piątek, 31 maja 2019

,,Kwiaty nad piekłem" Ilaria Tuti

 Tytuł oryginału: Fiori sopra l’inferno

Małe, zamknięte społeczności mają w sobie coś, co sprawia, że każda zbrodnia jest tam bardziej wymowna. Każda sprawa jest tam trudniejsza, bo trzeba mierzyć się ze zmową milczenia oraz murem nieufności w stosunku do obcych. Gdy wydaje się, że w tym temacie powiedziano już wszystko. Gdy ma się wrażenie, że nic już nie zdziwi, przerazi, zaskoczy, pojawia się ona - Teresa Battaglia, policyjna profilerka, która walczy nie tylko z czasem, upartymi ludźmi ale i samą sobą.

U podnóża włoskich Alp, w małej miejscowości odnaleziono zwłoki mężczyzny. Został nietypowo ułożony oraz wyłupiono mu oczy. Komisarz Battaglia i inspektor Marini rozpoczynają śledztwo. Nic nie jest takie jak powinno być. Sprawca wydaje się co rusz zmieniać sposób postępowania a dodatkowo porusza się jak duch po lasach otaczających wioskę. Śledczy chwytają się każdego choćby najbardziej znikomego śladu, z nadzieją, że ten doprowadzi ich do rozwiązania. Nie zdają sobie sprawy, że prawda jest bardzo skomplikowana i nie tak jednoznaczna jak można by oczekiwać.

Ilaria Tutti posłużyła się utartym schematem, w którym parę głównych śledczych tworzą doświadczona, trochę zgorzkniała pani komisarz oraz arogancki, zarozumiały młokos. Już w tym momencie wiemy, że możemy się spodziewać utarczek słownych oraz wszelkich możliwych zgrzytów w sposobie postrzegania przez nich śledztwa. I tak po części jest ale autorka jednak idzie w kierunku, że dwa zupełnie inne spojrzenia są lepsze, budują napięcie ale i dostrzegają więcej szczegółów. A szczegóły są tu bardzo ważne. Nie jest to typowa sprawa, z jasnym podziałem na dobrych i złych, morderców i ofiary. Autorka w pewnym momencie wywraca schematy do góry nogami i już nie wiadomo komu bardziej się współczuje: tym co zginęli, czy tym co przeżyli. Coraz straszliwsza prawda, skrywana przez wiele lat wychodzi na jaw i zakłóca pozorny spokój Traveni.

Ta książka zaskoczyła mnie na kilku poziomach. Z pewnością duża zasługa jest tutaj klimatu - mrocznego, ciężkiego, niosącego z sobą niepokój i poczucie zagrożenia. Czuć, że coś czai się w mroku ale nie można zrozumieć intencji i zamiarów. Dużą zaletą jest też nietypowe poprowadzenie fabuły - wychodzące od schematów by potem je złamać, wywrócić i na nowo, w zupełnie innych sposób zbudować postrzeganie świata i bohaterów. Ale ważne są też postacie, szczególnie sama Teresa - kobieta po przejściach, która za maską szorstkości chowa ból, empatię oraz własne słabości. To wszystko jest dla mniej pomocą jak i przeszkodą w pracy śledczego.

,,Kwiaty nad piekłem" to dopiero początek wędrówki z Teresą Battaglią. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda mi się obserwować ją przy pracy, patrzeć jak stawia wyzwanie nawet najbardziej skomplikowanemu śledztwu. Mam nadzieję, że jeszcze zanurzę się w ten klimat i jeszcze poczuję ten niepokój, który jest cały czas stopniowany. Polecam!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga!


p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 96,6 cm - 2,2 cm = 94,4 cm.
 
 

poniedziałek, 27 maja 2019

,,Przedsmak zła" Alex Kava

 Tytuł oryginału: Before Evil

Alex Kava i jej najbardziej znana bohaterka Maggie O'Dell to postacie, z którymi już niejednokrotnie się spotykałam. Od ostatniego mojego spotkania minęło już trochę czasu, więc z tym bardziej z ciekawością zasiadłam do lektury aby sprawdzić co się zmieniło, albo raczej jak to wszystko się zaczęło bo ,,Przedsmak zła" to prequel całej serii.

Maggie O'Dell jest początkującą agentką FBI. Dotychczas jej praca sprowadza się głównie do siedzenia za biurkiem i z daleka próbowania rozgryźć jak działają zbrodnicze umysły. Nie można jednak spędzić całej kariery za bezpieczną barierą biurka i w końcu następuje ten moment kiedy trzeba wyjść w teren. Pierwsza sprawa przy której pracuje agentka to brutalne podwójne morderstwo, gdzie na miejscu zbrodni zabójca zostawił specjalny ,,podarunek" - pojemnik z ciastem wraz z ludzką wątrobą. Szybko okazuje się, że nie jest to jedyne ,,dzieło" mordercy nazwanego Kolekcjonerem. Maggie zostaje przez niego wytypowana na kolejny cel. Zaczyna się wyścig z czasem i wojna nerwów, w której zmierzą się ze sobą dwa błyskotliwe umysły.

Alex Kava to autorka, po której nie spodziewam się wielkich emocji, błyskotliwych przemyśleń czy wzniosłych idei. To typowe guilty pleasure, które powinno trochę zaskoczyć, trochę zaniepokoić, powinno być trochę emocji i trochę zagadki. No i właśnie wszystkiego jest tylko trochę. Zabójcę poprawnie wytypowałam w połowie powieści, zakończenie mnie tylko trochę zaskoczyło. Było przyzwoicie, w sam raz na długą podróż autobusem.

czwartek, 23 maja 2019

,,Woziłam arabskie księżniczki" Jayne Amelia Larson

 Tytuł oryginału: Driving the Saudis. (A Chauffer's Tale of the World's Richest Princesses (and their servants, nannies and one royal hairdresser)

Przyznaję, że mam spory problem z tą książką bo do końca nie rozumiem celu (poza stricte komercyjnym) po co w ogóle ta książka została napisana i wydana.

Autorka, aspirująca producentka, aktorka, scenarzystka, w momencie kryzysu finansowego podejmuje się pracy szofera. Jednym z zadań jakie zostają jej przydzielone jest siedmiotygodniowe towarzyszenie saudyjskiej rodzinie królewskiej. Larson jest jednym z wielu szoferów, który wozi członków tej rodziny ale raczej tych o mniejszym znaczeniu, częściej służące lub fryzjera. Ma możliwość podejrzeć zachowania saudyjskich elit ale w bardzo ograniczony sposób. Jej praca to tak naprawdę harówka dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Spełnia najdziwniejsze zachcianki i obserwuje.

No i gdyby tylko obserwowała i zapisywała to może jeszcze byłoby to sensowne ale Larson wpycha się na pierwszoplanową postać całej tej historii. To ona jest przebojowa, pomysłowa, zaradna a to, że ma dołek życiowy to przecież nic nie znaczy bo przecież jakiś producent zaciekawiony chodliwym tematem jakim są obrzydliwie bogaci Saudyjczycy przeczyta książkę i z miejsca ją zatrudni. Bo wszystko co przekazuje Larson jest strasznie powierzchowne, naiwne i skupione tylko na tym by autorka lepiej wypadła. Zaledwie kilka rozdziałów na dwadzieścia cztery można odebrać jako pokazywanie saudyjskiej rodziny królewskiej od innej, nowej strony. Większość to całe mnóstwo truizmów przedstawione w ładnej, krzykliwej i przystępnej dla większości formie.

niedziela, 19 maja 2019

,,Żeby umarło przede mną" Jacek Hołub


Długo myślałam nad tym co mogę tutaj napisać. Czy pięć historii to dużo czy mało? Czy pięć życiowych dramatów głośno krzyczy, czy przechodzi bez echa? Czy pięć rodzin, które sobie jakoś radzą - lepiej lub gorzej - może stanowić reprezentację dla całego problemu jakim jest w Polsce niepełnosprawność dziecięca? Nie wiem, nie umiem odpowiedzieć na pytania, które kłębią mi się w głowie. Ale zdaję sobie sprawę, że reportaż taki jak ten to jednocześnie za dużo na raz ale i za mało by przedstawić kompletny, wieloaspektowy obraz. To zaledwie wstęp, prolog pozwalający zobaczyć i zrozumieć świat, który jest obok nas, bardzo często schowany za drzwiami mieszkań i domów.

Jacek Hołub dotarł do pięciu kobiet, które zdecydowały się szczerze, bez ozdobników i słodzenia ale i bez tworzenia niepotrzebnego dramatu opowiedzieć jak to jest żyć z niepełnosprawnym dzieckiem. Dzieckiem, które nigdy nie dorośnie, nie będzie samodzielne nawet na najprostszym fizjologicznym poziomie, dzieckiem, które absorbuje całą uwagę, siłę, środki finansowe. Jak to jest żyć z dzieckiem, które jest inne, wykluczone ze społeczeństwa. Są to opowieści do bólu szczere, mówiące o najintymniejszych myślach, przywołujące to wszystko co się kłębi w głowie a co normalnie nie znajduje zrozumienia u innych. To opowieści o codziennym trudzie, mozole, walce o wszystko ze wszystkimi, dobijaniu się do lekarzy, rehabilitantów. Nieustanna walka o minimum potrzebnej uwagi, która mogłaby przełożyć się na godne życie dla ich dzieci. Ale to także opowieść o miłości, którą wręcz trudno pojąć. Teraz gdy mówi się tak wiele o dostępie do aborcji, słowa kogoś mówiącego, że gdyby miał wybór i jeszcze raz urodził niepełnosprawne dziecko brzmią wręcz jak akt heroizmu.

Myślę, że ten reportaż to jeden z tych, które TRZEBA przeczytać. Tak, można mu wiele zarzucić: że opowieści nie są zbyt reprezentatywne, że zbytnie uproszczenie, że to, że tamto. Tak, wszystko racja. Ale od czegoś trzeba zacząć oswajanie się z tematem i próbowanie zmiany. A warto choćby od takiego właśnie reportażu.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 98,1 cm - 1,5 cm = 96,6 cm.

sobota, 18 maja 2019

,,Koh-I-Noor. Historia najsłynniejszego diamentu świata" William Dalrymple, Anita Anand

 Tytuł oryginału: Koh-i-Noor: The History of the World's Most Infamous Diamond

Wydaje się, że kamienie to nudny temat. Bo co można o nich powiedzieć? Podać kształt, rozmiar, skład chemiczny? Nuda! Istnieje jednak taki rodzaj kamieni, który rozpala wyobraźnię, burzy krew w żyłach oraz wyzwala w ludziach najbardziej pierwotne instynkty. To kamienie szlachetne, a szczególnie diamenty. A gdy dodatkowo łączy się z nimi pasjonująca historia oraz owiane są tajemnicą oraz klątwą wtedy jak nic, mamy gotowy materiał na pasjonującą opowieść.

Taka właśnie jest książka autorstwa duetu W.Dalrymple i A. Anand o najsłynniejszym diamencie świata Koh-I-Noor. Śledzą oni historię kamienia od najdawniejszych, wręcz legendarnych czasów do współczesności. Ich książka staje się relacją z podbojów, grabieży, zwycięstw i porażek jakich świadkiem był ten właśnie kamień. Od czasów Mogołów po Elżbietę II, dla każdego Koh-I-Noor był ważnym symbolem, symbolem władzy, panowania, uosobieniem pewnego nietypowego piękna. Wielki ponad stukaratowy kamień to odwieczne pragnienie wielu, przechodzące z rąk do rąk w wyniku spisków, knowań, zdrad czy wyłudzeń. Finalnie trafiło w ręce królów angielskich, ale do dziś sposób przejęcia kamienia budzi wątpliwości. Czy rzeczywiście był bezinteresownym prezentem a nie bezczelną kradzieżą, dokonaną pod przykrywką kolonializmu?

Na pewno historia tego właśnie kamienia wyróżnia go na tle wielu innych, większych i o lepszym szlifie. Bo jego historia idealnie wpisuje się w historię Indii, kolonializmu brytyjskiego. To opowieść o najbardziej pierwotnych ludzkich instynktach, którymi kieruje zawiść, pragnienie władzy i bogactwa, brutalność. Dodatkowo wyjątkowość Koh-I-Noor podsyca plotka o związanej z nim klątwie, sprowadzającej nieszczęście na tych co go noszą.

Warto sięgnąć po tę powieść i zapoznać się z nietypową ale wciągającą opowieścią, gdzie chociaż diament zajmuje najważniejsze miejsce miejsce to tak naprawdę prym wiodą ludzie. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 100,1 cm - 2,3 cm = 98,1 cm.

,,Kluczowy świadek" Jørn Lier Horst


Tytuł oryginału: Nøkkelvitnet

W małym mieście, w jednym z domów zostają odkryte zwłoki starszego mężczyzny. Człowiek ten został brutalnie zabity. Sprawa wydaje się o tyle dziwna, że mężczyzna ten był samotnikiem, odludkiem, którego jedynymi zainteresowaniami było tango i obserwacja ptaków. Skierowany do rozwiązania sprawy William Wisting krok za krokiem odkrywa zupełnie nowe oblicze mężczyzny a przez to powoli zbliża się do rozwiązania całej zagadki.

,,Kluczowy świadek" może nie jest spektakularnym kryminałem ale zaciekawia i trzyma w niepewności do samego końca. Sam autor w przedmowie do polskiego wydania, że jego pierwsza książka o Williamie Wistingu ma raczej prostą fabułę ale przynajmniej dla mnie nie stanowi to wady. Autor prowadzi ciąg zdarzeń w sposób logiczny i bardzo prawdopodobny  i chociaż nie sili się na szokujące zwroty akcji, cały czas gubimy się w podejrzeniach co dokładnie się wydarzyło w noc świętojańską. Dopiero powolne odsłania kolejnych kart pokazuje cały, dosyć zaskakujący obraz.

Powieść Horsta ma jeszcze tę zaletę, że głównym bohaterem nie jest zmęczony życiem, zgorzkniały policjant ale całkiem zwyczajny czterdziestokilkuletni komisarz, którego sprawy nadal ciekawią, który chce odnaleźć sprawców. Ne sili się na moralizowanie, po prostu wykonuje dokładnie i uczciwie swoją pracę.

A tak zupełnie na marginesie dodam, że ostatnio czytałam książkę o Norwegii i Norwegach i ciekawym doświadczeniem było odnaleźć to co autorka podaje jako typowe norweskie zachowanie na kartach powieści. 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 103,1 cm - 2,8 cm = 100,3 cm.

piątek, 10 maja 2019

,,Zimowy wiatr na twojej twarzy" Carla Montero

 Tytuł oryginału: El invierno en tu rostro

O Carli Montero wiem jedno: umie opowiadać historie, w których historia odgrywa ważną rolę ale nie przesłania człowieka i jego losów. Zauroczyła mnie ,,Wiedeńską grą", zaczarowała ,,Złotą skórą", mierzyłam się ze ,,Szmaragdową tablicą" ale dopiero ,,Zimowy wiatr..." porwał mnie tak, że nie umiałam się oderwać.

Czwarta powieść autorki czerpie pełnymi garściami z jej prywatnej rodzinnej historii. Na kanwie wspomnień przodków buduje opowieść o dwojgu młodych ludzi: Lenie i Guillenie, których rozdzielił przypadek a potem podzieliły poglądy i dwie wojny - wojna domowa w Hiszpanii i II wojna światowa. Autorka opowiada o uczuciach, pasjach, przekonaniach na tle wielkich wydarzeń historycznych. Buduje bardzo wiarygodną i przekonującą opowieść, o tym że dobrzy ludzie byli po obu stronach barykady a wtedy, w tamtym momencie zdarzeń, nie zawsze od razu dało się rozróżnić, która strona jest tą właściwą. Montero tak jak i prawdziwa historia, rzuca bohaterów po całej Europie pokazując różne oblicza wojny, pozwalając odczuć to jej łagodniejsze oblicze, jak i to bardzo brutalne i okrutne.

,,Zimowy wiatr..." to opowieść, na którą od dawna czekałam. Taką, która mnie prawdziwie wzruszy, pokaże coś zwyczajnego ale w nowy sposób, da odczuć prawdziwe zdarzenia i prawdziwe emocje. Czekałam na opowieść, w której to ludzie i ich uczucia będą odgrywać główną rolę ale nie będzie banalna czy przewidywalna. Czekałam na opowieść, która zaprezentuje całą paletę wrażeń ale nie będzie przesłodzona czy zbyt idealna. Montero wszystko idealnie wyważyła i powstała powieść, którą ciężko będze zapomnieć.

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 107,5 cm - 4,4 cm = 103,1 cm.

niedziela, 5 maja 2019

,,Mam chusteczkę haftowaną" Hanna Greń


,,Mam chusteczkę haftowaną" to moje pierwsze spotkanie z opowieściami kryminalnymi Hanny Greń. Spotkanie raczej przyjemne, chociaż nie obyło się bez zawirowań.

Prowincjonalne miasto, ze zwykłymi trochę przepracowanymi policjantami, na które spada nieoczekiwane i pozornie bez szans na rozwiązanie, zabójstwo. Przydzielony do niego aspirant Konstanty Nakański próbuje szukać jakiegoś tropu, który pozwoliłby mu choć trochę zbliżyć się do poznania prawdy. Jedynym tropem jest przesłana haftowana chusteczka z monogramem AB. Równocześnie młoda kobieta Eliza Rogowska w tragicznym wypadku traci oboje rodziców. Dziewczyna staje twarzą w twarz z sekretami, które ukrywano przed nią przez lata. Powoli musi poukładać sobie życie i okryć to co przed nią ukrywano. Losy Elizy i Kostka splatają się w pewnym momencie i to okazuje się, że mają ze sobą kilka punktów stycznych przez co nawzajem mogą sobie pomóc w odkrywaniu tajemnic.

Powieść Hanny Greń nie nazwałabym kryminałem, już bardziej opowieścią kryminalną, w której zagadka przeplata się z opowieścią obyczajową o odkrywaniu samego siebie i pokonywaniu przeszkód. Autorka dodała także delikatny wątek romansowy, który łagodzi wydźwięk całości i sprawia, że całość nie jest aż tak straszna i brutalna. A jaki jest właściwie ten główny wątek kryminalny? W moim odczuciu trochę nierówny. Początkowo zainteresował i wzbudzić ciekawość. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się więcej, jakie były motywy, co się wydarzyło, dlaczego? Autorka jednak skupiając się na realizmie pracy policjanta pozwoliła aby wszystkie emocje zostały stłumione przez szarą rzeczywistość i problem ze znalezieniem świadków i tropów. Był to moment, który ciężko było mi przetrwać ale cieszę się, że dałam radę bo chwilę później zaserwowana została niezła wolta, dzięki której wiele rzeczy zaczęło się rozjaśniać, akcja nabrała tempa i wszystkie elementy układanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsce.

Ta powieść to z pewnością było ciekawe spotkanie i jestem przekonana, że jeszcze nie raz wrócę do rzeczywistości bielski policjantów by obserwować ich przy pracy oraz razem z nimi rozwiązywać kolejne zagadki kryminalne.