wtorek, 3 grudnia 2019

,,Kult" Łukasz Orbitowski


Był przełom XX i XXI wieku, miałam kilkanaście lat i z tego okresu pamiętam serię artykułów w czasopismach, nawet tych kolorowych, skierowanych głównie do kobiet, poświęconych Kazimierzowi Domańskiemu i wydarzeniom jakie rozgrywały się od początku lat 80-tych w Oławie. Byłam wtedy nastolatką, niespecjalnie wnikającą w szczegóły ale kwestia objawień i rozdźwięk pomiędzy Domańskim a Kościołem katolickim na wiele lat utkwiła mi w pamięci. Teraz, wiele lat później sięgnęłam po powieść Łukasza Orbitowskiego ,,Kult" luźno nawiązującą do wydarzeń jakie rozegrały się w Oławie.

,,Kult" ma formę spowiedzi. Rolę narratora przejmuje brat fikcyjnego Hanryka Hausnera, który twierdzi, że na działkach objawia mu się Matka Boska. Zbyszek Hausner jest fryzjerem, w starodawnym tego słowa znaczeniu. Uprawia fach, pozwalający na ciągłą obecność z i pomiędzy ludźmi. Dzięki temu może z bliska, wręcz namacalnie obserwować to co jego brat wywołał w tysiącach ludzi. Zbyszek, chociaż najbliżej wydarzeń, pozostaje sceptyczny ale dzięki temu jego opowieść jest bardziej rzeczowa, konkretna, momentami trochę cyniczna. Jego ciągłą troska o brata, pośrednie zaangażowanie w jego działalność,nie przysłania obrazu, z którego wyłania się obraz smutnych, szarych lat osiemdziesiątych, w które nagle wkracza coś innego, niezwykłego, coś co burzy schematy, wykracza poza ramy i daje ludziom coś ponad rządowe normy, partyjną propagandę - daje nadzieję.

,,Kult" to przede wszystkim portret ludzi. Orbitowski kontrastuje swoich bohaterów. Naprzeciw wierzącego, natchnionego Henryka stają niedowierzający brat Zbyszek, próbujący jak najwięcej ugrać pan Bolo,  podporządkowany i słaby ksiądz Romek, partyjniak Waldek, ubek Longin. Różne postawy, różne ścieżki ale pokazują wiele uniwersalnych prawd. Same objawienia schodzą na drugi plan przesłonięte przez zupełnie ludzkie zachowania. Czasem heroiczne i natchnione ale głównie małostkowe, skupione na sobie, podporządkowane egoistycznym celom. Ale to także opowieść o szarych, smutnych czasach, które zostały zakłócone przez nagły wybuch religijności burzący świat jaki chciała zbudować partia rządząca.

Orbitowski nie próbuje udowadniać tezy czy objawienia były prawdziwe czy nie. Pokazuje całe spektrum ludzkich zachowań, motywów. Osłania wnętrze człowieka, wybebesza emocje i zmusza do zastanowienia, co jest ważne, ile siły i determinacji tkwi w ludziach ale i jak łatwo ich porwać i pociągnąć za sobą. Siłą jego powieści jest właśnie człowiek i dzięki temu ta powieść staje się tak uniwersalna w swej wymowie.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 32,4 cm - 3,3 cm = 29,1 cm.,

piątek, 22 listopada 2019

,,Skandal z Modiglianim" Ken Follett

 Tytuł oryginału: The Modigliani Scandal

Ken Follett, którego znam ma dwa oblicza: albo pisze monumentalne powieści historyczne, które mnie trochę przerażają i do których nadal się zbieram albo świetne, dynamiczne powieści sensacyjno-przygodowe, z wątkami szpiegowskimi. Z zasady ,,Skandal z Modiglianim" ma wpisywać się w ten drugi schemat. Ma to być powieść sensacyjna, której tłem jest sztuka a przede wszystkim artystyczny i marszandowski światek. Autor chciał trochę obśmiać hipokryzję jaka rządzi tym środowiskiem i pokazać, że horrendalne ceny są tylko skutkiem pychy, snobizmu i megalomanii. Temu celowi miała posłużyć opowieść spleciona z kilku wątków, które krzyżują się wokół zaginionego i nieznanego wcześniej obrazu Modiglianiego.

Powieść Folleta to w zamiarze książka trochę prześmiewcza, trochę łamiąca schematy, trochę naginająca ustalone reguły gatunku. Łączy w sobie wiele wątków, porusza wiele tematów i chociaż znajdują one swoje (prawie) logiczne uzasadnienie w finale to trudno nie mieć wrażenia, że to chaotyczna mieszanina wszystkiego. Są i zdrady, i pościgi, napady, oszustwa. Na tak krótką powieść ilość przewijających się postaci jest zastraszająca. Wszystko to budzi tylko w czytelniku poczucie zagubienia i bezsensu. Przypomina to głupie skecze komediowe, w których ktoś chodzi, potyka się, przewraca, wstaje ale totalnie nie wiadomo dlaczego i po co. Jedyny wniosek jaki można wyciągnąć to, taki, że świat ,,wielkiej" sztuki jest bezsensowny i stworzony tylko po to by zarabiali na nim handlarze a nie artyści.

,,Skandal z Modiglianim" mnie rozczarował. Oczekiwałam przygody, napięcia, zaskoczenia, zagadek. A tutaj nic takiego nie ma. Cały suspens powieści rozwiązuje się całkowicie poza czytelnikiem a zamiast tego na pierwszy plan wysuwa się niepotrzebny i całkowicie oderwany od głównego pomysłu wątek. Jedyny plus, że szybko się to czyta i jest stosunkowo krótkie bo w przeciwnym przypadku byłaby to absolutna strata czasu.

sobota, 16 listopada 2019

,,Rytuały wody" Eva García Sáenz de Urturi

 Tytuł oryginału: Los ritos del agua

Są powroty i kontynuacje, na które czeka się z niecierpliwością. Jednym z takich powrotów była dla mnie kontynuacja ,,Ciszy Białego Miasta", która zachwyciła mnie na początku tego roku. ,,Rytuały Wody" to druga cześć trylogii kryminalnej rozgrywającej się w Vitorii, w kraju Basków.

Kraken dochodzi do siebie po dramatycznym starciu z mordercą do jakiego doszło w finale pierwszej części. Stracił głos, jest odsunięty od pracy w policji a dodatkowo jego życie osobiste dosyć mocno się skomplikowało - ukochana Alba informuje go o ciąży, nie wie jednak, kto jest ojcem dziecka: on czy jej były mąż. Marazm w jaki wpadł Unai burzy wiadomość o dziwnym morderstwie. W górach zostaje odkryte powieszone ciało ciężarnej kobiety. Ofiara okazuje się być dawną znajomą Unaia. Śledztwo, które się rozpocznie sugeruje, że ofiar może być więcej oraz w jakiś sposób wszystko będzie łączyć się z przeszłością i życiem osobistym Krakena.

,,Rytuały wody" mają swój klimat, który idealnie wpasował się w moje oczekiwania. Uwielbiam gdy sprawa nie toczy się tylko tu i teraz ale sięga głębiej i odkrywa znacznie więcej. A dokładnie tak jest w tym przypadku. To sprawa, która łączy w sobie mnóstwo kulturalnych i historycznych odniesień, odsłaniając nowe oblicze kraju Basków ale przede wszystkim głęboko sięga w życie bohaterów. Unai i jego przyjaciele zostają pokazani od zupełnie nowej strony. To co się wydarzyło pogłębia ich portret psychologiczny, pokazuje ich motywy oraz dużo mówi o ich emocjach, wartościach, celach. Te wszystkie elementy jeszcze wyraźniej podkreśla nieuchwytne zagrożenie jakie wkrada się w sam środek ustalonych relacji. Zaczynają się podejrzenia, wychodzą na jaw sekrety i zmienia się cała dynamika. Ma się wrażenie, że zabójca jest gdzieś obok, trzeba tylko połączyć wątki, których jest tak wiele, że zadanie wydaje się wręcz karkołomne.

,,Rytuały wody" to także powieść, która porusza dosyć mocno temat rodziny i rodzicielstwa. Poza swoją warstwą czysto kryminalną, zwraca uwagę na drobne szczegóły, pozwalające odróżnić dobrą rodzinę od tej ze skłonnościami do patologii. Jest swoistą przestrogą i ostrzeżeniem.

Drugi tom nie ustępuje w niczym ,,Ciszy Białego Miasta". Nadal mamy to co najlepsze klimat, akcję, zagadkę oraz wyrazistych, nieszablonowych bohaterów. Teraz pozostaje tylko czekać na finalny, trzeci tom wieńczący trylogię. Ja już nie mogę się doczekać.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu MUZA!
 
p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 35,9 cm - 3,5 cm = 32,4 cm.
 

wtorek, 5 listopada 2019

,,Szczelina" Jozef Karika

 Tytuł oryginału: Trhlina

Do pisarza Jozefa Kariki zgłasza się młody mężczyzna Igor M. Chłopak skończył niedawno studia ale problemy ze znalezieniem stałej pracy w wyuczonym zawodzie zmuszają go podjęcia zajęcia jako pomoc na budowie. Jednym z zadań jakiego się podjął było uprzątnięcie starej willi, która niegdyś była szpitalem psychiatrycznym. Tam jego ciekawość budzi sejm, w którym znajduje akta Waltera Fischera. Człowiek ten pod koniec lat 30-tych XX wieku zaginął na ponad trzy miesiące w paśmie gór Trybeczu. Chłopak zaintrygowany przesłuchaniem Fischera zaczyna własne śledztwo internetowe i odkrywa, że do podobnych zdarzeń dochodziło już wcześniej. Nie wie jednak, że już wkrótce on sam wraz ze znajomymi da się wplątać w coś znacznie większego i mroczniejszego.

Nie należę do osób, które się boją gdy czytają. Tak czasem pojawia się dreszczyk emocji, czasem czuje narastające napięcie, czasem się przestraszę ale się nie boję. Grozę i strach budzi we mnie to gdzie nie umiem znaleźć racjonalnej i logicznej granicy między tym co jest na kartach powieści a tym co znam i odnajduje w rzeczywistości mnie otaczającej. Jozef Karika zdaje się o tym doskonale wiedzieć bo w swoje powieści doskonale zaciera granicę między fikcją a realnym światem. Sięga po prawdziwe, udokumentowane wydarzenia, które bardzo łatwo znaleźć i zweryfikować i na ich podstawie buduje nową, groźną, przerażającą rzeczywistość. Łamie granicę między tym co jest doskonale znane a tym, czego sobie nie uświadamiamy. To już nie jest zwykłe, bezpieczne otoczenie, to nie jest środowisko, które zapewnia nam relaks i odpoczynek - teraz nabiera nowego, niebezpiecznego wydźwięku i staje się zagrożeniem. Budzi niepokojące pytania, tworzy dyskomfort, budzi i strach i niepewność, burzy ustalony ład.

,,Szczelina" przeraża bo nie jest łatwo i bez wahania powiedzieć, że jest to tylko fikcja literacka. Tak, racjonalnie, wiemy że wyobraźnia autora zadziałała. Użył doskonałych środków stylistycznych i literackich oraz dzięki zastosowanej formie zbudował bardzo realistyczny przekaz. Pseudo reporterska narracja sprawdza się wręcz po mistrzowsku. Ale to tylko powieść. A potem pojawiają się myśli, że są realnie odnotowane przypadki, że są wiarygodni świadkowie, że przecież świat nadal skrywa wiele tajemnic... I to rozmycie granic budzi strach i najbardziej przeraża. Bo może naprawdę cisza ma oczy?

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 38,6 cm - 2,7 cm = 35,9 cm.

niedziela, 3 listopada 2019

,,Laponia. Wszystkie imiona śniegu" Marta i Adam Biernat


Oczywiście, że pierwszym skojarzeniem, z pojęciem ,,Laponia" jest Święty Mikołaj i jego renifery. Wiem, to bardzo stereotypowe i zupełnie nieprawdziwe wyobrażenie. Bo chociaż Mikołaj zamieszkał w Laponii to zrobił to w latach 70-tych XX wieku jako wyrób marketingowy ale przynajmniej renifery były tam od zawsze. Laponia to nie maleńki kawałek Finlandii, Laponia to potężne terany rozciągające się pomiędzy czterema państwami skandynawskimi. To terany, które od wieków zamieszkiwały właśnie renifery i ich właściciele - Saamowie.

Reportaż Marty i Adama Biernatów trudno nazwać relacją z podróży. Dużo lepiej pasuje kompendium wiedzy o Laponii i Lapończykach. Właściwie nie czuć tam obecności autorów zamiast tego dostajemy zebrany i wyselekcjonowany zbiór ciekawostek, wierzeń, legend oraz relacji opisujących ten region i jego mieszkańców. Autorzy zebrali w jedną całość wszystkie najważniejsze i najbardziej charakterystyczne informacje z różnych źródeł i spakowali wszystko w jedną całość. Jest trochę o języku, tradycji, pochodzeniu Saamów. O tym jak budują więzi społeczne, czym się zajmują i zajmowali przez wieku, jest o ich podejściu do pór roku, jest sporo legend i wierzeń. I chociaż samo w sobie to wszystko jest ciekawe i odsłania zupełnie nowe oblicze tego fascynującego regionu to czegoś zabrakło mi w tej relacji. Chyba brakło mi takiego prawdziwego zachwytu i zainteresowania. Wszystko jest tak  poprawne i idealne, że brakuje tam miejsca na własne odkrycia, własne spojrzenie, brakuje trochę świeżości - w zasadzie wszystko to powtórzenie czegoś co już wcześniej ktoś powiedział, co ktoś inny zebrał.

,,Laponia. Wszystkie imiona śniegu" to interesująca książka ale skierowana do kogoś kto szuka tylko podstawowych informacji o regionie.  Nie wychodzi ona zbytnio ogólne informacje, które każdy prawdziwie ciekawy znajdzie w internecie. Jej największym plusem jest to, że zbiera wszystkie te wiadomości w jedną, spójną całość. Z pewnością warto od tej książki zacząć a potem samemu dalej kontynuować poszukiwania wiedzy o tym fascynującym regionie i zamieszkujących go plemionach. 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 40,8 cm - 2,2 cm = 38,6 cm.

środa, 30 października 2019

,,Chciwość" Marc Elsberg

 PREMIERA - > 30 PAŹDZIERNIK 2019

Tytuł oryginału:  Gier

Czy istnieje coś co było w stanie zapewnić dobrobyt wszystkim ludziom na świecie? Z pewnością wskazówką byłoby przemówienie, które na ogólnoświatowym szczycie gospodarczym ma wygłosić znany i ceniony noblista. Niestety ginie on w drodze na szczyt w Berlinie a tekst przemowy znika w tajemniczych okolicznościach. Od tego momentu jedyny świadek wypadku znajdzie się w niebezpieczeństwie i zostanie wplątany w grę, która sięga bardzo daleko.

,,Chciwość" to czwarta wydana w Polsce powieść znanego austriackiego pisarza Marca Elsberga. Jest to jednak moje pierwsze z nim spotkanie, które niestety nie pozwala mi jednoznacznie przekonać się do autora. Jako punkt wyjścia do swojej powieści traktuje społeczne niepokoje wywołane przez potęgujące się nierówności finansowe, gospodarcze, społeczne. Na tej kanwie tworzy rozdarty protestami, manifestacjami obraz Berlina gdzie przybywają najpotężniejsi by obradować na szczycie gospodarczym. Tak realistyczne i dobrze znane tło staje się planem, na którym rozegra się szaleńczy wyścig mający na celu zdemaskowanie zła, odzyskanie ,,formuły na dobrobyt" oraz uświadomienie ogółu, że zmiana sytuacji jest możliwa.

Powieść zaczyna się intrygująco i niepokojąco. Ważne społeczne tematy połączone z sensacją, tajemnicą i niebezpieczeństwem wydają się dobrym zestawem by mogło z tego wyjść coś co zapadnie w pamięć i wzbudzi niepokój. I tak jest przez pewien czas, szczególnie w pierwszej połowie książki gdzie autor narzuca typowe, szybkie, sensacyjne tempo. Są pościgi, zagrożenie, ucieczka oraz mnożą się kolejne pytania. Druga połowa zostaje zdominowana przez wyjaśnienia natury finansowo-gospodarczej. Akcja prawie umiera zastąpiona naukowymi dywagacjami. I chociaż mają one ogromne znaczenie dla wyjaśnienia całej istoty powieści to dla laika (albo przynajmniej czytelnika nakierowanego na rozrywkę) są męczące. Tylko silne poczucie poznania finalnego rozwiązania może zachęcać do kontynuowania lektury i dotarcia do finału.

,,Chciwość" to powieść bardzo nierówna. Z jednej strony dobry pomysł, niezłe wykonanie, ubranie w szaty thrillera ważnych społecznych tematów, z drugiej za dużo teorii, przez co rozmywa się akcja. Nie umiem odpowiedzieć czy to tylko lekki kiks w dorobku autora ale chyba sięgnę po inne jego książki aby się o tym przekonać i jeszcze raz dać mu szansę. 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu W.A.B!
p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 44,0 cm - 3,2 cm = 40,8 cm.

poniedziałek, 28 października 2019

,,W drodze" Jack Kerouac

 Tytuł oryginału: On the road

Nie tak dawno temu czytałam fabularyzowany reportaż Johna Krakauera ,,Wszystko za życie" poświęcony Chrisowi McCandlessowi. Chłopak porzucił zwyczajne życie by ŻYĆ. Wtedy pisałam, że reprezentuje on postawę, której nie rozumiem chociaż po cichu podziwiam. Powieść ,,W drodze" Jack Kerouaca wpisuje się w podobny schemat, także opowiada o szaleńczej pogoni za wolnością, szczęściem, przygodą, miłością.

Główny bohaterem, początkujący pisarz Sal Paradise razem z przyjacielem Deanem Moriarty'm przemierza Stany Zjednoczone w latach tuż po zakończeniu XX-ej wojny światowej. Świat i Stany dochodzi do siebie a bohaterowie wyruszają w szaleńczą eskapadę, która tak naprawdę nie ma jednoznacznego celu. Chcą przeżyć przygodę, doświadczyć czegoś innego, łapać dzień, bawić się i gonić za złudnymi uczuciami. Ich wyprawa to jedno wielkie szaleństwo, dyktowane przez impulsy i nagle podrygi, nacechowane brakiem odpowiedzialności, lekkomyślnością i zupełnym egoizmem. Bohaterowie pakują się w kłopoty, szaleją, piją i kochają do upadłego nie zwracając zupełnie uwagi na innych ani na to, że ich działania mogą ranić innych.

W pewien sposób rozumiem, dlaczego ta powieść cieszy się statusem kultowej. Mówi o czymś, co gdzieś podskórnie tkwi w każdym z nas. Nie ważne jak odpowiedzialni jesteśmy, jak terminowo płacimy rachunki, jak regularnie odwiedzamy lekarza, jak dokładnie planujemy przyszłość. W każdym z nas tkwi pragnienie by choć raz rzucić wszystko za siebie, wsiąść w samochód i nie oglądać się na nic. Każdy choć przez chwilę chciałby poczuć wiatr we włosach, wierzyć że zawsze znajdzie się miejsce gdzie można się przespać i coś zjeść. Po prostu żyć i nic nie planować, bawić się i wiecznie szukać swojego miejsca na ziemi. Ta powieść obrazuje te naiwne marzenia w najbardziej pierwotnej formie. Można nad nimi tylko uśmiechnąć się z politowaniem lub zdenerwować, że ktoś pozwala na wydawanie takich bzdur. Ale można też z perspektywy fotela przez chwilę poczuć ten zew, który pcha szaleńczych marzycieli w świat a potem po prostu otulić się kocem i pomyśleć, że zwykłe, proste życie też ma swoje plusy. 

piątek, 25 października 2019

,,Żmijowisko" Wojciech Chmielarz


,,Żmijowisko" to emocjonujący i wciągający thriller. Już od pierwszych stron czuć, że w tej opowieści tkwi coś więcej, że nic nie jest takie jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać.

Ta opowieść o grupie trzydziestokilkulatków, którzy jak co roku spotykają się na wspólnych wakacjach chowa tak wiele wzajemnych uraz, niedopowiedzeń, niedokończonych historii, że staje się tykającą bombą. Mamy przeczucie, że musi tam się coś stań, coś co zburzy pozorną równowagę i wyzwoli nagromadzone emocje. Gdy więc znika z obozowiska córka jednej z par a rok później jej ojciec wraca w to samo miejsce by wznowić poszukiwania napięcie sięga zenitu.

Wojciech Chmielarz wskrzesił iskrę napięcia, niepokoju i zagrożenia już na początku powieści, potem ją tylko skutecznie potęgował. Idealnie uchwycił całą gamę sprzecznych uczuć, emocji, niepokojów i wzajemnych niesnasek pomiędzy bohaterami, dzięki czemu po mistrzowsku stopniuje napięcie. Trzyma w niepewności aż do ostatnich stron, cały czas sprawiając, że to co się po drodze dowiadujemy nabiera nowego znaczenia  znacząco wpływa na rozwój postaci. A postaci są niejednoznaczne, wielowymiarowe, targają nimi przeróżne emocje, skrywają swoje sekrety ale jedno jest pewne - gdzieś wśród nich jest osoba, która wie co stało się z Adą.

,,Żmijowisko" zaskoczyło mnie na wielu płaszczyznach. Z pewnością nie spodziewałam się polskiego thrillera, który aż tak skutecznie wbiłby mnie w fotel i gdzie tak niecierpliwie czekałabym na rozwiązanie. Ale to nie tylko thriller, to także wielowymiarowa powieść o ludziach i ich słabościach: zazdrości, mściwości, okrucieństwie, nienawiści, skrywanych miłościach i zawiedzionych nadziejach. Przez to obraz jaki prezentuje Chmielarz jest pełny i niejednoznaczny ale i bardziej intrygujący. Dokładnie taki jakiego oczekuje się od naprawdę dobrego thrillera.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 47,6 cm - 3,6 cm = 44,0 cm.

niedziela, 20 października 2019

,,Niewierność. Uwikłani w historię" Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska


Opowieść zawarta w powieści ,,Niewierność. Uwikłani w historię" nie może mi przestać chodzić po głowie od momentu gdy zaczęłam ją czytać. Zresztą ta historia wydarzyła się naprawdę i jest doskonałym przykładem na to jak bardzo skomplikowane i niejednoznaczne w ocenie są koleje ludzkiego życia.

Bohaterami jest trójka ludzi: Ruta, Jakub/Janusz i Krystyna uwikłanych na ponad sześćdziesiąt lat w dziwny układ. Żyją razem, chociaż osobno w relacji, która zarówno jest specyficznym uczuciem połączonym z wiernością i lojalnością, ale także bolesną zdradą i tragicznym rozdzieleniem. Wspólnie współistnieją, żyją i współżyją, dzielą radości i tragedie ale równocześnie każde z nich ma swój świat: skrywany i mający pozostać tajemnicą. Ich życie dodatkowo determinuje Wielka Historia: najpierw wojna, potem lata odbudowy kraju, rozwijający się socjalizm by wreszcie dotrzeć do gwałtownych przemian przełomu lat 80 i 90-tych XX wieku. Namacalnie czuć te momenty gdy subtelna równowaga relacji pomiędzy bohaterami bywa zachwiana przez to co dzieje się na zewnątrz.

,,Niewierność" zostawiła mnie z potężnym mętlikiem myśli i pytań. Ta opowieść wywołuje całe mnóstwo pytań i wątpliwości natury moralnej i społecznej. Bo o ile początek jest banalny i oklepany do bólu: żonaty mężczyzna spotyka i zakochuje się w innej młodszej by wkrótce nawiązać z nią romans, to dalszy ciąg jest trudny, nieoczekiwany i chyba zupełnie niezrozumiały dla współczesnego odbiorcy. Bo jak można być tak niewiernym a za razem tak bardzo wiernym? Jak można decydować się na taki układ? Co jest silniejsze miłość czy poczucie obowiązku i lojalności? Gdzie jest granica, która rozdziela to co powinno się od tego co się chce? Obecnie, w czasach gdy związki szybko powstają i szybko się rozpadają, to co prezentują bohaterowie się swoistym ewenementem. Jest dowodem na to, że można postawić kogoś ponad siebie ale jednocześnie zachowując się egoistycznie.

Myślę, że historię bohaterów można interpretować na różne sposoby. Można ich podziwiać za upór, trwanie, oddanie, prawdziwą miłość ale można i potępiać za to samo. Można się z nimi nie zgadzać, można mieć nadzieję, że samemu po części trafi się na kogoś tak oddanego. Jednego jednak nie można - nie można wobec nich przejść obojętnie. Nie da się ze spokojem zamknąć książki i odłożyć jej na półkę. Ta historia żyje, żyła, pulsuje emocjami, targa wątpliwościami, zachwyca i sprawia, że się wściekamy. I przede wszystkim uczy, że raz podjęte decyzje mają swoje konsekwencje, z którymi trzeba żyć, które trzeba przyjąć. Nie da się łatwo uwolnić od tego czego się podjęło i o czym się mniej lub bardziej świadomie zdecydowało.

Gorąco polecam bo to książka warta przeczytania!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga!


p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 51,0 cm - 3,4 cm = 47,6 cm.

środa, 16 października 2019

,,Wąż z Lasu Cedrowego" Aleksander R. Michalak


,,Wąż z lasu cedrowego" to drugi tom przygód Gabora Horthy'ego, nauczyciela akademickiego zafascynowanego demonologią, którego poznaliśmy w ,,Denarze dla szczurołapa". Przyznam, że ten europejski Indiana Jones przypadł mi do gustu i z niecierpliwością czekałam na kontynuację jego przygód.

Akcja powieści skupia się wokół niezwykłego projektu, który pragnie zrealizować pewien bogaty i ekscentryczny brytyjski milioner. W Libanie chce stworzyć biblijne zoo - miejsca gdzie zbierze wszystkie zwierzęta wymienione w Biblii oraz wszelkie powiązane z nimi artefakty. Projekt ambitny ale już od pierwszych jego chwil czuć, że dzieje się tam coś więcej. Zaczynają się rozgrywać tajemnicze wydarzenia a gdy dochodzi w końcu do śmierci, pojawia się niepokojąca myśl, że miejsce i przedsięwzięcie może być przeklęte. Jedną z osób, która podejmuje się zbadania tego co dzieje się w Libanie jest poznany w pierwszym tomie Włoch Andrea i to właśnie on ściąga Gabora. Razem zmierzą się z tajemnicami jakie skrywa Biblijne Zoo.

Prawie tak mocno jak nie mogłam doczekać się kontynuacji tak teraz jestem rozczarowana. Temat był elektryzujący i od razu nasuwał mi skojarzenie z serią ,,Poszukiwacze" Luisa Montero Manglano i moim ulubionym serialem ,,Supernatural". Wydawało mi się, że to wszystko to taki ewidentny samograj - interesujące połączenie przygody, tajemnicy, historii oraz elementów wyciągniętych z tajemnych i wymarłych wierzeń, szczególnie, że autor także jest specjalistą w swojej dziedzinie oraz że bardzo dobrze wystartował w pierwszej części. No i przyznam, że tutaj także początek jest z przytupem. Tajemnicze zdarzenia, dziwne zrządzenia losu, nieoczekiwane przypadki - wydawało by się mogło, że to powolne budowanie klimatu i wstęp do przygody, która zapadnie w pamięć. Ale tak naprawdę to wszystko. Prawdziwego napięcia starcza zaledwie na pierwszą połowę a potem jest już tylko poprawnie i nudno. I nawet mogłabym zaakceptować zakończenie gdyby do niego prowadził jakiś dramatyczny zwrot akcji, coś co rozwaliłoby całą intrygę. A tutaj autor próbował zaszokować - w sumie nie wiem po co, bo jedna z najbardziej tragicznych scen tuż przed finałem, jest absolutnie niepotrzebna - ale robił to bezcelowo i miałam wrażenie, że jest to na siłę wpychane.

,,Wąż z lasu cedrowego" miał potencjał, tylko trochę się on rozmył. Główny wątek powieści szybko stracił na dramaturgii a próba wyciśnięcia czegoś więcej z powiązania z akcją znaną z pierwszej części też niespecjalnie wyszła. Nie wiem z czego to wynika, może z pośpiechu ? Mam jednak nadzieję, że kolejne części, jeśli powstaną, będą lepsze, bardziej zaskakujące i udowodnią, że to tylko wypadek przy pracy.

niedziela, 6 października 2019

,,Historia pocałunku" Otto F.Best

 Tytuł oryginału: Der Kuss. Eine Biographie

Wydawać by się mogło, że cały świat się tylko całuje. Całują zakochani, całują rodzice dzieci, całujemy na powitanie, pożegnanie, całujemy by okazać szacunek... Ile ludzi, tyle wariacji ale czy można z tego wyciągnąć jakieś jednoznaczne, wspólne wnioski? Otto F. Best, historyk literatury i były wykładowca  na University of Maryland podchodzi do zadania bardzo ambitnie próbując prześledzić historię kultury aby pokazać jaką rolę odgrywał i odgrywa pocałunek.

,,Historia pocałunku" to lekko, z gawędziarskim zacięciem opowiedziana historia ludzkości, gdzie na pierwszy plan wysuwa się właśnie pocałunek. Autor zaczyna od jego pierwotnych, biologicznych uwarunkowań by potem iść dalej i pokazywać jak zmieniał się jego odbiór i interpretacja. Stara się prześledzić najważniejsze dzieła literackie zaczynając od Biblii, Iliady, utworów z Bliskiego Wschodu, przez dzieła średniowieczne, renesansowe aż po oświeceniowe i romantyczne, kierując się ku współczesności. Wszędzie szuka opisów pocałunków i próbuje je interpretować tak by pokazać jego rolę i znaczenie. Nie koncentruje się tylko na romantycznym wymiarze całowania. Pokazuje jego znacznie szerszą i bogatszą symbolikę. Bo pocałunek może mówić o przywiązaniu, trosce, może być wyrazem zdrady, może nieść z sobą deklarację poddaństwa. Także ważne jest kto, kiedy i gdzie całuje.

,,Historia pocałunku" to lektura pasjonująca. Zawiera ogrom kulturowych i literackich odniesień ale podanych w bardzo przystępnej formie. Autor bardzo logicznie uporządkował swoją pracę, przechodząc od zagadnień najbardziej pierwotnych i oczywistych do tych coraz bardziej symbolicznych, nadających zagadnieniu nowy wymiar i poprzez to mocniej zakorzenionych w kulturze. Ta praca to niezwykła wędrówka przez historię kultury i literatury, mówiąca sporo o zmieniających się formach, spojrzeniu i traktowaniu pocałunku. Aż trudno uwierzyć, że coś tak banalnego ma tak ogromny ładunek kulturowy i tak mocno wpływa na naszą podświadomość i decydowało o rozwoju całego społeczeństwa.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 53,9cm - 2,9 cm = 51,0 cm.

sobota, 28 września 2019

,,Moby Dick czyli biały wieloryb" Herman Melville

 Tytuł oryginału: Moby Dick or the White Whale

Chyba nikt, kto twierdzi, że książki są jego pasją, nie może powiedzieć, że nigdy nie słyszał o tej książce. Pierwsze zdanie ,,Imię moje: Izmael" jest wręcz kultowe i przewija się przez literaturę i ...amerykańskie seriale dla młodzieży. Chyba każdy wie, że Moby Dick to biały wieloryb, na którego poluje opętany pragnieniem zemsty kapitan. Ale jednak czymś innym jest znać książkę ze słyszenia, z przekazów, z odniesień a czym innym samemu się z nią zmierzyć.

Pierwszy tom ,,Moby Dicka" to zaledwie wprowadzenie i powolne budowanie klimatu. Poznajemy narratora, Izmaela, który wyrusza kierowany magnetycznym przyciąganiem oceanu na swój pierwszy rejs statkiem wielorybniczym. Zaciąga się na okręt, którego kapitanem jest Ahab, szaleniec, który stracił jedną nogę w starciu z białym wielorybem i od tego momentu jego celem jest zabicie go.

Właściwą fabułę pierwszego tomu można streścić w zaledwie kilku zdaniach. Dużo miejsca zajmują tutaj rozważania budujące klimat powieści oraz zanurzające czytelnika w klimat dziewiętnastowiecznych statków wielorybniczych. Dokładnie opowiada o zwyczajach, hierarchii i ludziach, który decydują się porwać na takie szaleństwo. Ale to nie tylko dokładna powieść faktograficzna. Ma ona także swoje drugie, bardziej metaforyczne odbicie. Autor dużo miejsca poświęca by przygotować odbiorcę na spotkanie z Moby Dickiem (które w pierwszym tomie jeszcze nie następuje). Snując bardzo dokładne rozważania próbuje ustalić czym dokładnie jest lub może być kaszalot - zwierzęciem, mitycznym Lewiatanem, ułudą, wszechobecnym złem? Jego opowieść to naukowe relacje, zasłyszane opowieści, morskie mity czy niepotwierdzone plotki. Jednak budują napięcie... Na razie nic się nie stało, jeszcze panuje spokój, właściwie kapitan Ahab w ogóle nie udziela się w powieści ale czuć napięcie, wiemy, że coś w końcu musi się wydarzyć..

Przede mną jeszcze drugi tom ale jestem już zaintrygowana. Jak na razie zachwycam się klimatem i powolnym stopniowaniem emocji. Mam wrażenie, że zbieramy podwaliny na coś większego i bardziej przejmującego. Mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 55,7 cm - 1,8 cm = 53,9 cm.

wtorek, 24 września 2019

,,Dom mgieł" Eric Berg

 Tytuł oryginału: Das Nebelhaus

Grupa znajomych spotyka się po latach w domu jednego z nich. Kiedyś połączyły ich szaleństwa młodości ale potem każde wybrało zupełnie inną drogę. Phillip został architektem, ma wspaniały dom, piękną żonę i cudowną córkę i to właśnie on jest gospodarzem spotkania. Zaprasza Leonie - sfrustrowaną i niestabilną psychicznie przedszkolankę, niespełnionego i wiecznie aspirującego pisarza Timo oraz szaloną hipiskę Yasmin. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to grupa pełna sprzeczności i tylko patrzeć gdy wybuchnie wewnątrz niej jakiś konflikt. I tak się dzieje: sierpniowej nocy dochodzi do masakry w wyniku której giną trzy osoby a jedna zapada w śpiączkę.

,,Dom mgieł" to historia przedstawiona nie jako od tyłu. Już od pierwszych stron znamy rezultat tej nocy. Poznajemy ją razem z reporterką, która próbuje odtworzyć do dokładnie stało się w tym domu. Kobieta nie wierzy, że wydarzenie które się tam rozegrały są tak proste i przejrzyste jak przedstawiają je policyjne raporty dlatego zaczyna własne śledztwo i próbuje dotrzeć do tych, którzy mieli jakikolwiek związek z rozgrywającymi się na wyspie wydarzeniami. Krok po kroku zbliża się do prawdy i zaczyna widzieć wszystko w zupełnie nowym świetle. Prosty wynik jaki przedstawiło oficjalne śledztwo nabiera nowych odcieni, niuansów, znaczeń. Pojawiają się fakty skrzętnie chowane przez wiele lat i okazuje się, że zwykłe spotkanie po latach ma zupełnie inny kontekst niż można się spodziewać.

Przyznaję, że książka ma dwa główne haczyki, które intrygują i napędzają ciekawość. Po pierwsze choć od pierwszych stron wiemy, że w masakrze zginęły trzy osoby i jedna zapadła w śpiączkę to długo nie wiemy kim są ofiary. Śledząc akcję pojawiają się wskazówki a razem z nimi przypuszczenia i teorie ale dopiero finał odsłania prawdziwe fakty i jest co najmniej szokujący. I chyba to bardziej intryguje niż klasyczne szukanie sprawcy i motywu. Ciekawa jest też historia z przeszłości pojawiająca się w tle. Buduje napięcie i zahacza o uniwersalne motywy nieuniknionej sprawiedliwości, która wcześniej czy później musi nadejść.

Eric Berg zaintrygował, przykuł uwagę i zaskoczył. Nie jest to może thriller specjalnie zapadający w pamięć ale przez chwilę może zapewnić mocny zastrzyk adrenaliny i sprawić, że w napięciu będzie oczekiwać się na finał.

sobota, 21 września 2019

,,Dziesięć kawałków" Janet Evanovich

Tytuł oryginału:  Ten Big Ones

Melduję wykonania zadania. Samochód wybuchł i to już w pierwszym rozdziale. Chyba takiego tempa u Stephanie Plum jeszcze nie obserwowaliśmy. Cóż.. takie życie łowcy nagród. Czasem samemu biega się za NS, szuka go i wyciąga z najbardziej parszywej dziury a czasem zupełnie przypadkowo wpada się na kogoś a potem na ciebie polują. Tak, tak.. Tym razem to Stephanie jest celem. Poluje na nią Gang Zabójców. A gdy dodamy to tego wieczne niezdecydowanie w związku z Morrellim, krążącego w okolicy Komandosa, siostrę, które planuje ślub i całą ferajnę nieszablonowych postaci zamieszkujących Grajdoł to jedno jest pewne - dobra zabawa gwarantowana.

Chociaż to już dziesiąty tom przygód szalonej Śliwki to czyta się to równie dobrze jak każdy wcześniejszy. Lekki styl, szybkie tempo, nieskończona komedia pomyłek, dwóch przystojniaków kręcących się wokół bohaterki oraz jej wręcz legendarna umiejętność pakowania się w największe możliwe kłopoty. Fakt, dużo schematów, powtarzalności, grania na tych samych motywach i wyciągania absurdów ale czyż właśnie za to nie kochamy tę serię. No i przecież najważniejsze Komandos odsłonił skrawka tajemnicy związanej ze swoim życie i co? On ma gosposię!! Wizerunek twardziela stał się bardziej .. uroczy. Ale przecież każdy może mieć swoje tajemnice :) 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 58,4 cm - 2,7 cm = 55,7 cm.

czwartek, 19 września 2019

,,Ganbare! Warsztaty umierania" Katarzyna Boni


Tsunami, które nawiedziło Japonię w marcu 2011 to już w ujęciu ogólnoświatowym zamierzchła przeszłość. Przez chwilę świat zamarł, gdy nastąpiła awaria w elektrowni atomowej w Fukushimie, przez chwilę współczuliśmy... Ale to było tylko chwile, które już odeszły w przeszłość, zostały zastąpione przez kolejne niusy, dramaty, sensacje, kolejne kataklizmy, wypadki.. kto w ogóle by je liczył? I gdy świat coraz bardziej zapomina, Japonia, a szczególnie dotknięte katastrofą rejony, nie zapominają. Żyją w cieniu śmierci, uczą się z nią współistnieć, próbując ją zaakceptować i po swojemu oswoić (jakkolwiek dziwnie to brzmi).

Reportaż Katarzyny Boni to trzy wyraźnie podzielone części, których osią jest tsunami. Pierwsza koncentruje się na samym żywiole i ludziach, którzy je doświadczyli. Mówi o tym co utracili, o próbie pogodzenia się z utratą domu, bliskich, spróbowania przystosowania się do miejsca, gdzie tsunami może, i z pewnością, jeszcze się powtórzy. Druga część jest osnuta wokół katastrofy w elektrowni atomowej. Przypomina to co działo się w Czarnobylu - walkę z nieokiełznaną materią, próbę zapanowania nad nią, a potem szukanie sposobu by poradzić sobie ze skażeniem i promieniowaniem. Chociaż autorka próbuje zachować japoński spokój i pokazać to bardzo metodyczne i racjonalne podejście to cały czas problem i ludzkie dramaty wychodzą na wierzch i wręcz krzyczą. Ostatnia, najkrótsza część to opis warsztatów jakie prowadzone są w Tokio uczące oswajania i przygotowania się na śmierć.

Tsunami jakie nawiedziło Japonię odsłoniło zupełnie inne oblicze Kraju Kwitnącej Wiśni. To już nie jest radosny, egzotyczny kraj - to kraj cierpiący w milczeniu, boleśnie doświadczony, mniej lub bardziej świadomy tego, że zagrożenia oraz następująca po nim śmierć jest wszechobecna i nieunikniona. To kraj, który pod zaplanowanym, metodycznym działaniem chce schować ból, dramat, cierpienie. To kraj, który ma potężny problem ekologiczny, którego nie uda się naprawić za życia jednego pokolenia. Wydobycie i pokazanie tych wszystkich zagadnień z pewnością nie było łatwe ale ważne, że udało się nakreślić zarys problemów i pozwolono dojść do głosu tym, o których się już zapomina. 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 60,8 cm - 2,4 cm = 58,4 cm.

wtorek, 17 września 2019

,,Romantyczny książę" Tessa Dare

Tytuł oryginału:  Romancing the Duke

Tessa Dare to dla mnie pewniak, gdy szukam lekkiej, zabawnej historii. Nie inaczej jest i w tym wypadku. ,,Romantyczny książę" otwiera nowy cykl autorki ,,Zamki szczęśliwej miłości". Akcja powieści rozgrywa się, a jakże, zaskoczę Was ... na zamku.

Izzie Goodnight jest córką znanego i cenionego pisarza, który zasłynął baśniowym cyklem o pięknych damach i dzielnych rycerzach. Jednak co z tego jak po jego śmierci Izzie została z niczym. Dopiero po chrzestnym dziedziczy nieoczekiwany spadek - zrujnowany zamek z nieoczekiwanym lokatorem. Ransom, jest poprzednim właścicielem budowli, który bez jego wiedzy zostaje wystawiony na sprzedaż. Sam od kilku miesięcy stroni od ludzi, dochodząc do siebie po wypadku.

Gdy dwoje upartych i przekonanych o swoich racjach ludzi stanie na swojej drodze, jedno jest pewno - będzie ciekawie, zabawnie, a iskry będą latać we wszystkich kierunkach. Gdy jeszcze w to wszystko wpląta się baśniowa, pełna marzeń, przepełniona nieoczekiwanym i trochę mimowolnym romantyzmem atmosfera - to czy trzeba coś więcej by mieć dobry, zabawny i satysfakcjonujący romans historyczny? No właśnie, chyba nie. Szczególnie gdy się wie, że Tessa Dare nie pisze standardowych, klasycznych romansów historycznych. Nie trzyma się reguł epoki, czy stricte faktów historycznych. Ona tworzy bardzo współczesne w słownictwie i zachowaniu komedie romantyczne przebrane tylko w baśniowy kostium historyczny. Ja to w niej lubię. Wiem, że zawsze czymś mnie zaskoczy, jej bohaterowie kipią humorem i nie można się z nimi nudzić. Czasem są trochę absurdalni, czasem wzruszający, ale zawsze bardzo romantyczni i uparcie dążący do celu jakim jest to klasyczne ,,i żyli długo i szczęśliwie".

poniedziałek, 16 września 2019

,,Anioł z Auschwitz" Eoin Dempsey

 Tytuł oryginału: Finding Rebecca

,,Anioł z Auschwitz" to fikcyjna opowieść rozgrywająca się w scenerii obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Opowieść poruszająca, skoncentrowana na wywoływaniu silnych emocji u czytelnika oraz mająca nieść głębsze przesłanie o człowieku i człowieczeństwie w świecie, który został obdarty z wszelkich ludzkich zachowań.

Christopher i Rebecca poznali się jako dzieci na wyspie Jersey. On był Niemcem, który wraz z rodziną przeprowadził się w rodzinne strony matki, ona - mieszkającą tam Żydówką. Dzieci nie potrzebują podziałów na narodowości, więc szybko się zaprzyjaźnili a z biegiem lat przyjaźń przekształciła się w prawdziwe uczucie. Ich związkowi kres położyła II wojna światowa i następująca z nią niemiecka okupacja na wyspie. Razem z nią następują kolejne represje, które skutkują wywiezieniem do obozu Rebecci. Christopher żeby odnaleźć ukochaną decyduje się na dramatyczny krok, wstępuje w szeregi SS i staje się odpowiedzialny za komórkę segregacji i pozyskiwania łupów w obozie Auschwitz.

,,Anioł z Auschwitz" jest idealnie wyważoną książką. Wszystkie wątki są tak poprowadzone by skutecznie przyciągnąć uwagę czytelnika. Wręcz filmowo. Najpierw mocne zarysowanie kontekstu przez pokazanie rozwijającego się uczucia pomiędzy Christopherem i Rebeccą w malowniczej scenerii wyspy Jersey, pierwsze problemy, które szybko znajdują swoje rozwiązanie a przy okazji cementują i wzmacniają uczucie. Wybuch wojny i pojawienie się nazistowskiego okupanta jest kolejnym etapem, który ma budować napięcie i przygotowywać do właściwego wątku, który pojawia się nagle bez właściwej podbudowy. Tym wątkiem jest praca Christophera w Auschwitz. Tak, autor w zaledwie kilku ujęciach, kilku bardzo mocnych scenach pokazał sporo dramatu. Skonfrontował bestialstwo i pozbawione jakichkolwiek ludzkich odruchów działanie z wrażliwością, uczuciem i walką o zachowanie człowieczeństwa. Nie silił się na pokazanie całego okresu jaki bohater miał spędzić w obozie, przybliżył tylko sam początek ale są to mocne, wywołujące silne emocje i wręcz szokujące obrazy. I potem, gdy już zaczynamy doceniać jego działania, zaczynamy współczuć bohaterowi autor serwuje kolejny przeskok, tym razem do czasów powojennych gdzie już całkowicie i na spokojnie wszystko zostaje podsumowane.

,,Anioł z Auschwitz" ma swoje zalety. Jest książką, która porusza, wzrusza. Książką, która daje piękną i bolesną opowieść o miłości, wytrwaniu, sile do pozostania tym kim się było w nieludzkich i dramatycznych czasach. Ale jakoś mnie nie przekonuje. Wiem, że wszystkie akcenty w niej zostały tak położone by jak najlepiej dotrzeć do czytelnika: jest wielka miłość, wielka historia, szokujące i dramatyczne tło, są ludzkie dramaty, jest i nadzieja i walka. I wszystko jest w takich dawkach aby nie przytłoczyć, by paradoksalnie dobrze się czytało i by skończyć z przeświadczeniem, że jest szansa na dobre zakończenie. Ma to swoje plusy ale ja odniosłam wrażenie, że jest to równocześnie trochę powierzchowne, przenoszące ciężar z tego co ważne na to rzeczy mniej ważne. Warto książkę przeczytać ale nie jest to wybitna lektura, raczej wyciskacz łez.

,,Bar pod Kogutem" John Grisham

 Tytuł oryginału: The Rooster Bar

Była sobie w Krakowie uczelnia, której akronim odczytywano zawsze w jeden sposób KSW - Kup Sobie Wykształcenie. Wśród studentów pozostałych ,, poważnych" uczelni o tej krążyły plotki że powstała w celu wyciągania pieniędzy od studentów a nie koniecznie po to by realnie kształcić. Takim właśnie KSW jest Foggy Brown - uczelnia na której zaczęli ostatni semestr nauki bohaterowie powieści Johna Grishama. Przeciętni uczniowie, którzy nigdy nie dostaliby się na renomowany lub chociaż przyzwoity uniwersytet zostali złapani kolorowymi reklamami i skuszeni na zaciągnięcie potężnego kredytu studenckiego. Tylko, że moment egzaminu adwokackiego zbliża się wielkimi krokami, szanse na jego zdanie są mizerne a pracy żadnej na horyzoncie nie ma. I dopiero osobista tragedia jaka ich dotyka zmusza ich do zmiany planów i wkroczenia na drogę szalonych przekrętów prawniczych.

,,Bar pod Kogutem" różni się od klasycznych powieści Grishama. Nie ma tu bohatera heroicznie i samotnie stawiającego i walczącego z niesprawiedliwością świata. Jest trójka cwaniaków, którzy próbują wykręcić przekręt większemu cwaniakowi. Jest kombinowanie, kręcenia, oszukiwanie, przekręt goniący przekręt. I chociaż bohaterowie do prawych i dzielnych nie należą, jakoś nie można odmówić im uroku. Byli na totalnie przegranej pozycji, gdzie tylko można było siąść i płakać ale oni zaczęli szukać wyjść. Parli do przodu, wykorzystując szalone środki jakie zostały im w rękach. I gdy pewnie każdy z nas kiedyś myślał że on też chciałby uszczknąć troszkę z milionów kogoś innego to oni to zrobili.

Ta powieść Grishama to komedia, farsa, absurdalne marzenie jakie każdemu czasem chodzi po głowie jak zarobić a się nie narobić. I gdy tak się na to spojrzy to satysfakcja gwarantowana.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 63,0 cm - 2,2 cm = 60,8 cm.

niedziela, 15 września 2019

,,Kod Kathariny" Jørn Lier Horst

 Tytuł oryginału: Katharinakoden

Zbliża się dwudziesta czwarta rocznica zaginięcia Kathariny Haugen. Od prawie ćwierćwiecza ta sprawa wisi w pamięci Williama Wistinga. Co roku wyciąga on karton z dokumentami, przegląda, myśli i ma nadzieję, że znajdzie coś co wcześniej przegapił i w końcu pozna odpowiedź na pytanie co dokładnie stało się z kobietą. Co roku też spotyka się z jej mężem. Wieloletnie spotkania zmieniły się już w coś na kształt przyjaźni pomiędzy dwoma boleśnie doświadczonymi, dojrzałymi mężczyznami. Tegoroczna rocznica jest jednak inna - Wisting nie zastaje mężczyzny w domu, wydaje się że on też zniknął. A wkrótce potem pojawia się młody śledczy z nowej komórki Kripos, który twierdzi że ma nowe dowody i potrafi połączyć sprawę Kathariny z inną sprawą sprzed lat, która także wisi jako nierozwiązana.

Horst to dla mnie klasa sama w sobie. Nie sili się na szokowanie, nie ma rozlewu krwi, nie ma trupów ścielących się gęsto. Są tylko dwa tajemnicze zniknięcia sprzed ponad dwudziestu lat i dwaj uparci ludzie, którzy chcą poznać prawdę. I chociaż akcja jest trochę statyczna, napięcie i tak rośnie. Prowadzona jest wojna nerwów, delikatne podchody aby w końcu złamać przeciwnika i by w końcu prawdziwe wydarzenia wyszły na światło dzienne. Horst tak prowadzi akcję, że chociaż wszystkiego domyślamy się od początku to do samego końca tkwimy w niepewności. Bo nawet w tym co oczywiste, jest ziarno niepokoju, niepewność, ale przede wszystkim bardzo istotny element ludzki. Bohaterzy Horsta to nie demony zła, ale zwykli ludzie, którymi targają emocje, wątpliwości, którzy nie do końca wiedzą jak zachować się w sytuacjach w jakich postawił ich los. To decyduje o sile tych kryminałów i sprawia, że chętnie po nie sięgam.

piątek, 6 września 2019

,,Klątwa siedmiu kościołów" Miloš Urban

 Tytuł oryginału: Sedmikostelí

Specyficzna książka pełna specyficznego klimatu. Koniec XX wieku, narrator to człowiek wykluczony ze społeczeństwa, nie ukończył studiów, nie został księdzem, wyrzucono go z pracy w policji, żyje na obrzeżach społeczeństwa, obserwując i wędrując po Pradze, która zdaje się być jego prawdziwą miłością. Stan zawieszenia w jakim żyje zmienia się gdy w mieście zachodzi dochodzić do brutalnych zabójstw, pojawia się tajemniczy rycerz z Lubeki oraz na jaw wychodzi niezwykły talent jaki posiada narrator i który zdaje się przyciągać wszystkie niezwykłe wydarzenia jakie mają miejsce w Pradze.

,,Klątwa siedmiu kościołów" nie jest kryminałem, choć dochodzenie do zrozumienia wszystkich zbrodni i odkrycia zbrodniarza jest celem do którego zmierza fabułą. Gdybym miała chciała najbardziej precyzyjnie opisać powieść powiedziałabym, że to opowieść, wręcz głos miasta, które umiera, przygniecione i zniszczone przez wszechobecną nowoczesność i szybko następujące zmiany. Wręcz zdaje się, że fabuła i akcja schodzą na drugi plan - najważniejsze jest to co było, ład który kiedyś obowiązywał. Wszystko zdaje się schodzić na dalszy plan gdy zaczyna się rozpamiętywanie przeszłości. Narracja wręcz to potęguje, wręcz namacalnie czuje się nienawiść do szalejącej, bezosobowej, pozbawionej głębi współczesności. Dopiero gotyk ma znaczenie, przesłanie, jest wypełniony wszystkim tym co najważniejsze.

Ta książka niesie w sobie strach typowy dla końca wieku, gdy nie wiadomo jak potoczy się przyszłość i szuka się bezpieczeństwa w tym co się zna. Dlatego wymowa epilogu jest znacząca i zaskakująca.

,,Klątwa.." nie jest książką do czytania na raz i z doskoku. Jest książką pełną głębi, znaczeń, odniesień, schowanych pod maską niepokoju i prostego kryminału. Czuć narastające napięcie choć do końca nie można przewidzieć gdzie znajdzie ono swoje ujście. To sprawia, że nie warto się zniechęcać ale warto spróbować przedrzeć się przez wierzchnią warstwę i samemu odkryć coś więcej w tej książce.

czwartek, 5 września 2019

,,Pozłacane lata" Karin Tanabe

 Tytuł oryginału: The Gilded Years

Chyba jednym z najbardziej oczywistych truizmów będzie powiedzenie, że życie nie jest łatwe. Nie zawsze to co chcemy przychodzi łatwo a czasem by coś osiągnąć trzeba wyrzec się czegoś innego. Stu procentowa prawda, z którą każdy się zgadza. Więc czy istnieje jeszcze opowieść, która będzie idealną prezentacją tej prawdy i zaskoczy? Oczywiście, szczególnie jeśli oparta jest bardzo mocna na autentycznych wydarzeniach, które rozegrały się pod koniec XIX wieku.

Koniec XIX wieku to moment,kiedy zaczynają się rodzić współczesne ruchy społeczne. Kobiety się kształcą i chcą prawa głosu, robotnicy domagają się swoich praw, zaczynają pobrzmiewać hasła o społecznej równości. Ale jak to zawsze bywa: równość równością ale musi być ktoś gorszy. Tak właśnie jest z Murzynami. Wojna secesyjna zaczyna być wspomnieniem ale nie zmieniła zbyt wiele w mentalności ogółu. Istnieją osobne szkoły dla  czarnych i nawet najbardziej inteligentnym z nich odmawia się kształcenia na renomowanych uczelniach. Marzeniem młodej dziewczyny, Anity od zawsze była szkoła Vassar. Wyjątkowo jasna, jak na Murzynkę, karnacja pozwala jej dopuścić się oszustka i udając białą dziewczynę zaczyna naukę w Vassar. Pierwsze trzy lata mijają bezproblemowo: Anita uczy się, zdobywa szacunek wykładowców oraz sympatię koleżanek. Robi jednak wszystko by zbytnio nie wyróżniać się z tłumu. Wszystko zmienia się na czwartym roku, kiedy jej współlokatorką zostaje przebojowa i pewna siebie, bogata Lottie Taylor, która wciąga Anitę w przebojowe studenckie życie.

,,Pozłacane lata" są fabularyzowaną, autentyczną historią Anity Hemmings, Afroamerykanki, która jako pierwsza ukończyła w 1897 roku prestiżową szkołę Vassar. Autorka na tej podstawie chciała stworzyć opowieść o tym jak kosztowne są marzenia, ile trzeba poświęcić aby osiągnąć zamierzony cel oraz o próbie zachowania własnej tożsamości w świecie, który wymaga by być kimś zupełnie innym. Wiele ważnych tematów, wiele ciekawych spojrzeń i ważne głosy na temat historii dochodzenie osób czarnoskórych do pełni praw. I niestety momentami czuć, że te poważne, światopoglądowe tematy przytłaczają opowieść, traci ona dosyć mocno swój dynamizm i zamiast ciekawej historii staje się moralizatorską rozprawę. Postacie, które chwilę wcześniej były pełne życia, nagle stają się symbolami wygłaszającymi wykłady. W tych momentach trudno było mi czytać i wypadałam z rytmu, a szkoda bo sama historia Anity jest ciekawa i warta poznania.

wtorek, 3 września 2019

,,Kolory zła. Czerwień" Małgorzata Oliwia Sobczak

 PREMIERA -> 4 WRZESIEŃ 2019

Sopot. Morze wyrzuca na brzeg brutalnie okaleczone ciało młodej kobiety. Kilka dni wcześniej dziewczyna wyszła z koleżankami na miasto i słuch po niej zaginął. Do rozwiązania zagadki brutalnego morderstwa zostaje skierowany prokurator Leopold Bilski. Szokująca zbrodnia pozornie nie ma żadnych punktów zaczepienia pozwalających rozpocząć z impetem śledztwo gdyby nie podobieństwo do zbrodni jaka dokonała się 17 lat wcześniej na córce sędzi Boguckiej. Bilski próbuje nie ulegać presji otoczenia i kierując się własnymi przeczuciami zaczyna drążyć i odsłania nowe aspekty starej sprawy jak z lat 90-tych, kiedy w Sopocie  niepodzielnie królowała mafia.

Chyba pierwszym co mnie uderzyło z ,,Kolorach zła. Czerwień" to klimat. Ja jestem na tym punkcie wyczulona i wręcz uwielbiam gdy dobrze, we właściwych ilościach potęgowanie i nasycenie tła buduje mroczne tło do zagadkowej, skomplikowanej, niejednoznacznej sprawy. Dzięki temu można tylko jeszcze mocniej zagłębiać się w świecie, który sprawia wrażenie wręcz wydrenowanego z jakichkolwiek barw. Gdybym była reżyserem i na podstawie powieści miała nakręcić film, miałby on szare tło, na którym lepiej widać czerwień. A tej jest sporo - to nie tylko krew, okaleczone ciała kobiet ale także pewien symbol, wyrwa jaka powstaje po zabójstwie.

Czasem mam problem z debiutantami jak i generalnie z polskimi autorami, który nie umieją dopasować stylu do sposobu narracji lub odpowiednio wyważyć wątków tak aby powoli stopniować napięcie, podsuwać tropy, mylić wątki a przy tym zachować dobrą, budującą klimat narrację. Małgorzata Oliwia Sobczak jak na debiutantkę spisała się rewelacyjnie. Stworzyła realny, trochę nostalgiczny ale przede wszystkim brutalny obraz Sopotu lat 90-tych. Pokazała świat gdzie wszystko jest możliwe ale to również ma swoją cenę, którą wcześniej czy później trzeba zapłacić. Ten świat przenika się ze współczesnością - daje znów o sobie znać i tworzy podwaliny pod wciągające prokuratorskie śledztwo. Tutaj trzeba czekać aż do samego końca by królik został wyciągnięty z kapelusza i przyznam - zaskakuje ale ma też bardzo mocne zaczepienie w całej fabule i pomimo swojego trochę hollywoodzkiego rozmachu jestem w stanie je zaakceptować.

Sobczak to obiecujący debiut. Już jej debiutancka powieść wbija w fotel i nie pozwala się oderwać. Wierzę, że już niedługo to nazwisko będziemy wymieniać jednym tchem wraz z Puzyńską, Bondą, Mrozem, Chmielarzem bo warto, tym bardziej się cieszę, że dane było mi przeczytać książkę jeszcze przed oficjalną premierą.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu W.A.B!
p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 65,7 cm - 2,7 cm = 63,0 cm.

sobota, 31 sierpnia 2019

,,Władca Mroku" Elizabeth Hoyt

Tytuł oryginału: Lord of Darkness

Trochę upłynęło czasu od mojej ostatniej wizyty w mrocznej części XVIII-wiecznego Londynu, znanej jako Maiden Lane, gdzie porządku strzeże zamaskowany Duch z St.Giles. Fabularnie czeka nas przeskok o dwa lata w stosunku do tego czym zakończył się poprzedni tom, więc z tego powodu czuję się jak najbardziej usprawiedliwiona, że tak długo ociągałam się by przeczytać ,,Władcę Mroku".

Bohaterami piątej części są Megs i Godric. Ją poznaliśmy w czwartej części jako młodziutką, radosną pannę zakochaną po uszy w Rogerze. Ukochany ginie tragicznie, zamordowany według plotki przez Ducha z St.Giles, a ona odkrywa, że jest w ciąży. Brat aby zatuszować skandal angażuje pospieszny ślub z Godriciem St.Johnem, arystokratą, który odsunął się od świata po śmierci ukochanej żony. Miną dwa lata małżeństwa na odległość gdy małżonkowie znowu się spotkają. Ona chce pomścić ukochanego i zabić Ducha a on .. no cóż.. jest jednym z Duchów.

Chyba największym plusem powieści, który utrzymuje i o dziwo, jest w stanie pociągnąć całą fabułę, jest kontrast pomiędzy bohaterami.  Ona - młoda, radosna, pełna życia, stawiająca sobie cele i uparcie do nich dążąca a na przeciw niej on - zamknięty w sobie, wycofany, tkwiący uparcie w przeszłości, szukający bardziej śmierci niż życia. Ich spotkanie jest jak zderzenie rozpędzonej kuli z murem. Wiadomo, że coś musi się rozpaść i zmienić. I tak właśnie jest. Megs dzięki swojej energii wpływa i zmienia Godrica, ich relacje o początku przepełnione są emocjami, wręcz czuć kipiące między nimi napięcie i można tylko z niecierpliwością czekać aż znajdzie ono ujście. Czuje się przeskakujące iskry w rozmowach, spotkaniach i chociaż spodziewałam się więcej dramaturgii w momencie wyjawienia tajemnicy Ducha z St.Giles to nie jest tym rozczarowana.

Megs i Godric są z pewnością jedną z lepiej sportretowanych par jakie poznałam na kartach romansów historycznych. Z ogromną przyjemnością śledziłam ich losy i razem z nimi się śmiałam i wzruszałam, pokonywałam przeszkody oraz mogłam obserwować narodziny ich uczucia. Wręcz idealna opowieść by dobrze zacząć weekend.

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

,,Długi taniec za kurtyną" Grzegorz Szymanik, Julia Wizowska


Armii Radzieckiej nie ma już w Polsce od ponad ćwierćwiecza. Długo? Na pewno szmat czasu ale jeśli pomyśli się, że stacjonowała ona w naszych granicach pół wieku, to wszystko nabiera nowej perspektywy. Pół wieku, które tysiące radzieckich żołnierzy spędziło najpierw jako okupant po wkroczeniu 17 września 1939 roku, potem jako nie do końca przyjaźnie widziany sojusznik. Taki długi okres czasu oraz ogrom siły ludzkiej musi pozostawić po sobie niezatarty ślad czy to w fizycznej rzeczywistości czy też w mentalności i psychice ludzi. To, że materiał na podstawie, którego można snuć opowieści i przywoływać wiele wydawałoby się niezapomnianych, niezatartych (zarówno w negatywnym jak i pozytywnym sensie) historii.

Autorzy wyciągnęli kilka historii, trochę obrazów i złożyli je w jedną całość, która ma stanowić jakiś wycinek z tego co działo się od 1939 aż do wycofania wojsk w 1991 roku. Ich historie to migawki, porwane urywki, mówiące o wszystkim i tak naprawdę o niczym. Jest trochę o grupie artystycznej, o gwałtach, o wypadkach powodowanych przez wojsko, o życiu w jednostce, kradzieżach, handlu.. Jest i o tym co dzieje się z zabudową, szczególnie z obiektami w Bornem Sulimowie. Dużo tego, dużo tematów ale wszystkie są powierzchowne, zaledwie nakreślone, trudno przez nie zobaczyć całokształt jakim powinno być stacjonowanie wojsk.

Fakt, może autorzy chcieli zachować obiektywizm: pokazywać, nie oceniać; uczyć, nie pouczać; zachować od zapomnienia ale ja czuje niedosyt. Lubię gdy w reportażu wiele, pozornie odległych wizji zaczyna się splatać by mógł się na koniec wyłonić konkretny kształt. Tutaj tego nie ma, chaos pozostał chaosem a ja nadal mam poczucie, że nic o tym okresie nie wiem. Rozumiem, że temat trudny bo wiele materiałów zaginęło lub zostało zniszczone, a pamięć ludzka ulotna i teraz każdy zupełnie inaczej ocenia to co się wtedy działo. Chyba można było to opowiedzieć tak aby przybliżyć jak najwięcej faktów a równocześnie nie zabijając opowieści.

czwartek, 22 sierpnia 2019

,,Nóż" Jo Nesbø

Tytuł oryginału: Kniv

Lubię takie zwroty akcji.. Lubię gdy sytuacja, która była uporządkowana, ugłaskana, taka pozornie idealna wali się i wywraca. Fakt, lubię to w książkach i serialach bo wtedy wiem, że będzie się dziać i z pewnością nuda nie grozi. Tak właśnie jest w dwunastym tomie z serii o Harry'm Holu.

Harry nie jest już przykładnym mężem i ojcem oraz wykładowcą w szkole policyjnej. Znowu pije, Rakel wyrzuciła go z domu a jego obecne życie to mrok i białe plamy. A gdy pewnego dnia budzi się w zakrwawionym ubraniu zaczyna docierać do niego, że coś się stało i to coś takiego, co wywróci na drugą stronę cały świat.

,,Nóż" nie jest może wybitnie oryginalny. Sporo błędnych tropów, fałszywych podejrzanych, którzy po kolei są eliminowani by na koniec zupełnie z niczego odsłonić prawdziwego sprawcę, który się duuużym zaskoczeniem. I chociaż fabuła trąci trochę schematami, może i jest naciągana, może trochę wydumana by podkreślić to jakim superhero jest Harry Hole ale chyba w tym tkwi siła tej serii. Wracamy do zapijaczonego, pogmatwanego Harry'ego, do jego pochrzanionego świata, gdzie nie wszystko jest białe czy czarne, by czekać na ten błysk talentu. I dokładnie jest tutaj nagłe zwroty akcji, mrok, pijacki bełkot i na koniec błysk by potem odejść jak na prawdziwego macho przystało w cień. 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 68,5 cm - 2,8 cm = 65,7 cm.

piątek, 16 sierpnia 2019

,,Arystokracja. Romanse i miłości w XX stuleciu" Iwona Kienzler


Skandale, skandaliki, romanse, zdrady i towarzyszące im nieodmiennie plotki. Chociaż wydaje się czasami, że to współczesne gwiazdy, gwiazdki czy sezonowi celebryci wymyśli szokowanie ogółu swoim zachowaniu i kolejnymi związkami to nie ma nic bardziej mylnego. Miłość, romans a czasem i związany z nim skandal jest stałą. Był zawsze, jest i pewnie raczej nie zniknie, a współczesna obecność wszędobylskich mediów społecznościowych tylko szybciej i bardziej dokładnie pokazuje to co zawsze istniało czego doskonałym przykładem jest książka Iwony Kielzner.

Autorka bierze pod lupę siedem historii ludzi, którzy byli na świeczniku oraz skupiali uwagę opinii publicznej w XX-leciu międzywojennym i po II wojnie światowej. Wszystkich bohaterów wiąże to, że wywodzili się z arystokracji oraz ich kolejne związki oraz miłości budziły emocje u innych. I nie ważne czy było to małżeństwo z osobą spoza własnej grupy społecznej (mezalians), szokujący romans, kolejny związek, burzliwe małżeństwo - ważne, że arystokraci lub ich małżonkowie nie oglądali się na innych angażując się w kolejne związki. Jako przykłady Kienzler przywołuje Augusta Zamoyskiego, Michała hrabiego Tyszkiewicza i Hankę Ordonównę, Krzysztofa Radziwiłła i Annę Lilpop (jako, że lubię ,,Stulecie Winnych" to z przyjemnością dowiedziałam się czegoś więcej o postaciach, które tam zostały sportretowane w tle), księcia Michała Radziwiłła, Juliusza Osterwę i Matyldę Sapieżankę, Stanisława Albrechta Radziwiłła i jego żonę Lee Radziwill oraz na koniec Alfreda Antoniego Potockiego.

Wszyscy przywołani bohaterowie i ich zachowanie z perspektywy XXI wieku nie wydają się już tak szokujący czy kontrowersyjny. Można patrzyć na nich z pewnym pobłażaniem, jednak chociaż dawne skandale przykrył trochę kurz to jednak na miarę swoich czasów były to postacie barwne, nietuzinkowe, wyróżniające się z tłumu i nic nie robiące sobie z opinii publicznej. Wręcz prototypy współczesnych celebrytów, kierujący się własnymi uczuciami a nie tym co inni powiedzą. I chociaż każda opowieść jest inna, w jednych wyraźnie widać prawdziwe uczucia, w innych tylko szał zmysłów, to wszystkie z pewnością są godne poznania, szczególnie, że autorka ma świetny, gawędziarki styl opowiadania i chociaż mocno odwołuje się do źródeł to robi to z lekkością i humorem. Książka nie nudzi a zaciekawia mnogością faktów, anegdot, sprawiając, że miniony wiek nabiera kolorów i rumieńców a postacie, które obrosły trochę patyną czasów nabierają życia i stają się ludźmi z krwi i kości.

Przyjemnie spędziłam czas z książką Iwony Kienzler i z pewnością jeszcze wrócę do jej książek bu dowiedzieć się więcej o innych osobowościach z kart historii.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 70,7 cm - 2,2 cm = 68,5 cm.

czwartek, 15 sierpnia 2019

,,Klaudiusz i Messalina" Robert Graves

 Tytuł oryginału: Claudius the God

Akcja ,,Klaudiusza i Messaliny" rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, gdzie zakończyła się pierwsza część ,,Ja, Klaudiusz". Uważany za głupka, zakałę rodziny Klaudiusz zostaje obwołany przez armię cezarem i ten, który dotychczas był obserwatorem zdarzeń pozostającym w cieniu, teraz wysuwa się na pierwszy plan i to on dzierży w rękach władzę. Jego pragnieniem jest zapewnić Rzymowi to co zniszczyły rządy jego poprzedników - chce być dobrym, sprawiedliwym i pozostawiającym po sobie wiele korzystnych zmian, władcą. W swej naiwności nie widzi tego co dzieje się za jego plecami. Widzi swoje zasługi a nie to, że ponownie stał się marionetką w rękach ludzi bardziej przebiegłych i bezwzględnych, wśród których prym wiedzie jego żona Messalina. Zaślepiony gładkimi słówkami Klaudiusz, żyje w szczęśliwej bańce wyobrażeń jakie stworzył wokół swojej osoby, nie widząc że Rzym pod jego rządami jest dokładnie takim samy siedliskiem zdrad, morderstw i spisków.

,,Klaudiusz i Messalina" dopełnia obrazu rządów dynastii wywodzącej jest od Cezara Augusta. Graves nadal pozostał przy pierwszoosobowej narracji prowadzonej przez samego Klaudiusza, która w tym przypadku doskonale uwypukla naiwność, łatwowierność i pewną głupotę bohatera, który zbytnio ufa swoim najbliższym, nie widząc tego do czego są zdolni. W pierwszej części jako oddalony obserwator zdarzeń Klaudiusz był bardziej przenikliwy, sprytny, wręcz przebiegły. Teraz gdy powinien aktywnie działać wykazuje zadziwiającą bierność i zupełne oderwanie od świata, który w jego przeświadczeniu nagle się zmienił. To, że na pierwszy plan wysuwają się reformy, zmiany, historie innych osób jest tłem, na którym bardzo wyraźnie widać to co wcześniej skrywało się w cieniu czyli kolejne zbrodnie i dewiacje.

Powieść Gravesa to nie tylko misternie skonstruowana, mocno oparta na źródłach historycznych opowieść o chylącym się ku upadkowi Imperium Rzymskim ale także opowieść o starzejącym się człowieku, którego przycisnęła odpowiedzialność i władza, które przyszły zupełnie nieoczekiwanie. Graves z ogromnym talentem i lekkością porusza ważne tematy budując uniwersalny obraz przegniłego świata i ludzkiej słabości. Jest to z pewnością powieść, wobec której ciężko przejść obojętnie. Polecam!

środa, 14 sierpnia 2019

,,Smak marzeń" Sherryl Woods

Tytuł oryginału: The Inn at Eagle Piont

Lubię serial Chesapeake Shores, który można znaleźć na Netflixie. I chociaż nie jest to żadne wybitne dzieło, to lubię w nim tę spokojną, małomiasteczkową rutynę oraz opowieść o zwykłych ludziach i zwykłych problemach.

,,Smak marzeń" jest pierwszym tomem opowieści o rodzinie O'Brien. Jego fabuła dosyć mocno pokrywa się z tym co można było zobaczyć w pierwszym sezonie serialu. To tutaj właśnie zostają przedstawieni najważniejsi bohaterowie. O'Brienowie nie są taką do końca zwyczajną rodziną. Piętnaście lat wcześniej przeżyli własny dramat, gdy rodzice postanowili się rozwieść a matka zaczęła nowe życie w Nowym Jorku. Opieką młodsze rodzeństwo otoczyła siedemnastoletnia wtedy Abby. Teraz, dorosła już kobieta na prośbę najmłodszej siostry wraca do miasteczka by pomóc jej w rozwiązaniu problemów. Nie zdaje sobie sprawy, że oprócz własnych, rodzinnych problemów czeka tam na nią także dawny ukochany, którego porzuciła przed laty by móc spełniać się zawodowo w Nowym Jorku.

Chociaż wiedziałam jak potoczą się losy Abby i Trace to z przyjemnością, na nowo obserwowałam jak próbują znaleźć właściwą drogę ku szczęściu. Przyznam, że tutaj, w książce bardziej ich polubiłam, wydali mi się mniej idealni i cukierkowi niż w serialu. W powieści Sherryl Woods także nie ma co się spodziewać pogłębionej psychologii postaci czy gwałtownych emocji targających bohaterów ale lepiej widać ich wątpliwości, chwile zwątpienia czy wręcz przeciwnie radość i pojawiające się emocje.

Opowieść bardzo skoncentrowana jest na Abby i Tracie, tak że pozostałych bohaterów, którzy stanowią rodzinę prawie nie widać. Chyba tylko energiczna, dynamiczna Jess wprowadza mnóstwo zamieszania i napędza akcję. Wątek, który będzie się przewijał dalej przez kolejne części czyli poprawa relacji pomiędzy matką, Meghan a resztą rodziny jest zaledwie zarysowany, pokazując, że to dopiero początek długiej i trudnej drogi.

Tak jak serial jest moim guilty pleasure tak samo książka. Przyjemna, optymistyczna, pozwalająca się zrelaksować i nie wymagająca zbyt wielkiego wysiłku. Idealna na czas gdy czeka się na urlop :)

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

,,Przeminą smutne dni" Edyta Świętek


,,Przeminą smutne dni" zamyka cykl nowohucki Edyty Świętek. Zaczyna się rok 1995, Polska się zmienia, czasy stają się coraz bardziej niepewne. Tak samo jak niepewne są losy bohaterów. Wiolka po odejściu z zespołu discopolowego i porzuceniu przez narzeczonego próbuje pogodzić się z sytuacją życiową i przygotować do roli samotnej matki. Zakochany w niej Tomasz Lorkowski skacze z dachu, co radykalnie zmienia całe jego życie. Marek, brat Wioli, trwa w szczęśliwym związku z Renatą ale równocześnie coraz bardziej popada w nałóg narkotykowy. Gosia wikła się w dziwną relację z starszym sąsiadem babki oraz coraz bardziej chudnie czego nikt zdaje się nie zauważać. Jedynie Adrian żyje spokojnie i jest jedynym, który tylko pośrednio obrywa od fal zmian jakie następują.

Ten tom nie oszczędzi bohaterów. Los jest dla nich bezwzględny i trudne, bolesne rzeczy muszą nastąpić aby niektórzy mogli przejrzeć na oczy, zobaczyć prawdę, dostrzec to co jest obok oraz nauczyć się życia. Nestorka rodu, Julia Pawłowska powtarza, że mimo wszystko warto jest mieć nadzieję na jutro. I chyba to jest najlepsze przesłanie tej książki. Złe, tragiczne wydarzenia mogą spaść na każdego, pojawić się w każdej rodzinie, ważne jednak by umieć się podnieść i iść nadal do przodu.

Po raz kolejny Edyta Świętek udowadnia, że umie opowiadać o zwykłych ludziach na tle autentycznych wydarzeń historycznych. Tutaj świetnie czuć klimat lat dziewięćdziesiątych, zmieniającego się społeczeństwa, tło stanowią autentyczne miejsca i wydarzenia ale nie przytłaczają one biegu opowieści, wręcz przeciwnie, dopełniają ją i stanowią jej integralną część.

Mimo, że ostatni tom jest bardziej gorzki niż słodki trudno jest mi się żegnać z bohaterami. Dzięki tej serii inaczej patrzę na Nową Hutę, miejsce które przed ponad rokiem stało się moim nowym domem. Już nie widzę tylko blokowisk ale zaczynam dostrzegać historię i klimat tej dzielnicy, co chyba można uznać za sukces tej serii. Polecam gorąco!