piątek, 22 listopada 2019

,,Skandal z Modiglianim" Ken Follett

 Tytuł oryginału: The Modigliani Scandal

Ken Follett, którego znam ma dwa oblicza: albo pisze monumentalne powieści historyczne, które mnie trochę przerażają i do których nadal się zbieram albo świetne, dynamiczne powieści sensacyjno-przygodowe, z wątkami szpiegowskimi. Z zasady ,,Skandal z Modiglianim" ma wpisywać się w ten drugi schemat. Ma to być powieść sensacyjna, której tłem jest sztuka a przede wszystkim artystyczny i marszandowski światek. Autor chciał trochę obśmiać hipokryzję jaka rządzi tym środowiskiem i pokazać, że horrendalne ceny są tylko skutkiem pychy, snobizmu i megalomanii. Temu celowi miała posłużyć opowieść spleciona z kilku wątków, które krzyżują się wokół zaginionego i nieznanego wcześniej obrazu Modiglianiego.

Powieść Folleta to w zamiarze książka trochę prześmiewcza, trochę łamiąca schematy, trochę naginająca ustalone reguły gatunku. Łączy w sobie wiele wątków, porusza wiele tematów i chociaż znajdują one swoje (prawie) logiczne uzasadnienie w finale to trudno nie mieć wrażenia, że to chaotyczna mieszanina wszystkiego. Są i zdrady, i pościgi, napady, oszustwa. Na tak krótką powieść ilość przewijających się postaci jest zastraszająca. Wszystko to budzi tylko w czytelniku poczucie zagubienia i bezsensu. Przypomina to głupie skecze komediowe, w których ktoś chodzi, potyka się, przewraca, wstaje ale totalnie nie wiadomo dlaczego i po co. Jedyny wniosek jaki można wyciągnąć to, taki, że świat ,,wielkiej" sztuki jest bezsensowny i stworzony tylko po to by zarabiali na nim handlarze a nie artyści.

,,Skandal z Modiglianim" mnie rozczarował. Oczekiwałam przygody, napięcia, zaskoczenia, zagadek. A tutaj nic takiego nie ma. Cały suspens powieści rozwiązuje się całkowicie poza czytelnikiem a zamiast tego na pierwszy plan wysuwa się niepotrzebny i całkowicie oderwany od głównego pomysłu wątek. Jedyny plus, że szybko się to czyta i jest stosunkowo krótkie bo w przeciwnym przypadku byłaby to absolutna strata czasu.

sobota, 16 listopada 2019

,,Rytuały wody" Eva García Sáenz de Urturi

 Tytuł oryginału: Los ritos del agua

Są powroty i kontynuacje, na które czeka się z niecierpliwością. Jednym z takich powrotów była dla mnie kontynuacja ,,Ciszy Białego Miasta", która zachwyciła mnie na początku tego roku. ,,Rytuały Wody" to druga cześć trylogii kryminalnej rozgrywającej się w Vitorii, w kraju Basków.

Kraken dochodzi do siebie po dramatycznym starciu z mordercą do jakiego doszło w finale pierwszej części. Stracił głos, jest odsunięty od pracy w policji a dodatkowo jego życie osobiste dosyć mocno się skomplikowało - ukochana Alba informuje go o ciąży, nie wie jednak, kto jest ojcem dziecka: on czy jej były mąż. Marazm w jaki wpadł Unai burzy wiadomość o dziwnym morderstwie. W górach zostaje odkryte powieszone ciało ciężarnej kobiety. Ofiara okazuje się być dawną znajomą Unaia. Śledztwo, które się rozpocznie sugeruje, że ofiar może być więcej oraz w jakiś sposób wszystko będzie łączyć się z przeszłością i życiem osobistym Krakena.

,,Rytuały wody" mają swój klimat, który idealnie wpasował się w moje oczekiwania. Uwielbiam gdy sprawa nie toczy się tylko tu i teraz ale sięga głębiej i odkrywa znacznie więcej. A dokładnie tak jest w tym przypadku. To sprawa, która łączy w sobie mnóstwo kulturalnych i historycznych odniesień, odsłaniając nowe oblicze kraju Basków ale przede wszystkim głęboko sięga w życie bohaterów. Unai i jego przyjaciele zostają pokazani od zupełnie nowej strony. To co się wydarzyło pogłębia ich portret psychologiczny, pokazuje ich motywy oraz dużo mówi o ich emocjach, wartościach, celach. Te wszystkie elementy jeszcze wyraźniej podkreśla nieuchwytne zagrożenie jakie wkrada się w sam środek ustalonych relacji. Zaczynają się podejrzenia, wychodzą na jaw sekrety i zmienia się cała dynamika. Ma się wrażenie, że zabójca jest gdzieś obok, trzeba tylko połączyć wątki, których jest tak wiele, że zadanie wydaje się wręcz karkołomne.

,,Rytuały wody" to także powieść, która porusza dosyć mocno temat rodziny i rodzicielstwa. Poza swoją warstwą czysto kryminalną, zwraca uwagę na drobne szczegóły, pozwalające odróżnić dobrą rodzinę od tej ze skłonnościami do patologii. Jest swoistą przestrogą i ostrzeżeniem.

Drugi tom nie ustępuje w niczym ,,Ciszy Białego Miasta". Nadal mamy to co najlepsze klimat, akcję, zagadkę oraz wyrazistych, nieszablonowych bohaterów. Teraz pozostaje tylko czekać na finalny, trzeci tom wieńczący trylogię. Ja już nie mogę się doczekać.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu MUZA!
 
p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 35,9 cm - 3,5 cm = 32,4 cm.
 

wtorek, 5 listopada 2019

,,Szczelina" Jozef Karika

 Tytuł oryginału: Trhlina

Do pisarza Jozefa Kariki zgłasza się młody mężczyzna Igor M. Chłopak skończył niedawno studia ale problemy ze znalezieniem stałej pracy w wyuczonym zawodzie zmuszają go podjęcia zajęcia jako pomoc na budowie. Jednym z zadań jakiego się podjął było uprzątnięcie starej willi, która niegdyś była szpitalem psychiatrycznym. Tam jego ciekawość budzi sejm, w którym znajduje akta Waltera Fischera. Człowiek ten pod koniec lat 30-tych XX wieku zaginął na ponad trzy miesiące w paśmie gór Trybeczu. Chłopak zaintrygowany przesłuchaniem Fischera zaczyna własne śledztwo internetowe i odkrywa, że do podobnych zdarzeń dochodziło już wcześniej. Nie wie jednak, że już wkrótce on sam wraz ze znajomymi da się wplątać w coś znacznie większego i mroczniejszego.

Nie należę do osób, które się boją gdy czytają. Tak czasem pojawia się dreszczyk emocji, czasem czuje narastające napięcie, czasem się przestraszę ale się nie boję. Grozę i strach budzi we mnie to gdzie nie umiem znaleźć racjonalnej i logicznej granicy między tym co jest na kartach powieści a tym co znam i odnajduje w rzeczywistości mnie otaczającej. Jozef Karika zdaje się o tym doskonale wiedzieć bo w swoje powieści doskonale zaciera granicę między fikcją a realnym światem. Sięga po prawdziwe, udokumentowane wydarzenia, które bardzo łatwo znaleźć i zweryfikować i na ich podstawie buduje nową, groźną, przerażającą rzeczywistość. Łamie granicę między tym co jest doskonale znane a tym, czego sobie nie uświadamiamy. To już nie jest zwykłe, bezpieczne otoczenie, to nie jest środowisko, które zapewnia nam relaks i odpoczynek - teraz nabiera nowego, niebezpiecznego wydźwięku i staje się zagrożeniem. Budzi niepokojące pytania, tworzy dyskomfort, budzi i strach i niepewność, burzy ustalony ład.

,,Szczelina" przeraża bo nie jest łatwo i bez wahania powiedzieć, że jest to tylko fikcja literacka. Tak, racjonalnie, wiemy że wyobraźnia autora zadziałała. Użył doskonałych środków stylistycznych i literackich oraz dzięki zastosowanej formie zbudował bardzo realistyczny przekaz. Pseudo reporterska narracja sprawdza się wręcz po mistrzowsku. Ale to tylko powieść. A potem pojawiają się myśli, że są realnie odnotowane przypadki, że są wiarygodni świadkowie, że przecież świat nadal skrywa wiele tajemnic... I to rozmycie granic budzi strach i najbardziej przeraża. Bo może naprawdę cisza ma oczy?

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 38,6 cm - 2,7 cm = 35,9 cm.

niedziela, 3 listopada 2019

,,Laponia. Wszystkie imiona śniegu" Marta i Adam Biernat


Oczywiście, że pierwszym skojarzeniem, z pojęciem ,,Laponia" jest Święty Mikołaj i jego renifery. Wiem, to bardzo stereotypowe i zupełnie nieprawdziwe wyobrażenie. Bo chociaż Mikołaj zamieszkał w Laponii to zrobił to w latach 70-tych XX wieku jako wyrób marketingowy ale przynajmniej renifery były tam od zawsze. Laponia to nie maleńki kawałek Finlandii, Laponia to potężne terany rozciągające się pomiędzy czterema państwami skandynawskimi. To terany, które od wieków zamieszkiwały właśnie renifery i ich właściciele - Saamowie.

Reportaż Marty i Adama Biernatów trudno nazwać relacją z podróży. Dużo lepiej pasuje kompendium wiedzy o Laponii i Lapończykach. Właściwie nie czuć tam obecności autorów zamiast tego dostajemy zebrany i wyselekcjonowany zbiór ciekawostek, wierzeń, legend oraz relacji opisujących ten region i jego mieszkańców. Autorzy zebrali w jedną całość wszystkie najważniejsze i najbardziej charakterystyczne informacje z różnych źródeł i spakowali wszystko w jedną całość. Jest trochę o języku, tradycji, pochodzeniu Saamów. O tym jak budują więzi społeczne, czym się zajmują i zajmowali przez wieku, jest o ich podejściu do pór roku, jest sporo legend i wierzeń. I chociaż samo w sobie to wszystko jest ciekawe i odsłania zupełnie nowe oblicze tego fascynującego regionu to czegoś zabrakło mi w tej relacji. Chyba brakło mi takiego prawdziwego zachwytu i zainteresowania. Wszystko jest tak  poprawne i idealne, że brakuje tam miejsca na własne odkrycia, własne spojrzenie, brakuje trochę świeżości - w zasadzie wszystko to powtórzenie czegoś co już wcześniej ktoś powiedział, co ktoś inny zebrał.

,,Laponia. Wszystkie imiona śniegu" to interesująca książka ale skierowana do kogoś kto szuka tylko podstawowych informacji o regionie.  Nie wychodzi ona zbytnio ogólne informacje, które każdy prawdziwie ciekawy znajdzie w internecie. Jej największym plusem jest to, że zbiera wszystkie te wiadomości w jedną, spójną całość. Z pewnością warto od tej książki zacząć a potem samemu dalej kontynuować poszukiwania wiedzy o tym fascynującym regionie i zamieszkujących go plemionach. 

p.s. WYZWANIE 2019 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 40,8 cm - 2,2 cm = 38,6 cm.