wtorek, 28 lutego 2017

,,Motylek" Katarzyna Puzyńska


Moje wizyty w Lipowie to chaos totalny. Znam już ,,Utopce" i ,,Łaskuna", teraz był ,,Motylek" a na półce czeka ,,Dom czwarty". Wiem, zero w tym logiki. Na szczęście ja jestem tylko o próżnego ganiania za policjantami a to oni mają odwalać całą robotę.

,,Motylek" to debiut literacki Katarzyny Puzyńskiej. Mocny debiut. Bardzo w klimacie Camilli Laeckberg, bo wyraźnie widać ten sam schemat. Małe miasteczko, nowa mieszkanka, brutalne zabójstwo i wyrwani z szarej rzeczywistości policjanci, z których jeden wyróżnia się inteligencją i śledczym instynktem.

Pomimo tam wyraźnej inspiracji, autorka świetnie odnalazła się w swojej roli i stworzyła świeży, wciągający kryminał. Jej bohaterowie są zwyczajni, tło społeczne bliskie i zrozumiałe bo idealnie nakreślone małomiasteczkowe relacje i zależności. Gdy dochodzi do szukania winnego każdy może być winny, bo wszyscy chowają za uszami mniejsze lub większe grzeszki, splatające się w jedną interesującą całość. Nie ma ideałów ale są pełnokrwiste, wyraziste i zapadające w pamięć postaci. Czytelnikowi oczekującemu prostych rozwiązań, psuje to tylko krew i zmusza do cierpliwego oczekiwania na finał a będzie on zaskakujący.

Trochę inaczej zaczęłam patrzeć też na głównych bohaterów. W późniejszych tomach zaczyna odzywać się też w nich mroczna strona a tutaj są po prostu ciepli, sympatyczni i trochę wykraczający za schemat. Ale wiem, że prawdziwy charakter pokażą później więc na razie zadowalam się tym co jest.

Chyba większość pisarzy chciałoby zaliczyć taki debiut jak Puzyńska. Mocno, dobitnie, ciekawie i sprawiający, że chce się więcej. Ja już jestem fanką Lipowa i na pewno tam będę wracać.

p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 143,2 cm - 4,7 cm =  138,5 cm             

poniedziałek, 27 lutego 2017

,,Cień burzowych chmur" Edyta Świętek


,,Cień burzowych chmur" to początek zaplanowanej na pięć części sagi rodzinnej rozgrywającej się na tle rodzącej się Nowej Huty. Rodzina Szymczaków należała do pierwszych gospodarstw w fikcyjnych Pawlicach leżących gdzieś w powiecie limanowskim. Reforma rolna lat powojennych pozbawiła ich jednak majątku i zmusiła najstarszego, Bronka do szukania szczęścia i własnego miejsca w budującym się ,,nowoczesnym mieście".

Przyznaję, że chciałam się do czegoś przyczepić. Wytknąć banalność lub dostrzec nieścisłości. Jednak jeśli nawet jakieś były, nie widziałam ich wciągnięta w nurt ciekawej i pasjonującej historii. Nie pamiętam, kiedy ostatnio bohaterowie tak szybko stali mi się bliscy. Obserwując ich zmieniające się koleje losu, następujące po sobie przeciwności i dramaty, które spokojnie i z chłopską (to wcale nie jest negatywne określenie) dumą znoszą by później podejmować kolejne wyznawania - trzymałam za nich kciuki, cicho wierząc, że gdzieś tam jest dla nich szansa. Bo przecież musi być dobro, muszą się podźwignąć i odzyskać to co stracili. Wiem, że na to wszystko jeszcze za wcześnie, to dopiero pierwszy tom i wszystko jeszcze przed nami.

Ale powieść to nie tylko świetnie napisana obyczajówka, jej ogromnym plusem jest też realnie i z dużą dbałością o szczegóły nakreślone tło historyczne. Widzimy jak pną się w górę mury Nowej Huty, jak tętni życiem Meksyk, dane nam jest poczuć co czuli wywłaszczani rolnicy. Czuje się chaos i bezprawie lat powojennych. Na nowo odkrywa się świat rodzącego się socjalizmu gdy jedni zyskiwali a drudzy tracili wszystko.

Na moją ocenę duży wpływ wpływ miał fakt, że powieść opisuje bliskie mi  strony - okolice Limanowej i Kraków. Ale nie mogę zaprzeczyć, że fabuła broni się sama. Delikatna, spójna i bogata w szczegóły stanowi genialny wstęp (do mam nadzieję) dobrej serii, na której kontynuację czekam niecierpliwie. Polecam!

piątek, 24 lutego 2017

,,Do grobowej deski" Rhys Bowen

Tytuł oryginału: For the Love of Mike

,,Do grobowej deski" to powrót do Nowego Jorku początku XX wieku w naprawdę wielkim stylu. Nasza ulubiona pani detektyw, Molly Murphy nie radzi sobie z kontynuowaniem spraw pozostawionych przez zmarłego pracodawcę. Śledzenie podejrzanych o zdradę mężów to nie zadanie dla niej. W końcu decyduje się podążać za swoimi pomysłami i poszukiwać zaginionych osób. Pierwszym klientem będzie pewien angielski major, szukający córki, która do Ameryki uciekła za stajennym. Równocześnie Molly musi zmierzyć się z zagadkową kradzieżą projektów z pewnej szwalni i przekazywaniem ich do konkurencji. W pewnym momencie, sprawy zaczną się zazębiać i wokół rezolutnej panienki zacznie gromadzić się zagrożenie.

Jak dla mnie ,,Do grobowej deski" to najlepszy tomik, z tych które dotychczas czytałam. Ciekawe i wciągające zagadki kryminalne świetnie splatają się z ważnym tłem historycznym. A tam widzimy trudne warunki w jakich muszą pracować kobiety w szwalni, wyzysk i niesprawiedliwość pracodawców. Molly nie byłaby sobą gdyby nie znalazła się w samym centrum zdarzeń - czyli tym razem wśród strajkujących pracownic. Dzięki temu możemy zobaczyć jak rodziły się związki pracownicze. Oczywiście, wszystkie te fakty historyczne są trochę ugrzecznione i zaprezentowane tak aby pasowały do lekkiego kryminału retro ale nie można im odmówić realizmu.

Molly Murphy to jeden z moich ulubionych literackich detektywów i na pewno nie odmówię sobie w przyszłości kolejnego z nią spotkania. Polecam!

środa, 22 lutego 2017

,,Krwawa Kampania" Brian McClellan

Tytuł oryginału: The Crimson Campaign

Jeśli pierwsza część podobała mi się, to druga powaliła mnie. Prawdziwa prochowa bomba.

,,Krwawa kompania" to druga część trylogii Magów Prochowych. Część dużo bardziej dopracowana, wciągająca i pasjonująca. Każdy z bohaterów Taniel, Tamas i Adomat znalazł się w takim miejscu, że z prawdziwą przyjemnością i niesłabnącym zainteresowaniem obserwuje się ich czyny. Świat, w którym przyszło im żyć wstrząsnęła straszliwa wojna. Nie tylko wrogie wojska Kezu stanowią zagrożenie ale i ingerencja boska stanowi poważne zagrożenie. Na każdym z frontów,  gdzie znaleźli się bohaterowie walka wrze a zagrożenie czyha zewsząd. Tylko nieliczni okazują się być przyjaciółmi, większość to wrogowie i zdrajcy.

Prochowe Uniwersum uzależnia. McClellan stworzył pasjonujący obraz świata ogarniętego wyniszczającą wojną. Jego wizja jest brutalna, mroczna, pełna pułapek i zagrożeń. Z niepewnością obserwujemy kolejne bitwy i pojedyncze starcia z cichą nadzieją, że bohaterowie wyjdą z nich cało a przynajmniej tylko trochę sponiewierani. Raz jest z tym lepiej,po to tylko by za chwilę obraz walki uległ zupełnemu odwróceniu. Na tym tle obserwujemy także pasjonujące przekształcanie i rozwijanie się tajemniczej, otaczającej postaci magii. Powoli dostrzegamy jej potęgę ale i zaczynamy rozumieć, że jeszcze nie pokazała co na prawdę potrafi.

,,Krwawa kampania" to bardzo udana kontynuacja. Świat się rozszerza, coraz bardziej zaciekawiając i wciągając czytelnika. Chowa przed nim jeszcze wiele zagadek, które mam nadzieję zostaną rozwiązane w ostatnim tomie. Polecam!

wtorek, 21 lutego 2017

,,Ekspozycja" Remigiusz Mróz


Taa... dotarłam do końca. Nie było łatwo. W trakcie lektury chyba z dziesięć razy zmieniałam zdanie co do oceny. Ale coś pchało mnie do kontynuowania czytania więc z całą uczciwością nie mogę powiedzieć, że było źle. Było ... różnie. A zaczęło się od zgrzytu.

Gdy otwierałam książkę byłam przekonana, że mam do czynienia ze zwykłym kryminałem. Gdzieś podświadomie zaczęłam porównywać do rewelacyjnej ,,Ślebody" Kuźmińskich i cały czas czułam dyskomfort bo to nie to. Chciałam kolejny kryminał w góralskich klimatach a tu lipa. Zacznijmy od tego, że to nie kryminał, co najwyżej powieść Mroza obok niego stała. Chciałabym to jakoś sensownie podsumować tak aby nic nie zdradzać ale chyba się nie da. Bo w ,,Ekspozycję" zostało wepchnięte wszystko. Absolutnie wszystko.

Ja wiem, że rocznik 1987 jest specyficzny. Wychodzi, że nie tylko ja mam chaos w głowie ale Remigiusz Mróz też. Za jednym zamachem chciał stać się polskim Johnem Grishamem, Danem Brownem, Jamesem Rollinsem i strach pomyśleć kim jeszcze (btw. czekam na powieść ala Nicholas Sparks :)). Ale tak się nie da. Niby nieźle się to czyta, zaskoczenie goni zaskoczenie, z jednego nieprawdopodobnego zwrotu akcji wpadamy w kolejny, pędzimy jak szaleni przez lądy i oceany ale przy takiej wariackiej jeździe łatwo stracić sens, poczucie realizmu i w rezultacie całość staje się absurdalna. A tutaj w pewnym momencie fabuła zaczyna trąci absurdem. Przyznaję, że jak w trakcie oglądania komedii albo horroru siedział i czekałam co jeszcze da się upchnąć w ten bigos. Dało się wcisnąć zabójstwa, pościgi, pobyt w więzieniu, proces, tajemnice starsze i nowsze, trochę fanatyzmu religijnego, samosąd... i się zgubiłam. Niby to wciąga ale jak się odłoży to wcale nie chce się wracać. To taka lekka opowieść na podróż, którą spokojnie można zostawić na siedzeniu dla kolejnej osoby.

p.s. Będzie, że się czepiam ale dwa razy w powieści zaświeciła mi rażąca czerwona żarówa. Raz podarowałam ale recydywy to dla mnie za dużo. Może się mylę, może przez jedenaście lat żyłam w błędzie, w końcu studiowałam tylko na Pedagogicznym i AGH. Ale zawsze wydawało mi się, że Uniwersytet Jagielloński to UJot albo po prostu Jagielloński. A Jagiellonka to biblioteka. Gdy czytałam, że ,,wykładał na Jagiellonce" to nasuwa się co? Książki na półkę? Niby niuans ale denerwujący.:)

niedziela, 19 lutego 2017

,,Czekoladowe pragnienie" Care Santos

Tytuł oryginału: Desig de Xocolata

Biały dzbanuszek do czekolady. Trochę obity, pozbawiony pokrywki, tajemniczy ale piękny i wędrujący przez pokolenia by towarzyszyć kobietą w najważniejszych momentach. Jest świadkiem zdrad, rozstań, trudnych decyzji, ale i radosnych chwil. Zawsze jest obok gdy ktoś wątpi, odznacza się bohaterstwem. Raz stoi na półce, raz jest schowany głęboko w szafie. Objawia jednak swoje piękno gdy nadchodzi ta decydująca chwila.

,,Czekoladowe pragnienia" to nie powieść w dosłownym tego słowa znaczeniu. To trzy nowele, które łączą się i wzajemnie splatają właśnie dzięki małemu dzbanuszkowi. Właścicielki tego przedmiotu to zupełnie różne kobiety. Brawurowa i zdecydowana Sara, nieśmiała ale lojalna Aurora, odważna i silna Marianna łączy je miłość do czekolady i pokłady uśpionych pragnień. Wszystkie, czasem nie uświadamiają sobie tego, ale chcą coś zmienić w swoim życiu, marzą, pragną, kochają. Są rozdarte przez różnorakie problemy i dylematy ale podejmują działania aby walczyć i decydować same o sobie.

Ciekawym zabiegiem jest stopniowe cofanie się w czasie i powolne odkrywanie przeszłości. Wyraźniej wtedy widać jak bardzo splatają się losy wielu ludzi, którzy nawet o tym nie wiedzą. Autorka stosuje też różne techniki narracji by jeszcze bardziej wciągnąć czytelnika w swoją opowieść.  Opowieść staje się bardziej wyrazista... jak najdoskonalsza czekolada. Polecam.

p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 145,1 cm - 1,9 cm =  143,2 cm            

wtorek, 14 lutego 2017

,,My" David Nicholls

Tytuł oryginału: Us

Chyba każdy ma w swoim otoczeniu, o których może powiedzieć ,,dobre, zgodne małżeństwo". Obserwując je z boku widzi, że razem robią zakupy, wyprowadzają psa, jadą na wakacje. Pozornie zawsze razem, zawsze mówiący jednym głosem, pozornie dopasowani. Pozornie... Gdyby jednak zajrzeć głębiej można zobaczyć rysy, najpierw delikatne, potem coraz głębsze aż w końcu wyłania się przepaść. I już nie jest to zgodne małżeństwo ale dwie żyjące obok siebie osoby.

Doskonale ten proces zaprezentował w swojej książce ,,My" David Nicholls. Jego bohater Douglas Petersen, mąż z prawie dwudziestopięcioletnim stażem, dowiaduje się, że żona chce od niego odejść. Do ostatecznego rozstania ma dojść, gdy ich syn wyjedzie na studia. Douglas postanawia ratować swoją rodzinę i w tym celu chce wykorzystać ostatnie rodzinne wakacje, które mają być Wielką Wyprawą po Europie. Jak łatwo się domyślić nic nie idzie tak jak powinno a problemy zamiast maleć tylko narastają.

,,My" to opowieść w której śmiech miesza się z momentami zadumy i refleksji. Douglas analizuje całe swoje małżeństwo i po fakcie wyłapuje dopiero momenty, które znaczyły kolejny punkty milowe jego związku. Boleśnie doświadcza tego jak trudno jest zbudować w krótkim czasie ponownie bliskość, zaufanie, jedność rodzinną gdy przez wiele lat małymi krokami cały czas się oddalało. Chaotycznie próbuje ratować cokolwiek co powoduje tylko lawinę dziwnych zdarzeń oraz tworzy tylko większy zamęt. Z tej pozornie błahej i lekkiej powieści bije ogromna mądrość. Bez niepotrzebnego patosu i nadęcia opowiada o szarej, zwykłej rzeczywistości dwojga ludzi, którzy postanowili założyć rodzinę i wspólnie mierzyć się z przeciwnościami. Gdzieś po drodze jednak zapomnieli, że są partnerami a nie przechodniami przypadkowo idącymi wspólnie. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 147,5 cm - 2,4 cm =  145,1 cm           

TAG lekturowy - nominacja

TAG lekturowy


Ojej! Zostałam nominowana przez Projekt Książka do Tagu Lekturowego. Tag stworzyła Wiedźma.

Czasy szkolne dawno za mną ale mam nadzieję, że uda mi się odpowiedzieć na wszystkie pytania :)



1.Moja ukochana lektura szkolna...
 Miałam takich sporo zaczynając od Dzieci z Bullerbyn, przez Anię z Zielonego Wzgórza, Kamienie na szaniec, Quo Vadis, na Gronach Gniewu (to już studia na bibliotekoznawstwie) kończąc. Nie umiem wybrać jednej książki :)

2.Najgorsza lektura szkolna jaką przeczytałem/-am, to…
 Hmm...chyba nie było takiej. Nie wszystkie do mnie może od razu trafiały ale żadnej nie nazwałabym najgorszą.
 
3.(Pierwsza) lektura, której nie przeczytałem/-am, to…
Nie przeczytałam nigdy Zdążyć przed Panem Bogiem. Kilka razy podchodziłam do tej lektury, próbowałam ale temat mnie przerósł.
W trakcie studiów na pierwszym roku miałam egzamin z literatury polskiej do okresu Oświecenia. Profesor postrach wydziału, egzamin ustny, losujemy pytania. Wylosowałam jedyną książkę, której nie przeczytałam tzn. przeczytałam pierwszą stronę - Fircyk w zalotach a teraz mam ją streścić. Kreatywność się włączyła, zaczynam mieszać Śluby panieńskie z Zemstą i wszystkim tym co mi do głowy przyjdzie. Profesor podejrzanie patrzy i twierdzi, że chyba książki nie widziałam. Ja mu uparcie, że czytałam ale trochę dawno i mi się chyba trochę zapomniało. To on pytanie dodatkowe jak nazywali się służący. Wiecie, że z egzaminu wyszłam z 4,5 - bo imiona służących były na tej jedynej stronie, którą przeczytałam :) 

4.Lektura szkolna, którą przeczytałem/-am więcej, niż raz…
 Lalka - chyba osiem razy. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że brałam udział w konkursie czytelniczym i w rezultacie znalazłam się nawet na podium.
 
5.Lektura szkolna, do której wróciłe/-am po latach…
Ania z Zielonego Wzgórza, Dzieci z Bullerbyn, Szatan z siódmej klasy ale to też czytałam ponownie w ramach studiów. Chciałabym wrócić do Sienkiewicza ale mi czasu póki co brakuje.
 
6.Lektura szkolna, którą przeczytałem/-am zanim dowiedziałem/-am się, że jest lekturą, to...
Trylogia i Quo Vadis - z wypiekami na twarzy czytałam to pierwszy raz w podstawówce. Hobbita też przeczytałam zanim wszedł do kanonu lektur.
 
7.Lektura szkolna, którą udało mi się przeczytać dopiero niedawno…
Nie ma takiej bo na bieżąco je czytałam w szkole.

8.Lektura szkolna, która powinna zniknąć z kanonu, to…
Może ograniczyłabym Sienkiewicza i nie dla tego, że go nie lubię (bo uwielbiam) ale po to by zrobić miejsce na coś nowego. Każdy kto będzie zainteresowany to sobie doczyta  a reszta nie będzie się męczyć :)

9.Książka, która według mnie powinna być lekturą szkolną, to…
W szkole prawie nie istnieje okres PRL-u. Na historii prawie się tam nie dociera, a jeśli już to omawiane jest po łebkach. Jeszcze gorzej jest z literaturą. Ja prawie w ogóle jej nie znam. I chyba książki z tego okresu chciałabym, żeby zostały włączone - zarówno te z oficjalnego jak i drugiego obiegu.

10. Lektura dowolna to ostatnia lektura przerabiana w czerwcu na języku polskim. Nauczyciel nie podaje żadnych wytycznych, uczeń sam wybiera książkę, którą chce przeczytać i przedstawić klasie. Co sądzisz o idei „lektury dowolnej”?
Jestem na tak. Przestańmy się wstydzić tego, że czytamy i co czytamy. Wszystkie książki są fajne :)
 
uff.. dotarłam do końca. 
 
Nominuję 
              - Agatę (naczytane.blogspot.com )
             - DżejEr Carmen (poczytalna-umyslowo.blogspot.com 
             - Kasię (recenzjapisanaemocjami.pl )
 
Pozdrawiam

niedziela, 12 lutego 2017

,,Ocalone z Titanica" Kate Alcott

Tytuł oryginału: The Dressmaker

Czy na katastrofę najsłynniejszego statku na świecie, legendarnego Titanica można spojrzeć inaczej? Wydawać by się mogło, że popkultura wykreowała jednoznaczny obraz tragedii. Ale sama katastrofa to był moment, dla wielu osób prawdziwy dramat zaczął się później, już na lądzie. Wtedy to nadszedł czas podsumowań, rozliczeń i odkrywania przyczyn. Tym tropem poszła w swojej powieści Kate Alcott. Dla niej podróż najsłynniejszym liniowcem i moment zatonięcia to zaledwie wstęp.

Fabuła powieści koncentruje się wokół dwóch kobiet: młodziutkiej Tess, która ucieka od życia służącej, mając nadzieję na rozpoczęcie nowego życia w Ameryce oraz Lucille - sławnej projektantce mody. Ich losy splotą się tuż przed wypłynięciem statku. Obie kobiety wyjdą cało ale jakże różna będzie ich postawa w obliczu dramatu.

,,Ocalone z Titanica" to opowieść o odwadze i cichym bohaterstwie. Perfekcyjnie prezentuje całą gamę różnych ludzkich zachowań: tych, którzy wspierali,pomagali a także tych, którzy odznaczyli się egoizmem, tchórzostwem oraz kłamstwem. Pokazuje, że nawet jeśli można okłamać wszystkich na około, samego siebie nie da się oszukać, a ciężar winy może okazać się zbyt przytłaczający. Gdzieś w tle głównego wątku pojawia się delikatna opowieść o miłości oraz jest kreślony ciekawy obraz emancypacji kobiet na początku XX wieku.

 ,,Ocalone z Titanica" nie ustrzegły się kilku potknięć fabularnych ale to z pewnością ciekawa i wciągająca opowieść mocno osadzona w historii. Dobrze oddaje klimat oraz specyfikę tego okresu pozwalając na chwilę oderwać się od rzeczywistości XXI wieku. Zachęcam!

środa, 8 lutego 2017

,,Ginekolodzy" Jürgen Thorwald

Tytuł oryginału: Die Frauenärzte

Chyba można pokusić się o tezę, że nie ma dziedziny nauki, która tak długo opierała się przed zbadaniem jak ginekologia. Obleczona w wielorakie tabu tak społeczne jak i religijne, bardzo długo ginęła w mroku zabobonów i domysłów. Skutkowało to licznymi i często bardzo dramatycznymi zgonami kobiet oraz ich dzieci. Cudem wydaje się, że ktoś był w stanie to przeżyć.

,,Ginekolodzy" to książka brutalna, dosadna i przerażająca. Krew w żyłach mrozi świadomość jakich praktyk dopuszczano się na kobietach. Nie da się spokojnie czytać o wręcz rzeźnickich metodach pierwszych ginekologów. Bo autor w spokojny, merytoryczny sposób, wręcz z chirurgiczną precyzją krok po kroku prezentuje najważniejsze aspekty tej dziedziny medycyny. Czytamy więc o przyjmowaniu porodów, pierwszych cesarskich cięciach, badaniu i diagnozowaniu raka, jego operowaniu. Wszystko bardzo sucho i dokładnie co potęguje wrażenie. Budzi grozę jak stosunkowo młoda jest to nauka. Część odkryć nie było dostępnych dla naszych babek.

Juergen Thorwald napisał precyzją książkę o historii ginekologii. Naświetlił wszelkie najważniejsze aspekty i pokazał jak wiele zawdzięczamy uporowi i dociekliwości wielu osób, które decydowały się postępować na bakier przyjętych zasad. Teraz mamy pewność, że nauka, nam kobietą, gwarantuje sporą dawkę opieki i troski. Ta książka otwiera też oczy na znaczenie badań i wczesnej profilaktyki. Polecam!

wtorek, 7 lutego 2017

,,Artyści w okupowanej Polsce" Remigiusz Piotrowski


Co by było gdyby 1 września 1939 nie wybuchła II wojna światowa? Jak wyglądałaby nasza kultura i sztuka? Jakimi gwiazdami zachwycalibyśmy? Jakie dzieła by powstały? Tego nie wiemy i nigdy nie dane nam będzie się dowiedzieć. Wybuch wojny przerwał i zniszczył rozwój kulturalny jaki zapoczątkowało odzyskanie niepodległości. Artyści: aktorzy, pisarze, poeci zostali oderwani od piór, sztalug, zdarci ze sceny i wystawieni na tragizm działań wojennych.

To jak wyglądały wojenne losy wielu z najjaśniejszych gwiazd II Rzeczpospolitej próbuje przybliżyć Remigiusz Piotrowski. Snuje opowieść pełną niezwykłych kolei losu (bo jakże to znana pisarka sprzedaje papierosy), zdrad, wstydliwych epizodów, tragicznych śmierci ale i momentów gdzie najlepiej widać siłę charakteru, stałość poglądów czy heroizm. Ta książka to zaledwie zbiór migawek, kropla w morzu faktów, plotek, przypuszczeń. We wstępie autor podkreśla, że nie aspiruje do miana powieści naukowej ale chce choć trochę przybliżyć pewne postaci i pokazać jak wyglądało ich wojenne życie. Czasem nie wychodzi dalej niż obejmuje to wiedza wyniesiona ze szkoły, ale czasem przywołuje postaci już zapomniane ale warte upamiętnienia.

,,Artyści w okupowanej Polsce" to sprawnie zredagowany zbiór wielu faktów, który wręcz zachęca do dalszych poszukiwań i odkrywania historii na własną rękę. A jeśli ktoś już posiada jakąś wiedzę historyczną pozwoli mu ją trochę uporządkować i na nowo spojrzeć na pewne zdarzenia. Ciekawa narracja sprawia, że wszyscy wymieni bohaterowie nabierają życia i stają się na nowo realnymi postaciami. Wrażenie robi też ogrom pracy (widać to po bibliografii i ilości przypisów) jaką musiał wykonać autor aby to co najlepsze i najciekawsze. Polecam!

poniedziałek, 6 lutego 2017

,,Ptak Dobrego Boga" James McBride

Tytuł oryginału: The Good Lord Bird

Nie tak dawno czytałam ,,Dzieci kartografa" Sarah McCoy. (Link TUTAJ ) Czemu o tym wspominam? Tamta książka i ,,Ptak dobrego Boga" zdają się być dwoma różnymi spojrzeniami na jedną i tą samą opowieścią. McCoy ustanowiła główną bohaterką córkę sławnego abolicjonisty Johna Browna a u McBride'a jedną z ważniejszych postaci drugoplanowych jest sam Brown. To i walka o wolność Murzynów to główne punty styczne obu tych powieści, które różnią się między sobą jak dzień i noc. Powieść ,,Dzieci kartografa" to gloryfikacja i pełna patosu opowieść, za to ,,Ptak dobrego Boga" dosadnie burzy wszelkie mity narosłe wokół abolicjonizmu.

Nie jest to na pewno powieść, która trafi do przeciętnego czytelnika. Autor za pomocą wszelkich możliwych środków rozprawia się z Wielką Amerykańską Historią. Już samo ustanowienie narratorem murzyna Henry'ego, który jako starzec opowiada swoje przygody z okresu gdy w przebraniu dziewczynki towarzyszył Brownowi. Nie znajdziemy w całej tej historii ani grama patosu, dumy czy gloryfikacji. Jest szaleństwo, bezpośredniość, rynsztokowy humor. Abolicjoniści jawią się jako zbieranina przypadkowych łobuziaków pod wodzą zwariowanego Starca. Brakuje im celu, konsekwencji a wyższe wartości to pojęcie dla nic zupełnie nie znane.

Sporym zaskoczeniem i początkowo trudnością jest język powieści, prowadzony przy pomocy transkrypcji fonetycznej. Nadaje to klimat i pozwala lepiej wczuć się w opowieść.

Jestem pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się, że za pomocą tak prostych środków tak skutecznie można zburzyć skrupulatnie budowaną mitologię amerykańskiego abolicjonizmu. Nie ma tutaj krystalicznych bohaterów ani heroicznych akcji co sprawia, że od nowa patrzy się na ten okres. Chyba nie trudno się dziwić, że w Stanach ta powieść wywołała spory zamęt. Mnie podbiła i mogę spokojnie ją polecić.

p.s. WYZWANIE 2017 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 150,9 cm - 3,4 cm =  147,5 cm          

środa, 1 lutego 2017

,,Trzy twarze Ewy" Barbara Freethy

Tytuł oryginału: In Shelter Cove

Powoli zadomawiam się w Zatoce Aniołów i coraz lepiej poznaję problemy targające jej mieszkańców oraz odkrywam kolejne skrzętnie skrywane sekrety. Lekki mrok jaki zbiera się nad tym urokliwym miejscem nie stanowi przeszkody aby kolejna para odnalazła drogę do siebie. Nawet jeśli odbywa się to w tak dramatycznych okolicznościach jakie przypadły w udziale Briannie i Jasonowi.

Ona - przez pięć lat była żoną człowieka, który został skazany i osadzony w więzieniu. On - to policjant, odpowiedzialny za skazanie. Są zaprzysięgłymi wrogami ale stare przysłowie mówi, że od nienawiści do miłości tylko jeden krok. A gdy jeszcze łączy ich wspólny cel, wyjaśnienie tego co dokładnie stało się w przeszłości, chyba dla wszystkich jest jasne jak potoczy się fabuła.

,,Trzy twarze Ewy" to bardzo udana kontynuacja cyklu. Przyjemne, pełne akcji i wprawdzie przewidywalnych zwrotów akcji ale jednak na tyle sprawnie skonstruowane, że relaksuje i nie nudzi. Ponownie na tle zagadki kryminalnej rozwija się uczucie. Jednak chyba największym atutem jest świetne tło obyczajowe. Trochę więcej dowiadujemy się o historii postaci przewijających się w tle: obserwujemy kryzys w małżeństwie Kary i Colina, wątpliwości związane z adopcją dziecka Annie, rozterki w życiu osobistym Charlotte, Joe'go oraz Andrew. Coraz lepiej poznajemy też dramatyczną i mimo wszystko romantyczną historię rozbitków z przed ponad stu lat.

Chyba nie da się przeczytać tylko jednej części cyklu. Gdzieś ukryta jest w niej magiczna siła, która przyciąga i każe ciągle wracać. Ja zrobię to na pewno a i Was zachęcam!