie jaką reprezentuje Artur Urbanowicz. Spodziewałam się fikcji
przesiąkniętej horrorem i niezwykłymi zjawiskami. Mrocznej,
niepokojącej, przerażającej ale i intrygującej, tak bardzo, że mimo ciar
przebiegających po plecach nie decydujemy się na odłożenie książki na
bok. W pewien sposób wszystko to jest tutaj obecne. Dodatkowo
spotęgowane czasem akcji (oprócz listopada czy jest bardziej mroczny
okres w roku niż przełom stycznia i lutego?). Wręcz namacalne staje się
poczucie zagrożenia. Wokół głównego bohatera zamyka się klatka, która z
każdą stroną staje się coraz mniejsza a zagrożenie coraz bardziej
realne, wręcz namacalne.
To jednak tylko jedna strona medalu. Drugą, dużo bardziej skomplikowaną i
dla humanistów mniej zrozumiałą, jest zbudowanie fabuły na mocnych
naukowych, matematyczno-statystycznych podwalinach. Urbanowicz
wykorzystuje matematyczne aksjomaty i nagle jego powieść to nie tylko
horror, czy thriller. Przemienia się on w mocną powieść sci-fi. Nagle
świat i otaczająca przestrzeń nabierają nowej głębi, wszystko staje się
mniej jednoznaczne, mniej oczywiste.
,,Paradoks" to zupełnie inna powieść niż ,,Inkub". Akcja rozwija się zdecydowanie wolniej ale jest bardziej niepokojąca, sięgająca głębiej w psychikę człowieka. Nie ma straszenia z wykorzystaniem zjaw, legend czy miejskich opowieści. Tym razem autor sięga do wnętrza człowieka i wyciąga to co najgorsze, właśnie z niego. Dzięki temu otrzymujemy powieść, która jest niejednoznaczna w ocenie, niepokojąca w odbiorze, mroczna, przesycona podświadomym strachem. Jeśli ktoś szuka prostego straszenie to się srogo rozczaruje bo tutaj strach jest ale zdecydowanie dużo bardziej skomplikowany.
p.s. WYZWANIE 2021 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 85,3 cm - 5,1 cm = 80,2 cm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz