sobota, 31 sierpnia 2024

,,Siostra Słońca" Lucinda Riley

Tytuł oryginału: The Sun Sister

 Początkowo bardzo opornie szło mi czytanie ,,Siostry słońca". Z jednej strony byłam ciekawa jak dalej potoczy się opowieść o siedmiu siostrach i ich tajemniczym ojcu ale jednocześnie zupełnie nie mogłam przekonać się do głównej bohaterki, Elektry. Jej postać znacznie odbiega od schematu, do którego przyzwyczailiśmy się w poprzednich tomach. Elektra jest bardziej gwałtowna, pełna sprzeczności, podchodząca do życia i innych agresywnie. To wszystko sprawia, że bardzo łatwo wpada w sidła uzależnień od narkotyków i alkoholu. W ,,Siostrze słońca"  widzimy to właśnie najgorsze jej wcielenie ale jednocześnie odsłania się jej zupełnie inna strona. Ale zanim do tego dojdzie Elektra musi odnaleźć siebie i swoją przeszłość. Jak zawsze, ma jej w tym pomóc wskazówka pozostawiona przez Pa Salta, prowadząca ją do ... jej własnej babki.

Równocześnie z historią Elektry poznajemy historię Cecily, która tuż przed wybuchem II wojny światowej trafia to Kenii. Młoda kobieta jest zagubiona, na rozdrożu swojego życia i kilka nieoczekiwanych zbiegów okoliczności sprawi, że odmieni swoje życie oraz kilku innych osób. To także poruszająca opowieść o tłumionych uczuciach i zmianach jakie zachodziły w świecie, szczególnie w przypadku osób o ciemnym kolorze skóry.

Gdy zaczynałam ,,Siostrę słońca" miałam kilka kryzysów i parę razy chciałam odłożyć książkę na półkę bo wydawało mi się, że w historii Elektry nie ma nic co mogłoby mnie do siebie przekonać. Finalnie cieszę się, że tego nie zrobiłam. Kolejny raz Lucinda Riley stworzyła trochę baśniową, pozornie naiwną i uproszczoną opowieść, które powoli odsłania swoje prawdziwe oblicze i zapewnia czytelnikowi całą gamę emocji. To kolejny raz opowieść o poszukiwaniu siebie ale tym razem dotyka także tak trudnych tematów jak uzależnienia, nierówność społeczna czy rasizm. Robi to z ogromną delikatnością i wrażliwością. Historia Elektry ma szansę  na baśniowy happy end ale przypomina, że na całym świecie jest mnóstwo osób dla których jest on poza zasięgiem.

Szkoda mi trochę, że już powoli zbliżam się do końca serii. ,,Siostra słońca" tak jak każdy poprzedni tom dostarczył mi wiele zaskoczeń i pozytywnych emocji. Ruszyłam w podróż jakiej się nie spodziewałam, zanurzyłam się w magii ale jednocześnie dotknęłam ludzkich dramatów. Zachwycałam się egzotycznym klimatem Afryki by po chwili trafić do Nowego Jorku. Ta historia ma w sobie coś i dlatego nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po kolejny tom. Polecam!

czwartek, 29 sierpnia 2024

,,Bestie Antyku" Anna Jankowiak


O mitologii greckiej i rzymskiej bardzo trudno powiedzieć coś nowego lub odkrywczego. Wychowaliśmy się na niej, wałkowaliśmy kilka razy w szkole, znany filmy czy popularne książki nawiązujące do tej tematyki. Dlatego zaskakujące jest gdy ktoś mimo wszystko podejmuje ten temat i pokazuje go z zupełnie nowej perspektywy. Nie bogów, nie herosów ale bestie i potwory. Początkowo byłam zaskoczona i zaciekawiona, a już w trakcie lektury stwierdziłam, że to bardzo logiczna perspektywa bo kimże byłby Perseusz bez pokonania Meduzy albo Herakles bez obezwładnienia Cerbera? Bez bestii i potworów świat antyku byłby pozbawiony niezwykłości, bohaterskie czyny straciłyby wyjątkowość, jamy, rzeki, morza, lasy pozbawiono by elementu zagrożenia i ostrzeżenia. Czy tego chcemy czy nie, świat antyku był pełen potworów, które miały swoje określone zadania i przypisane funkcje.

,,Bestie Antyku" to ciekawa praca, systematyzująca i szeregująca najpopularniejsze bestie jakie możemy znaleźć na kartach mitologii Greków i Rzymian. Zaczynając od smoków i węży przez fauny, satyry, centaury, wilkołaki i stworzy będące pierwowzorem wampirów aż po gigantów i sfinksa, Anna Jankowiak wydobywa na światło dzienne większość stworów zamieszkujących antyczne krainy. Podpiera się mocno klasyczną literaturą, nie tylko po to by straszyć ale także by pokazać jaką funkcję mogły sprawować dane straszydła. Stara się sięgać głębiej i pokazać ich rodowód, koligacje oraz historie z nimi związane. Tam gdzie jest to możliwe wychodzi znacznie poza ramy i pokazuje także kontekst społeczny i antropologiczny. Bo wiele z opisanych stworów było objęte kultem i wiązały się z nimi konkretne zachowania religijne.

,,Bestie Antyku" to ciekawa pozycja pokazująca mitologię z innej strony i wyciągająca na pierwszy plan te kreatury, które normalnie czają się gdzieś na drugim planie. Może i trudno dowiedzieć się czegoś nowego ale systematyzuje wiedzę oraz nadaje jej odmienny kontekst. Pokazuje bogactwo i różnorodność świata antycznego oddalonego od zboczy Olimpu oraz próbuje tłumaczyć niektóre zjawiska widziane oczami starożytnych. Z pewnością jest to książka, która zainteresuje czytelników w każdym wieku i zapewni owocne i satysfakcjonujące popołudnie. Chyba największym minusem jest bardzo krótka forma, która tylko rozbudza apetyt na więcej. Mimo to polecam!
 
 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 18,4 cm - 1,7 cm = 16,7 cm  

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

,,Gdy morze cichnie" Jørn Lier Horst

Tytuł oryginału: Når havet stilner

 ,,Zbyt często wysuwał wnioski na wyrost i podejmował błędne decyzje. Jednocześnie uważał, że umiejętność przyznania się do błędu była jedną z jego najmocniejszych stron jako oficera śledczego. Nie upierał się przy pierwszej lepszej teorii. Przyjmując do wiadomości, że to, co wydawało mu się słuszne, w rzeczywistości słuszne nie było, posuwał śledztwo do przodu. Miał pełną świadomość tego, że dobry śledczy musi być zawsze gotowy zniszczyć mylne wyobrażenia na temat przebiegu zdarzeń, by na jego miejscu mogło powstać nowe."

Czekając na nowy tom serii, który mam nadzieję powstanie i zostanie wydany w Polsce, nadrabiam to co ominęłam. Wracam prawie do początku serii bo tym razem sięgnęłam po trzeci tom serii kryminalnej o komisarzu Williamie Wistingu. Zdecydowanie młodszy, bardziej energiczny ale nadal znajomy i tak samo metodyczny w podejściu do śledztwa. Tym razem sprawa zaczyna się podejrzanie spokojnie. Wisting zostaje wezwany do apteki, w której włączył się alarm. Tam znajduje rannego, niezidentyfikowanego mężczyznę. Równocześnie w innym miejscu wybucha pożar i płonie domek letniskowy. Pozornie nic nie łączy tych spraw jednak instynkt śledczego mówi komisarzowi, że za tymi prostymi sprawami kryje się znacznie więcej i znacznie niebezpieczniejsze niż wydaje się na pierwszy rzut oka.

Akcja powieści rozgrywa się w 2005 roku i bardzo mocno oddaje klimat tamtego okresu. Metodyczne śledztwo zaczyna zataczać bardzo szerokie kręgi i zahacza o zupełnie niespodziewane regiony. Odsłania zagrożenie, które nadchodzi z nieoczekiwanej strony. Kolejny raz Horst udowadnia, że można zbudować solidny, zaskakujący, trzymający w napięciu i bardzo realistyczny kryminał wykorzystując dostępne środki. On wykorzystał to czym żył świat na początku XXI wieku a co obecnie zeszło na drugi plan. Krok za krokiem idziemy za Wistingiem i odkrywamy coraz więcej, łączymy mozolnie kolejne elementy by dotrzeć do przerażającej prawdy.

W kryminałach Horsta najbardziej cenię to, że zupełnie nie wiem, w jakim kierunku one skręcą. Zaczynają się niepozornie i mogą być zarówno prostym lokalnym śledztwem, historią sięgającą przeszłości, historią ludzkich dramatów lub wielką międzynarodową aferą. Ale nie ważne co się stanie, zawsze na William Wisting pozostanie ten sam. Podchodzący poważnie do każdej sprawy, szukający rozwiązań i nie zatrzymujący się na pierwszym możliwym. Patrzący szerzej i słuchający ale jednocześnie cały czas będący sobą, zwykłym komisarzem z Norwegii. ,,Gdy morze cichnie" ma w sobie to wszystko i znacznie więcej. To wbijający w fotel, inteligentny kryminał, zbudowany na realnych zagrożeniach początku XXI wieku. Polecam!

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 20,8 cm - 2,4 cm = 18,4 cm 

wtorek, 20 sierpnia 2024

,,Prawdziwa historia czekolady" Sophie D. Coe, Michael D. Coe

Tytuł oryginału: The true history of chocolate

 Kto z nas nie kocha czekolady? Tabliczka mlecznej poprawi nastrój, a tej z orzechami pomoże się skupić. Dobrze mieć czekoladę w plecaku gdy idziemy w góry, albo kubek gorącej czekolady przyjemnie rozgrzeje w jesienny czy zimowy wieczór. Tak, czekolada towarzyszy nam na co dzień. Batonik, tabliczka czy napój stały się czymś oczywistym, tak oczywistym, że z jednej strony nie zauważamy jej a drugiem niej umiemy bez niej wyobrazić sobie świata.  Ale czy zastanawialiśmy się skąd właściwie pochodzi czekolada i jaką drogę przeszła zanim na dobre rozgościła się w naszych domach?

,,Prawdziwa historia czekolady" to fascynująca podróż w przeszłość. W prawdzie utarło się przekonanie, że historia czekolady zaczyna się wraz z Aztekami, jednak autorzy zabierają nas dalej przeszłość do czasów Olmeków i innych ludów Mezoameryki by pokazać, że czekoladę pito i handlowano nią znacznie wcześniej. Nasza podróż przez historię zaczyna się od zidentyfikowania specyficznych warunków, w których może rosnąć drzewo kakaowca oraz na czym polega jego wyjątkowość. Dopiero gdy zapoznamy się z rośliną lepiej zrozumiemy od czego zaczął się fenomen tych właśnie ziaren a potem już rozpoczyna się opowieść o napoju, który zmienił bardzo wiele.

Ta praca to absolutnie fascynujące spojrzenie na pozornie bardzo zwyczajne pożywienie (przynajmniej z współczesnej perspektywy). Jednak nie zawsze tak było. Przez wiele wieków czekolada była napojem elit. Była narzędziem handlu ale i środkiem płatniczym. Raz utożsamiana i hołubiona jako środek medyczny, następnie potępiana jako źródło pożądliwości. Czekolada przeszła długą drogę by móc stać się powszechnie dostępną i jej dzieje są pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji i zaskakujących momentów. To wszystko bardzo szczegółowo przywołane jest na kartach pracy małżeństwa Coe. Krok po kroku prowadzą czytelnika od czasów Olmeków do współczesności, wyjaśniając kolejne zawiłości i pokazując jak następował postęp w technikach przetwarzania i przygotowywania czekolady.

,,Prawdziwa historia czekolady" to solidna, gruntownie przygotowana i podparta wieloletnimi badaniami praca, którą czyta się jednym tchem. Porywająca historia pełna antropologicznych, historycznych, archeologicznych czy społecznych odniesień. Mówi nie tylko o samym ziarnie i jego historii ale także o tym jaki miał wpływ na społeczności oraz o wszelkich nietycznych czy wręcz haniebnych momentach, które są z nim związane. Jak zawsze gdy mamy do czynienia z czymś wartościowym, tutaj także pojawia się opowieść o zachłanności i oszustwach.  Gorąco polecam bo to jest podróż, w którą warto się wybrać!

niedziela, 18 sierpnia 2024

,,Lekcje chemii" Bonnie Garmus

Tytuł oryginału: Lessons in Chemistry

Elizabeth Zott absolutnie wyłamuje się poza ramy świata, w którym przyszło jej żyć. Lata 50te XX wieku to czas gdy kobiety powinny być ,,kobiece" a ich jedynym zmartwieniem jest idealne zarządzanie domem. Nie dla nich praca, rozwój czy inne szaleństwa.  To mężczyzna ma być na pierwszym planie a kobieta niewidoczna w tle, ewentualnie robić za miłą ozdobę. Elizabeth nie godzi się na to. Jest utalentowaną chemiczką, które pokazuje innym kobietom, że zmiany choć trudne, są możliwe. Sama zakochała się z wzajemnością w błyskotliwym naukowcu, gwieździe, która miała w zasięgu ręki Nagrodę Nobla i gdy wydawało się, że razem są w stanie zburzyć mur (albo chociaż go nadkruszyć) to on ginie. Elizabeth zostaje sama z córeczką, traci pracę w instytucie naukowym i ... przez przypadek zostanie gwiazdą kulinarnego programu telewizyjnego. Bo jak się okazuje chemia i gotowanie mają wiele wspólnego.

,,Lekcje chemii" to powieść fenomenalna. Błyskotliwa, inteligentna, nie pozbawiona ironicznego humoru a przy okazji pełna celnych obserwacji społecznych. Z lekkością pokazuje świat, w którym mężczyźni panowali niepodzielnie i w którym nie było miejsca dla kobiet. Z brutalną, rozbrajającą szczerością przedstawia schematy zachowań i wszelkie metody, które miały na celu deprecjonowanie roli kobiet oraz zamykania im wszystkich drzwi do rozwoju, nauki czy nawet samodzielnego podejmowania decyzji o samej sobie. Postać Elizabeth jest kroplą, która powoli ale nieustanie drąży skałę. Uparta, zdecydowana, nieustępliwa, ambitna prze do przodu, nie poddając się. Ze spokojem podważa przyjęty, absurdalny status quo. Za swoje narzędzie przyjęła jedno z podstawowych ,,kobiecych" zajęć za jakie przyjęło się uważać przygotowanie posiłków dla rodziny.

Powieść Bonnie Garmus perfekcyjnie pokazuje idee feminizmu w kontraście do lat 50tych i 60tych, które dzisiaj czasem uznaje się, za okres kiedy kobiety były najbardziej kobiece (taaa, bo nosiły ładne sukienki i siedziały w domu). To powieść o męskim szowinizmie i opresyjnym systemie, który wykluczał połowę społeczeństwa. I chyba najlepsze w tej powieści jest, że nie ma tutaj jednej linii podziału odróżniającej dobrych od złych. Są mądrzy, dojrzali, wspierający mężczyźni, którzy widzą, że panujący układ trzeba zmienić ale też są zawistne, rozgoryczone kobiety, uparcie go broniące i wręcz podkopujące pozycje innych kobiet. Prezentowany świat ma wiele odcieni, wiele wskazówek, ale najważniejsza to, że życie to nieustanna zmiana. Polecam!

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 24,4 cm - 3,6 cm = 20,8 cm

sobota, 17 sierpnia 2024

,,Przetrwają najżyczliwsi" Brian Hare, Vanessa Woods

Tytuł oryginału: Survival of the Friendliest: Understanding Our Origins and Rediscovering Our Common Humanity

 Chyba panuje powszechne przekonanie, że to siła i przemoc ukształtowały współczesne cywilizacje. ,,Przetrwają najsilniejsi, najlepiej przystosowani" - znajome, prawda? Nawet teoria Darwina o ewolucji gatunków bazuje na tym przekonaniu. Co by było jednak gdybyśmy to wszystko spróbowali obalić? Co gdyby to nie siła, nie przemoc, nie spryt, nie dostosowanie się do panujących warunków ale życzliwość była tą cechą, która zdecydowała o tym, że nasz gatunek przetrwał i zdominował świat? Zaskakujące? Szokujące? Nieprawdopodobne?

Ale właśnie taką tezę stawiają Brian Hare i Vanessa Woods w swojej pracy. Zaczęli od doświadczeń z psami, obserwowali udomowione lisy oraz przyglądali się małpom bonobo by wysnuć teorię, że życzliwość zadecydowała o tym, że to właśnie homo sapiens przetrwał ze wszystkich gatunków ludzkich. I wcale nie chodzi tu o mówienie ,,proszę" czy ,,dziękuję". Chodzi o znacznie głębsze zachowania takie jak ochrona najbliższych, budowanie grup i identyfikacja ich członków, dzielenie się czy pomoc. Wszystko w prawdzie wydaje się oczywiste ale z punktu widzenia nauki wcale takie nie jest. To ogromne zmiany, które wpłynęły na przetrwanie gatunków i ich rozmnażanie i rozprzestrzenianie się. To nawet z perspektywy społecznej czy antropologicznej ciekawe zagadnienie z którym wiążą się takie zagadnienia jak rasizm czy wykluczenie. Autorzy sporo miejsca poświęcają na wytłumaczenie jak doszło do samoudomowienia człowieka (czyli zmienienia perspektywy z siły na współpracę)a razem z nim budowanie grup, które uznajemy za bliskie (w tym także społeczności) oraz do czego prowadzi zjawisko gdy kogoś próbuje się zdehumanizować.

,,Przetrwają najżyczliwsi" to bardzo ciekawa praca sygnalizująca fascynujące zjawisko. Oparta na bardzo solidnych podstawach i wieloletnich badaniach co potwierdza choćby spojrzenie na rozbudowaną bibliografię. Jednak mimo to, to zaledwie wstęp i z pewnością by lepiej zrozumieć całe zjawisko trzeba szukać dalszej literatury. Nie zmienia to jednak faktu, że ta praca rzuca nowe światło na ewolucję i pokazuje jak bardzo skomplikowany, wieloaspektowy był to proces a dobór naturalny wcale nie działa tak jak można by oczekiwać. Nie tylko siła jest cechą która dominowała. Obok niej stało wiele innych, zupełnie zaskakujących i nieoczywistych cech, które zadecydowały o obecnym kształcie świata. Polecam!

wtorek, 13 sierpnia 2024

,,Piękne życie" Virginie Grimaldi

Tytuł oryginału: Une belle vie

 Siostry Emma i Agathe nie widziały się przez ostatnie pięć lat. Teraz postanawiają spędzić wspólnie tydzień w domku ukochanej babci, zanim zostanie on sprzedany. Kobiety mimo, że tak różne, zawsze były sobie bliskie. Teraz czas spędzony w małej galicyjskiej wiosce nad morzem ma być szansą oraz pożegnaniem - ze wspomnieniami, babcią, oraz rozliczeniem z przeszłością. Kobiety próbują łapać chwile, koncentrować się na tym co je łączy jednak przeszłość dochodzi do głosu i pokaże, że piękne życie dla każdej z nich znaczy jednak co innego.

,,Piękne życie" to powieść bardzo autentyczna. Napisana z prostotą i humorem, w której przenika się przeszłość z teraźniejszością. To opowieść o siostrzanej miłości, która działa mimo wszystko i nie raz jest ocaleniem. Pokazuje jak łapać dobre chwile i na nich budować życie, nawet jeśli co rusz z każdej strony coś się wali. Ta historia jest zaskakująca, przejmująca i wzruszająca. Niesie w sobie ogromne pokłady optymizmu ale nie tego patrzącego przez różowe okulary ale bardziej konkretnego, namacalnego, wykonywalnego.

Powieść pokazuje też dwie zupełnie inne postawy życiowe, które wydawałoby się muszą się wykluczać lub prowadzić do konfliktu. Tutaj bardzo pięknie pokazane jest, że wcale tak być nie musi. Spięcia i konflikty są nieuniknione ale siostrzana więź i lojalność jest silniejsza i to ona nie pozwala na ostateczne rozdzielenie.

Dużo miejsca w powieści poświęcone jest różnego rodzaju zaburzeniom i chorobom psychicznym. Porusza się ten temat z ogromną wrażliwością, delikatnością oraz podejściem nakierowanym na pomoc. Nie wyklucza, nie dyskryminuje, raczej wskazuję drogę o ile ktoś chce zawalczyć.

,,Piękne życie" to doskonały przykład mądrej literatury kobiecej. To dojrzała, przejmująca opowieść o życiu, rodzinie i tym jak przeszłość na nas wpływa. O poszukiwaniu własnej drogi i próbie wyrwania się z narzuconych schematów. To opowieść o bezinteresownej, siostrzanej miłości oraz o radości z tego płynącej. Nie unika trudnych tematów, przeprowadza bolesny rozrachunek z przeszłością ale pokazuje, że z tego trzeba wyciągnąć to co najlepsze i cały czas próbować swoje piękne życie. Polecam! 

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 26,6 cm - 2,2 cm = 24,4 cm

 

niedziela, 11 sierpnia 2024

,,Ukochane równanie profesora" Yōko Ogawa

Tytuł oryginału: 博士の愛した数式

 Jeśli komuś miałabym polecić jedną książkę, z tych które przeczytałam w tym roku, to zdecydowanie byłoby to ,,Ukochane równanie profesora". Ta opowieść jest tak prosta, tak urocza, tak wyważona i mądra, z jednej strony przepełniona dobrocią i optymizmem, a z drugiej popłakałam się na końcówce.

Narratorka, pracuje jako gosposia w agencji. Nie spodziewa się, że jej kolejne zlecenie odmieni na zawsze życie jej oraz jej syna. Ma prowadzić dom emerytowanego profesora. Jednak jej pracodawca przed laty uległ wypadkowi i obecnie jego pamięć trwa tylko osiemdziesiąt minut. Codziennie od nowa wspólnie zaczynają relację opartą na matematyce i baseballu.

,,Ukochane równanie profesora" to opowieść pełna ciepła i delikatności, pokazująca piękno matematyki oraz ucząca wrażliwości na innego człowieka. Jest w niej ogromny spokój, który wzrusza. Jest trochę magiczna, chociaż mogła zdarzyć się w każdym miejscu na świecie. Nie ma tutaj pośpiechu, nie ma nerwowości - jest tylko zamknięta przestrzeń, którą tworzą Gosposia, jej syn zwany Pierwiastkiem i Profesor. Czuć potężną moc bezinteresownej przyjaźni i radości płynącej z małych gestów, mogących na zawsze odmienić życie. Dodatkowo, w absolutnie cudowny sposób przedstawiona jest matematyka. Nie jako nudna dziedzina, sprowadzona tylko do funkcji użytkowej ale jako tajemnica, magia, sekret wyrwany z księgi Boga.

W tym roku czytałam już kilka książek azjatyckich w podobnym klimacie ale ,,Ukochane równanie profesora" wygrywa. Zachwyciło mnie swoją prostotą i czułością. Pokazuje to co powinno być esencją człowieczeństwo i przywraca wiarę w bezinteresowną dobroć, równocześnie wychodząc poza schematy i sięgając po nieoczywiste środki. To mądra, dobra i emocjonalna historia, która zapada w pamięć. Polecam! 


 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 28,0 cm - 1,4 cm = 26,6 cm

czwartek, 8 sierpnia 2024

,,Sennik praktyczny" Elwira Sowińska


 Czy wierzę w znaczenie i moc snów? Uczciwie przyznam, że tak średnio. Absolutnie nie wierzę, że w trakcie snu może nam się objawić przyszłość, że zaprogramujemy idealnego partnera czy nagle spadnie na nas bogactwo. To jednak wcale nie znaczy, że sny nie są ważne. Raczej podchodzę to tego bardzo analitycznie. Nasz mózg działa jak komputer a sen jest dla niego momentem gdy porządkuje wszystkie dane jakie spływały w trakcie naszej aktywności - te świadome z zewnątrz organizmu, jak i te podświadome, które płyną z jego wnętrza. A sny są efektem tego porządkowania i systematyzowania. Autorka we wstępie ,,Sennika praktycznego" sugeruje, żeby trzymać koło łóżka notatnik, żeby pierwszą rzeczą po przebudzeniu było zapisanie tego co się pamięta. Ma to pomóc śnić świadomie a przez to potem mieć materiał do interpretacji snów - czyli właściwie tego co przetworzył nasz mózg.

,,Sennik praktyczny" to bardzo ciekawa publikacja. Pamiętałam senniki, które cieszyły się popularnością przed laty, pełne obietnic zaskakujących miłości, pieniędzy czy nieoczekiwanych zdarzeń. Ten jest pod tym względem bardzo ,,przyziemny" i aktualny. Bardzo dużo haseł odnosi się do bieżących tematów i sytuacji - żeby tylko przytoczyć aborcję, media społecznościowe, maile czy odbieranie kluczyków samochodowych. To tylko głośnych współczesnych tematów, które muszą znaleźć odbicie w snach. Ich interpretacja też jest bardzo konkretna, sugerująca ścieżkę postępowania lub problem, który może leżeć u podstaw. Są też hasła odnoszące się do utartych przekonań czy przesądów, jak ten że ręce swędzą na pieniądze. Chyba najbardziej zaskoczyło mnie jak w wielu przypadkach związanych z ciałem sugeruje się po prostu pójście do lekarza i zrobienie badań. Bez straszenie czy zabobonów, zwyczajnie proponuje się potraktowanie danego snu jako impulsu do czynności o których trochę się zapomina.

Przyznaję, że jestem pozytywnie zaskoczona bo raczej senniki kojarzyły mi się z wróżbiarstwem czy zabobonem a ten jest bardzo konkretny i rzeczywiście praktyczny. Sny traktowane są jako pewne dane podlegające analizie ale zanurzone w kontekście. Są głosem organizmu albo podświadomą interpretacją realnych wydarzeń, lęków czy oczekiwań. Mogą być impulsem do działań, zachętą do zmian lub ostrzeżeniem, które świadomie ignorujemy, lub głosem lęków, które tłumimy. ,,Sennik praktyczny" może pomóc to lepiej zrozumieć i zinterpretować. Na ponad 200 stronach znajduje się całe mnóstwo haseł odnoszących się współczesności oraz mocno zanurzonych w naszym kręgu kulturowym, dzięki czemu każdy będzie w stanie znaleźć odpowiedzi na wiele swoich wątpliwości. A całkiem obszerna bibliografia, tylko podkreśla to, że autorka bardzo dobrze przygotowała się do zadania i zebrania haseł, które tutaj zaprezentowała. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu RM!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 29,6 cm - 1,6 cm = 28,0 cm

 

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

,,Nagroda" Brenda Joyce

Tytuł oryginału: The Prize

 Devlin miał dziesięć lat, gdy na jego oczach angielski oficer ściął głowę jego ojca. Wtedy też poprzysiągł zemstę, którą przez lata skrupulatnie realizował. Teraz, lata później nadszedł moment na ostateczny cios mający całkowicie pogrążyć znienawidzonego wroga. Wydaje się, że los się uśmiechnął do Devlina. Przypadkiem dowiaduje się, że do Anglii zmierza bratanica wroga. Postanawia ją więc porwać i zażądać nierealnego okupu. Nie wie jednak, że trafi na żywiołową Amerykankę, która nie tak łatwo da się podporządkować.

,,Nagroda" to typowy, bardzo przewidywalny romans historyczny. Zderzenie mężczyzny opętanego przez chęć zemsty z żywiołową, młodą damą musi wywołać w nich zmianę i namieszać w ich życiu. Długo opierają się uczuciu (szczególnie on)  oraz robią wszystko na przekór. Oczywiście, nie brakuje niedopowiedzeń, urażonej dumy, wydumanego poczucia honoru, tajemnic z przeszłości oraz czarnych charakterów chowających się po kątach by zaatakować. Dodatkowo, żeby jeszcze bardziej skomplikować sytuację, gdzieś w tle przewija się wojna pomiędzy Anglią i Stanami Zjednoczonymi.

,,Nagroda" z pewnością niczym nie zaskoczy. Nie jest w żaden sposób odkrywcza czy wyróżniająca się. Jest bardzo typową ale przez to bezpieczną lekturą. Przyznam, że sama zaczytywałam się w takich książkach lata temu a teraz już mnie trochę nudzą bo jeśli już po nie sięgam to chcę coś więcej: iskierki humoru, chemii pomiędzy bohaterami lub chociaż złudzenia magii czy romantyczności. Tutaj to trochę zawodzi. Fajna, schematyczna opowieść ale raczej do szybkiego zapomnienia.

sobota, 3 sierpnia 2024

,,Polowanie na czarownice" Margit Sandemo

Tytuł oryginału: Heksejakten

 ,,Polowanie na czarownice" to właściwie same zmiany. Zaczyna się spokojnym, ubogim życiem w Dolinie Ludzi Lodu. Silje i Tengel dbają o swoją małą rodzinę, równocześnie z niepokojem obserwując, że Sol coraz bardziej ulega wpływom czarownicy Hanny. Jednak nic nie jest dane na zawsze. Nad Dolinę nadciąga niebezpieczeństwo i młoda rodzina będzie musiała uciekać.

Właściwie prawdziwa Saga o Ludziach Lodu zaczyna się dopiero teraz. W pierwszym tomie dużo miejsca poświęcono uczuciu Tengela i Silje, które stało się podwaliną. Ale dopiero teraz widać jak wielką pracę wykonują, próbując panować nad obciążającym dziedzictwem, które zaczyna ujawniać swoją moc. Tengel stara się wykorzystywać swoje moce w dobrym celu pomagając innym. Zupełnie inna jest Sol, która dorasta i eksperymentuje. Jej działania, w zamiarze mają chronić, jednak są przerażające, szczególnie gdy spojrzy się na to w kontekście czternastoletniego dziecka.

,,Polowanie na czarownice" spina klamra szaleństwa, jakie opętało Europę w XVI wieku. Strach przed innością, nienawiść do obcych oraz fanatyzm religijny doprowadzają do kolejnych tragedii. Bardzo dobrze to widać przez cały ten tomik. Tengel i jego rodzina muszą uciekać, szukać schronienia w nowym miejscu i cały czas żyć z lękiem, przed oskarżeniami, które mogą doprowadzić ich na stos. Jednak ich szlachetność, dobroć i zaangażowanie oraz talent stanie się ich najlepszą ochroną.

Jak na razie bardzo dobrze czyta mi się ,,Sagę..". Ta historia ma swój klimat. Fakt, jest bardzo uproszczona, momentami naiwna i schematyczna ale to nie odbiera jej uroku. Czyta się świetnie a o to głównie chodzi. 

1. Zauroczenie

2.Polowanie na czarownice

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 31,2 cm - 1,6  cm = 29,6 cm.

piątek, 2 sierpnia 2024

,,Bez filtra" Małgorzata Stasiak


 Aldona jest gwiazdą instagrama. Wszechwiedząca, idealna Mamafia, która poradzi jak przygotować zdrowe śniadanie, idealnie udekorować dom, doradzi jaki kosmetyk najlepiej się sprawdzi a przy okazji pochwali się perfekcyjnym życiem rodzinnym. Tylko co, jeśli mąż i dzieci w końcu się zbuntują i powiedzą pas? Mąż się wyprowadzi bo ma dość bycia nieudanym tłem dla perfekcyjnej żony a razem z nim córka. Aldona zostaje sama i w ramach odreagowania zje ciastko z konopią i popije winem. I to wywoła ciąg nieoczekiwanych zdarzeń wywracających życie całej rodziny do góry nogami.

Aldona to perfekcyjna antybohaterka. Jest kumulacją zachowań i postaw, które widzimy prawie codziennie, gdy włączamy social media. Udająca wiecznie młodą, zachłyśnięta możliwościami jakie daje Instagram jest totalnie oderwana od rzeczywistości. Nie widzi tego co obok, skupiona na tym jak zareklamować kolejny badziew albo pokazać się od najlepszej strony. Kompulsywna zakupoholiczka, której wydaje się że drogim prezentem wszystko załatwi a równocześnie osoba, której horyzonty poznawcze ograniczają się do ramek perfekcyjnego zdjęcia. Ma zerową empatię i wyczucie innych osób. Kompromitująca wpadka na szkolnym boisku ma być dla niej szansą na zetknięcie się z prawdziwym życiem ale tylko jeszcze bardziej podkreśla jak bardzo jest ona od niego oderwana.

,,Bez filtra" to bardzo złośliwa satyra na współczesne social media. Bez pardonowo wyśmiewa celebrytki i inne gwiazdki instagrama. Pokazuje jak łatwo przeskakuje się od patosu do byleczego. Wytyka bezrefleksyjność, głupotę oraz brak uczuć. Liczą się tylko lajki i własny komfort, znika współczucie. Ta powieść to komedia stapstickowa oparta na niskich żartach i pomyłkach. To wszystko tylko podkreśla tępotę Aldony i jej świata. Chyba najbardziej rzucającym w oczy tego przykładem jest gdy Aldona dowiaduje się o śmierci jednej z podopiecznych domu kombatanta. Żal trwa tyle co relacja na Instagramie a potem jest dziki seks pełen absurdalnych scen. Czyż nie oglądamy czegoś podobnego po każdej tragedii? Czarny kafelek a potem absurdalne rolki?

Początkowo źle mi się czytało powieść. Raził mnie jej język, przesadzony, pompatyczny, sztuczny. Jednak im bardziej zaczęłam poznawać bohaterów tym bardziej przekonałam się, że to do nich pasuje. Bo ich świat jest sztuczny, wykreowany po to by coś sprzedać, by coś zareklamować, by tworzyć iluzję perfekcyjności i wyrafinowania. Gdy ten obraz zaczyna pękać widać jak bardzo jest pusty, dziwny i głupi. Aldona to tylko znudzona, głupia, ograniczona kobieta, której internet dał szansę by zgromadzić koło siebie podobnych i na nich zarabiać. Wyrok sądowy miał ją zmienić i rzeczywiście skorupa zaczęła pękać ale daleko jeszcze by rzeczywiście zrozumiała swoje błędy.

,,Bez filtra" to komedia. Żenująca, gorzka, zjadliwa ale i bezlitosna dla wszystkich instagwiazdek. Wyśmiewa sztuczny świat i bezpardonowo się z nim rozprawia. Pokazuje jego płytkość i ograniczoność. I najsmutniejsze jest to, że nie ma tutaj optymistycznego happy endu. Bo nawet jeśli naprawi się jedną Aldonę, to na jej miejsce pojawi się dziesięć kolejnych.

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Mięta!

 

 

 p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 33,7 cm - 2,5  cm = 31,2 cm.