Startujemy tak jak główny bohater ,,Przeprawy" - szesnastoletni Billy Parham, jako zieloni, naiwni, nieprzygotowani do życia młodzieńcy. Powoli zderzamy się z rzeczywistością. Dostrzegamy brutalność i bezwzględność świata, gdzie nie ma miejsca na ideały czy marzenia. Każde kolejne uderzenie jest coraz bardziej bolesne i obdzierające ze złudzeń. Droga jaką przemierza bohater staje się ścieżką ku dorosłości, a kolejne spotkania i rozmowy mają za zadanie uczyć i stawać się drogowskazami.
Początkowo ciężko było mi się przyzwyczaić do stylu jakim napisana jest powieść. Stylu wręcz analogicznego do krajobrazu jaki opisuje: prostego, prawie pustynnego, pozbawionego wszelkich zbędnych elementów, oszczędnego w słowa i analogie. Brak tu pięknych epitetów ale gdzieś pod skórą czuje się piękno opowieści. Jej siła tkwi w prostym podziale na dobro i zło, mądrość i głupotę. Pozornie wszystko jest rozdzielone ale jak granica między Stanami i Meksykiem - pozwala na przepływ ludności, tak gdzieś wzajemnie przenikają się wartości oddziałując i kształtując bohatera.
Opowieść McCarthy'ego ma wiele warstw na których można ją analizować, za każdym razem dostrzegając coś nowego. Pod płaszczykiem świata prostych i twardych ludzi, świata, który już odszedł w zapomnienie, autor ukrył tęsknotę za dobrem, bezpieczeństwem i spokojem. W końcu każdy z nas za tym tęskni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz