niedziela, 26 czerwca 2016

,,Podróżniczka" Diana Gabaldon

Tytuł oryginału: Voyager

Diana Gabaldon po raz kolejny nie zawodzi. Tym razem zabiera nas w fascynującą podróż, i to dosłownie.

Poprzedni tom ,,Uwięziona w bursztynie" częściowo przygotował nas do tego co ma nastąpić, czyli znacznego przeskoku w czasie. Claire żyje współcześnie, w 1968 roku w Bostonie. Jest matką dorosłej córki i praktykującą lekarką. Po śmierci Franka wyrusza z Bree do Szkocji aby dowiedzieć się co po przegranej bitwie pod Culloden stało się Jamie'm. Dotychczas była przekonana, że poległ więc informacja o tym, że udało mi się przetrwać jest dla niej sporym zaskoczeniem. W końcu decyduje się na jeszcze jedną podróż w przeszłość aby odnaleźć ukochanego i móc wreszcie spędzić u jego boku resztę życia.

Przyznaję, że z niecierpliwością czekałam na kolejną podróż w czasie Claire. Zastanawiałam się jak będzie to wyglądać? Do którego momentu i miejsca się cofnie? Jak wypadnie spotkanie małżonków po tak długiej rozłące? Otwierając ten tom wszystkie te pytania kłębiły się w mojej głowie i pchały mnie aby jak najszybciej pochłaniać kolejne strony i poznać na nie rozwiązania. Gabaldon całkiem nieźle poradziła sobie z trudną sytuacją fabularną jaką stworzyła. Nakreśliła spójne, logiczne uzasadnienie dla tego co było wcześniej, jednocześnie pchając bohaterów w otchłanie nowej szaleńczej przygody. A co tam się nie dzieje? Więzienie, afery szpiegowskie i przemytnicze, piraci, czary wudu, porwania i pościgi, tajemnicze morderstwa i zaskakujące spotkania. Kartki same się przewracają bo gdy już wydaje się, że Jamie i Claire wyrwali się z jednych opałów, zaraz pakują się w kolejne.

,,Podróżniczka" to także ogromny postęp narracyjny. Diana Gabaldon to nadal mistrzyni szczegółów i budowania akcji na pozornie banalnych zdarzeniach. Tutaj, nie tak jak w ,,Uwięzionej w bursztynie", nie spowalniają akcji, raczej ją ubogacają i nadają głębi postaciom i wydarzeniom. Czasem budują komizm sytuacji, sprawiając, że są one bardziej wyraziste. Osiemnastowieczny świat dzięki tym zabiegom kipi życiem i kolorami. Jest bardzo realny i łatwo go sobie wyobrazić. Wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Ma to jednak jeden minus: dużo trudniej się potem od niego oderwać i zamknąć książkę gdy dotrze się do ostatniej strony. Pozostaje tylko brać się za kolejną część.

p.s. WYZWANIE 2016 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 75,7 cm - 5,5 cm = 70,2 cm  

sobota, 25 czerwca 2016

,,W cieniu prawa" Remigiusz Mróz


Alfred Hitchock twierdził, że film powinien zacząć się trzęsieniem ziemi a potem napięcie ma stale rosnąć. Remigiusz Mróz wziął sobie do serca pierwszą część tego słynnego cytatu. Na wstępie swojej nowej powieści ,,W cieniu prawa" zaserwował prawdziwe trzęsienie ziemi - w galicyjskim dworku, w środku nocy zostają znalezione zmasakrowane zwłoki dziedzica. Podejrzenie pada na nowo zatrudnionego Polaka. Chłopak trafia do więzienia a batalię o jego uwolnienie rozpoczynają narzeczona brata zabitego oraz jej przyjaciel, triesteński prawnik.

I wszystko byłoby dobre gdyby Mróz miał jednoznaczny pomysł na fabułę. A niestety, tego brakło. Zaczęło się niczym zapowiedź naprawdę mocnego thrillera co potem przekształciło się w powieść opartą na wątkach prawniczych wymieszaną z delikatnym kryminałem oraz sagą rodzinną. Doprowadziło to tylko do skutecznego rozbicia świetnie zbudowanego napięcie. Została fabuła oparta na zbiegach okoliczności, zagraniach podobnych jak w ,,Kasacji" oraz uproszczeniach i pominięciach. Mróz zdecydowanie przekombinował - chciał upchnąć wiele do jednej powieści a w rezultacie powstał chaos. Fakt, łatwo się to czyta, akcja wciąga ale nie otrzymujemy tego co obiecywał początek. A i do sagi obyczajowej wiele brakuje. Gdzieś w pewnym momencie zaczyna się opowieść o zemście ale jest mało przekonująca. Brakło w niej jakiejś pasji, gniewu, może i szaleństwa. W samych bohaterach też niewiele życia. Przez przeskakiwanie nad najistotniejszymi zdarzeniami zostali okradzeni z bardzo ważnych cech wyjaśniających ich motywacje. Zostały płaskie, papierowe laski, które sprawiają wrażenie sterowanych z zewnątrz.

Mróz na wyobraźnię, wiedzę i dar łatwego ubierania skomplikowanych spraw w słowa. Dzięki czemu jego powieści przyjemnie się czyta. Ale akurat w przypadku tej konkretnej coś nie wyszło. Czekałam do samego końca na odpowiedzi i się nie doczekałam. Brakło dużo - konsekwencji w budowaniu napięcia, ciągłości fabuły, charakteru postaciom. Została lekka opowieść na upalne popołudnie. I jako taka się sprawdziła.

sobota, 18 czerwca 2016

,,Demelza" Winston Graham

Tytuł oryginału: Demelza

,,Demelza" to jedna z tych powieści, na które czekałam z niecierpliwością. Ale chyba to nie dziwi, tych którzy zetknęli się z rodziną Poldarków.

Drugi tom to bezpośrednia kontynuacja ,,Rossa Poldarka". Obserwujemy w dalszym ciągu kształtowanie się małej rodziny głównego bohatera. Wydawaje się, że wreszcie w jego życiu zagościły promyki szczęścia w osobach żony i córki. Pełna życia i naturalnej witalności, przepełniona miłością Demelza pragnie tego samego dla innych oraz stopniowo zaczyna uczyć się jak wpasować w sztywne ramy utartych konwenansów. Jej działania nie przejdą bez konsekwencji. Mimowolnie doprowadzi do pierwszego poważnego kryzysu w swoim małżeństwie i rozłamu w rodzinie Poldarków.

Ale ,,Demelza" to nie tylko świetna opowieść obyczajowa to także kawał solidnej powieści historycznej. Realistyczne, a nawet naturalistyczne opisy biedy, nędzy i trudności jakie nękają wioski otaczające upadające kopalnie budują mocne tło społeczne. Łatwo jest zrozumieć podłoże konfliktów społecznych jakie narastały w Anglii w XVIII wieku. Nie jest to jednak opowieść o bezimiennym tłumie. Autor z łatwością wyłuskuje z niego bohaterów o skomplikowanej, trudnej ale nie wyjątkowej sytuacji. Takie osoby jak Jim Carter, Jinny Carter, Mark Daniel to tylko nieliczni z pokrzywdzonych.

Po lekturze dwóch tomów jestem pod wrażeniem cyklu. Tego z jaką łatwością i prostotą autor ubiera w słowa trudne sprawy, buduje napięcie bez uciekania się do szokowania, tworzy realistyczny świat, który wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Przeplata chwile szczęścia z momentami bólu, śmiech łączy w żałością i to wszystko bez patosu, nadęcia czy nudy. Czekam na kolejne części w polskim przekładzie. Polecam!

poniedziałek, 13 czerwca 2016

,,Utracone serce Azji" Colin Thubron

 Tytuł oryginału: The Lost Heart of Asia

Colin Thubron wyruszył na wyprawę po Azji Środkowej na początku lat dziewięćdziesiątych, tuż po upadku Związku Radzieckiego. Przemierzał fascynujący świat pełen egzotyki, tajemniczości, pradawnych kultur i zwyczajów. Patrzył na świat prostych, wolnych ludzi, którzy nie znają pojęcia granica czy państwo. Pomimo swego pierwotnego i naturalnego piękna był to jednak świat okradziony i zrujnowany. Stalin narzucił im swoje prawa, próbował wtłoczyć w ciasne granice pojęć, ukształtować z nich jednolity, szary twór. Narzucił prawa i zwyczaje. A potem nagle po prawie siedemdziesięciu latach to wszystko znikło. Została pusta, którą na nowo trzeba zapełnić. Na nowo odkryć stłamszone serce Azji Środkowej.

,,Utracone serce Azji" jak na książkę podróżniczą zachwyca pięknem narracji. Czuje się nutę nostalgii za tym co odeszło w przeszłość i zostało zapomniane: za utraconą wielkością, potęgą, świadomością tego kim się jest. Ludy azjatyckie na nowo budują swoją kulturę, gwałtownie uwolnią spod pręgierza Związku Radzieckiego. Autor przemierza razem z nimi te ścieżki próbując dostrzec wśród ruin pałace i świątynie a w twarzach - ich dumnych przodków. To opowieść o rodzących się przemianach, czasem niechcianych.

Trudno było mi się oderwać od lektury. Fascynował i pochłaniał mnie ten okradziony świat. Z ogromną przyjemnością przeczytałabym jak teraz on wygląda. Czy kraje Azji środkowej takie jak Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgistan, Kazachstan odnalazły swoją przeszłość? Czy nadal ta można uchwycić ich magię i tajemniczość? Co się zmieniło? Co znikło? Co pozostało? A może trzeba wyruszyć w podróż i przekonać się o tym na własne oczy? Polecam gorąco!

niedziela, 12 czerwca 2016

Stosik czytelniczy XIV - czerwiec 2016

Czerwiec, prawie połowa roku! Dużo książek już zostało przeczytanych a całe mnóstwo jeszcze przede mną .. a właściwie za mną ;) Zresztą zobaczcie ten stos na zdjęciu, większość już prezentowałam. To moje zakupy z kilku poprzednich miesięcy, które czekają na swoją kolej. To one spowodowały, że chwilowo bardzo się pilnuję i zero zakupów, choć bardzo kusi. Najpierw stosik musi się zmniejszyć.

Znalazło się jednak kilka książek z biblioteki. Są to:
- Podróżniczka D.Gabaldon
- Utopce K.Puzyńska
- Prawo panny Murphy R.Bowen
- Mapa przeznaczenia G.Cooper

Tylko jak tu czytać gdy Euro 2016 się zaczęło? 

Trzymam mocno kciuki! POLSKA!!! Biało-czerwoni!!!
 

,,Królowie przeklęci tom I" Maurice Druon

Tytuł oryginału:Les rois maudits (Le Roi de fer, La Reine étranglée, Les Poisons de la couronne)

Czyż może być bardziej pasjonująca opowieść niż prawdziwa historia i to jeszcze umiejętnie przedstawiona? Chyba nie. A cykl ,,Królowie przeklęci" Maurice Druon jest tego najlepszym przykładem.

Pierwszy tom to trzy opowieści, wydane wcześniej osobno: ,,Król z żelaza", ,,Zamordowana królowa" oraz ,,Trucizna królewska". Ich akcja rozgrywa się na przestrzeni zaledwie dwóch lat a ilość wydarzeń w jakie obfituje spokojnie mogłaby stanowić tło dla wielu innych książek. Powieść zaczyna się pod koniec panowania Filipa IV Pięknego, by potem opisać także krótki okres rządów Ludwika X Kłótliwego. Jest to burzliwy czas intryg, walk o władzę, zdrad i morderstw. To co oburzało nam np. w ,,Grze o tron" tutaj jest codziennością. Wasale intrygują przeciw władcy dążąc do jego śmierci, powszechne są przekupstwa, kłamstwa i zabójstwa. Nikt nie jest bezpieczny ani pewny swojego jutra. Świadomość śmierci wymusza szaleńcze działania i sprawia, że wszystko jest możliwe. A gdy dodamy do tego jeszcze silny wpływ religii i wiarę w przesądy oraz magię mamy książkę od której nie można się oderwać.

Druon stworzył cykl, który jest niedoścignionym wzorem i nawet obecnie, po prawie 60 latach od premiery, broni się wśród pozycji jakie zalewają nasz rynek czytelniczy. Nadal urzeka żywy język, barwne przedstawienie zdarzeń, prawdziwi, wyraziści bohaterowie oraz pasjonująca fabuła, którą czyta się z wypiekami na twarzy niecierpliwie przewracając strony. I pomyśleć, że to wszystko naprawdę się działo? Polecam!

p.s. WYZWANIE 2016 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 80,6 cm - 4,9 cm = 75,7 cm 

piątek, 10 czerwca 2016

,,O mój ukochany" Rhys Bowen

Tytuł oryginału: Oh Danny Boy


Czasem trafiam na przypadkowe tomy różnych cyklów literackich. I tak stało się i tym razem. W moje ręce wpadł piąty tom przygód Molly Murphy, domorosłej detektyw mieszkającej w Nowym Jorku na początku XX wieku. Początkowo, nie radziłam sobie z zależnościami pomiędzy bohaterami ale dosyć szybko wszystko się uporządkowało i mogłam cieszyć się zgrabnie wysnutą intrygą.

Przyjaciel Molly, kapitan Daniel Sullivan, trafia do więzienia w wyniku dziwnych zbiegów okoliczności. Wszyscy się od niego odwracają i jedyną jego szansą na dowiedzenie niewinności jest nasza bohaterka. Zdecydowanie przystępuje ona do działania nie wiedząc jeszcze, że przyjdzie jej zmierzyć się z tajemniczymi zabójstwami prostytutek, które jakoś cały czas splatają się ze sprawą kapitana.

,,O mój ukochany" to świetny kryminał retro. Ma wszystko to co lubię w tym gatunku: skomplikowaną i wciągającą intrygę, dobrze oddane realia epoki, pokazujące jak rodziła się współczesna kryminalistyka oraz pozwalające odczuć jak śledczy radzili sobie bez zdobyczy współczesnej nauki. Ogromnym walorem jak główna bohaterka: energiczna, przebojowa i cóż... wściubiająca nos tam gdzie nie powinna. Jej ciekawość i zapał sprawiają, że znajdzie odpowiedzi na swoje pytania i wpakuje się w największe kłopoty.

Z ogromną przyjemnością dopisuję cykl o przygodach Molly Murphy do swojej listy lektur na przyszłość. Już nie mogę się doczekać, kiedy nadrobię zaległości i przeczytam cztery wcześniej wydane tomy.

środa, 1 czerwca 2016

,,Maluch.Biografia" Przemysław Semczuk


Nie trzeba być zagorzałym fanem motoryzacji żeby ten jeden samochód kojarzyć. Dziś już wyparty z naszych ulic, czasem tylko się wyłania za zakrętu ostatni niedobitek po to by w pamięci kilku pokoleń budzić wspomnienia. Bo każdy przyzna, że słyszał historie o tym ile osób się zmieściło do malucha, co w nim się przewodziło, po jakich drogach jeździło, jak się go naprawiało czy gdzie się go ... przeniosło. Historie barwne, szalone i nie do wyobrażenia w stosunku do współczesnych samochodów.

Nikt nie zaprzeczy, że maluch to samochód kultowy. Jego legenda tylko rośnie. Nie dziwi więc fakt, że doczekał się także swojej biografii. Książka Przemysława Semczuka to rzetelne kompendium wiedzy nie tylko o tym małym autku ale przede wszystkim o czasach w jakich powstawał, o realiach epoki Gierka, ale także o ludziach, którym zawdzięczamy motoryzację Polski i o miejscu w którym powstawał czyli fabryce w Bielsku-Białej. Jest to historia kompletna i bardzo szczegółowa. Świetnie kreśli dzieje Fiata 126p a początku czyli podpisania kontraktu z Włochami, poprzez rozpoczęcie produkcji, wszelkie podejmowane akcje propagandowe mające za zadanie propagowanie auta, działalność fabryki aż po smutny koniec kiedy to zjechał z taśmy ostatni ,,Happy End". Semczuk opowiada lekko i barwnie, daje czytelnikowi nie tylko suche fakty ale i mnóstwo anegdot i ciekawostek ilustrując pięknymi zdjęciami i okraszając całość popularnymi kawałami o maluchu.

Jest to kawał świetnej ,,biografii", po lekturze której, nasuwa się wniosek, że drugiego samochodu w Polsce,który by tak zapadł w serca społeczeństwa nie będzie. Ci co nie siedzieli nigdy w maluchu niech żałują. A kto go nie pchał nie wie co stracił :)

p.s. WYZWANIE 2016 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 83,3 cm - 2,7 cm = 80,6 cm