wtorek, 12 marca 2024

,,Kameliowy Sklep Papierniczy" Ito Ogawa

Tytuł oryginału: ツバキ文具店 Tsubaki Bunguten

 Poppo, młoda dziewczyna, wraca po kilkuletniej nieobecności do rodzinnej miejscowość nieopodal Tokio. Po śmierci Mistrzyni przejmuje sklep papierniczy, z którym wiąże się niezwykła tradycja. Jego właścicielki nie tylko sprzedają artykuły papiernicze najwyższej jakości ale także podejmują się pisania listów na zlecenie innych osób. Dla Poppo podjęcie pracy w sklepie i kontynuowanie rodzinnej tradycji stanie się niezwykłą podróżą, przede wszystkim w głąb siebie by poznać lepiej babcię, która przez wiele lat była dla niej surową Mistrzynią oraz odnaleźć samą siebie. W drzwiach jej sklepu stanie cała galeria, różnych osób, którym listy napisane przez Poppo odmienią życie.

,,Kameliowy Sklep Papierniczy" to opowieść, z której wręcz bije delikatność, czułość i wrażliwość. To bardzo subtelna historia wielu osób wzajemnie na siebie oddziałujących. To także opowieść o pięknie i sztuce jaką jest pisanie listów, o maestrii jaka tkwi w szczegółach i jak wiele można przekazać tylko przez dobranie odpowiednich środków. Poppo musi mierzyć się z wieloma ludzkimi problemami ale robi to z ogromnym wyczuciem, szacunkiem i delikatnością. To sprawi, że znajdzie swoją drogę ku miejscu i ludziom, przeciw którym kiedyś się buntowała. Pozna zupełnie nowe oblicze swojej babci - Mistrzyni i zrozumie jak wielką wagę ma jej niepozorna praca.

Czytanie tej powieści wnosi ogromny spokój. Zmusza do zwolnienia, do spojrzenia z zupełnie nowej perspektywy na wiele rzeczy. Zachęca do odkrywania niuansów i otwierania się na piękno. Jest przepełniona uczuciami i emocjami, choć są one bardzo stonowane i dyskretne, tak jak dyskretna jest praca Poppo. Zapewnia czas by dobre emocje miały czas na dojrzenie i rozwinięcie się niczym kwiaty wiśni. To także pełen czci hołd dla japońskiej kultury i tradycji, która ma swoje ważne miejsce nawet we współczesności. Polecam!

sobota, 9 marca 2024

,,I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks

Tytuł oryginału: Dear John

 Dzisiaj sobie uświadomiłam, że Nicholas Sparks to autor, którego czytam z zaskakującą regularnością. Dokładnie jedna książka rocznie. Właściwie nie wiem, co mnie do niego ciągnie bo zazwyczaj przed rozpoczęciem lektury wiem, że będzie romantycznie, ckliwie i będę się zastanawiać, czemu ja po raz kolejny daję się na to nabrać. Szczególnie, że najczęściej spotykamy się z podobnymi motywami. A gdy jeszcze dawno, dawno temu widziałam ekranizację to jestem prawie pewna, że nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć.

Początkowo ,,I wciąż ją kocham" to banalna historia. Właściwie pierwsze pół książki to opowieść o spotkaniu i zakochaniu się w sobie dwójki zupełnie zwyczajnych młodych ludzi. John, wrócił do domu na przepustkę, Savannah przyjechała do miasteczka aby budować domy dla ubogich. Jedna chwila, jedno małe zrządzenie losu i losy tych dwojga się przetną. I nie jest to opowieść o pokonywaniu przeciwności losu - to słodka, urocza, zwyczajna historia dwójki zakochanych. Jednak urlop dobiega końca, John wraca do jednostki a Savannah na uczelnię. I wtedy zaczyna się ta trudniejsza część historii. Związek na odległość nigdy nie jest łatwy, szczególnie że okoliczności tego też nie ułatwiają.

,,I wciąż ją kocham" to opowieść pozbawiona ładunku emocjonalnego, który znamy na przykład z ,,Pamiętnika" czy ,,Dla Ciebie wszystko". Jest bardzo zwyczajna i chyba dlatego bardzo bliska. Tutaj nie ma wielkich tragedii (chociaż przeciwności losu i dramaty są obecne) raczej kolejny raz Sparks pokazuje, że życie nie toczy się tak jakbyśmy chcieli to zaplanować w wieku dwudziestu lat. Przykład bohaterów pokazuje, że czasem wielka miłość nie wystarczy bo trzeba brać pod uwagę także innych ludzi oraz okoliczności. Trzeba wybierać i coś poświęcić, kogoś zranić. To też opowieść, że można kochać na wiele sposobów i nie zawsze nasze uczucia są najważniejsze. Ta powieść może tak nie wzrusza, nie oddziałuje na emocje ale z pewnością uspokaja, przywraca nadzieję i zapewnia zastrzyk optymizmu. To po prostu dobra, zwyczajna historia pokazująca jak nieoczywistymi drogami biegnie prawdziwa miłość.

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 129,2 cm - 2,7 cm = 126,5 cm. 

 

piątek, 8 marca 2024

,,Schronisko, które przestało istnieć" Sławek Gortych


 Maksymilian kilka miesięcy stracił wujka, z którym był mocno związany. W ramach ostatniego pożegnania postanawia wyruszyć w Karkonosze, do miejsca które wuj kupił przed śmiercią. Opuszczone schronisko nad Śnieżnymi Kotłami ma być miejsce gdzie Maksymilian pożegna się z bliskim oraz uporządkuje to co zostało. Jednak jego plany już od początku trzeba weryfikować. Po tym gdy chłopak zacznie rozmawiać z sąsiadami, śmierć wuja zacznie stawać się coraz bardziej zagadkowa a dodatkowo ktoś robi wszystko by napędzić chłopakowi stracha. A na dodatek odzywa się do niego ktoś, kto określa samego siebie jako Ducha Gór. Maksymilian jeszcze nie wie, ale wkroczył na trop zagadki, która sięga czasów II wojny światowej.

Chyba jedyne co mogę powiedzieć, że jeśli ktoś chce debiutować to tylko w taki sposób jak Sławek Gortych. ,,Schronisko,.. " to fascynujący kryminał, w którym przeszłość miesza się z teraźniejszością, nadal żywe są lokalne animozje a pamięć o trudnej powojennej historii regionu nadal jest żywa. W barwny, ciekawy i porywający sposób autor opowiada o tym burzliwym regionie, który nie bez powodu zyskał miano ,,Dzikiego Zachodu". Gortych ożywia legendy i przywołuje pamięć o czasach świetności, jednocześnie nie oceniają. Wskazuje winnych po każdej ze stron, dzięki czemu wątek kryminalny jest tak wciągający i trzyma w napięciu do samego końca. Bo chociaż to kryminał, to jakoś niepostrzeżenie oddaje plac wątkom historyczno-obyczajowym, które same w sobie mają tyle mocy, że wbijają w fotel.

Autor świetnie też konstruuje swoich bohaterów, zapełniając kartki powieści całą paletą barwnych, niejednoznacznych postaci. Każdą obdarza całą gamą cech, które sprawiają, że nie da się ich pomylić i zgubić. Ale obok ludzkich bohaterów pojawia się jeszcze jeden, który nadaje klimat całości -Karkonosze. Dawno nie czytałam nic gdzie te góry były odmalowane z takim zachwytem. Gdzieś cały czas w tle są obecne i czujemy ich piękno, dostojność, majestat i grozę. Stają się dodatkowym, bardzo ważnym bohaterem powieści.

Nie będę się rozwodzić. Jestem kupiona i z niecierpliwością czekam kiedy będę mogła sięgnąć po kolejną część. Sławek Gortych to nazwisko, które z pewnością warto zapamiętać i bez wahania sięgać po jego książki. Bo jeśli tak pisze w debiucie, to ja chcę tylko więcej.

wtorek, 5 marca 2024

,,Słowa wdzięczności" Anna H. Niemczynow


 Chyba gdybym miała zaryzykować stwierdzenie jakich książek unikam, to byłaby to wszelkiego rodzaju literatura couchingowa. Mimo, że sama jestem raczej optymistą, który patrzy na problem z nastawieniem ,,da się, chociaż jeszcze nie wiem jak" to nic mnie tak nie denerwuje jak wieczne przekonywanie, że powinnam więcej, że nastawienie wszystko zmienia, a napisanie kilku słów na kartce przyciągnie od razu miliony. No nie, jestem optymistycznym realistą więc puste słowa na mnie nie działają. Dlatego początkowo bardzo sceptycznie podeszłam do książki ,,Słowa wdzięczności". Postanowiłam potraktować to trochę jak eksperyment i wyjście poza moją bańkę.

Anna H. Niemczynow jest dla mnie autorką całkowicie nieznaną. Chyba gdzieś mignęły mi jej książki ale z automatu wrzucałam ją w kategorię książek, które omijam więc nawet nie mogę powiedzieć, że wiedziałam w jakiej kategorii ją umieścić. Jest pisarką i ma na swoim koncie powieści jednak ,,Słowa wdzięczności" niej jest powieścią. To nowe, zmienione i uzupełnione wydanie jednej z jej pierwszej książek ,,Sto dni wdzięczności". Ma formę notatnika, poradnika, zeszytu ćwiczeń. I jest to działanie zamierzone. Autorka dzieli tekst na sto koszyków, które można dowolnie czytać, dowolnie nad nim medytować, dowolnie wprowadzać w życie. Wszystkie jednak koncentrują się wokół tematu wdzięczności i tego magicznego, choć trochę już mało używanego słowa ,,dziękuję". Anna przywołuje przykłady ze swojego życia i na tej podstawie pokazuje jak w jej życiu wdzięczność znalazła swoje zastosowanie. Co zmieniła i dlaczego tak ważne jest jej praktykowanie. Na własnym przykładzie opowiada o najbardziej bolesnych doświadczeniach i uczy, że da się wiele zaakceptować i być za to wdzięcznym po to by następnie móc ruszyć dalej.

,,Słowa wdzięczności" przypominają o czymś, co powinno być oczywiste ale totalnie o tym zapomnieliśmy. Często w życie wkrada się postawa roszczeniowa, to słynne ,,mi się należy". Zapominamy, że to nie jest tak oczywiste. Że tak na prawdę to małe, codzienne rzeczy są najcenniejsze. To że mamy dach nad głową, coś do picia, coś do jedzenia, miejsce do spania. Zapominamy, że powinniśmy zatrzymać się i podziękować, zanim pójdziemy dalej zdobywać świat. Anna H. Niemczynow to robi. Dziękuje i zaraża pozytywnym myśleniem. Jej historia życia, chociaż naznaczona wieloma potknięciami i upadkami, nie jest historią porażki - to opowieść o sukcesie, przynajmniej tym mentalnym. I ona jest za tego świadoma i za to dziękuje. Czytając czułam dla niej podziw, że umie tak prosto, bez moralizowania o tym opowiadać i szukać w tym okazji do dziękowania. Fakt, wiele razy pojawiało się w mojej głowie ,, no dobrze, ale..." i milion wątpliwości ale to dobrze. Bo wcale nie trzeba dublować ścieżki, którą przeszła autorka ale trzeba znaleźć własną. Żeby zacząć wystarczy powiedzieć to pierwsze ,,dziękuję".

Nadal nie wiem, czy czuję się przekonana przez autorkę i jej książkę. Ale podobało mi się, że mówi tak naturalnie, spokojnie i wcale na siłę nie próbuje nikogo zmieniać. Jest świadoma swoich odbiorczyń i to do nich pisze. Myślę, że ktoś z zewnątrz (tak jak ja) znajdzie tam coś co może do niego trafić. Myślę, że pomaga też w tym sama forma książki, która zostawia miejsce na własne przemyślenia i refleksje i może być wstępem do prowadzenie pamiętnika, dziennika czy nawet dobrym miejscem na luźne myśli i pozytywne wspomnienia. Nie spodziewałam się, że tak pozytywnie odbiorę tę książkę. W natłoku publikacji powtarzających truizmy ta ma w sobie dużo autentyczności, prostoty i optymizmu. Dlatego zachęcam do zaryzykowania i sięgnięcia. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Luna!

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 132,6 cm - 3,4 cm = 129,2 cm. 

czwartek, 29 lutego 2024

,,Zima lwów" Jan Costin Wagner

Tytuł oryginału: Im Winter der Löwen

 Przyznam, że jestem trochę zaskoczona jak zbieżne są moje wybory książkowe. Trzeci kryminał w tym roku i trzeci rozgrywający się zimą. Tym razem padło na surową Finlandię.

Detektyw Joenntaa stracił żonę i od tego czasu jego święta to dyżur na posterunku i alkohol. Dokładnie takie same mają być te bieżące. Wszystko zmienia się gdy w drzwiach posterunku pojawia się młoda prostytutka. Wybija go ona z marazmu, w którym się znalazł. Ale to nie ona przykuje uwagę. Następnego ranka detektyw zostaje wezwany do ciała znalezionego w lesie. Zabitym okazuje się policyjny patolog. Krótko przed śmiercią był on gościem w popularnym talk-show. Wkrótce zostaje także zamordowany drugi z gości tego wieczora - wytwórca manekinów a sam gospodarz zostaje ranny. Wszystko koncentruje się wokół programu, który kogoś wprawił w taką wściekłość, że skłonił go do zbrodni.

,,Zima lwów" to kryminał surowy, zimny, bardzo precyzyjny i skrupulatnie zmierzający do celu. I mimo, że zagadka kryminalna jest ciekawa i nietuzinkowa to zdecydowanie więcej mówi o charakterze bohaterów. Jest opowieścią o surowych, zamkniętych w sobie ludziach, którzy nie umieją sobie radzić z traumą, śmiercią, żałobą. Są jak manekiny, wysoko funkcjonujące roboty obdarte z uczuć, na wierzchu chłodne, surowe ale wewnątrz pogubione i nie radzące sobie z uczuciami. Autor doskonale oddaje ten klimat, właściwie nie robiąc nic. Krótkie rozdziały, precyzyjnie skonstruowane sceny, niejednoznaczni bohaterowie. To wszystko wystarczy by czuć chłód i samotność. Właściwie ma się wrażenie, że cały czas panuje przytłaczający mrok i zima.

,,Zima lwów" może nie jest jakimś przełomowym kryminałem ale zdecydowanie odbiega od tego co ostatnio czytałam. Nie ma sielskiej, familiarnej atmosfery Fjallbacki czy Lipowa. Nie ma mrocznych tajemnic z przed lat. Nie ma szokujących zwrotów akcji. Jest tylko czyjś ból, czyjaś rozpacz, która musiała znaleźć ujście. Jest żałoba, jest mrok, jest pustka. Ten kryminał jest tak surowy jak finlandzka zima. I chyba dlatego tak bardzo przykuwa uwagę. Dlatego tak bardzo oddziałuje na emocje. Z pewnością jest warty uwagi.

wtorek, 27 lutego 2024

,,Cieszę się, że moja mama umarła" Jennette McCurdy

Tytuł oryginału: I'm glad my mom died

 Jeszcze przed otwarciem, ta książka szokuje! ,,Cieszę się, że moja mama umarła" to raczej nie jest zapowiedź sielskiej, cukierkowej opowieści, nawet jeśli jej bohaterką jest była dziecięca gwiazdka. Ale właśnie tak, Jennette McCurdy zdecydowała się opowiedzieć światu jak wygląda radosny, kolorowy świat, który miliony dzieci, nastolatków i dorosłych chłoną przez ekrany. Różowy, radosny i cudowny on wcale nie jest gdy gasną światła.

Chociaż wiele małych dziewczynek, na pytanie kim chcą zostać w przyszłości, odpowiada aktorką to Jennette McCurdy do nich nie należała. Wychowana w mocno specyficznym domu, na przedmieściach Los Angeles, nie marzyła o byciu w centrum. To było marzenie jej matki, która mocno pchała córkę (wtedy zaledwie sześcioletnie dziecko) w kierunku aktorstwa. Mała Jenny miała osiągnąć wszystko to co dla Debry było niedostępne. Pierwsze małe sukcesy prowadziły do silnego uzależnienia córki od matki. Wytworzyła się toksyczna zależność, która prowadziła kolejno do anoreksji, zatrzymania dorastania, bulimii, alkoholizmu a w dorosłym życiu niezdrowych związków z mężczyznami. Matka, w imię ,,dobra i kariery", kontrolowała każdy aspekt życia dziewczyny. Jej sposób jedzenia, ubierania czy co najbardziej szokujące kąpała ją i kontrolowała jej ciało do szesnastego roku życia. Jednak fizyczna przemoc to zaledwie jeden aspekt. Matka wywołała w Jennette tak silne poczucie uzależnienia oraz nieustanne poczucie winny, że dziewczyna nie umiała normalnie funkcjonować. Kolejne sukcesy aktorskie (aż do głównych ról w ,,iCarly" i ,,Sam i Cat") tylko to potęgowały. Dodatkowo cała odpowiedzialność za rodzinę, została przerzucona na barki nastolatki.

Jennette w swojej opowieści jest bezpośrednia i do bólu szczera. Lekkość jej pióra i swoboda z jaką opowiada o najbardziej traumatycznych momentach swojego życia są szokujące. Pisze z ironią ale nadal czuć tam zagubienie i zniszczoną psychikę dziecka. Jak sama mówi, wtedy gdy powinna dorastać i kształtować swój charakter, ona odgrywała kogoś innego i próbowała zadowolić najbliższych. To tłumienie własnego ja, w końcu wybuchło i doprowadziło sytuacji, z którymi niewielu dorosłych umiałoby sobie poradzić. McCurdy kosztowało to wiele wysiłku, bólu, trudu. Musiała podjąć radykalne kroki by zrozumieć kim jest i co chce robić dalej.

Ta autobiografia to książka, którą powinni czytać rodzice, szczególnie jeśli we wczesnym dzieciństwie próbują je wepchnąć na drogę kariery. Nie ma bezbolesnego dziecięcego sukcesu! Cukierkowy, telewizyjny świat nie istnieje bo zanim jest tylko przemoc - fizyczna, słowna, psychiczna, seksualna. Jest niszczenie psychiki dziecka i okradanie go z tego co najcenniejsze - dzieciństwa i własnego ja. To autobiografia, która boli, podczas lektury. Bardzo szczera, bardzo dobitna, bardzo osobista. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 135,1 cm - 2,5 cm = 132,6 cm. 

sobota, 24 lutego 2024

,,Ekipa do naprawy świata" Anne Sverdrup-Thygeson

Tytuł oryginału: Op de schouders van de natuur

Zasadniczo wszyscy wiemy, że nie jesteśmy sami na planecie. Wiemy też, że potrzebujemy wielu istot aby móc przetrwać. Tylko, że nasza wiedza ogólna mimo wszystko daleka jest od tego jak bardzo skomplikowane zależności nas otaczają. Wiemy, że potrzebujemy roślin i zwierząt jako źródła pożywienia czy okrycia. Jednak to zaledwie sam czubek góry lodowej.

,,Ekipa do naprawy świata" to fascynujący, skondensowany przewodnik po ekosystemie. Lekko, z humorem ale także ogromną wrażliwością opowiada o skomplikowanych relacjach pomiędzy gatunkami a ludźmi i jak to wpływa na świat oraz do czego można to wykorzystać. To arcyciekawa wyprawa do świata, którego nie dostrzega się na co dzień ale który ogrywa ogromną rolę. Wydaje nam się, że wszystko wiemy ale dopiero ta książka otwiera oczy jak doskonale skonstruowaną machiną jest nasza planeta i jak łatwo zakłócić jej naturalny cykl. Nigdy nie pomyślałabym, że z taką ciekawością będę czytać o osach i figowcach, owadach czy to jakie znaczenie ma przemieszczanie się wielkich ssaków morskich dla życia i prawidłowego funkcjonowania oceanów. To fascynujące i przerażające, że nie zdajemy sobie sprawy jak wiele zależy od małych organizmów, których nawet nie zauważamy lub nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia. Jak wiele odkryć a potem wynalazków zostało dokonanych dzięki obserwacji naturalnie funkcjonujących zależności czy istnień. Autorka dobitnie przypomina nam, że najważniejsze elementy naszego życia nie pochodzą ze sklepu, nie my jej wymyśliliśmy czy wytworzyliśmy - one są dziełem natury a my tylko je podbieramy lub próbujemy skopiować.

,,Ekipa do naprawy świata" to książka, która każdy powinien przeczytać. Bez patosu, czy nagany mówi o najważniejszym temacie współczesnego świata - o trosce o naszą planetę. Okraszona ogromną dawką humoru, w formie ciekawostek przemyca ogrom wiedzy z zakresu ekologii i biologii. To nie moralizatorstwo ale rozbudzanie ciekawości i w najbardziej naturalny sposób pokazywanie piękna i geniuszu natury, o który powinno się dbać aby przetrwał dla kolejnych pokoleń. To mądre, spokojne mówienie o ważnych sprawach budujące świadomość oraz rozbudzające ciekawość naturą. Polecam! 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 137,8 cm - 2,7 cm = 135,1 cm.