piątek, 25 kwietnia 2014

,,Doktor Sen" Stephen King

,,Doktor Sen”


Lubicie Stephena Kinga? Ja nie specjalnie. Mimo to zdarza mi się sięgać po jego książki. Stosuję wtedy wobec niego zasadę Jonathana Carrolla czyli czytam 50-100 stron i sprawdzam czy opowieść mnie porwie. Jeśli nie, odkładam i nigdy do niej nie wracam (tam miałam np. w przypadku ,,Stukostrachów”). Jeśli tak, kończę i nigdy nie jestem rozczarowana.

Po powieść ,,Doktor Sen” sięgnęłam z ciekawości co King zrobi jeśli pierwszą cześć, czyli kultowe ,,Lśnienie” zakończył wybuchem, dosłownie i w przenośni. Poprzeczkę miał rzeczywiście wysoko postawioną. Chyba musiał się liczyć z faktem, że może zostać znienawidzony przez pokolenia (w końcu od pierwszego wydania minęło już ponad 30 lat) miłośników horroru, gdy coś pójdzie nie tak.

Ale do rzeczy. Główny bohater to podobnie jak wcześniej, Dan Torrence. Teraz dużo starszy, sponiewierany przez życie, próbujący gdzieś znaleźć spokojną przystań. Jest niepijącym alkoholikiem i pracownikiem domu spokojnej starości. Jak początkowo się wydaje, przypadkowo, los zetknie go z Abrą, dzieckiem tak samo jak on posiadającym ,,jasność”. Na ich drodze stanie także ,,organizacja” nazywająca siebie Prawdziwym Węzłem, która żywi się poprzez torturowanie jaśniejących dzieci.

Trzeba to przyznać, że walka Dana i Abry z Prawdziwym Węzłem jest momentami przewidywalna ale w tym przypadku nie stanowi to, aż takiego minusa. Akcja toczy się płynnie, nie ma niepotrzebnych wątków, wszystko łączy się w spójną całość, szybko biegnącą ku finałowemu starciu. Kto przeżyje a kto zginie, kto okaże się wrogiem a kto nieoczekiwanym sprzymierzeńcem, tego musicie dowiedzieć się sami.

Polecam i gorąco zachęcam do sięgnięcia, dobra książka na zbliżającą się majówkę. Nie jest to już typowy horror, gdzie co drugą stronę coś próbuje nas straszyć, bardziej uniwersalna powieść o walce dobra ze złem. Spokojnie mogą skusić się także ci, którzy nie przepadają za baniem się.

środa, 16 kwietnia 2014

,,Tuwim. Wylękniony Bluźnierca" Mariusz Urbanek

Poeta wiecznie żywy


Tuwim dla mnie to przede wszystkim autor wierszyków dla dzieci, na których się wychowałam ja, jak i całe pokolenia. Bo kto nie zna ,,Lokomotywy”, ,,Słonia Trąbalskiego” czy ,,Ptasiego radia”. W liceum ,,kazano” nam przeczytać ,,Wiosna (dytyramb)”, ale wiersz ten przeszedł bez echa. Był jednym z wielu czytanym przed maturą i zapominanych po. Nie wzbudzał już ani we mnie ani w moich rówieśnikach żadnych emocji, straciła dla nas na znaczeniu jego obrazoburcza wymowa. Gdzieś na studiach usłyszałam ,,Do prostego człowieka” w wykonaniu zespołu Akurat ale bardzo długo nie łączyłam tego utworu z osobą Tuwima. 
 
Na przykładzie mojej historii można by podejrzewać, że Julian Tuwim jest poetą już powoli odchodzącym w zapomnienie. Jednym z tych, których jeszcze wspomina się na lekcjach języka polskiego ale którego twórczość nie przystaje już do aktualnej rzeczywistości. Nic bardziej błędnego. 
 
Książka Mariusza Urbanka nie tylko prezentuje sylwetkę poety i szybki przegląd przez całą jego twórczość, podejmuje też próbę pokazania całej złożoności jego osobowości. Był to nie tylko genialny poeta, satyryk, bibliofil, szperacz osobliwości (m.in. planował stworzyć bibliografię utworów o czartach i … szczurach), redaktor, Polak, Żyd ale przede wszystkim wrażliwy człowiek. Przypadło mu żyć w trudnych okresach naszej historii. Najpierw w antysemickim Dwudziestoleciu potem w trakcie wojny na emigracji w Brazylii i Stanach Zjednoczonych, po to by w końcu wrócić do komunistycznej Polski. I chociaż, niektórzy nadal wytykają, że podporządkował się systemowi i pisał pod jego dyktat, nie można jednoznacznie interpretować tej postawy. Zawsze potrafił znaleźć takie wyjście aby pomóc innym. Był świetnym mentorem dla młodych twórców.

Książka ,,Tuwim. Wylękniony bluźnierca” zachęta też do samodzielnego okrywania ,,Księcia poetów polskich” na co dzień. Wiele jego myśli przeniknęło do potocznego słownictwa i nawet tego sobie nie uświadamiamy. Wiele wierszy to utwory, które czasem nucimy pod nosem. Doskonały przykład to ,,Wspomnienie” (,,Mimozami jesień się zaczyna...”) w wykonaniu Czesława Niemena.

Gorąco polecam. Dzięki tej lekturze Julian Tuwim stanie się osobą z krwi i kości, fascynującą postacią a nie tylko kolejnym nudziarzem ze starego podręcznika.

link: Akurat - Do prostego człowieka