sobota, 22 października 2011

,,Przenajświętsza Rzeczpospolita" Jacka Piekary


Jeszcze dobrze nie opadły emocje po ostatnich wyborach parlamentarnych. Nadal mamy w pamięci wszystkie obietnice, plany zmian i reform, wizje na przeszłość Rzeczpospolitej. Wszystkie ona zakładają, że w niedługiej przyszłości nasza ojczyzna nadgoni wszelkie braki, usunie niedociągnięcia i będzie istnym rajem na ziemi. Słyszeliśmy już, że będzie drugą Irlandią, drugą Szwecją, ostatnio Budapesztem.

Jakże odmienna jest wizja stworzona kilka lat temu przez Jacka Piekarę w powieści ,,Przenajświętsza Rzeczpospolita”. Prezentuje on obraz Polski za zaledwie trzydzieści lat (a gdyby się uprzeć i wziąć pod uwagę fakt, że pierwsze wydanie wyszło w 2006 roku – to już za 25 lat). Jest to kraj, w którym rządzą katoliccy ekstremiści, panuje fanatyzm religijny, wszystko co cenne zostało już rozsprzedane przez kolejno zmieniających się posłów, prezydentów, premierów. Jedyną deska ratunku, aby zachować pozycje na arenie międzynarodowej okazują się niedawno odkryte na Suwalszczyźnie złoża ropy naftowej, większe nawet od tych arabskich. O nie toczą negocjacje i targi. 
 
Codzienną rzeczywistość w Przenajświętszej obserwujemy oczami kilku bohaterów: Amalryka Dymały – niedawno awansowanego pomocnika kościelnego (stanowisko przypominające peerelowskie ormo), posła Lepkiego, senatora Kurdupella, kardynała Anastazego Pastucha, pisarza Konrada Piotra i poety Atlasa Symbola. Stanowią oni przekrój przez najważniejsze warstwy polskiego społeczeństwa, pokazują jak daleko i głęboko sięga degeneracja moralna. Widzimy jak łatwo przychodzi notablom oddanie złóż naturalnych w obce ręce za osobiste korzyści, hipokryzję i drwinę z wiary, nawet (albo przede wszystkim) u dostojników kościelnych, wszechobecną inwigilację i zastraszanie obywateli, obóz koncentracyjny jakim stał się obszar Śląska. 
 
Powieść Piekary nie jest lekturą łatwą i przyjemność. Jest obrazoburcza, brutalna, momentami ociera się o pornografię. Niszczy mit idealnego systemu i idealnej religii. Czasem z tej ostatniej wręcz szydzi. Mimo to, warto po nią sięgnąć. Zmusza do myślenia nad stanem Polski, nad naszymi wyborami. Przyznam się, że zaczęłam ją czytać jeszcze we wrześniu. Czytałam w trakcie kampanii wyborczej i myślałam w jakim stopniu wizja Piekary odbiega od rzeczywistości. Oczywiście, trzeba brać pod uwagę przerysowanie i wyobraźnię pisarza ale i tak zestawienie obu tych obrazów jest przerażające. Łatwo można zauważyć pewne elementy wspólne, póki co jeszcze tylko pojedyncze, niepokojące sygnały sygnały. 
 
Nie powiem nikomu: przeczytaj, rewelacyjna książka, bo taka nie jest. Ale zmusza do myślenie, ostrzega przed głupotą, zbytnim zabieganiem tylko o swoją wygodę. Dostaje się w niej każdemu po równo. Każdemu wytyka błędy, z każdego drwi. Demaskuje nasze przywary narodowe. 
 
Na pewno nie powinny sięgać po nią osoby wrażliwe. Do niej trzeba dorosnąć by zrozumieć z niej coś więcej niż tylko przekleństwa i dostrzec coś więcej niż brutalny seks.