czwartek, 31 grudnia 2020

,,Sapere Aude II. cz.1" Małgorzata Sambor-Cao

Trochę minęło od momentu, kiedy czytałam pierwszą część serii ,,Sapere Aude" więc trochę z niepokojem sięgałam po leżącą od dawna na półce książkę. I chociaż ,,Sapere Aude II" jest bezpośrednią kontynuacją to bez problemu nawet po pięciu latach (!!!) można odnaleźć się w świecie wykreowanym przez Małgorzatę Sambor-Cao.

 Główny bohater, Michael van Horn zostaje odnaleziony. Jest zmaltretowany, wycieńczony, ledwie żyje. Jego ciało to jedna wielka rana, jedno wielkie złamanie. Zaczyna się nierówna walka o przywrócenie, albo raczej utrzymanie go przy życiu. Rodzina i przyjaciele dwoją się i troją by zapewnić mu opiekę jak i bezpieczeństwo. Ich wysiłki zdają się iść na marne bo wydaje się, że doszło do najgorszego - Michael van Horn został złamany psychicznie i poddał się, nie próbując nawet walczyć o własne życie.

Generalnie powieść koncentruje się na wychodzeniu Michaela z kryzysu w jakim się znalazł. Nie jest to w tym momencie powieść sensacyjna czy thriller, to raczej mocna powieść psychologiczna, skupiająca się na walce z samym sobą i traumą jakiej doświadczono. Głównym wrogiem Michaela nie są czający się i nadal obecni przestępcy ale on sam. Po traumatycznych doświadczeniach musi znaleźć siłę i motywację by w pierwszej kolejności zawalczyć o siebie a przez to o dalsze losy azyli, które zbudował. Tworzenie planu, co zrobić z ludźmi odpowiedzialnymi za porwanie i tortury, schodzi na dal ale nie zostaje całkowicie pominięty. Najpierw musi zostać stoczony dużo ważniejszy bój.

,,Sapere Aude II cz.1" stanowi pewnego rodzaju ważne interludium przed tym co dopiero ma nadejść. Pewne jest, że akcja potrzebowała zatrzymania, uspokojenia, nabrania dystansu oraz głębszego wniknięcia w przeszłość i teraźniejszość Michaela aby móc na nowo wystartować. Jestem ciekawa co będzie dalej więc nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć po kolejne części. Może tym razem szybciej niż po pięciu latach ;) 

 p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 54,5 cm - 2,1  cm = 52,4 cm.

 

,,Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w roku 1914" Christopher Clark


Tytuł oryginału: The Sleepwalkers. How Europe Went to War  in 1914

 Pewne uproszczone spojrzenie na I wojnę światową i jej przyczyny pokazuje jednoznaczny podział na Trójprzymierze i Trójporozumienie (Ententę). Ci pierwsi czyli Austro-Węgry, Niemcy i Włochy są jednoznacznie źli a ci drudzy, Wielka Brytania, Francja i Rosja określani są jako strona broniąca się. Nic bardziej mylnego.

,,Lunatycy" to monumentalne opracowania koncentrujące się na przyczynach wybuchu I wojny światowej. I chociaż zaczyna się od Serbii i Gavrilo Princapa to sięga dużo głębiej. Stara się omijać utarte poglądy i pokazuje jak bardzo skomplikowana była polityka międzynarodowa na przełomie XIX i XX wieku a szczególnie w pierwszej dekadzie XX wieku. Autor po kolei analizuje kolejne państwa należące do dwóch przeciwstawnych sojuszy, które wcale nie są tak jednolite i spójne jak chciałyby to pokazywać szkolne podręczniki. Europa początku XX wieku była kotłem, tykającą bombą w której interesy poszczególnych państw kłóciły się między sobą. Budowanie sojuszy nie miało wcale na celu budowania bloku przeciwko wrogowi, było raczej zgodne z utartym powiedzeniem , że ,,przyjaciół trzyma się blisko a wrogów jeszcze bliżej". Tak naprawdę nie można tutaj wskazać jednoznacznego agresora i prowodyra wybuchu wojny. Każde państwo miało swoje cele, które w ten sposób chciało zrealizować. Każde szukało sposoby jak wzmocnić i zabezpieczyć swoje strefy wpływów. Realnie każde było w jakiś sposób winne a dopiero po wojnie zwycięscy mogli na nowo, w ładniejszej i bielszej wersji pokazać przyczyny i wskazać kogoś jako winnego.

Praca Christophera Clarka jest niezwykła. Obfituje w mnóstwo szczegółów ale jednocześnie czyta się ją jak powieść. Zagłębiamy się w meandry polityki, krążymy wokół układów i układzików, wnikamy w formujące się spiskowe struktury. Dowiadujemy się więcej i więcej ale jednocześnie mamy poczucie, że nadal nic nie wiemy. Przyczyny wybuchu I wojny światowej to ogrom faktów, danych, depesz i not. Teraz, z perspektywy ponad 100 lat jeszcze bardziej zacierające się przez wspomnienia tych, którzy sami chcieliby się wybielić lub zrzucić winę na innych. Dlatego tym bardziej docenia się pracę Clarka, próbującego dotrzeć do źródła i obiektywnie spojrzeć na przyczyny konfliktu. Nie wskazuje on jednoznacznego winnego bo takiego tam nie ma. Jest szereg kroków, decyzji i działań, po części błędnych i impulsywnych ale sprawiających, że w sierpniu 1914 Europa zapłonęła.

środa, 30 grudnia 2020

,,Rozgrywka z sąsiadem" R.L.Mathewson


 Tytuł oryginału: Playing for Keeps

Haley i Jason od trzech lat mieszkają po sąsiedzku i raczej za sobą nie przepadają. Ona szuka spokoju, on rozrywki. Nawzajem tylko sobie działają na nerwy. Wszystko zmienia się w jednej chwili za sprawą ... pszczół. On odkrywa, że za zasłoną zahukanej okularnicy w sąsiadce można znaleźć wygadaną, dowcipną babkę, nadającą się idealnie na kumpla. Ona także odkryje, że podrywacz z sąsiedztwa jest rozsądnym, odpowiedzialnym przyjacielem. Zaczyna się przyjaźń, która jednoznacznie zmierza w zupełnie innym kierunku. Trochę zajmie jednak bohaterom uświadomienie sobie, że to co ich połączyło to zdecydowanie coś mocniejszego i dużo bardziej gorącego.

,,Rozgrywka z sąsiadem" pozytywnie mnie zaskoczyła. Oczekiwałam kolejnej głupiutkiej, skoncentrowanej tylko na seksie opowieści. Dostałam całkiem zabawnie i lekko napisaną komedię romantyczną. Chociaż od pierwszych stron dokładnie wiadomo jak potoczą się losy Haley i Jasona to przyjemnie, z uśmiechem na ustach obserwowało się kolejne ich perypetie. Oboje mają w sobie coś, co sprawia, że te postacie da się lubić i ciężko jest odłożyć książkę chociaż na moment zanim się ją ukończy. Idealna odskocznia: lekka, zabawna, romantyczna i nie pozbawiona ,,momentów". Ja potrzebowałam dokładnie czegoś takiego, żeby się zrelaksować więc z czystym sumieniem mogę polecić.

poniedziałek, 28 grudnia 2020

,,Gdzie śpiewają raki" Delia Owens

Tytuł oryginału:Where the Crawdads Sing 
 
Kya Clark już jako kilkuletnia dziewczynka dowiedziała się, że życie jest trudne i jeśli chce przetrwać nie może oczekiwać pomocy od ludzi. Porzucona najpierw przez matkę, potem rodzeństwo, zostaje sama z ojcem, który także po pewnym czasie zostawia ją na pastwę mokradeł. Dziewczynka obserwuje naturę i uczy się życia. Społeczność miasteczka traktuje ją jak dziwadło i ciekawostkę, nie próbując nawet wyciągnąć do niej pomocnej ręki. Zostają jej tylko mewy i otaczający ją świat mokradeł, który staje się jej domem, nauczycielem, schronieniem i jedynym oparciem. Świat samotności Kyi burzą dwaj mężczyźni. Jeden chce jej pomóc, drugi realizuje własne cele. Gdy ten drugi ginie w tajemniczych okolicznościach, w miasteczku zaczyna się przysłowiowe polowanie na czarownice, a jedyną podejrzaną jest Kya, Dziewczyna z Bagien.

,,Gdzie śpiewają raki" to powieść wyjątkowa. Bardzo nastrojowa, melancholijna, której rytm nadaje obserwowana natura. Wszystko tam przebiega w swoim rytmie, ma swoje przypływy i odpływy. Bohaterowie także wpasowują się w narzucone ramy. Jedni lepiej odnajdują się w świecie, gdzie panuje natura, inni próbują zakłócić ten porządek. Chyba najbardziej wyczuwalnym uczuciem, przebijającym się przez całą opowieść jest cisza samotności. Czasem jest ona przytłaczająca ale częściej otulająca, pokrzepiająca, zapewniająca spokój i przyjmująca z powrotem po wszelkich życiowych perturbacjach. Ludzkie sprawy, reguły narzucone przez społeczeństwo nie mają wstępu w ciszę bagien. Współczesność staje w opozycji do tego co dzieje się na bagnach. Wyraźnie widać ten dualistycznie przedstawiony świat. Jeden - ten współczesny jest mroczny, zły, paradoksalnie bezduszny i pozbawiony ludzkich odruchów, a ten drugi - świat natury, mokradeł, jest domem, schronieniem, bezpiecznym azylem.

Powieść Delii Owens zachwyca na wielu płaszczyznach: językowej, klimatycznej, fabularnej. Snuje się leniwie, ale jednocześnie cały czas buduje napięcie i trzyma w niepewności do ostatnich chwil. Jest piękną epopeją o samotności i dojrzewaniu, rodzących się uczuciach i starciu z bolesną rzeczywistością. To opowieść, poruszająca najbardziej skryte struny w duszy i zapadająca na długo w pamięć.

wtorek, 15 grudnia 2020

,,Żywoty diabłów polskich" Witold Bunikiewicz

 

Wydawnictwo Replika robi świetną robotę przygotowując i wydając książki, poświęcone szeroko pojętej demonologii polskiej. Odświeża wydania dzieł zajmujących się tym tematem. ,,Żywoty diabłów polskich" po raz pierwszy ukazały się przed II wojną światową, w 1930 roku, ale fakt ten nie nic nie zmienia, nadal czyta się to świetnie. Z zachwytem i zainteresowaniem wkracza się w świat ludowych podań, wiejskich bajań, których bohaterami są diabły - przebiegłe, sprytne, wiecznie knujące jak pozyskać dusze dla piekieł ale równocześnie co rusz przeganiane przez kropidło, znak krzyża czy wystrychnięte na dudka przez co sprytniejszego chłopa.

Zbiór legend i podań Witolda Bunikiewicza to nie lada gratka, dla wszystkich zainteresowanych tradycja polską. Ze swadą i lekkością przywołuje już trochę zapomniane legendy o najważniejszych polskich diabłach. Karty zbioru nie zamieszkują tylko, te najsłynniejsze jak Boruta czy Rokita, ale przewija się cały kalejdoskop diabelski: żarłoczny Fugus, uczony Merdasiński, pułkownik Rogaliński czy Niemiec Mefisto. Nie mają one łatwego żywota w Polsce. Nie tak łatwo wieść na pokuszenie polskie dusze i diabły muszą się trochę namęczyć, wymyślając kolejne podstępy i szukając sposobów na zwodzenie ludzi.

,,Żywoty diabłów polskich" to barwny, napisany z humorem i lekkością zbiór. Czyta się to wręcz jednym tchem. Opowieści wywołują śmiech ale równocześnie w tle skrywają wiele uniwersalnych prawd i idealnie pokazują niezmienialną  naturę ludzką. To idealne opowieści do czytania zarówno dla dorosłych jak i młodzieży. Z pewnością, każdy czytelnik będzie zachwycony odkrywaniem jak bogaty jest polski ,,diabelski krajobraz."

 p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 56,3 cm - 1,8  cm = 54,5 cm.

 

niedziela, 13 grudnia 2020

,,Król" Szczepan Twardoch

 

Warszawa 1937 roku to tak naprawdę dwa zupełnie oddzielne miasta. Jest to szanowana, elegancka, polska ale obok niej istnieje zupełnie inna: szemrana, mroczna, żydowska. Żyją obok siebie wcale o siebie nie dbając, rywalizując i zagrażając sobie. Tą żydowską rządzi Kum Kaplica, którego prawą ręką jest Jakub Szapiro.

Przyznam, że ,,Król" jest powieścią szokującą, brutalną i mroczną. Daleko tam do idealnego świata i romantycznego wyobrażenia jakie mamy czasem o latach Dwudziestolecia. Świat jaki stworzył Twardoch jest zły, zdemoralizowany, pazerny, wyzuty z patriotyzmu czy głębszych uczuć. Wszystko jest walką o przetrwanie. Silniejszy może przetrwać a dla pobitych nie ma litości. Zło przesiąkło każdego, jest namacalnym elementem istnienia. Czytanie ,,Króla" to w pewien sposób taplanie się w brudzie, zgniliźnie, odzieranie z narodowych mitów świata, który nie był idealny. Był taki sam jak obecnie: miał jasne i ciemne strony a Twardoch jest mistrzem pokazywania tego co jest pod powierzchnią. Jego bohaterowie, nawet jeśli po trochu są idealistami, to idealistami przegranymi, podporządkowanymi złu świata, takimi, w których już zatarła się granica pomiędzy tym co dobre a co złe.

Chociaż mrok, brud, zepsucie jakie pokazuje Twardoch jest fascynujące to najlepszym uczuciem jest moment gdy zamyka się książkę i czuje się ulgę. Już można otrzepać się z wulgaryzmów, przemocy, mocnej erotyki, gwałtów, zbrodni, moralnego zepsucia. Można to zostawić za sobą. Ten świat zamknąć między okładkami i odłożyć na półkę. Tak, można to zrobić.

 

 p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 59,4 cm - 3,1  cm = 51,3 cm.

piątek, 11 grudnia 2020

,,Kryjówka" Nora Roberts

 
Tytuł oryginału: Hideaway
 
Wydawać by się mogło, że życie dziesięcioletniej Cate Sullivan jest jak sen. Kochająca rodzina, radosne dzieciństwo, obiecująca przyszłość. Baśniowy sen zostaje przerwany, gdy dziewczynka zostaje porwana a jednym z organizatorów porwania okazuje się być jej własna matka. I chociaż wszystko szybko dobrze się kończy, uraz psychiczny i trauma zostają z Cate na zawsze. Po latach, jako dorosła osoba, próbuje znaleźć swoje miejsce na świecie gdy echa przeszłości zaczynają dochodzić do głosu. Nieprzyjemne, anonimowe telefony, tajemnicze morderstwa, ktoś zdecydowanie nie chce by Cate zapomniała o tym co wydarzyło się w przeszłości.

Nora Roberts to Nora Roberts. Nie wierzę, że jeszcze na świecie istnieje czytelnik (szczególnie taki stary wyjadacz jak ja), który nigdy nie spotkał się z tym nazwiskiem. A jak już się spotkał, raz sięgnął po jedną z setek (tak, tak!) książek to następnym razem wie na co może się pisać. Ja z pewnością wiedziałam. Bo książki Roberts to trochę takie baśnie dla dorosłych pełne miłości, słodyczy, idealnego życia, wręcz perfekcyjnych mężczyzn i bohaterek, z którymi przeciętna kobieta może się identyfikować. Nawet gdy pojawia się w tle mroczny, kryminalny wątek to tylko na chwilę zasłania idealnie słoneczne niebo. Brzmi cudownie, prawda? Tylko są baśnie, z których się nie wyrasta i są takie, które w pewnym momencie zamiast uczucie przyjemności wywołują znudzenie i zniechęcenie. Ja po lekturze ,,Kryjówki" jestem gdzieś po środku. Z jednej strony nadal miło zanurzyć się w znajomą magię książek Nory Roberts ale z drugiej strony widzę powtarzające się wątki, schematy i powierzchowne budowanie postaci. W sumie nie ma tam nic zaskakującego, nic nowego ale przecież czasem dobrze jest wrócić tam gdzie byłam :)

środa, 9 grudnia 2020

,,Pierwsza osoba liczby pojedynczej" Haruki Murakami

 

Tytuł oryginału: 一人称単数

Zacznę nietypowo bo od tego, że kilka dni temu miałam urodziny. Żadne okrągłe ale i tak znaczące - trzydzieste trzecie. Chrystusowy wiek. Niedzielę wcześniej byłam na Mszy i kazanie było o śmierci, o tym, że nie ważne ile żyjemy, ważna jest jego jakość. Bo przecież Chrystus zmarł w wieku 33 lat, św. Faustyna też. No i zaczęłam się zastanawiać jakie jest moje życie. Co udało mi się osiągnąć. I wiecie co? Nasuwały mi się na myśl pozornie błahe wydarzenia, takie niby nic nie znaczące ale w pewien sposób zapadające w pamięć i w jakiś sposób kierunkujące bieg życia.

Czemu o tym mówię? Bo zbiór opowiadań Haruki Murakamiego doskonale wpasował się w mój refleksyjno-urodzinowy nastrój. To trochę podsumowanie życia ale nie to patetyczne, pełne podniosłych i znaczących sukcesów, nie to oficjalne i nadające się do zapisania w oficjalnej biografii. To podsumowanie bardzo subiektywne, intymne, pełne migawek losu i pozornie zwyczajnych wydarzeń. Bo co się niezwykłego we wspomnieniu przygodnej kochanki czy dziewczyny, którą widziało się kiedyś w czasach szkolnych, co w przypadkowej rozmowie. Czasem to wszystko odpływa w mrok pamięci, ukrywa się tam by powrócić nagle wywołane. Czasem nie ma to żadnego znaczenia a czasem staje się ,,creme de la creme" - śmietanką życia.

Murakami jak nikt nadaje znaczenie tym wszystkim błahym zdarzeniom, unieśmiertelnia ludzi, wyzwala pamięć i pokazuje w czym tkwi sedno. Chyba najbardziej w tym zbiorze uderza spokojne zainteresowanie każdym drobiazgiem. Znika zabieganie tak charakterystyczne dla współczesności, przestają na chwilę być ważne praca, pieniądze, technologia - nagle w jakiś magiczny sposób pojawia się celebrowanie momentów. Jest czas na zastanowienie i refleksje a zwyczajność nabiera wartości.

Tak, ,,Pierwsza osoba liczby pojedynczej" trafiła w idealnym momencie w moje ręce. Stała się dla mnie mocnym punktem pozwalającym zdecydować jak chce wejść w kolejny etap życia. Chcę cieszyć się z momentów, obserwować je trochę ironicznie, trochę z uśmiechem, brać trochę na poważnie i odnajdywać w nich ukryte sensy. Bo chociaż wiele będzie bez znaczenia, będą do mnie wracać ,,I zdumiewająco mną wstrząsają. Podrywają w lesie opadłe liście, kładą wysokie trawy na łące, pukają do drzwi wszystkich domów, jak wiatr pod koniec jesieni."

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu MUZA!
 

 p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 60,6 cm - 1,2  cm = 59,4 cm.

 

 

poniedziałek, 7 grudnia 2020

,,Saturnin" Jakub Małecki

 
,,Saturnin" to powieść hipnotyzująca. Zaczyna się tak zwyczajnie, tytułowy bohater to zwyczajny trzydziestolatek, pracujący jako sprzedawca w Warszawie, podkochuje się w farmaceutce z pobliskiej apteki ale nie ma odwagi zrobić tego pierwszego kroku. Jego życie to praca i samotne wieczory. Bolesna zwyczajność pomieszana z samotnością i wyobcowaniem. Tę życiową rutynę przerywa telefon od matki, że zaginął jego ponad dziewięćdziesięcioletni dziadek. Saturnin wyrusza w podróż do domu. Nie wie jeszcze jak wiele ta wyprawa zmieni w jego życiu, jak wiele się dowie i jak wiele odkryje.

Myślę, że ,,Saturnina" można czytać i odkrywać na wielu poziomach. Pozornie prosta historia, w której zagoniona współczesność konfrontuje się z tragicznymi czasami II wojny światowej. Ale to także, a może przede wszystkim opowieść o ludziach. Trzy pokolenia Markiewiczów stają się lustrem, w którym odbijają się wszystkie obawy, lęki, błędy, czasem głupota i wstyd a czasem mądrość i spokój. I nie ważne czy patrzymy na wojenne dzieje Tadeusza, skomplikowane, nieudane małżeństwo Hanny czy samotność Saturnina. Każde z nich niesie w sobie te same problemy ale nie umie się nimi dzielić, nie umie o nich mówić przez co tylko potęguje ten cichy rodzinny dramat.

,,Saturnin" to powieść pięknie opowiedziana, z ogromną delikatnością i czułością w stosunku do wszystkich bohaterów. Narrator widzi ich błędy i porażki ale cały czas w nich wierzy, nie pastwi się nad nimi, z łagodnością pozwala trwać i zapadać się w milczenie oraz codzienną rutynę. Dzięki temu opowieść porusza, dotyka najskrytszych strun w duszy ale nie przytłacza. Ból skryty w tajemnicy wyzwala, przychodzi jako katharsis, jest uleczeniem a nie obciążeniem. Paradoksalnie daje nadzieję i wyzwala siłę nadającą życiu pęd. I chyba to jest najważniejsze przesłanie tej powieści. Polecam!

niedziela, 29 listopada 2020

,,Nieproszony gość" Charlotte Link


Tytuł oryginału: Der Fremde Gast

Powieści kryminalno-psychologiczne Charlotte Link to specyficzny rodzaj opowieści, nie dający się z niczym pomylić. Autorka uwielbia na pierwszy plan wysuwać kobiety, których historia (delikatnie mówiąc) jest skomplikowana. Przywiązane do mężczyzn, w którymś momencie muszą określić co dalej a wtedy zaczyna się dziać coś innego - mrocznego, niebezpiecznego, przerażającego. Dokładnie ten sam schemat znajdziemy także w powieści ,,Nieproszony gość".

Rebecca Brandt to trochę ponad czterdziestoletnia kobieta, której życie rozpadło się po śmierci męża. Nie widząc sensu dalszego życia jest zdecydowana popełnić samobójstwo. Los stawia na jej drodze jednak parę młodych ludzi Ingę i Mariusa. Nie wie jeszcze, że to przypadkowe spotkanie ma dużo głębsze znaczenie. I wiąże się z tajemniczym morderstwem starszej pary, które zostało popełnione w Monachium.

Charlotte Link lubi grzebać w psychice kobiet, które zapomniały już o swoich ambicjach lub życie im się zawaliło. Tworzy takie postacie, które na pierwszy rzut oka odstraszają. Zapłakane, bezradne, trochę za bardzo poddające się innym. Dokładnie takie są wszystkie postacie przewijające się przez ,,Nieproszonego gościa". Wyraźnie widać, że wszystkim brakuje tego przysłowiowego ,,kopniaka w tyłek" i on nadchodzi. Bardzo dramatyczny, niebezpieczny, straszny i zabójczy. W zupełnie nieoczekiwanym momencie i od strony, z której nikt by się tego nie spodziewał. Bo gdy już ułożymy sobie jakoś fabułę w głowie, wydaje się, że wszystkie puzzle trafiły na swoje miejsce, gdy przebrniemy przez wszystkie załamania i kryzysy to nagle cała fabuła wywraca się do góry nogami. Nic nie jest takie jak było a dzięki temu zaskoczenie jeszcze większe. I chyba nie tylko dla bohaterek ale także dla czytelnika.

,,Nieproszony gość" nie jest może szczególnie porywającym thrillerem, ma sporo męczących dłużyzn, dużo tam smutku, rezygnacji i biernego płynięcia przez życie ale finał jest całkiem zaskakujący i zmienia zupełnie obraz całości. Widać jak dokładnie każdy element pasuje do całości, jak pozornie mało znaczące epizody nabierają znaczenia a odkryta tajemnica może stać się momentem przełomowym. 

 

 p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 63,8 cm - 3,2  cm = 60,6 cm.

wtorek, 24 listopada 2020

,,Zła wola" Jørn Lier Horst

Tytuł oryginału: Illvilje

Coś za co szczególnie cenię sobie kryminały Horsta to, to że mocno osadzone są w rzeczywistości. To nie jest jakaś abstrakcja, odległa rzeczywistość, miasto gdzie nigdy nie zamieszkamy, środowisko, do którego nigdy nie wejdziemy. Wszystko to co dzieje się w jego powieściach jest bliskie, jest zwyczajne - zaczynając od postaci, po zdarzenia, procedury, zachowania - a przez to tak bliskie i w ten sposób najbardziej przerażające.

,,Zła wola" to najnowsza odsłona działań prowadzonych przez komisarza Williama Wistinga. Tym razem w trakcie prowadzonej wizji lokalnej ucieka groźny zabójca. Wszystko wskazuje, że musiał mu pomóc ktoś z zewnątrz. Zaczyna się szeroko zakrojona akcja mająca na celu pochwycenie mordercy i zidentyfikowanie nieuchwytnego Tego Drugiego. Równocześnie w tle toczy się śledztwo przeciw samemu Wistingowi, który jest głównym podejrzanym o niedopełnienie zadań, przez co uciekł zbrodniarz.

,,Zła wola" to nie tylko świetnie rozpisany kryminał, trzymający w napięciu od pierwszych stron. To także swoiste rozmyślanie nad naturą zła i tym kiedy może zostać przekroczona ta niewidzialna granica, oddzielająca to co dozwolone od tego co niedopuszczalne. Gdzieś pomiędzy kolejnymi zaskakującymi zwrotami akcji cały czas przewija się zaskakujące założenie, że zło tkwi w człowieku i a on się mu poddaje. Przyznam, że ten sposób prowadzenie narracji niczego nie zaciemnia w fabule. Wręcz nadaje jej drugie dno, to wszystko co rozgrywa się na pierwszym planie staje się mroczniejsze, bardziej przerażające i zdecydowanie bardziej realne. To już przestaje być fikcją literacką, w jakiś sposób oddziałuje na czytelnika. Chyba tylko Horst potrafi tak wiele wyciągnąć z prostej sprawy i nadaje zupełnie nowy wymiar kryminałowi. Dlatego po raz kolejny wracam do tej serii i wrócę jeszcze na pewno w przyszłości.

czwartek, 19 listopada 2020

,,Wyhoduj sobie wolność" Maria Hawranek, Szymon Opryszek

 
Przyznam otwarcie, że Urugwaj jest tym krajem Ameryki Południowej, z którym nie mam żadnych skojarzeń. Argentyna, Chile, Brazylia, Boliwia, Peru, Wenezuela, Kolumbia, Meksyk, o każdym z wymienionych mogę coś powiedzieć, chciałabym tam się znaleźć, chciałabym je przemierzyć. Urugwaj wciśnięty pomiędzy Argentynę i Brazylię wydaje się być przytłoczony przez bardziej znanych sąsiadów a przez to istniejący trochę w ich cieniu. A to bardzo błędne myślenie. Urugwaj to państwo zaskakujące, inne w kontekście całej Ameryki Południowej i dzięki temu jeszcze bardziej fascynujące.

Urugwaj to państwo fascynujące, pełne kontrastów i zaskakujące. Jako jedyne państwo w Ameryce Południowej zdecydowało się przyjąć uchodźców z Syrii, pomimo tego, że samo mierzy się z ogromem własnych problemów. Jest państwem oficjalnie głoszącym swoją świeckość, gdy cały kontynent raczej kojarzony jest z mocnym przywiązaniem do wiary chrześcijańskiej. Miał prezydenta, który 90% swojej pensji oddawał na cele charytatywne. Urugwaj nie uląkł się gdy potężny koncern nikotynowy wytoczył mu proces. Wręcz przeciwnie - odważnie stanął do sądowej walki o to by dać mieszkańcom prawo do życia bez nikotyny. Równocześnie, jako jedno z pierwszych państw na świecie zalegalizował marihuanę. Tak, to kraj paradoksów i zaskoczeń. Kraj, który chce się odkrywać i dowiadywać się o nim coraz więcej.

,,Wyhoduj sobie wolność" to zbiór wciągających reportaży. Każdy jest inny, każdy poświęcony innemu tematowi ale wszystkie łączy przebijający się temat wolności: ekonomicznej, politycznej, religijnej, światopoglądowej. Czasem jest jej więcej, czasem jest skierowana w zupełnie błędną stronę ale Urugwajczycy mają w pewien sposób jej poczucie i z niej korzystają. Chociaż niektóre z poruszanych zagadnień jest trudne, bolesne to jednak przebija z nich nadzieja, optymizm i jakiś spokój. Bo taki właśnie jest Urugwaj - spokojny w swym chaosie, może przez to mniej tam charakterystycznej latynoskiej ekspresyjności i egzotyki ale z pewnością nie jest mnie fascynujący i godny zachwytu. Polecam! 

 p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 66,2 cm - 2,4  cm = 63,8 cm.

,,Epoka hipokryzji" Kamil Janicki


,,Epokę hipokryzji" dostałam w 2015 gdy zmieniałam pracę. Paradoksalnie przeczytałam ją w końcu teraz gdy znowu jestem w trakcie zmian pracy. Taka życiowa klamra ale nie o to mi chodzi gdy przywołuję datę 2015. Ważne jest coś zupełnie innego. Rok później, w 2016 były pierwsze marsze kobiet przeciwko projektowi zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, preludium do tego co działo/dzieje się w naszych miastach w październiku i listopadzie 2020. Można się z tym zgadzać lub nie, można być za zaostrzeniem ustawy, można być przeciw ale najpierw trzeba przeczytać książkę Janickiego i uświadomić sobie jedną rzecz. Kurczę, mamy 2020 rok - wydaje nam się, że tematy związane z seksem i erotyką są czymś normalnym, że jesteśmy tacy postępowi, tacy nowocześni. Wiecie co, guzik prawda. Dokładnie to samo działo się sto lat temu. Dokładnie tak samo wyglądała rzeczywistość gdy rodziła się II Rzeczpospolita. Hipokryzja mieszała się z postępowymi hasłami.

Można tę książkę różnie oceniać, można się zachwycać, można oburzać, że bazuje na chwytliwym temacie i serwuje mnóstwo banałów ale mnie najbardziej uderzyło jak bardzo aktualna jest to książka. Dlatego podkreślałam ten rok 2015. Nie można zarzucić jej, że manipuluje faktami żeby dopasować się do nastrojów społecznych. Nie, ona pokazuje, że nadal mentalnie tkwimy w XX-leciu. Jak pozbyć się problemu aborcji - zakazać. Oficjalnie nie ma więc po problemie. Tak samo było w XX-leciu np. z gwałtem i zbrodniami seksualnymi - po prostu prawo ich zakazało, problem rozwiązany. Jest problem z prostytucją - zakazujemy. Prawa kobiet - a co to w ogóle? Edukacja seksualna, szok, planowano ją wprowadzić do szkół już w 1904 ale coś nie pykło i tak zostało do dziś. A najbardziej szokujące były dla mnie hasła jakimi się posługiwano. Wtedy wrogiem numer jeden był Żyd. To on zagrażał polskiej,katolickiej rodzinie bo gorszył sprzedając prezerwatywy, obrazki erotyczne. Ale wystarczy zmienić Żyda na geja i mamy dokładnie to samo. DOKŁADNIE!!! Znowu mamy wroga, można zwalić winę, wszyscy szczęśliwi. Tylko czy naprawdę o to chodzi? Czy naprawdę kwestie związane z seksualnością będą bagatelizowane, trywializowane, wyśmiewane, zamiatane pod dywan w imię hipokryzji i fałszywej moralnością. Trzeba sobie uświadomić jedno to nie XXI wiek wymyślił zdradę, seks, homoseksualizm, erotykę, masturbację, pornografię, prostytucję. To istniało zawsze. A od co najmniej 100 lat polska retoryka się nie zmieniła. Trwamy dokładnie w tym samym punkcie i to jest straszne. I właśnie dlatego trzeba sięgnąć po książkę Janickiego. Warto, chociaż z pewnością obudzi się w Was gniew, zażenowanie i wkurzenie, że nadal niczego się nie nauczyliśmy jako naród.

 p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 69,9 cm - 3,7  cm = 66,2 cm.

niedziela, 15 listopada 2020

,,Wypowiedz jej imię" James Dawson

 
Tytuł oryginału: Say Her Name
 
Wieczór hallowenowy, grupka nastolatków w prywatnej angielskiej szkole postanawia się zabawić i sprawdzić ile prawdy jest w jednej z najbardziej mrożących krew w żyłach legend - tej o Krwawej Mary. O północy przed lustrem trzy razy wypowiadają jej imię. Początkowy żart staje się wstępem do pięciodniowego wyścigu z czasem. Krwawa Mary po upływie tego czasu naprawdę po nich przyjdzie. Trójka nastolatków, Bobby, Naya i Caine, nie poddają się tak łatwo. Są zdeterminowani by poznać prawdziwą historię Mary i dzięki temu zapewnić sobie bezpieczeństwo. Zaczynają szukać, dociekać i zadawać pytania a to co odkryją będzie zaskakujące i nie takie jak wszyscy się spodziewają.

,,Wypowiedz jej imię" to typowy horror dla nastolatków. Bazuje na popularnej miejskiej legendzie, dając jej umiejscowienie w typowej angielskiej szkole z internatem i w całkiem niezły sposób rozwijając ją. Krwawa Mary z legendy jest nie tylko straszącym upiorem, żądnym krwi ale nabiera konkretne kształty i staje się realną postacią, która w wyniku traumatycznych zdarzeń próbuje skontaktować się z żywymi oraz wywołać w nich strach i przerażenie. I nawet jeśli ten wątek jest ciekawy to jednak jest dopasowany pod nastoletniego czytelnika. Strach ma raczej wielkie oczy niż realnie przeraża czy zaskakuje. Bohaterowie to też wścibskie dzieciaki, pchające się tak nie trzeba. O ile takie książki zapewniały rozrywkę w okresie nastoletnim to teraz gdy czytałam jako osoba dorosła raczej wywoływały uśmieszek.

Zdecydowanie nie jestem targetem dla takiej literatury. Przyznaje, że powieść jest lekka, momentami zaskakująca ale raczej nie wywoła większych emocji. Przeczytać i zapomnieć.

,,Siostra Cienia" Lucinda Riley

Tytuł oryginału:The Shadow Sister 
 
Bohaterką trzeciego tomu serii o ,,Siedmiu Siostrach" jest Star, najcichsza i żyjąca wiecznie w cieniu przebojowej CeCe. Śmierć ojca i otrzymany do niego list wraz z tajemniczą figurką pantery staną się dla dziewczyny katalizatorami, zmuszającymi ją do wyjścia z cienia i wyruszenia na poszukiwanie własnej wyjątkowej drogi. Historia jest przeszłości dziwnym trafem będzie zahaczać o Beatrix Potter, słynną angielską pisarkę dla dzieci oraz o ...króla. Gdzie dokładnie skrzyżują się ich drogi to trzeba samemu odkryć.

Lucinda Riley po raz kolejny tworzy opowieść, od której trudno się oderwać. Historia Star jest dokładnie taka jak sama bohaterka, z jednej strony nieśmiała, skrywająca się w cieniu innych ale równocześnie bogata wewnętrznie, rozkwitająca w spokoju i zachwycająca gdy przyjdzie jej kolej. Tak jak w poprzednich tomach tutaj też równorzędnie prowadzone są dwie opowieści. Ta druga, prowadzona w tle wzrusza i zachwyca. Flora MacNichol, jej bohaterka, jest silną, zdeterminowaną kobietą, zdolną do wielkich poświęceń w imię miłości do najbliższych ale również czekającą aż jej własne szczęście się odnajdzie. Ta historia pomaga wydobyć na wierzch naturalną siłę Star i pozwala jej zawalczyć o to kim chce być.

Ogromne znaczenie w powieściach Riley ma miłość. Nie jest ona jednak schematyczna i ckliwa. Pojawiają się jej różne odcienie, różne natężenia ale każda odmiana jest tym co bohatera ubogaca i sprawia, że nabiera sił i pewności siebie. I nie ważne czy pojawia się nagle czy rodzi się powoli w codzienności.

Z przyjemnością wracam do cyklu ,,Siedem sióst". Ta seria posiada wszystko co uwielbiam: pasjonującą, zaskakującą opowieść, mocno osadzoną w historii i pokazującą nowe oblicze znanych postaci, ale także mocne kobiece bohaterki, które decydują się odkrywać siebie i uczą się być dumne z tego kim są i co chcą robić w życiu. ,,Siostra cienia" koncentruje się wokół tematu rodziny, dając do zrozumienia, że można być feministką i cudowną matką rodziny oraz panią domu. To także jest powołanie i dar, pod warunkiem, że samej się dokonało tego wyboru.

poniedziałek, 9 listopada 2020

,,Muzeum Luster" Luis Montero Manglano

Tytuł oryginału:El museo de los espejos 
 
Pamiętacie Tirso i Narodowy Korpus Poszukiwaczy, który mieścił się w Piwnicy pod Narodowym Muzeum Archeologicznym w Madrycie? No właśnie, nie tylko to muzeum w Hiszpanii skrywa sekrety. Inne, mroczniejsze i bardziej przerażające sekrety skrywa prawdopodobnie najsłynniejsze hiszpańskie muzeum, Muzeum Prado. Chcecie posłuchać opowieści? To siadajcie wygodnie, bo Luis Montero Manglano zna te najlepsze.

W Muzeum Prado w związku z rocznicą jego powstania ma zostać przeprowadzony Międzynarodowy Konkurs Kopistyczny. Zgłasza się sześcioro malarzy, pragnących wykazać się umiejętnościami i zawalczyć o główną nagrodę. Jednak tuż przed rozpoczęciem konkursu dyrektor muzeum ginie w strasznych okolicznościach. Mężczyzna zostaje zabity we własnym domu a jego ciało zostaje w dziwny sposób zainscenizowane. Wkrótce dochodzi do kolejnych zbrodni i wszystkie mają swoje odbicie w obrazach jakie można znaleźć w muzeum. Policja jest bezradna i wydaje się, że jedynymi osobami, które dostrzegają w tym ciągu zbrodni sens jest młoda malarka, uczestniczka konkursu i chłopak, którego pasją jest odczytywanie symboli. Zaczyna się wyścig z czasem by pokonać niewidzialne zło, które zaczyna czuć się coraz pewniej.

,,Muzeum Luster" to nowa powieść Luisa Montero Manglano, autora trylogii ,,Poszukiwacze", która kilka lat temu skradła mi serce. Nie dziwi więc fakt, że gdy dowiedziałam się o nowej książce, po prostu MUSIAŁAM ją mieć. Nowa historia, nowe miejsce, nowi bohaterowie ale jedno pozostaje bez zmian przygoda i wyjątkowa umiejętność mieszania faktów historycznych z fikcją literacką. To sprawia, że  powieści Manglano czyta się jednym tchem. ,,Muzeum Luster" jest mroczniejsze i bardziej przerażające niż seria ,,Poszukiwacze". Tam czuło się nieśmiertelnego ducha Indiany Jonesa i wręcz chciało się samemu przeżywać razem z Tirsem kolejne przygody, tutaj niebezpieczeństwo wręcz dyszy przez kark i wywołuje dreszcze niepokoju. Autor tak konstruuje akcje, że z jednej strony dostarcza wielu szczegółów, ukrytych w symbolach bardzo drobiazgowo interpretowanych przez Guillermo ale z drugiej strony im więcej się wie tym bardziej obraz staje się ciemniejszy i bardziej mroczny. Muzeum Prado i przechowywane tam obrazy już nie są ucztą kulturalną i artystyczną, stają się zagrożeniem a przez to lustrem, w którym odbija się rzeczywistość - brutalna, zła, mroczna rzeczywistość. Jednak, żeby poznać wszystkie odpowiedzi trzeba w nią wniknąć, zanurzyć się i tylko wtedy możliwe jest jej pokonanie.

,,Muzeum Luster" mnie pochłonęło. Przyznam, że nie tylko wciągnęła mnie emocjonująca intryga kryminalna ale także całe tło - bogate, szczegółowe wejście w świat symboli. Opowieść o symbolach, ich interpretacji i wielowiekowym znaczeniu zajmuje wiele miejsca w powieści ale nie przytłacza. Jest naturalnym uzupełnieniem historii, wydobywa jej głębię i nadaje znaczenie pojawiającym się obrazom a także temu co dzieje się z bohaterami. Fascynuje, intryguje i sprawia, że chce się zobaczyć Muzeum Prado wraz z jego sekretami na własne oczy. ,,Muzeum Luster" to powieść, po którą koniecznie trzeba sięgnąć, listopadowe wieczory razem z nią staną się niezwykłe.

 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Rebis!
 
 
p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 73,0 cm - 3,1  cm = 69,9 cm.
 

niedziela, 1 listopada 2020

,,Upiorne Święta" Antologia

 
Już wkrótce Święta Bożego Narodzenia. Już teraz, chociaż listopad dopiero się zaczął, w sklepach pojawiają się pierwsze ozdoby, pierwsi Mikołaje, za chwilkę najpierw nieśmiało potem coraz mocniej zabrzmią piosenki świąteczne, z nieśmiertelnym ,,Last Christmas" na czele. I chociaż wszystko to ma wprawiać ludzi w dobry, radosny, pozytywny nastrój to u mnie zawsze wywołuje ciarki zniechęcenia i przerażenia. Ale ja mam na myśli tylko szalejący konsumpcjonizm, sztuczność i przesyt bzdurami ,,które musisz mieć, żeby Święta się udały". Ale co by było, gdyby dreszcze przerażenia wywoływało coś innego? Co by było gdyby Boże Narodzenie wcale nie było tak radosnym, bezpiecznym i rodzinnym świętem jak chcemy by było? Właśnie na te pytania odpowiada antologia, która niedawno miała swoją premierę.

,,Upiorne święta" to zbiór dziesięciu opowiadań napisanych przez popularnych polskich pisarzy, wśród których wisienka na torcie jest kultowy angielski pisarz Graham Masterton. Akcja wszystkich opowiadań rozgrywa się w okołoświątecznej przestrzeni czasowej. I cóż można powiedzieć o całości? Z pewnością są to opowiadania tak zróżnicowane jak zróżnicowana jest tematyka poszczególnych autorów. Wszyscy tematycznie krążą wokół horrory, thrillera, mrocznego fantasy czy science fiction. Są opowiadania bardzo mroczne w swej wymowie, inne niosą smutne refleksje na temat nas samych i naszych relacji z ludźmi, znajdzie się i takie, które jest typowym zapychaczem czyli przeczytać i zapomnieć bo większych emocji nie wywołują. Są takie ocierające się o humor i trochę przewrotne - tutaj uśmiech w stronę Adama Przechrzty, którego dotychczas nie czytałam a który rewelacyjnie spisał się w krótkiej formie. Artur Urbanowicz nawet w opowiadaniu postawił na budowanie napięcia i zaskakujące makabryczne rozwiązanie. Zdecydowanie ciekawe i bardzo pesymistyczne spojrzenie na przyszłość ma Marek Zychla. Przyznam, że jego opowiadanie bardzo mnie zaintrygowało, ma w sobie coś z bardzo mrocznego postapo.

Nie chcę opisywać i streszczać każdego z opowiadań bo wiem, że w tym zbiorze każdego uderzy coś innego. Opowiadania są zróżnicowane ale wszystkie mają mroczny wydźwięk. Epatują przeróżnymi emocjami: lękiem, niepewnością, zaskoczeniem, strachem, poczuciem zagrożenia czy niepewnością jutra. Jedne są bardziej nastawione na rozrywkę, inne w tle przemycają ważne tematy i koncentrują się na mało popularnych problemach. Nie da się ich jednak czytać zupełnie obojętnie i jedno jest pewne: Boże Narodzenie nigdy już nie będzie takie samo.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Akurat!

 

 

p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 75,5 cm - 2,5  cm = 73,0 cm.

 

,,Zbawiciel" Leszek Herman


Środek lata, Szczecin. Miasto w pełni sezonu urlopowego, turyści, wydarzenia kulturalne a w tle jak w każdym polskim mieście kolejne remonty i przebudowy. Nic nie wskazuje na to, że to lato ma być inne, aż do momenty gdy w trakcie prac remontowych zostają odkryte dziwne zabetonowane piwnice a wkrótce potem spokój miasta zakłóca zaskakujące zdarzenie, które początkowo zostaje potraktowane jako happening. Ale to dopiero początek. Tajemniczy terrorysta podpisujący się jako ,,Heiland der Welt" (Zbawiciel Świata) dopiero pokaże na co go stać a letni, wakacyjny Szczecin przestanie być aż tak atrakcyjnym miejscem do spędzenie leniwego urlopu.


Okazuje się, że ,,Zbawiciel" to już czwarty tom serii Sedinum. Przyjęłam to z zaskoczeniem bo dotychczas nie trafiłam na tę serię. Ale lepiej późno niż wcale. Bohaterami serii są dziennikarze Paulina i Piotr, którym pomaga architekt Igor. Cała trójka posiada wręcz nieprawdopodobny talent do znajdywania się w samym centrum zdarzeń oraz cechuje ich niestandardowe spojrzenie na rzeczywistość. Dzięki temu wydarzenia, które wokół nich się rozgrywają mają w sobie wiele przygody, tajemnicy i łączą się z trudną, zagadkową historią okolic Szczecina. Tak właśnie jest w przypadku sprawy Zbawiciela. Paulina i Piotr od początku patrzą na sprawę inaczej niż wszyscy dookoła. Dzięki swoim kontaktom i znajomościom zwracają uwagę na szczegóły, które są ignorowane lub marginalizowane. ,,Kopią" głębiej i próbują wiązać często dosyć zaskakujące wątki. Pakują się przez to w kłopoty ale czymże jest przygoda bez kłopotów.

,,Zbawiciel" trzyma w napięciu od pierwszych stron. Leszek Hermann buduje intrygującą, zaskakująca opowieść czerpiąc garściami z współczesnych realiów oraz faktów historycznych, dodaje to tego samograja intrygujących, żywiołowych, pełnych energii i wykraczających poza swoje granice bohaterów a dzięki temu powstaje idealna powieść sensacyjna. Bo czyż może coś lepiej się czytać, niż przepełniona zagadkami, niedopowiedzeniami książka zbudowana na mocnym fundamencie realnych historycznych tajemnic. Ale żeby nie było, że tylko główny wątek pcha fabułę do przodu. Z pewnością duże znaczenie mają też postacie drugoplanowe - przemyślane, popychające bohaterów do działania, czasem intrygujące czasem irytujące. Dzięki temu nie czuć nudy, nie ma niepotrzebnych dłużyzn w akcji bo naturalne przestoje wypełniane są delikatnym humorem.

Chyba jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić jest zakończenie. Pomimo, że wszystkie wątki bardzo logicznie i zgrabnie zostały zebrane w całość i zamknięte to brakuje mi takiego jednoznacznego postawienia kropki. W pewien sposób autor pozostawił interpretację zakończenia czytelnikowi. Nie podsumował powieści ale pozwolił się domyślić. Może nie jest do wielką wadą ale skoro wychowałam się na Scooby-Doo to czekałam na ten moment kiedy złoczyńca powie ,,Wszystko by się udało, gdyby nie te przebrzydłe dzieciaki". Nie znam maniery autora więc przyznam, że taki zabieg mnie zaintrygował i jestem ciekawa co będzie dalej. Ale na razie muszę jednak nadrobić pozostałe powieści bo Leszek Herman to zdecydowanie moje tegoroczne odkrycie. 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu MUZA!

 

 

p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 79,1 cm - 3,6  cm = 75,5 cm.
 
 

,,No pasa nada! Nic się nie dzieje! Kobiece oblicze Meksyku" Beata Kowalik


No pasa nada! Nic się nie dzieje! A może raczej nic się nie zmienia! Wiem, że feminizm to pojęcie kontrowersyjne. W Europie narosło koło niego wiele mitów, stereotypów. Częściej kojarzy się z szaloną kobietą, nienawidzącą mężczyzn i głoszącą wyrwane z kontekstu obraźliwe hasła a niżeli z tym czym to właściwie jest, czyli walką o prawa kobiet. W Polsce mamy to szczęście, że dużo się w tej materii zmienia i od zawsze kobiety były otaczane szacunkiem. Nie wszędzie jednak tak jest. Są regiony świata gdzie pojęcie feminizmu jest totalnie nie znane a walka o prawa kobiet to prawie jak walka z wiatrakami. Takim właśnie miejscem jest nadal współczesny Meksyk. Państwo barwne, fascynujące, pięknie położone, posiadające bogatą kulturę ale także niesamowicie niebezpieczne.

Beata Kowalik spotkała się z kilkunastoma kobietami i podjęła próbę przybliżenia ich historii. Obraz jaki się wyłania jest zatrważający. Meksyk dla kobiety to przestrzeń pełna zagrożeń, niebezpieczeństw, świat, gdzie kobieta musi być podporządkowana mężczyźnie a bunt przeciw ustalonym od wieków prawom może równać się wyrokowi śmierci. Są jednak kobiety, które decydują się na zmianę. Decydują się na rozwód, porzucają rodzinne wsie, wypowiadają walkę koncernom, prowadzą własną działalność, pomagają i uświadamiają inne kobiety. Nie są bierne. Zmieniają to co od wieków jest ustalone i co wszyscy przyjmują jako konstans.

Dopiero spojrzenie na świat z takiej perspektywy uświadamia jak wielką szczęściarą jestem, że urodziłam się w Polsce, w rodzinie, która zapewniła mi wykształcenie i poczucie bezpieczeństwa i niczego nie narzucała pozwalając szukać własnej drogi. Niby coś oczywistego ale nadal nie dla wszystkich. Nadal są dziewczynki, które sprzedaje się za mąż i to prawie za bezcen. Nadal są kobiety, które nie posiadają nic, które mąż może gwałcić i bić. Nadal są dziewczyny, które nie umieją pisać ani czytać. Tak, obraz wyłaniający się z reportażu jest pesymistyczny i malowany w ciemnych barwach ale mimo wszystko wyłania się iskra nadziei, że to może się zmienić. Bo coś powoli się zmienia. I dlatego warto o tym mówić i wspierać te kobiety, które próbują walczyć o swoje prawa. Polecam!

p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 81,3 cm - 2,2  cm = 79,1 cm.

 

niedziela, 11 października 2020

,,Witaj, nieznajomy" Lisa Kleypas


Tytuł oryginału: Hello Stranger

 Lisa Kleypas zajmuje szczególne miejsce w mojej czytelniczej świadomości. Uwielbiam jej historie: pełne humoru, uczucia oraz ludzi, przepełnionych pasją i namiętnością. To wszystko decyduje, że w ciemno mogę sięgać po jej kolejne romanse historyczne i wiem, że znajdę w nich to co najbardziej lubię.

,,Witaj nieznajomy" to czwarty tom z serii Revenels. Zazwyczaj serii Kleypas czytam po kolei, ciesząc się powolnym odkrywaniem kolejnych bohaterów i cieszeniem się razem z nimi gdy pokonują przeszkody i w końcu mogą cieszyć się szczęściem i miłością. Tym razem wpakowałam się w środek serii, jednak to w niczym nie przeszkadzało mi w obserwowaniu historii doktor Garrett (kobieta o męskim imieniu) i Ethana. Jak często bywa, wiele ich dzieli - status społeczny, pochodzenie, wykształcenie, wykonywana praca, jednak uczucie jakie ich połączyło stawia w wątpliwość wszystkie przeszkody. Zostaje tylko jedna trudność: Ethan pracuje jako szpieg i w momencie gdy buntuje się przeciw przełożonym zostaje wydany na niego wyrok śmierci. Garrett nie poddaje się jednak łatwo i postanawia zawalczyć o ukochanego i jego życie.

W ,,Witaj nieznajomy" brakowało mi trochę kontekstu i znajomości postaci drugoplanowych ale za to mogę winić tylko siebie bo nie czytam serii we właściwej kolejności. Cała reszta to typowe dla Kleypas lekkie prowadzenie akcji, budowanie skomplikowanych ale nie za bardzo problemów, epatowanie ciepłem, miłością, zaufaniem. Budowanie opowieści w której czytelnik dobrze się czuje. Jest ona tak słodka i idealna, że chyba nie da się bardziej. Nic tam nie wydaje się zbyt trudne. Bohaterowie kochają się i walczą o siebie, problemy nie pozbawiają ich humoru i oczywiście miłość musi zwyciężyć. Jeśli szukacie idealnej książki do jesiennego spędzania czasu w fotelu z herbatą to właśnie ją znaleźliście.

,,Słowik" Kristin Hannah


Tytuł oryginału: The Nightingale


II wojna światowa to bardzo popularne tło do opowieści. Jak żadne inne uwypukla to co w ludziach siedzi, pokazuje ich mocne i słabe strony, naświetle największe wady i zalety, odsłania jacy na prawdę są ludzie. Na światło dzienne wychodzą najstraszliwsze demony ale i może objawić się niespodziewany heroizm czy prawdziwe dobro. I chociaż każda opowieść jest inne, z pewnością w wielu te elementy odnajdziemy a na pewno można tego dokonać w powieści,,Słowik".

Kristin Hannah zabiera czytelnika w emocjonującą podróż do Francji ogarniętej wojenną zawieruchą. Bohaterkami są dwie siostry Vianne i Isabel, różniące się między sobą jak dzień i noc. Starsza - rozsądna, poważna, matka i żona, młodsza - pełna pasji, niecierpliwa, nadal szukająca własnej drogi. Los i historia skonfrontują je ze sobą. Każda z nich wejdzie na zupełnie inną drogę i będzie próbowała przetrwać czas wojny oraz na swój sposób walczyć o zachowanie swojego poczucia człowieczeństwa i bycia przydatnym dla społeczeństwa.

,,Słowik" to świetnie skonstruowana powieść. Na zasadzie kontrastu zestawia ze sobą dwa zupełnie różne sposoby walki z okupantem. Isabell jest aktywna, zaangażowana, pakuje się w niebezpieczeństwa i nie lęka się o swoje życie, czasem przez to sprowadzając nieświadomie zagrożenie na innych. Jej działania są bardziej spektakularne i mocniej oddziałują na innych. Vianne, przeciwnie. Wycofana, zalękniona, próbuje jedynie przetrwać i chronić bliskich. Początkowo nie do końca świadoma tego jak ogromne znaczenie ma to co robi, co traktuje jako coś zupełnie normalnego, coś co dla niej jest obowiązkiem i powinnością z stosunku do przyjaciół i znajomych. W cieniu, schowana, ale kierowana miłością i oddaniem zapewnia bezcenny dar, który można na równi postawić z działalnością siostry.

,,Słowika" czyta się jednym tchem. Powieść zachwyca wyważoną akcją, umiejętnym stopniowaniem emocji tak, że do końca czeka się na to co jeszcze może się wydarzyć. Jest opowieścią o bohaterstwie, zarówno tym szalonym jak i tym zwyczajnym, codziennym. Poprzez kontrast zastosowany pomiędzy wątkami widać doskonale, że nie ma jednej dobrej drogi, każda może być tą właściwą pod warunkiem, że chce się czynić dobro. Polecam! 

 

p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 84,9 cm - 3,6 cm = 81,3 cm.

poniedziałek, 28 września 2020

,,Sprawdź, czy ktoś za Tobą nie stoi" Ina Nacht


 Lubię sięgać po nowych polskich autorów a szczególnie wtedy gdy akcja powieści toczy się w nieoczywistym miejscu. Przecież nie tylko Warszawa czy któreś z czołowych polskich miast może stać się areną niesamowitych, emocjonujących zdarzeń. Także Kotlina Kłodzka może skrywać swoje tajemnice i sprawić, że spojrzymy na ten region zupełnie inaczej.

I właśnie tam akcję swojego thrillera umiejscowiła Ina Nacht. ,,Sprawdź, czy ktoś za Tobą nie stoi" to thriller, który bardzo wiele obiecywał w pierwszej części. Powoli ale w bardzo niepokojący sposób budowana akcja sugeruje wiele. Ociera się o bolesne rodzinne tajemnice, zagadkowe wierzenia, zmowę milczenia, tak charakterystyczną dla małych, odciętych miejscowości, do których nagle wprowadza się ktoś obcy. Tak właśnie jest tutaj. Kaja i Sonia to para lesbijek. Już to jest czynnikiem, który sugeruje, że bohaterkom powinno być trudno przełamać lody i wejść do małej wiejskiej społeczności. Rozumiem zabieg autorki, że nie chciała tego mocno akcentować ale z pewnością mocniejsze uwypuklenie tego detalu dużo bardziej skomplikowałoby akcję i sprawiło, że całość byłaby bardziej wielowarstwowa, mocniejsza i bardziej wyrazista. Bo trochę wyrazistości brakło. Zaczyna się świetnie, od znalezienia tajemniczych kości w ogrodzie, pojawia się mroczny klimat zagrożenia, jest niebezpiecznie, trochę horrorowo, czuć nieuchwytny podmuch niewypowiedzianego, nieuchwytnego zagrożenia. I nagle to wszystko zostaje jak nożem ucięte. Zagadka szybko znajduje swoje wyjaśnienie, w sumie bez pomocy kogokolwiek. Całe świetnie budowane poczucie zagrożenia rozmywa się jak poranna mgła i zostajemy z trochę głupim wrażeniem: ,,To już?". I chociaż wiem, że nie do każdego rozwiązania trzeba iść na około, nie wszystko musi zajmować dużo czasu to jednak jest mi szkoda zmarnowanego potencjału i żałuję, że tak szybko to się skończyło.

Jedynym plusem jest pewnie skomplikowana relacja jaka powstała w tle pomiędzy policjantami Kariną i Aleksem. Sugeruje to świetną podwalinę pod mocną, bardzo głęboko wnikającą w psychikę oraz niejednoznaczną historię. Mam nadzieję, że ten wątek, jeśli zostanie dalej pociągnięty, pokaże zupełnie inne oblicze serii.

Czuję niedosyt po zakończonej lekturze ale widzę potencjał. Mam nadzieję, że to falstart i im dalej tym będzie lepiej. Jestem ciekawa co będzie dalej i z pewnością jeszcze wrócę by sprawdzić czy moje przeczucia są słuszne.

niedziela, 27 września 2020

,,What The F." Benjamin K. Bergen

 

Tytuł oryginału: What the F. What Swearing Reveals About Our Language, Our Brains, and Ourselves


Wszyscy wiedzą, że prawie nie przeklinam. Zawsze zwracam uwagę, gdy ktoś ze znajomych przeciągnie o jedną ,,ku#$%" za daleko. Ale nawet mi, osobie unikającej przekleństw zdarzają się momenty. Ostatni, w trakcie pracy z domu w początkowej fazie lockdownu. Kolega z pracy, gdy już nie wytrzymałam i wszystko co złe wysypało się ze mnie online, podsumował, że słysząc kogoś, kto nie przeklina, jak przeklina to można się poczuć jakby psychopata gonił go z siekierą. Jest moc prawda? Bo taka jest prawda, nawet jeśli sobie tego nie uświadamiamy to wulgaryzmy mają ogromny wpływ na nasze życie, nasze emocje, zachowanie i odbieranie świata.

Benjamin K. Bergen próbuje to wszystko spójnie podsumować i stworzyć jedno wielkie kompendium wiedzy o wulgaryzmach. Zaczyna od podstaw czyli szuka źródła postrzegania pewnych słów za właściwe. Analizuje wszystko: pochodzenie słowa, jego budowę, ilość sylab, głosek. Chce w ten sposób zbudować jednolite podwaliny pod bardzo dokładną i wnikliwą analizę wulgaryzmów. Potem idzie dalej. Próbuje odkryć jak ,,brzydkie słowa" wpływają na oddech, wydzielanie potu, jak się zachowujemy gdy przeklinamy, bada czy nasz mózg posiada jakiś system blokujący wypowiadanie pewnych słów. Sięga głęboko bo spróbował nawet zidentyfikować, który obszar mózgu jest odpowiedzialny za przekleństwa. Szuka także tego kiedy i jak uczymy się przeklinać by na koniec zbadać wpływ wulgaryzmów na nasze życie i zachowanie. Stawia finalnie odważną hipotezę, że tak naprawdę wulgaryzmy to nic złego - mogą być pewnego rodzaju buforem bezpieczeństwa, pozwalającym ludziom prawie bezboleśnie odreagować. Jest tylko jedno ale. Tym ,,ale" jest fakt by nie mylić wulgaryzmów z obelgami. Obelgi i ubliżanie to coś z czym trzeba walczyć i na co nie można pozwalać.

Przyznam, że rzadko którą książkę naukową z zakresu językoznawstwa czytało mi się tak dobrze. Ilość analiz, statystyk i odniesień do innych badań może przytłaczać ale wszystko jest tylko środkiem do celu pokazującego jak skomplikowanym i niejednoznacznym zjawiskiem są przekleństwa. Chociaż próbuje się je wyrugować z codzienności, schować pod dywan lub udawać, że nie istnieją, one cały czas są i bardzo mocno oddziałują. I jeśli mamy je nadal używać róbmy to z pełną świadomością. Kiedy trafi mi się kryzys znowu będę bezkarnie sypać bluzgami i może ktoś inny wtedy będzie przerażony :)

sobota, 26 września 2020

,,Alienista" Caleb Carr

 

Tytuł oryginału: The Alienist


Mroczny Nowy Jork końcówki XIX wieku. Powoli zaczyna się już czuć nadchodzące zmiany światopoglądowe, naukowe, techniczne i cywilizacyjne ale stare, utarte zwyczaje nadal są bardzo silne, także w strukturach policyjno-śledczych. Zmiany wkraczają tam bardzo opornie, zamiast tego mocno trzymają się skostniałe zasady i poglądy. Rzeczywistość, w której dochodzi do brutalnych morderstw dzieci trudniących się pracą prostytutek wymusza jednak zmiany. Na scenę wchodzi zupełnie nowy typ śledczego - alienista doktor Laszlo Kreizler, którego przyszły prezydent Theodore'e Roosevelt powołuje by sięgnął po zupełnie nowe metody i odkrył zło czające się w mroku. Pomagać mu mają młoda ambitna sekretarka policyjna i trochę znudzony dziennikarz.

,,Alienista" to powieść nieoczywista. Z jednej strony świetny, mroczny, duszny i przytłaczający ilością zła kryminał. Cały czas ma się poczucie czegoś nieuchwytnego, wymykającego się ocenie ale wszechobecnego zła. Śledczy stosują bardzo nowoczesne metody dedukcji, badania psychologicznego i behawioralnego by stworzyć najpierw profil a na jego podstawie podążyć śladami grasującej bestii. Nie tylko morderca im zagraża, równie niebezpieczni są ci, którym prowadzone śledztwo utrudnia interesy oraz ci, którzy nie pochwalają i nie akceptują stosowanych metod. Śledczy cały czas lawirują tak aby unikać niebezpieczeństw ale przy ich działaniach jest to szalenie trudne a w pewnym momencie staje się wręcz niemożliwe.

Ale ,,Alienista" to nie tylko thriller to także fascynująca opowieść o mieście i czasie, który już minął. Caleb Carr ciekawie, bardzo plastycznie, chociaż w mrocznych barwach maluje obraz Nowego Jorku w czasie gdy zachodzą w nim gwałtowne zmiany. Czuć ducha zmian, postępu. Jedni zdobywają pozycje, drudzy tracą na znaczeniu. Zaczyna się szaleńczy pęd, który obecnie jednoznacznie kojarzy się z tym miastem.

Spokojnie mogę polecić ,,Alienistę" to powieść, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnik zagadek, dreszczy emocji, niepewności oraz niebezpieczeństw będzie usatysfakcjonowany aż do ostatniej strony bo w żadnym momencie akcja nic nie traci. Jest mrocznie, tajemniczo i niebezpiecznie aż do samego końca. Również te osoby, które lubią klimat retro i opowieść o miastach, ludziach i miejscach odnajdą coś dla siebie. ,,Alienista" to powieść, którą świetnie się czyta i nawet nie zauważa kiedy dociera się do finału. 

p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 88,4 cm - 3,5 cm = 84,9 cm.

 

,,Tajemnica broszki z opalu" Fergus Hume

Tytuł oryginału: The Opal Serpent 


Współczesne kryminały i thrillery przyzwyczaiły nas trochę do makabry, mnóstwa krwi, dramatycznych wydarzeń i szaleńczych zwrotów akcji. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie a coraz bardziej niesamowite zdobycze techniki pozwalają z najmniejszego okruszka pyłu wycisnąć dane sprawcy. Jesteśmy zdumieni, zaskoczeni i w sumie tego oczekujemy. Chcemy poznać sprawcę, odkryć jego motywy i liczyć, że za zbrodnię będzie kara. I to jest element, który od powstania gatunku jakim jest kryminał się nie zmienił.

,,Tajemnica broszki z opalu" to kryminał powstały na początku XX wieku. Prezentuje zupełnie inne spojrzenie, od tego do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Zaczyna się typowo - Aaron Norman, księgarz z Londynu, zostaje znaleziony martwy a jego usta zapieczętowane są broszką, którą chwilę wcześniej chciał odkupić od adoratora swojej córki. Od tego momentu zaczyna się śledztwo, które głęboko wniknie w przeszłość handlarza i odsłoni zupełnie zaskakujące fakty.

Zdecydowanym plusem powieści jest nastrój i powolne budowanie napięcia, poczucie tajemnicy i zaskoczenie. Wszystko rozgrywa się w nieśpiesznym tempie ale jest odpowiednio wyważone. Nie ma niepotrzebnych dłużyzn jednak każdy element jest na swoim miejscu, dzięki czemu do samego końca rozwiązanie pozostaje tajemnicą i pewnym zaskoczeniem. Napięcie stopniowo narasta, wydarzenia zmieniają się a każdy kolejny element, tylko rozjaśnia i nadaje sensu wydarzeniom. Autor nie sili się na niedorzeczne i skomplikowane wyjaśnienia ale i tak jego opowieść na w sobie wiele zagadek, które stopniowo znajdują swoje rozwiązanie. Zachwyca tez język, prosty, rzeczowy ale w jakiś sposób nastrojowy i sprawiający, że całość idealnie się czyta i nie chce odkładać.

Z pewnością będę wracać do Fergusa Hume'a bo zachwycił mnie i zaintrygował. Nie spodziewałam się, że na początku XX wieku, przed Agathą Christie można było tworzyć takie wciągające i hipnotyzujące perełki. Polecam!

poniedziałek, 21 września 2020

,,Polowanie na zło" Chris Carter

Tytuł oruginału: Hunting Evil
 

Z więzienia ucieka jeden z więźniów. I może nie byłoby w tym nic specjalnie sensacyjnego gdyby tym więźniem nie był Lucien Folden. Psychopata, geniusz, ogarnięty mania ,,badania" zbrodni i jej praktykowania. Za cel postawił sobie wypróbować każdy możliwy sposób zabijania i okaleczania ludzi. Jest mistrzem kamuflażu i z łatwością może zmienić się w kogo tylko zechce. Wydaje się, że ponowne schwytanie Foldena jest prawie niemożliwe. Może zrobić to tylko jedna osoba, ta na której Folden chce się zemścić, były przyjaciel a obecnie jeden z najlepszych śledczych w Los Angeles, Robert Hunter. Tylko czy Hunter da radę pokonać osobiste zahamowania by uprzedzić zbrodniarza? Przekonamy się bo jedno z najtrudniejszych i najbardziej osobistych śledztw właśnie się zaczęło.

,, Polowanie na zło" to chyba moje piąte spotkanie z duetem Hunter-Garcia. Żadne z poprzednich śledztw jakie prowadzili nie było łatwe, za każdym razem trafiają na coraz większego psychopatę, któremu coraz bardziej wyrafinowane sposoby dręczenia ludzi sprawiają jeszcze większą frajdę. Większość spraw jednak tylko lekko zahacza o życie osobiste bohaterów. Tym razem jest inaczej. Śledztwo to nie tylko wyścig z czasem aby ochronić ludzi, tym razem to także dla Huntera walka z samym sobą gdy działania bardzo głęboko wchodzą w jego życie osobiste. Musi wyprzedzić działania byłego przyjaciela a także chronić innych. Każda porażkę tym razem odbiera bardzo osobiście i stara się zebrać coraz większą determinację by nie dać się pokonać złu.

Jak to jest typowe w powieściach Cartera czeka nas szalony rollercoaster emocji. Niepewność, poczucie zagrozenia, do ostatnich chwil nie wiadomo co się wydarzy i na którą stronę przeważy się szala. Jedno jest jednak pewne będzie krwawo, brutalnie, masakrycznie, szaleńczo, dramatycznie i gdy dotrzemy do końca z ulgą zamkniemy książkę, mają świadomość, że to tylko fikcja literacka.

,,Pszczelarz z Aleppo" Christy Lefreti

Tytuł oryginału: The Beekeeper of Aleppo

Przez pandemię koronawirusa temat uchodźców zszedł na odległy plan. Już nas nie elektryzuje, nie wywołuje sprzecznych emocji, nie zastanawiamy się nad nim. On dla nas już nie istnieje. Ale uchodźcy nadal są obecni. Nadal przybywają. I może największą fala minęła bo wojna w Syrii jest już w zupełnie innej fazie ale trzeba pamiętać i spróbować zrozumieć jak tragicznym było to wydarzeniem.

Powieść ,,Pszczelarz z Aleppo" to fikcja literacka, zbudowana na kanwie prawdziwych wydarzeń i realnych ludzkich losów. Nuri i Afra zostają zmuszeni przez wojnę do opuszczenia swojego zwyczajnego życia w Aleppo i wyruszenia w dramatyczną tułaczkę ku bezpiecznemu miejscu. Przeżyli śmierć syna, zetknęli się z brutalnością, bestialstwem, dotknął ich stres pourazowy, który w przypadku każdego z nich objawiał się inaczej. Ale mimo wszystko wierzą, że gdzieś może być dobrze. Bezskrzydła pszczoła staje się symbolem nadziei i wiary w nowe życie.

I chociaż ,, Pszczelarz z Aleppo" to opowieść dosyć łagodna w swej wymowie. Nie prezentuje najbardziej dramatycznych wydarzeń z jakimi mogli zetknąc się uchodźcy to i tak jest przejmująca i mocna oddziałująca na emocje. Pokazuje strach, zagubienie, nieustanne poczucie zagrozenia i niepewność jutra. Pokazuje jak zachowują się ludzie, którzy z dnia na dzień zostają pozbawieni wszystkiego. I chociaż Nuri i Afra są w pewien sposób uprzywilejowani bo mają pieniądze i cel ale i tak ich historia porusza i pokazuje że uchodźcy to nie terroryści ale po prostu skrzywdzeni ludzie, pozbawieni swojej normalności.

niedziela, 6 września 2020

,,Książę Nocy" Elizabeth Hoyt


Tytuł oryginału: Duke of Midnight

 Po raz szósty zagłębiam się z zaułki Maiden Lane by zobaczyć wszystko to co się tam kryje. Po raz szósty mam okazję spotkać się z Duchem, tym razem tym trzecim, najbardziej zdeterminowanym i ukierunkowanym na konkretny cel. Nie tylko chce on zwalczyć zło kryjące się w cieniu, zlikwidować nielegalne destylarnie dżinu, on ma też jeden ważny i bardzo osobisty cel - chce pomścić śmierć rodziców. Pod maską Ducha kryje się bowiem Maximus, książę Wakefield, surowy, obowiązkowy, trzeźwo podchodzący do rzeczywistości. Jego cele ulegną nieoczekiwanie zmianie gdy na jego drodze stanie dama do towarzystwa kobiety, którą wybrał na przyszłą żonę. I chociaż dzieli ich wszystko: status, majątek, pochodzenie, historia rodzinna - jedno jest pewne, z uczuciem, które się pojawiło nie da się walczyć.

,,Książę Nocy" odsłania zupełnie nowe i zaskakujące oblicze Maximusa, starszego brata znanej już lady Hero i Phoebe. Przestaje on być surowym, zasadniczym gburem a staje się człowiekiem z krwi i kości, który nagle zostaje postawiony pod murem i zmuszony do zastanowienia się co dokładnie jest dla niego ważne. Czy ma się poświęcić w imię zasad i wybrać za żonę pustą i głupiutką Penelope, posiadającą jednak odpowiednie pochodzenie i status społeczny czy jednak iść za głosem serca ku Artemis. Artemis, która jest skomplikowana, nieobliczalna, twardo walcząca o swoje, posiada szalonego brata i jest tylko ubogą krewną na utrzymaniu. Już w momencie gdy dochodzi między nimi do pierwszej wymiany zdań, wydaje się, że sprawa jest przesądzona ale oni oboje uparcie obstają przy swoich decyzjach. Dzięki temu mamy pasjonującą opowieść, od której nie sposób się oderwać.

,,Książę nocy" to wciągający romans historyczny. Chociaż wiadomo jak się skończy, nie można odmówić bohaterom energii, pasji, namiętności. Targają nimi sprzeczne emocje i muszą podejmować niełatwe decyzje. Elizabeth Hoyt nie opowiada o grzecznych, idealnych postaciach i dzięki temu wiem, że jej powieści to pewniak, z którym świetnie spędzę czas.

 

p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 91,3 cm - 2,9 cm = 88,4 cm.

wtorek, 1 września 2020

,,Dawno, dawno temu ... we śnie" Liz Braswell

 Tytuł oryginału: Once Upon a Dream


Chyba zawsze w każdym dorosłym tkwi jakaś cząstka dziecka i raz na jakiś czas powracamy do ulubionych opowieści z dzieciństwa. Nagle okazuje się, że mężczyźni są dzielnymi bohaterami, a kobiety skrywają w sobie księżniczkę. Co jednak gdyby ta baśń, która zachwycała nas w dzieciństwie nie potoczyła się dobrze? Co stałoby się gdyby książę pocałował Śpiącą Królewnę i zamiast ją obudzić sam zapadł w sen? A dobro wcale tak szybko i bezboleśnie nie triumfowało?

,,Dawno, dawno temu ... we śnie" to swobodna wariacja odnosząca się do disneyowskiej wersji tej dobrze znanej baśni. Powieść zaczyna się tam gdzie kończy się film. Książę zabija smoka, całuje Aurorę ale zamiast żyli długo i szczęśliwie, sam zapada w sen. I to w sennych majakach rozgrywa się cała akcja. Uwięziona w sennej krainie Aurora musi znaleźć sposób by wyrwać się spod władania Diaboliny i uratować królestwo. Nie jest to jednak takie proste. Dziewczyna musi odkryć granicę dzielącą prawdę od kłamstwa, zrozumieć własną przeszłość oraz pogodzić się z tym co się stało. Musi znaleźć sojuszników w nierównej walce i nie dać się porwać złudzeniom.

,,Dawno, dawno temu ... we śnie" to mroczna baśń, która wywraca do góry nogami klasyczną opowieść. I chociaż naiwna i stereotypowa, skrywa w sobie dużo ukrytych, zawoalowanych przesłań. Odnosi się do haseł emancypacji kobiet, feminizmu, pokazuje w pewien sposób proces dorastania dziewcząt. Jest w jakimś sensie przesłaniem, że działanie trzeba brać samej we własne ręce a nie czekać na księcia. Obdziera z romantycznej otoczki baśniowe motywy zakochania się od pierwszego wejrzenia, pokazując, że może to być tylko pusta wydmuszka, która aby mogła stać się prawdą musi zostać wypełniona także przez inne wartości.

I mimo całej nadinterpretacji, to jednak powieść to jednak trochę inna baśń - trochę zwariowana, trochę niepokojąca, mroczna, niebezpieczna ale jak to baśń sprawiająca, że cały czas wierzymy w szczęśliwe zakończenie, może trochę poobijane i inne, ale jednak szczęśliwe. 

p.s. WYZWANIE 2020 - Przeczytaj tyle ile masz wzrostu: 93,5 cm - 2,2 cm = 91,3 cm.