wtorek, 29 grudnia 2015

,,Lot motyla" Barbara Kingsolver


Tytuł oryginału: Flight Behavior

Na okładce można przeczytać: ,,Fenomenalna", ,,Powieść, za którą tęskni się po przeczytaniu ostatniej strony." Czytałam, czytałam i czytałam w poszukiwaniu tego czegoś i... no właśnie.

,,Lot motyla" to opowieść o Dellarobii, dwudziestokilkuletniej kobiecie mieszkającej w maleńkim miasteczku gdzieś w Appalachach. Przypadkowa ciąża i małżeństwo w bardzo młodym wieku sprawiło, że utknęła w życiu, którego nie lubi. Przypadkowo staje się świadkiem zadziwiającego zjawiska: stado motyli monarszych postanawia przezimować w pobliskim lesie. Od tego momentu te owady staną się najważniejszym wydarzeniem wpływającym na losy wielu osób, w tym przede wszystkim samej Dellarobii.

Niestety nie udało mi się odnaleźć owej wspomnianej fenomenalności w książce. A na prawdę próbowałam. Jak dla mnie jest to powieść przegadana. Za dużo w niej niepotrzebnym słów. Porusza może i istotne kwestie jak zmiana środowiska, ekologia oraz próba zmiany własnego życia ale wszystko opowiedziane jest tak sucho, że czasami można zasnąć. To co najistotniejsze ginie w natłoku banalnych, pustych opisów. W sumie może o to chodzi. Aby pokazać, że tak samo wygląda codzienność każdego. Walka o przetrwanie, zamartwianie się błahymi rzeczami i nadzieja, że pewnego dnia zdarzy się coś co zmieni to wszystko. Mnie bardzo to wszystko zmęczyło. Chyba jednak wolę szukać czegoś innego w książkach.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 25,1 cm - 3,6 cm = 21,5 cm

sobota, 26 grudnia 2015

,,Córka Słońca" Barbara Wood

Tytuł oryginału: Daughter of the Sun

Barbara Wood to jedna z tych autorek, które potrafią zaczarować i porwać czytelnika. W jej historiach mieszają się przeszłość z teraźniejszością, rzeczywistość i magia, prawdziwa historia z legendą. Umiejętnie sięga ona po podania pradawnych ludów budując na ich kanwie opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, przeszłości i znaczeniu zdarzeń.

Nie inaczej jest i w przypadku ,,Córki Słońca". Wood zabiera nas tym raz w podróż w przeszłość aby poznać losy wymarłego plemienia indiańskiego. Znajduje się ono w schyłkowej fazie swego rozwoju. Jedyną nadzieję pokładają w utalentowanej garncarce Hoszitiwie i jej dzbanie. Zanim jednak poznamy wszystkie tajemnice jakie skrywa magiczna olla (deszczowy dzban) spotkamy się z rodziną Hightowerów i to im będziemy towarzyszyć przez prawie 30 lat. Będziemy dzielić ich smutki, radości, cierpienie, nadzieje a przez to dążyć do okrycia jednej uniwersalnej prawdy.

Powieść ma swoje lepsze i gorsze momenty ale jednak w ostatecznym podsumowaniu wychodzi na plus. Historia czaruje, stopniowo odsłaniając swoje przesłanie. Może to i trochę takie czytadło na leniwe popołudnie ale jak zawsze umiejętnie ma nakreślone tło historyczne oraz ciekawie oparte jest na wierzeniach Indian z Południa Stanów Zjednoczonych. Zachęcam do lektury.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

,,Ostatnie dni dyktatorów" Diane Ducret, Emmanuel Hecht

Tytuł oryginału: Les derniers jours des dictateurs

Mobutu, były dyktator Zairu był przekonany, że nigdy nie zostanie ,,byłym prezydentem". Miał sprawować urząd dożywotnio a po śmierci nadal cieszyć się niesłabnącą chwałą. Los jednak okazał się dla niego przewrotny. Obalony, musiał uciekać i umrzeć na wygnaniu. Podobne przeświadczenie z pewnością towarzyszyło każdemu z przywódców, których ostatnie chwile zebrane są w niniejszej antologii. Każdy miał być zawsze panować do końca swych dni, a narzucony porządek trwać wiecznie. Na szczęście tak się nie stało. Jedni ginęli z własnej ręki, inni umierali w wyniku choroby lub wykonywano na nich wyrok śmierci za popełnione zbrodnie. Były śmierci kuriozalne (jak choćby śmierć Stalina), były samosądy ale były też śmierci polityczne , pozbawiające tyrana władzy i odsuwające w cień. Każda inna ale w jakiś sposób podobne.

Para francuskich historyków przy pomocy grona specjalistów podjęła próbę przedstawienia sylwetek dyktatorów rządzących na przestrzeni ostatnich stu lat. Koncentrowała się przede wszystkim na ich ostatnich chwilach oraz zdarzeniach, które doprowadziły do akurat takiego ich końca.

Jest to fascynujący przekrój przez historię XX wieku. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż z tyloma dyktaturami mieliśmy do czynienie. O ile Stalin, Hitler, Mussolini, Franco nasuwają się od razu, to inni powoli znikają w mrokach dziejów. Z ogromną ciekawością poznawałam sylwetki Ortegi, Pol Pota, Mobutu, Papy Doca. Czasem tylko miałam poczucie, że trafiłam na ostatni tom jakiejś serii, który koncentruje się właśnie na śmierci ignorując zupełnie życie bo musiało ono zostać we wcześniejszych częściach. Brakowało mi trochę faktów aby wszystko zrozumieć. Chętnie więc sięgnę po inne publikacje aby dowiedzieć się więcej. Na szczęście do każdego rozdziału dołączona jest podstawowa bibliografia ułatwiająca poszukiwania. Zachęcam do sięgnięcia.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 27,7 cm - 2,6 cm = 25,1 cm

,,Ucieczka do miłości" Gina L. Maxwell

Tytuł oryginału: Fighting for Irish

Potrzebowałam koniecznie odmóżdżającej, lekkiej lektury. Czegoś co pozwoli mi się szybko zresetować. Padło przypadkowo na tomiki ,,Ucieczka do miłości". W prawdzie ostatnio zirytowało mnie wydawnictwo Amber bezsensownym dzieleniem powieści na pół ale postanowiłam dać im jeszcze szansę i przymknąć oko na ten dziwny zabieg. Niestety, tutaj było pod tym względem tylko gorzej.Tomiki mają dwóch różnych tłumaczy a redakcja śpi. Wiem, czepiam się ale strasznie nie trawię rażącego niechlujstwa. A z tym mamy tutaj do czynienia. Żaden z tłumaczy nie wykazał chęci dopasowania się do partnera. To co jeden tłumaczy, drugi zostawia w oryginale. Wygląda to koszmarnie. I w ogóle co to za słowo ,,Irol"?? To tutaj zostawiłabym oryginalne Irish.

Tak po za kwestiami technicznymi mamy do czynienia z bardzo stereotypową historyjką. Wytatuowany były zawodnik MMA i piękna kelnerka, która ucieka przed mafią. Coś Wam to mówi? Tak, dokładnie! Jeśli macie jakieś pomysły na fabułę to raczej na pewno je tu znajdziecie. Mimo to szybko i lekko się czyta. Gdyby nie denerwowało mnie aż tak bardzo tłumaczenie może nawet znalazłabym w tym więcej plusów.

środa, 16 grudnia 2015

,,Róże" Leila Meacharn

Tytuł oryginału: Roses

Na początku XIX wieku do Teksasu przybyły trzy rodziny. Wspólnymi siłami założyły miasteczko Howbutker stając się jego podporą. Każda z rodzin poświęciła się innej działalności: Tolliverowie mieli plantację bawełny, Warwickowie rozwijali przemysł drzewny a DuMontowie prowadzili sklep. Ważną rolę odgrywały w ich życiu róże przywiezione z rodzinnej Anglii. Czerwona miała oznaczać prośbę o wybaczenie a biała - wybaczenie. Przez wiele lat żyli w harmonii obok siebie. Wszystko zmieniło się gdy Mary Tolliver i Percy Warwick zakochali się w sobie do szaleństwa. Od tego momentu nic nie było już takie jak wcześniej i nigdy nie miało wrócić na wcześniejsze tory. Szczególnie, że do głosu doszła też stara klątwa ciążąca nad plantacją Sommerset.

Leili Meacharn udało się stworzyć niezwykłą opowieść o twardych, dumnych, targanych namiętnościami, pełnokrwistych ludziach. Ollie'emu, Mary i Percy'emu los dotkliwie zagrał na nosie pozbawiając tego, czego pragnęli najbardziej a ich wnuki Rachel i Matt muszą zmierzyć się z konsekwencjami, jednocześnie próbując nie popełniać tych samych błędów. Jest to historia o uporze, wielkiej miłości zarówno do drugiego człowieka jak i ziemi, źle pojętym poczuciu obowiązku, lojalności, przyjaźni, cierpieniu, poświęceniu i wybaczeniu. Ma w sobie ona ogromne pokłady epickości, co może nasuwać skojarzenia z ,,Przeminęło z wiatrem".

,,Róże" to monumentalna saga, od której ciężko się oderwać. Z ogromną przyjemności sięgnę więc po ,,Plantację Sommerset" aby powrócić znów do Teksasu i doświadczyć jeszcze raz niezwyklej atmosfery Howbutker. Polecam.

wtorek, 15 grudnia 2015

,,Florystka" Katarzyna Bonda

Ostatnimi czasy nie mogę narzekać na brak polskich kryminałów. Tym razem postanowiłam zmierzyć się z Katarzyną Bondą, która została okrzyknięta nawet królową tego gatunku w Polsce. Trochę sceptycznie podeszłam do ,,Florystki" nie do końca wiedząc czego mogę się spodziewać. Dostałam za to mroczne, skomplikowane śledztwo.

Hubert Meyer to profiler policyjny. Jego zadaniem jest słuchanie, obserwowanie by w rezultacie stworzyć jak najlepszy profil psychologiczny sprawcy. Popełnia jednak błąd w pracy i sam postanawia odsunąć się od policji. Błogie lenistwo nie trwa długo. Zostaje wezwany gdy ginie dziewięcioletnia Zosia. Wkrótce dziewczynka zostaje znaleziona martwa a śledczy zaczynają wiązać ten przypadek z popełnionym kilka lat wcześniej zabójstwem jedenastoletniego Amadeusza.

O kryminałach ciężko pisać tak aby za wcześnie nie podsunąć uważnemu czytelnikowi żadnego tropu. Tutaj, gdzieś tak w połowie można domyślić się kto jest sprawcą ale nie umniejsza to wcale przyjemności z lektury. Intryga jest tak skonstruowana aby cały czas czymś zaskakiwać. Dodatkowym plusem jest genialnie nakreślone tło społeczne i psychologiczne. Obserwujemy tak różnych bohaterów i każdy z nich coś wnosi i buduje większy kontekst tak aby jak najlepiej zrozumieć finał.

Mimo, że jedna powieść nie przekonała mnie aby oddać palmę pierwszeństwa Bondzie muszę podkreślić jej niewątpliwy kunszt w budowaniu interesującej fabuły oraz znajomość środowisk śledczych. Dba o szczegóły, dlatego jej powieść nabiera cech realności. Z chęcią sięgnę także po inne jej kryminały.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 31,1 cm - 3,4 cm = 27,7 cm

poniedziałek, 14 grudnia 2015

,,Śmiałe marzenia" Nora Roberts

Tytuł oryginału: Daring to Dream

Chyba przy okazji lektury cyklu Nory Roberts o braciach Quinn pisałam, że lubię właśnie takie serie: lekkie, pozytywne, zabawne i trochę wzruszające. A pierwszym tom serii ,,Marzenia" doskonale wpasowuje się w te ramy.  Jest to opowieść o trzech kobietach, które wspólnie wychowały się w ogromnym domu na wybrzeżu Kalifornii. Każda z nich ma do opowiedzenia swoją własną opowieść, łączy je jednak wręcz siostrzane uczucie.

Cykl rozpoczyna Margo, córka gosposi, która wyruszyła w wielki świat w wieku 18 lat. Zdążyła przez lata zdobyć wielką popularność i majątek oraz w jednej chwili wszystko to  stracić. Teraz wraca do domu aby tam leczyć rany oraz na nowo okryć swoje marzenia i drogę do ich realizacji.

Książki Nory Roberts mają to do siebie, że ciężko się od nich oderwać. Historie zawsze są świetnie opowiedziane a jej bohaterowie posiadają mnóstwo cech, dzięki którym łatwo ich jest polubić. Dramaty nigdy nie są aż tak straszne bo zawsze można znaleźć łatwy sposób do ich pokonania. Nie inaczej jest i tutaj. Znajdziemy to co lubimy: humor, wielkie uczucie, wzruszenia, mnóstwo optymizmu i szczyptę magii. Mimo to jakoś (przynajmniej w moim odczuciu) słabiej wypada otwarcie tego cyklu w porównaniu z innymi, pisanymi później. Zdecydowanie bardziej lubię braci Quinn, Kwartet Weselny czy trylogię Boonsboro.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 33,4 cm - 2,3 cm = 31,1cm

niedziela, 13 grudnia 2015

,,Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił" Jennifer Teege, Nikola Sellmair

Tytuł oryginału: Amon. Mein Großvater hätte mich erschossen

Od prawie dekady mieszkam w Krakowie, znam historię getta, byłam w muzeum Schindlera, ba mało tego, nawet w willi, w której mieszkał Amon Goeth. Nigdy nie traktowałam tego jednak zbyt emocjonalnie. Uważam, że jest to tragiczna część naszej historii, o której trzeba mówić, wspominać i nauczać kolejne pokolenia ale niekoniecznie roztrząsać na każdym kroku.

Jednak historia Jennifer Teege wstrząsa. Jako trzydziestoośmiolatka, żona i matka zupełnym przypadkiem dowiaduje się prawdy o swojej biologicznej rodzinie. Okazuje się, że jej dziadkiem był ,,rzeźnik z Krakowa" - sadystyczny komendant obozu w Płaszowie - Amon Goeth. Dla kobiety jest to ogromny szok. Szczególnie, że uosabia wszystko to co jej przodek zwalczał. Jest ciemnoskóra, studiowała w Izraelu, zna hebrajski i przyjaźni się Żydami. Ten wstrząs rozpoczyna drogę Jennifer do poznania prawdy o sobie, rodzinie (matce, babce, dziadku) oraz odnalezienie w tym przestrzeni dla siebie. Musi bardzo osobiście i emocjonalnie przepracować holokaust. Znaleźć własne odpowiedzi. Na początku jest to dla niej bardzo trudne, długo boi się opowiedzieć o swoim odkryciu przyjaciołom. Przeraża ją świadomość, że ona - potomek zbrodniarzy ma stanąć twarzą w twarz z potomkami ofiar. Książka stopniowo odsłania ścieżkę Jennifer. Od szoku, wyparcia aż po zrozumienie i w pewnym stopniu wybaczenie.

,,Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił" to ważna pozycja. Ważna bo pokazuje spojrzenie tej drugiej strony. Nie tylko ofiary i ich dzieci skazane są na cierpienie i nieustanną pamięć. Skrzywdzone także zostały dzieci i wnuki nazistów, które ciągle muszą mierzyć się z winą i zbrodnią dziadków. Nie, nie uważam że wszystko powinno zostać zapomniane i rozgrzeszone ale ważne jest aby umieć to przepracować, wytłumaczyć i znaleźć rozgraniczenie tak aby wspólnie nie dopuścić aby kiedykolwiek holokaust się powtórzył.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 36,6 cm - 3,2 cm = 33,4 cm

sobota, 5 grudnia 2015

,,Dziewczyna ze śniegiem we włosach" Ninni Schulman

Tytuł oryginału: Flickan med snö i håret

Zastanawia mnie czasami fenomen skandynawskich kryminałów. Nie zawsze mogę mogę zrozumieć dlaczego są aż tak popularne. Może o ich sukcesie decyduje specyficzna aura. Bo czy może być miejsce, które bardziej prosi się o popełnianie zbrodni niż ponura, mroczna, zimna, odosobniona i pokryta lasami pełnymi kryjówek Północ? Wszystko to wykorzystała debiutująca pisarka Ninni Schulman.

Tuż po Nowym Roku policja odbiera zgłoszenie o zaginięciu nastolatki. Wkrótce znajdują zwłoki innej dziewczyny w ziemiance w lesie. Pozornie nic nie łączy obu spraw, funkcjonariusze nie mają żadnego punktu zaczepienia. Tropy się plączą. Wsparciem dla policji nieoczekiwanie staje się powracająca po latach do rodzinnej miejscowości dziennikarka Magdalena Hansson.

Każdy kto już wcześniej zetknął się z jakimkolwiek skandynawskim kryminałem doskonale odnajdzie się w fabule. Raczej nie można nastawiać się na coś nowego. Cały czas towarzyszy nam mroczne, zimowe tło, zmęczeni policjanci ze skomplikowanym życiem osobistym, wścibska dziennikarka. Sama sprawa nie jest może zbytnio skomplikowana ale zaskakuje swoim rozwiązaniem. Cóż, nie jest to powieść, którą można postawić na równi z najlepszymi przedstawicielami gatunku. Nawet porównanie do prozy Camilli Laeckberg to trochę za dużo. Jednak czytało się przyjemnie. Idealna pozycja na weekendowy relaks.

środa, 2 grudnia 2015

,,Seks, sztuka i alkohol" Andrzej Klim



Na lata 60-te patrzymy dziś przez pryzmat czarno-białych zdjęć i filmów. Bohaterowie tamtego okresu to dziś dostojne osobowości, autorytety z dziedziny nauki, sztuki i polityki. Wręcz nieprawdopodobnym wydaje się, że byli oni młodzi i ... szaleni.

Andrzej Klim stworzył zbiorek anegdot, który zabiera nas w niezwykłą podróż w czasie. Ukazuje zupełnie inne oblicze szarego, siermiężnego PRLu. Oblicze pełne imprez, niezwykłej fantazji, szalonych romansów oraz przepełnione plotkami, za które, współcześnie, redaktorzy wszystkich portali plotkarskich daliby się pokroić. Opowiada o latach 60-tych lekko, zabawnie oraz barwnie. Postacie nabierają życia a anegdoty naprawdę budzą uśmiech.

Autor koncentruje się nie tylko na plotkach i zabawnych historiach. Przedstawia także okoliczności powstania niektórych znanych utworów, nakreśla kontekst dla wielu zjawisk i pokazuje jak ciekawie mogło być też w ,,epoce słusznie minionej". Rozczaruje się jednak kto spodziewa się bulwersujących faktów - tu ich nie znajdzie.

poniedziałek, 30 listopada 2015

,,Dalej od Buenos" Stefan Czerniecki


Pakować plecak i w drogę. Ruszamy na szlak dalej od Buenos. Pamiętajcie o ciepłych skarpetkach, kurtce z kapturem, kapeluszu a przede wszystkim zabierzcie dobry humor, pragnienie przygody i duuużo cierpliwości. Przed nami bowiem Argentyna, Chile i Boliwia.

Przewodnika mamy dobrego, wytrwałego i potrafiącego zaciekawić nawet obszarem pustki. A jakie robi zdjęcia!! To Stefan Czerniecki - ,,kartograf, rozgadany wielbiciel yerby i komedii Szekspira." Wyruszył wraz z przyjaciółką Moniką na wędrówkę po Ameryce Południowej. Tłukł się autobusami, nocował w podrzędnych hostelach i na kempingach, przeprawiał się przez rzeki,wspinał i mierzył się z kleszczami i meszkami, podziwiał najpiękniejszą górę świata oraz park skalny, zetknął się z mentalnością latino, bawił się na fieści, jadł, pił, zwiedzał i podziwiał krajobrazy. Jeszcze Wam mało?

Można wymieniać i wymieniać o tym jest dokładnie ta książka. Ale po co? Po co kolejny raz mam opowiadać o podróży Czernieckiego skoro on robi to najlepiej - z ogromnym optymizmem, podziwem, wprost zaraża nas swoim entuzjazmem. Najstraszniejsze epizody z jego wyprawy nabierają kształtu anegdoty, z której śmieje się z przyjaciółmi. Aż chce się wyruszyć wraz z nim aby na własne oczy zobaczyć to co on. Dodatkowym atutem są niesamowite fotografie nadające klimat opowieści.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 38,4 cm - 1,8 cm = 36,6 cm

niedziela, 29 listopada 2015

,,Skrzydlata trumna" Marcin Wroński

,,Skrzydlata trumna" to moje czwarte spotkanie z komisarzem Zygmuntem Maciejewskim ale chyba pierwsze, które pochłonęło mnie bez reszty. Siedziałam i czytałam, czytałam aż w końcu, w rekordowym tempie dotarłam do końca.

Tym razem Marcin Wroński zaserwował nam nietypową opowieść. Obserwujemy Maciejewskiego na dwóch płaszczyznach: przedwojennej i tuż po zakończeniu II wojny światowej. Płaszczyzny połączone są osobą współwięźnia. Budzi on wspomnienie niedokończonej sprawy z 1936 roku, która rozpoczęła się od pozornie łatwego do wyjaśnienia samobójstwa stróża w fabryce samolotów. Instynkt nie pozwala jednak bohaterowi odłożyć tego na półkę. Zaczyna drążyć, pytać aby odsłonić zaskakujący finał.

Równocześnie jest to też historia Maciejewskiego-więźnia. Uwięziony na Zamku, przesłuchiwany, torturowany przez komunistycznego majora Grabarza w niczym nie przypomina postaci, którą poznaliśmy we wcześniejszych tomach. Jest wyniszczony, pozbawiony informacji o najbliższych, odarty z człowieczeństwa a mimo to nie gdzieś jeszcze kołacze się jego inteligencja i upór.

W ,,Skrzydlatej trumnie" dostajemy naprawdę mocną i momentami brutalną historię. Jednak w pewien sposób fascynującą. Znowu spotykamy ulubionych bohaterów - fakt, większość w retrospekcji z 1936. Jak zawsze są wyraziści i pełnokrwiści. Cóż, nie trzeba też powtarzać, że świetnie wtapiają się w dobrze znane nam już tło społeczne. Po raz kolejny Lublin staje się miastem złym, mrocznym oraz pełnym tajemnic nad którym, na szczęście, czuwa komisarz Maciejewski z Zielnym, Fałniewiczem i Kraftem.

Już nie mogę doczekać się kiedy sięgnę po kolejną część aby poznać losy bohaterów w trudnej powojennej rzeczywistości.


 p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 40,5 cm - 2,1 cm = 38,4 cm

środa, 25 listopada 2015

,,Złamane pióro" Małgorzata Maria Borochowska


Czy można jeszcze napisać książkę zaczynającą się od ucieczki na wieś i spróbować przekazać coś nowego? Zdaje się to być zadaniem wręcz karkołomnym. Bo i co tu powiedzieć? Wypalenie zawodowe? Było! Zmiana środowiska? Nuda. Ucieczka od współczesności? Banał.

Jednak to przeprowadzka na wieś stanowi punkt wyjścia dla powieści Małgorzaty Marii Borochowskiej ,,Złamane pióro". Jej bohaterka, Emily na przekór wszystkim postanawia porzucić miasto i zamieszkać w odziedziczonym domku na wsi. Tam ma zamiar zacząć pisać swoją pierwszą powieść. Gdzieś kołacze uparcie poczucie, że nie jest najważniejszy motyw jaki kieruje dziewczyną. Trzeba będzie cierpliwie poczekać do końca aby poznać tajemnicę i zrozumieć co kieruje postacią.

Po przeczytaniu pierwszych kilku stron powieści miałam ogromne wątpliwości. Myśli, wrażenia, opisy są tak pięknie ubrane w słowa, że zastanawiałam się czy starczy tego do końca. Czy autorce uda się nie pogubić w natłoku misternych słownych konstrukcji i zbudować z tego interesującą fabułę? Moje obawy okazały się bezzasadne. Powstała opowieść zachwycająca, poruszająca, fascynująca. A właściwie nie jedna a trzy. Przeplatają się wzajemnie i uzupełniają. Razem tworzą rzeczywistość pełną magii. Z resztą cały czas czaruje nas baśniowy klimat ze swoją nie do końca sprecyzowaną przestrzenią. Jak na prawdziwą baśń przemycane są nam uniwersalne wartości o prawdzie, pięknie, odwadze, wybaczeniu i zrozumieniu.

Zazdroszczę autorce umiejętności operowania słowem i sprawiania, że każde zdanie ma pełną liryzmu i mocy wymowę. Sprawiła, że nie można oderwać się od lektury. Mam nadzieję, że nie jest to jej ostatnie słowo bo już nie mogę doczekać się kolejnej historii. Polecam!

p.s. p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 42,2 cm - 1,7 cm = 40,5 cm

,,Dama o północy" Tessa Dare

 Tytuł oryginału: A Lady by Midnight

Na wstępie muszę niestety trochę ponarzekać. Nie rozumiem totalnie absurdalnego, nielogicznego i zupełnie niczemu nie służącego pomysłu aby podzielić tę część cyklu o miasteczku Spindle Cove na dwa osobne tomy. Cieniutkie tomy!!! Czy zdaniem wydawnictwa czytelnik nie jest w stanie utrzymać w ręce ok. 400 stron? Zabieg ten, jak domyślam podyktowany był względami finansowymi. Niestety bardzo źle wpłynął na moją opinię o wydawnictwie. Jeśli wydawnictwo chce wydawać cieniutkie książeczki to proponuję żeby wypuścili na polski rynek połówkowe tomy serii np. ten poświęcony Dianie Highwood. Dobra, koniec narzekania!

,,Dama o północy" to już trzeci tom serii romansów historycznych rozgrywającym się w malowniczym miasteczku Spindle Cove. Przebywają tam młode damy o dosyć specyficznej opinii. Są to ekscentryczne, trochę szalone, pełne pasji i nie przejmujące się opinią innych kobiety. Zdarzają się wśród nich też przedstawicielki niższych warstw społecznych, czasem bardzo doświadczone przez los. Taka właśnie jest Kate Taylor. Kiedyś podrzutek a dziś nauczycielka muzyki. Jej los diametralnie odmieni się w ciągu zaledwie jednego dnia. Lata poszukiwań i marzeń o rodzinie wreszcie przyniosą efekty. W ciągu jednego popołudnia znajdzie krewnych i ... narzeczonego. A to dopiero początek.

Kto czytał wcześniejsze części wie czego może spodziewać się po autorce. Tessa Dare bawi się formą jaką jest romans historyczny serwując jej spore odświeżenie. Lekko i z humorem prowadzi swoich bohaterów przez najdziwniejsze koleje losu do oczywistego finału. Jej postacie nie podporządkowują się utartym schematom, podążają własnymi drogami, zaskakując i bawiąc. Tacy są także Kate i Thorne. Kontrast między nimi nakreślony na początku opowieści daje nadzieję na sporo akcji. I na szczęście nie rozczarowujemy się. Dużo się dzieje a czytelnik świetnie się bawi.

Sama nie mogę doczekać się kolejnej części. Mama nadzieję, że tym razem tradycyjnie w jednym tomie.


czwartek, 19 listopada 2015

,,Ogród wieczornych mgieł" Tan Twan Eng

 Tytuł oryginału: The Garden of Evening Mists

,,-Sądzi pan, że będą trwały wiecznie?
 - Góry? - upewnił się, jakby już nieraz słyszał to pytanie. - Rozpłyną się. Jak wszystko
."

,,Ogród wieczornych mgieł" to powieść, która intryguje czytelnika już tytułem. Tajemniczym, romantycznym, rozbudzającym tęsknotę za czymś egzotycznym a zaraz nieuchwytnym, budzi zainteresowanie. Jakież jest więc zdziwienie, gdy zostaje się zderzonym z trudną, czasem bolesną historią  opowiedzianą na tle przepięknych opisów ogrodu.

Akcja ,,Ogrodu.." rozpoczyna się w momencie przejścia na emeryturę zasłużonej sędzi Teoh Yun Ling. Po  ponad trzydziestu latach postanawia ona wrócić do miejsca gdzie rozegrały się jedne z ważniejszych wydarzeń jej życia. Podyktowane to nie jest tylko względami sentymentalnymi ale przede wszystkim chorobą - kobieta ma początkowe stadia afazji. Powrót do ogrody umieszczonego, gdzieś w górach Malezji budzi wspomnienia, zarówno te dobre jak i te bolesne. Pojawia się w nich też japoński ogrodnik, który znacząco zaważył na jej życiu.

,,Ogród.." to opowieść, gdzie współczesność miesza się z przeszłością. Pamięć i zapominanie odgrywają tutaj wielką rolę. To o czym chciałoby się zapomnieć, niechciane powraca, ponownie boli ale też wiele uczy. Z czasem zmienia się postrzeganie wielu rzeczy, więcej można zrozumieć. Jednak wiele istotnych elementów odchodzi, znika bezpowrotnie, pozostawiając po sobie puste miejsce, którego w żaden sposób nie da się zapełnić.

Jest to powieść gdzie kontrast odgrywa ogromną rolę. Z jednej strony piękne, stonowane opisy ogrodu: kamieni, roślin, wody. Jednak gdy tylko go opuścimy docierają do nas echa II wojny światowej i realiów świata wyłaniającego się po niej - bolesne doświadczenia obozów pracy, ataki komunistów, ciągłe zagrożenie. Mnóstwo jest niedopowiedziane, co tylko potęguje efekt.

Spokojne mogę polecić ,,Ogród wieczornych mgieł".

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 44,9  cm - 2,7 cm = 42,2 cm

niedziela, 15 listopada 2015

,,Trzewiczki Matki Boskiej" Joanna Sokolińska

Czasem gdy jestem w domu u rodziców, mój szesnastoletni brat stwierdza, że powinien uświadomić mnie co w internetach się dzieje i serwuje mi całą serię filmików. Większość z nich jest tak absurdalna, bezsensowna, kiczowata i zahaczająca o głupotę, że w którymś momencie stają się śmieszne. Dlaczego o tym piszę? Bo to jest akurat moje pierwsze skojarzenie bo skończeniu ,,Trzewiczków Matki Boskiej".

Dorota jednego dnia dostaje ofertę pracy marzeń i dowiaduje się, że jest w ciąży - zagrożonej. Wracając od lekarza jest świadkiem potrącenia starszej pani. To nakręca fantazję naszej bohaterki, która uziemiona w domu nagle staje się domorosłym detektywem. A że ma jeszcze męża pracującego w zakładzie pogrzebowym i gosposię wszystkowiedzącą, więc kolejne tropy same pchają się do jej rąk.

Szczerze, nie umiem wyjaśnić sobie sensu powstania tej książki. Chyba w zamiarze miała to być parodia ale jakoś średnio to wyszło. Absurd goni absurd, mnóstwo dziwnych zachowań, główna bohaterka zupełnie bezbarwna, jej mąż też taki... bezpłciowy. W sumie przez całą książkę coś się dzieje ale nie do końca wiadomo co. Ktoś chodzi, mówi, robi. Ale po co? I jaki to ma mieć cel? Ja jakoś nie mogłam tego złapać.
W paru miejscach się uśmiechnęłam ale było to raczej z zażenowania i politowania niż prawdziwej zabawy.

Cóż, książka do mnie nie trafiła. Jak dla mnie brakło tutaj jakiegoś błysku, który byłby w stanie uciągnąć całość.

sobota, 14 listopada 2015

,,Dom w Riverton" Kate Morton

Tytuł oryginału: The Shifting Fog

Latem 1924, w wiejskiej posiadłości Riverton, nad brzegiem jeziora popełnia samobójstwo młody poeta. Świadkami tego zdarzenia są dwie siostry, których koleje życia w tym momencie na zawsze się rozejdą. To tragiczne, tajemnicze wydarzenie budzi ciekawość także po latach. W 1999 młoda reżyserka postanawia odtworzyć historię i pokazać wszystko co doprowadziło to tak dramatycznego finału. W tym celu, zjawia się u domu spokojnej starości by spotkać się z Grace, która jako młoda dziewczyna służyła w Riverton. To spotkanie obudzi uśpione sekrety, przywoła bolesne i wstydliwe tajemnice oraz odsłoni głęboko skrywaną prawdę.

Lektura powieści Kate Morton zabiera nas w fascynującą podróż do zupełnie innego świata. Świata, w którym wyraźnie zaznaczona jest granica między państwem a służbą, świata konwenansów, tradycji, ustalonej hierarchii. Nasza podróż zaczyna się na początku XX wieku, gdy wydawało się, że świat jest młody, pełen nadziei i nowych możliwości. Obserwujemy wybuch I wojny światowej oraz to jak bardzo ugodził i zranił tę sielankową rzeczywistość. Zaraz potem jednak musimy się zmierzyć ze zmianami lat 20-tych. Świetna, nostalgiczna, pierwszoosobowa narracja doskonale to podkreśla.Buduje  klimat i nakreśla szerokie tło społeczno-kulturowe, które znakomicie uzasadnia tragiczną wymowę finału. Akcja przebiega tak aby stopniować napięcie. Ale to nie tylko rewelacyjnie skonstruowana powieść historyczna, to także doskonała powieść obyczajowa. Ukazująca złożone relacje rodzinne, towarzyskie, międzyludzkie. Polecam!

,,Zawołajcie położną" Jennifer Worth

Tytuł oryginału: Call the Midwife

,,Zawołajcie położną" to fascynująca podróż do Anglii lat 50-tych XX wieku. Do dzielnic zamieszkanych przez biedniejszą ludność, dokerów, a nawet prostytutki. Ten niezwykły obraz odradzającego się po wojnie Londynu obserwujemy oczami młodej położnej. Pracuje ona w Domu Nonnata, fikcyjnej organizacji, która zrzesza świeckie i zakonne położne niosące pomoc ciężarnym i położnicom.

Jenny, nasza bohaterka, dopiero stawia pierwsze kroki w zawodzie. Od początku musi się mierzyć z trudami swojego powołania. Dostrzega, pomaga i towarzyszy ludziom w chwilach ogromnej radości, prawdziwego cierpienia, zmagań z losem, rozczarowań i radosnych zaskoczeń. Każda kobieta, której pomaga urodzić dziecko jest inna i inną opowiada historię. W tle przewija się też cała galeria barwnych, nietuzinkowych postaci, które znacznie ocieplają szarą powojenną rzeczywistość.

,,Zawołajcie położną" to opowieść do której będzie chciało się wracać. Ciepła, pozytywna, pokazująca, że w ludziach zawsze siedzi ogromna chęć życia i przetrwania. Dodatkowym atutem jest rzetelne, wręcz reporterskie odmalowanie Londynu lat 50-tych, jako przestrzeni już nie istniejącej. Polecam!


p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 47,5  cm - 2,6 cm = 44,9 cm

sobota, 7 listopada 2015

,,Droga Romo" Roma Ligocka

Każdy z nas ma w życiu taki moment, kiedy wydaje mu się, że wszystko co najlepsze właśnie jest przed nim, kiedy wydaje się, że każda decyzja jest dobra, kiedy wie się lepiej. Każdy ma swój czas buntu, dojrzewania, poznawania świata.

Temu jednemu szczególnemu momentowi poświęca swoją uwagę Roma Ligocka w swojej powieści ,,Droga Romo". Bohaterka, osiemnastoletnia Roma, jest i, paradoksalnie nie jest, samą autorką. Dzieli je tak ogromna przepaść doświadczeń, wiedzy, smutku, że równie dobrze mogłyby być dwoma osobnymi osobami. Ta dorosła Roma patrzy na młodą z wielką czułością i strachem. Chciałaby nie raz powstrzymać ją, zawrócić z drogi, nie pozwolić na działanie ale równocześnie zdaje sobie sprawę, że pewne rzeczy muszą się zdarzyć. Życie czasem musi boleć, musi przytłaczać, musi smucić. A sobie też trzeba umieć wybaczyć brawurę młodości.

,,Droga Romo" to piękna, momentami smutna książka. Nie jest jednak pesymistyczna. Przez całą opowieść przebijają się promyki optymizmu - kolorowe ferie barw artystycznego Krakowa lat 50-tych, spotkania warszawskiej bohemy, młodzieńcza wiara we własne siły, ciekawość świata i ludzi. Jest to też mądra opowieść o dorastaniu, zranieniu i podnoszeniu się na nowo pięknie napisana i zilustrowana zdjęciami oraz obrazami autorki. Zachęcam gorąco!

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 49,2  cm - 1,7 cm = 47,5 cm

czwartek, 5 listopada 2015

Stosik czytelniczy XI - listopad 2015

Dawno nie wrzucałam moich książkowych zdobyczy. Trochę ich było, przede wszystkim tych bibliotecznych, niestety wróciły już z powrotem.

Chcę się jednak pochwalić najnowszymi nabytkami. Niektóre nawet premierowe :)


Od góry:
Więzień nieba C.R. Zafon
Metro 2035 D.Glukhovsky
Idź, postaw wartownika H. Lee
Zaginięcie R. Mróz
Das Nebelhaus E. Berg - pamiątka ze Szwajcarii, tak samo jak kubek, który można zobaczyć po prawej stronie. Dostałam ją od szwajcarskich kolegów z pracy, wśród których spędziłam miesiąc na szkoleniu.
Podróż na sto stóp R.C. Morais

Wszystko to moje zakupy:) Przyznaję, że bardzo podoba mi się ten stosik:) A o Szwajcarii napiszę wkrótce:)

wtorek, 3 listopada 2015

,,Kąpiąc lwa" Jonathan Carroll

 Tytuł oryginału: Bathing the Lion

Do prozy Jonathana Carrolla ciężko jest podejść nie wiedząc wcześniej czego można się spodziewać. A i nawet gdy się wie i zna jego specyficzny sposób przedstawiania świata, może się okazać, że i tak zaskoczy.

,,Kąpiąc lwa" to mój powrót do Carrolla. Po dłuższej przerwie sięgnęłam. Muszę przyznać, że trudno mi jest ją ocenić. Historia, sama w sobie, jest interesująca.Oto pewnej nocy pięciorgu znajomych śni się ten sam sen. Nikt nie wie co może to oznaczać, choć każde z nich ma poczucie, że nadciąga coś co zmieni wszystko. Przede wszystkim jest bardzo nie równa. Są momenty kiedy fascynujący, magiczny, często surrealistyczny świat wciąga. Bawimy się domysłami. A są momenty, które najzwyczajniej w świecie, nudzą. Są wszystkie elementy charakterystyczne dla pisarza ale w bardzo stonowanej, spokojnej wersji. Nawet zakończenie takie jest. Jednak ten pozorny spokój budzi najwięcej emocji. Zmusza do pewnej refleksji i zadumy. Może oto chodziło?

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 51,4  cm - 2,2 cm = 49,2 cm

sobota, 31 października 2015

,,Czyściciel" Brett Battles


Tytuł oryginału: The Cleaner


Moim pierwszym wrażeniem było, że włączyłam telewizor i trafiłam na środek jakiegoś serialu sensacyjnego. Trwa któryś tam odcinek, stały widz zna bohaterów więc pewnych rzeczy mu się już nie tłumaczy. Sam wie z kontekstu a reszta musi się domyślać. Chociaż i tak tło nie jest aż tak ważne. Najważniejsza jest ta jednak sprawa, na której oparty jest akurat ten odcinek. Dlatego byłam bardzo zdziwiona gdy okazało się, że ,,Czyściciel" to pierwszy tom przygód Jonathana Quinna.

Nasz bohater jest agentem wynajmowanym do zadań specjalnych. Ma za zadanie ,,sprzątać" po akcjach tajemniczego biura: zaciera ślady, sprawia, że ciała znikają i nikt nie zadaje niewygodnych pytań. Ostatnie zadanie jednak się komplikuje (a jakże!) a Quinn zostaje wciągnięty w aferę o zasięgu międzynarodowym.

,,Czyściciel" to idealna książka na leniwy wieczór. Sprawnie napisana sensacja, obfitująca w dramatyczne zwroty akcji, pościgi, śledztwa, mnóstwo krwi i strzelanin. Świetnie się to czyta dzięki wartkiej narracji. Przemieszczamy się wraz z bohaterami po całym świecie, mając tylko krótkie momenty na złapanie oddechu. Trochę poobijani i zziajani docieramy do finału, który (przynajmniej mnie) zaskoczył. Świetnie się bawiłam przy tej książce. Chętnie sięgnę po kolejne tomy cyklu aby uprzyjemnić sobie jesienno-zimowe wieczory.

czwartek, 29 października 2015

,,Krwawy doping" Maribel Medina

Tytuł oryginału: Sangre de barro

Sport wyczynowy, szczególnie gdy przynosi ogromne sukcesy budzi szacunek i podziw. Łączy społeczność, budzi poczucie wspólnoty. Rzadko jednak zastanawiamy się nad tym co dokładnie stoi za tak każdym osiągnięciem. Jak długą drogę zawodnik musiał przejść od bycia najlepszym w szkole, na podwórku do bycia najlepszym na świecie. Wielu sportowców, gdzieś po drodze uświadamia sobie, że jednak nie będą w stanie dorównać ubóstwianym idolom. Wtedy oprócz treningu pojawia się coś jeszcze - środki dopingowe, często za przyzwoleniem lub wręcz namową menadżerów, trenerów bądź lekarzy.

Wokół tego zagadnienia została osnuta fabuła powieści ,,Krwawy doping". Lekarka sądowa wraz z agentem Interpolu badają sprawę śmierci sześciu młodych sportsmenek. Pozornie nic nie wskazuje na doping ale takie nagromadzenie zgonów wśród młodych osób zaczyna budzić wątpliwości. Bohaterowie stopniowo próbują przeniknąć panującą zmowę milczenia i dotrzeć do jądra. Nie będzie to łatwe bo staną do walki z na prawdę trudnym przeciwnikiem.

,,Krwawy doping" to sprawnie napisany thriller rozgrywający się w środowisku sportowym. Ciekawy temat, nieźle rozpisana intryga, mroczny klimat oraz możliwość przeniknięcia za kulisy wielkich zwycięstw - wszystko to może zapewnić całkiem satysfakcjonującą lekturę. Przyczepię się jednak do finału - spodziewałam się więcej. Chciałam czegoś mocniejszego.

wtorek, 27 października 2015

,,Wyznania" Anita Shreve

Tytuł oryginału: Testimony

Dawno nie zmyliła mnie tak bardzo okładka. Przyznaję, że spodziewałam się lekkiej opowieści na wieczór. Zamiast tego musiałam się z mocną opowieścią o nastoletnim wybryku. Autorka zafundowała nam bardzo mocne wejście. Już na pierwszych stronach musimy się zmierzyć z ,,incydentem" - stosunkiem trzech chłopców z jedną czternastoletnią dziewczynką. Zdarzenie to bardzo mocno wpłynie na życie wielu osób. Kilka osób nie wyjdzie z tego bez szwanku, nie obejdzie się i bez tragedii. Wyjdzie na jaw, że u podstaw zajścia leżał alkohol ale, jak czas pokaże, prawdziwe motywy są poważniejsze i lepiej ukryte.

,,Wyznania" to mocna, dosadna opowieść. Szokuje i daje do myślenia. Fakt, mocno koncentruje się na piciu alkoholu wśród młodzieży ale nie to, przynajmniej w przypadku jednego z bohaterów, to był tylko skutek a nie przyczyna. Przede wszystkim jak łatwo osobisty egoizm jednej osoby może zrujnować życie innych. Zburzyć bezpieczne miejsca oraz zrujnować ciężko budowane plany i marzenia.

Powieść Anity Shreve wciąga. Stopniowo, dzięki zróżnicowanej narracji docieramy do prawdy. Poznajemy różne punkty widzenia na to samo zdarzenie. Wszystko to świetnie wpływa na klimat. Cały czas ma się wrażenie, że coś jeszcze musi się stać, że nie może się to tak prosto skończyć.

To dopiero moje pierwsze spotkanie z autorką ale wydaje mi się, że nie ostatnie. Polecam.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 53,1  cm - 1,7 cm = 51,4 cm

niedziela, 25 października 2015

,,Karbala" Piotr Głuchowski, Marcin Górka

,,Karbala" jest bardzo ciężką książką do ocenienia. Porusza kontrowersyjny temat uczestnictwa polskiego wojska w misji w Iraku. Już to budzi wątpliwości: Czy byliśmy na prawdę tam potrzebni? A może sami występowaliśmy z pozycji agresora? Przyznaję, że sama nie jestem pewna czy uważam za słuszne, że wtedy tam się znaleźliśmy. Jednak jak nie powinno się przenosić tych wątpliwości i niechęci na poziom walczących żołnierzy. Była to decyzja polityczna i osoby decydujące o wysłaniu wojska powinny być rozliczone. Bo to co zrobiły budzi przerażanie i niedowierzanie.

Autorzy w swoim reportażu, którego centrum stanowi bitwa o City Hall stopniowo budują tło. Zaczynają od przedstawienia okoliczności, motywów oraz sytuacji społeczno-politycznej,która zadecydowała o przeprowadzeniu operacji militarnych w Iraku. Nie ograniczają się jednak tylko do tego, prezentują także jak wyglądała armia polska w 2003 roku. Byliśmy słabo uzbrojeni, nieobeznani w realiach, niedoszkoleni. Większość była przekonana, że jedzie na ,,wojskowe wczasy": trochę objazdów, spokojna baza, przyjaźni i wdzięczni ludzie a przy okazji większe pieniądze. Nie spodziewali się przyjdzie stanąć im do prawdziwej, brutalnej walki.

W obliczu takiego kontekstu to co się wydarzyło w Karbali budzi szacunek. Grupa polsko-bułgarska nie poddała się. Stanęła do walki, która na pierwszy rzut oka jest przegrana. Walczyli, bronili, zabijali. Nie jest to opowieść jak z Sienkiewicza. To brutalna, krwawa, porażająca, bezwzględna walka, przesycona realizmem. Nie ma tu pięknych opisów, są flaki, krew, przekleństwa i świadomość, że działo się to na prawdę, podczas gdy w Polsce zastanawiano się czy  dotrze do żołnierzy śniadanie wielkanocne.

Przez prawie dekadę żyliśmy w nieświadomości. Byliśmy nie informowani o tym co rzeczywiście dzieje się w Iraku i Afganistanie. Jak wygląda nasz udział w misjach. Co oznaczają ,,drobne incydenty"? Autorzy nie zatrzymują się jednak tylko na samym udziale w misji. Pokazują także to co dzieje się z powracającymi. Rozwód, alkoholizm, depresja, leczenie psychiatryczne, stany lękowe. To norma. Wielu z ,,misjonarzy" nie umie poradzić sobie z tym co widziało i przeżyło a w Polsce nie czeka na nich też żadne wsparcie.

,,Karbala" to jedna z tych pozycji, które dobrze jest przeczytać aby móc wyrobić sobie opinię. Każdy ma prawo do innej, ale każdy powinien wiedzieć co stoi za pięknymi słowami polityków i dziennikarzy. Powinniśmy zdawać sobie sprawę jak wygląda sytuacja naszego wojska i że nawet współcześnie mogą oni toczyć bitwy i wychodzić z nich bez szwanku. Powinniśmy chwalić się bohaterami a nie chować ich jak wstydliwy sekret.

środa, 21 października 2015

,,Tamtego lata na Sycylii" Marlena De Blasi

Bardzo lubię książki o Włochach. Cenię w nich wymieszanie wszelkiego rodzaju doznań: smaków, zapachów. Trochę inaczej jest tutaj, chociaż początek tego nie zapowiadał. Rozpoczyna się od wędrówki Amerykanki przez Sycylię. Snuje ona opowieść o ludziach, miejscach, potrawach. Wszystko zmienia się gdy trafia ona do willi tajemniczej Toski. Miejsce to już od pierwszych chwil czaruje swoją wyjątkowością. Zamieszkują je przede wszystkim wdowy. Wszędzie jednak panuje specyficzna atmosfera tajemniczości. Bohaterka stopniowo odkrywa skrywanie sekrety słuchając dziejów właścicielki domu.

Tosca jako mała dziewczynka zostaje sprzedana do pałacu księcia. Nie zdaje sobie jeszcze wtedy sprawy jak bardzo to zaważy na jej życiu. Zdobędzie wiedzę, wykształcenie ale przede wszystkim zakocha się w księciu Leo. Na drodze ich miłości stanie wszystko: pochodzenie, wiek, status rodzinny (on ma żonę) a także sycylijska mafia.

,,Tamtego lata na Sycylii" zawładnęło mną całkowicie. Dałam się porwać tej niebanalnej historii na najdalszy zakątek Włoch gdzie panują specyficzne reguły a bieda mieszała się z bogactwem. Z ogromną ciekawością czytałam o walce Lea by zmienić panujące reguły za co przyszło mu zapłacić najwyższą cenę, o Tosce, która musiała odkryć samodzielnie swoją siłę i powołanie. Cały czas czuło się klimat silnych, małomównych ludzi dla których honor jest bardzo ważny.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 55,2  cm - 2,1 cm = 53,1 cm

poniedziałek, 19 października 2015

,,Nim nadejdzie mróz" Henning Mankell

 Tytuł oryginału: Innan Frosten

Do sięgnięcia po powieść skłoniła mnie informacja o śmierci Henninga Mankella. Chciałam się w pewien sposób pożegnać z pisarzem. Paradoksalnie, w moich rękach znalazła się jednak z ostatnich części cyklu o komisarzu Wallanderze. Trudno opędzić się od myśli, że jednocześnie żegna się z nimi dwoma.

,,Nim nadejdzie mróz" rozpoczyna się pod koniec lata 2001. Linda, córka Wallandera kończy szkołę policyjną i wkrótce ma rozpocząć pracę na posterunku ojca. Wtedy to Ystad wstrząsa seria tajemniczych zdarzeń: palą się zwierzęta, pojawiają się zaginieni ludzie, inni giną w brutalny sposób. Wszystko w jakiś tajemniczy sposób łączy się ze starymi przyjaciółmi młodej kobiety. A ona sama znajdzie się w centrum zdarzeń.

Wprowadzenie Lindy to podmuch świeżego powietrza w dobrze znanym cyklu. Wnosi ona mnóstwo dynamiki, młodzieńczej brawury, ciekawości. Podobnie jak ojciec działa nieszablonowo twardo dążąc do ujawnienia prawdy. To ona wysuwa się na pierwszy plan a Wallandera obserwujemy tylko z boku, pozwalając mu zmierzać w stronę upragnionego spokoju. Zostaje tylko sprawa, z którą muszą się zmierzyć. Zagmatwana, dziwna, nie pasująca do innych ale w pewien sposób zwiastująca demony, które mają wkrótce się uwolnić.

Żałuję, że nie powstały kolejne tomy opowiadające o Lindzie-policjantce. Z ogromną przyjemnością można by obserwować jej rozwój i zmagania z legendą ojca. Cóż.. nie powstały i mam nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł ten stan zmieniać. Klimatu Mankella - mrocznej, groźnej, złowrogiej Szwecji nikt nie będzie w stanie odtworzyć, więc po co to psuć.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 58,4 cm - 3,2 cm = 55,2 cm

niedziela, 18 października 2015

,,A na imię jej będzie Aniela" Marcin Wroński

Marcin Wroński w trzecim tomie opowieści (jakoś nie pasuje mi tutaj określenie ,,przygód") o komisarzu Maciejewskim serwuje nam zagadkę kryminalną rozpisaną na lata. Wszystko zaczyna się z pozoru banalnie, zabójstwem dziewczyny we wrześniu 1938. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszcza, że sprawa ta będzie się ciągnąć przez okres całej wojny. Co roku w podobnych okolicznościach będzie ginąć kolejna młoda kobieta. Jedynie wytrwałość i ,,ośli" upór Maciejewskiego sprawi, że zbrodnia nie zniknie w wojennej zawierusze a zabójca musi liczyć z faktem, że nie pozostanie bezkarny.

Lubię kryminały Wrońskiego za ich specyficzny klimat. We wcześniejszych dało wyczuć nostalgiczną nutę tęsknoty, za wielokulturowym, mrocznym Lublinem z jego kawiarniami, bramami. Miastem pełnym tajniaków, szpicli nad którym jednak czuwa policja z Maciejewskim na czele. Tutaj na początku także powraca dobrze znana atmosfera. Szybko jednak wszystko ulega zmianie. Wybucha wojna, wkraczają Niemcy. Śledztwo, układy, znajomości, utarty rytm znika. Gdzieś cały czas czai się zagrożenie. Nawet pozornie bezpieczna posada nie pozwala uniknąć ryzyka. W powietrzu wisi nie do końca wypowiedziane zagrożenie. Każdy ze znanych nam doskonale bohaterów będzie musiał dopasować się do panujących reguł. Nie można stać w miejscu bo rzeczywistość wszystko zmieniła.

Z ogromnym zafascynowaniem śledziłam jak zgrabnie a zarazem dobitnie Wrońskiemu udało się przedstawić na tle rozciągniętego i skomplikowanego śledztwa zbudować obraz podbitego miasta. Stworzył nie tylko kryminał ale i niezłą powieść społeczno-historyczną. Trochę mroczną, duszną jednak niezwykle wciągającą.

p.s. WYZWANIE 2015 - W tytule jest imię

czwartek, 8 października 2015

,,Wieczność bez Ciebie" Bożena Gałczyńska- Szurek

Malowniczy Zamość staje się areną, na której rozgrywają się niezwykłe zdarzenia. W trakcie upalnego lata do miasta zjeżdżają pozornie przypadkowi ludzie. Dosyć szybko wychodzi na jaw, że łączy ich zaproszenie na ślub hrabiego Adama Sokolskiego z młodą prawniczką, Kamilą Guzik. Los jednak nie sprzyja młodym. Tuż przed zaślubinami w miejscowym hotelu zostaje znaleziony martwy wuj pana młodego. Wszystko wskazuje na morderstwo. Będzie to dopiero pierwszy kamyk, prawdziwa lawina zdarzeń ma dopiero nastąpić.

,,Wieczność bez ciebie" jest niewątpliwie interesującą pozycją. Posiada wciągającą fabułę, ciekawych bohaterów, rozgrywa się w pięknym mieście, które tutaj zostało wspaniale sportretowane. Jednak nie to decyduje o tym, że dałam się porwać tej powieści. Przede wszystkim uderzył mnie klimat. Bardzo nastrojowy, tajemniczy, budzący tęsknotę za spokojem i urokiem prowincji. Z jednej strony policyjne śledztwo, terminy gonią, oprócz tego przygotowania młodych do ślubu - wydaje się, że powinno temu towarzyszyć nerwowość, szaleństwo, pośpiech. Nie było tu tego i szczerze mówiąc, nie odczuwałam ich braku.
Czułam się jakbym czytała powieść z innej epoki. Autorka, nie wiem czy zamierzenie czy podświadomie, nawiązuje do powieści z początku XX wieku. Tak samo jak tam jest wielka miłość, mezalians i tajemnice rodzinne. Czyta się to bardzo przyjemnie, choć w paru miejscach raziły mnie powtórzenia i niektóre zwroty. Są to jednak detale, które nie wpłynęły znacząco na niezwykłą atmosferę panującą w opowieści.

środa, 7 października 2015

,,Legendy miejskie" Mark Barber

Tytuł oryginału: Urban Legends Uncovered

Zacznę nietypowo, od historii, którą usłyszałam na pierwszym roku studiów (dosyć dawno temu). Akcja rozgrywa się w Krakowie, w pewnym znanym klubie - nazwę jednak sobie daruję. Koleżanka koleżanki postanowiła wybrać się na studencką imprezę ze znajomymi. Przy barze wpadł jej w oko chłopak. Od słowa do słowa, spodobali się sobie, dobrze im się gadało. Wtedy on zaproponował, żeby poszła z nim do jego mieszkania. Dziewczyna wykręciła się ale obiecała, że jeszcze się spotkają. Następnego dnia rano wstała w okropną, bolesną wysypką na całym ciele. Pospiesznie udała się do lekarza. Ten niestety, pierwszy raz miał z czymś takim do czynienia, kazał jej więc wykonać cały szereg badań. Wynik okazał się przerażający. Takie uczulenie może powodować tylko tzw. ,,trupi jad". Dziewczyna była wstrząśnięta. Wtedy sobie przypomniała poznanego wieczór wcześniej chłopaka. Zdarzeniem zainteresowała się policja, która po wkroczeniu do jego mieszkania znalazła zwłoki kilku innych zamordowanych młodych kobiet. Nasza bohaterka miała być następną...

Znam jeszcze kilka innych legend, uwielbiam je słuchać,szczególnie gdy ktoś opowiada. Okres studiów był dobrym ku temu czasem. Akademik, uczelnia to ogromny tygiel, w którym mieszali się ludzie z każdej strony Polski a każdy znał jakąś niesamowitą opowieść.

,,Legendy miejskie" to zbiór właśnie takich niesamowitych historii. Czasem strasznych i przerażających, czasem śmiesznych, czasem ujawniających pierwotne lęki i obawy, czasem demaskujących naiwność oraz łatwowierność czy wręcz głupotę. Legendy miejskie funkcjonują w społeczeństwie od zarania dziejów, na pewno każdy zna kilka i może nawet nie zdaje sobie sprawy, że coś co zdarzyło się ,,koledze kolegi" jest fikcją. Tomik ten oprócz prezentowania tych opowieści, także je demaskuje. Ujawnia ich źródło i udowadnia, że tak na prawdę strach ma wielkie oczy.

Świetna pozycja, zapewnia doskonałą rozrywkę i anegdoty, które kiedyś samemu będzie można opowiadać jako ,,prawdziwe".

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 60,6 cm - 2,2 cm = 58,4 cm

poniedziałek, 5 października 2015

,,450 stron" Patrycja Gryciuk

Wyobraź sobie, że jesteś znanym, popularnym pisarzem. Wyobraź sobie, że Twoje książki są rozchwytywane jak świeże bułeczki. Właśnie czekasz na wydanie najnowszej gdy okazuje się, że ktoś już wcześniej poznał i zdublował Twój pomysł wydając swoją powieść. Najgorsze jednak, że ta przenosi się do rzeczywistości. To co miało być tylko fikcją literacką staje się prawdą. A Ty stajesz się .. no właśnie ofiarą? świadkiem? podejrzanym?

,,450 stron" to wciągające literackie wariactwo. Dwie powieści, jeden temat i seria zabójstw. Wszystko jest tam możliwe, trudno jest nakreślić wyraźne granice oddzielające to co zmyślone od rzeczywistości. Zagadki, tajemnice, policyjne i prywatne śledztwa, dodatkowo zafundowano mam lekką historię miłosną z dylematem na temat różnicy wieku. Normalnie jestem przeciwna krótkim rozdziałom, tutaj jednak świetnie się sprawdziły stopniowo budując napięcie i tworząc oryginalną strukturę powieści opartej na krótkich zwięzłych migawkach. Stopniowo odsłaniane są coraz bardziej zaskakujące szczegóły, sprawiając, że ma się ochotę na więcej. Niestety, słabiutko w zestawieniu z całością wypadł finał. Jest tylko poprawny. Szybko zakończono akcję budowaną bardzo skrupulatnie, wręcz ucięto w kilku zdaniach. Cóż, liczyłam na dużo więcej.

Dopiero odkrywam młodych polskich pisarzy. Już przekonałam się do rodzimych kryminałów, z ogromnym dystansem jednak odnoszę się do powieści obyczajowych. Powieść Patrycji Gryciuk plasuje się gdzieś w połowie tej skali. Z jednej strony mamy całkiem nieźle zarysowany thriller przykuwający uwagę już od pierwszej strony, z drugiej - autorka tak dużo miejsca poświęciła na historię Wiktorii i Młodego, że trudno nie traktować tego jak obyczajówki, czy wręcz romansu. Całość jest jednak całkiem zgrabnie spleciona. Dobry przykład literatury rozrywkowej.

niedziela, 4 października 2015

,,Instytut młodych naukowców" Matthew Pearl

Dzisiaj z każdej strony słychać głosy zachęcające do podjęcia studiów na kierunkach i uczelniach technicznych. Młodych ludzi kusi się obietnicą świetnego wykształcenia a przyszłości możliwościami znalezienia dobrej pracy. Studia techniczne mimo, że trudne i wymagające posiadają odpowiedni prestiż i renomę. Dziś nieprawdopodobnym wydaje się być, że kiedyś można inaczej na nie patrzono. Ba, uważano, że kształcenie techniczne jest niepotrzebne i niebezpieczne. O takim właśnie momencie w historii opowiada powieść ,,Instytut młodych naukowców".

Akcja rozgrywa się w II połowie XIX wieku w Bostonie. Przed czterema laty został tam utworzony Instytut Technologiczny, uczelnia mająca na celu kształcenie inżynierów. Teraz bramy uczelni ma właśnie opuścić pierwszy rocznik absolwentów. Jak zawsze bywa z każdą nowością, także Instytut nie cieszy się popularnością. Zdaje się być hybrydą, dziwnym tworem zbędnym i niepotrzebnym, łamiący ustalony schemat nauczania. Dodatkowo złej sławy dodają mu dziwne zjawiska zagrażające mieszkańcom Bostonu, które ktoś celowo prowokuje aby zdyskredytować instytut. Grupa Technologów (jak sami się nazywają) postanawia rozwiązać zagadkę i uratować szkołę.

Powieść Matthew Pearla może na wstępie przerazić. Trochę ponad 600 stron tekstu. Jednak bardzo szybko przestaje zauważać się te wymiary. Dziewiętnastowieczny Boston wchłania. Czujemy jego atmosferę - miasta studentów, pełnego szaleństw młodości i pędu w stronę nauki, wzajemnej rywalizacji między Harvardem i rodzącym się MIT (trochę jak w Krakowie, odwieczna rywalizacja AGH z UJ), gdzie dodatkowo mamy przerażającą tajemnicę. Przyjemnie czytało się o dochodzeniu do prawdy, nakreślone na tle nauk inżynierskich, które są jeszcze w powijakach. Na szczęście wszystko jest prosto wytłumaczone tak aby nawet laik zrozumiał o co naprawdę chodzi.

,,Instytut młodych naukowców" to przyjemna powieść przygodowa umieszczona w konkretnych warunkach historycznych. Daje nam poczuć ducha epoki, jednocześnie nie zanudzając. Jeśli ktoś lubi takie połączenia znajdzie tu wszystko to co najlepsze: wartką akcję i dbałość o realia.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 65,0 cm - 4,4 cm = 60,6 cm

wtorek, 29 września 2015

,,Zimne. Polki, które nazwano zbrodniarkami" Marek Łuszczyna


Przyjęło się, że kobiety to słaba płeć. Delikatne, wrażliwe, opiekuńcze - takie powinny być. Co jednak można o nich powiedzieć, gdy stają się zbrodniarkami, odpowiedzialnymi za cierpienie lub śmierć innych ludzi? Pięć sylwetek takich właśnie kobiet przybliża w swoim reportażu Marek Łuszczyna. Każda z nich ma na sumieniu śmierć kogoś innego - albo sama zabiła albo jej działania do tego doprowadziły. Autor próbuje naszkicować tło, które doprowadziło do popełnienia zbrodni. Zaczyna mocno, od stalinowskiej działaczki, Julii Brystyngier. Budowała ona aparat bezpieczeństwa, torturowała i nadzorowała tortury żołnierzy (w tym generała Emila Fieldorfa Nila), prześladowała kościół. Pod koniec życia miała się nawrócić i przyjąć chrzest.

Potem jednak reportaż przybiera tendencję spadkową. Kolejne bohaterki dobrane są według dziwnego klucza. Czasem nie do końca można zrozumieć dlaczego akurat one tutaj się znalazły. Trochę rozmywa się, główna idea, która (najprawdopodobniej) przyświecała autorowi. Momentami przeszkadza także styl: połączenie gawędy z reporterskim skoncentrowaniem na faktach.

Tomik reportaży ,,Zimne" niewątpliwie jest ciekawy i porusza dotąd jeszcze nie zbadane obszary naszej historii. Przede wszystkim pokazuje losy kobiet zagubionych, znękanych, zmuszonych przez rzeczywistość do aktu najwyższego okrucieństwa (pomijam Brystyngier). Patrząc z perspektywy czasu, próbujemy zrozumieć ich zachowanie i decyzje oraz znaleźć usprawiedliwienie ich działań. Nie zawsze się da. Wartko sięgnąć i samemu znaleźć własne odpowiedzi na pytania, które się nasuwają.

p.s. WYZWANIE 2015 - Oparta na prawdziwej historii

niedziela, 27 września 2015

,,Lebensborn" Jo Ann Bender

Tytuł oryginału: Lebensborn

Druga wojna światowa nadal skrywa przed nami wiele tajemnic. Wiemy sporo o eksperymentach jakie prowadzili naziści, o ich projektach, ideologii. Są jednak takie obszary, które nadal budzą zdziwienie, oburzenie i wydaje się być nieprawdopodobnym, że w XX wieku ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł. Jednym z takich projektów był ,,Lebensborn". Inicjatywa ta miała na celu stworzenie i wyhodowanie idealnej rasy panów.

Powieść Jo Ann Bender o tym właśnie tytule dosyć luźno traktuje to zagadnienie. Oczami osiemnastoletniej Francuzki obserwujemy najpierw okupację jej rodzinnego miasteczka przez Niemców a potem sam ośrodek Lebensbornu. Dziewczyna zostaje tam wysłana po tym jak zachodzi w ciążę w wysoko postawionym funkcjonariuszem SS.

Obraz wojny jest bardzo złagodzony i przedstawiony trochę powierzchownie. Pojawia się kilka dramatycznych epizodów ale większość fabuły mogłaby rozegrać się gdziekolwiek i kiedykolwiek. Sporo miejsca poświęcone jest na rozważania głównej bohaterki, z których (niestety) nic nie wynika. Fabuła nie jest zbyt zagmatwana czy skomplikowana, wszystko w większości opiera się na utartych schematach. Całość czyta się jednak dość sprawnie, ma kilka interesujących momentów ale jednak jest to książka na jedno popołudnie. Łatwo można przeczytać i szybko zapomnieć.

P.s. WYZWANIE 2015 - Akcja rozgrywa się podczas wojny

piątek, 25 września 2015

,,Przebudzenie" Stephen King

Tytuł oryginału: Revival

Trochę minęło od czasu kiedy czytałam Stephena Kinga w typowo horrorowym wydaniu. Zdecydowanie wolę jego trochę nostalgiczne opowieści z lekkim dreszczykiem w tle. ,,Przebudzenie" początkowo wpisuje się w ten klimat. Mamy tutaj leniwie rozwijającą się opowieść byłego rockmana. Jednak cały czas przebija się nie do końca wypowiedziane: coś musi się stać. Opowieść rozłożona jest na lata (zaczyna się w spokojnych latach sześćdziesiątych, by zakończyć się mocno współcześnie), przechodzi przez wszystkie etapy i zakręty.

Kilkuletni Jamie Morton spotyka pastora Jacobsa pewnego letniego dnia. Nie wie, że ta znajomość zaważy bardzo mocno na jego życiu. Pastor jest młody, ma uroczą żonę i synka. Wszystko zmienia się jednak w dniu gdy tragicznie giną. Duchowny traci wiarę, pełen żalu i bólu wypowiada swoje ostatnie Straszne Kazanie i opuszcza maleńką mieścinę. Jamie i Jacobs w trakcie swojego życia, jeszcze wielokrotnie się spotkają. A finał będzie przerażający.

Coraz bardziej podoba mi się ,,późny King". Coraz bardziej lubię tego faceta, który zamiast straszyć i zniesmaczać więcej miejsca poświęca OPOWIEŚCI. Fakt, przebija się z niej dojrzały mężczyzna w jesieni życia tęskniący za najlepszymi latami ale przynajmniej mi to nie przeszkadza. Lubię tę mroczną i pesymistyczną atmosferę, która mimo wszystko nie jest przytłaczająca. Historia płynie w swoim tempie a my razem z nią. Dopiero przed finałem przyspiesza i zaskakuje. Czy mocno? To pozostawiam indywidualnej ocenie.

środa, 23 września 2015

,,Arabska żona" Tanya Valko

Dotarłam do końca, chociaż nie było łatwo. Tanya Valko chciała w swojej powieści przedstawić prawdziwe, wstrząsające oblicze mieszanego, polsko-arabskiego małżeństwa. I w pewien sposób jej się to udało. Wcisnęła w jedną (dość obszerną) książkę taką ilość zła, chamstwa, przemocy, że powstała dosyć ciężko strawna papka. Wiele elementów tutaj nie gra i razi. Zaczynając od głównej bohaterki, tytułowej arabskiej żony.

Dorota ma osiemnaście lat gdy w Polsce przypadkowo poznaje libijskiego doktoranta, Ahmeda. Wydarzenia od tego momentu rozgrywają się w ekspresowym tempie: wielka miłość, ciąża, ślub, narodziny córki. Po kilku latach decydują się na przeprowadzkę do Libii. To tam ma rozegrać się wielki dramat kobiety, którego pierwsze oznaki ujawniły się już w ,,polskim etapie".

Dorota reprezentuje typ ludzi, których szczerze nie cierpię i staram się unikać jak ognia. Taka stereotypowa (wybaczcie) blondyna, trochę ciele, które gdzie się postawi tam zostanie. Jej zachowania i zaślepienia, nawet przy najszczerszych chęciach, nie da się tłumaczyć miłością do męża i córek. Przez większość czasu wykazuje się totalnym brakiem zdrowego rozsądku. Jest leniwa, głupia, nie wykazuje chęci poznania i zrozumienia kraju, w którym przyszło jej żyć. A potem płacz i zgrzytanie zębów. Nie bronię Ahmeda, ta postać jest zła do szpiku kości. Jednak dla Doroty nie umiem znaleźć współczucia. Jej zachowanie przeczy samo sobie. Najbardziej dobitny przykład: jej mąż gwałci swoją siostrę. Bohaterka to widzi. Co dalej? Przez jedną stronę ma dylemat a potem serwuje nam opowieść jakim on jest cudownym kochankiem i jak wspaniały mają seks. Przecież ma się ochotę chwycić ją za blond kudły i walnąć. Może przejrzałaby na oczy.

Jestem zdecydowanie na nie. Nawet jeśli powieść powstała na postawie prawdziwych, tragicznych historii w takiej formie jest dla mnie nie do przyjęcia. Głupota bohaterów razi i niewiele uczy. Kultura arabska występuje w tle w znikomej formie. Więcej uprzedzeń, stereotypów niż realiów. Dramaty zostały spłycone i przedstawione na poziomie programów ,,Dlaczego ja?", ,,Trudne sprawy". Całość jest niczym tabloidowa papka. Raczej nie planuję sięgnąć po kolejne tomy. Szkoda mi czasu i nerwów na czytanie takich bzdur.





p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 70,3 cm - 5,3 cm = 65,0 cm

czwartek, 17 września 2015

,,Bądź zdrowa, Lizbono" Ana Veloso

Tytuł oryginału: Lebwohl, Lisboa

Czasem trudno jest sobie wyobrazić jakie nasze czyny mogą nieść konsekwencje. Czasem nie myśli się o tym, że jak nasze działania zmieniają życie innych. Tak było w przypadku wielkiej i prawdziwej miłości Juju i Fernanda. Od dziecka wiedzieli, że łączy ich coś wyjątkowego. Zdawali sobie również sprawę, że nigdy ich uczucie nie będzie mogło się urzeczywistnić. Dzieli ich zbyt wielka przepaść społeczna. Ona pochodzi z bogatej rodziny, on jest biednym chłopem, a taka różnica klasowa w Portugalii, na początku XX wieku jest nie do przeskoczenia. Młodzi muszą zostać rozdzieleni aby mogła rozegrać się ich historia.

,,Bądź zdrowa, Lizbono" to wielopokoleniowa saga rodzinna rozpoczęta w 1900 roku. Na przestrzeni prawie całego XX wieku obserwujemy Juju i Fernanda a potem koleje losu ich rodzin. Usiane są one zarówno wielkimi radościami, smutkami, poprzetykane tajemnicami i wstydliwymi prawdami, poznaczone cierpieniem i okraszone miłością i nadzieją, czasem okryte zasłoną obojętności i zazdrości. Wszystko to nakreślone jest na tle zmieniających się burzliwych dziejów Portugalii XX wieku. Widzimy dwie wojny, powstanie i upadek reżimu Salazara, rozpad portugalskiego kolonializmu. Całość napisana jest w piękny, czasem  dramatyczny, czasem nostalgiczny sposób. Aż nie trudno oderwać się od lektury.

Polecam gorąco.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 73,2 cm - 2,9 cm = 70,3 cm

wtorek, 15 września 2015

,,Seriale. Przewodnik Polityki Krytycznej"

Na zmianę z czytaniem książek oglądam seriale. Teraz w prawdzie już dużo mniej niż kilka lat temu, ale oglądam. Seriale to nie tylko dobra rozrywka na wieczór gwarantująca godzinę relaksu. Obecnie wiele wymaga wiele wysiłku intelektualnego, spostrzegawczości, zwraca uwagę na ważne kwestie społeczne, kulturalne czy polityczne jak również uczy i edukuje. Serial, szczególnie, taki emitowany w ogólnie dostępnej telewizji, ma dużo większy zasięg niż książka, czasopismo czy sam film.

Wydany w 2011 ,,Przewodnik Krytyki Politycznej. Seriale" bardzo szczegółowo analizuje ten fenomen. Koncentruje się na kilku popularnych (Friends, House, True Blood, Z Archiwum X) czy kontrowersyjnych pozycjach (Słowo na L, Big Love), zahaczając nawet o nasze podwórko (Świat według Kiepskich). Omawiane są społeczne odniesienia, wpływ na widza, stopniowe złagodzenie czy wręcz zmianę światopoglądu (najlepszym przykładem są wątki homoseksualne, które znacznie straciły swoją kontrowersyjną wymowę). Autorzy próbują dojść do meritum zagadnienia, wyjaśnić dlaczego akurat serialowi bohaterowie tak poruszają wyobraźnie, gdzie tkwi istota. Nie ma na to jednej, dobrej odpowiedzi. Ile głosów, tyle opinii.

Ważna pozycja dla każdego serialomaniaka. Warto jednak zauważyć, że pewne kwestie już teraz uległy przedawnieniu. Pewne seriale zakończyły się, w innych bohaterowie ewoluowali w innym kierunku, po za tym pojawiły się nowe tytuły, które na nowo ustawiły karty, zmuszając do nas do przesunięcia swoich granic postrzegania. Wiele kwestii stało się oczywistymi. A to tylko okres pięciu lat. Na pewno niezwykłym przeżyciem będzie spojrzenie na szklany ekran za kolejne kilka.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 75,5 cm - 2,3 cm = 73,2 cm

poniedziałek, 14 września 2015

,,Ponieważ Cię kocham" Guillaume Musso

Tytuł oryginału: Parce que je t'aime

Jeden samolot a w nim trzy całkowicie inne, obce osoby. Marc wracający do domu z cudownie odnalezioną córką, Alyson - dziedziczka fortuny, zmagająca się z wewnętrznymi demonami i Evie - nastolatka, pałająca żądzą zemsty. Trzy różne historie, trzy różne problemy. Ich zetknięcie będzie wstrząsem dla każdego. Wspólnie będą musieli zmierzyć się z tym co dla nich jest najtrudniejsze - własną przeszłością i zdecydować jaką podejmą decyzję na przyszłość.

Przypadek sprawił, że czytałam tę książkę w trakcie podróży samolotem. Wracałam do domu i lektura miała mi pomóc skrócić czas lotu. I wszystko było dobrze póki byłam na pokładzie. Przyjemna, nie specjalnie skomplikowana i napisana prostym językiem opowieść idealnie spełniała swoje zadanie. W ciągu dwóch godzin pochłonęłam ok. 80% książki. Schody zaczęły się gdy wysiadłam. Odłożyłam na bok powieść i jakoś nie czułam potrzeby wracania. Nie interesowało mnie zakończenie, sama fabuła też nie buchała napięciem i emocjami. Temat przyznaję ciekawy ale wszystko jakieś, takie ... płaskie, jednowymiarowe. Niespecjalnie można odczuć te emocje, które mają targać bohaterami, nawet nie bardzo ich poznajemy. Wszystko skoncentrowane jest na jednym, uproszczonym epizodzie. Dotarłam do końca tylko dlatego, że nie lubię pozostawiać niedoczytanych książek.

Dobra do czytania w środkach komunikacji miejskiej. Taka na raz - przeczytać i zapomnieć.

niedziela, 13 września 2015

,,Serce to samotny myśliwy" Carson McCullers

Tytuł oryginału: The Heart is a Lonely Hunter

Południe Stanów Zjednoczonych Ameryki, koniec lat 30-tych XX wieku. W małym, nienazwanym miasteczku żyło dwóch głuchoniemych. Żyli razem spokojnie i całkiem szczęśliwie aż do momentu gdy jeden z nich został oddany do zakładu na leczenie. Drugi, John Singer, opuszcza wspólny dom by zamieszkać w wynajętym pokoju. To stanie się punktem zwrotnym w zarówno jego życiu, jak i w życiu kilku, różnych osób: czarnego lekarza, komunistycznego bojownika o równość pracowników, nastolatki zakochanej w muzyce i lokalnego barmana. Każdy z bohaterów zmaga się z wieloma trudnościami, nosi w sobie mnóstwo przemyśleń, planów. Dopiero pojawienie się głuchoniemego spowoduje, że znajdą one swoje ujście. Singer stanie się ich powiernikiem i najwierniejszym ,,słuchaczem". Bohaterowie przychodzą i zrzucają przed głuchoniemy swoje problemy, nie zauważając jego życia i kłopotów.

,,Serce to samotny myśliwy" to przejmująca opowieść o samotności pośród ludzi, niezrozumieniu, braku akceptacji. Gdzieś w trakcie lektury nasunęła mi się refleksja na temat współczesnych stosunków społecznych. Media społecznościowe umożliwiają nam przede wszystkim podkreślanie siebie, więc to  robimy. Gadamy, piszemy, publikujemy o sobie - ale wielu z nas nie słucha. Nie interesujemy się innymi ludźmi. Traktujemy ich powierzchownie, bazując na własnych wyobrażeniach a nie prawdziwej znajomości. Tacy sami są bohaterowie: skoncentrowani na sobie, szczęśliwi, że ktoś ich ,,słucha" czują się zwolnieni z tego samego.

Powieść wystawia smutną i tragiczną cenzurkę stosunkom międzyludzkim. Gorzką pigułką jest dla nas świadomość, jak wielkimi jesteśmy egoistami. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że gdzieś w ludzkości tli się jeszcze iskierka dobra i zrozumienia.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 78,0 cm - 2,5 cm = 75,5 cm

środa, 9 września 2015

,,Ludzie księgi" Geraldine Brooks

Tytuł oryginału: People of The Book

Pięciusetletnia, zaginiona hagada (żydowski zbiór opowieści) odnajduje się w zbombardowanym, ogarniętym wojną Sarajewie w 1996 roku. Do zbadania jej autentyczności i prześledzenia jej dziejów zostaje oddelegowana australijska specjalistka Hanna Heath. Kobieta stopniono wgłębia się w szczegóły, pozwalające prześledzić koleje losu bezcennego manuskryptu. Był on ważny dla wielu osób na przestrzeniu wieków. I to właśnie o tych ludziach, ,,ludziach księgi" opowiada powieść. Pokazuje ich losy, motywacje jakimi się kierowali, działania jakie podejmowali.

Geraldine Brooks zainsspirowała się atentycznym losem sarajewskiej hagady by na tej podstawie stworzyć fascynującą opowieść przemierzającą czas i przestrzeń. Razem z bohaterką powoli i stopniowo odkrywamy dzieje księgi, zanurzamy się w jej tajemnice, obserwujemy jej wpływ na ludzi. Świetnie nakreślone tło społeczne i historyczne pozwala wiele zrozumieć z wzajemnych stosunków wielkich religii: judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Nie mniej ważne jest to w jaki sposób został nakreślony wątek obyczajowy - delikatnie ale dotykający ważnych problemów poszukiwania własnej tożsamości, zrozumienia i miłości.
Świetna książka, która na pewno przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom powieści o książkach, jak również amatorom historii.

niedziela, 6 września 2015

,,Morfina" Szczepan Twardoch

Jest Konstantym Willemannem, nie lubi koni, wojny, jest synem szalonej matki i okaleczonego ojca, jest mężem Heleny i ojcem Jureczka. Jest kochankiem Sali, pierwszym mężczyzną Igi, przyjacielem Jacka. Przede wszystkim jest jednak NIKIM, śmieciem, (wybaczcie) dupkiem, próbującym tak lawirować przez życie aby przejść przez nie jak najłatwiej. Nie interesuje go praca, rodzina tylko wtedy gdy jest dobrze, deklaruje się Polakiem ale nie rozumie celu poświęcenia i walki w przegranej już wojnie. Nuda i przypadek prowadzi, że zostaje wplątany w akcje wywiadowcze.

,,Morfina" łamie schematy mówienia o II wojnie światowej. Przecież zawsze Polacy, Warszawiacy byli waleczni, bohaterscy, oddani Ojczyznie. Szpieg i wywiadowca taki jak Hans Kloss. Jeśli znaleźli się zdrajcy byli szybko likwidowani. A tutaj nagle pojawia się bohater na miarę Konstantego. Ktoś, kogo nie można lubić, nie można szanować, nie można nawet tolerować. Mimo to jego spojrzenie na wrzesień i październik 1939 roku wciąga. Patrzymy na inne miasto. Na zgwałconą Warszawę, do której dopiero wprowadzają się Niemcy. Na miasto, które jeszcze nie wie czego może się spodziewać, co będzie dalej. Patrzymy na przerażonych ludzi przez okulary groteski. Poznajemy karykaturalnych bohaterów nie przystających do wpajanych nam przez historię schematów. Nie ma dzielnych herosów, mądrych dowódców. Są tylko mali, zachłanni, zawistni, głupi ludzie.

Twardoch zafundował nam kubeł zimnej wody. Otrzeźwił. Zburzył święte cokoły i pokazał brud i zgniliznę tkwiącą pod nimi. A zrobił to genialnie wykorzystując komizm, groteskę i karykaturę. Wymieszał narracje abyśmy głowili się co jest prawdą a co ułudą. ,,Morfina" czasem przytłacza, oburza ale próbuje oczyścić od narosłych mitów rok  1939. Warto sięgnąć i samemu się z nią zmierzyć.

p.s. WYZWANIE 2015 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 82,1 cm - 4,1 cm = 78,0 cm