niedziela, 27 września 2020

,,What The F." Benjamin K. Bergen

 

Tytuł oryginału: What the F. What Swearing Reveals About Our Language, Our Brains, and Ourselves


Wszyscy wiedzą, że prawie nie przeklinam. Zawsze zwracam uwagę, gdy ktoś ze znajomych przeciągnie o jedną ,,ku#$%" za daleko. Ale nawet mi, osobie unikającej przekleństw zdarzają się momenty. Ostatni, w trakcie pracy z domu w początkowej fazie lockdownu. Kolega z pracy, gdy już nie wytrzymałam i wszystko co złe wysypało się ze mnie online, podsumował, że słysząc kogoś, kto nie przeklina, jak przeklina to można się poczuć jakby psychopata gonił go z siekierą. Jest moc prawda? Bo taka jest prawda, nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy to wulgaryzmy mają ogromny wpływ na nasze życie, nasze emocje, zachowanie i odbieranie świata.

Benjamin K. Bergen próbuje to wszystko spójnie podsumować i stworzyć jedno wielkie kompendium wiedzy o wulgaryzmach. Zaczyna od podstaw czyli szuka źródła postrzegania pewnych słów za właściwe. Analizuje wszystko: pochodzenie słowa, jego budowę, ilość sylab, głosek. Chce w ten sposób zbudować jednolite podwaliny pod bardzo dokładną i wnikliwą analizę wulgaryzmów. Potem idzie dalej. Próbuje odkryć jak ,,brzydkie słowa" wpływają na oddech, wydzielanie potu, jak się zachowujemy gdy przeklinamy, bada czy nasz mózg posiada jakiś system blokujący wypowiadanie pewnych słów. Sięga głęboko bo spróbował nawet zidentyfikować, który obszar mózgu jest odpowiedzialny za przekleństwa. Szuka także tego kiedy i jak uczymy się przeklinać by na koniec zbadać wpływ wulgaryzmów na nasze życie i zachowanie. Stawia finalnie odważną hipotezę, że tak naprawdę wulgaryzmy to nic złego - mogą być pewnego rodzaju buforem bezpieczeństwa, pozwalającym ludziom prawie bezboleśnie odreagować. Jest tylko jedno ale. Tym ,,ale" jest fakt by nie mylić wulgaryzmów z obelgami. Obelgi i ubliżanie to coś z czym trzeba walczyć i na co nie można pozwalać.

Przyznam, że rzadko którą książkę naukową z zakresu językoznawstwa czytało mi się tak dobrze. Ilość analiz, statystyk i odniesień do innych badań może przytłaczać ale wszystko jest tylko środkiem do celu pokazującego jak skomplikowanym i niejednoznacznym zjawiskiem są przekleństwa. Chociaż próbuje się je wyrugować z codzienności, schować pod dywan lub udawać, że nie istnieją, one cały czas są i bardzo mocno oddziałują. I jeśli mamy je nadal używać róbmy to z pełną świadomością. Kiedy trafi mi się kryzys znowu będę bezkarnie sypać bluzgami i może ktoś inny wtedy będzie przerażony :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz