środa, 27 marca 2024

,,Kiedy byłyśmy ptakami" Ayanna Lloyd Banwo

Tytuł oryginału: When We Were Birds

 Darwin został wychowany w duchu rastafariańskim, więc jedną z rzeczy, które powinien unikać są zmarli. Cmentarz, zmarli, pogrzeb to wszystko jest mu obce, jednak rzeczywistość zmusza go do podjęcia pracy jako grabarz. Jego przeciwieństwem jest Yejide, młoda dziewczyna dorastająca z wiedzą, że kiedyś, tak jak wszystkie kobiety w jej rodzinie, będzie musiała podjąć się specyficznej misji - zostanie przewodniczką zmarłych, na zawsze zawieszoną pomiędzy światami. Tych dwoje, tak różnych młodych ludzi, spotyka się w dramatycznych okolicznościach. Od pierwszej chwili czują, że połączyła ich specyficzna więź i ich losy się dopełniają.

,,Kiedy byłyśmy ptakami" to powieść przepełniona magią. W piękny, poruszający sposób opowiada o wierności wielopokoleniowej tradycji ale równocześnie o jej łamaniu by znaleźć własną drogę. To historia miłości silniejszej niż śmierć i przekraczającej jej granice. Ale i samej śmierci, która wcale nie jest końcem. Tutaj śmierć to tylko chwila przejścia pomiędzy dwoma równorzędnymi, współistniejącymi światami. Bohaterowie jako ci, którzy widzą, są na ich pograniczu i muszą zdecydować czy podejmą się wielkiej odpowiedzialności. Mimo, że autorka snuje baśniową narrację to równocześnie z tła wyłania się rzeczywistość karaibska. Pojawia się miasto, które pochłania, które zabija, gdzie ludzie znikają i nikt ich nie szuka, nikt nie zadaje pytań. Z niedomówień kreśli się obraz miasta zdominowanego przez bezprawie, przemoc i niebezpieczeństwo. Bohaterowie stają się głosem zmarłych zagubionych i zapomnianych. Dbają o nich i się nimi opiekują.

,,Kiedy byłyśmy ptakami" to cudowny ale trudny przykład realizmu magicznego. Zanurzony w klimacie i tradycji Karaibów oswaja śmierć i zmarłych.  Ale to też znacznie więcej niż pełna grozy opowieść o przejściu. Jest także poruszającą historią miłości od pierwszego wejrzenia i decyzji, które zaważą na całym życiu, tęsknoty i nadziei. Odkrywa świat, który z europejskiej perspektywy jest inny i obcy ale gdy się w nim zanurzy fascynuje, zadziwia i mimo nuty egzotyki niesie w sobie uniwersalny przekaz. Polecam!

 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Echa


p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 115,4 cm - 2,3 cm = 113,1 cm. 

 

niedziela, 24 marca 2024

,,Ostatnia tajemnica" Anna Ziobro

 


To miał być kolejny, zwyczajny kurs chociaż umówiony z wyprzedzeniem. Artur nie zdawał sobie sprawy, że jedno spotkanie ze staruszką, która wyrusza z jedną walizką w ostatnią podróż swojego życia, tak bardzo wpłynie na życie jego i jego rodziny. Sabina wie, że ma ograniczony czas i już nie może polegać na własnej samodzielności, dlatego przed przeprowadzką do hospicjum wysyła list, z nadzieją, że dotrze on do rąk wnuczki, której nigdy nie poznała. Dwie rodziny, dwie linie czasowe, tajemnice, które dzielą i tylko jedna nadzieja, że jest jeszcze czas by coś naprawić.

Mimo, że ,,Ostatnia tajemnica" to dziewiąta powieść Anny Ziobro, to dla mnie była to absolutna nowość. Zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać i dlatego dałam się zaskoczyć. Pozytywnie, oczywiście! Powieść pozornie ma bardzo prostą i przewidywalną budowę. Od początku, łatwo można przewidzieć jak potoczą się losy bohaterów, jednak wcale to nie oznacza, że historia jest banalna i pozbawiona zaskoczeń. Jest to opowieść przepełniona uczuciami i emocjami, opowiadająca o zwykłych ludziach i zwykłych problemach, które przez nieumiejętną komunikację narastają i rozdzielają budując bariery, które trudno pokonać. Błędy i tajemnice z przeszłości kosztują bardzo wiele, ciągną się latami, sprowadzając ból i osamotnienie. Powieść dotyka trudnej i bolesnej strony życia jednak nie jest smutna, jest ciepła, pozytywna, dająca nadzieję i otuchę. Pięknie, ze spokojem, wrażliwością i szacunkiem opowiada o przygotowaniu do odejścia i samej śmierci.

Przyznam, że sądziłam, że ,,Ostatnia tajemnica" będzie powieścią, którą przeczytam i odłożę z myślą, że była sympatyczną obyczajówką umilającą jeden lub dwa wieczory. I w pewien sposób to się sprawdziło ale równocześnie ta historia ma w sobie coś więcej. Sięga w przeszłość i porusza ważne tematy, otula wrażliwością, wprowadza spokój i nadzieję. Jest prosta ale nie jest naiwna. W bardzo przystępny sposób mówi o tym co ważne i z ogromnym szacunkiem oswaja śmierć. To po prostu dobra i ciepła historia, idealna na trudne czasy. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Dragon!


p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 117,7 cm - 2,3 cm = 115,4 cm. 

 

czwartek, 21 marca 2024

,,Robaki w ścianie" Hanna S. Białys


 ,,A jednak miał rację. Robaki siedzą pod każdą boazerią i spod każdej boazerii w końcu wyłażą. Każda rodzina ma bowiem swoje sekrety i swoje robactwo ukryte w ścianach - wystarczy tylko poruszyć pierwszą deseczkę."(s.66)

Późna jesień 1996 w Bydgoszczy nie będzie przyjemna. Będzie mroczna, ciemna i klejąca się. Otuli swoimi zabójczymi mackami i sprawi, że nic nie będzie takie jak wcześniej. A zacznie się od jednej śmierci. Okaleczone ciało mężczyzny znajdzie w trakcie spaceru z psem kobieta cierpiąca na schizofrenię. Od początku wiadomo, że nie jest to przypadkowa zbrodnia bo morderca podpisał swoją ofiarę oraz wskazał motyw. Komisarz Marek Bondys od początku czuje, że nie będzie to proste śledztwo ani jedyna ofiara. I się nie myli. Wkrótce tropy pozostawione przez mordercę doprowadzają do kolejnego, w identyczny sposób okaleczonego ciała. Jednak coś się nie zgadza. Pozornie wyraźna ścieżka, którą podąża zabójca zaczyna się rozmywać, tropy i poszlaki same sobie zaprzeczają, nic nie jest tak oczywiste jak początkowo się wydawało a morderca wcale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Hanna S. Białys zabiera czytelnika w emocjonującą podróż w czasie, w sam środek lat 90tych. Jest szaro i depresyjnie. Nadal czuć spuściznę PRLu, która miesza się z nowobogackim zachłyśnięciem się wolnością. Jednak pozorna próba wkroczenia w nowe czasy tylko mocniej podkreśla głupotę, małostkowość, uprzedzenia i przypinanie krzywdzących łatek, tym którzy nie pasują. Osoba cierpiąca na problemy psychiczne musi być wariatką, homoseksualista - pedałem, ten kto się wyłamuje ze schematu - podejrzanym i złym, a kto chodzi do kościoła nawet jak jest pijakiem - to dobry kolega. Autorka doskonale wydobywa wszystkie te schematy i uprzedzenia po to by w nie wpisać śledztwo, które je obala. Wyciąga na światło dzienne to co chciałoby się by pozostało w ukryciu. Niszczy odgórnie ustalone podziały i odziera z przyczepionych łatek. Proste rozwiązania i podążanie za pozorami nie ma sensu, bo prawda jest ukryta pod powierzchnią i odbiega od przyjętej wizji. Nie da się zgadnąć wcześniej, trzeba podążać krok za krokiem i po kolei odrywać ,,deseczki" za którymi chowa się rozwiązanie.

,,Robaki w ścianie" jak na debiut są kryminałem bardzo dobrym. Dopracowanym, przemyślanym i hipnotyzującym na wielu poziomach. Czuje się mrok, szarość, beznadzieję lat 90tych, czuje się hipokryzję i obłudę tego okresu. Ale są też i bohaterowie, którzy idealnie się wpisują. Są niejednoznaczni, z problemami i nie podchodzący zero-jedynkowo do śledztwa. Komisarz Marek Bondys ma w sobie coś co przypomina trochę Harry'ego Hole'a - przenikliwy, nie pasujący do realiów ale równocześnie idealnie się w nich odnajdujący, widzący więcej niż kolejny schemat. Dzięki temu czuć sprawę, czuć jej zagmatwanie i niejednoznaczność. Czyta się to świetnie, zakończenie zaskakuje. Są pewne drobne elementy, które denerwują ale można przymknąć na nie oko bo całościowo to rozrywka na bardzo dobrym poziomie i tylko pozostaje czekać na kolejne tomy serii. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non


p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 121,1 cm - 3,4 cm = 117,7 cm. 

wtorek, 19 marca 2024

,,Powrót do Missing" Abraham Verghese

Tytuł oryginału: Cutting for Stone

 Tylko pozornie akcja powieści zaczyna się pewnego dramatycznego popołudnia roku 1954 gdy na świat przychodzą bliźnięta Shiva i Marion. Wtedy też ich matka, hinduska zakonnica umrze a ojciec - brytyjski chirurg zniknie na wiele lat. Pozornie ten dzień otwiera nową historię, tylko że ta historia zaczęła się znacznie wcześniej i obejmuje swym zakresem o wiele więcej. ,,Powrót do Missing" to epicka opowieść o medycynie i miłości, poświęceniu i ofierze. To historia wielu osób, dla których najważniejszym punktem na mapie jest mały etiopski szpital, błędnie nazywany jako Missing.

Abraham Verghese zabiera czytelnika w porywającą, dramatyczną podróż do miejsca gdzie w pewien sposób czas się zatrzymał. Wydaje się, że życie w małym szpitalu zostało raz na zawsze zdefiniowane. Kolejne,powtarzające się zabiegi nadają mu rytm a ciągłe prośby o pieniądze skierowane do Zachodu świadczą o upływie czasu. Wszystko zmienia jedno popołudnie. Ktoś uświadamia sobie swoją słabość, ktoś umiera a ktoś inny musi podjąć rzuconą rękawicę i podjąć wyzwanie. Wtedy też nagle wokół Missing zaczyna dochodzić do głosu historia i polityka, która już wkrótce odciśnie piętno na bohaterach. Zanim jednak to nastąpi muszą dorosnąć nowo narodzone bliźnięta. Będą one świadkami ludzkich tragedii i dramatów, poznają czym jest miłość, poświęcenie ale i złośliwe kaprysy losu. Idą wspólnie przez życie zostaną brutalnie rozdzieleni przez kobietę, która nie wie czego chce od życia.

Saga rodzinna, którą poznajemy rozgrywa się na bardzo emocjonującym tle. Etiopia w połowie XX wieku to państwo biedy, cierpienia i politycznych zawirowań. Wszystko to odciśnie piętno na bohaterach, szczególnie, że oni jako lekarze znajdą się zawsze bardzo blisko cierpienia. To także pasjonująca opowieść o medycynie i chirurgii. Wiele przypadków można znaleźć szczegółowo opisane co poszerza tło społeczne i podkreśla ogrom dramatu jaki doświadczają przede wszystkim najbiedniejsi. Przez całą powieść przewija się myśl, że oprócz technicznej sprawności chirurga ważna jest równiej wrażliwość i odpowiednie podejście. Piękną myślą spinającą powieść jest sentencja, że jedynym lekarstwem jakie podaje się przez ucho są słowa pociechy.

Mimo, że w powieści cierpienie i śmierć są stale obecne i to one zarówno otwierają jak i zamykają powieść to całość ma znacznie głębszy i pozytywny wydźwięk. To mądra, monumentalna, wielowątkowa powieść o miejscu, z istnienia którego nawet nie zdajemy sobie sprawy, o ludziach zapomnianych przez świat ale i o dobroci, wrażliwości, przebaczeniu i dorastaniu. Nieoczywista i zaskakująca jednak pokazująca co jest najważniejsze w życiu. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 126,5 cm - 5,4 cm = 121,1 cm. 

 

wtorek, 12 marca 2024

,,Kameliowy Sklep Papierniczy" Ito Ogawa

Tytuł oryginału: ツバキ文具店 Tsubaki Bunguten

 Poppo, młoda dziewczyna, wraca po kilkuletniej nieobecności do rodzinnej miejscowość nieopodal Tokio. Po śmierci Mistrzyni przejmuje sklep papierniczy, z którym wiąże się niezwykła tradycja. Jego właścicielki nie tylko sprzedają artykuły papiernicze najwyższej jakości ale także podejmują się pisania listów na zlecenie innych osób. Dla Poppo podjęcie pracy w sklepie i kontynuowanie rodzinnej tradycji stanie się niezwykłą podróżą, przede wszystkim w głąb siebie by poznać lepiej babcię, która przez wiele lat była dla niej surową Mistrzynią oraz odnaleźć samą siebie. W drzwiach jej sklepu stanie cała galeria, różnych osób, którym listy napisane przez Poppo odmienią życie.

,,Kameliowy Sklep Papierniczy" to opowieść, z której wręcz bije delikatność, czułość i wrażliwość. To bardzo subtelna historia wielu osób wzajemnie na siebie oddziałujących. To także opowieść o pięknie i sztuce jaką jest pisanie listów, o maestrii jaka tkwi w szczegółach i jak wiele można przekazać tylko przez dobranie odpowiednich środków. Poppo musi mierzyć się z wieloma ludzkimi problemami ale robi to z ogromnym wyczuciem, szacunkiem i delikatnością. To sprawi, że znajdzie swoją drogę ku miejscu i ludziom, przeciw którym kiedyś się buntowała. Pozna zupełnie nowe oblicze swojej babci - Mistrzyni i zrozumie jak wielką wagę ma jej niepozorna praca.

Czytanie tej powieści wnosi ogromny spokój. Zmusza do zwolnienia, do spojrzenia z zupełnie nowej perspektywy na wiele rzeczy. Zachęca do odkrywania niuansów i otwierania się na piękno. Jest przepełniona uczuciami i emocjami, choć są one bardzo stonowane i dyskretne, tak jak dyskretna jest praca Poppo. Zapewnia czas by dobre emocje miały czas na dojrzenie i rozwinięcie się niczym kwiaty wiśni. To także pełen czci hołd dla japońskiej kultury i tradycji, która ma swoje ważne miejsce nawet we współczesności. Polecam!

sobota, 9 marca 2024

,,I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks

Tytuł oryginału: Dear John

 Dzisiaj sobie uświadomiłam, że Nicholas Sparks to autor, którego czytam z zaskakującą regularnością. Dokładnie jedna książka rocznie. Właściwie nie wiem, co mnie do niego ciągnie bo zazwyczaj przed rozpoczęciem lektury wiem, że będzie romantycznie, ckliwie i będę się zastanawiać, czemu ja po raz kolejny daję się na to nabrać. Szczególnie, że najczęściej spotykamy się z podobnymi motywami. A gdy jeszcze dawno, dawno temu widziałam ekranizację to jestem prawie pewna, że nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć.

Początkowo ,,I wciąż ją kocham" to banalna historia. Właściwie pierwsze pół książki to opowieść o spotkaniu i zakochaniu się w sobie dwójki zupełnie zwyczajnych młodych ludzi. John, wrócił do domu na przepustkę, Savannah przyjechała do miasteczka aby budować domy dla ubogich. Jedna chwila, jedno małe zrządzenie losu i losy tych dwojga się przetną. I nie jest to opowieść o pokonywaniu przeciwności losu - to słodka, urocza, zwyczajna historia dwójki zakochanych. Jednak urlop dobiega końca, John wraca do jednostki a Savannah na uczelnię. I wtedy zaczyna się ta trudniejsza część historii. Związek na odległość nigdy nie jest łatwy, szczególnie że okoliczności tego też nie ułatwiają.

,,I wciąż ją kocham" to opowieść pozbawiona ładunku emocjonalnego, który znamy na przykład z ,,Pamiętnika" czy ,,Dla Ciebie wszystko". Jest bardzo zwyczajna i chyba dlatego bardzo bliska. Tutaj nie ma wielkich tragedii (chociaż przeciwności losu i dramaty są obecne) raczej kolejny raz Sparks pokazuje, że życie nie toczy się tak jakbyśmy chcieli to zaplanować w wieku dwudziestu lat. Przykład bohaterów pokazuje, że czasem wielka miłość nie wystarczy bo trzeba brać pod uwagę także innych ludzi oraz okoliczności. Trzeba wybierać i coś poświęcić, kogoś zranić. To też opowieść, że można kochać na wiele sposobów i nie zawsze nasze uczucia są najważniejsze. Ta powieść może tak nie wzrusza, nie oddziałuje na emocje ale z pewnością uspokaja, przywraca nadzieję i zapewnia zastrzyk optymizmu. To po prostu dobra, zwyczajna historia pokazująca jak nieoczywistymi drogami biegnie prawdziwa miłość.

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 129,2 cm - 2,7 cm = 126,5 cm. 

 

piątek, 8 marca 2024

,,Schronisko, które przestało istnieć" Sławek Gortych


 Maksymilian kilka miesięcy stracił wujka, z którym był mocno związany. W ramach ostatniego pożegnania postanawia wyruszyć w Karkonosze, do miejsca które wuj kupił przed śmiercią. Opuszczone schronisko nad Śnieżnymi Kotłami ma być miejsce gdzie Maksymilian pożegna się z bliskim oraz uporządkuje to co zostało. Jednak jego plany już od początku trzeba weryfikować. Po tym gdy chłopak zacznie rozmawiać z sąsiadami, śmierć wuja zacznie stawać się coraz bardziej zagadkowa a dodatkowo ktoś robi wszystko by napędzić chłopakowi stracha. A na dodatek odzywa się do niego ktoś, kto określa samego siebie jako Ducha Gór. Maksymilian jeszcze nie wie, ale wkroczył na trop zagadki, która sięga czasów II wojny światowej.

Chyba jedyne co mogę powiedzieć, że jeśli ktoś chce debiutować to tylko w taki sposób jak Sławek Gortych. ,,Schronisko,.. " to fascynujący kryminał, w którym przeszłość miesza się z teraźniejszością, nadal żywe są lokalne animozje a pamięć o trudnej powojennej historii regionu nadal jest żywa. W barwny, ciekawy i porywający sposób autor opowiada o tym burzliwym regionie, który nie bez powodu zyskał miano ,,Dzikiego Zachodu". Gortych ożywia legendy i przywołuje pamięć o czasach świetności, jednocześnie nie oceniają. Wskazuje winnych po każdej ze stron, dzięki czemu wątek kryminalny jest tak wciągający i trzyma w napięciu do samego końca. Bo chociaż to kryminał, to jakoś niepostrzeżenie oddaje plac wątkom historyczno-obyczajowym, które same w sobie mają tyle mocy, że wbijają w fotel.

Autor świetnie też konstruuje swoich bohaterów, zapełniając kartki powieści całą paletą barwnych, niejednoznacznych postaci. Każdą obdarza całą gamą cech, które sprawiają, że nie da się ich pomylić i zgubić. Ale obok ludzkich bohaterów pojawia się jeszcze jeden, który nadaje klimat całości -Karkonosze. Dawno nie czytałam nic gdzie te góry były odmalowane z takim zachwytem. Gdzieś cały czas w tle są obecne i czujemy ich piękno, dostojność, majestat i grozę. Stają się dodatkowym, bardzo ważnym bohaterem powieści.

Nie będę się rozwodzić. Jestem kupiona i z niecierpliwością czekam kiedy będę mogła sięgnąć po kolejną część. Sławek Gortych to nazwisko, które z pewnością warto zapamiętać i bez wahania sięgać po jego książki. Bo jeśli tak pisze w debiucie, to ja chcę tylko więcej.

wtorek, 5 marca 2024

,,Słowa wdzięczności" Anna H. Niemczynow


 Chyba gdybym miała zaryzykować stwierdzenie jakich książek unikam, to byłaby to wszelkiego rodzaju literatura couchingowa. Mimo, że sama jestem raczej optymistą, który patrzy na problem z nastawieniem ,,da się, chociaż jeszcze nie wiem jak" to nic mnie tak nie denerwuje jak wieczne przekonywanie, że powinnam więcej, że nastawienie wszystko zmienia, a napisanie kilku słów na kartce przyciągnie od razu miliony. No nie, jestem optymistycznym realistą więc puste słowa na mnie nie działają. Dlatego początkowo bardzo sceptycznie podeszłam do książki ,,Słowa wdzięczności". Postanowiłam potraktować to trochę jak eksperyment i wyjście poza moją bańkę.

Anna H. Niemczynow jest dla mnie autorką całkowicie nieznaną. Chyba gdzieś mignęły mi jej książki ale z automatu wrzucałam ją w kategorię książek, które omijam więc nawet nie mogę powiedzieć, że wiedziałam w jakiej kategorii ją umieścić. Jest pisarką i ma na swoim koncie powieści jednak ,,Słowa wdzięczności" niej jest powieścią. To nowe, zmienione i uzupełnione wydanie jednej z jej pierwszej książek ,,Sto dni wdzięczności". Ma formę notatnika, poradnika, zeszytu ćwiczeń. I jest to działanie zamierzone. Autorka dzieli tekst na sto koszyków, które można dowolnie czytać, dowolnie nad nim medytować, dowolnie wprowadzać w życie. Wszystkie jednak koncentrują się wokół tematu wdzięczności i tego magicznego, choć trochę już mało używanego słowa ,,dziękuję". Anna przywołuje przykłady ze swojego życia i na tej podstawie pokazuje jak w jej życiu wdzięczność znalazła swoje zastosowanie. Co zmieniła i dlaczego tak ważne jest jej praktykowanie. Na własnym przykładzie opowiada o najbardziej bolesnych doświadczeniach i uczy, że da się wiele zaakceptować i być za to wdzięcznym po to by następnie móc ruszyć dalej.

,,Słowa wdzięczności" przypominają o czymś, co powinno być oczywiste ale totalnie o tym zapomnieliśmy. Często w życie wkrada się postawa roszczeniowa, to słynne ,,mi się należy". Zapominamy, że to nie jest tak oczywiste. Że tak na prawdę to małe, codzienne rzeczy są najcenniejsze. To że mamy dach nad głową, coś do picia, coś do jedzenia, miejsce do spania. Zapominamy, że powinniśmy zatrzymać się i podziękować, zanim pójdziemy dalej zdobywać świat. Anna H. Niemczynow to robi. Dziękuje i zaraża pozytywnym myśleniem. Jej historia życia, chociaż naznaczona wieloma potknięciami i upadkami, nie jest historią porażki - to opowieść o sukcesie, przynajmniej tym mentalnym. I ona jest za tego świadoma i za to dziękuje. Czytając czułam dla niej podziw, że umie tak prosto, bez moralizowania o tym opowiadać i szukać w tym okazji do dziękowania. Fakt, wiele razy pojawiało się w mojej głowie ,, no dobrze, ale..." i milion wątpliwości ale to dobrze. Bo wcale nie trzeba dublować ścieżki, którą przeszła autorka ale trzeba znaleźć własną. Żeby zacząć wystarczy powiedzieć to pierwsze ,,dziękuję".

Nadal nie wiem, czy czuję się przekonana przez autorkę i jej książkę. Ale podobało mi się, że mówi tak naturalnie, spokojnie i wcale na siłę nie próbuje nikogo zmieniać. Jest świadoma swoich odbiorczyń i to do nich pisze. Myślę, że ktoś z zewnątrz (tak jak ja) znajdzie tam coś co może do niego trafić. Myślę, że pomaga też w tym sama forma książki, która zostawia miejsce na własne przemyślenia i refleksje i może być wstępem do prowadzenie pamiętnika, dziennika czy nawet dobrym miejscem na luźne myśli i pozytywne wspomnienia. Nie spodziewałam się, że tak pozytywnie odbiorę tę książkę. W natłoku publikacji powtarzających truizmy ta ma w sobie dużo autentyczności, prostoty i optymizmu. Dlatego zachęcam do zaryzykowania i sięgnięcia. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Luna!

 

p.s. WYZWANIE 2024 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 132,6 cm - 3,4 cm = 129,2 cm.