wtorek, 28 lutego 2023

,,Długa letnia noc" Letycja Gall

 

Dziesięć lat temu na turnusie wypoczynkowym w małym gospodarstwie agroturystycznym coś się wydarzyło, co na zawsze odmieniło życie jedenaściorga osób. Do Rusałki przybyli jako obcy sobie ludzie, wyjechali jako przyjaciele, rodzina. Do tego stopnia, że podjęli decyzję aby mieszkać w pobliżu siebie. Łączy ich dziwna, niepokojąca więź. Co roku wspólnie wyruszają też na kolejne turnusy wakacyjne, na których nikt obcy nie jest pożądanym towarzyszem. Tego roku jest tak samo. Jednak mężowie dwóch
z uczestniczek tego pamiętnego turnusu chcą poznać prawdę i rozwikłać sieć tajemnic jaka wytworzyła się wokół grupy, szczególnie gdy z jedną kobiet urywa się kontakt.

,,Długa letnia noc" to debiut powieściowy. Powiedziałabym, że bardzo obiecujący. Autorka bardzo dobrze jak na debiutantkę operuje słowem i buduje intrygującą fabułę, w której próbuje powiązać elementy powieści kryminalnej, psychologicznej i fantasy z domieszką baśniowości. Trzeba przyznać, że podjęła się karkołomnego zadania bo na takiej kombinacji dużo bardziej doświadczeni pisarze się wyłożyli. Trudność polega na znalezieniu granicy, do której wszystko się spójnie łączy i dzięki temu intryguje, fascynuje, zaciekawia bez popadania w banał, śmieszność czy groteskę. Bardzo łatwo zgubić proporcje i przerysować obraz, który chce się nakreślić. Autorce udało się tego akurat błędu uniknąć. Zaciekawienie miesza się z instynktem detektywa. Na nic sztampowe podążanie za śladami bo tutaj może zdarzyć się właściwie wszystko i na poznanie odpowiedzi trzeba poczekać aż do ostatnich stron. Jest mrocznie, niepewnie i zagadkowo.

Gdyby podzielić powieść na trzy klasyczne części: wstęp, rozwinięcie i zakończenie, to można powiedzieć pierwsza część wygrywa. Jest bardzo intensywna, skupiająca uwagę, rozbudowa i bardzo szeroko rozciągająca tło. Dużo się dowiadujemy, dużo się dzieje i pojawia się wiele pytań i wątków, które czekają na swoje wyjaśnienie i rozbudowania. Właściwie jest tutaj wszystko. Dlatego potem trudno uwierzyć, że rozwinięcie prawie nie istnieje. Kilka opisów i miałam wrażenie, że ktoś mi zabrał jakąś część książki bo nagle już jest zakończenie, które szybko domyka wątki, korzysta z najprostszych wyjaśnień i właściwie tyle. Zostawia nas z poczuciem, że czegoś brakuje, że nadal jest całe mnóstwo pytań, na które nie ma odpowiedzi. Trochę dowiadujemy się co zdarzyło się przed dziesięciu laty ale nadal jest wiele dlaczego? i wiele w jaki sposób?

,,Długa letnia noc" jest opowieścią, która ma ogromny potencjał i która wcale się nie wyczerpała. Sprawia wrażenie niekompletnej i trochę za szybko skończonej. Jednak to nadal niezły wstęp i intrygujący materiał by go rozwijać. Z łatwością łączy w sobie różne, pozornie niepasujące gatunki, równocześnie sięgając po słowiańską mitologię. Jest mrocznie ale także czuć lekkość, spokój i bezpieczeństwo. Trzeba przyznać autorce, że mimo, że nie wykorzystała całości możliwości jakie tkwią w temacie, nie zaserwowała żadnego spektakularnego twistu, to też tematu nie pogrzebała. Obeszła się z nim bardzo ostrożnie i chyba to jest największy problem i największa wada. Mam jednak nadzieję, że następnym razem spróbuje zaskoczyć, wywrócić wszystko do góry nogami i stworzyć od nowa. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Autorce

niedziela, 26 lutego 2023

,,Wróć przed zmrokiem" Riley Sager

Tytuł oryginału: Home Before Dark

,,Wróć przed zmrokiem" było czytelniczym fenomenem chyba rok temu. Gdziekolwiek się obejrzałam, gdzie zaglądnęłam widziałam nazwisko Riley Sager i właśnie tę okładkę. Hipnotyzująco zielona, intrygujący tytuł i elektryzujący opis z tyłu. Chyba nie muszę mówić, że już na tym etapie byłam kupiona. Oczywiście spodziewałam się wiele, miałam nadzieję, że horror (bo tak jest ta powieść zaklasyfikowana), który wzbudzi we mnie gęsią skórkę i który łatwo nie da się zapomnieć. Cóż, jak zwykle moje oczekiwania były zbyt wysokie i się srodze przeliczyłam. ,,Wróć przed zmrokiem" ma wiele elementów horroru ale to przede wszystkim sprawnie napisany thriller, który parę razy zaskoczy ale z pewnością nie przerazi.

Maggie Holt po latach wraca do domu, który jej rodzina dawno temu opuściła w popłochu. Powodem miało być rzekome nawiedzenie. Rodzice byli o tym przekonani do tego stopnia, że nigdy już tam nie wrócili. A jedynym dokumentem z tego okresu jest książka napisana przez ojca, która stała się ogólnokrajowym bestsellerem. Dorosła już Maggie jest przekonana, że wszystko było kłamstwem. Dlatego decyduje się wrócić do domu, wyremontować go i sprzedać z zyskiem. Tylko, że dom pamięta i ma swoje sekrety, które nie powinny wyjść na światło dzienne.

Gdyby rozłożyć tę powieść na kawałki to mamy tutaj całe mnóstwo dobrze znanych motywów. Rzekomo nawiedzony dom, który postanawia zbadać mocno stąpająca po ziemi racjonalistka, klątwa, która przechodzi na kolejnych właścicieli, rodzinne sekrety i dysfunkcyjne rodziny, które nie umieją wyjść z kryzysu, małe miasteczko, gdzie niby wszyscy wszystkich znają ale nie chcą dzielić się swoimi sekretami z obcymi. Mnóstwo motywów, które autor wymieszał i połączył na nowo, tworząc thriller intrygujący, stopniowo dawkujący emocje i trzymający w napięciu cały czas aż do momentu gdy zaskakuje nieoczekiwanym zwrotem akcji. To właściwie dwie historie, które się przenikają i uzupełniają, ale nie wiadomo gdzie w nich przebiega granica pomiędzy prawdą a celowym kłamstwem. Jest wiele niedopowiedzeń, błędnych tropów i złudzeń, które podsyca rozbuchana wyobraźnia.

,,Wróć przed zmrokiem" z pewnością nie jest horrorem i nie przerazi jeśli właśnie na to liczymy. Jest jednak niezłym połączeniem wielu gatunków i konwencji, które mogą zaskoczyć, zaintrygować i skutecznie przykuć uwagę. Właściwie od początku sporo jest jasne ale równocześnie widać jak łatwo oszukać zmysły, otoczenie i samego siebie jeśli tylko da się odpowiedni pretekst. Myślę, że każdy kto nastawi się po prostu na odgadywanie zagadek i poznawanie sekretów, kryjących się w mrokach starego domostwa będzie zadowolony bo ta powieść ma potencjał, chociaż nie do końca taki jak sugeruje wydawca.  

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 138,6 cm - 3,1 cm = 135,5 cm.    

piątek, 24 lutego 2023

,,Dziewczyna kata" Magda Knedler

 


Magda Knedler i jej powieści od dawna przewijały się na mojej liście książek do przeczytania ale jakoś nigdy wcześniej nie miałam na nie czasu albo nie były dostępne w bibliotece. Dopiero niedawno udało mi się trafić na ,,Dziewczynę kata", powieść, która swoją okładką i tematem chyba najbardziej mnie intrygowała. Tematyka chyba najbardziej się wyróżnia, bo o ile mogłam się zorientować, to Magda Knedler najczęściej oscyluje w tematach około II wojny światowej, natomiast tutaj jej i kat i XVII wiek i Wrocław i polowania na czarownice. Okładka i to co sugeruje opis rozbudziło we mnie skojarzenia z ,,Sagą o Ludziach Lodu", w której zaczytywałam się jako nastolatka więc wiedziałam jedno - ,,Dziewczynę kata" muszę przeczytać.

XVII wieczny Wrocław. Miasto zupełnie inne niż to, które znamy współcześnie. Dziwne, podejrzliwe, odrzucające to co inne. Dokładnie tam wydarzyła się miłość, która nie miała szansy bytu. Córka karczmarza zakochała się w kacie. A ją obdarzył uczuciem pomocnik złotnika. Ten trójkąt od początku skazany był na porażkę. Ktoś musiał zginąć, ktoś cierpieć. Jako jedyny ślad szalonego, niszczącego uczucia na wieki przetrwały tylko trzy przedmioty: szkicownik, kufel i zaginiona broszka. Współcześnie to właśnie kufel stanie się punktem wyjścia dla poszukiwań młodej dziennikarki. Zaintrygowana niezwykłymi zdobieniami rozpoczyna poszukiwania, które zmienią jej życie i życie jeszcze kilku innych osób oraz pokażą jej zupełnie inne oblicze rodzinnego Wrocławia.

Przyznam, że mam trochę mieszane uczucia po skończeniu lektury. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Może bardziej romansu z mocnym tłem historycznym? Dostałam skomplikowaną powieść obyczajową, w której współczesność przeplata się z historią a prawda z legendą. Tytułowa dziewczyna kata jest tylko pretekstem do snucia fascynującej opowieści o trudnej, zazdrosnej, chorej, szalonej miłości, o pasji i rzemiośle, o ludzkich tajemnicach i mrocznej stronie ludzkich pragnień. Kat i dziewczyna pojawiają się na krótko i tylko inicjują ciąg zdarzeń, który na zawsze odmieni życie wielu osób. Zdecydowanie więcej miejsca zajmuje opowieść o mieście i czasach. Jest to barwna historia o złotnictwie, brutalności prowadzenia warsztatu oraz epoce, w której nadal dochodziło do procesów o czary. Magda Knedler nadała swojej opowieści delikatny feministyczny wydźwięk. Bo gdzieś w tle cały czas powraca myśl o wolności, prawie do decydowania o sobie, o swobodzie podejmowania decyzji. To wszystko mocno wpływa i kształtuje drugi, równoległy, współczesny wątek. Siedemnastowieczne zdarzenia staną się katalizatorem dla Julii i zmuszą ją do zastanowienia co jest dla niej ważne.

Mimo, że powieść okazała się zupełnie czymś innym niż to czego oczekiwałam, to mnie porwała. Ma swój urok, zachwyca ogrom faktów historycznych i zupełnie inne spojrzenie na Wrocław. To opowieść smutna i poruszająca, częściowo pozbawiona happy endu ale mimo wszystko niesie potężny przekaz. Pokazuje siłę uczuć, tych pozytywnych jak i tych bardziej niszczycielskich, złych, odciskających piętno na całe życie. To opowieść, która wciąga swoim baśniowym charakterem, w którym niestety księżniczka i rycerz ponoszą porażkę. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 141,9 cm - 3,3 cm = 138,6 cm.    

niedziela, 19 lutego 2023

,,Krew o świcie" Claudia Salazar Jiménez

Tytuł oryginału: La sangre de la aurora

 Mam takie wrażenie, organizacja terrorystyczna jaką był w Peru Świetlisty Szlak odszedł w zupełne zapomnienie we współczesnym świecie. Mamy nowe radykalne organizacje terrorystyczne, wojnę w Ukrainie, pandemię i wiele innych tematów. A jeszcze niedawno,bo na przełomie tysiącleci to Świetlisty Szlak gościł w wiadomościach. Jako nastolatka pierwszy raz zetknęłam się z tą nazwą gdy byłam fanką serialu JAG - Wojskowe Biuro Śledcze. A czy współcześnie jeszcze coś o tym pamiętamy? Czy drugi koniec świata, jakim z perspektywy Europy, jest Peru, jeszcze nas interesuje. W Peru to temat nadal żywy i obecny czego dowodem jest króciutka powieść ,,Krew o świcie", w której autorka próbuje zmierzyć się z trudną historią swojego państwa.

,,Krew o świcie" to opowieść o trzech kobietach, które najbardziej namacalnie i dotkliwie przekonały się o tym czym był Świetlisty Szlak. Jedna z przybocznych przywódcy, dziennikarka i kobieta z wioski. Trzy różne postawy, trzy różne doświadczenia. Ale jeden ból, jedno cierpienie, jedna krzywda. Okrucieństwo, fanatyzm i ideologia prowadząca do zagłady. Krew, śmierć i bezmiar cierpienia.

Tej historii, mimo, że króciutka, nie da się przeczytać na raz. Bardzo oszczędna proza, obdarta z wszelkich ozdobników, metafor czy niepotrzebnych słów, które mogły ją wygładzać czy łagodzić. Jest surowość formy, prostota języka, która uderza w czytelnika. Uderza i boli. Bo stawia w pełnym świetle ból i cierpienie ofiar, szczególnie kobiet. W pełnym świetle pokazuje bestialstwo, fanatyzm, zapamiętanie w mordowaniu oprawców. Nie pada ani jedno słowo, które wprowadzałoby spokój. Cały czas czytelnik bombardowany jest tym co najgorsze, by nie zapomniał, by pamiętał do czego zdolny jest człowiek pod wpływem chorej, szalonej ideologii. To bardzo naturalistyczne, intymne spojrzenie na rewolucję, która siała spustoszenie.

Po skończeniu powieści czułam się przytłoczona i miałam wyrzuty sumienia, że zapomniałam. Że żyję w świecie, który nie pamięta i który nie chce pamiętać. Że żyję w świecie, gdzie codziennie ktoś umiera, ginie, jest mordowany a sensacja goni sensację i wszystko co było wczoraj jest spychane w otchłań niepamięci. A przecież historia się powtarza i to co zrobił Świetlisty Szlak też może się powtórzyć. Polecam, to historia trudna, bolesna i szokująca ale przypomina!

piątek, 17 lutego 2023

,,Anglicy. Przewodnik podglądacza" Matt Rudd

Tytuł oryginału: The English. A Field Guide

 Sztywniak, dziwak, wielbiciel herbaty i tweedowych marynarek. Ewentualnie szalony imprezowicz, którego omijamy szerokim łukiem na Rynku w Krakowie. Na hasło ,,Anglik" chyba każdy ma już wykreowany stereotypowy wizerunek, który jest jakąś szaloną mieszaniną Jasia Fasoli i króla Karola. Patrzymy na Anglików właśnie przez pryzmat monarchii, gospodarki, polityki, pracy, kultury, historii  czy wreszcie filmów, seriali i książek. Ale czy właściwie cokolwiek o nich wiemy?

Matt Rudd próbuje stworzyć portret przeciętnego Anglika w trochę inny sposób. Ucieka od utartych dróg. Ani słowem nie wspomina o Królowej, herbacie czy Imperium. Wchodzi do środka domów, zagląda do kuchni , salonu i sypialni. Rozsiada się na kanapie, po to by za chwilę wyruszyć jak wielu porannym pociągiem do pracy, żeby później móc wlec się angielskimi autostradami na wypoczynek nad morzem. Pokazuje obraz Anglika taki jak można się spodziewać pełen absurdalnego, ironicznego humoru ale wnikliwy i oddający indywidualność i specyfikę wyspiarskiego kraju. Jest zaskakująco, szokująco i absurdalnie ale paradoksalnie w tym szaleństwie jest metoda. Bo czy ktoś się spodziewał, że to w Anglii powstała książka kucharska dla dań przygotowywanych tylko w mikrofalówce albo że tam właśnie istnieją grupy doggersów (nie powiem co to bo to trzeba przeczytać :) ? Zupełnie inaczej spojrzymy na angielską fascynację sportem i na imprezy bożonarodzeniowe.

,,Anglicy. Przewodnik podglądacza" to intymny, wewnętrzny portret narodu, który pozornie wydaje się dobrze znany. Opowieść skrzy się humorem i ironią ale także zaskakuje wnikliwością. Autor nie bawi się analizę społeczną ale pokazuje to co oczywiste i typowe w zupełnie nowy sposób. Pokazuje pozytywne szaleństwo i całkiem inne oblicze Anglików. Odziera ich z ich typowej sztywności, powagi i flegmatyzmu, dodaje im energii. Stają się bardziej ludzcy, bliscy i nawet sympatyczniejsi. I chyba to był cel, zresztą chyba się udało go zrealizować, abyśmy trochę bardziej polubili Anglików. Polecam!

wtorek, 14 lutego 2023

,,Hiacynt. PRL wobec homoseksualistów" Remigiusz Ryziński

 


,,Hiacynt" to kryptonim akcji, przeprowadzonej w latach 1985-1987, a której celem byli homoseksualni mężczyźni. Trwała zaledwie kilka dni ale jej konsekwencje mogły być dużo trwalsze. Zatrzymania, kontrole, przesłuchania, przemoc wymierzona w zatrzymanych, próby pozyskania jako TW. A wszystko dlatego, że geje byli uważani za grupę kryminogenną, którą trzeba mieć pod specjalnym nadzorem. Niby gdzieś mimochodem próbowano wspominać o AIDS i ochronie przed zagrożeniem jakie ono niesie ze sobą ale nie zmienia to faktu, że głównym celem akcji była kontrola, upodlenie i stworzenie poczucia nieustannej inwigilacji. Homoseksualiści byli wrogami państwa, społeczeństwa i trzeba było ich trzymać w ryzach. Brzmi jakoś znajomo, prawda?

Remigiusz Ryziński podjął się karkołomnego zadania dotarcia do PRL-owski teczek by dokładnie poznać i przebadać szczegóły akcji ,,Hiacynt". Ale zanim o tym to tworzy tło, kontekst, świat w którym przyszło żyć gejom w PRLu. Szalety, meliny, ciemne zaułki w parku, mrok i zepsucie. Z tym się kojarzyli i właściwie tam zostali zepchnięci. Pozbawieni tożsamości, żyjący w ciągłym poczuciu zagrożenia bo zabić ,,pedała" zdarzało się zbyt często. Najczęściej mordercami okazywali się przypadkowi kochankowie, którzy wcale nie szukali czułości ale okazji do kradzieży. Świat okrutny i bezwzględny, pozbawiony oparcia we władzy bo władza też prześladuje i zastrasza. Donos, albo nawet same podejrzenie, może pozbawić pracy, rodziny, znajomych. I do tego dochodzi jeszcze zmasowana akcja systemowa, której jedynym celem jest mocniejsze dokręcenie śruby, spisanie, zebranie haków i późniejszy szantaż.

Opowieść o ,,Hiacyncie" przeraża i denerwuje. Przeraża bo porażający jest rozmiar biurokracji, systemowych działań wymierzony w ludzi, którzy właściwie niczemu nie są winni. Byli prześladowani, szczuci, inwigilowani, pozbawieni praw i ochrony. Denerwuje bo ta opowieść ma ogromny potencjał a wyszła chaotyczna masa, w której czytelnik gubi się w natłoku niepotrzebnych detali, nazwisk pomiędzy którymi autor skacze, faktów i zdarzeń. Trzeba dużo skupienia aby zrozumieć ciąg zdarzeń i wyciągnąć właściwe wnioski. Dopiero kalendarium na końcu wszystko porządkuje więc sugeruje zacząć od niego a potem próbować sobie układać to co działo się w trakcie właściwej akcji ,,Hiacynt".

Nie zmienia to jednak faktu, że jest to książka ważna i wyciągająca na światło dzienne bolesne epizody z historii najnowszej - moment gdy państwo obraca się przeciw swoim obywatelom, gdy podejmuje kroki skrajne. To reportaż szokujący, bolesny i (co najstraszniejsze) aktualny. Po ponad trzydziestu latach temat nadal jest aktualny i nie rozwiązany. Zaskakujące jest, że wiele teczek do których autor chciał dotrzeć nie znajduje się w archiwach IPN ale ma opis ,,TAJNE" co budzi podejrzenie, że mogą nadal być w użyciu. Straszne i szokujące. A jaka jest prawda? Dziś na pewno się tego nie dowiemy.

niedziela, 12 lutego 2023

,,Terytorium" Agnieszka Pietrzyk

 

Wojska Obroty Terytorialnej czyli WOT to jedna z najmłodszych formacji wojskowych w Polsce. Powołana do życia w 2015 roku. Przyznaję, że do zeszłego roku nie miałam nawet pojęcia, że coś takiego funkcjonuje. Dopiero gdy jeden z moich znajomy postanowił dołączyć, dowiedziałam się trochę więcej podpytując go. WOT cechuje się tym, że ma być blisko i reagować najszybciej. Nie jest wojskiem skoszarowanym, regularnym ale zasilają go ochotnicy, którzy spotykają się na ćwiczeniach raz w miesiącu by podnosić swoje umiejętności.

I właśnie takie comiesięczne ćwiczenia stają się tłem dla thrillera Agnieszki Pietrzyk ,,Terytorium". Teren, na którym wojsko odbywa ćwiczenia powinien być opuszczony, jednak żołnierze natykają się na stojącego golfa. Gdy podchodzą, jednemu z żołnierzy wydaje się, że ktoś mierzy do niego z broni. Spanikowany oddaje strzał. Wtedy okazuje się, że mężczyzna w golfie nie żyje a przy nim nie ma żadnej broni. Czy żołnierz z zimną krwią zastrzelił niewinnego i nieuzbrojonego człowieka? Jedynym świadkiem jest kobieta, która także była w samochodzie. I która dosyć szybko zaczyna zmieniać zeznania. Na miejsce zostają wezwani policjanci. Dostrzegają nieścisłości i dziwne luki w zeznaniach zarówno żołnierzy jak i świadka. Zaczyna się niebezpieczna gra. Każda ze stron chce udowodnić swoje racje i zademonstrować siłę. Dodatkowo pojawia się też możliwość do wykorzystania zaistniałej sytuacji zdecydowanie inaczej niż nakazywałaby litera prawa. To wszystko staje się zarzewiem konfliktu na linii WOT-policja. Sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna, niejednoznaczna i jedno jest pewne, to musi wybuchnąć.

,,Terytorium" intrygowało tak mniej więcej do połowy. Gdybym tylko tyle przeczytała i na tym etapie, ktoś zapytał by mnie o zdanie, powiedziałabym, że jest bardzo dobrze. Zagmatwanie, emocjonująco, zagadkowo, czuć pulsujące emocje i skaczący testosteron w obu jednostkach mundurowych. Jest trochę typowej policyjnej roboty, śledztwa, analizy danych i podążania za tropami. Typowy thriller do którego w żaden sposób nie można się przyczepić. Lawiruje między tropami i prowadzi w zupełnie nieoczekiwane miejsca. I tak było do połowy książki, może dwóch trzecich. Potem coś się stało i nagle fabuła stała się dziwna. Nieoczekiwane znalezisko, urażona ambicja i głupie pomysły po obu stronach, zarówno WOT jak i policji, sprawiły, że zrobiło się dziwnie i absurdalnie. Nagle wszystko eksplodowało w kosmos i zrobiło się przerysowane. Gdzieś rozumiem zamysł, akceptuje takie zamknięcie ale mimo wszystko mam poczucie nierealności i zbytniego pójścia w stronę filmów sensacyjnych klasy B. Zakończenie stworzyło Wielkiego Złego Wilka, przed którym nie  ma ucieczki. Tylko, że jest zupełnie oderwanego od początku i tych momentów, gdzie było bardzo dobrze.

Książka zostawia mnie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony całkiem przyzwoity kawał literatury sensacyjnej dodatkowo opierający się o coś, co jeszcze za mocno nie zaistniało w społecznej świadomości. Wykorzystuje stereotypy, odwieczną rywalizację na linii wojsko-policja by stworzyć thriller, w którym poszukiwanie prawdy na temat zabójstwa schodzi na drugi plan, ustępując miejsca czemuś większemu i zdecydowanie bardziej rozpalającemu wyobraźnię. Pokazuje zupełnie inne, bardzo różniące się postawy i motywacje. Zagłębia się lekko w psychikę, dzięki czemu niektóre postacie nabierają zupełnie innego wydźwięku. Ale także jest to powieść przerysowana, wyolbrzymiona, podkreślająca to co złe i słabe w służbach mundurowych. Dodatkowo końcówka to już totalne science fiction, która, przynajmniej w moim odczuciu, bardziej zepsuła całość niż dodała jej dodatkowych emocji.

Po ,,Terytorium" można sięgnąć, można przeczytać i trzeba pamiętać, że to jest przede wszystkim literatura rozrywkowa a nie reportaż czy publicystyka. Ma zapewniać emocje i zapewnia. Plącze ślady, zbija z tropu i zaskakuje nie raz. Trochę przeraża swoją bezwzględnością. Czyli prawie wszystko się udało. A to co nie wyszło, radzę przymknąć oko :)

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!  

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 145,0 cm - 3,1 cm = 141,9 cm.    

czwartek, 9 lutego 2023

,,Kwestia ceny" Zygmunt Miłoszewski


 Dawno, dawno temu czytałam ,,Bezcennego". Nie pamiętam zbyt wiele oprócz tego, że była to pierwsza polska książka napisana w sposób sensacyjno-przygodowy oraz dotyczyła poszukiwań ,,Portretu młodzieńca" Rafaela. Teraz po latach, zaryzykuje stwierdzenie, że po dekadzie, sięgnęłam po kontynuację. Wracają ci sami bohaterowie i znowu wyruszają na szaleńczą wyprawę.

Profesorka Zofia Lorenz traci pracę w muzeum. Dochodzi to tego z trudnym dla je rodziny okresie. Jej mąż zapada na dziwną chorobę a ona jest na tyle zdesperowana by zapewnić mu leczenie, że zgadza się wziąć udział w wyprawie, która ma na celu poszukiwanie dokumentów i innych artefaktów, które zgromadził polski badach na Syberii na przełomie XIX i XX wieku. Tropów niewiele i są bardzo enigmatyczne. To jednak nic bo Zofia wyruszy w podróż na Syberię, do Paryża by potem wylądować ... na równiku. Nic jednak nie jest takie jak może się wydać. Bo to czego szuka Zofia też nie jest tym co można wywnioskować na pierwszy rzut oka.

Chociaż nie pamiętam fabuły ,,Bezcennego" to pamiętam emocje i wrażenia i wiem, że wtedy mi się podobało. Wtedy chciałam więcej. Więcej podobnych przygód, więcej awantur, więcej poszukiwań. No i niby to dostałam ale nie wiem czy ja z tego już wyrosłam, czy zamysł autora się zmienił ale ,,Kwestia ceny" nie jest dokładnie tym czego się spodziewałam. Generalnie zamysł jest niezły. Wykorzystanie powstańczej, zsyłkowej historii, wykorzystanie pierwotnych legend, współczesnych badań i fiksacji społecznych, dodanie szczypty teorii spiskowych i voila. Mamy gotowy thriller sensacyjny. Potrząsnąć ze dwa razy, żeby zmienić układ sił. Kilka razy zamienić wrogów z przyjaciółmi i czytelnik siedzi jak na szpilkach aż do ostatniej strony. Właściwie samograj i to jeszcze bardzo sprawnie napisany. Właściwie wszystko gra. No właśnie. Tak jak pisałam wcześniej, nie wiem czy to ja już wyrosłam ale jakoś nie mogłam złapać klimatu. Niby wszystko jest na swoim miejscu. Pełen napięcia thriller, który nie jest tylko rozrywką ale także zadaje kilka ważnych współcześnie pytań. Trochę ironiczny, trochę absurdalny. I chyba ten absurd czułam najmocniej. Jakby sam autor nie czuł tego o czym pisze i dlatego serwuje bohaterom najbardziej absurdalne z absurdalnych zwrotów akcji. Jakby na siłę chciał być dowcipny, na siłę bardziej dramatyczny. Tylko, że to trochę słabo działa.

,,Kwestia ceny" z pewnością jest dobrze napisanym thrillerem. Ale dobrze napisany nie znaczy porywający, podnoszący ciśnienie, emocjonujący czy taki dla którego zarwę noc. Jest tylko dobra i z pewnością zaskakująca. Ma kilka wbijających w fotel momentów ale także i takich, które zadają pytanie o to jaki jest nasz współczesny świat. I cóż, refleksja jaka z nich płynie nie jest optymistyczna. Jeśli kogoś to przekonało to polecam!

p.s. Jedna gwiazdka więcej za Smugę. Nie wiem czy był to celowy zabieg czy przypadek ale ja odbierałam to jako puszczenie oka do wszystkich, którzy dekady temu wychowali się na Tomku Wilmowskim.

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 148,3 cm - 3,3 cm = 145,0 cm.     

 

wtorek, 7 lutego 2023

,,Małżeńska pułapka" Jennifer Probst

 Tytuł oryginału: The Marriage Trap


Maggie i Michael różnią się jak ogień i woda. Ona pewna siebie, elokwentna i przebojowa fotografka specjalizująca się w męskiej bieliźnie. On - zdystansowana głowa rodziny i zarządca rodzinnej firmy z tradycjami, poważny, rozsądny, opoka, na której inni mają się opierać. Ich pierwsza randka była katastrofą, potem było tylko gorzej bo mimo wzajemnej niechęci muszą się spotykać bo ich przyjaciele są małżeństwem. Dodatkowo Maggie podejrzewa Michaela o niezdrową fascynację jej zamężną przyjaciółką. Natomiast Michael zaczyna coś czuć ale do ... Maggie.  Pod wpływem impulsu i szantażu ze strony rodziny decyduje się zaprosić dziewczynę do Włoch by tam udawała jego ... żonę. I od tego momentu wiadomo, że właściwie wszystko się może zdarzyć.

,,Małżeńska pułapka" nie jest książką wybitną, ba nawet nie zapadającą w pamięć. Podejrzewam że za miesiąc nie będę mogła sobie przypomnieć o co w niej chodziło. Jest zaledwie odskocznią od innych i typowym ,,guilty pleasure". Powiela wszystkie oklepane i utarte schematy, zaczynając od szybkiego przechodzenia od nienawiści do miłości, skrywane tajemnice i nieporozumienia aż po udawany szantaż. Ale w tym wszystkim mimo wszystko jest lekka, zabawna i na tyle krótka, że bardziej bawi niż irytuje. Uczucie rodzące się między bohaterami jest także bardziej romantyczne, musi pokonać kilka przeszkód i zostaje okraszone dokładnie taką ilością zmysłowości, że jest pikantnie ale nie graniczy jeszcze z pornografią. Nie ma co się rozwodzić, jeśli ktoś szuka lekkiego odmóżdzacza np. na podróż to pozycja idealna. Cała reszta może sobie spokojnie darować.

środa, 1 lutego 2023

,,Włoska balerina" Kristy Cambron

Tytuł oryginału: The Italian Ballerina

 Miniony rok stał pod znakiem opowieści o kobietach, które odkrywają przeszłość swojej rodziny i dzięki temu same się zmieniają, nabywając nową siłę, energię czy pewność siebie. W tym roku pierwszą książką, która kontynuuje ten trend jest ,,Włoska balerina".

Powieść rozgrywa się na dwóch planach: współcześnie oraz w trakcie II wojny światowej. W trakcie wojny do Włoch trafia młody amerykański sanitariusz. Mężczyzna zdecydował się wyruszyć na front bo jego życie prywatne to jeden wielki bałagan. Skłócony z ojcem, odtrącony przez ukochaną, nie potrafiący podjąć decyzji co do przyszłości. W trakcie jednej z kampanii na Półwyspie Apenińskim zostaje ranny co powinno stać się dla niego automatycznym biletem powrotnym do kraju. On jednak nie chce wracać tam gdzie nic na niego nie czeka. Zamiast tego uparcie dąży do powrotu do oddziału. Jeszcze nie wie, że ta szalona i w gruncie rzeczy nieodpowiedzialna decyzja zmieni życie wielu osób. Przypadkowo uratuje życie małej dziewczynki i ponownie zostanie ranny i trafi do szpitala, który jest zupełnie inny niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Tam, losy jego, jego dowódcy i małej dziewczynki przetną się z losami Julii Bradbury, wybitnej angielskiej primabaleriny, którą odkłada na bok baletki i zakłada pielęgniarki fartuch.

,,Włoska balerina" bardzo powoli odsłania swoje tajemnice, które pokazują nowe sposoby walki z nazistowskim okupantem. Wydawałoby się, że biblioteczne i księgarskie półki uginają się pod ciężarem książek poświęconych tematyce II wojny światowej. Gdy mamy już wrażenie, że powiedziano wszystko, wtedy kolejny mały okruch wychodzi na światło dzienne. Kristy Cambron zbudowała fikcyjną opowieść wokół autentycznych wydarzeń, pokazując determinację, poświęcenie i pomysłowość, tak pomocne by ratować innych. Główni bohaterowie Courth, AJ i Julia są tylko literackim odzwierciedlenie prawdziwych, teraz już anonimowych bohaterów. Ale w swojej postawie przekazują prawdę o drzemiącej w ludziach chęci pomocy, desperackiej determinacji by ratować innych oraz o szansie jaką dają niespodziewane spotkania.

Powieść wciąga i porusza ale cały czas czułam pewien niedosyt. Czegoś zabrakło aby móc powiedzieć, że jest to opowieść na zawsze zapadająca w pamięć. Jest tajemnica, która zmienia wszystko, jest niebezpieczeństwo, jest akcja i ogrom emocji. Widać dbałość o szczegóły i dążenie do zbudowania odpowiedniego tła psychologicznego. Wszystkie elementy są na swoim miejscu ale, chyba najbanalniej mówiąc, brakuje chemii. Nie mogę powiedzieć, że to źle bo powieść nie jest zła. Porusza ważny temat i daje głos, tym o których już zapomniano. Czyta się ją na jednym oddechu i czeka na finał, chociaż z pewnym niepokojem. Jednak mam wrażenie, że wszystkie uczucia, myśli i emocje, które powinny nami targać się rozmywają. Gubią się skonfrontowane z wydarzeniami współczesnymi, które są nijakie i tak bardzo zwyczajne.

Chyba mogę powiedzieć, że z ,,Włoską baleriną" poprawnie zaczęłam nowy rok. Jest dobrze ale czekam na więcej i mam nadzieję, że to więcej wkrótce nastąpi. Polecam!

 Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak!

 

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 151,2 cm - 2,9 cm = 148,3 cm.