piątek, 29 grudnia 2023

,,444" Maciej Siembieda


 Z prozą Macieja Siembiedy miałam dotychczas tylko raz przyjemność, gdy jakiś czas temu czytałam ,,Gambit". Już wtedy przykuło moją uwagę, że autor umiejętnie umie łączyć fikcję literacką z prawdziwymi wydarzeniami oraz dodatkowo bawi się gatunkami literackimi oferując rozrywkę na najwyższym poziomie.

Dokładnie tak też jest w przypadku pierwszego tomu serii o Jakubie Kanii ,,444". Tytułowa liczba odnosi się to tajemniczej przepowiedni mówiącej, że właśnie co 444 lat, począwszy od roku 1000, ma pojawić się wybraniec, który będzie w stanie zakupować topór wojenny pomiędzy islamem a chrześcijaństwem. Jednym z takich wybrańców miał być polski król Władysław Warneńczyk. Wieki po jego śmierci Jan Matejko namalował obraz, w którym miały być zakodowana ta przepowiednia oraz odpowiednie wskazówki. Ten tajemniczy obraz, który przez wieki pojawiał się i znikał, był kradziony oraz ukrywany oraz prawie nic o nim się nie mówi stał się osią powieści sensacyjnej Siembiedy. Jego poszukiwania rozpalą wyobraźnie prokuratora Jakuba Kani, który swoimi działaniami wywoła zamęt w szeregach starodawnej organizacji, która zrobi wszystko by nikt nie dowiedział się o przepowiedni ukrytej w ,,Chrzcie Warneńczyka".

,,444" to wciągająca powieść sensacyjno-historyczna. Siembieda po mistrzowsku wykorzystuje prawdę historyczną aby na jej podstawie stworzyć zaskakujący obraz dziejów. Prowadzi czytelnika od roku 1000 do współczesności, a nawet w przyszłość genialnie łącząc wątki i co rusz zaskakując. Nic nie jest tutaj oczywiste czy możliwe do przewidzenia. Bawi się historią, nadając jej nowe brzmienie oraz dopełniając ją fikcją, także powstaje spójna, interesująca oraz wciągająca całość. Nagle doskonale znane fakty nabierają nowego znaczenia oraz czytelnik dowiaduje się całkiem sporo o najbardziej tajemniczym z obrazów Jana Matejki. Oczywiście, jak na prawdziwą powieść sensacyjną przystało, gdzieś w cieniu musi czaić się tajemniczy wróg, który tylko czeka aż główny bohater zbliży się za bardzo do rozwiązania, aby zaatakować. I w tym przypadku autor mocno zaskoczył i zdecydowanie zbił z pantałyku, co liczę mu jako ogromny plus bo spodziewałam się standardowych rozwiązań.

,,Czwórki" to świetna powieść rozrywkowa łącząca umiejętnie przygodę, tajemnicę, prawdziwą historię oraz ciekawych, nietuzinkowych bohaterów. Można z nią doskonale spędzić czas. Jest z pewnością nietuzinkowa oraz zaskakująca ale czyta się jednym tchem. To powieść, która z pewnością usatysfakcjonuje każdego miłośnika tajemnic, szyfrów oraz pradawnych spisków sięgających ponad granice państw. Siembieda wykorzystał to wszystko ale równocześnie zachował realizm i polski koloryt. Jest naprawdę bardzo dobrze więc z pewnością będę kontynuować serię z Jakubem Kanią w przyszłości. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 1,5 cm - 3,4 cm = -1,9 cm.    

 

środa, 27 grudnia 2023

,,Złote pocałunki" praca zbiorowa


 ,,Złote pocałunki" to kolejny już w tym roku zbiór klasycznych opowiadań, który znalazłam na Legimi. Klasyczni mistrzowie pióra, żeby tylko wspomnieć o Guy de Maupassant czy Edgarze Allanie Poe, zabierają nas w świat niezwykłych opowieści. Trudno tutaj wskazać jeden motyw przewodni bo tematyka opowiadań jest bardzo różnorodna ale zdecydowanie przewijają się uczucia, namiętności, pasje. Jest trochę strasznie (czego najlepszym jest najbardziej znane opowiadanie czyli ,,Zdradzieckie serce" Poe), trochę ku przestrodze, trochę tragicznie czy trochę baśniowo. Są historie bardziej prawdopodobne, bardziej w stylu gawędy czy dzielenia się doświadczeniami ale są i piękne, baśniowe historie jak tytułowe ,,Złote pocałunki".

Urok zbiorku tkwi w jego różnorodności. Można przeczytać wszystkie opowiadania na raz, właściwie w jeden wieczór. Można czytać jako przerywniki pomiędzy książkami. Jedno jest pewne, każdy znajdzie w nich coś unikatowego i wyjątkowego. Wyróżniają się zdecydowanie stylem narracji, sposobem budowania napięcia, przedstawieniem świata i bohaterów. Dziś już tak się nie pisze, nie opowiada. A te opowiadania przywracają klimat przeszłości, odsłaniają świat gdzie prawie wszystko mogło być idealnym tematem do snucia opowieści w zimowe wieczory przy kominku, pokazują świat pełen niedopowiedzeń, tajemnic ale i ludzkich tragedii i dramatów, które są nadal bardzo uniwersalne i aktualne. Jeśli ktoś szuka, krótkiej odskoczni to polecam!

czwartek, 21 grudnia 2023

,,Żona alchemika" Paulina Kuzawińska


 XVI wiek. Czas gdy wszyscy fascynowali się alchemią. Kamienia filozoficznego szukał nawet sam król Polski, Zygmunt III Waza. Wtedy też żyje młoda kobieta, Weronika, której mąż był jednym z najbardziej znaczących alchemików. Od wielu lat szukał niezwykłej tynktury, która miała zapewnić nieśmiertelność. Dla poszukiwań opuścił żonę i dziecko, dziedziczną posiadłość i zaginął. Dopiero po kilku latach w progu pojawia się tajemniczy Michael - zarówno znajomy jak i główny rywal, który informuje młodą kobietę o śmierci męża w tajemniczych okolicznościach w zamku w Dreźnie. To właśnie ten moment będzie przełomowy w życiu wdowy. Zostanie wplątana w intrygę, która sięga pałacu cesarskiego w Pradze i dworu królewskiego na Wawelu. Losy Weroniki nigdy nie będą już takie same bo splotą się z Michaelem oraz podążającym za nią mężczyzną w złotej masce.

Styl pisania Pauliny Kuzawińskiej przypadł mi już do gustu gdy czytałam trylogię z Madeline Hunter. Tak samo jak wtedy, tutaj też autorka czaruje nas nastrojowym, klimatycznym, pięknym językiem. Zwykłe zdania, prozaiczne opisy nabierają wyjątkowości, poetyczności, budują tajemnicę i kuszą by odkryć co się za nimi chowa. I o ile w trylogii ,,Damy..." pasowało to do gotyckiego klimatu i zagadek kryminalnych bo je podkreślało, to tutaj czegoś zabrakło. Teoretycznie jest wszystko na swoim miejscu: okres historyczny przesycony niezwykłością, intrygujący bohaterowie, tajemnice i spiski oraz nastrojowe lokalizacje zamku Krawarz, pałacu w Pradze oraz zamku na Wawelu ale pomiędzy nimi brakuje puenty. Brakuje tej jednej wielkiej tajemnicy, która mogłaby pociągnąć całość. Powieść sprawia wrażenie rozbitej na kilka epizodów, które tych powierzchownie są ze sobą połączone i spójne. Także bohaterka jest mało przekonująca. Brak zdecydowania i wewnętrznej siły, która mogłaby udźwignąć całość.

Doczytałam do końca ,,Żonę alchemika" chyba tylko dlatego, że miałam nadzieję na jakieś spektakularne zaskoczenie w finale oraz ze względu na piękny styl pisarstwa autorki, ale niczego zaskakującego się nie doczekałam. Zakończenie było przerysowane i ... dziwne? Ale to nie zmienia faktu, że podziwiam nastrojowość i klimatyczność powieści. Paulina Kuzawińska doskonale operuje słowem i mam nadzieję, że następna jej powieść będzie umiała to wykorzystać w taki sposób, że nie porwie. Tutaj czegoś zabrakło a pozornie wydawało się, że temat to samograj. Ale cóż, czasem bywa i tak, dlatego liczę na pozytywne zaskoczenie przy kolejnej.

piątek, 15 grudnia 2023

,,Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz" Matthew Perry

Tytuł oryginału: Friends, lovers, and the Big Terrible Thing: a memoir

 Wiedziałam, że tę książkę chcę przeczytać ale nie byłam pewna czy chcę ją mieć w domu. Dlatego w drugiej połowie lipca zapisałam się do kolejki w bibliotece. Wtedy byłam trzecia lub czwarta i teoretycznie gdzieś w okolicach przełomu listopada lub grudnia miała nadejść moja kolej. Nie tak źle. Zanim jednak doczekałam się, końcówką października świat obiegła informacja o śmierci Matthew Perry'ego. Zapanowała żałoba i smutek, mnie też dotknęła bo Chandler Bing to moja absolutnie ulubiona postać serialowa na równi z Deanem Winchesterem. Razem ze śmiercią Perry'ego skończyła się jakaś epoka. Mimo, że Chandler będzie żył wiecznie i wiecznie będzie nam poprawiał humor to obecnie zupełnie inaczej patrzy się na tę postać, szczególnie po lekturze autobiografii.

Historia Perry'ego to doskonały przykład jak bardzo może rozminąć się wyobrażenie z prawdę. Jak sam Matthew przyznał on i Chandler byli jednym i startowali dokładnie z tego samego punktu. Dwóch zakompleksionych, nieporadnych młodzieńców, którzy pokrywali swoje niedostatki humorem i sarkazmem. Tylko, że Chandler przez 10 sezonów serialu ewoluował, dojrzał, znalazł swoją drogę i swoje oparcie. A Matthew? U Matthew pojawiła się Ta Wielka Straszna Rzecz - uzależnienie. Tragiczna choroba, która stopniowo niszczyła mu życie bo to finalnie je zabrać. Tak, wszyscy byli zszokowani na wiadomość o jego śmierci ale chyba nikt nie był zaskoczony. Od lat portale plotkarskie snuły teorie ale dopiero teraz otwarcie wszyscy mogli stanąć twarzą w twarz z namiastkę tego co przeżył sam Perry. Mówi otwarcie o kolejnych stadiach popadania w alkoholizm i uzależnienie od leków i innych środków. Dobitnie opisuje stan w jakim się znajdował i całą gamę myśli i emocji jakie mu towarzyszyły. Miał wszystko ale nigdy nie czuł się wystarczający, zawsze czuł braki, niepokój, które próbował zagłuszyć przez alkohol i inne używki. Jego życie to opis walki, opis staczania się i chwiejnego powstawania. Krótkich chwil gdy był ,,czysty" by potem za chwilę znów trafić na kolejny odwyk. To straszna opowieść o tym jak bardzo człowiek nie jest w stanie panować nad swoimi myślami, zachowaniami i nic nie jest w stanie go z tego stanu wyrwać. Żadne pieniądze, kobiety, sława, rodzina. Gdy masz gen uzależnienia to jesteś na przegranej pozycji, możesz walczyć z całych sił ale jedna chwila słabości zrujnuje cały ciężko wypracowany efekt.

Pierwszą myślą po skończeniu autobiografii Matthew Perry'ego było, że jest to list pożegnalny, szczególnie ostatnie rozdziały tak brzmią. Podsumowuje swoje życie, rozlicza się z tym co było, wyraża żal, że nie ma żony i dzieci oraz dziękuje bliskim i przyjaciołom. Mówi  w zawoalowany sposób ,,żegnajcie". Trudno powiedzieć czy miał świadomość, że jego zrujnowane ciało zbyt wiele już nie zniesie, czy miał jakiś plan. To już nie ważne. Otwarcie pokazał jak wygląda uzależnienie i pożegnał się. Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jest znalazł spokój, którego całe życie nie miał. Jest to ogromna tragedia ale może jego otwartość, komuś pomoże i zatrzyma zanim popadnie w nałóg, z którego nie mam już odwrotu. 

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 3,9 cm - 2,4 cm = 1,5 cm.    

wtorek, 12 grudnia 2023

,,Hacjenda" Isabel Cañas

 Tytuł oryginału: The Hacienda

Właściwie chciałam przeczytać ,,Hacjendę" od momentu gdy tylko usłyszałam o niej na jednym z profili instagramowych. Wcześniej czytałam ,,Mexican Gothic" i byłam przekonana, że to pomieszanie grozy, kobiecości oraz meksykańskiej kultury to jest właśnie to czego zawsze szukałam w literaturze. Czy znalazłam?

,,Hacjenda" to opowieść o młodej kobiecie, Beatriz, która decyduje się na szybkie małżeństwo z mężczyzną, którego właściwie nie zna, po to tylko by zapewnić sobie i (kiedyś) matce, dom. Jej ojciec został stracony w trakcie rewolucji meksykańskiej a ona musiała znosić upokorzenia w domu ciotki. Zdaje sobie sprawę, że nie pasuje do kanonu piękna obowiązującego wśród elit. Ma ciemniejszą karnację, co, oraz losy ojca, dyskwalifikuje ją jako idealną kandydatkę na żonę. Więc gdy trafia się ktoś, kto chce ją poślubić, nie zadaje zbyt wielu pytań i trafia na oddaloną hacjendę San Isidro. To miejsce od początku jawi się jako dziwne. Zamieszkuje je władcza Juana, siostra męża a sąsiedzi ledwie pobąkują o poprzedniej żonie. Szybko Beatriz przekonuje się, że w domu nie jest sama. Zaczynają ją nękać wizje i głosy a potężny dom sprawia wrażenie, że nie jest zachwycony z pojawienia się nowej pani. Bojąca się coraz bardziej o swoje życie i zdrowie Beatriz prosi o pomoc lokalnego księdza, Andreasa, który jako jedyny zdaje się wiedzieć co naprawdę dzieje się w hacjendzie San Isidro.

,,Hacjenda" mimo, że osadzona fabularnie w podobnych czasach jak ,,Mexican Gothik" ma zdecydowanie inny klimat. Mimo, że przepełniona grozą iście gotycką to raczej budzi zaciekawienie, fascynację niż strach. Czuć wyraźnie, że zupełnie inaczej położone są akcenty. Strachy, duchy i wizje są bardziej namacalne, dosłowne. Autorka nie buduje napięcia przez niedopowiedzenia. Zamiast tego jej opowieść wnika głęboko w meksykański folklor, gdzie wszystko staje się bardziej oczywiste. Duchy nie są niedopowiedzeniem, tam one naprawdę żyją i ingerują w losy żyjących. Mogą odczuwać uczucia: złość, nienawiść, niepokój i pokazują to bardzo wyraźnie. Także miejsca nabierają głębi. Dom to nie tylko mury, to przestrzeń na której odciskają się lata emocji, konfliktów, radości, niepokojów. Dom to wszystko zbiera a potem oddaje. To wszystko widziane przez pryzmat meksykańskiego czarownika staje się żywe, prawdziwe, niebezpieczne nie tylko w przenośni ale też w rzeczywistości.

Jednak nie tylko gotycka groza dominuje w opowieści. Dużo miejsca poświęca się tutaj poszukiwaniu wolności. Beatriz wybiera małżeństwo bo tylko w nim widzi drogę do wolności i samostanowienia o sobie. Andreas wstępuje na ścieżkę kapłaństwa po to tylko by na widoku ukryć swoją prawdziwą naturę i zapewnić bezpieczeństwo innym. Wszyscy bohaterowie wiedzą, że krępują ich więzy konwenansów, czasów w których przyszło im żyć, nierówności społecznych ale i tak na swój własny sposób walczą by się wyrwać i znaleźć swoją drogę ku wolności.

,,Hacjenda" nie straszy, jeśli kogoś to interesuje ale i tak jest to pasjonująca opowieść, którą się pochłania. Jest tak wiele wątków, że każdy znajdzie coś interesującego. Autorka misternie konstruuje tło, dzięki czemu już od pierwszych stron wnikamy w gotycki klimat a potem zanurzamy się w opowieści o świecie mściwych duchów, nawiedzonych, odczuwających domów oraz ludzi targanych zakazanymi uczuciami wszystko w dusznym klimacie meksykańskiego folkloru. Ja czuje się kupiona!

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 6,5 cm - 2,6 cm = 3,9 cm.    

 

sobota, 2 grudnia 2023

,,Biały towar" Mariusz Wollny

Kraków, przełomu wieków XIX i XX to miejsce niezwykłe. To właśnie tutaj przeszłość miesza się z podmuchami przyszłości. Duch tradycjonalizmu walczy z nowymi ideami. To miejsce, gdzie w restauracjach, melinach, knajpach można znaleźć Przybyszewskiego, Wyspiańskiego, Żeleńskiego. To miejsce gdzie zaułki i ciemne ulice przemierza brat Albert czy Rafał Kalinowski. To miejsce  gdzie dzieją się rzeczy niezwykłe ale i te dużo bardziej niebezpieczne. To właśnie tam po szesnastoletniej nieobecności wraca Olgierd Korsak. Wraca na wezwanie przyjaciela z lat młodzieńczych Tadeusza Żeleńskiego (tak, tego Tadeusza Żeleńskiego) aby pomóc rozwikłać sprawę zaginięcia kolejnego z paczki przyjaciół, Edwarda Mohra. Korsak, wielbiciel Sherlocka Holmesa i metody dedukcji metodycznie podchodzi do zadania. Przemierza miasto i jego zaułki aby odkryć, że w Krakowie pojawił się niebezpieczny przeciwnik, którego macki sięgają daleko poza granice miasta a działalność może stanowić zagrożenie dla wielu osób, szczególnie, że zdaje się żywić personalną urazę dla Korsaka i jego przyjaciół.

Na wstępnie wyjaśnijmy sobie, że ,,Biały towar" nie jest kryminałem w typowym tego słowa znaczeniu. Zagadka kryminalna choć istotna dla fabuły, nie jest tutaj najważniejsza i w pewien sposób sama naturalnie się rozwiązuje. Natomiast zdecydowanie ,,Biały towar" to fascynująca powieść historyczna, dopieszczona w szczegóły, detaliczna i kronikarsko oddająca klimat Krakowa w 1900 roku. To powieść zabierająca czytelnika w wędrówkę po zakamarkach, ciemnych uliczkach, Republice Dziadowskiej, zaułkach Kazimierza. To podróż w czasie i misterne odtworzenie ducha tego okresu. Karty powieści zapełniają wielkie nazwiska tamtego okresu i wydarzenia jakimi żył wtedy Kraków. To powieść, która bardzo mocno oparta jest na faktach. Tak mocno, że gdy czytałam kończące powieść słowo od autora to zaskoczona byłam tym, które postacie okazały się być fikcją literacką a które żyły na prawdę.

,,Biały towar" nie rozpala emocji, nie gra na zmysłach, nawet nie angażuje jakoś mocno intelektu ale zdecydowanie jest wart zwrócenia na niego uwagi. To cudowna, klimatyczna opowieść o Krakowie, którego już nie ma. O jego barwnych mieszkańcach, zmianach jakie zaczęły zachodzić, o miejscach, które zniknęły. To też w pewien sposób, hołd oddany klasyczniej opowieści detektywistycznej spod pióra Arthura Conan Doyle'a. I mimo, że to nie zagadka kryminalna przykuwa uwagę, to i tak trudno się oderwać. Jak na tak potężną objętościowo książkę, pochłonęłam ją bardzo szybko, nie mogąc się oderwać. Z ogromną ciekawością poznawałam na nowo miasto, które wydawało mi się, że już doskonale znam. Mariusz Wollny jednak pokazuje jego zupełnie nowe oblicze i odsłania niebezpieczeństwo, które czaiło się za bramami kazimierzowskich kamienic. Jeśli tylko ktoś chce się zagubić w labiryncie uliczek Krakowa epoki fin de siecle, stanąć oko w oko z ulicznikami oraz królem Kazimierza to nie pozostaje mu nic innego niż sięgnąć po tę książkę. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2023 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 11,9 cm - 5,4 cm = 6,5 cm.